Nagadałam się, na-za-powiadałam, kilkakrotnie już, a nawet jedno zdjęcie wkleiłam (takie z sobą), czas więc coś opowiedzieć konkretnie.
Rzuciłam wszystko i ruszyłam w rejs w nieznane. Debiutancka przygoda, oficjalna pod szyldem. Z przyjemnością tańcowałam z aparatem na statywie, jednakże nie byłam do tego wydarzenia technicznie przygotowana.
Ci co pamiętają moje prace, wiedzą, że mam teleobiektyw. Kupiłam go aby robić zdjęcia przyrodnicze, a w Łodzi zaś, stricte uliczne. Dopiero od niedawna eksperymentuję z wnętrzami, gdy zafiksowałam się klatkami schodowymi starych kamienic.
Obiektywu szerokokątnego nigdy nie miałam, a tele we wnętrzach to nie do końca trafiony pomysł, wiec pojawiłam się z podstawowym obiektywem Canona, który otrzymuje się wraz z zakupem aparatu.
Dlatego z całej sesji, na której narobiłam mnóstwo zdjęć, udało się może z piętnaście. Ale żeby album nie wypadł za skromnie, żeby organizator nie uznał, że nie warto było mnie zapraszać; z naciąganiem dodałam jeszcze kilka średniej jakości kadrów.
Technicznie zadowolona jestem tylko z kilku zdjęć, praktycznie najchętniej wybrałabym się tam jeszcze raz z obiektywem szerokokątnym, który służy mi od niespełna paru tygodni.
Tak, aktem desperacji, jakiś miesiąc po tych zdjęciach, pojechałam kupić obiektyw do wnętrz. Mój pierwszy, taki standardowy, ale do nauki innego spojrzenia jest w sam raz.
Widać ziarno, świetlik prześwietlony, ogólnie reszta matowa. To jedno z tych zdjęć, których nie opublikowałam. |
Podstawowy obiektyw Canona trzeba przy pracy lepiej dopieścić... rozkładam ręce. I lepiej aby było dobre światło, inaczej nie ma nasycenia obrazu. Nie jestem aż tak zaprawiona w takich bojach, co innego praca w otwartym terenie z tele, tam czuję się jak ryba w wodzie i wiem co robię.
Tutaj zabrakło mi umiejętności niestety. Jestem pewna, że wytrawniejszy fotograf, zrobiłby więcej ładnych zdjęć tym samym obiektywem co ja. Starałam się przynajmniej o dobry kadr. Gdy zdjęcie jest ciekawe, nadrabia przy utraconej jakości. Ale te dwa są ewidentnie spieprzone.
I jakże cieszę się, że zdążyłam przyswoić i przepracować wiedzę w jaką uposażył mnie pewnego dnia kolega fotograf.
Drugie z nieopublikowanych, ciemne, a lampa ma nieładny rozbłysk. |
Niemniej z tą ciemnością i matowymi kolorami, walczyłam do samego końca i nie całkiem się spisałam. Mając jako takie pojęcie o fotografii wnętrz i ograniczonym, sztucznym oświetleniu, powiedziałabym, że dość dobrze sobie poradziłam. Wraz ze mną byli tam zawodowcy.
Profesjonaliści, Łódzka śmietanka fotograficzna, znane nazwiska w tej branży – popatrzyłam na to wszystko i pomyślałam – co ja tu robię? WTF?
Potem popatrzyłam na kolegę, który mnie w to wszystko wkręcił i pomyślałam sobie, że skoro on uznał, że będę do tej elity pasować swoją robotą i we mnie wierzy, to trzeba dać z siebie wszystko.
Robiłam co mogłam i jak potrafiłam, na sprzęcie, który mnie ograniczał. Bądź co bądź, miałam przednią zabawę i czułam się tam świetnie. Nie czułam się nic gorsza, a to ważne. I nie żałuję niczego.
