piątek, 25 kwietnia 2025

Życie w głębinach | zapracowany człowiek mniej myśli.

Potrzeba działania sprawia, że stajemy się przepracowani. Nie ma rytmu pracy i odpoczynku. Jeden dzień od razu zamienia się w następny.
    Przez przepracowanie, pozbawiamy się wolności. Udowadniamy bez przerwy swoją wartość, stając się świetnymi w swojej pracy, podczas gdy naszą wartością jest to, jacy my jesteśmy.

Potrafimy wpisać w nasz kalendarz multum zajęć, lecz nie wpisujemy czasu wolnego. Jest jeszcze inna kwestia. To co dla Ciebie jest pracą, dla kogoś innego może wcale nią nie być. Również odpoczynek może dla kogoś wyglądać inaczej niż Twój. Wszystko zależy od temperamentu i osobowości.
    Coś co dla Ciebie jest odpoczynkiem, dla kogoś innego może być męczarnią.
    Podstawowy warunek umiejętności zatrzymania się: przestań się martwić o jutro.

Niektórzy lubią odpoczywać twórczo, jak ja. Towarzyszą temu zachwyty, a także poczucie spełnienia, czasem zdumienia, lubię jak mnie coś pozytywnie zaskoczy. I radość z tego co robię. Miasto jest dla mnie placem zabaw.
    Mam wrażenie, że ludzie cierpią na deficyt zachwytów.

Modeluj tryb życia.

Istnieje wszechobecna forma współczesnej przemocy (...) nadaktywność i przepracowanie. Pęd i presja współczesnego życia są być może najbardziej powszechną formą jego wrodzonej przemocy. Pozwolić się ponieść wielu sprzecznym obawom, poddać się zbyt wielu żądaniom, zaangażować się w zbyt wiele projektów, chcieć pomóc wszystkim we wszystkim, to nic innego jak poddanie się tej przemocy. (...) To od korzenia zabija wewnętrzną mądrość, która czyni pracę owocną.

    – Thomas Merton "Conjectures of a Guilty Bystander"


Do kontemplacji nad tym pobudziła mnie książka o dojrzałości duchowej, której nieskomplikowane meandry niosą mnie po ulubionych wyspach psychologii i tej wewnętrznej analizy człowieka, która zaczyna się od spirytystycznego rdzenia.
    Lubię zatapiać się w głębokościach i uczyć się rozumieć życie tych głębin.

14 komentarzy:

  1. Przerobiłam pracę i jej nadmiar a teraz przerabiam delektowanie się zielenią, zwierzętami, ciszą . Pracą gdy mam dość sił i ochoty. Czytam Pani słowa i mam ochotę na polemikę a po chwili przychodzi pytanie :" po co ? " By przerobić siebie ? , przepracować ? ale ja siebie mam już przepracowaną .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze raz, bo system coś ocipiał:
      kiedy kot czai się pod mysią dziurą nie ma on czasu na rozkminianie sensu życia... kiedy znakomita, rewelacyjna wręcz fotograficzka krąży po mieście znajdując odpowiedni obiekt do uwiecznienia na celuloidowym lub kwarcowym nośniku, to nie zajmuje sobie głowy sprawami, które w danym momencie są kompletnie bez znaczenia... czy zastanawia się wtedy na jutrem, czy też na ewentualnymi wydarzeniami za godzinę?... powiedzmy, że co najwyżej odrobinkę, na przykład rzucić okiem na wskaźnik światłomierza... albo spojrzy pod nogi, aby nie wejść w coś nieciekawego, gdy stawia stopy wśród gruzowiska jakiegoś urbexu... ale więcej myślenia wtedy wystarczy, bo łatwo wtedy nic nie znaleźć, nawet gdy się uporczywie szuka... szukanie zresztą, a centralnie jego nadmiar na pewno nie pomaga nic znaleźć, aczkolwiek są pewne wyjątki przeczące tej prawidłowości...
      pytanie zatem, co to jest ta dojrzałość duchowa... tak w pierwszym odruchu to kontrolowanie własnych iluzji, obojętnie, czy generujemy je świadomie, czy nie... to rzecz jasna nie znaczy, żeby się ich pozbywać, kasować z umysłu, bo nie wszystkie są wcale złe... niektóre bywają bardzo twórcze i ogólnie przydatne... czym jest ów duch, czy duchowość?... niczym nie jest, w każdym razie niczym materialnym, to tylko iluzje tworzone przez naszym umysł... dojrzałość duchowa jest wtedy, gdy wiemy, iż te fikcje to tylko fikcje, nic konkretnego... na tym polega wspomniana dojrzałość, że wiemy o tym, mamy do tego dystans, nie traktujemy tego zbyt poważnie...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Dzięki, dobre na definicję. :)
      To obiegowe zdanie. Moim jest to, że dojrzałość duchowa to przede wszystkim rozumienie siebie, prawidłowe odczytywanie swoich emocji, a nie przedefiniowana emocjonalność. To czytanie we własnych pragnieniach (z resztą nie tylko w nich), rozumienie ich i świadoma decyzja, czy wprowadzamy je w życie, czy też raczej unikamy, bo może się to zmienić w coś toksycznego.
      Dla mnie duchowość emocjonalna to głęboka samoświadomość, tak naprawdę najmniej mająca wspólnego z marzeniami, snami, mrzonkami. Bo jeśli opieramy się na jakiejś fikcji, choćby i przyjemnej wizualizacji, to to jest stąpanie po szkle, za którym dopiero widać rzeczywistość.
      Ja uważam siebie za osobę mocno stąpającą po ziemi, za realistkę. Duchowość jest dla mnie zdrową emocjonalnością.

