piątek, 19 kwietnia 2024

Inna dziejów historia.

Skoro historie prawdziwe wzbudziły zainteresowanie, pomyślałam, że może warto spisać kroniki związku toksycznego? Toksykologia jest o tyle ciekawa, że czytelnik słodko się nią upaja, choć w prawdziwym życiu ma to smak słonej wody morskiej, której fale potrafią nawet zabić.
    Jest to historia, która wydarzyła się naprawdę, a poniżej zapisałam jej prolog. Jeśli zaciekawi Was jak to wszystko było, będę pisać dalej. Wszystko zależy od Was, od Waszego zainteresowania pod tym wpisem.
    Rozdziały byłyby krótkie, na tyle, by czytało się nie dłużej niż 3⇄4 minuty.

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Dzieje absurdalnie niemożliwe – a jednak.

W pracy ludzie lubią plotki i sensacje. Ludzie lubią jak coś się dzieje, bo rzadkością jest, że są bardziej zajęci własnym życiem niżeli cudzym i rzadkością także jest, że nie żyją pracą. Oczywiście nie przeczę, że sensacja, która w ostatnich dniach miała miejsce, nie zafascynowała też i mnie, bo to sytuacja bardzo wyjątkowa. Jako obserwator wielu zdarzeń i powiernik wielu tajemnic, ta jedna była tak spektakularna, że nie potrafiłam się zamknąć. Ale nie było sensu milczeć. Główni bohaterowie wcale nie starali się kryć, więc po co to robić?
    Historia rozdmuchała się bardzo szybko aż pewnego dnia kiedy miały się wydarzyć najbardziej kultowe sceny, zjechali się do pracy wszyscy. Wszyscy. Serio mówię. Zaciekawieni? Zapraszam do opowieści. Do dziejów absurdalnie niemożliwych – a jednak.

piątek, 5 kwietnia 2024

Trzeba żyć dalej. Może przy okazji owocniej.

W czasie zwolnienia parametry nieco się przestawiły. Z nastaniem normalnego porządku tygodnia pracy, wróciło spoglądanie na zegarek, tak kompletnie niepotrzebne kiedy nie spieszysz się do pracy. Wróciły wczesne pobudki, obowiązki na czas, aby zdążyć i się nie spóźnić. Wrócił pęd życia jaki narzucił system.
    Żartujemy sobie z koleżanką w pracy, że "byle do emerytury". Tak poważnie mówiąc, całe życie szykujemy się do emerytury. Pracujemy, by ją w ogóle mieć, ale nie jest powiedziane, że dalej nie będziemy musieli pracować. Żyjemy tak, aby na emeryturę być jak najzdrowsi i najsprawniejsi, na ile to możliwe i jeśli mamy to szczęście, że ominą nas choroby, na które nikt nie ma wpływu.
    Przeżywamy cały ten system aż do emerytury nakładając na siebie stres, niewyspanie, czasami wysiłek kryzysowy. W zabieganiu odkładając to, na co powinniśmy mieć czas teraz, bo większość musimy odkładać na później, by zdążyć, by się nie spóźnić, kiedy tak naprawdę to co odkładamy na potem, może w przyszłości już nam się do niczego nie przydać. Wolne godziny przebiegamy niemal bezmyślnie, wszystko by być na czas...
    To nie jest nic nie ważna refleksja. System obiera człowieka ze złudzeń bardzo szybko, a zaczyna się już w szkole.

Dlatego ostatni weekend przed ponownym zakuciem się w kajdany systemu, spędziliśmy jak należy – po naszemu i w plenerze.

Więcej zdjęć z wiosennej wyprawy ⏩TU
 

poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Święta.

Chciałabym wyjaśnić swoją postawę wobec tych dni, kiedy większość ludzi chodzi do kościoła ze święconką, przychodzi rodzinnie świętować, zasiada do stołu, a ja zawsze opowiadam, że nie obchodzę, że nie przygotowuję się do świąt, nie mam święconki w domu, nie dzielę się jajkiem, nikomu nic nie życzę; masa pytań wtedy pojawia się odnośnie tego, bo moje social media są jakoby podstemplowane wiarą, a mimo to jakoś na bakier z tym wszystkim żyję.
    Z niektórymi znam się od lat, myślałam – wszystko jest jasne – ale zalewana życzeniami i pytaniami o święta, znów występuję z małą prelekcją.

Otóż, sprawa nie jest wcale tak skomplikowana, po prostu nie jestem katoliczką. Nie chodzę w tradycji i mogłabym w zasadzie na tym zakończyć swoją wypowiedź, lecz poświęcę Wam jeszcze chwilę z nadzieją, że i Wy mi ją poświęcicie, czytając dalej.

niedziela, 31 marca 2024

Szlakiem zagranicznych jezior – MARZEC.

Na przełomie zimy i wiosny granica była namacalna. Wystarczyło pójść trochę w górę i tam gościła jeszcze królewska zima, lecz w dolinach kwitły kwiaty i chodziło się już z krótkim rękawem.
    Różnica była, można powiedzieć, przełomowa. W miejscowości, w której żyliśmy, właśnie zakwitał mi balkon, podczas gdy na większości naszych wypraw, na nogach jeszcze były rakiety śnieżne. Bombowa sprawa, dla tych, którzy kochają zimę i nie potrafią przeboleć rozstania z nią, tak jak ja.

czwartek, 28 marca 2024

Jak sobie radzę w zamknięciu?

