niedziela, 10 marca 2024

Dlaczego jeszcze nie oszalałam?

Już mnie dość dobrze poznaliście. Wiecie, że jestem człowiekiem wolnościowym (w sensie - potrzebującym wolności z daleka od systemu tego świata), potrzebującym często wolnego od pracy aby nie oszaleć, kochającego ciszę ponad każdą muzykę i samotność ponad najukochańsze towarzystwo. Że potrzebuję wyciszenia bardzo często, bo do żywego przedawkowuję ludzkość i rozgardiasz.
    Mimo że po raz pierwszy w życiu mam pracę, z którą czuję się tożsama, też potrafię ją przedawkować. I ostatnio nawet o tym pisałam. Doszło mi więcej godzin, grafik układa się na bieżąco przez braki kadrowe. Przyszłość jawi się czarno pod względem wolnego czasu. Drugi tydzień w trybie praca-dom. Niektórzy tak potrafią. Ja nie. Ale radość mnie nie opuszcza. Ta wewnętrzna. Mimo zmęczenia. Mimo braku wolności. Mimo braku dziczy, której potrzebuję jak chleb masła.

Moje skrzydła są na razie z betonu. Na tym nie polatam.

Radość wedle Biblii – można śmiało powiedzieć – cechuje chrześcijanina.

Bóg kazał (cóż to za przyjemny i niezwykły rozkaz), byśmy się cały czas radowali, w doli i niedoli. Byśmy byli radośni z powodu Pana.
    I to nie jest mrzonka, bo faktycznie mając w sercu Boga i taką perspektywę życia wiecznego u Jego boku, straszne rzeczy schodzą na dalszy plan. Wiara nas wzmacnia psychicznie i jesteśmy radośni cały czas, przy problemach również. Taki chrześcijański optymizm.

Dalej są oczywiście rzeczy związane z naszym życiem doczesnym, które dają nam radość, czyli w moim przypadku podróże, sport i parę innych rzeczy. Blog też. Ale to kiedyś przeminie, dlatego są to radości nietrwałe, na których nie warto się opierać, które nie przebijają się przez problemy, złe wiadomości, koszmarne diagnozy, przykre zdarzenia itd.
    I nie przebijają się przez obecny system. Jaka byłabym teraz nieszczęśliwa, gdybym uważała za swą radość wyłącznie doczesność, bo nie mam na te rzeczy wystarczająco dużo czasu i brak tego zasmuciłby mnie i doprowadził do frustracji. Przecież hobby (a kilka ich mam) kurzą się i to dosłownie. Nie opuszczam miasta, kisnę w robocie, kisnę w domu. Ograniczyłam się do podstawowych czynności, nie mam kiedy skończyć książki (tej pisanej i tej czytanej). Ale nie tracę tej wewnętrznej radości.

Dlatego Biblia nawet pisze, że chrześcijanie czasem zachowują się jakby byli pijani. I owszem, tak jest, to widzą inni ludzie. Poznali się na mnie współpracownicy, którzy doskonale wiedzą, że niewiele mnie jest w stanie złamać. Zachowuję wewnętrzną radość, którą epatuję. Dosłownie.
    Ale wszystko ma granice. Bo ciało je ma.

Ten jedyny.

Pierwszego marca miałam pierwszy i ostatni dzień wolnego, który przejeździłam na rowerze po mieście. Powiem szczerze, że musiałam swoje odespać, odpocząć, dlatego nie planowałam wielkiej eskapady za miasto od świtu do zmierzchu. Śniadanie w pałacowym parku, kilka zdjęć, odkrycie, że już kwitną cebulice...
    Czas nie stanął w miejscu, a świat się nie skończył. Wróciłam do domu z myślą, że ile udało się naładować baterii, tyle musi wystarczyć, reszta objawi się z czasem. A z czasem zaczęło wiać nudą.

⏩fotorelacja

Moje święte niedziele.

