sobota, 20 stycznia 2024

Zima mnie ponosi.

Łódź wreszcie się zabieliła, od tygodnia cieszę się śniegiem, większość oczywiście przeklina aurę, bo Polak już tak ma. Też odśnieżam co rano auto i nie widzę problemu, by wyjść 10 minut wcześniej z domu. Drogi są różne, czasami mój dojazd do pracy jest nieodśnieżony i można zapomnieć o używaniu hamulców, raczej stosuję zasadę zwalniania biegami i dohamowania. Zwyczajną metodą można polecieć...
    Ostatnio obserwowałam sobie takie niebezpieczne, ale w sumie zabawne zjawisko (nic się nie stało, wszyscy dawali radę), jazdę po rondzie bokiem. Wszystkie samochody tańcowały na lodzie.
    Pługi nie zawsze nadążają kiedy sypie cały czas. Pierwsza flota wyjeżdża na obwodnice, druga rusza do centrum, a trzecia flota ogarnia resztę. Na końcu  (i zarazem najrzadziej przejeżdżane przez pługi) są te wąskie dojazdówki do miasteczek ościennych, czyli moja droga do pracy.
    Biorę to na spokojnie, bez strachu, po prostu wiem na ile mnie stać i z zadowoleniem stwierdzam, że potrafię wyprowadzić samochód z poślizgu, a wszystko dzieje się w spowolnionym tempie jak w filmie. Zima to ciekawe doświadczenie dla kierowcy.


Inną kwestią jest jazda na rowerze. Na razie nie dojeżdżam nim do pracy, bo jazda po śniegu i lodzie znacznie wydłuża czas dojazdowy, staje się to po prostu niekomfortowe gdy się spieszysz i nie chcesz się spóźnić.
    Zostawiłam więc jednoślad tylko na chwile dla relaksu.


Jazda po mieście do przyjemnych zimą nie należy. Drogi rowerowe niestety nie są odśnieżane, chodnikiem jeździć ciężko, bo dużo pieszych, a na ulicy warunki bywają bardzo różne. Tam gdzie asfalt jest czarny, jest O.K. Tam gdzie nie, wolę się nie pchać.
    Na dwóch kołach łatwo wpaść w lodową koleinę i stanąć bokiem, wolałabym żeby wtedy coś we mnie nie wjechało. Dlatego raczej trzymam się szerokich chodników, nie wbijam się głębiej w miasto i najważniejsze – wjeżdżam w parki i tam szaleję do woli.


Ludzi w parkach teraz jak na lekarstwo, bo wiadomo – niedośnieżane, więc wózki tam nie przejadą. Te tabuny rodzin siedzą teraz w domach (naprawdę ich nigdzie nie widuję), marnując najlepszy czas na hartowanie organizmu.
    Mrozik przyjemnie w nos szczypie, a ja wjeżdżam w las na Brusie, o którym z dawna opowiedziałam, że ze wszystkich zielonych miejsc w Łodzi, ten jest najdzikszym.

Link do fotek i krótkiego opisu terenu ⏩ Tajemnice lasu na Brusie.


Był też czas, kiedy na kilka dni zabrało śnieg, często wtedy padał deszcz, a na niebie kilka razy pojawiła się piękna podwójna tęcza.


A potem nadszedł siarczysty mróz i piękne zachody słońca.


W minionym tygodniu zdobyłam kolejną łódzką górkę. W zasadzie przypomniałam sobie, że to była moja pierwsza góra w życiu, pierwsza, na którą weszłam i choć ma ledwie ponad 200 m n.p.m., to pamiętam ile wysiłku mnie kosztowała, kiedy miałam 17/19 lat, (dokładnie nie pamiętam). Teraz weszłam na nią w dwie minuty, a widok z niej mnie ucieszył. Cała panorama miasta, uwzględniając głównie śródmieście, była jak na dłoni. Więcej zdjęć wrzucę za jakiś czas na łódzki blog.

O tu o innej górze w Łodzi ⏩Rudzka góra.


