czwartek, 24 marca 2022

Światełko w tunelu, prewencja grypowa i kilka innych, jeszcze przyjemniejszych spraw.

Od ostatniego czasu niewiele się działo, moją codzienność obdarto z komfortu z uwagi na reżim pracy, ale już świeci się gwiazda na ciemnym niebie, bo wkrótce wracam na normalny tor.
    Zabrakło mi zaspokojenia podstawowych potrzeb. Zdrowej ilości snu, czynności relaksujących mózg i swobodnego układania dnia. Wszystko co czyniłam, czyniłam z zegarkiem w ręku (nie cierpię tego...). Z wielu rzeczy zrezygnowałam, a ciało zaczęło upominać się o swoje z przemęczenia.
    Tak czy owak, tak całkiem źle nie jest, widzę dużo plusów, między innymi to, że pracuję wyłącznie od rana. Życie prywatne istnieje, ważniejsze sprawy też można pozałatwiać.
    Uważam na siebie, stosuję prewencję witaminową (nadal sama robię soki), przycisnęłam z fitnessem, bo ostatnio zbyt wiele razy odpuszczałam, a ciało bezlitośnie szybko traci wydolność. Bardziej też pilnuję jakości posiłków. Nie daję się zwariować.

Wiem, umiem, rozumiem... będzie dobrze.

Spójrz mi w oczy i uwierz mi na słowo...

W centrum Łodzi istnieje kawiarnia Etno, w której polubiłam bywać. Ostatnio zrobili dla mnie kawę na moje zamówienie spoza menu, za co jestem im wdzięczna i na pewno nie raz znów na tą pyszność przyjdę.
    Tym razem byłam sama, usiadłam więc w najlepszym miejscu z widokiem na Centrum. Co widzimy? Słynną "Stajnię Jednorożców" czyli po prostu duże centrum przesiadkowe MPK pod tęczowym zadaszeniem.
    Stąd można rzucić okiem na łódzki deptak "Pietrynę", oraz kamienicę z muralem przedstawiającym okna i mieszkańców w tychże oknach. Ma obok niej powstać nowoczesny budynek, adekwatny stylem do reszty wysokościowców, więc to ostatnie chwile by łapać ten mural w swoje kadry.

Dużo zdjęć z Pietryny oraz Stajnię z bliska, znajdziecie na moim drugim blogu w tym konkretnym wpisie → klik
    Po drugiej stronie ulicy jest nowa kawiarnia Starbucks, wybieram się do niej przy następnej okazji.


Cud, miód i orzeszki, kaktus kwitnie w najlepsze. Cieszy mnie jego ruchliwość... jakkolwiek to brzmi... otóż kaktus chodzi spać. O zachodzie słońca zamyka kielich.
    Ogromny kwiat grudnika, a raczej marcownika jest imponujący. Jego herbaciany kolor mnie dosłownie urzeka...


Wzmiankowana wyżej kuchnia prewencyjna to nie tylko moc warzyw, smaczne zupy i konkretne wałówki do pracy, ale też wegańskie tortille z bardzo dużą ilością zieleniny, ponieważ na wiosnę u mnie zawsze na stół wjeżdżają z pełną mocą wszelkiej treści listki i kiełki. Roszponka, rukola, a kiełki dosłownie wszystkiego co znajdę. Dojadam już ostatnie kiszonki, pora przejść na świeże. Sezon tuż tuż, nie mogę się doczekać pomidorków!

Dużo by o zdrowiu, bo teraz łatwo je utracić. Niestety – w moim środowisku nie ma już chyba osoby, która by nie pokasływała. Złapać jakiegoś wirusa nie jest trudno, a niestety w pracy mam zimno i ostatnio się zaziębiłam, a do tego wokół kichają prosto na mnie. Niestety.

Pod koniec lutego odbyłam krótką acz ciekawą podróż w pewne urokliwe miejsce Łodzi, o czym opowiedziałam (głównie w fotografiach) na drugim blogu → "Stawy Stefańskiego, dalej wzdłuż Neru i na koniec Ruda-Popioły (drewniane wille)."

Powoli go rozkręcam, zostało mi jeszcze kilka artykułów z archiwum, ale zdecydowałam się wypuścić już ten świeży materiał, bo po co czekać. Chronologia tutaj nie będzie aż tak ważna. Myślę też o Fanpage dla tamtego bloga.

To nie jedyna wędrówka, o której nie pisnęłam ani słówka. Jeszcze...

Jeszcze trochę napawam się moim studyjnym  mieszkankiem. Szarość, czerń i biel. Dawno temu ukochałam odcienie szarości i wracając do tematu aranżacji wnętrza w nowym mieszkaniu, na razie jestem przekonana do szarego dywanu, ale to nie jest ostatnie moje słowo. Wyłącznie odcienie brązu w mieszkaniu lub szarość na przełamanie, to dwie odrębne stylizacje i obie mam w sercu. Klamka zapadnie gdy przy odrobinie większej ilości czasu, zacznę chodzić po sklepach.
    Poniżej mieszanki brązów, które też chodzą mi po głowie równie intensywnie.


Oba powyższe zdjęcia pochodzą ze strony "Pani dyrektor", architekt o architekturze.

Pożyjemy, zobaczymy. Na razie najpierw dożyjmy w ogóle żeby było o czym mówić...

18 komentarzy:

  1. Zdrówka życzę, bo teraz okres infekcyjny, niestety.
    Urządzanie mieszkania i zabawy detalami to sama radość.
    Wiosną z chęcią wymyślam sałatki, surówki itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idzie nowe i lepsze. Będzie dobrze. :)
      Ostatnio naszło mnie na kolorowe kanapki itp.

