Góra w 1017 roku nosiła piękną, mądrze brzmiącą łacińską nazwę Silensi (cisza) mądrze brzmiącą, bo nie ukrywajmy, że quidquid Latine dictum sit, altum videtur.
717,5 m n.p.m. to nie jest wiele, ale mimo to szczyt wszedł w skład Korony Gór Polskich. Jest jednym z najprostszych masywów do pokonania. Mówi się, że góra jest tak łagodna, że wbiec na nią to żaden zaszczyt, a zgubić szlak – to praktycznie abstrakcja.
Szczyt swój ma na poziomie lasu i widokiem nie zachwyca, choć byłoby co oglądać, bo po jednej stronie rozciąga się długie pasmo Sudetów. Dlatego wymyślono, że powstanie tu betonowa wieża widokowa, z której ten zębaty horyzont rzeczywiście widać. Utrudnienie jednak stanowią drabiny zamiast zwyczajnych schodów i wąskie przejścia na kolejne piętra, tak ciasne, że trzeba mocno przylgnąć do stopni, by zmieścić się z plecakiem. Istnieje żart, iż to po to, aby hamować przed wstępem otyłych ludzi, bo tarasik na górze jest zbyt mały i nie trudno o wypadek.
Szczyt raczej nie dla góromaniaków, dla koneserów plenerów też raczej się nie nada, ale jest doskonały na spacer np. na pierwszą wspinaczkę w życiu. Mój małżonek niosący przed sobą balast powiedział, że szlak jest idealny dla takich kanapowców jak on.
Mieliśmy towarzystwo rodziny z Sobótki, towarzyszył nam między innymi czteroletni chłopczyk. To również świadczy o tym, że szczyt nie jest właściwie żadnym wyzwaniem.
Górka zbudowana jest z granitów i gabra, ale zdecydowana większość masywu, co potwierdzają najnowsze badania, jest zbudowana z tego samego, co dno oceaniczne. Znajdują się tu bardzo licznie, krzemionkowe skały osadowe, pochodzące z dna oceanu, co potwierdza bardzo dawną historię zalania całego terenu.
Widok ze szczytu góry:
Góra z dawien dawna stanowiła religijne centrum kultu solarnego. Na całym masywie można spotkać kamienne rzeźby „panny z rybą, mnicha, grzyba, dzika, oraz niedźwiedzia” będące w celtyckim kręgu kulturowym. Mówiło się, że to góra bogów.
Wszystko miało miejsce w latach 700 – 400 p.n.e. Rzeźby uczyniła miejscowa kultura łużycka, oddając w ten sposób cześć swoim bóstwom.
Poza rzeźbami na Ślęży można znaleźć ciekawe konstrukcje z kamienia, zbudowane w formie kręgu. Pośród tych kręgów odprawiano obrzędy religijne.
Wały kamienne strzegły miejsc przebywania bogów. Oddawano tu cześć między innymi bóstwu słonecznemu, drzewom, źródłom, ciałom niebieskim i zjawiskom atmosferycznym.
Widok z wieży:
Gdybyśmy szli z prędkością kuli armatniej, weszlibyśmy w około dwie godziny, myślę natomiast, że jednostajnym żwawym tempem, można wbić się na szczyt nawet w półtorej godziny. Jednakże szliśmy w tempie toczonej armaty, więc wyszło dłużej. Obraliśmy szlak czerwony z Sobótki.
Pierwsza połowa Korony nie sięga nawet tysiąca metrów, więc będziemy podwyższać poprzeczkę bardzo powoli.
Po doświadczeniach z Alp, trochę wydawało się nam tutaj nudno.
Zdjęcia z wieży:
Wieczorne zejście ze Ślęży:
Powrót do punktu, w którym stało nasze tymczasowe łóżko na jedną noc, trwał do bardzo późna, ponieważ mieszka tu więcej rodziny i każdego było trzeba odwiedzić z buteleczką własnego i znakomitego.
Ranek przywitał nas kolejnym słonecznym dniem. Wstaliśmy, ubraliśmy się i wyruszyliśmy w trasę do Łodzi. Niedziela wszak, była pasmem spotkań, które stanowią w zasadzie ważny punkt każdej niedzieli. Zdążyliśmy na wszystkie.
I to się nazywa wspaniale przeżyty weekend.
Masz rację, tak właśnie wygląda dobrze zagospodarowany czas w weekend. A dawna nazwa Ślęży również bardzo mi się podoba. Jako ciekawostkę zdradzę Ci, że bardzo lubiłam łacinę, którą miałam w liceum, i była ona jednym z przedmiotów, które wybrałam sobie do matury. Do dziś pamiętam wiele łacińskich sentencji, które niegdyś wykuwałam na pamięć :) Czyli nauka nie zawsze idzie w las ;)
OdpowiedzUsuńEch, całkiem przypadkowo sprawiłaś, że weszłam w ten poniedziałek w nostalgicznej atmosferze, bo w moich rodzinnych stronach jest bardzo podobna atrakcja - górka, las, taras widokowy... I piękne wspomnienia z nią związane.
Dobrego tygodnia życzę :)
Łacina zawsze mi się podobała. Jest antyczna, są nią napisane naprawdę ładne stare księgi. ;)
UsuńPunkty widokowe mają swój niepowtarzalny klimat, miejsce podziwiania i dumania.
