Po zmianie pracy zdecydowanie odżyłam. Pomijając cały arkusz kwestii, które w oczywisty sposób zadowalają pracownika, od finansów po ogół warunków zatrudnienia, to tak jak podejrzewałam, bardzo odpowiada mi grafik. Choć nie powiem, że przynosi trochę niepewności, bo o ile na "dzień dobry" moje prośby zostały uwzględnione, tak nie wiem jak nasza kooperacja dalej będzie wyglądała, no i przeszkadza mi to, iż mam tylko jedną sobotę wolną w miesiącu, czyli albo zobowiązania, albo wyjazdy za miasto.
Jedno i drugie przynosi mi wiele korzyści od zwykłych, po radosne. To są sprawy radościo-pochodne i potrzebuję mieć na nie czas.
Jedna z sobót to zobowiązanie względem moich wejść VIP w pewne fascynujące miejsce (nadal fascynujące, pomimo że bywam tam ciągle), a weekendowe wyjazdy to pełna luzu przygoda ze świetnymi ludźmi po nietuzinkowe kadry.
Wybrałam w tym miesiącu miłe zobowiązanie, a w przyszłym wyjazd za granicę.
Wspaniale jest porozmyślać o tym w ulubionej kawiarni. Wspaniale przede wszystkim mieć na to czas. I wreszcie czytam książki. Od paru lat byłam w stanie przeczytać może pół rozdziału na tydzień, ale najczęściej nie czytałam wcale nic. A góra książek rosła i rośnie nadal... Wreszcie mam czas!
Jak to jest z tym grafikiem? Wychodzi na to, że miałam rację. 3/4 etatu sprawdziło się u mnie doskonale. Jestem niemal codziennie w pracy i nie męczy mnie to. Mogę już to powiedzieć po dwóch tygodniach: pierwszym na rano, drugim na wieczór.
Praca po 6 godzin na dobę, nie frustruje, a jak sięgam pamięcią w pełnym wymiarze godzin, mózg mi się wyłączał. Dla tych, co nie są na bieżąco – pracuję w dużym markecie.
To jest chaos, ciągle coś piszczy, piuka i nadaje. Na hali panuje ogólna wrzawa, jest bardzo głośno, plus monotonna muzyka i reklamy. Bardzo łatwo można się przebodźcować, u mnie to zwykle kończy się agresją... potrzebą zniknięcia na kilka godzin w lesie i mechanizmem ucieczek rozmaitych.
Kiedyś zbadałam sobie ten temat i obserwowałam siebie. Moją pierwszą pracą też był duży market. Zauważyłam, że dokładnie po sześciu godzinach pracy, spada mi kontrola samej siebie, spada mi skupienie i wchodzi rozkojarzenie. Zaczynam popełniać błędy. W zasadzie tak było w każdej pracy.
Zawsze pracowałam na pełny etat.
Obecnie przyjęłam opcję dorabiania do etatu gdzieindziej. Zmienność środowisk poprawia mi nastrój, jestem cały czas skupiona, nie odczuwam przebodźcowania w ogóle.
Moje 6 godzin pracy w głównym miejscu zarabiania, zajmuje mi małą cześć dnia. Reszta do pełnej dyspozycji z czego korzystam na maksa.
Możliwe, że wpadnie mi jeszcze druga fucha na stałe.
Na razie jestem zadowolona. Boję się, że za bardzo zabijam doświadczeniem i będą chcieli dać mi pełny etat oraz nie daj Boże, awansować... 😅 Już powoli wyczuwam atmosferę docenienia...
Jest mi dobrze będąc pionkiem, ponieważ nie muszę się angażować w firmę, która nie jest moim szczytem marzeń. Nie chcę robić kariery w sklepie, to nie jest moja droga.
A w fotografii dalej robię to co robię i dalej nie poddają się, łapię okazję, spotykam się z ludźmi o tych samych zamiłowaniach i ma to dla mnie większą wartość niż pieniądze.
Miło o tym czytać! :)
OdpowiedzUsuńNaturalnym wydaje się zadanie pytania: co czytasz, no i jak wrażenia, skoro szybkim krokiem zbliżasz się do finału?
Przez zdecydowaną większość życia pracowałam na pełnym etapie, w niechlubnym czasie wyrabiałam nawet 60 h na tydzień, ale dopiero kiedy przeszłam na pół etatu, to odkryłam, że życie jest piękne ;) Że można mieć czas (i siły!) na pracę, pasje, domowe obowiązki i odpoczynek. Nie ma się co zaharowywać dla żadnej pracy. W każdej jesteśmy do zastąpienia. A przynajmniej większość z nas.
