sobota, 14 maja 2022

Wiejska drogo zabierz mnie do domu

Za mną sporo przygód, przede mną sporo wolnego czasu, więc będę mogła nadrobić i wszystko Wam zrelacjonować. W obecnej chwili przychodzę do Was ze skrótem najciekawszych wydarzeń, uszczknę sobie z ładnej polemiki i postawię na swoje wrażenia.
Na początku maja spędziłam ciepły czas na przepięknej wędrówce, która miała miejsce w Łodzi, która to, nie raz już mnie zadziwiła ukrytymi uroczyskami.
Podążając jednymi z bardziej ruchliwych arterii miasta, nikt by się nie spodziewał, że gdzieś na końcu ulicy Brukowej zastanie tak bajeczne tereny.

Gorąco zachęcam do spojrzenia na niepełną relację na drugim blogu ⏩ "Dzika strona Żabieńca."
Bo dopełnienie zamieszczam właśnie tu i właśnie teraz:

To największy dwukropek jaki w życiu postawiłam i opublikowałam... Będzie go widać z kosmosu.

Z tego zbiornika pochodziły ryby, które ostatnio widzieliście na moim talerzu.

Na piaszczystej drodze w stronę jednego ze stawów, napotkałam ropuchę szarą. Cudem nie rozjechał jej samochód, który akurat mnie wyprzedzał.

Ropuchy żyją nawet do 40 lat, możliwe więc, że te największe egzemplarze jakie spotykam na łąkach i w ogrodach, widziały więcej niż ja.
Jest jadowita, ale jadu używa wyłącznie defensywnie. Człowiekowi nie zaszkodzi, pies najwyżej może dostać piany. Toksyna szkodzi wężom i innym płazożercom.
Ropuchy zmieniają kolor od czarnego po brązowy.
Są pożyteczne dla ogrodu, zjadają bezmuszlowe ślimaki i inne szkodniki naszych upraw.

Ta została przeniesiona w pobliże stawu na łąkę przyleśną.


W spacerowej drodze powrotnej znalazłam się na osiedlu Teofilów, gdzie sprawdzałam co w tutejszych tunelach piszczy.
Teofilów „theos” – Bóg i „filos” – przyjaciel. Oznacza zatem przyjaciela Boga lub człowieka miłego Bogu, źle powiedziałam w nagraniu.
Posłuchajcie co usłyszałam po wejściu do tego tunelu:

Podczas pewnej wizyty u moich rodziców, poznałam co to jest oryginalna chałwa z miazgi nasion oleistych. Pişmaniye to turecki deser przypominający watę cukrową.
Była tak delikatna, że wrażenie z jedzenia nie przypominało jedzenia. Coś słodkiego rozpływało się w ustach czyniąc przyjemność wysokiej skali.




Mamy z rodzicami ulubioną lodziarnię gdzie oddajemy się rozpuście kubeczków smakowych. Każdego dnia są tam inne smaki, zawsze świeże i ciekawe. Smaków dziś nie pamiętam, lecz nie to jest istotne, lecz natura przyjemnej kremowej konsystencji.
P.S. nie będzie reklamowania.


Skoro rozpusta, to "na drugą nóżkę".

Słońce już delikatnie przypieka, można powiedzieć, że pierwszy "plażing" mam już za sobą. Nad rzeką Bzurą gdzie rozległa tafla wody czyni zbiornik atrakcyjnym turystycznie, rozłożyłam ręcznik i wygodnie ległam na trawce w promieniach majowego słońca.
W szuwarach harcowały zielone żabki, w oddali odgłos końskich kopyt stępujących ścieżką. Leniwe myśli płynące jak te pierzaste kłęby chmur, zastępowały powoli zmęczenie i wszystkie negatywy jakie nazbierały się po tygodniu pracy.

