czwartek, 28 marca 2024

Jak sobie radzę w zamknięciu?

Wkrótce zakończą się dwa tygodnie zamknięcia w domu. Pierwszy tydzień zmagałam się z bólem, weekend nie był nic lepszy. Poniedziałek przyniósł błogosławieństwo, bo przez moją gorycz przedostał się pewien pomysł, w wyniku którego jak mi nie strzeliło w kolanie, tak wszystko przeszło jak ręką odjął. Nie napiszę co, bo mnie zlinczujecie.
    Czasami w moich stawach dzieją się takie rzeczy, o których nawet filozofowie nie mają pojęcia. Kiedy stan zapalny odszedł, zostało odrętwienie i dyskomfort, które dalej uniemożliwiało mi normalne chodzenie. Pozbycie się problemu nie czyni mnie osobą zdrową. Wszystko – można powiedzieć – wróciło do normy. Kolana zawsze będę czuć, mniej lub bardziej, ale tak już jest. Tych kilka ostatnich dni na pewno będą słuszną rekonwalescencją, by wrócić do pracy w przyszłym tygodniu stęskniona za jakąkolwiek aktywnością poza domem.
    Godzin nadal będę mieć dużo, to minus tej sytuacji i zobaczymy jak to będzie dalej. Na razie cieszę się, że w tych dniach poczułam, że coś tam znaczę dla współpracowników i że ci ludzie w jakiś sposób przywiązali się do mnie. Nie dali mi o sobie zapomnieć. Nigdy wcześniej w żadnym miejscu pracy nie było tak...


Kiedy jeszcze nie zamknięto mnie w domu, zdążyłam znaleźć się w niedzielę na bardzo ciekawej prelekcji. W takich momentach jak ta obecnie, zastanawiam się, czy słowa mówcy nie idą w las, bo kiedy zamierzam właśnie je streścić, wynika, że nie potrafię zamknąć wszystkiego w potrzebnej i tak istotnej konkluzji.
    Jestem zdania, że powinniśmy uczyć się całe życie. Czerpać od tych, co wiedzą więcej, czytać mnóstwo książek, szukać, szperać. To domena nie tylko tych, co studiują. Np. moim małym konikiem zawsze była historia. Najchętniej czytuję powieści historyczne, bo jestem zdania, że to bardzo dobry przekaz. Lubię też wykłady, bo ze słuchania najwięcej trafia. A lektury naukowe poszerzają kontekst i te też lubię czytywać.

To tyle o wolności.

A jak dalej?


Domowy ogród

Przed zwolnieniem zdążyłam nabyć drogą kupna kilka doniczek. Miałam więc czas na to, aby zająć się swoim domowym ogrodem.
    Nie jest on w całości zbyt fotogeniczny, bo kapturnica ma pasożyta. Jest już po trzecim oprysku, który pomaga na tydzień, a potem skądś wyłażą kolejne robale i kontynuują zabijanie mi rośliny. Pierwszy raz widzę taki gatunek, mały, okrągły, czarny, błyszczący robaczek. Oprysk go zabija, ale podejrzewam, że zdążył złożyć tyle jaj, że tych oprysków będzie jeszcze potrzeba sporo.
    Niestety paradoksalnie, rośliny owadożerne są ulubionym smakołykiem różnych owadów. Tymczasem cierpliwie wybijam kolejne pokolenia, zauważam, że jest ich coraz mniej. Kielichy rośliny są do obcięcia wszystkie. Mam nadzieję, że wypuści nowe.


Zakupy przez Internet

Kupiłam kilo dżemu. Serio. Naturalnego dżemu, takiego jak bym sama mogła zrobić, słodzonego erytrytolem, bezpiecznym słodzikiem całkowicie neutralnym dla organizmu.
    Ten dżem można jeść łyżkami, od tego nie roboli brzuch. Codziennie ląduje jego porządna warstwa na moim omlecie albo zamiennie na naleśnikach.



