Marzec rozpoczął się kwieciście. Można powiedzieć, że wiosna tego roku jest nachalna – nie wiem jak to wygląda u Was, u mnie w domu i w mieście jest dość rozpanoszona.
Mam do niej pewne "ale", lecz już nie tak wielkie jak za czasów kiedy moją codzienność okrywał cień gór... Brzmi dwuznacznie, bo rzeczywiście dziś czuję się jakbym wyszła z cienia.
W Alpach wiosna oznaczała roztopy, lawiny błotne, mnóstwo wyrwanych z korzeniami drzew, zdewastowane szlaki i wiele z tym wiążących się trudności. Wolałam zawiesić wędrówki aż do czasu, kiedy dzielni Helveci uprzątną wszystkie ścieżki. To jednak już mnie nie dotyczy.
Wkrótce pojawią się komary, osy, a kleszcze już są.
Jednak lubimy wiosnę. Lubimy ją za ciepełko, więcej słońca, za wydłużający się dzień i za kwiaty.
Wiosna inspiruje nas do porządków.