wtorek, 30 stycznia 2024

Szlakiem zagranicznych jezior – część otwierająca cykl turystyczny.

W minionym roku otworzyłam i zamknęłam cykl wędrówkowy po najbardziej wymagających szlakach górskich jakie przebyliśmy. W tym roku postanowiłam pokazać coś lekkiego, stricte turystycznego, czyli – osiągalne dla wszystkich. A nuż podpowiem komuś ciekawy plan na nadchodzące wakacje?
    Cykl ten otwieram wspominkami z roku 2016, zaś od następnej części będę już tradycyjnie segregowała wszystkie wyprawy nie tylko latami, ale też miesiącami. Można więc dzisiejszy wpis nazwać odcinkiem zero / prologiem.
    Pod koniec każdego miesiąca będzie wjeżdżał każdy kolejny rozdział, a na koniec sama zbiorę wszystko w jeden spójny album na swoim komputerze. Zobaczymy, może coś z tego wykiełkuje na większą skalę.
    Na tapetę idą wszystkie zagraniczne jeziora jakie zobaczyliśmy naszymi oczami, tak samo: wszystkie zdjęcia są naszego autorstwa, mojego i męża.

niedziela, 28 stycznia 2024

Dwa spojrzenia.

Mam dwa spojrzenia na życie i są to dwie perspektywy. Spojrzenie z Łodzi i ze szlaku. I żeby zatrzymać mylne skojarzenia dodam szybko, że w obu perspektywach czuję się świetnie.

Na szlaku mój duch śpiewa. Jestem wyciszona. To doświadczenie pozwala mi zrozumieć ludzi żyjących poza miastem i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego nie wyobrażają sobie mieszkać w zgiełku. Zachwycam się przyrodą, niezmiennie podziwiam jej walory. Ktoś mądry kiedyś mi powiedział, że podziwianie dzieła stworzenia też jest uwielbieniem Boga.

Łódź za to daje mi rozmaite przygody. Daje mi przede wszystkim bezpośredni kontakt z kulturą. Dostojna architektura miasta, światła nocą oraz ciekawe wydarzenia, pełna oferta różnych zajęć.

I te dwa spojrzenia uzupełniają się w moim życiu. Oba są bardzo wartościowe. I piękne jest to, że nie muszę wybierać. Raz jestem tu, raz tam.

PISCHA DAVOS 2 682 m n.p.m. ⏩fotorelacja

czwartek, 25 stycznia 2024

Prosty zestaw żywieniowy na cały dzień pracy.

Z naszej pracowniczej stołówki dobiegają bardzo różne zapachy. Przeważnie jest to kuchnia Biedronki albo innych sklepów, oferujących szeroką gamę szybkich dań do odgrzania. Nie przeczę, że kiedy nie ma czasu i w domu tylko się nocuje, taka kuchnia ratuje dupsko, ale kiedy jest czas, można przyrządzić naprawdę szybkie dania i naprawdę sycące, a przy tym smaczne.
    Prezentuję dziś 3 pomysły na jeden dzień pracy (niektórzy nie wiedzą, że pracuję w trybie 12-godzinnym, dlatego do pracy zabieram wszystkie posiłki).
    Nie zawsze jem 3, to zależy od paru rzeczy. Czasami zamykam całą swoją podaż energetyczną w dwóch. Tutaj mamy rozłożone na trzy różne posiłki, które zjadam od południa.

poniedziałek, 22 stycznia 2024

Ślęża.

Góra w 1017 roku nosiła piękną, mądrze brzmiącą łacińską nazwę Silensi (cisza) mądrze brzmiącą, bo nie ukrywajmy, że quidquid Latine dictum sit, altum videtur.
    717,5 m n.p.m. to nie jest wiele, ale mimo to szczyt wszedł w skład Korony Gór Polskich. Jest jednym z najprostszych masywów do pokonania. Mówi się, że góra jest tak łagodna, że wbiec na nią to żaden zaszczyt, a zgubić szlak – to praktycznie abstrakcja.
    Szczyt swój ma na poziomie lasu i widokiem nie zachwyca, choć byłoby co oglądać, bo po jednej stronie rozciąga się długie pasmo Sudetów. Dlatego wymyślono, że powstanie tu betonowa wieża widokowa, z której ten zębaty horyzont rzeczywiście widać. Utrudnienie jednak stanowią drabiny zamiast zwyczajnych schodów i wąskie przejścia na kolejne piętra, tak ciasne, że trzeba mocno przylgnąć do stopni, by zmieścić się z plecakiem. Istnieje żart, iż to po to, aby hamować przed wstępem otyłych ludzi, bo tarasik na górze jest zbyt mały i nie trudno o wypadek.