To obligatoryjnie dzień spotkań. Rzadkością jest, że tego dnia gdzieś wyjeżdżamy, bo to dla nas ważny dzień dla utrzymywania relacji i zacieśniania więzów z rodziną i przyjaciółmi.
    Niedzielę zawsze zaczynam od zacieśniania więzów z samą sobą. To zawsze jest kawa i coś do poczytania, albo piszę do Was tak jak teraz. W kompletnej ciszy, bo mąż jeszcze śpi.
    Potem jedziemy do naszej familii kościelnej, gdzie spędzamy w sumie kilka godzin. Jest nabożeństwo, jest muzyka, kawa i ciastko. Długie rozmowy modlitwy w jakichś prywatnych sprawach. Bardzo zajmujące i bardzo lubię te relacje.
    Potem jedziemy z mężem coś zjeść na mieście. I to zależy, albo wychodzimy z kimś z Kościoła, albo sami, albo zapraszamy rodziców – jest bardzo różnie. Najczęściej jednak sami, a to ważne, bo w tygodniu nie mamy czasu nawet ze sobą porozmawiać. Pracujemy na różne zmiany, cały czas się mijamy, przyszły tydzień nie będzie lepszy. Może być tak, że choć częściej będę pracować od rana, będę późno wracać do domu. Niestety.
    Popołudniu nierzadko do kogoś wchodzimy w odwiedziny. I tak właściwie kończy się dzień. Wracamy do domu, szykujemy się do pracy i od nowa praca-dom.

Dlatego szlag mnie trafia i ociekam krwią jak słyszę o handlowych niedzielach...

Można powiedzieć, że te niedziele utrzymują mnie przy życiu, ale nie są... tak to ujmę – w pełni satysfakcjonujące. Brakuje mi dziczy. Brakuje mi przetyrki w plenerze.

⏩pełna fotorelacja

Substytuty.

Takim sposobem na wolnościowe potrzeby zawsze był dojazd rowerem do pracy, ale kolejna fala deszczy idzie, a moja droga do pracy to błoto przy takich pogodach.
    Chodzi o to, że nie mogę dojechać do pracy cała w błocie. W taki deszczowy dzień chętnie pojechałabym sobie na wycieczkę, ale wtedy po skończeniu błotnych kąpieli, jadę na myjnię doprowadzić rower do stanu sprzed podróży, a potem sama idę prościutko pod prysznic, no i włączam pralkę. Oczywiste oczywistości.
    Jakże więc mogłabym w takim stanie przyjechać do pracy? I roweru szkoda, bo musiałby stać na zewnątrz w strugach.

Czacha dymi, cały czas zastanawiam się co zrobić żeby nie oszaleć.

Karta wędkarska na ten sezon została już dawno opłacona. Mąż sam jeździ sobie na rybki, a ja nie byłam ani razu. Trochę szkoda...
    Grunt, że na kolacje świeża ryba wjeżdża na stół, to się z kolei bardzo ceni. Lubię kiedy mężczyzna idzie na polowanie i wraca do domu z jedzeniem.

Zostaje mi więc moja kochana Łódź, która tak się wypiękniła w rękach obecnej prezydent, że naprawdę duma serce rozpiera.

Planuję zestawienie zdjęć a'la Paryż albo Praga.

Kleszczowy biznes...

W lasach już jest wysyp kleszczy. Ludzie masowo wykupują u mnie środki przeciw kleszczom dla psów i kotów. Uważajcie więc na siebie i także zabezpieczcie już swoje zwierzaki.
    Co ciekawsze, doniesiono mi, że niegdyś niezawodne Foresto, przestało w tym roku działać. Coraz więcej klientów przerzuca zwierzaki na tabletki przeciw kleszczom. Pojawiły się w handlu niedawno, dotychczas były dostępne jedynie u weterynarza.

Święta w kalendarzu.

Cieszą mnie. Będę miała aż dwa dni wolnego na koniec marca. Luksus.