Innego dnia przechadzając się po jednym z osiedli, ujrzałam powietrzny ogród. Dopisałam sobie w myślach taką historię:

Pewien człowiek marzył całe swoje życie o pięknym ogrodzie. Kochał on roślinność, zawsze w domu miał pełno kwiatów, ale brakowało mu do szczęścia własnych upraw w gruncie.
Marzenia o własnym domu nie udało się spełnić, dostał mieszkanie po zmarłej krewnej w bloku na pierwszym piętrze. Przyjął je, ponieważ doskonale wiedział, że na zakup działki nigdy nie będzie miał pieniędzy, a kredytu brać nie chciał.
Ale dla kreatywnej osoby, która ma marzenia, zawsze znajdzie się rozwiązanie!

A teraz proszę o szczególną uwagę, nim zaprezentuję, proszę o dźwięk:

Fanfara odegrana, niniejszym przedstawiam Wam – BANANA!

Na razie jest słaby i zniszczony, ocalony został przed wyrzuceniem, wiele przeszedł.

W tygodniu zobaczyłam na własne oczy 60 tys. kwitnących tulipanów. Nie wiem kto to policzył, ale kwiaty piękne. Ogarnę zdjęcia, jeszcze chwilka. Miłego weekendu!

30 komentarzy:

  1. Ropuszka mnie zachwyciła. Nie wiedziałam, że tak długo żyją... Nie próbowałaś pocałować? Może jakiś królewicz by się zmaterializował?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na co mi kolejny królewicz w życiu? Już wystarczy, swoje w życiu przemęczyłam. ;D

      Usuń
    2. Królewicz-żaba z zasady ma pochodzenie baśniowe, a w baśni królewicze są doskonali i nie męczą księżniczek :-)

      Usuń
    3. Jak dotąd wolałam baśniowych hrabiów. Królewicze wydawali mi się zbyt... metroseksualni i wymagali aby ich kobiety leżały i pachniały...

      Usuń
    4. Z hrabiów to ja kojarzę Draculę :-))))

      Usuń
    5. Nawet ten, no popatrz – czyż gość nie był idealny? Wierny, romantyczny, niedrogi w utrzymaniu, jego żona miałaby obligatoryjnie wszystkie dni wolne, bo mąż przychodziłby dopiero po zachodzie słońca, poza tym gość się nie starzeje, zawsze ładny, elegancki mężczyzna. :)

      Usuń
    6. Tylko zgryz jakiś taki... nieprawidłowy :D

      Usuń
    7. No, dziwny trochę... to pewnie te sławetne "za długie zęby na jarzynki".

      Usuń
  2. Ropucha wygląda jak z innej epoki...
    Kubki smakowe tez lubię rozpieszczać w lodziarniach, czasami pyszne lody jemy na wycieczce zamiast obiadu, zwłaszcza w upały.
    Wycieczki, to jednak najlepsze, co można zrobić z wolnym od pracy czasem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ropuchy wyglądały inaczej w każdej epoce? O__O
      Bardzo lubie lody, jadam je przez cały rok, ale jeśli jest upał i mnóstwo słońca, a zjemy lody, to wtedy żołądek dąży do natychmiastowego ogrzewania całego organizmu i efekt jest odwrotny, więcej się pocimy.
      Wycieczki kocham od dzieciństwa. Pierwsze wakacje w pielusze – mazurskie knieje. Rodzice się nie patyczkowali. ;)

      Usuń
  3. Ropuchy i żabki też kiedy tylko mogę, ratuję znosząc je z drogi na pobocze. :)
    Co ciekawe przeczytałam:
    Toksyna szkodzi wężom i innym "PŁASKOZIEMCOM" :))) zamiast płazożercom. Sama z siebie się uśmiałam!
    Ale cudo! Masz żywy krzaczek banana! Nonono. Życzę zdrowego rośnięcia.
    Fajne są takie wyprawy w okolice. Ja dziś też się wybieram na kolejną wycieczkę rowerową, wczoraj była moja wyprawa do Wremen, tym razem sama pojechałam. Też fajnie, mogłam jechać we własnym tempie i zatrzymywać się oraz fotografować, ile chciałam i nikomu to nie przeszkadzało. :) Tak więc bycie samej ma wiele zalet!
    Ja tam reklamuję miejsca, które sprzedają dobrze jedzenie i inne przysmaki. Chociaż może trzeba uważać, bo niedługo pojawią się regulacje prawne, że współprace (płatne) będą musiały być zawsze oznaczone przez influencerów.
    Pozdrowienia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślimaki muszelkowe też ratuję z drogi. Ogólnie to, co da się podnieść.
      HAHAHA dobre :D Płasko-pełzaczo-ziemcom, może. :D
      Nie wiem co zrobię gdy banan zacznie piąć się do tych swoich dwóch metrów, bo ponoć tyle ma osiągnąć maksymalnie... O_o Byle rósł, potem pomyślę co dalej. :D
      Tak, potwierdzam, samotne wyprawy najlepiej sprzyjają umysłowi, człowiek się uspokaja i naprawdę odpoczywa. :)