Tak trzymać :) I oby - nie daj Boże! - nie chcieli Cię awansować ;)
To jest książka, którą zaczęłam czytać jeszcze jesienią i czytałam może stronę / dwie na tydzień albo wcale. Zawsze jesienią sięgam po kryminały, dlatego pogoda jest jaka jest, bo jeszcze jej nie skończyłam czytać. To "Wino i krew" Andrzeja Makowieckiego, powieść z Łodzią w tle.
UsuńPracowałam na pół etatu, ale to za niska pensja, niestety przez te kilka miesięcy wyzerowałam wszystkie oszczędności. Ale przyznać muszę, że dla życia był to wspaniały czas, wszystkie okazje zostały wykorzystane, a teraz już zaczyna się rezygnowanie i jest mi z tego powodu przykro.
pytanie jeszcze z kim robisz?... i o co chodzi z tymi wejściami VIP?... czy to coś takiego, jak kiedyś w pewnej firmie dostawaliśmy talony na paintball (albo alternatywnie do kina) w ramach pakietu socjalnego?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Wchodzę tam gdzie nie wpuszczają turystów. Wszystko z czasem pojawi się na łódzkim blogu, na razie na bieżąco wrzucam na FB, Insta i TikTok. Na blogu mam tyły, więc temat jeszcze poczeka.
UsuńChodzi konkretnie o naszą komercyjną elektrociepłownię.
Na szczęście pracowałam po 6 godzin, gdy jednego roku wzięłam zastępstwo za koleżankę i pracowałam od 8 do 17, to byłam jak zombie, nie powtórzyłam tego więcej, za żadne pieniądze!
OdpowiedzUsuńCzyli mnie rozumiesz. Nie chodzi o to, że nie chcę pracować. Chodzi o to, że włącza się tryb zombie. Ty też pracowałaś w chaosie, bo szkoła to jednak porządny rejwach, porównywalnie z marketem. No i u mnie dochodzi monotonia, prawie jak na taśmie w fabryce.
UsuńPracę i męża powinno się zmieniać obligatoryjnie co 10 lat. Mnie też by dobrze zrobiła zmiana, ale nasz rynek pracy jest, co tu dużo mówić, xujowy.
OdpowiedzUsuńMam CV ...ujowe, więc nic lepszego nie ogarnę.
UsuńJak miło trafić do Ciebie po dłuższej przerwie w taki moment, kiedy akurat jesteś z siebie i pracy oraz sytuacji ogólnej tak zadowolona.
OdpowiedzUsuńTo świetnie, że masz już rutynę, która pozwala ci radzić sobie z pracą na spokojnie i wyrabiać się w te 6 godzin.
Może to jest i opcja dla mnie, a dorabiać na innych polach.
Zainspirowałaś mnie :)
Dziękuję
Zawsze chciałam inspirować do dobrych rzeczy, zawsze marzyłam o tym, by pokazywać, że w tej szarej rzeczywistości można mieć trochę barwniejsze życie.
UsuńDziękuję, że mi to napisałaś.
Dawno Cię nie było, wszystko gra?
UsuńPewnie nowa praca wciągnęła, oby tylko to było powodem, że mniej się odzywasz.
Kiedy mnie wciąga życie, blog też schodzi na drugi plan.
W każdym razie życzę powodzenia :)
W sumie mogę wciągnąć Cię w moje życie. Mam tajny babski blog, wszystkiego się dowiesz.
UsuńAle fakt faktem, praca absorbuje i hobby absorbuje. Mnie praktycznie non stop nie ma w domu. I cieszy mnie to bardzo.
Miło :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Twoja samoświadomość. Imponuje mi. Doskonale wiesz co na Ciebie w kwestiach zawodowych działa dobrze, a co niezbyt. Chciałabym tak potrafić, ale póki co nie potrafię.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że masz czas na tak wiele rzeczy i jesteś zadowolona :)
Ostatnio tą samoświadomość mocno rozwinęłam. Nadal jestem w tym procesie. W obliczu tej mniej udanej sfery życia, pracuję nad odzyskaniem samej siebie. Ciężki temat.
UsuńPaniii! Gdzie się podziewasz?! Już czerwiec, donoszę uprzejmie, a Ciebie nie ma!
OdpowiedzUsuńZalatana jestem. Łódzki blog hula, ale na ten brakuje już czasu, nawet w odwiedziny nie zaglądam.
UsuńGeneralnie jak się trafi czas na odpoczynek, to po prostu odpoczywam. Nie chcę żeby blog wpadł w obowiązkowość.
Gratuluję zmiany na lepsze. Pomału wszystko układa się tak, jak tego chcesz. Dobrego nowego miesiąca życzę.🤗
OdpowiedzUsuńNo jeszcze nie jest dokładnie tak jak chce, nadal nie wyszłam z handlu. ;P
Usuń