Dziękuję i wzajemnie. :)
Ciekawe czy mój kanapowiec dałby się skusić, skoro jest tak łatwo. Tylko na wieżę mógłby już się nie wcisnąć xD. Piękne zimowe widoczki, choć ostatnio mi jest zimno nawet w domu i chętniej gdzieś wyruszę latem :). No może po płaskim wcześniej, żeby się i ze mnie kanapowiec nie zrobił, bo już będzie tragedia.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, formę na góry robi się wcześniej. ;) Najlepiej na siłowni.
UsuńWidok z wieży bardziej spektakularny.
OdpowiedzUsuńTyle razy przejeżdżaliśmy obok, a nigdy nie udało się wejść.
Naprawdę wspaniały weekend!
Gdyby nie ta wieża, byłabym bardzo zawiedziona. ;)
UsuńA wiesz, że Ślęża i Ślężanie należą do najstarszych słów zapisanych po polsku?
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałam. Bo to chyba jedne z najbardziej polsko brzmiących słów.
UsuńWarto zapoznać się z tą historią. Niepozorna Ślęża to święta góra Słowian i kopalnia licznych tajemnic.
UsuńPozdrawiam nadzieją na pogodny luty
A o tym pisałam. ;)
UsuńPiękne, przestrzenne, dające oddech zdjęcia!:-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że te wrzaski się nie nagrały, bo zmiotłoby dobre wrażenie. 🤣
UsuńByłam kilka razy. Cudne zdjęcia, jak zawsze u Ciebie.
OdpowiedzUsuńSądzę, że film lepiej oddaje klimacik.
UsuńŚleża, święta słowiańska góra, geomantyczne centrum energetyczne i takie tam, mijam ją nieraz w drodze do lub od Wrocławia /chyba, że jest ciemno/ i zawsze wtedy tak sobie myślę, żeby któregoś dnia po prostu się na nią wybrać, a do tego czasu niech sobie stoi i czeka, nie ucieknie, nikt jej nie ukradnie, nie zawali się...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Możesz się zawieźć, tam na szlakach zawsze pełno ludzi. Możliwe, że w tygodniu byłoby ciszej. Szlachetniej w przyrodzie.
Usuńnie chcę się zawozić, ja chcę tam wejść z buta, zawiozę się tylko do podnóża góry co najwyżej, a coś takiego jak weekend mnie nie dotyczy, bo pracuję kiedy chcę, w tym sensie, że formalne dni tygodnia są bez znaczenia, tak więc z pewnością wybiorę jakiś nieweekendowy dzień...
UsuńLubię takie góry, na które nie trzeba aż tak się wysilać, żeby je pokonać :) Teraz też właściwie nie uprawiam wędrówek, więc to byłaby odpowiednia dla mnie.
OdpowiedzUsuńPiękną mieliście pogodę, chociaż wiatr tam na górze hulał! Perspektywa widoczna z góry zawsze mnie zachwyca, szczególnie przy tak niebieskim niebie.
A że to góra bogów i odprawiano na niej obrzędy religijne, to też miejsce historyczne - ciekawa wycieczka. No i nie codziennie chodzi się po Alpach :)))
Mnie takie góry nie rajcują, widokowo nie są jakieś szczególne, ot spacer. Czułam się trochę jak na jednej z moich łódzkich górek. 🤣
UsuńPo jakich Alpach? 😅
Rozumiem, dla ciebie to nie wyzwanie :)
UsuńCyduję:
"Po doświadczeniach z Alp, trochę wydawało się nam tutaj nudno." - to stąd te Alpy
Pozdrowienia!
Czasami chodzi o wyzwanie, czasami o to, by ujrzeć świat znad chmur, a czasami jedno i drugie. :)
UsuńTak, teraz rozumiem. Nasze wędrówki zaczynaliśmy od tysiąca metrów, a najczęściej około 2 tys. w górę. Niski szlak nie robi wrażenia po latach. Prawdę mówiąc może byłoby inaczej, gdybym potrafiła się skupić na otaczającym mnie świecie, ale to nie było możliwe. Prawdopodobnie wróciłabym z tej wyprawy z zupełnie inną energią, gdybym mogła choć trochę posłuchać natury na tej wycieczce.
Czasem bywa zbyt tłoczno na szlaku, wtedy skupiamy się na tym, żeby minąc ludzi, słuchamy mimochodem ich głosów zamiast głosów natury, być może dlatego właśnie byłaś rozczarowana. :)
UsuńPewnie to była suma różnych niedociągnięć. Zobaczymy jak będzie na Sowie. Tym razem idziemy sami, bez rodziny, to też zmienia perspektywę.
UsuńWspaniałe doświadczenie. Chętnie bym się też wybrała. I to utwiedza mnie w przekonaniu, że o każdej porze roku warto wybrać się na wędrówkę. A co to jest to "własne i znakomite"? Czy towarzystwo dopisało? Jakie kolejne wycieczki są w planach? Pozdrawiam cieplutko. :)
OdpowiedzUsuńW Szwajcarii wędrowaliśmy całą zimę po górach w rakietach śnieżnych, więc przyzwyczajeni jesteśmy, że właśnie teraz jest najlepszy sezon na najlepsze przygody, a tu trochę lipa z tym śniegiem na szczytach. 🤣
UsuńAlkohol własnej roboty.
Towarzystwo dopisało, następne plany są bez towarzystwa, bo dłuższy i trudniejszy nieco szlak będzie.
Lubię Ślężę, ale nie przepadam za tym schroniskiem na górze i za tłumami, które tam w weekendy sie schodzą, wiec ostatnio omijam, ale sentyment wciąz jest :)
OdpowiedzUsuńNie byliśmy w tym schronisku, tylko wieża, a piknik zrobiliśmy pod zadaszeniem na zewnątrz.
Usuń