      Usuń
  4. Witaj Aniu.
    Nie ma to jak ciekawa wędrówka.
    Lubię żabki wszelakie, ale za ropuchami nie przepadam.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie organizmy lubię i za nimi przepadam, pod warunkiem, że nie próbują mnie pogryźć albo wyssać...

      Usuń
  5. Łódź podoba mi się coraz bardziej 😁!!!
    P.S. Uwielbiam chałwę, ale takiej jeszcze nie jadłam 🤤!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zatem pakujecie plecaki? :D

      Usuń
    2. Narazie obieram kierunek... świętokrzyskie 😊

      Usuń
    3. Też coś muszę wymyślić sensownego na nadchodzący urlop. Pół na pewno Sulejów, drugie pół rozważam.

      Usuń
  6. Takiej chałwy w życiu nie jadłam :) To musi być coś przepysznego :)
    Ropucha cudowna, brawo za uratowanie!
    Za lodami nie przepadam, no,...ewentualnie ze stajni o nazwie na G.
    A za tę glicynię na ścianie bloku ( bosska, też ją mam), to kiedyś się pomysłodawcy dostanie od sąsiadów, gdy im "dopływ" światła słonecznego odetnie hahaha... Bardzo ekspansywna jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo się tego nie zje, zakleja i zasładza strasznie. Ale ciekawostka przednia.
      Co do lodów, nie jestem wybredna, byle z solą nie były.
      Nie wiem jak o glicynię dbają, pewnie przycinają by po szybach nie pełzła.

      Usuń
    2. Bez cięcia "obrosłaby" ten budynek w przeciągu kilku lat :)

      Usuń
    3. Interesujący efekt... :)

      Usuń
    4. Kochana, już w ogóle nie mogę zostawić u Ciebie komentarz pod żadnym spisem. :(

      Usuń
  7. Dawno nie widziałam ropuch w realu.
    Wisteria piękna, u mojej Mamy cały jej rozkwit w maju właśnie🌸😀
    Pozdrawiam🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję tym na parterze z powodu kwiecia, bo rośnie szybko🤔

      Usuń
    2. A może właśnie są zadowoleni? Na takie coś chyba musieli wyrazić zgodę.

      Usuń
    3. Różnie, to bywa, mieszkam na parterze właśnie.

      Usuń
    4. Byłam tam ponownie, roślina wlazła na pół szyby sąsiadów na dole. Mogliby to po prostu uciąć jakby im przeszkadzało.

      Usuń
  8. W moim ogrodzie mieszka na stałe kilka ropuch. Mają swoje ulubione miejsca i tajemne kryjówki. Muszą tylko uważać na psy, które niestety są bardzo łowne, co do wszelkich małych żyjątek. Bardzo zaciekawiłaś mnie tym tureckim deserem. niesamowite, że coś przypominającego pogniecione pióra może byc jadalne i do tego pyszne!:-)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci pięknego dalszego ciągu maja!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I psiaki radzą sobie z ropuszą trutką?
      Pognieciona wata, albo szklana wata - tak mnie się kojarzyło.
      Dziękuję i również pozdrawiam. Tobie pięknego maja nie muszę życzyć, bo masz tam jak w raju. ;)

      Usuń