sobota, 19 marca 2022

Boskie stworzonka i nietypowe świadectwo.

Boskie stworzonka to nie tylko my ludzie, nie tylko zwierzaki, ale też roślinność. W lutym miałam przyjemność być na "Festiwalu roślin", który odbył się w jednej z hal "EC1", czyli w futurystycznym budynku zaraz koło Dworca Fabrycznego.


Okoliczne biurowce.


Z tego miejsca zapraszam Was na mój drugi blog, tym razem tematyczny o moim rodzinnym mieście Łodzi. Wpis, który niniejszym proponuję, dotyczy modernistycznego dworca, a na jednym ze zdjęć uwieczniłam fantastyczną bryłę wspomnianego EC-1. → "Łódź – tutaj mieszkam". Zapraszam!
    Ale dziś nie o architekturze, chociaż macie tu okazję spojrzeć na to ciekawe wnętrze.
        Dziś będzie o tym, co przybyło do mojego domowego ogrodu.

Rośliny to moje dziedziczne hobby. Rękę do roślin ma moja mama (wykwalifikowana florystka, choć nie pracuje w zawodzie), rękę miała i jej mama i nie wiem jak daleko to sięgało, ale wyraźnie poszło po kądzieli.

Festiwal pod tą huczną nazwą kryje w sobie po prostu targi różnych gatunków roślin, a to co mnie najbardziej interesowało, to te odmiany, których nie spotyka się zazwyczaj w sklepach. Były więc klasyki, ale również takie, które widziałam po raz pierwszy.
Można było nabyć młodziutkie sadzonki, jak i dorosłe rośliny w wielkich donicach.

Hala, która kojarzy mi się delikatnie ze steam punk'iem.
Te schody... Ta winda... Ten zegar...

Moją uwagę szczególnie przykuwały stojaki z roślinami mięsożernymi, ponieważ planuję poszerzać tę piękną kolekcję, oraz sukulenty, do których miłość odnowiła się po latach.
W młodości miałam dużo kaktusów, potem przerzuciłam się na klasyczne odmiany tropikalne, a dziś mam to wszystko razem. Lekko rzuciło mi się na orchidee, ale w tym temacie również chciałabym posiąść kilka rzadszych odmian.

Na Festiwalu szczególną uwagę zwracał regał z roślinami do odratowania. Były oczywiście po obniżce cen,  lecz pośród nich nie zainteresował mnie żaden gatunek, więc nie podjęłam się tej próbie.
Niemniej, widziałam, że akcja cieszyła się powodzeniem.

Te schody...

Stanęłam przed wyborem. Szalenie trudnym wyborem. Nie mogłam się zdecydować między rośliną o czarno-granitowych (w kolorze) liściach, a tą w kropki.
Ostatecznie wygrał granit, bo urzekł mnie pierwszy i potrafiłam przewidzieć jak duży urośnie. Okaz w kropeczki wygląda mi na zbyt duży w przyszłości krzak. Zawsze bierze się pod uwagę wzrost rośliny, nie tylko urodę. Dla mnie bardzo ważne jest także to, jak roślina rozrośnie się na szerokość, czy będzie potrzebowała przestrzeni.


Oto co wylądowało w moim mieszkaniu
(stoi już w tym nowym):

Kapturnica białolistna pochodzi z południa Stanów Zjednoczonych.
Poprzednia mi niestety zdechła. Zakupiona była do mieszkania w Szwajcarii, jednak zdarzył się roku pewnego bardzo długi wyjazd do Polski (na cały miesiąc) i niestety zastałam po powrocie roślinę wysuszoną na wiór.

Ta ma cieniutkie szyjki, nie ma takich obfitych łodyg jak miała poprzedniczka o krwistoczerwonych kielichach.

A poniżej moja granitowa piękność, sanseveria. Nazwa popularna na pewno znacie takie rośliny jak "wężownica", "jęzory", albo "szable", różnie się na to potocznie mówi. Ale to jest pokrewny gatunek zielonego klasyka. Niniejszy trudniej jest dostać.

Sansevieria star canyon granite jest prosta w obsłudze. Na portalach "dizajnerskich", można przeczytać, że pasuje idealnie do minimalistycznych wnętrz.
Ta konkretna odmiana ma patologiczne upodobania: wprost kocha suche, zanieczyszczone powietrze, niedobór wody, a nawet brak światła. Zaś w słońcu jej krawędzie wybarwiają się na żywą czerwień.

Natomiast nie toleruje przelewania. Podlewanie jej powinno być umiarkowane i dopiero w momencie gdy ziemia jest przesuszona. Jest uważana za jedną z lepszych roślin oczyszczających powietrze.
Pochodzi z Afryki Równikowej.

Widać tę delikatną czerwień na brzegach. Aktualnie trzymam ją w cieniu.

Malutki sukulencik, z którym jeszcze słabo się znam, na razie nie ma swojego idealnego miejsca. Jest reorganizacja terenu.
Wszystko usprawnię dopiero pod koniec miesiąca, musi wytrzymać.