      Usuń
  2. No to poczynasz sobie pięknie. To same przyjemne działania, które i mnie pociągają od zawsze. No i tak kusisz tą Łodzią, że chyba kiedyś wsiądę do pociągu bylejakiego i znów odwiedzę to miasto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do Etno. ;) Podają również w filiżankach. :)

      Usuń
  3. Wiosną aż chce sie cos zmieniać, chce sie działać - tylko że po zimie ciało zastałe i potrzebuje duzo czasu na rozruch (oczywiscie im starsze to ciało, tym wiecej) oraz dodatkowego wzmocnienia witaminkowego. Najwazniejsze to zacząć, potem juz poleci. I najfajniej jest jak człowieka byle co cieszy.A wiosną tak bywa. Pozdrawiam cie serdecznie!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pora roku nie ma znaczenia, raczej właśnie na jesień się zawsze rozbudzam, bo to moja ukochana pora roku. Jeśli trenuje się 15 lat, półroczny zastój będzie problemem, ale powrót do rygoru już nie. Ten będzie przyjemnością, a forma wróci i tak, łaski nie robi. ;) Dokładnie tak jak mówisz - potem już poleci. ;)
      Serdeczności przesyłam!

      Usuń
  4. Widzisz!!!! Ja też wprowadziłam zmiany w codziennym menu. Wpadłam w to po uszy. Fascynuje mnie, ile pysznego żarcia można przyrządzić z warzyw i owoców. Od tygodnia wyciskam soki. Trochę mnie martwią ilości wytłoczyn (cholera tyle żarcia), ale soczki są pycha. Dziś zrobiłam z buraczków i jabłek 😋!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wytłoczyn można zrobić zupę, kotlety i co tam chcesz. Poczytaj w necie, znajdziesz mnóstwo przepisów. ;)

      Usuń
  5. Moim? to słowo mnie trafiło, bo przecież pamiętam, że oprócz Ciebie jest jeszcze ktoś, z kim przecież dobrowolnie chciałaś dzielić ego i zamieniać każde "ja", na "my".
    Hannah Jael, to Twoje prawdziwe pochodzenie?
    wybacz - facet nie doścignie żadnej kobiety w subtelności, a ja wśród facetów jestem odległy od przydomka "metro", "trans", czy tym podobnych. bliżej mi do barbarzyńcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz jakbym mając kogoś, musiała wszystko z nim dzielić. :) Skąd taki przepis? Nadal jestem suwerenną jednostką. Wy panowie macie wciąż pogląd o tym, że kobieta to już nawet z domu wyjść sama nie powinna. Uspokój się.
      Hannah Jael to imiona, a nie pochodzenie.
      Nie bardzo rozumiem po co wspominasz o metro i trans?

      Usuń
  6. Etno jest super! Ciekawi mnie ta kawa spoza menu :) W kwestii kuchni prewencyjnej, bardzo lubię popijać w sezonie chorobowym "złote mleko". Baza to kurkuma, pieprz i mleko, u mnie roślinne. Odporność mam niezłą. Za to z ćwiczeniami ostatnio też odpuściłam i chcę to zmienić. Motywujesz się w jakiś konkretny sposób? Pozdrowienia z Warszawy 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafię znieść niczego na bazie kurkumy. W kuchni może ona być dodatkiem, ale jako przewodni składnik, dla mnie jest nie do spożycia.
      Do treningów nie potrzebuję motywacji. Ja potrzebuję motywacji do tego, by odpocząć od treningów. ;D

      Usuń
  7. O jak dobrze, że przypomniałaś mi o kiełkach, bo to samo zdrowie, a ja ostatnio wprawdzie codziennie jakieś sałatki warzywne jadam, ale kiełków dawno nie kupowałam. No i kiszonek nie robię, więc chciałabym znaleźć jakieś dobre, a może nauczyć się robić.
    Fajnie, że już możesz dbać o siebie, jeździsz jak widzę też rowerkiem na wycieczki i że robią Ci kawusię na zamówienie :), czy to jest kawa z bitą śmietaną?
    Do wpisów z Łodzi dotrę też na pewno!
    Pozdrowienia i serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie robię kiszonek, ale na szczęście można kupić dobre, a nawet domowe na ryneczku. :)
      To jest jest bita śmietana. I kubek największy jaki mieli. :D

      Usuń
    2. Kiedy ostatnio wybraliśmy się na celebrację mojej okazji, był tam tort - i krem, i bita śmietana na nim były niesłodzone, czysta bita śmietana. Taką lubię najbardziej! :)

      P.S. Jeśli zaglądasz na IG, to tam jedno z ostatnich zdjęć z tymi tortami

      Usuń
    3. Nie jadam tortów, bo zawsze mi po nich bardzo niedobrze. Są za ciężkie, nieprzyjemnie mi z tymi wszystkimi kremami i śmietanami w brzuchu... Ale mówisz - niesłodzone. Może to jest remedium na przyjemną celebrację.

      Usuń
    4. Jadam też specjalne ciasto orzechowe - wypiekane podobnie jak chleb przez pewnego piekarza z mojego ryneczku, na którym bywam co tydzień. I to ciasto mi nie szkodzi, jest jak trochę słodszy chleb :)
      Jadam je z jogurtem naturalnym i owocami, do tego najczęściej kawa!
      Mniam!!!!

      Usuń