poniedziałek, 26 czerwca 2023

Górskie rekordy czerwca.

W tym miesiącu będzie tylko jedna relacja z wysokogórskiej wyprawy, ponieważ w Szwajcarii jest to okres paskudnego gorąca i obrzydliwej suszy. Pod blokiem żółte trawniki, a z drzew sypało suchymi liśćmi.
    Na odpowiedniej wysokości, gdzie jeszcze zalega śnieg, poszukujemy orzeźwienia, ale słońce mimo wszystko tak grzeje, że trzeba koniecznie zasłaniać nogi i ręce jakimiś nieizolującymi materiałami, w których jest dużo znośniej niż w szortach i bezrękawnikach.
    Czerwiec to również miesiąc, kiedy góry na przełęczach wysokogórskich są nadal niedostępne i niebezpieczne, gdzie tego śniegu zostało jeszcze zbyt dużo i w zasadzie powiem Wam, że nie ma gdzie się w te Alpy ruszyć. Na przełęcze dopiero od lipca, a w niższych partiach już za gorąco.
    Została nam więc we wszystkich czerwcach tradycyjna turystyka, czyli zwiedzanie miejscowości, podziwianie lazurowych jezior, oraz ewentualnie niższe szlaki w jakieś mniej upiorne pogody. Toteż do hasła "rekord" dopasowała się tylko jedna wycieczka.
    Co najbardziej zapamiętałam? Że mimo bandany na głowie, miałam spalony do czerwoności sam czubek czaszki. Jeszcze przez tydzień nie mogłam dotknąć skóry głowy, a rozczesywanie było bardzo trudne.