piątek, 17 czerwca 2022

Kraina Wielkich Jezior Mazurskich – dzień trzeci. MAMERKI

Definicją mojego życia mogłoby być słowo "eksploracja", albo "rekonesans". Czasami podejrzewam je o słowo "pluskwa", bo lubię pójść tam, gdzie wiedzie mnie ciekawość, a niekoniecznie jest to komu potrzebne (z odniesieniem do "poznaj wroga"). Już nawet nie powiem co mam na myśli... i czy jest jednoznaczne z łażeniem po dawnych kwaterach ludzi odpowiedzialnych za rzeź, tego jednak nie wiem.
Moja codzienność krąży wokół dziwnych szlaków, nawet jeśli to będą wcale nienadzwyczajne kierunki, to powiadam Wam – bywałam w życiu jak czołg – musiałam wleźć, doświadczyć i sama się przekonać. W życiu jak i w trasie. Ostatnio jednak coś się zmieniło. Mam dosyć tych doświadczeń, a ostrzeżenia – jak te znaki na niebie i ziemi – zawsze były, zawsze je widziałam. Cóż... to temat na inny raz.

Działo się tego dnia coś niezwykłego, jakby odpowiedź na prośbę, która gdzieś tam w głowie zagrała nutkę – deszcz, który zapowiedziano w obfitości – lubię deszcz, ale czasem przeszkadza; padał, kiedy byliśmy pod dachem, zatrzymywał swe ronienia, kiedy wychodziliśmy na zewnątrz.

MAMERKI
(niem. Mauerwald)

Osada leśna bez mieszkańców. Już z definicji staje się ciekawe, a dowiedziawszy się że tam znajduje się jeden z najlepiej zachowanych w Polsce kompleksów niezniszczonych bunkrów niemieckich z okresu II wojny światowej – Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH), wiadomym było, że trzeba to miejsce zbadać!
Mieszkało tu 40 najwyższych generałów i feldmarszałków, 1500 oficerów i żołnierzy Wehrmachtu. 30 schronów żelbetonowych, które niezniszczone zachowały się do naszych czasów.

Budowę niniejszego kompleksu ukończono razem z kwaterą główną Hitlera w Wilczym Szańcu. Swych rąk do tego użyczyli Robotnicy Organizacji Todt, oraz firma budowlana Simensa, która pod koniec XX w. budowała schrony dla Saddama Husajna.
Każdy budynek posiadał instalację elektryczną, telefoniczną, wodno-kanalizacyjną i centralnego ogrzewania, czego dziś już nie odczujemy, gdyż zwiedzający może doświadczyć chłodu i dużego stopnia wilgoci. System wentylacji był standardowy i posiadał filtry na wypadek puszki z gazem.

Mamy tu do czynienia z niezwykłym muzeum, które tylko na początku klasycznie odzwierciedlało większość tego typu przybytku (różniąc się tylko tym, że jeżeli coś nie stało w gablocie, można było to brać do ręki).
W następnej części pojawia się gigantycznych rozmiarów makieta, która urzekła mnie na bardzo długie chwile zabawy z aparatem.
Pojawił się wojskowy samochód, który sprawił mi równie wiele radości



STALININGRAD – pierwszy śnieg - pocałunek śmierci 6 armii niemieckiej.













OPERACJA "CYTADELA" – 1 dywizja grenadierów pancernych w bitwie pancernej pod Prochorowką.










BURSZTYNOWA KOMNATA

To co tutaj widzimy to replika. 60 m². Tak naprawdę tego skarbu nigdy nie odnaleziono.
Ciekawie się wchodziło do środka, słuchając wiadomości telewizyjnych z poszukiwań tej komnaty.



PLATFORMA

Fenomenalna konstrukcja, widoki świetne, polecam te wrażenia!


NASTĘPNY BUNKIER









Zaczątki stalaktytów. Tak, tych samych co to podobno budują się miliardy lat.

Dosyć dosadne przedstawienie.





BUNKRY GIGANTY

Ich ściany i stropy mają grubość 7 metrów. Są niezniszczone i dostępne do zwiedzania (zawarte w tym samym bilecie). Niemcy nie zdążyli wysadzić schronów, zostały one opuszczone bez walki przez wojska Wehrmachtu w styczniu 1945.

Bez aranżacji muzealnej, każdy dokładnie opisany na tablicach przed wejściami. Łatwo dostępne, choć nieco dzikie.