29 komentarzy:

  1. Zimą zawsze sanki szły w ruch, więc nie rozumiem rodzin w domach gdy zimno. Jak dzieci mają nabierać odporności?
    Mój syn ostatnio opowiadał, że gdy była gołoledź, to zanim wyjął paczkę z paczkomatu, a kolejka była, to zaczęły mu buty do chodnika przymarzać:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem o generację starszy więc tym bardziej było dla mnie i dla wszystkich dookoła oczywiste, że mroźna zima to rzecz normalna i trzeba normalnie żyć, tylko ubierać się cieplej.
      Nie sądzę żebyśmy nawet wspominali o jakiejś odporności, po prostu - zima.

      Usuń
    2. Urodziłam się znacznie później od Was, ale dobrze pamiętam, że jak byłam dzieckiem, nikt nigdy nie był zaskoczony, że jest mróz czy śnieg. Normalna kolej rzeczy. A teraz wszystkim zimno, narzekają, a to tylko kilka stopni na minusie. Pamiętam jeszcze mróz -20 stopni, nie robiłam z tego problemu. Dzisiaj mam wrażenie, wszyscy są tacy delikatni...
      W pracy dziewczyny ciężko zmarznięte, a ja się pytam "kiedy zdejmiesz te cienkie getry i założysz normalne spodnie?" Ludzie się ubierają całą zimę jakby wiosna była.

      Usuń
    3. Dziś widziałam dziewczyny z gołymi kostkami , bez szalików, w rozpiętych kurtkach...stały na przystanku i dygotały, ale wygląd był...

      Usuń
    4. Inna koleżanka chodzi w pracy w gumowych klapkach, skarpetki do kostki (mamy chłodno). I też cienkie geterki z lajkry. Ciągle zmarznięta i non stop przeziębiona. Na własne życzenie. I dlaczego ludzie to sobie robią?
      Pamiętam te czasy, też taka byłam, ale miałam wtedy lat naście, to inny etap, dojrzewanie, hormony - wygląd był na pierwszym miejscu, trochę połączony ze szpanem. Nienawidziłam zimy wtedy, mówiłam o sobie "zmarzlak". Gdy poszłam po rozum do głowy i zaczęłam się normalnie ubierać, nagle zrozumiałam, że ja nigdy nie byłam zmarzlakiem, tylko nie myślałam logicznie.

      Usuń
  2. Cóż, rodzicom nie chce się wyjść, to dzieci przed komputerami. A potem dziwią się, że mają nieodporne i otyłe dziecko.
    Zdjęcia piękne, aż słyszy się tę ciszę w bieli i puchu.
    Zasyłam wiele serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często obserwuję taki schemat – dziecko chce iść na sanki, ale rodzice nie chcą z nim wyjść. Biorą więc do ręki telefon - rodzice zabraniają, każą go odłożyć. No to może jednak na sanki - mówi dzieciak. Absolutnie nie, bo jest zimno. I co on ma robić w domu, jak nie ma już w ich pokojach takich gier, takich zabawek jakie ja pamiętam ze swojego dzieciństwa? Nie ma nic, książki do szkoły, komputer i telefon. Ze sprzętu korzystać nie wolno, na dwór nie wolno, no to siadają obok taty i oglądają z nim telewizor. I to jest O.K.

      Usuń
  3. mnie poniosło do Krakowa, ale nic nie jest wiecznie trwałe, więc właśnie wróciłem...
    jeszcze w Warszawie trudno mi było przyjąć, że się nie odśnieża, nie udrożnia ścieżek rowerowych przyjmując ukryte założenie, że zimą nikt nie jeździ... a tym czasem wiele osób jeździ, dla nich sezon trwa cały rok, oni zresztą też płacą podatki, tak?... a co za to mają?.. ano to, że państwo (czy miasto) chce za nich decydować, kiedy mają jeździć...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas poniosło pod Wrocław tym razem. W wolnej chwili opowiem.
      Dla łódzkich rowerzystów sezon również trwa cały rok, widzę bardzo dużo rowerów na łódzkich drogach i nikogo już nie dziwi ten obrazek. Mimo to, dróg rowerowych nadal się nie odśnieża.
      A że po ulicach jeździ się teraz rowerem bardzo kiepsko, to kombinuje się na chodnikach, a to różnie się kończy, bo nie ma kultury.

