Czekało nas ostatnio kilka oficjalnych wyjść, można powiedzieć, że życie delikatnie nabrało smaczku. Od ciekawych spotkań, po szkołę tańca, wysublimowany styl nie opuszczał nas długo.
Kizomba była naszym spontanicznym wyborem, powodowanym grafikiem pracy. Ten gatunek tańca pochodzi z Angoli. Jest to kraj dzielony na bogate miasta z drapaczami chmur, dziką monumentalną naturę i biedne wioski. Na kursie uczył nas mężczyzna pochodzący z tego kraju.
Muzyka jest delikatna i zmysłowa. Przezierają się przez nią afrykańskie nuty. Składa się z ośmiu bitów tańczonych w delikatny sposób, cały czas w bliskim kontakcie między partnerami.
W loftowej toalecie... |
Znów siedzę w marketingu internetowym. Dobrze czuję się w tej skórze, wiele lat temu robiłam starz z PR'ru, zdjęcia, strona graficzna, teksty. Można powiedzieć, że to wszystko szlifowałam promując samą siebie. Internet to wielka powierzchnia marketingowa, nie da się dotrzeć wszędzie, ale można pomóc docierać innym do siebie.
Wcześniej zajmując się tylko branżą muzyczną, później turystyczną, odczuwałam nie lada satysfakcję, dzisiaj w branży zoologicznej czuję powiew świeżego powietrza. Mam nadzieję, że szef jest zadowolony, produkowanie reklam sprawia mi ogromną frajdę.
Mała próbka:
Gekon lamparci to jeden z najspokojniejszych gatunków o przyjaznej naturze, popularny wśród początkujących terrarystów.
Różnorodność tych gadów pozwala im dostosować się do niemal każdych warunków, istnieją bowiem odmiany zamieszkujące lasy deszczowe jak i półpustynie czy step. Gekon lamparci preferuje półsuche i suche terytoria. Jest aktywny nocą.
Uwielbia wspinaczkę i penetrowanie zakamarków, dlatego terrarium powinno sprostać tej potrzebie i zawierać ciekawą przestrzeń bogatą w kryjówki, skalne szczeliny i korytarze.
Gekony, jak wszystkie jaszczurki, są ciepłolubne, dlatego ważny jest dobór właściwej metody ogrzewania. Ponieważ nie wymagają żarówek UV, świetnie sprawdzi się mata grzewcza, również dostęspna w naszym asortymencie w kilku rozmarach.
Kuchnia gekona jest w zasadzie mało skomplikowana, są to owady, wielkością dostosowane do wieku naszego podopiecznego. Młodsze zadowolą się polowaniem na świerszcze bądź mniejsze karaczany, starsze rozsmakują się w szarańczy.
Gekony przez całe dnie obserwuje czujnym okiem nasza agama. |
Oczywiście całą moją pracę dogląda konsultant firmowy, sprawdzający jakość treści. Praktycznie nie spuszcza z oka ekranu mojego telefonu:
Chomiczniki dżungarskie to zwierzątka bardzo aktywne, głównie nocą. Potrzebują dużo miejsca do zabaw, bieganie to ich żywioł.
W dorosłości stają się samotnikami, oczywiście na swoim terytorium mogą tolerować osobnika przeciwnej płci.
Są głównie ziarnojadami (jedzą owies, proso, pszenicę i żyto).
Również ważnym elementem w ich diecie są warzywa, np. marchew, rzeżucha, dynia, seler czy cukinia.
Owoce to dodatek, który podaje się raczej w niezbyt dużych ilościach i nie codziennie, ponieważ chomiki są podatne na otyłość i cukrzycę.
Bardzo ważne są białka: larwy mącznika, chrząszcze, świerszcze i szarańcze. Świetnie sprawdzą się w formie suszonej.
Istotne w diecie chomika są zioła, które wzbogacają dietę o witaminy i minerały.
Jeśli macie chęć, moje poczynania możecie podglądać na FB na stronie firmowej PETITY.
Od wielu lat praktykuję tzw. hartowanie organizmu, nazywam to morsowaniem na sucho. To najistotniejszy element tarczy odporności dla człowieka.
Wiadomym mi jest, że suplementy diety nie działają, chyba że dana witamina nie nazywa się "suplement", a "lek". Chodzi o przyswajalność przez ciało. Taki kruczek od znajomej farmaceutki.
Co więc można robić zamiast wydawania pieniędzy na placebo? Uodpornić się w naturalny sposób. Ale jak?
Regularnie wystawiając się na zimno. To daje nam możliwość wyrobienia sobie takiej odporności, że nie będziemy się w ogóle przeziębiać, a wirusy grypy będą nas całkiem omijać, albo poczujemy jedynie, że coś tam nas bierze i po paru dniach wszystko znika.