UKRYTE W KNIEJACH

I tutaj dopiero zaczęła się zabawa. Fascynująca i wymagająca, ale warta poświęcenia.
Parę dni temu powiedziałam, że jedyne zwierzę w Polsce jakiego bym nie chciała zobaczyć, to łoś, ponieważ historie o jego abstrakcyjnym zachowaniu bywają okraszone niebezpieczeństwem. Z drugiej strony chciałabym nie nosić w sercu obaw tego typu, co wywoływało we mnie bez przerwy wewnętrzny rozłam.
Został anulowany tego dnia, kiedy niedaleko ujrzałam na własne oczy łosia kłusującego przez niedalekie knieje. Fascynujący widok...

Tych dziko położonych bunkrów jest (jeśli dobrze zapamiętałam) 20. Mapa z tej odległości nie pokazuje wszystkich.







Tak tak, on tu jest.

Ta soczystość zieleni była powalająca. Kiedy jak nie po deszczu? Przyroda ma wtedy tak wysoko nasycone barwy, że oczy można wypatrzeć...
I znów: łaziliśmy - nie padało. Chowaliśmy się w bunkier - padało.
A to nasz bunkier śniadaniowy:









Były do siebie bliźniaczo podobne, ale znalezienie każdego było świetną frajdą. Do jednego tylko nie udało się dojść, zbyt zachaszczone. Mimo szczerych chęci... naprawdę...




Zobaczcie jak pięknie parowała ziemia.











STALOWY MOST KOLEJOWY Z 1918 r.

Warto było pójść trochę dalej w kierunku mostu, który jest zaznaczony także na mapach Google. (Zerknij na screen jaki wkleiłam wcześniej).












Dzięki tej dodatkowej atrakcji na szlaki, mimo iż nadłożyliśmy trochę drogi, obejrzeliśmy nie tylko widowiskowe plenery, ale zagłębiliśmy się bardziej w dzicz. I to jest petarda za każdym razem kiedy wchodzisz do lasy – nigdy nie wiesz co jest dalej. Tak samo było z Alpami, nigdy nie wiesz co ujrzysz za tym szczytem co jest przed tobą. Wędrowanie po bezdrożach to piękne hobby i nigdy nie nudzi.


PRZERWA I POWRÓT

Czas na spiralną frytkę, która smakowała zupełnie jak robione przeze mnie chipsy. Dobra przekąska.


MAZURSKIE SERPENTYNY

Po drodze spełniło się moje kolejne marzenie. Otóż nie dalej jak dzień wcześniej mówiłam o tym, że chciałabym mieć okazję sfotografowania pełnej tęczy. Zawsze udawało mi się uchwycić jej część, reszta była zakryta przez wieżowce, drzewa (jeśli widziałam ją z lasu) albo przez wysokie góry. A tym razem ukazała mi się jak na dłoni.
Po tych wszystkich rewelacjach mam nieodparte wrażenie, że Bóg podsłuchuje i robi małe prezenciki. ;)

I znów ta soczystość zieleni po deszczu... Napatrzeć się na to wszystko nie mogłam!!














A to już dróżka w bok, bo zobaczyliśmy pewien znak...


SPONTAN PO DRODZE

Było tam kilka mogił, zniszczone nagrobki, mogiły bez płyt. Nieduży teren.



KOLACJA

Jedzonko, a potem zasłużony sen.

I tak zakończył się niesamowity dzień pełen wrażeń i "przypadkowych" zdarzeń. A ponieważ nie wierzę w przypadki (ktoś mi powiedział, że Bóg ma na drugie Przypadek), zamykam te sytuacje w swoim sercu, nucąc dziękczynną myśl.
A czy serce faktycznie jest zdolne myśleć? Wg neurohirurgów serce ma złożony system nerwowy, który można nazwać małym mózgiem. Odkryto, że komórki serca są identyczne z tymi, które znajdują się w mózgu.

Naukowcy uważają, że w sercu człowieka zapisane są wspomnienia różnego rodzaju przeżyć i doświadczeń. To może wyjaśniać, dlaczego osoby po transplantacji serca mają wspomnienia sytuacji, w których nie uczestniczyły, oraz zachowują się inaczej niż zwykle (np. zmieniają nawyki na takie, które miał dawca serca).

źródło

Zatem gdy w poezji czytamy o myślach serca, nie myślmy już, że to tylko piękna metafora, a fakt właśnie. O myślącym sercu przeczytamy także w Biblii.