sobota, 20 stycznia 2024

Zima mnie ponosi.

Łódź wreszcie się zabieliła, od tygodnia cieszę się śniegiem, większość oczywiście przeklina aurę, bo Polak już tak ma. Też odśnieżam co rano auto i nie widzę problemu, by wyjść 10 minut wcześniej z domu. Drogi są różne, czasami mój dojazd do pracy jest nieodśnieżony i można zapomnieć o używaniu hamulców, raczej stosuję zasadę zwalniania biegami i dohamowania. Zwyczajną metodą można polecieć...
    Ostatnio obserwowałam sobie takie niebezpieczne, ale w sumie zabawne zjawisko (nic się nie stało, wszyscy dawali radę), jazdę po rondzie bokiem. Wszystkie samochody tańcowały na lodzie.
    Pługi nie zawsze nadążają kiedy sypie cały czas. Pierwsza flota wyjeżdża na obwodnice, druga rusza do centrum, a trzecia flota ogarnia resztę. Na końcu  (i zarazem najrzadziej przejeżdżane przez pługi) są te wąskie dojazdówki do miasteczek ościennych, czyli moja droga do pracy.
    Biorę to na spokojnie, bez strachu, po prostu wiem na ile mnie stać i z zadowoleniem stwierdzam, że potrafię wyprowadzić samochód z poślizgu, a wszystko dzieje się w spowolnionym tempie jak w filmie. Zima to ciekawe doświadczenie dla kierowcy.


czwartek, 18 stycznia 2024

Human Error / błąd ludzki.

Przez panujące ostatnio perturbacje zakłócające stan orbitalny mojego ciała w układzie zwanym dalej codziennością przez siły, których źródło znajduje się poza moim układem, ale ustawicznie nań oddziałuje, naruszając ustalony porządek i przekraczając panujące normy i zasady wewnętrzne mojego świata, liznęłam chaosu. Był wstrętnie gorzki.
    Moja psychika od razu zareagowała natychmiastową potrzebą dłuższej regeneracji, co rzutowało na mój stan w ostatnich dniach, ale dziś to wszystko odespałam i melduję zacnemu społeczeństwu, że już jest O.K.

A takie perturbacje sprawiają, że moja twórczość stoi bez sensu, nieomal w szale twórczym zjadłam swoje pędzelki, a ostatni rozdział nowej książki egzystuje w zawieszeniu. OSTATNI ROZDZIAŁ! Czy Wy to czujecie? Za chwilę będę nadawać do wydawcy.
    Szczerze mówiąc, muszę się gdzieś wyżyć, rower przestał dawać mi tę rozkosz, nie męczy mnie nawet w śniegu. Rozpaczliwie potrzebuję gór, ale najbliższe sensowne góry są za daleko na jednodniową wyprawę. Te bliższe z kolei, nie mają mocy sponiewierania. Może trzeba po prostu wziąć na celownik jakąś niższą i po prostu na nią wbiec?


wtorek, 16 stycznia 2024

Tłuszcz.

Artykuł napisałam dla męża, rzucił mi temat, chciałby dowiedzieć się jak wygląda proces tycia, a ja jestem kiepska z referowania na żywo i bez swoich notatek.
    Toteż wyciągam skoroszycik i przepisuję – wszystko co wiem o tłuszczu, bo nauka o człowieku oraz medycyna odżywiania itp., są moim hobby, więc robię to z miłą chęcią.
    Pomyślałam, że i Wy na tym skorzystacie, więc publikuję:

czwartek, 11 stycznia 2024

Niezwykła zwykła codzienność.

