niedziela, 31 marca 2024

Szlakiem zagranicznych jezior – MARZEC.

Na przełomie zimy i wiosny granica była namacalna. Wystarczyło pójść trochę w górę i tam gościła jeszcze królewska zima, lecz w dolinach kwitły kwiaty i chodziło się już z krótkim rękawem.
    Różnica była, można powiedzieć, przełomowa. W miejscowości, w której żyliśmy, właśnie zakwitał mi balkon, podczas gdy na większości naszych wypraw, na nogach jeszcze były rakiety śnieżne. Bombowa sprawa, dla tych, którzy kochają zimę i nie potrafią przeboleć rozstania z nią, tak jak ja.

czwartek, 28 marca 2024

Jak sobie radzę w zamknięciu?

Wkrótce zakończą się dwa tygodnie zamknięcia w domu. Pierwszy tydzień zmagałam się z bólem, weekend nie był nic lepszy. Poniedziałek przyniósł błogosławieństwo, bo przez moją gorycz przedostał się pewien pomysł, w wyniku którego jak mi nie strzeliło w kolanie, tak wszystko przeszło jak ręką odjął. Nie napiszę co, bo mnie zlinczujecie.
    Czasami w moich stawach dzieją się takie rzeczy, o których nawet filozofowie nie mają pojęcia. Kiedy stan zapalny odszedł, zostało odrętwienie i dyskomfort, które dalej uniemożliwiało mi normalne chodzenie. Pozbycie się problemu nie czyni mnie osobą zdrową. Wszystko – można powiedzieć – wróciło do normy. Kolana zawsze będę czuć, mniej lub bardziej, ale tak już jest. Tych kilka ostatnich dni na pewno będą słuszną rekonwalescencją, by wrócić do pracy w przyszłym tygodniu stęskniona za jakąkolwiek aktywnością poza domem.
    Godzin nadal będę mieć dużo, to minus tej sytuacji i zobaczymy jak to będzie dalej. Na razie cieszę się, że w tych dniach poczułam, że coś tam znaczę dla współpracowników i że ci ludzie w jakiś sposób przywiązali się do mnie. Nie dali mi o sobie zapomnieć. Nigdy wcześniej w żadnym miejscu pracy nie było tak...


niedziela, 24 marca 2024

Jak usłyszeć głos Boga?

Często pisywałam o bliskiej relacji z Bogiem i masa osób pytała mnie wtedy o to: JAK? Jak to wygląda, jak to zrobić, dlaczego znajomi wierzący nie słyszą i o co w ogóle chodzi?
    No to odpowiadam.

piątek, 22 marca 2024

Bagatele.

/źródło

Zanim wylądowałam na zwolnieniu, czyli kiedy jeszcze mogłam szwendać się po mieście, miałam motoryzacyjne doświadczenia.
    W sprawie paskudnych kredensów na kołach: zastanawiałam się parę dni temu: Rolls-Royce Phantom czy Ghost? Ostatnio widziałam ten drugi pod hotelem w Łodzi. Kaloryfer na przodzie błyszczał tak, że mi wytopił kleksa na źrenicy. To jest piętno.

Miałam też doświadczenie z jednym z tańszych kredensów. Na parkingu pod Urzędem M. omijałam wystający samochód, który o pół metra nie zmieścił się na swoim miejscu parkingowym. Zatrzymałam się żeby zobaczyć co to za dziwactwo. Kanciaste i w dodatku BMW, a ja mam złe zdanie o kierowcach BMW. (Pozdrawiam wszystkich moich znajomych jeżdżących samochodami tej marki).
    Nie chciałam się zatrzymywać na zbyt długo w obawie, że właściciel tego paskudztwa zaraz się pojawi i sobie pomyśli, że lecę na to coś rodem z motoryzacyjnego horroru klasy B.

środa, 20 marca 2024

Koleje losu i inne wszechrzeczy po sobie następujące.

...czyli ile cię cenić trzeba ten tylko się dowie kto cię utraci.
Bądź: czart zażartował opresją obdarzając, aby smuciła się dziołcha w bezsilności konając.
Albo: perturbacje losu swego ciężkiego kolejne.

niedziela, 17 marca 2024

Krótka historia dojrzałej kobiety.