18 komentarzy:

  1. Wow, ale ciekawe miejsce znalazłaś. Ty umiesz wyszuiwać takie perełki, nawet ślimaczka dostrzegłaś, a co dopiero łosia :-)
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na torowisku było tyle ślimaków, że ciężko mi było iść, bo nigdy nie chcę rozdeptywać. Jak było ich zbyt wiele, "przeprowadzałam" na drugą stronę. ^_^
      Łoś niby wielki zwierz, ale mogłam go nie zauważyć. Dość spokojnie się poruszał, dopiero później pokłusował w las.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Pokazałam mężowi, nachęcił się bardzo, więc może następny wyjazd właśnie tam?
    Niesamowite makiety i miejsce przesycone historią.
    Przypomniało mi się zwiedzanie Eksploseum pod Bydgoszczą i bunkrów pod Nahodem.
    W takich miejscach spotykam także kobiety, bo wbrew pozorom, to nie tylko dla facetów ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Wam Mamerki i jeśli nie byliście, to także Wilczy Szaniec w Gierłoży, też duży kompleks bunkrów do zwiedzania. Byłam tam dwa razy. Są od siebie położone ok. 25 minut jazdy samochodem.
      Eksplozeum nie znam, pod Nahodem też nie byłam. Warto mi to będzie zapamiętać.
      Oczywiście, że kobiety też interesują się takimi rzeczami. Denerwuje mnie czasem jak przewodnicy do tego podchodzą. Kiedyś na zamku krzyżackim jeden oprowadzając nas, powiedział: "a teraz będzie coś dla pań" i weszliśmy na salę z biżuterią, co mnie kompletnie nie interesuje. "A teraz coś dla panów" i wchodzimy na ekspozycję z bronią białą, co jest moją zajawką. I facet zbity z pantałyku. Ale stereotypy są przyklepywane niestety przez większość kobiet, dlatego nie wygrasz z opinią.

      Usuń
  3. Fantastyczna relacja! Koniecznie muszę odnotować Twoje spostrzeżenia do zeszytu z planowanymi podróżami. W zeszłym roku zwiedzaliśmy muzeum zimnej wojny w Podborsku, więc opisane tu miejsce koniecznie musi dołączyć do kolekcji zwiedzonych obiektów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Podborsku nie wiedziałam, muszę zapamiętać, dzięki. ;)

      Usuń
  4. Och, nienawidzę militariów, wojska, mundurów... Taki piękny las, powinno się te wszystkie syfy z niego pousuwać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już historia na szczęście, a dziś gratka do zwiedzania i na tym pozostańmy. ;)

      Usuń
    2. Ale co tu zwiedzać? Ohydne figury w ohydnych bunkrach? Broni do ręki bym nie wzięła za Boga Ojca i za Chiny Ludowe - brzydziłabym się. Fuj.

      Usuń
    3. Mnie kręci zwiedzanie ciemnych podziemi, kogoś innego będą kręcić białe piaski tropików. (Chodź i tym bym nie pogardziła). Nie ma się nad czym rozwodzić. Mnie broń od dziecka i teresuje, choć głównie biała, to raczej wiesz. I jak turystyka, to najchętniej na dziko. Tu się nie ma nad czym rozwodzić, naprawdę. 😉

      Usuń
    4. Ale pogadać z ulubioną blogerką zawsze można ;-)

      Usuń
    5. Jak z ulubioną, to można. :D ;)
      Niechaj wiatr nam szproty targa!

      Usuń
  5. Temat jakby na czasie, ale nie mój. Temat wojny, z którym pokazane ekspozycje mi się nieodłącznie kojarzą, jest dla mnie dramatem... Więc "przeleciałam" tylko :) Dobrze, że druga część jest przyrodnicza :) Tęcza bossska... TO moje klimaty! Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojna zawsze będzie tematem do ominięcia, zgadzam się z Tobą. Zależy jak na to wszystko patrzeć. Kiedy zwiedzam tego typu obiekty, cieszę się, że to historia i jestem tylko i wyłącznie z własnej woli.

      Usuń
  6. Mam wrażenie, że kiedyś w okolicy byłem (ogólnie w okolicy tej miejscowości swoją działkę na wyspie mają nasi znajomi, pewnie coś kiedyś robiliśmy i w tych lasach). :)

    Heh. U mnie jednak się różnią urodziny, rok temu miałem problem z kolanem, a teraz nie mam. Może w przyszłym roku też będzie Ok i wtedy naprawdę nie będzie różnicy już. :)

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działka na wyspie, brzmi epicko. :)

      Czy mi się zdaje, czy cały czas porównujesz tylko te dwa lata?

      Usuń
  7. Bunkry robią ogromne wrażenie. Tyle betonu, nie do zniszczenia!!!!
    Wiosenny las skąpany deszczem to prawdziwe cudo natury... uwielbiam 😍!!!
    Tęcza też zachwyca... udało mi się taką zobaczyć kilka lat temu w Skowronnie 😊!!!
    Pozdrawiam serdecznie 😊!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, do zniszczenia. Wystarczy zdetonować bombę wewnątrz. ;)
      Tak, przyroda w deszczu imponuje.
      Pozdrówki!

      Usuń