Na wielu blogach piszecie o poście. Post wg Biblii jest bardzo ważną rzeczą, ale był onegdaj inaczej rozumiany niż dziś. Obecnie mówi się, że to rezygnacja z czegoś, np. na 40 dni rezygnujemy z Internetu, jedzenia słodyczy, lub jedzenia mięsa, ale to nie jest to.
    Biblia opisuje różne warianty postu, ten podstawowy jest o wodzie. Ludzie pościli, by przybliżyć się do Boga. Post był czasem oczyszczenia, odsunięcia tego co cielesne i przede wszystkim był czasem modlitwy. W tym celu Jezus chodził aż na pustynię.
    Dziś do postu przywiązuje się bardzo lekką wagę. Niewiele myśli się o Bogu, to raczej walka z samym sobą, ponadto normalnie żyjemy, chodzimy do pracy itd., a to nie ma nic wspólnego z przybliżaniem się do Boga.
    Warto jednak pamiętać, że choćby jeden dzień ścisłego postu i odłączenia, (czyli wyłącznego przebywania z Bogiem), czyni w życiu cuda rodem z historii biblijnych.

I to wszystko nie ma związku z żadnymi świętami kalendarzowymi. To bardzo indywidualna sprawa na dowolny czas.

35 komentarzy:

  1. Nie wierzę, więc w temacie postu przybliżającego do boga się nie wypowiem, natomiast niewątpliwie mam potrzebę długich przerw, a życie praca-dom nie jest dla mnie. Nawet nie o to chodzi, że przedawkowuję ludzkość (jako jedynaczka nigdy nie miałam w domu poczucia przepełnienia czynnikiem ludzkim), natomiast potrzebuję odejść od grafiku. I najlepiej mi robi przemieszczanie się bez ważnego celu (czasami jeszcze wychodząc za drzwi nie wiem, dokąd zmierzamy na spacer i obojgu nam z mężem to nie przeszkadza). W Irlandii nie ma pojęcia niedziel niehandlowych. Zawsze ktoś kiedyś pracuje. I to jest ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ jestem jedynaczką, bardzo dobrze się czuję w swoim własnym towarzystwie i nigdy nie czułam się samotna. Zbyt długie przebywanie w tłumie męczy mnie i doprowadza niekiedy do szału, zwłaszcza gdy jest ustawicznie bardzo głośno.
      Lubię i potrzebuję się poszwendać, to już pisałam. Odpocząć, zapomnieć o pracy i przestać żyć wg zegarka, nigdzie się nie spieszyć. Na razie się na to nie zanosi.
      A dlatego, że tak jest, niedziela staje się jedynym możliwym dniem na spotkanie się z kimś, bo wszyscy razem mamy wolne. W tygodniu rzadko to się udaje.

      Usuń
  2. Też jestem przeciwna wprowadzeniu z powrotem niedziel handlowych. Odzwyczaiłam się od nich i nie są mi potrzebne do szczęścia. Przecież na zakupy mozna sobie wykroic czas w tygodniu, np. w sobotę a ludzie handlu powinni mieć prawo do porządnego odpoczynku. A jak czytam jak Ty masz mało czasu na swoje wędrówki, na kontakt z naturą, to rozumiem to tym bardziej. szkoda, że na swieta bedziesz miała tylko dwa dni wolnego. Coś tam słyszałam, że przebąkują o wolnym Wielkim Piątku, ale to nic konkretnego.
    Oby zatem ten czas do świat pozwolił Ci nadal nie oszaleć a dotrwać do świąt w zdrowiu i spokoju, oraz w tej wewnętrznej radosci, o której piszesz!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niedziele wszyscy mają wolne i możliwe są spotkania, rodzinne posiadówki, wspólne wypady gdzieś razem i nikt się nigdzie nie spieszy. W tygodniu ledwie starcza czasu.
      Piątek nic nie da. Sobotę niech zrobią wolną.
      Radość w duchu nie umrze, ale wiem z doświadczenia, że w takim trybie ciało może się wykoleić. Przy ustawicznym zmęczeniu, łatwo o infekcję.