Timothy Keller w swoim dziele "Krzyż Króla" opisał rozmowę Rzymianina zainteresowanego chrześcijaństwem. To bardzo ciekawy dialog, który dał mi dużo do myślenia:

– Słyszałem, że jesteś religijna! – mówi rzymianin. – Świetnie! Religia to dobra rzecz...
Gdzie jest twoja świątynia lub święte miejsce?
– Nie mamy świątyni – odpowiada chrześcijanka. – Duch święty mieszka w nas.
– Nie masz świątyni? Ale gdzie pracują twoi kapłani i odprawiają rytuały?
– Nie mamy kapłanów, którzy pośredniczą w sprowadzaniu obecności Boga – odpowiada chrześcijanka. – Jezus jest naszym arcykapłanem.
– Nie ma księży? Ale gdzie w takim razie składacie ofiary, aby zyskać przychylność waszego Boga?
– Nie potrzebujemy ofiar – odpowiada chrześcijanka. – Jezus raz jeden złożył doskonałą ofiarę na krzyżu.
– To cóż to za religia? – pyta w końcu zmieszany pogański sąsiad.

Odpowiedź brzmi: to wcale nie jest religia.

Jeśli komuś nie chce się czytać, ja mogę poczytać:


Bo wiara w Boga jest relacją z Nim. Tak mało zdaję sobie sprawę z niezwykłości tego, bo tak zwykłe i powszednie jest to wszystko dla mnie.

Padło pytanie już nie jeden raz – co rozumiesz przez kontakt bezpośredni z Nim?
    Sama byłam kiedyś zamulona religijnością i miałam Boga za osobę milczącą ale sprawczą. A On wcale milczący nie jest.
    Szalenie trudno jest odpowiedzieć na to pytanie człowiekowi, który tego nie doświadcza, by w krótkim czasie nie zostać posłanym do szpitala. A mimo to świat wierzy w duchy i w sens modlitw o zmarłych, więc dlaczego tak trudno jest uwierzyć w przyjaźń Boga z człowiekiem?

sobota, 6 stycznia 2024

Historia perwersji mamutów.

Naukowcy już od dawna badają ten przypadek, potwierdzając wysnute teorie mocnymi dowodami. Dziś współcześni psychiatrzy wiedzą, że koprofagia wynika z atypowych dewiacji na tle seksualnym. Grupa lekarzy, badając ten niezwykle specyficzny odłam choroby, określaja go jako koprofilia.
    Tytułowe mamuty były najciekawszymi w świecie pacjentami, poddanymi badaniom na temat zjadania kału. Jednakże u nich przyczyna koprofagii jest zupełnie inna. Znajdujące się wewnątrz ich kału owocniki z askosporami grzybów Podospora conica, potwierdzają, że były tzw. koprofagami.
    Ale dlaczego tak się działo, dlaczego mamuty zjadały swój kał?

wtorek, 2 stycznia 2024

Złotoria.

Zacznijmy tę historię od samej nawigacji, której choć nie ufamy, to z niewiadomego powodu zawsze korzystamy. Bardzo często jest potem kupa śmiechu, na szczęście zawracanie nigdy jeszcze nie przekroczyło sensu.
    Otóż Google uznał, że najlepiej będzie jak dojedziemy do brzegu Wisły i tam ją przepłyniemy. Zauważyliśmy to dopiero jak dojechaliśmy do rzeki. Koryto nawet w tym miejscu jest szerokie, budowa mostu odpada. Próba przepłynięcia skończyłoby się najprawdopodobniej w morzu. Liny nie mieliśmy, pontonu tym bardziej. Cały czas się zastanawiam dlaczego nie mamy pontonu...
    I ta przeprawa, wg Google, miała nam zająć 7 minut. To jest najlepsze z tego wszystkiego. 🤣 A może GPS po prostu założył, że skoro prowadzi świętych, to przejdą po tafli? 😶Nigdy tego nie próbowałam...

Wróciliśmy na trasę i pojechaliśmy normalnie drogą na około do mostu. 15 minut.

Zdjęcie zrobione już z właściwego brzegu.