Kupiłam mężowi prezent.


Sobie kupiłam więcej.


Jedna paczka wciąż w drodze.

Przyszyłam naszywkę, którą kupiłam dawno temu, ale nie miałam czasu się tym zająć. To jest mój mały plecak rowerowy, na krótkie wędrówki.


Sztuka

Po miesiącach kurzenia się, obraz zszedł ze sztalugi ukończony. W ciągu kilku dni powstał następny, pierwszy raz na dużym formacie. Przyznam, że trochę się bałam za niego wziąć, bo zawsze realizowałam małe projekty. Jeden taki duży obraz jest w drugim domu u teściowej i przedstawia tenże dom. Na dużym płótnie obrazy techniczne są prostsze. Tutaj ręka nie mogła mi drgnąć. Używałam zarówno pędzli jak i precyzyjnej szpachli.
    Oba dzieła już są wrzucone na drugi blog.
    Pod szafą leży ostatnie płótno. Tym razem średniej wielkości. Mam ostatnią szansę, by się nim zająć. Wróciwszy do pracy, szansę mogę zobaczyć nieprędko.

Wróciłam też do kolorowania. Zapomniałam już jak wielką przyjemność mi sprawia korzystanie ze zwykłych drewnianych kredek. Nimi też można bardzo fajnie mieszać kolory, bawić się tym i cieszyć przede wszystkim, bo dla mnie radość tworzenia jest ogromna.


Coś więcej:



Pierwsze wyjście z domu

Badania kontrolne, USG, z którego nic ciekawego się nie dowiedziałam, bo mój przypadek najlepiej się ogląda na RTG. Ale celem tego nie były zjawiska paranormalne, lecz sprawdzenie czy obrzęk kompletnie ustąpił, czy nie ma żadnych niepożądanych skutków zapalenia i czy nie trzeba w związku z tym przedłużyć mi zwolnienia. Na szczęście już nie trzeba.
    Przy okazji ożyłam na jeden dzień, wyszłam na powietrze, a tego dnia było 15 stopni C. Ponieważ mój ortopeda mieści się w Manufakturze, z przyjemnością przespacerowałam cały ryneczek. Zrobiło mi się naprawdę dobrze w głowę. Po drodze odwiedziłam mały park miejski, bo na wiosnę zmienia się nie do poznania.



Książka

Już gotowa. Tym razem lekki utwór o chwytliwej tematyce i krótki. Napisany prostym językiem, już prostszym się nie da, naprawdę... Po tym jak ostatnią książkę zopiniowano, że jest napisana staropolszczyzną, bardzo zwątpiłam w intelekt współczesnych czytelników.
    Po wypłacie zamierzam się zająć publikacją. Muszę opłacić korektę, a wydaję niezależnie.


Architektura na komputerze

Ostatnio zaczęłam obserwować ciekawą stronę na FB poświęconą konkretnemu rodzajowi stylizacji wnętrz dwa kolory.

I skoro mam czas, wzięłam się za odwzorowywanie tych patentów. I te Wam pokażę.

Projekt apartamentu na ostatnim piętrze w wieżowcu. Mieszkanie dwupoziomowe.

Mamy na pierwszym miejscu widok z okna. Wielkie od samej podłogi do samego sufitu z wyjściem na duży taras.
    Poniżej jadalnia, zajmuje prawie cały pierwszy poziom, dzieli je tylko z kuchnią i małą toaletą dla gości. Dwa kolory: biel&brąz.
    Schody prowadzą na górę, a tam jak widać na ostatnim zdjęciu, sypialnia. Dwa kolory biel&zieleń.


Widok z okna na miasto:

Jadalnia:

Sypialnia:



Drugi projekt dotyczy dużego domu wielopokoleniowego.