      Usuń
  3. żeby zacząć od niemiłych rzeczy i mieć to z głowy, to potwierdzam zaistnienie nagłego, wczesnego wysypu kleszczy... pierwszy pojawił się na Kudłatym w czwartek, a potem już kocisko zbiera je po kilka dziennie, Mała Czarna też już się załapała, chociaż mała, ruchliwa i trudno ją trafić przez takiego kleszcza, za to Duży Czarny jakoś jeszcze się trzyma, bo to domator mało się szwendający, ale też przyjdzie jego pora... przesyłka odpowiednich ingredyjencji obronnych już zamówiona, ale jeszcze dokupię w mieście coś dla Kudłatego na cito w poniedziałek, bo nie wiadomo, kiedy ta paczka dojdzie...
    ...
    wolność, wolnościowość, to hasełka chętnie (nad)używane w polityce, paradoksalnie po to, aby ludziom tą wolność ukraść, czy wręcz zrabować... za to wolność od systemu (jakiegokolwiek) to jest niezła implementacja pojęcia wolności, bo gdyby na świecie nie było żadnego systemu, to słowo "wolność" nie miałoby chyba racji bytu...
    jak to jest z tą wolnością i radością po chrześcijańsku /cokolwiek to "chrześcijaństwo" miało by znaczyć/ to akurat nie wiem, ale zdarzało mi się być obecnym na spotkaniach i obrzędach kilku różnych odmian: katolików, mormonów oraz zielonoświątkowców i odniosłem wtedy wrażenie, że z tej trójki ci ostatni czuli się faktycznie wolni, na luzie i dobrze się bawili...
    ...
    za to z substytutami to jest ciekawa sprawa: otóż czasem bywa tak, że taki substytut okazuje się być bardziej atrakcyjny, a nawet po prostu lepszy, niż to, co miał zastępować...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie polityka mnie nie interesuje, ale praktycznie, jestem częścią świata ustalonego przez politykę.

      Wiara biblijna czyli na wzór pierwszych chrześcijan, jest bardzo podobna do zielonoświątkowej. Różnią się drobnymi szczegółami, nie pamiętam już co dokładnie, ale to co mówisz, pasowałoby również.

      Czasem tak, ale w tym przypadku, wycieczka rowerem do pracy nie zastąpi mi np. wyjazdu w góry.
      Dzisiaj poszwendaliśmy się dwie godzinki po lesie, znaleźliśmy nowy obiekt podobny do bunkra, więc będę żyć na razie normalnie, głowa odpoczęła. Byle do kolejnej niedzieli.

      Usuń
  4. Praca pracą, braki kadry brakami, ale nie masz tam gdzieś na horyzoncie choćby tygodniowego urlopu, wszak to Twoje święte prawo i należy Ci się jak psu micha ;)

    Pamiętam te niechlubne czasy, kiedy żyłam pracą, wtedy na bezrybiu nawet rak był rybą - jak wpadł mi dwudniowy weekend, albo ten długi, trzydniowy, to potrafiłam go wycisnąć niczym cytrynę, do ostatniej kropelki, a jeszcze dodatkowo skórkę przerobić na coś pożytecznego ;) Byłam wtedy wyspecjalizowana w szybkim odpoczywaniu.

    Mam taką samą etykę pracy jak Ty, przez kilkanaście lat pracy może ze dwa-trzy razy zgłosiłam "sicka", ale mimo wszystko podziwiam Cię za Twoją sumienność i brak kombinatorstwa we krwi, bo to coraz rzadsze. W korpo Połówka cwanictwo to chleb powszedni. Nie brak cwaniaków, którzy w czasie pracy zdalnej w ogóle nie pracują, albo dosłownie robią minimum, i takich, którzy wiecznie "chorzy", a w tym czasie np. publikują w sieci fotki ze swoich wypadów. Najlepsze jest to, że oni naprawdę myślą, że nikt tego nie widzi i nie zauważa braku ich zaangażowania. A potem płacz, kiedy nie ma awansu i poczucie bycia dyskryminowaną ofiarą.