A ta piękność na różowych łodygach, została podarowana. Mam nadzieję, że będzie im rosła zdrowo.
    Wyprzedzam pytanie, nie pamiętam jej nazwy.



A skoro już jesteśmy przy botanice, opowiem Wam o rzeczy niecodziennej. Mniej więcej miesiąc temu kupiłam w markecie za grosze żywą kawę Arabicę. Powiedziano mi jakiś czas później, że na pewno mi padnie, bo z marketu takie gatunki są zawsze słabe. Trudno się z tym nie zgodzić. Ona faktycznie zaczęła mi umierać, czego znamiona nadal nosi jeszcze na starych liściach w postaci brązowych plam.
    Normalnie ludzie nie modlą się nad kwiatami, jednak zrobiłam to. Bóg stworzył świat, stworzył też rośliny by nas karmiły, cieszyły nasze oczy i produkowały nam tlen. Nie ma potrzeby obawiać się, że motyw jest banalny. Każdy jest ekstra motywem do tego, by zwrócić się do Ojca, który uwielbia robić przyjemność swoim dzieciom, nawet w takich małych rzeczach jak uprawy domowe.
    Niedawno krzak rozpoczął wzrost, jest już o 1/3 większy niż po zakupie i pojawiły się nowe listki. Jest to takie botaniczne świadectwo w Bożym działaniu na prozę życia.



Cały dom mi rozkwita. Grudnik został w tym roku marcownikiem. Kaktus zrobił mi wielką niespodziankę, to drugi raz w moim życiu jak kolczasta uprawa wypuszcza kwiaty.
    Podczas przeprowadzki trzeba będzie uważać, takie rośliny potrafią zgubić kwiaty z powodu zmiany miejsca. Do tego czasu marcownik będzie jeszcze miał swoje herbaciane kwiaty, bo cały czas puszcza nowe pączki. Co do kaktusów, nie wiem, być może na ten czas kwiaty będą w rozkwicie, a może jeszcze nie. Pąki pojawiają się i rosną bardzo wolno.




Wczoraj nabyłam drogą kupna (w markecie spożywczym) nowy okaz orchidei. Takiej w plamki jeszcze nie miałam, ale jej prawdziwe walory zaczęłam odkrywać, gdy opuściłam sklep. Już w autobusie trzymając ją na kolanach, zauważyłam nietypowy odcień białego wybarwienia. Znacie z samochodów lakier "biała perła"?
    Roślina jest jakby obsypana drobinkami srebra. Tak cudownie się mieniła w słońcu, że przez całą drogę uśmiechałam się gapiąc na nią póki nie wysiadłam. W domu odkryłam jeszcze jedną rzecz. Mniejsze plamki układają się po zewnętrznej stronie w serca.


Serduszko.


Płatek w zbliżeniu (na ile telefon pozwolił...)

Piękno roślin to temat rzeka. Byłam już na wędrówce w poszukiwaniu wiosny. Bazie już są, pąki na krzewach rozwijają się, zieleń przebija w trawnikach. Już obudziła się ta nasza Europa.

16 komentarzy:

  1. Aniu...piękna jest ta Orychidea...jak już będziesz na nowym swoim...to wpadam zobaczyć te cuda..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jeszcze będą kwitły. Dobrze je nawiozę. :D

      Usuń
  2. U nas odbywały się podobne festiwale na salach gimnastycznych w szkołach, nie wiem dlaczego to zarzucono.
    Na pewno te gorsze egzemplarze doprowadzisz do świetnego stanu, bo masz rękę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były takie cykliczne imprezy, które poznikały z Łodzi i zawsze była podawana jakaś przyczyna. Może niska frekwencja?
      Które gorsze?

      Usuń
  3. Ale cudeńka! Chętnie przygarnęłabym kilka, a w pierwszej kolejności tę nakrapianą begonię. Bardzo mi się podoba. Miesiąc temu byłam na giełdzie minerałów, gdzie równocześnie odbywały się także targi roślin i pajęczaków brrr... Te omijałam z daleka, ale roślinki były zachwycające. Musiałam skutecznie ogarniać swoje chciejstwo, aby nic nowego nie przywlec do chaty. Ostatni mój zakup to palma cykas, o której marzyłam :) Piękna Twoja pasja...