Na początek na pierwszych dwóch zdjęciach mamy przestrzenny pokój dzienny, obficie zazieleniony w łagodnej tonacji. Dwa kolory: beż&szarość.
    Dalej sypialnia, to są aż 3 zdjęcia z różnych perspektyw. Wydzielone miejsce odpoczynku, kominek. Dwa kolory: brąz&zieleń.
    Prosta jadalnia z zachowaniem dużo miejsca dookoła stołu, by goście nie wpadali na graty. Czasami salony i jadalnie nadmiernie ozdabia się donicami, posągami czy nie wiadomo czym jeszcze. Preferuję najwyżej obrazek na ścianę. Dwa kolory: szarość&brąz.
    Kolejna sypialnia, bardzo podobna do tej w mieszkaniu. Dwa kolory: zieleń&brąz.

Jestem ciekawa, co Wam się najbardziej podoba: apartament czy dom? Nie, nie pokazałam za mało, to pytanie na wyobraźnię. ;) Do mnie bardziej przemawia apartament.


Salon:


Sypialnia 1:



Jadalnia:


Sypialnia 2:




No i tak się dziecko bawi na zwolnieniu. ;]

34 komentarze:

  1. co to jest dwa tygodnie, kilka lat temu miałem trzy miesiące po operacji biodra... inna sprawa, że jednak sporo dreptałem po okolicy o kulach już od samego początku, bo nie mogłem usiedzieć na tyłku w domu i w ogóle, tak dla zdrowotności... więc samo zamknięcie nie było tak upierdliwe, tylko konieczność przestrzegania pewnych zasad ruszania się, posługiwania ciałem, żeby nie spieprzyć tego wszystkiego...
    czasem robię zakupy żarcia przez net, w Słoneczku /siedziba w Łodzi akurat/, głównie miso i takie różne inne azjatyckie wynalazki... chociaż na ile one są "azjatyckie" to w niektórych przypadkach mam wątpliwości... na przykład tofu konopne, nie z soi bynajmniej, tylko właśnie z ziaren konopi... ale mniejsza z tym, ważne, że dobre...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już po kilku dniach w zamknięciu dostaję świra...

      Usuń
    2. kiedyś wykonałem taki zabawny numer: rozbolał mnie żołądek na okoliczność nie do końca zaleczonych wrzodów na dwunastnicy i rodzinny zafundował mi tydzień L-4... akurat pracowałem w fajnej firmie, z fajną ekipą i ta robota naprawdę sprawiała mi frajdę... pierwszy dzień zrobiłem sobie sesję permanentnego ćwiczenia LB /leżenie bykiem/, ale drugiego już się poczułem i coś mi się zachciało porobić... ale za to trzeciego dnia nagle zacząłem się nudzić, co prawda inteligentny człowiek nigdy się nie nudzi, jednak mnie dotknęła nagłą obniżka IQ, więc dzwonię do firmy z pytaniem, czy mogę przyjść do roboty... bezpośredni szef najpierw dostał ataku śmiechu, potem stwierdził, że nawet chętnie, bo akurat roboty było w [...], niestety przepisy mu nie pozwalają i w razie jakiejś kontroli może beknąć, tak więc sorry gregory, ale nie będzie z tego nic... na szczęście czwartego dnia IQ mi się odblokowało i przestałem się nudzić... ale sam przypadek pamiętam do tej pory jako dość zabawny...

      Usuń
    3. Reakcja szefa bezcenna. XD Do mnie zdrowie wróciło po tygodniu z kawałkiem, ale myślę sobie, że to jest idealny czas, żeby ta rekonwalescencja przebiegła należycie i nie próbować nawet myśleć o robocie. A inne rzeczy, owszem, namnażają się, bo generalnie ja się w domu nie nudzę, ale nie lubię długo w nim siedzieć. Mimo tego, że pracę swoją lubię, wolę, jeśli mogę, wyjść w plener.