Metoda chyba warta uwagi, prawda? Do tego stajemy się zauważalnie wytrzymalsi na zimno i niepogodę. Poprawia się krążenie, a więc problem z marznącymi stopami również znika.
Hartowanie w moim ulubionym wydaniu to sport na świeżym powietrzu w sezonie jesień-zima. Organizm bardzo szybko uczy się prawidłowo reagować na wahania temperatury, elegancko usprawnienia się mechanizm regulacji cieplnej ustroju.
Krótko mówiąc, organizm skupia się wtedy na walce z patogenami (wirusy i wszelkie infekcje dróg oddechowych), a nie na rozgrzewaniu się.
Szczegółowe wyniki badań nad hartowaniem ciała są dostępne powszechnie, więc zaintrygowani mogą śmiało doczytać.
Żeby jednak hartowanie było skuteczne, należy się trzymać kilku żelaznych zasad, bez których te praktyki nie przyniosą nam niczego dobrego.
- Hartować można się tylko i wyłącznie wtedy gdy jesteśmy absolutnie zdrowi. Jeśli swędzi nas gardło, albo mamy lekki katarek, to jeden taki wypad może nas rozłożyć na cacy.
- Hartowanie musi być regularne. Nic nam nie da wyjście raz na dwa tygodnie czy nawet raz na tydzień. Systematycznie codziennie lub co 2 dni, bez dłuższych przerw, to absolutna konieczność, by to przynosiło oczekiwane, zbawienne rezultaty.
- Zabiegi hartowania powinny być dostosowane do naszego obecnego stanu zahartowania organizmu, nie ma co szaleć, jeśli też nie mamy zbyt dobrej kondycji. Rodzaj sportu dostosowujemy do nas samych.
- Stopniowo podwyższamy poprzeczkę. Jeśli np. decydujemy się na bieganie, ubieramy się stosownie do pogody (ale trochę lżej niż gdybyśmy szli na zwykły spacer). Dopiero później przechodzimy do lekkiego ubierania się podczas dużych mrozów.
Fachowo to się nazywa Hartchallenge. Faceci biegają bez koszulki, panie niestety nie mogą, ale sam top sportowy w zupełności wystarczy, czyli: koszulka, spodenki (mogą być nawet krótkie), czapka, rękawiczki, buff pod szyję. I mega ważne: skarpetki zakrywające achillesy. Efekt: zmniejszenie stanów zapalnych w organizmie, poprawa ukrwienia mięśniowego.
Taki rodzaj morsowania na sucho jest korzystny tylko i wyłącznie dla osób zdrowych i aktywnych sportowo, bez cienia osłabienia w ciele.
Strach przed zimnem jest głęboko zakorzeniony w naszych głowach, wpajany od dzieciństwa.
Zdjęcie z bardzo fajnej stronki "poczujbieg". |
A co ja ostatnio zrobiłam? Pochwalę się Wam. Ostatnio przerwałam hartowanie na 2 tygodnie.
Tydzień inwentury – wtedy zrezygnowałam całkowicie ze sportu, wracałam późno do domu, było ciemno, więc wbieganie do parku o tej porze kończy się spotykaniem różnych typów. To nie Szwajcaria gdzie mogłam sobie śmigać po nocach sama i bezpiecznie.
A w drugim tygodniu dostałam okres, wtedy jestem zmuszona zrezygnować z każdej aktywności, taki niestety mój urok.
No i złapała mnie infekcja. Dwa dni nie mogłam zbić gorączki.
A o czym nie wolno wtedy zapominać? Że najlepszym diagnostą jak i uzdrowicielem jest Bóg. Po krótkiej modlitwie temperatura spadła. Będę żyć, ale ze sportem lepiej będzie jak mimo wszystko jeszcze tydzień poczekam, gardło nadal daje się we znaki. 3 tygodnie bez aktywności sportowej?
Po dwóch tygodniach bez ruchu: strzyka mnie w plecach i łupie w barku, jestem odczuwalnie mniej elastyczna. Pytanie: jak ludzie mogą żyć bez żadnej aktywności? Nie wyobrażam sobie tego... Już po tym krótkim czasie czuję się gorzej, a gdyby tak bimbać sobie przez całe życie? Bez sensu. Serio? Tak się czujecie przez cały czas? Już mnie więc nie dziwi, że moje rówieśniczki ciągle narzekają na swój stan zdrowia i różne boleści... Łatwo się jest zapuścić. Tragedia...😑
A w międzyczasie testuję nowe kolorki. |
Widzę, ze spełniasz się w wielu dziedzinach, gratulacje, bo wygląda to świetnie, bije od Ciebie dobra energia, a konsultant boski:-)
OdpowiedzUsuńStaram się hartować na spacerach w każdą pogodę, ale byłam kilka dni u syna, tam za ciepło i za mało spacerów i tez dopadła mnie infekcja, ale głównie gardło.
jotka
Ale gaduła taka, że czasami myśleć się nie da, tyle ma do powiedzenia, a jak nie wysłuchasz do końca, to się drze, że bębenki przewierca. ;P
UsuńNo właśnie, człowiek się przegrzewa, na dwór nie wychodzi bo zimno, żyłam tak kiedyś i byłam chorowitkiem-zmarzlakiem.