    Najważniejsze, że nie tracisz radości i że systematycznie znajdujecie okazje do wspólnego spędzania czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czerwcu mam urlop. Teraz i tak bym nie dostała. Wyobrażasz sobie jedną osobę codziennie po 12 godzin w dużym sklepie? Sumienia bym nie miałam jej zostawić... Ale abstrahując od sumienia, urlop mam za 3 miesiące, tak czy owak i z niego nie zrezygnuję, bo mamy już wszystko zaklepane i opłacone.

      Wolę od trzech dni w kupie, mieć ze dwa dni wolnego w całym tygodniu. Niech bodaj to będzie ta niedziela i może jakaś środa i ja naprawdę mogę wtedy więcej, w pracy jestem bardziej zadowolona, tryskam humorem jak fontanna. Naprawdę tylko tyle mi potrzeba tak na co dzień w ciągu roku.
      I tak by wyglądał grafik, gdyby był możliwy do ułożenia, ale na razie nie jest. I powiem Ci, że nie chodzi wcale o jakąś patologię w pracy, że nikt nie chce się u nas zatrudnić czy coś. Szef ma bardzo poważne problemy w rodzinie i nie ma do tego głowy. Kika sytuacji się sprzęgło i generalnie jest masakra. Niech to się pozytywnie zakończy...
      Pracuję rzetelnie, bo tak mnie wychowano. Jeśli będę dobra w małej rzeczy, będzie kiedyś można powierzyć mi większą rzecz. Człowiek rozwija się na szczeblach swoich możliwości. Poza tym leserstwa nie mam we krwi. Jestem zawsze zaangażowana w to co robię, ponieważ wyznaję zasadę, że jak mam coś robić byle jak, to lepiej nie robić wcale.

      Usuń
    2. Może nawet będziemy się razem urlopować, bo i ja mam zaplanowany wyjazd na czerwiec i częściowo opłacony. Jeszcze tylko trzeba zarezerwować prom, ale z tym mi niespieszno. Niby trzy długie miesiące dzielą mnie od niego, a przyznam, że coraz częściej o nim myślę, już analizuję mapę i zapisuję co ciekawsze pomysły :)

      Takie dni są na wagę złota, zwłaszcza wtedy, kiedy spędzasz w pracy niemal cały dzień i nie masz zwyczajnie czasu i możliwości załatwienia pewnych spraw, bo np. urzędy zaczynają pracę po Tobie i kończą, zanim wyjdziesz z pracy. Poza tym fajnie mieć dzień wolnego pomiędzy kolejnymi dniami roboczymi. Łatwiej wykrzesać siły na ciąg dalszy.

      Żeby wszyscy mieli takie podejście jak Ty... Marzenie ściętej głowy.

      Usuń
    3. Wyobraź sobie, że gdy myślę o moim urlopie, to zastanawiam się czy będę mogła się wysypiać, oraz czemu tak krótko...

      A to nie jest żadne ultra-poświęcenie. Po prostu robię co do mnie należy i nie za darmo. Praca to praca, musimy zarabiać żeby mieć mieszkanie i jedzenie. Proste. A jeśli ktoś nie chce pracować, niech nie je.
      A zespół w pracy powinien myśleć o sobie wzajem. Jeśli myśli tylko o sobie i idzie na zwolnienie, bo paznokieć złamał, to nie nadaje się do pracy w grupie. Sorry, ale już mam takie doświadczenie, że podchodzę do tego radykalnie.
      Szkoda tylko, że inne czynniki mi nie ułatwiają, np. chroniczne niewyspanie, ale to już nie ma nic wspólnego z pracą.