      Usuń
  2. Chorowanie pozwala w pełni docenić zdrowie:) i tego zdrowia Ci życzę.
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze je doceniam i nie potrzebuję do tego choroby. ;)

      Usuń
  3. No widzisz, nie takie złe te zwolnienia, ja doceniałam. Oczywiście o ile choroba pozwalała na ulubione zajęcia.
    Projektowanie wnętrz to fajna zabawa. O obrazie na pisałam na drugim blogu.
    Koszulki świetne, dowcipne:-)
    Skoro wypuścili Cię z lochu, to miłego spacerowania!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałabym balans między pracą a hobby.

      Usuń
    2. Każdy by wolał, ale czasami nas uziemia w czterech ścianach...
      jotka

      Usuń
  4. Osobie tak uwielbiającej przestrzeń, jak Ty na pewno trudno było dwa tygodnie siedziec plackiem w domu. Jednak osobie tak twórczej i ciekawej wielu rzeczy jak Ty było łatwiej, bo masz cały swiat w sobie. Nie ma zatem mowy o nudzie!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nudzie nie ma mowy, ale mimo wszystko szału już dostawałam.

      Usuń
  5. Przegapiłam post o powodzie pobytu na zwolnieniu, dlatego teraz życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia i pracy. Gratuluję kolejnej książki. Koszulki super, a stylizacje ciekawe, ale dla mnie za ciemne i za ciężkie. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Rodziny z okazji Wielkanocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powody ortopedyczne. Jak chcesz poczytać, to ten wpis: https://ambasadaducha.blogspot.com/2024/03/koleje-losu-i-inne-wszechrzeczy-po.html
      Wiesz przecież, że nie obchodzimy katolickich świąt. ;)

      Usuń
  6. Do mnie nie przemawia ani jedno, ani drugie, bo wszystko we wściekle ponurych kolorach. I na żadne mnie nie stać :-) Koszulki też do mnie zupełnie nie przemawiają.
    Za to bardzo do mnie przemawia twórczość wszelaka, uwielbiam ludzi twórczych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa jak by wyglądały Twoje projekty. XD
      Domyślam się, przecież teksty z koszulek w ogóle Ciebie nie obrazują. :P
      :)

      Usuń
    2. Na pewno miałyby jakieś kolory ;-)

      Usuń
    3. Tak już mam, że w ciuchach jestem krzykliwa, a w mieszkaniu stonowana. ;)

      Usuń
  7. Witaj przedświątecznie
    Problemy ortopedyczne? Skąd ja to znam... Ciesz się, że to tylko dwa tygodnie. Może "ciesz się", to nie najlepsze słowo, ale trudno mi dzisiaj znaleźć inne...
    Nadchodzące święta nie pozwalają się bardziej rozpisywać.
    Zatem:
    Pełnych wiosennej nadziei Świąt Wielkiej Nocy. Zdrowia przede wszystkim
    Do następnego napisania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie problem mam od młodości i będzie ze mną do końca życia, chyba że się wydarzy cud. ;) Zatem nie mogę powiedzieć, że to tylko dwa tygodnie, po prostu czasami jest tak źle, że muszę wziąć L4. Na razie to było drugi raz jak nie mogłam chodzić przez to.
      Przepraszam, ale nie obchodzę świąt katolickich. ;) Miłego weekendu, nadchodząc piękne, ciepłe dni. :)

      Usuń
  8. To już prawie dwa tygodnie?! Kiedy to zleciało? Jak zawsze w takich przypadkach, mam wrażenie, jakby to było zaledwie wczoraj.

    Zgrana ekipa w pracy jest nieoceniona, fajnie więc, że wywiązała się między Wami głębsza więź.

    T-shirty oryginalne i pomysłowe, ja jednak staram się ich nie kupować - głównie dlatego, że ten nadruk z czasem niestety niszczeje, nawet kiedy pierze się go na delikatnym cyklu i niewysokiej temperaturze. Masz może podobne doświadczenia? Z drugiej strony nic nie jest wieczne.