Wkrótce zakończą się dwa tygodnie zamknięcia w domu. Pierwszy tydzień zmagałam się z bólem, weekend nie był nic lepszy. Poniedziałek przyniósł błogosławieństwo, bo przez moją gorycz przedostał się pewien pomysł, w wyniku którego jak mi nie strzeliło w kolanie, tak wszystko przeszło jak ręką odjął. Nie napiszę co, bo mnie zlinczujecie.
    Czasami w moich stawach dzieją się takie rzeczy, o których nawet filozofowie nie mają pojęcia. Kiedy stan zapalny odszedł, zostało odrętwienie i dyskomfort, które dalej uniemożliwiało mi normalne chodzenie. Pozbycie się problemu nie czyni mnie osobą zdrową. Wszystko – można powiedzieć – wróciło do normy. Kolana zawsze będę czuć, mniej lub bardziej, ale tak już jest. Tych kilka ostatnich dni na pewno będą słuszną rekonwalescencją, by wrócić do pracy w przyszłym tygodniu stęskniona za jakąkolwiek aktywnością poza domem.
    Godzin nadal będę mieć dużo, to minus tej sytuacji i zobaczymy jak to będzie dalej. Na razie cieszę się, że w tych dniach poczułam, że coś tam znaczę dla współpracowników i że ci ludzie w jakiś sposób przywiązali się do mnie. Nie dali mi o sobie zapomnieć. Nigdy wcześniej w żadnym miejscu pracy nie było tak...


niedziela, 24 marca 2024

Jak usłyszeć głos Boga?

Często pisywałam o bliskiej relacji z Bogiem i masa osób pytała mnie wtedy o to: JAK? Jak to wygląda, jak to zrobić, dlaczego znajomi wierzący nie słyszą i o co w ogóle chodzi?
    No to odpowiadam.

piątek, 22 marca 2024

Bagatele.

/źródło

Zanim wylądowałam na zwolnieniu, czyli kiedy jeszcze mogłam szwendać się po mieście, miałam motoryzacyjne doświadczenia.
    W sprawie paskudnych kredensów na kołach: zastanawiałam się parę dni temu: Rolls-Royce Phantom czy Ghost? Ostatnio widziałam ten drugi pod hotelem w Łodzi. Kaloryfer na przodzie błyszczał tak, że mi wytopił kleksa na źrenicy. To jest piętno.

Miałam też doświadczenie z jednym z tańszych kredensów. Na parkingu pod Urzędem M. omijałam wystający samochód, który o pół metra nie zmieścił się na swoim miejscu parkingowym. Zatrzymałam się żeby zobaczyć co to za dziwactwo. Kanciaste i w dodatku BMW, a ja mam złe zdanie o kierowcach BMW. (Pozdrawiam wszystkich moich znajomych jeżdżących samochodami tej marki).
    Nie chciałam się zatrzymywać na zbyt długo w obawie, że właściciel tego paskudztwa zaraz się pojawi i sobie pomyśli, że lecę na to coś rodem z motoryzacyjnego horroru klasy B.

środa, 20 marca 2024

Koleje losu i inne wszechrzeczy po sobie następujące.

...czyli ile cię cenić trzeba ten tylko się dowie kto cię utraci.
Bądź: czart zażartował opresją obdarzając, aby smuciła się dziołcha w bezsilności konając.
Albo: perturbacje losu swego ciężkiego kolejne.

niedziela, 17 marca 2024

Krótka historia dojrzałej kobiety.

Jej wiek można rozpoznać po dłoniach. Spracowanych, lekko pomarszczonych, które nie urodziły się wyłącznie do trzymania pióra czy pędzla. Są to dłonie osoby, która od kiedy pracuje, pracuje tylko fizycznie. Spękana skóra, czasami do krwi, poszarzała, sucha.
    Kiedyś uznała, że społeczne dopasowanie nie jest w jej stylu. Wyróżnia się tym, że nie niszczy swojej cery kosmetykami, nie poprawia się. Tak naprawdę w pracy dopóki nie powiedziała ile ma lat, każdy ją miał za młodą sikorę.
    I te dłonie, kiedy już całkiem przestały do niej pasować, zaczęła traktować jako swój atut odróżniający ją od wielu kobiet w jej wieku, które bardziej się oszczędzają, mają inne, lżejsze prace. Każda zmarszczka, każda linia na nich, przypomina, że jest osobą bardzo ambitną, która lubi fizyczną pracę, nie męczy się przy tym, ma świadomość, że może więcej niż inni, nawet dużo młodsi od niej i cieszy się tym. A swoje baterie ładuje na górskich szczytach.
    Dostrojona do nieba, chodzi czasem z głową w chmurach, jakby podpierana dziwną siłą właśnie stamtąd. Taką pierwotną energią, dzięki której stoją na świecie góry i lasy. Ona nimi pachnie. Ale człowieka trudniej jest utrzymywać w pionie niźli drzewa. Wszak człowiek się porusza. A góry stoją. Lasy stoją. I wszystko to trwa w wieczystej ciszy połonin.

Ta, która się porusza, przemija. I kiedyś zniknie całkiem. Dosięgnie celu. Osiągnie wszystko. I większość tego nie zauważy.