      Usuń
  5. Mówiąc o pracy w niedziele masz na myśli handel, bo w innych zawodach nie da się nie pracować w niedziele, niestety. Wręcz przeciwnie, niedziela to czas największych dochodów lub konieczność wynikająca z obsługi klienta, pacjenta itp.
    Dla mnie takie wyrzeczenia typu post, czasowa rezygnacja z Internetu, słodyczy nie mają sensu, bo co niby zmieniają?
    Pytanie, czy radość wynika jedynie z wiary w Boga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bo gdybym pracowała w jakichkolwiek służbach, wiedziałabym na co się piszę. Ale uważam, że z handlem to już przesada, ludzie naprawdę nie wiedzą co ze sobą zrobić jak na jeden dzień sklepy zamykają. W soboty wieczorem odpalają się dantejskie sceny pod drzwiami, bo nie pozwalają zamknąć.
      O tym co zmienia post, już napisałam. Ale prawdziwy post, o którym też pokrótce opisałam.
      Tak i nie. Radość wewnętrzna człowieka może być zachwiana w obliczu różnych przykrych zdarzeń. Wiara w Boga daje radość, bo człowiek ma też przekonanie, że czeka go coś trwałego i przykrości życia doczesnego nie są na piedestale.

      Usuń
  6. Praca przez sześć dni w tygodniu to naprawdę straszne obciążenie i wierzę, że nie jest ci z tym łatwo. Gdybym pracowała w handlu to też byłby dla mnie najbardziej uciążliwy element.
    A na rowerze na zajęcia jeżdżę też, kiedy nie pada, cały ubiegły tydzień na przykład. Ale dziś nie mogłam w ogóle wstać, jakaś taka ociężałość i zmęczenie mnie opadły, więc ledwo co wybrałam się tramwajem i też było ok, bo spacer w ciągu dnia odbyłam.
    Od lat nie praktykuję, a jak wiesz kilka lat temu wystąpiłam z Kościoła.
    Akurat praktyki postu jakoś nigdy nie uważałam za coś swojego, chociaż zdarzyło mi się pościć 10 dni, ale to dla oczyszczenia organizmu, nie poszło mi za bardzo na zdrowie, chociaż sam post wspominam jako faktycznie dość uwalniające przeżycie.
    No i cóż, też nie lubię przyjeżdżać do pracy spocona albo uwalana błotem :), mimo że u mnie do pracy prowadzą drogi twarde.
    Moja Mozart na szczęście teraz spędza czas na dworze na tarasie, więc tu raczej kleszcze nie grożą.
    Piękne te Twoje zdjęcia Łodzi, bardzo jest co pokazać :).
    Miłego wieczoru, mnie ostatnio coraz bardziej ciągnie do spędzania czasu solo, aż za dużo mam ostatnio tych interakcji. :)
    Uściski i udanych przemyśleń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami mam taki dzień, że nie mogę zgramolić się z łóżka i mam naprawdę fizycznie dosyć. Ale to dlatego, że nie wysypiam się (czynnik nie ma nic wspólnego z pracą). Ale zależy mi na tej pracy, po raz pierwszy. Chciałabym tylko, żeby była nas właściwa liczba i możliwe do ułożenia, rozsądne grafiki. To wszystko, więcej życzeń nie mam odnośnie.
      A ja odeszłam z Krk około 8 lat temu oficjalnie.
      Post bardzo dobrze wpływa na zdrowie, cała medycyna jest za. Więc jeśli osoba wierząca pości dla Boga, to można też powiedzieć, że przy okazji robi prezent organizmowi. Nie mam aż tak dużo czasu na poszczenie, bo jednak pracuję; najdłużej o wodzie byłam dobę.
      U mnie kilkanaście ostatnich metrów przejeżdża się 2 na godzinę po głębokich dołach wypełnionych breją. Inna droga jest dłuższa o 30 min., asfaltem na ruchliwej i wąskiej jezdni. Wolę błoto.
      Ostatnio marzę, by wyjechać samotnie do domku w lesie i nie odzywać się nawet do siebie...

      Usuń
  7. A co do radości nawet bez większych powodów - też ją w sobie mam, nie potrzebuję do jej odczuwania istot innych niż ja sama. Staram się dążyć do takiej równowagi wewnętrznej, żeby ten stan był moim normalnym stanem, nie znaczy to ustawicznej euforii, raczej takiej głębokiej wypełniającej mnie radości i spokoju. Bez dopalaczy i innych środków nadzwyczajnych :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, tak też można, ale mi np. w niektórych sytuacjach mój własny ogień nie wystarcza. Czasami jest zbyt drastycznie, by oprzeć się na samej sobie. Kwestia chyba własnych torów życiowych. I rozpałki.