    Pięknie odwzorowałaś góry na obrazie z zorzą polarną - widać, że już się na nie wystarczająco długo napatrzyłaś :)

    Do mnie chyba bardziej przemawia projekt domu, tym bardziej, że za oknem jest morze i skałki ;) A może to moje urojenia? Generalnie to salon mnie przekonał, a od mieszkania odwiodła jadalnia z ciężkimi brązowymi krzesłami. Wnętrza jednak trochę za ciemne dla mnie i zbyt wzorzyste, nie przepadam za ciemnymi meblami (np. mahoniowymi). Za to bardzo podobała mi się zieleń. Ładnie ożywiała, no i oczy odpoczywają, kiedy na nią patrzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że jakoś tragicznie się nie dłużyło, ale i tak wolałabym spędzić ten czas w dużej części w plenerze.

      Powiedzmy, że częściowo zgrana, ale te odłamy niedopasowań, zaczynają po woli odchodzić na margines, niektórzy się zwalniają, więc jest szansa na naprawdę zgrany zespół będzie w przyszłości w stu procentach.

      Mało mam koszulek z nadrukami, jedną od mniej więcej pięciu lat mam najdłużej, dopiero zaczyna być widać delikatne ślady skruszenia. Zniszczy się wzór, to będzie zwykłą czarną koszulką. Jeśli nie będzie chciał w całości dobrze zejść, to mu pomogę.
      Mam jeszcze jedną, wczoraj mi przyszła, nadruk nie jest przyprasowany, jakoś inaczej powstał. Wygląda, że to będzie trwałe.

      Poprawiałam te góry milion razy...

      Tak, w okolicy tego domu jest morze, dom stoi na skarpie. Może powinnam jeszcze robić screeny całości...
      Tych domów na komputerze mam jeszcze kilka. Obecnie wykańczam taki nowoczesny/futurystyczny. Ale znowu wydaje mi się za zimny i zbyt stalowy nawet jak na mnie, bo lubię surowe i minimalistyczne wnętrza. Dlatego przewiduję gruntowny remont. ;D
      Lubię stare meble. One zazwyczaj się ciemne i ciężkie. Jakbym miała umeblować dom na żywo, chciałabym mieć w nim zabytkowe wyposażenie. Zieleń w dużej ilości roślin też jest dobrym drugim kolorem wnętrza.

      Usuń
    2. Wiadomo z jakiego powodu odchodzą?

      Zapomniałam dodać, że na zdjęciu męża mój wzrok przykuły piękne zielone roślinki i... irlandzki akcent, czyli butelka alkoholu (założycielem firmy był Irlandczyk) :) I czy tam na koszulce jest... myszka??? :)) Dobrze, że nie masz kotów ;)

      Aż osiągnęłaś perfekcję! :) To bardzo realistyczne góry.

      Przypomniało mi się już po fakcie, kiedy komentarz był opublikowany - serdeczne gratulacje z tytułu ukończenia książki! Oby teraz wszystko poszło jak po maśle, a czytelnicy nie okazali się ćwierćinteligentami ;)

      Mnie niestety przytłaczają ciemne pomieszczenia, nie lubię też nadmiaru wzorów, pstrokacizny - nie mam większego problemu nocować na wyjeździe w pomieszczeniu, które nie do końca odpowiada mojej estetyce, ale na co dzień jednak okropnie by mnie to męczyło. Chociaż z drugiej strony też nie do końca podoba mi się obecna moda na beże i szarości. Jeśli jest ich za dużo, jest po prostu zbyt mdło. Zamówiłam ostatnio do sypialni szare zaciemniające zasłony, ale kiedy już dotarły i je powiesiłam, to doszłam do wniosku, że jednak wolę moje stare czerwone, nawet mimo tego, że przepuszczają światło.

      Utalentowany dekorator wnętrz potrafi wyczarować cuda - czasami oglądałam gdzieś w sieci/TV pomieszczenia, w których mogłabym zamieszczać od zaraz, mimo że teoretycznie nie mogły mi się podobać, bo były nie były w moim stylu (tak mi się przynajmniej wydawało).