Każdy z nas miał zabawę. Choćby i przez to, że wzajemnie wchodziliśmy sobie w kadry, czasami niezauważenie, czasem po prostu z uśmiechem. Z tej przygody powstało sporo zdjęć na wesoło.
Odczułam naprawdę pozytywną atmosferę. Nie miałam problemu z tym, że jestem pierwszy raz – z tego dziwnego poczucia chyba już wyrosłam... 🤔 A zrobiłam tak, że wyniosłam z tego spotkania nowe znajomości.
I kolega, ten piętro niżej ze zdjęcia powyżej, ucięliśmy sobie ciekawą pogawędkę. To jest w ogóle pozytywna znajomość.
Inny zaś kolega, który także prowadzi autorską stronę o Łodzi, wymyślił sobie fotograficzny "tandem" ze mną i zaprosił mnie na zdjęcia do opuszczonej fabryki. To już inna historia, dzisiaj nie o tym. Byliśmy – zrobione – zdjęcia jeszcze czekają na publikację.
Wyciągnęłam z tego ogromnie dużo pozytywów, znajomości, a przede wszystkim dałam się poznać. I dałam się rozpoznać.
Dwa zdjęcia w narożnikach, to jedne z tych, robionych ukradkiem. Na lewym uświadomiłam sobie, że nadal mam powabny tył, ale czasem plączą mi się nogi. (Uchwycone podczas w/w pogawędki).
Na drugim ten pośrodku zaprosił mnie na foto-tandem.
Na poniższym zbiorowe, ale nie ma na nim wszystkich.
Zdjęć tych nie podpisuję, bo nie umiem. Logiczne, że skoro ja na nich jestem, to nie ja je robiłam.
I szczerze nie mogę się doczekać kolejnej takiej akcji i mam głęboką nadzieję, że pięknie wyceluje mi to w grafik... Wszak to nie była pełna grupa zaproszonych fotografów. Nie każdy miał wolne, lub możliwość urwania się z pracy. Cóż, zdarza się...
A ponieważ był to okres przedświąteczny, wszyscy dostaliśmy torbę upominków. Rozpakowałam je dopiero w domu.
Prócz notesu, kalendarza (który już wisi w przedpokoju na wejściu), długopisu, pierniczków i chusteczki do okularów, ekranów itp., była jeszcze książka. I to mnie zaciekawiło, będzie co zgłębiać odnośnie województwa, może powędruję z nią sobie po jakiś zakamarkach.
Mam względem tej książki, bardzo poważne plany rowerowe...
Zapraszam na pełną fotorelację z krótkim rysem informacyjnym odnośnie budynku:
⏩W sejmiku województwa łódzkiego.
Przysposabiam się, uczę dalej. Bo obiektywu szerokokątnego używam od niedawna i nie zawsze i nie wszystko mi na nim wychodzi, ale widzę wyraźny postęp. Muszę go jeszcze zabrać na jakąś ładną klatkę schodową i lepiej się z nim poznać. Samodzielnie. Potrenować.
Noc z aparatem ogarnęłam, to teraz jeszcze ciasne i ciemne pomieszczenia. 😆
Byłam z kolegą na bardzo pięknej klatce schodowej i nie jestem do końca z efektów zadowolona. Dobra, powiem wprost - jest miazga. A nie wiem czy będę umiała wrócić do tej kamienicy, bo to nie jest wcale takie proste.
Potrenowałam za to w warunkach urbexowych i już wiem, że ten obiektyw nie znosi gęstego kurzu w powietrzu.
Dlaczego nabyłam drogą kupna podstawowy obiektyw szerokokątny, a nie od razu coś lepszego? Sama się nad tym zastanawiałam. Czemu by nie dorzucić kilku stów i nie pójść w coś, co da mi więcej satysfakcji? Odpowiedź przyszła na dniach.
Kolega pokazał mi jaką perspektywę ma jego obiektyw. Wyobrażam sobie szukanie sensownych kątów na ciasnej klatce schodowej, cóż, tego trzeba się dopiero nauczyć, to inny wymiar. Jak ogarnę w pełni to co mam, to wymienię na jeszcze lepszy. Stopniowo. Co nagle, to po diable, a dziada nie lubię. Diabła, znaczy się.