      Usuń
  4. I ja na swoich leśnych i nadrzecznych ścieżkach nikogo zimą nie spotykam, a i w innych porach roku też tłoku nie ma. Ludzie chyba nie lubią już chodzić:(
    Najwspanialszych rowerzystów spotkałam, wędrując po Bieszczadach:) Weszli i zeszli niosąc rowery na plecach z Tarnicy. Nazwałyśmy ich z kuzynką Rowernicy z Taternicy:):)
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie stali się bardzo delikatni. Ledwo wyściubią nos z domu i już cierpią odmrożenia. A przynajmniej tak to brzmi, kiedy opowiadają jaką to srogą zimę w Polsce mamy. ;)
      Leciutkie aluminiowe rowery, ale tak czy siak, zbyt wygodnie nie jest. Kiedyś jakiś czas niosłam swój rower przez bardzo bagnisty teren, bo drogę zalało w lesie i powiem Ci, że cieszę się, że mam tę parę w łapach, bo normalnie nie dałabym rady, opcji nie ma. Ale to nie był aż taki kawałek jak opowiadasz.

      Usuń
  5. W czasach gdy chodziłam, zazdrościłam tym, którzy mogli jeździć na rowerach. Zimy nie lubiłam, bo nawet, gdy chodniki były odśnieżone, zawsze zaliczałam jakąś zaspę. Jednak krajobrazy są wtedy piękne. Pozdrawiam noworocznie Iwona Zmyślona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubiłam kiedyś zimy, bo miałam pstro w głowie i wybierałam zdecydowanie złe ubrania. No i marzłam przeziębiając się co trochę.
      Ale oswoiłam dziada i teraz bardzo lubię i doceniam jego mroźne walory. :)

      Usuń
  6. A ja chyba zamieniam się w niedźwiedzia.
    I w ogóle wszystko jest do dupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedźwiedzie to najniebezpieczniejsze zwierzęta w naszym kraju, dobry wybór. ;)

      Usuń
  7. Cóż, coraz bardziej lubię zimę, autem raz wpadłam w poślizg, ale jakoś opanowałam, chociaż serce miałam w gardle, natomiast na rower w życiu bym się po śniegu nie wybrała.
    A tęcza - cóż, jedno z piękniejszych zjawisk na tej planecie.
    A Twój komentarz wleciał do spamu, tak ostatnio na Bloggerze bywa, niestety. Ale go znalazłam i jest. Dzięki i dobrego nowego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie dość często zdarzało się poślizgnąć samochodem. Wszystko w małych prędkościach, nikt na drodze nie szarżował, utrzymywane były odpowiednie odległości między pojazdami.
      Rower na śniegu jedzie wolniej, ale stabilnie. Dużo gorzej jeździ się np. po piachu, tego nienawidzę i przez piach wolę rower przeprowadzić.
      Ciekawe właśnie, bo ja go zobaczyłam jako opublikowany, pojawił się też komunikat ten co zawsze: "Twój komentarz został opublikowany" i potem nagle zniknął.

      Usuń
  8. Czytam to, co piszesz w komentarzach i od razu nasuwa mi się na myśl: "Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy" - jak to kiedyś rzekł (a w zasadzie to napisał) pewien mędrzec. Dziś mamy zatrzęsienie słabych ludzi, bo mimo wszystko żyliśmy i nadal żyjemy w relatywnie dobrych czasach. Czasami sobie myślę, że gdyby wybuchła wojna, to nie byłoby komu walczyć ;) No chyba, że rozdawaliby broń białą, to wtedy pewnie pierwsza ustawiłabyś się w kolejce po jakiś mieczyk albo tomahawk ;)