      Usuń
  3. Paradoksalnie wiele osób pytało mnie i pyta, czy planuje prace na emeryturze! Przecież to nonsens.
    Nawet gdy emerytura niska, to trzeba ograniczyć wymagania, zacząć cieszyć się czasem wolnym, realizować pasje, a zachwyt jest jak witamina, podtrzymuje zdrowie psychiczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "zachwyt jest jak witamina, podtrzymuje zdrowie psychiczne!" - otóż to!
      Mam nadzieję, że życie nie zmusi mnie do pracy na emeryturze.

      Usuń
  4. O, nie, nie. Co do mnie, to się nie stosuje. Praca jest dla mnie złem koniecznym i tylko tym. Robię wszystko, żeby nie przenosić jej do domu. Kradnę dla siebie każdą chwilę dla odpoczynku i jeżeli mam wybór: zrobić pranie albo odpocząć, to odpoczywam. Mam tylko jedno życie i chcę coś z niego mieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne i przerażające co piszesz zarazem. Piękne bo w pełni się zgadzam, że cierpimy na brak zachwytów. Dużo ostatnio czytam w temacie, o którym piszesz. Ja bym poza nieumiejętnością odpoczywania dodała przebodźcowanie. Social media, życie wśród wielu powiadomień, tasków w telefonie to przekleństwo.

    Mam takie ciche marzenie, żeby kiedyś żyć naprawdę slow. Tymczasem dla mnie obecnie kompromisem jest praca zdalna. Nie ma nic lepszego niż praca obok śpiącego pieska, którego mogę w każdej chwili pomiziać. Nie tracę czasu na dojazdy, a po pracy mogę skoczyć do lasu czy do parku. Dbamy o dekompresję w naturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebodźcowanie owszem, ale mnie bardziej dręczy "przeludnienie", że jak długo np. pracują pośród ludzi, to wariuję i bardzo potrzebuję ciszy i samotności.
      Sociale mnie nie dręczą, wyłączam kiedy chce.

      Marzy mi się praca zdalna albo w terenie - w sensie - nie stacjonarna.

      Usuń
    2. Oj tak, przebywanie zbyt często pośród ludzi męczy również i mnie. Potrzebuję wówczas swojej oazy spokoju i dresów ;)

      Usuń
  6. Najpierw piszesz w liczbie mnogiej (stajemy się, potrafimy), potem pojawia się porada (przestań, modeluj), ale chodzi o to, że piszesz o sobie, tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest luźny tekst, nie żaden fachowy produkt. Można odebrać go podług siebie, zależy jak komu co gra. Jedni z tekstem się utożsamią, inni powiedzą, że ich to nie dotyczy, a jeszcze ktoś poczuje, że to przemawia wprost do niego.
      Jeśli o mnie chodzi, wnioski oparłam na podstawie książki, z którą się zgadzam.

      Usuń