      Usuń
  8. W jakich godzinach pracujesz? Mam wrażenie, że czas z wiekiem przecieka nam przez palce. Staram się chociaż ze 2-3 razy w tygodniu wyjść i pochodzić chociaż godzinę. To naprawdę wartościowy dla mnie czas staram się puścić sobie wtedy w słuchawkach jakiś podcast lub wykład. Jeśli pogoda się psuje, mam maszynę i ćwiczę na niej w domu. A jak Ty sobie radzisz z aktywnością fizyczną, kiedy masz tak dużo pracy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W różnych. Pracuję na zmiany. Ale spacer w tygodniu jest nierealny.
      Godzinę na trening na siłowni znajdę, ponieważ siłownię mam w domu. Trenuję dwa razy w tygodniu.

      Usuń
    2. Jak wygląda Twój trening?

      Usuń
    3. Statystyczny trening siłowy. Mam w domu hantle, obciążniki na nogi, sztangę, ławeczkę i gumy oporowe.

      Usuń
    4. Masz dużą wiedzę na ten temat. Pracowałaś z trenerem personalnym?

      Usuń
    5. Tak, zaczynałam na siłowni z trenerką 15 lat temu. Do tej pory nie kończę na starej szkole, konsultuję i uczę się nowych rzeczy od trenerów wirtualnych, mam kontakt z dwoma panami, ale oni sami często omawiają różne zagadnienia na swoich FB, dają bardzo dużo wiedzy od tak.

      Usuń
  9. Radość inspirowana wiarą - zgadzam się - istnieje. Ważne tylko żeby ta wiara nie robiła nikomu krzywdy.
    Dni wolne od pracy - Stary Testament mówi, że Bóg odpoczywał dopiero po 6 dniach pracy i zaleca żeby człowiek poświęcał 1 dzień tygodniowo Bogu - to nie oznacza, że pozostałe 6 ma pracować.
    Moje doświadczenia są różne - po II wojnie tydzień roboczy miał 46 godzin -5 x 8 i 6 godzin w sobotę - Matka nazywała to angielską sobotą - to był jeszcze przedwojenny system.
    WIkipedia podaje bardzo interesujące dane na temat tygodnia pracy w różnych kulturach - od 5 do 10-dniowego tygodnia ==> https://en.wikipedia.org/wiki/Workweek_and_weekend.
    Wygląda na to że obecny tydzień pracy - wolna sobota i niedziela ma początek w USA w roku 1929, w całym USA wprowadzono go w 1940 roku.
    Oczywiście w Izraelu główny dzień odpoczynku to sobota, nie wolno nawet naciskać guzików w windzie ani zapalać światła.
    Gdy przebywaliśmy w Kuwejcie mieliśmy wolny dzień w piątek.
    W Australii mamy dodatkowo wolny Wielki Piątek - Good Friday - w ten dzień prowadzonych jest wiele akcji charytatywnych.
    Handlowe niedziele - w Australii wszelkie ograniczenia zniesiono już wiele lat temu, pamiętam że najbardziej protestowały małe, rodzinne byznesy gdyż dla nich była oznaczało to albo ruinę finansową albo ruinę życia rodzinnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiara robiąca komuś krzywdę, to raczej fanatyczna religia, nie sądzisz? Wątpię, by przynosiła komukolwiek szczęście.
      Powiem to mojemu szefowi. 🤣
      Niemniej, żyję w systemie praca-dom, ciągnę drugi tydzień, nie wysypiam się, a moja psychika przemienia się powoli w ruinę. Radość radością, w depresję na pewno nie wpadnę, ale zastanawiam się czy w ogóle warto. I po co to właściwie robię. Bardzo dużo się ostatnio zastanawiam na temat pracy.