    Jesteśmy niemal rówieśnicami, więc doskonale pamiętam te zimy, o których piszesz, u mnie rekordem było -26 stopni, tyle przynajmniej pamiętam. W Irlandii śnieg jest zawsze towarem deficytowym, więc spoglądam sobie na te białe krajobrazy z dość dużym rozrzewnieniem. Przypominają mi się bowiem "beztroskie" i słodkie lata dzieciństwa, kiedy zimą szalało się na śniegu - budowało igloo, wielkie mury obronne, zza których atakowało się przeciwnikami śnieżnymi kulami, jeździło na kuligi, zjeżdżało z górek na sankach albo - jeszcze lepiej - plastikowych workach wypchanych słomą bądź sianem... Pięknie było. I jakoś nie kojarzę, żebym chorowała.

    A poślizgi, nawet jeśli kontrolowane, zawsze powodują u mnie palpitacje serca. Dwa lata temu na rondzie regularnie odstawialiśmy Tokyo Drift ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznałam tę myśl całkiem niedawno, zgadzam się z tym. Gdyby wybuchła wojna, byłaby taka panika i szok ze stresem, że nie powstałaby żadna konstruktywna myśl typu "sprawunki podziemne". Ale to tylko taka moja prześmiewcza wizja. Może jednak nie należy tracić ufności w ukryte pokłady inteligencji współczesnej młodzieży.
      Broń biała chyba nie ma sensu, bo najeźdźca raczej używałby palnej. ;)

      Wspomnienia z dzieciństwa i zimowych szaleństw – to były dobre czasy. Wszystko było można, sanki, "dupoślizgi" i wywrotka. Tarzanie się w śniegu i lepienie śnieżek zmarzniętymi dłońmi.
      Teraz co chwila słyszę "nie chodź po śniegu", na wzór słynnego "możesz wejść do wody, ale się nie zamocz".

      Mam śmieszne wrażenie, że lata spędzone na grach typu "Colin McRae Rally", nauczyły mnie zachowania samochodu na trudnej nawierzchni. Gra została stworzona z dokładnością symulatorów, każdy samochód był programowany inaczej względem autentycznych jego cech, a grę testowali kierowcy rajdowi, żeby nadać wszystkiemu realny posmak.
      I złapałam się na tym, że wyprowadzam auto jak w grze. Od razu wiem co robić, jaką zarzucić kontrę, to jak chleb powszedni.

      Usuń
  9. Zimą szczególnie uważam, bo nie chcę chorować. A już szczególnie ostatnio, kiedy zależą od tego dalsze losy mojego szkolenia.
    Dlatego w czasie śniegów nie wyjeżdżam z domu na rowerze. Po południu po parku mogłabym, ale tu po parkach raczej roweru się nie zaleca, trzeba go zostawić przy wjeździe.
    A do najbliższego lasu mam trochę daleko.
    No i taka jazda w niskich temperaturach mnie mocno męczy. A przecież potem trzeba zachować przytomność umysłu, a nie zasypiać z przemęczenia :).
    Odkładam więc dojazdy rowerkiem na bardziej sprzyjające miesiące, Może jak nabiorę kiedyś wprawy nie będzie mi straszne dojeżdżanie rowerem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę odwrotnie do tego, co wiem – zimą stosuję kompletne hartowanie organizmu żeby nie chorować (teraz i przez resztę roku), dlatego to wszystko jest dla mnie nie tylko zabawą, ale też buduje odporność. Dlatego zwłaszcza teraz jeżdżę do pracy rowerem. Jestem cały czas rozgrzana (w pracy mamy bardzo chłodno, bo to blaszak) i nie marznę.
      Otwierają i poszerzają się płuca, można głębiej oddychać, znika efekt zadyszki i zmęczenia. Po takich wojażach przestałam w ogóle czuć jakiekolwiek zmęczenie. Zawsze na początku w pierwszy śnieg wracam styrana jak koń po westernie, a teraz to normalka.
      Do lasu na Brus mam pół godziny, ale to najmniej ważne. Tam jeżdżę tylko w dniach wolnych.