      Usuń
    3. Nie chcę podawać szczegółów, bo jednak to Internet i nigdy nie wiadomo do kogo moja strona może trafić. To że mi się wydaje, że nikt z pracy tu nie zagląda, może być złudne.
      Moi pracodawcy to mądrzy i sprawiedliwi ludzi - nie chcę słodzić, jakbym chciała, to bym im publicznie to powiedziała na głos. Powiem Ci tak - ropa wypłynęła na powierzchnię morza.

      Zabawne, bo mój pierwszy obraz przedstawiający góry, wygląda bardzo realistycznie, a te góry są moimi drugimi i wydaje mi się, że mocno położyłam tę robotę. W porównaniu z tamtymi.

      Ta powieść będzie banalna, nie sądzę, by nie była zrozumiała. Proste, bez ozdób słownikowych, jednotorowa, jeden plan wydarzeń, szybko następujące po sobie wydarzenia, bardzo krótka.
      Nie wiem czego tu można nie skumać.
      Starałam się, by powieść była jak dla piętnastolatki, ponieważ w takim wieku są współcześni internetowi recenzenci.

      Lubię kontrasty. Bardzo lubię kontrasty. Pamiętam, że kiedy sama sobie wyremontowałam pokój (gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami), miałam ściany w kolorze gorzkiej czekolady, tak samo pomalowałam meble. A do tego jaskrawe dodatki w odcieni błękitu i turkusy, jak narzuta na kanapę, poduszki, coś na stolik do kawy i masa innych dodatków. Plus mnóstwo zieleni doniczkowej. Mnie się wydawało, że jest bardzo żywo w tym pokoju, natomiast niektórzy uważali, że jest ponuro.

      Usuń
    4. Wybacz, może nieco nietaktownie zapytałam. Masz rację, lepiej dmuchać na zimne, bo wbrew temu, co się nam czasem wydaje, blogowy świat jest naprawdę mały, a Ty przecież nie ukrywasz swojej tożsamości. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby podczytywał Cię tu ktoś znajomy, ale niekoniecznie bardzo bliski.

      Z tego, co nieraz pisałaś, już dawno wywnioskowałam, że masz dobre szefostwo :)

      No co Ty - muszą być jacyś szanowani dorośli recenzenci. Jaki jest sens dawać książkę dziecku, aby ją zrecenzowało? Jeśli to powieść dla dzieci albo nastolatków, to OK - rozumiem, ale jeśli przeznaczona jest dla dorosłych czytelników, to wydawcy powinni celować w dorosłych recenzentów. No, ale może o czymś nie wiem.
      A co z tą o Mazurach? Planujesz ją wydać?

      O nie, gorzka czekolada na ścianach to zdecydowanie nie dla mnie. No, ale już wiem ze wcześniejszych rozmów, że różnimy się pod tym względem - ja stawiam na naturalne światło, a pod tym względem kolor ścian ma znaczenie. Nie lubię sztucznego światła. Albo inaczej. Lubię nastrojowe lampki i ciepłe, bursztynowe światło wieczorową porą, aby się wyciszyć, ale nie lubię sztucznego światła do pracy.
      Czy mi się wydaje, czy opis tego Twojego dawnego pokoju przypomina te zamieszczone tutaj wizualizacje? :)

      Usuń
    5. Jestem na blogu (jak w życiu) prawdomówna i szczera, pewne rzeczy po prostu muszą być przemilczane.

      No niestety, wydawnictwa teraz działają w taki sposób, mają recenzentów za darmo. Po prostu wysyłają książki blogerom i za recenzje promują te blogi.
      Zastrzegłam, że moja książka nie jest dla dzieci i nie chcę żeby się znalazła w sekcji dla młodzieży.
      Ale trafiła do nastolatek-recenzentek, które na wstępie już pisały, że tego typu książek nie lubią.
      A jakie tam bzdury nawypisywały... temat rzeka.