Czuję werwę do tego tematu.
Nowy rok, pierwsze naleśniki w różnych kwestiach już są daleko za mną, teraz będzie tylko lepiej. Czuję, że owocuję.
Początki bywają trudne, ale i z wnętrzami zapewne świetnie sobie poradzisz. Wszystko przyjdzie z czasem i nawet nie zauważysz, kiedy twoje zdjęcia zaczną wychodzić dokładnie tak, jak będziesz sobie tego życzyła.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o fotografię, jestem totalnym laikiem, ale... wg mnie, nawet zdjęcia, których nie uważasz za udane - mają w sobie to coś. Choćby foto, na którym są widoczne ziarnistości - one nadają całości specyficznego, szorstkiego charakteru. O, jeszcze to, które może jest zbyt ciemne - właśnie ta ciemność nadaje mu głębi i prawdziwości.
Cieszę się niezmiernie, że poznałaś nowych ludzi, że zostałaś rozpoznana, że spędziłaś czas miło i produktywnie jednocześnie. Oby tak dalej, oby do przodu. Dużo, dużo weny twórczej Ci życzę!
Przez rok zrobiłam już dosyć duże postępy, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, póki nie zrobiłam sobie podsumowania rocznego.
UsuńZestawienie zdjęć z całego roku pokazało mi, że jest porządny progres.
Na wnętrza też przyjdzie pora.
O tym szorstkim charakterze mówił mi kiedyś kolega, że czasem wystarczy sama dynamika tego, co na zdjęciu, bądź jakikolwiek ładunek emocjonalny.
Dzięki. :)
Świetne takie akcje, a Ty wyglądasz jak małolata, z każdym rokiem lepiej:-)
OdpowiedzUsuńCzuje się energię i zapał, tak trzymaj!
Grzywka i warkoczyki robią swoje. 🤣🤣🤣
Usuńmożna nabywać inną drogą niż kupna? powabny tył brzmi ( i pewnie wygląda) nieźle.
OdpowiedzUsuńTak, można nabywać na wiele różnych sposobów.
UsuńMoże i ja co podpatrzę, jeśli to taka śmietana?
OdpowiedzUsuńJak powinno wyglądać dobre zdjęcie?
U mnie ostatni zawsze najgorszy naleśnik, bo z resztek. Pierwsze zawsze są ekstra.
Powodzenia w Nowym Roku!
U mnie ostatni jest zawsze najgrubszy. 🤣
Usuńco jak co, ale na tyłach zdecydowanie się lepiej znam, niż na obiektywach, nie twórzmy jednak zagadnienia, kiedyś może się doszkolę z tych drugich... a pierwszy naleśnik to jest u mnie do takiego podskubywania podczas smażenia, regulaminowych od tego nie ubywa...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
A ostatni naleśnik zawsze jest mój.
UsuńFotografowanie może być cudną pasją, więc powodzenia!
OdpowiedzUsuńAle, tak, jak piszesz, niełatwo jest zrobić dobre zdjęcie. Zależy to od wielu czynników na czele ze sprzętem. Ale artystyczny 'błysk" fotografa jest równie istotny. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Fotografia to nie jest taka sama sztuka jak malarstwo, gdzie obojętnie jakiej jakości pędzla użyć - i tak namalujesz świetny obraz.
UsuńTutaj sprzęt, na którym pracujesz, ma znaczenie.
Ale z kolei bez oka do dobrego kadru, sprzęt w niczym nie pomorze. ;)
Również wszystkiego dobrego i zdrówka! :)
Cudownie jest mieć hobby! Uważam zdjęcia klatki schodowej za superanckie. I wszystkiego dobrego w tym roku!
OdpowiedzUsuńZobacz sobie na łódzkim blogu efekt ostateczny zdjęć z klatki. ;)
Usuń