Jej wiek można rozpoznać po dłoniach. Spracowanych, lekko pomarszczonych, które nie urodziły się wyłącznie do trzymania pióra czy pędzla. Są to dłonie osoby, która od kiedy pracuje, pracuje tylko fizycznie. Spękana skóra, czasami do krwi, poszarzała, sucha.
    Kiedyś uznała, że społeczne dopasowanie nie jest w jej stylu. Wyróżnia się tym, że nie niszczy swojej cery kosmetykami, nie poprawia się. Tak naprawdę w pracy dopóki nie powiedziała ile ma lat, każdy ją miał za młodą sikorę.
    I te dłonie, kiedy już całkiem przestały do niej pasować, zaczęła traktować jako swój atut odróżniający ją od wielu kobiet w jej wieku, które bardziej się oszczędzają, mają inne, lżejsze prace. Każda zmarszczka, każda linia na nich, przypomina, że jest osobą bardzo ambitną, która lubi fizyczną pracę, nie męczy się przy tym, ma świadomość, że może więcej niż inni, nawet dużo młodsi od niej i cieszy się tym. A swoje baterie ładuje na górskich szczytach.
    Dostrojona do nieba, chodzi czasem z głową w chmurach, jakby podpierana dziwną siłą właśnie stamtąd. Taką pierwotną energią, dzięki której stoją na świecie góry i lasy. Ona nimi pachnie. Ale człowieka trudniej jest utrzymywać w pionie niźli drzewa. Wszak człowiek się porusza. A góry stoją. Lasy stoją. I wszystko to trwa w wieczystej ciszy połonin.

Ta, która się porusza, przemija. I kiedyś zniknie całkiem. Dosięgnie celu. Osiągnie wszystko. I większość tego nie zauważy.


niedziela, 10 marca 2024

Dlaczego jeszcze nie oszalałam?

Już mnie dość dobrze poznaliście. Wiecie, że jestem człowiekiem wolnościowym (w sensie - potrzebującym wolności z daleka od systemu tego świata), potrzebującym często wolnego od pracy aby nie oszaleć, kochającego ciszę ponad każdą muzykę i samotność ponad najukochańsze towarzystwo. Że potrzebuję wyciszenia bardzo często, bo do żywego przedawkowuję ludzkość i rozgardiasz.
    Mimo że po raz pierwszy w życiu mam pracę, z którą czuję się tożsama, też potrafię ją przedawkować. I ostatnio nawet o tym pisałam. Doszło mi więcej godzin, grafik układa się na bieżąco przez braki kadrowe. Przyszłość jawi się czarno pod względem wolnego czasu. Drugi tydzień w trybie praca-dom. Niektórzy tak potrafią. Ja nie. Ale radość mnie nie opuszcza. Ta wewnętrzna. Mimo zmęczenia. Mimo braku wolności. Mimo braku dziczy, której potrzebuję jak chleb masła.

Moje skrzydła są na razie z betonu. Na tym nie polatam.

czwartek, 7 marca 2024

Kobieta w trybach systemu.

Luty zakończyłam emocjonującą feerią wędrówek pieszych po mieście, która bogactwem różnorodnych efektów urozmaiciła mi przy okazji artykuły na łódzkim blogu. Można też powiedzieć, że kaskada wydarzeń porządnie zlała (wymasowała) mi plery, prawie niczego nie ominęłam. Omijać zaczęłam dopiero w marcu, kiedy wraz ze zwiększoną liczbą godzin w pracy, wydarzenia zaczęłam obserwować w Internecie, a nie na nich bywać. Tak musi już być. I minęła dopiero połowa tygodnia, a ja już mam wrażenie, że życie przecieka mi między palcami.
    Jeden dzień wolnego w tygodniu to niewiele. Mnożą się pomysły, doba okazuje się zbyt krótka, książka przestała się pisać, dobrze, że nie zapominam oddychać... ach tak, to przecież niezależne ode mnie.
    W tym całym szaleństwie jedno na pewno mi się udaje – nie oszaleć doszczętnie.