      Usuń
    2. Cel masz szlachetny i słuszny, tyle że ja po przyjeździe siedzę potem przez 8 godzin. I spocona raczej bym zmarzła. Nie ma możliwości wzięcia tam prysznica. To wszystko nie do końca tak, jakbym chciała, ale staram się mimo wszystko chodzić na dłuższy spacer w porze lunchu, bo mam 45 minut wtedy. I to też hartuje i daje pozytywnego kopa na resztę dnia :)

      Usuń
    3. Ja siedzę 12 godzin. Ale ściągam spocony podkoszulek i zakładam suchy. Nie ma problema. :)

      Usuń
  10. Zima daje człowiekowi zupełnie inny rodzaj energii. Czuje się jakis odświezony, jakiś jasniejszy wewnątrz. To koresponduje z tą bielą za oknem. Wszak jesteśmy częścia natury. I chcemy, lubimy czuć sie jej częścią. Nigdy jeszcze nie jeździłam zimą na rowerze. Boję się, że bym sie wywaliła. Wolę więc spacerować. To daje mi mnóstwo radosci i zastrzyk nowej energii!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe i bardzo dobre stwierdzenie "jaśniejszy wewnątrz".
      Na śniegu rower jest O.K. Jedzie wolniej, ale prosto, bez turbulencji. Dużo gorzej jest na rozjeżdżonych drogach, więc dojazd do lasu ostrożnie i najbezpieczniej chodnikiem, trochę trzeba prowadzić. A potem hulaj dusza. :)

      Usuń
  11. Zawsze, jak słucham zrzędzenia na zimę, to przychodzisz mi na myśl, bo wiem, że nie tylko ja ją doceniam. Ileż to się ostatnio nasłuchałam. Te gadania, nie masz auta, to nie rozumiesz. Nie mam, ale ja jak jest zawierucha, a była wiele razy u mnie, to idę, idę i idę, ślizgam się i wali mi śnieg w oczy z tym moim suchym zespołem oka, a ty już dawno dojechałeś.... Zawsze wtedy zamykają paszcze zacne. ;) Tu  u Ciebie zawsze znajduję ukojenie i zrozumienie i tak się cieszę, że jestem na blogu z Wami, z Tobą. Nie wiem, ale ja zimą czuję się dobrze, czuję się spokojniej i zawsze na nią czekam. Ludzie czekają głównie na lato i wiosnę i to też piękne, ale tak jak oni chcą się cieszyć ciepłem, tak my chcemy nacieszyć się śniegiem, a teraz jest zima i to jest czas na zimno i śnieg i tak to powinno być. Pozdrawiam Cię Aniu, mam nadzieję, że kiedyś razem powleczemy się na jakąś górę...Ty z przodu, a ja za Tobą kilometr dalej. hahah :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba prędzej bez auta można znienawidzić zimy, bo przecież poruszasz się pieszo albo sterczysz na przystankach. Zmotoryzowani raczej nie powinni narzekać. Ja poruszam się na różny sposób, zależy gdzie. Komunikacją też podróżuję od czasu do czasu i zdecydowanie dojechać gdzieś czy dojść pieszo, jest trudniej w lecie kiedy słońce pali.
      Takie jest moje zdanie.

      Usuń
  12. Określenie "szlak dla kanapowców" to genialna reklama - mnie przekonał do wyprawy :D mimo wielkich marzeń o dalekich wędrówkach moje kolana mówią NIE. A zdobycie Ślęży to coś, na co mogą się ewentualnie zgodzić w ramach kompromisu :)

    Moje ulubione łacińskie powiedzonko. Tyle lat nim operuję, ale wciąż to jeden z moich ulubionych żartów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz pod postem o łódzkich wędrówkach rowerowych, nie o Ślęży.
      Też nie mam zdrowych kolan. Radzę sobie, czasami gorzej, czasami muszę skracać szlak, ale na Ślęży nie było żadnego problemu.

      Usuń