    OdpowiedzUsuń
  4. Roślinka z różową łodygą jest przeurocza! ❤️ Zazdroszczę ręki do kwiatów. Ja miałam pierwsze podejście w zeszłym roku. Przed przygarnięciem konkretnej roslinki sporo o niej czytałam, kupiłam z dobrego sklepu w którym też dokładnie powiedzieli jak o nią dbać. Miała dobre stanowisko, odpowiedni nawóz itd. Jedna z roślin dla początkujących. Niestety i tak jakieś robaczki ją dopadły i to tak, że na początku nie było ich w ogóle widać. Świadectwo botaniczne jest super! Żałuję, że wtedy o tym nie pomyślałam. Ale może przyda mi się w tym sezonie - planuję warzywny ogródek na balkonie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pasożyty są wredne. W ten sposób padło mi dosyć sporo roślin. Niestety nie zawsze da się zauważyć szkodniki w porę. Można stosować prewencję, istnieją domowe sposoby, np. włożenie do ziemi główki od zapałki. Podobno działa, tylko jak się o tym przekonać? ;)
      Miałam kiedyś ziołowy ogródek i można śmiało powiedzieć, że to też całkiem niezłe świadectwo botaniczne. Wykopałam kawałek ściółki z lasu i włożyłam do donicy. To był czas kiedy robiłam to, aby wymieniać regularnie podłoże w terrarium. To zaś co zostało w donicy, okazało się dwoma rodzajami ziół i paprocią. A te dwa zioła okazały się tym, czego potrzebowałam w tamtym czasie na moje przypadłości. Gdy urosło dorodne, zebrałam, ususzyłam i skruszyłam na herbatę. :)
      Warzywa próbowałam uprawiać, ale za każdym razem zjadały mi je mszyce.

      Usuń
  5. Dom musi być pełen kwiatów, tak samo jak ogród. U mnie dużo w tym chaosu, ale nie chwaląc się ponad połowa roślin u mnie rosnących to te które uratowałem, np sprzed buldożera na placu budowy, albo wyrzuconych gdzieś do rowu przydrożnego, A tu się przyjęły i żyją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, wyobrażam sobie bujną uprawę. W zadbanym ogrodzie nie ma miejsca na chaos. To jest naturalny porządek korygowany przez człowieka.

      Usuń
  6. Kwiaty to piękne hobby, bardzo się cieszyłam zawsze patrząc na moje kwiaty - jeszcze w Polsce w moim ogródku i na tarasie. Po przeprowadzce do domu tutaj też. W domu nie mogę trzymać kwiatów, bo za dużo wyjeżdżam. Nie chcę im fundować traumy i zasuszania na miesiąc... Twoje kwiaty są bardzo piękne. A że o gustach się nie dyskutuje, to nie jest istotne, które mi się bardziej podobają, a które mniej. Świetnie na zdjęciach wyszedł ten kaktus z różowymi obwódkami i orchidea z perłowymi płatkami.
    Miłego pielęgnowania i zdrowych kwiatów Ci życzę.
    Ja się staram nacieszyć tymi, które spotykam w parkach i na mijanych ogródkach, wiosna już się naprawdę rozszalała :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz? Postaraj się o gatunki, które zniosą Twoją długą nieobecność. I to wcale nie muszą być same kaktusy. ;)

      Usuń
    2. Wiesz, moje mieszkanie może jest spore, ale ja mam dużo mebli i tak naprawdę jedyne kwiaty, które mogę mieć, mieszkają na balkonie, bo ten jest naprawdę duży. W mieszkaniu nie byłoby na nie miejsca, tym bardziej, że mam ogrzewanie podłogowe, więc zero parapetów. :)

      Usuń
    3. Braku miejsca nie przeskoczysz. Dobrze, że masz ten balkon. ;)

      Usuń
  7. Z roslinkami u mnie roznie, jedne mnie lubia i rosna u mnie szczesliwie, z innymi jakos nie umiem sie obchodzic (np. avocado, zawsze mi padnie po roku, probowalam juz piec razy, dalam sobie spokoj).
    Sanseverie mialam, zostala w domu rodzinnym i pod opieka Matuli rozrosla sie jak szalona. Mama ma szczescie do roslin, niedawno ozyla jej orchidea, ktora juz wygladala na zupelnie martwa, ale Rodzicielka sie nie poddala a teraz jej kwitnie :)
    Kawa - i tak Ci wyrosla bardziej niz mnie, nim zaczela miec podobne objawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że są takie gatunki, które po prostu nie urosną z tego owocu, który my tutaj kupujemy.
      Próbowałam wiele razy z ananasem i do pewnego momentu rósł, potem przestawał. Z mandarynką też próbowałam, a nawet z papają. Pestka, czy pióropusz, czego nie wsadzimy, pochodzi z owocu, który przeszedł jakąś drogę, np. owoce tropikalne są specjalnie przechowywane, żeby nie dojrzały zanim dojadą do celu. Z jakiegoś powodu u nas smakują inaczej niż w ich kraju-domu.
      Sanseveria jest prosta, to się nie może udać. Pamiętam te zielone odmiany w szkołach. Pozalewane przez woźną, gniła im ziemia, liście poprzebijane długopisami, pomazane markerem, a i tak te rośliny rosły. Jestem pełna podziwu. O_O
      Kawa zakupu stała w miejscu, a po miesiącu zaczęła się psuć. Teraz nagle rośnie jak naładowana witaminami.

      Usuń