      Usuń
    2. Ja się nie znam, nie mam doświadczeń w temacie. Ale skoro nie ma chętnych do pracy to pozycja pracownika, który jest, jest dobry w tym co robi i jeszcze to lubi powinna być mocna. Nie masz możliwości wynegocjowania 5-dniowego tygodnia pracy?

      Usuń
    3. Chętni do pracy są, ale nie ma zatrudnienia. Nie, nie mam możliwości, bo fizycznie to jest nierealne. Jak ja nie przyjdę, zostaje jedna osoba, która nie wystarczy na sobotę.

      Usuń
    4. Wiara robiąca komuś krzywdę...
      Przykładów jest wiele - pierwszy to potomkowie Abrahama, którym Bóg przyznał ziemie należące do Kananejczyków.
      Efekty ciągną się już tysiąclecia. ostatnio w Gazie.
      Radość z wiary - też mam dobry przykład - hasłem hitlerowców było Kraft durch Freude - siła przez radość - radość wynikała podobnie jak w poprzednim przykładzie - z absolutnej wiary w rasową wyższość aryjskiej rasy.

      Usuń
    5. Tutaj trzeba poznać historię, kim byli Kananejczycy, co robili (okazuje się, że bardzo dużą krzywdę), jak żyli i jeszcze parę perełek bym przytoczyła z archiwum x, ale nie wiem na ile wierzysz w takie rzeczy, powiedzmy, mniej przyziemne. Jestem pewna, że nie chciałbyś aby dziś te ludy władały ziemią na przykład.
      Podajesz dziwny przykład, bo Hitler nie był chrześcijaninem i jego radość brał chyba sam z siebie. Trudno mówić, skąd psychopata i zwyrodnialec czerpie radość, ale na pewno nie z Boga.

      Usuń
    6. Kim byli Kananejczycy?
      Bóg przyznał ich ziemie potomkom Abrahama bez oceny ich zachowania.
      Hitler nie był chrześcijaninem... chyba nie trzeba być chrześcijaninem żeby w coś mocno wierzyć.
      Nie są chrześcijanami wyznawcy religii judajskiej ani muzułmanie ani buddyści.

      Usuń
    7. Nie, nie jest się chrześcijaninem, wierząc w cokolwiek, w siebie, w czary, UFO, w Mikołaja.
      Ze wszystkim się zgadzam, ale cały czas nie wiem o co Ci chodzi. ;D🤣

      Usuń
  10. Ten opis: "...potrzebującym często wolnego od pracy aby nie oszaleć, kochającego ciszę ponad każdą muzykę i samotność ponad najukochańsze towarzystwo." To jak o mnie...
    I wydrzyj mnie z tego spamu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego fisiujemy w swojej pracy, jak jest jej za dużo. Ja nie muszę zaraniać kokosów na nadgodzinach, nie potrzebuję aż tyle, więc nie trafiają do mnie słowa pocieszenia: "zarobisz więcej". Ja potrzebuję żyć. Jakby mnie interesował szmal, to był założyła własną działalność i była w pracy 24h.

      Usuń
  11. Witaj prawie wiosennie
    Jak wiesz pisałam ostatnio, że bierzemy sobie za dużo spraw do zrobienia na raz, że brakuje nam czasu...
    Dobrze Cię rozumiem. Też pracuję na zmiany, o spacerze w tygodniu mogę zapomnieć, Dzisiaj nareszcie wolna, niepracująca sobota, Zaraz wyciągam rower i...
    Myśl o sobie dobrze nie tylko wiosną
    Pozdrawiam słonecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wolnej sobocie mogę sobie na razie pomarzyć, mam nadzieję, że w handlową niedzielę nie otwieramy, bo nie wiem jak pociągnę dwa tygodnie bez wolnego, wczoraj już miałam psychiczny zajazd.
      Akurat wiosna na mnie nie wpływa rewelacyjnie, bo mnie pozytywnie nastrajają jesień i zima, którymi mam nadzieję jeszcze szczątkowo się nacieszyć, bo synoptycy ogłosili ochłodzenie. :)

      Usuń