Jeśli idzie o hartowanie, to dzieje się u mnie naturalnie poprzez to, że duzo pracuję w ogrodzie, że wychodzę do niego ubrana nieraz bardzo cienko (a w nocy to nawet w samej koszuli nocnej, gdy wypuszczam psy na siku a potem dowołać sie ich nie mogę!:-) I - odpukać - nie choruję! Od kilku lat łykam sobie (jak pamiętam) witaminę C, D i Magnes, kapsułki z olejkiem oregano.No i uwielbiam kiszonki, a zwłaszcza wodę z ogórków kiszonych. To witaminowa bomba i pomaga w odkwaszeniu organizmu.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o "kizombie" i ciekawa jestem jak ten taniec wygląda!:-)
No i masz odpowiedź, ruch w ogródku i ogórki. :)
UsuńKizomby pełno jest na You Tube. ;)
Fantastycznie kreujecie własną rzeczywistość! Podoba mi się to :)
OdpowiedzUsuńW 100%-tach zgadzam się, co do sposobów na odporność, bo sama takie praktykuję (bez morsowania), regularne treningi NW bez względu na pogodę.
No i dobrze, że w pracy masz satysfakcję...
Wszystko pięknie działa, póki nie przerwie się tego systemu. No cóż, muszę swoje przecierpieć, a potem znowu od początku. ;P
UsuńJaki sliczny ten gekonuś! Natomiast spanko dla chomików w krowiej czaszce to jakiś koszmar. Już lepszy byłby plastikowy domek :-)))
OdpowiedzUsuńOgólnie jaszczury są sympatyczne i wbrew powszechnej opinii, naprawdę kontaktowe. Mnie na samym początku uwiodły oczy tego gekona. Takie sarnie, łagodne, ale z drugiej strony całe czarne z widoczną pionową źrenicą jak u kota.
UsuńStaram się unikać w klatkach plastików mimo wszystko. To trochę kiczowate, nie uważasz? ;) A czaszka co prawda służy do ozdabiania terrariów pustynnych czy stepowych, ale sprawdza się doskonale przy gryzoniach i mieści tę całą zgraję na raz. Jest kilka wejść do tego domku i to jest największy plus.
To nie tylko "trochę" kiczowate - to totalny syf :-)) Chodziło mi o zilustrowanie brzydoty tej czaszki śp. krowy :-)
UsuńŚp.? Przecież czaszki do terrariów są sztuczne. ;]
UsuńNo co Ty? Wow, pierwszy raz się dowiaduję, nie miałam pojęcia. Co w dalszym ciu nie zmienia postaci rzeczy. Uważam, że te wszystkie czaszki jako motyw dekoracyjny są paskudne.
UsuńMnie się podobają takie terraria przygotowane dla gadów. W naturze dosyć często zdarza się widok szczątek, czy to na pustyni, czy na stepie. To jest bardzo rzetelne odtworzenie ich biotopu.
Usuńja marketingiem zajmowalem sie hobbystycznie promujac moje pierwsze blogi i obecny w sumie tez. probowalem tez pisac jakies teksty SEO za grosze, ale nie szlo mi najlepiej.
OdpowiedzUsuńz tancem to u mnie jest tak, ze jestem po wypadku i raczej z moimi nogami to obchciach tanczyc. niestety.
dzieki ze mnie odwiedzasz ja tez obiecuje wpadac =)
Zabawne, ale najgorzej mi szło promowanie samej siebie. Może przyczyna jest tak banalna jak fakt, że mam nieznane nazwisko. Współpracować przy promocji z gwiazdami sceny czy choćby z firmą, jest o wiele prościej.
UsuńZachęcająco piszesz, więc przyjemnie się czyta, co mam Ci powiedzieć? ;)
Ha!!! Ostatnio wyliczyła sobie, że chodząc z dziewczynkami do szkoły 4 razy w te i wewte, robię w sumie 5km600m dziennie. Wolałabym robić ten dystans po lesie, ale czasu mam za mało na dojazd. Do tego dochodzi domowy trening i jakoś się trzymam jeszcze 😜.
UsuńNo to super, łażenie jest fajne. Tak, doskonale Cię rozumiem, że w lesie byłoby lepiej, też ostatnio nawet do parku nie mam kiedy iść wykorzystać tą piękną zimową aurę. Łażę po firmie cały dzień, muszę sobie krokomierz zainstalować. ;D
Usuń