      Mazurski album wysłałam do wydawnictwa zajmującego się turystyką, ale plik nie został nawet otworzony. Może spróbuję wydać samodzielnie w wydawnictwie internetowym.

      Nienawidzę sztucznego światła i nie znoszę jak ktoś włącza żyrandol. Wieczorem tylko mała lampka.
      W pracy białe jarzeniówy psują mi wzrok niestety, ale na to wpływu nie mam. Były piękne duże okna na całą ścianę sklepu, a teraz zasłania je regał.
      Z resztą i tak są już zaklejone.
      Nie mam tu żadnej wizualizacji czekoladowych ścian z turkusowymi dodatkami. Tutaj dawałam jasne ściany.

      Usuń
    6. No jak nie masz, jak dwa ostatnie zdjęcia to jest mariaż brązu i turkusowego? :)

      A daj spokój, czytałam kilka takich recenzji - były na niskim poziomie i w zasadzie nic sensownego nie wnosiły. Dla mnie to głupota, mimo wszystko. Jest tyle blogów książkowych, których autorzy naprawdę mają wiedzę, lekkie pióro, takim wypadałoby dać książkę do recenzji, nie dziecku.

      Powodzenia - obyś tym razem miała więcej szczęścia!

      Usuń
  9. Myślę, że i tak dość szybko dochodzisz do siebie. Projekty wnętrz i koszulek bardzo ciekawe. To już druga Twoja książka. Gratuluje. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak i nie. Przypadłość zostanie ze mną do końca życia, chyba że cud się zdarzy jakiś.
      Na dysku w sumie leżą trzy książki do wydania.

      Usuń
    2. Rozumiem. Chodziło mi o to, że ten czas w domu nie był stracony. ;) Jaka tematyka książek?

      Usuń
    3. Pierwsza powieść jest banalna, nie sądzę, by nie była zrozumiała. Prosta, bez ozdób słownikowych, jednotorowa, jeden plan wydarzeń, szybko następujące po sobie wydarzenia, bardzo krótka.
      Nie wiem czego tu można nie skumać.
      Starałam się, by powieść była jak dla piętnastolatki, ponieważ w takim wieku są współcześni internetowi recenzenci.

      Druga jest opowiadaniem o tym co mam w sercu, kiedy przebywam na Mazurach. Też niedługo historia mojej miłości do tego regionu.

      Trzecia to drugi tom książki, którą wydałam przed pandemią.

      Usuń
  10. Jeszcze tak a propos radzenia sobie w zamknięciu. Wiesz, kiedy mi było najlepiej? W pandemii, gdy obowiązywały obostrzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, mówiłaś. Ja się cieszę, że wtedy przebywałam za granicą i mogłam wychodzić w dzicz. Nie było zakazu wchodzenia do lasów.

      Usuń
  11. Dobrze, że wszystko idzie ku dobremu...
    Koszulki świetne!
    A takie kolorowanki bardzo lubię. I tematyka, którą lubię. Zresztą pochwaliłam, bo mnie się wyświetlają powiadomienia, gdy umieścisz film na YouTube.
    Co do czytania, to ja mam od czasu do czasu rodzaj przesytu. Tak wiele książek nęci, a potem...rozczarowuje.
    Co do zaprojektowanych wnętrz, to podoba mnie się sypialnia w niebieskościach i turkusowy pokój, czy mieszkanie, czy dom - bez znaczenia!
    Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedna koszulka mi przyszła wczoraj, pokażę się w niej przy następnej okazji. ;) Ma mądry tekst. Te były humorystyczne.
      Miło mi, że zasubskrybowałaś. :)
      Kiedyś potrafiłam dobrze wybrać książkę, a ostatnio ciągle fiasko. Wiesz czemu nie piszę już co przeczytałam ostatnio? Bo mi się nic nie podoba, wszystko jakieś takie mdłe...
      Błękity i turkusy robią robotę. Dobrze się kojarzą. :)

      Usuń