środa, 22 czerwca 2022

Kraina Wielkich Jezior Mazurskich – dzień czwarty - ostatni. GIŻYCKO.

Co można zobaczyć w Giżycku i jak spędzić czas jeśli ma się gorący temperament i leżakowanie czy inne bierności nie wchodzą w grę? I dlaczego zdecydowaliśmy się spędzić ostatni dzień w mieście?
Zabudowa jest ciekawa, port to zawsze cząstka przyrody i przygodowej rekreacji, więc też O.K., lecz dlaczego jeszcze?

1) Bo trzeba było zobaczyć (jedząc lód na ławeczce przy rzeczce) jedyny działający most obrotowy, poruszany ręcznie. 2) Bo twierdza Boyen – tego nie muszę wyjaśniać, to kilka godzin samodzielnego penetrowania ogromnego terenu. 3) Bo fenomenalna wieża ciśnień, o której mało kto wie.

(to są punkty główne, ale to nie wszystko co zobaczyliśmy)

I jak zwykle – padało kiedy miało padać i tylko wtedy.

To będzie relacja bliższa wakacyjnemu klimatowi, choć wciąż znajdujemy się pod cieniem historii armii. Dużo spacerów i zwiedzania, promenada nad jeziorem, restauracje i wędkowanie w przepięknych okolicznościach wieczorowej przyrody.

Giżycko leży między jeziorami Kisajno i Niegocin (południowa część Mamr). Miasto jako jedno z popularniejszych miejscowości turystycznych, nie jest duże. Stanowi jeden z głównych portów mazurskiej żeglugi na szlaku wielkich jezior mazurskich (kanał Giżycki, Łuczański i Niegociński), niemniej pod koniec maja w zapowiadaną tzw. "niepogodę", było ciche i przystępne. Czyli akurat dla nas.
Część miasta leży na Wyspie Giżyckiej.
Stoi tu zamek krzyżacki, ale możecie go sobie odpuścić, został przerobiony na hotel.




W Giżycku byłam drugi raz, ale pierwszy turystycznie. Wspomnienie miłe, byłam tu w trasie koncertowej z ukraińskim zespołem folk-rockowym Kozak System, w roli ich fotografa i jednej z prowadzących Fanpage. To była dobra trasa, a zaczęliśmy od Gdańska.

Zdjęcie archiwalne, miałam wtedy krótkie włosy.


MOST OBROTOWY

Giżycko słynie z mostu obrotowego nad Kanałem Łuczańskim (XIX wiek). Obiekt widnieje w rejestrze zabytków techniki. Jest unikatowy w skali kraju w całej Europie – jest zaledwie kilka mostów tego typu.

Przęsło mostowe obraca się w bok o 90° i ustawia się równolegle do brzegu. Za pomocą odpowiednich przełożeń, otwiera go ręcznie jeden człowiek.

Nakręcając ten film, siedzieliśmy na ławce i zjadaliśmy pyszne lody z lodziarni za nami "Gofry-Lody". Polecam.


Tu pan mocuje "wajchę".

W tym miejscu mieliśmy styczność z ludźmi wątpliwej inteligencji, głośnymi, zaczepnymi awanturnikami, tzw. "rodzina - Państwo na wakacjach". Chyba nawet chcieli nas bić, ale policja przepływała pontonem... Niestety zauważyliśmy, że później poszli w tym samym kierunku co my, więc postanowiliśmy do docelowego obiektu zwiedzania udać się okrężną drogą żeby nie narażać się na kolejne zaczepki i nie psuć sobie uszu ich wymową godną co najmniej ulicznego kloszarda. ALE nie było to całkiem bez sensu, bo mapa wskazywała po drodze ciekawą atrakcję.
W tymże czasie zażyczyłam sobie obfity deszcz w nadziei, że oni się tam szybko zwiną i nie będziemy razem zwiedzać. Przyznam Wam, że lało jak z cebra... Ojciec w niebie czuwa (bo to do Niego należy wszelka zemsta) i jak się potem okazało, zagonił ich tym deszczem pod parasole na piwo. Wilk syty i owca cała, panowie na pewno kontent, a panie udawały, że interesuje je historia twierdzy i spacerowały, omijając każdą wystawę. Ale zanim do owego obiektu przejdziemy...

...to właśnie było po drodze:


DZIKI BUNKIER

Niedaleko jeziora Popówka Wielka znajduje się ukryty przy drodze (skrzyżowanie Giżycko – Kętrzyn – Olsztyn) przykład bunkra, który można doszczętnie zniszczyć. Poprzednio jedno z Was pisało o niezniszczalnych konstrukcjach, otóż nie: są one całkowicie zniszczalne.
Jest niewidoczny z trasy, nie dość, że potężna eksplozja pozostawiła tylko gruzy, to dostępu chroni strome zbocze, które przy tym deszczu jaki akurat był, utrudniało dostanie się tam.
Weszliśmy w las trochę dalej, gdzie nie było aż tak stromo. Trzeba bardzo uważać na wystające elementy konstrukcji spajającej, druty etc.
Dobra przygoda dla tych, którzy lubią zwiedzać na dziko i nie potrzebują ścieżek. Dla miłośników zoologii, tam jest trzęsawisko kolorowych (muszlowych) ślimaków zaroślowych Arianta Arbustronum (konkretnie tej czrno-bordowej i czarno-żółtej odmiany).




Dalej szliśmy już kulturalną, wybrukowaną drogą, która okazała się być drogą krzyżową. Na środku placu stoi gigantyczny krzyż (z tego placu rozciąga się ładny widok na jezioro), a po drodze na chodnikach ustawiono stacje.



TWIERDZA BOYEN

Twierdza w kształcie gwiazdy była kiedyś bardzo ważnym obiektem strategicznym. Znajduje się na wąskim przesmyku między dwoma dużymi jeziorami: Kisajno i Niegocin. Powstała w latach 1844-1856 na rozkaz króla Fryderyka Wilhelma IV dla załogi liczącej około 3000 żołnierzy. Wtedy to były Prusy.

Po I Wojnie Światowej obiekt pełnił rolę szpitala. W czasie II Wojny Światowej zajęli go Niemcy, konkretnie OKH z Mamerek. Był tu wywiad o kryptonimie "Emma", oraz laboratorium badające jakość żywności dostarczanej do „Wilczego Szańca”.

Werbowano tu do współpracy oficerów Armii Czerwonej, pochodzących z różnych obozów jenieckich. (Ci co nie chcieli współpracować, trafiali do więzienia w Rynie (tamtejszy zamek)). Funkcjonował tu ośrodek szkoleniowy dla oficerów ROA.

Zwiedzanie:

Są do wyboru trzy szlaki turystyczne, warto jednak pokusić się o przejście wszystkich. Wówczas trzeba wziąć pod uwagę przybycie tutaj na otwarcie, bo sumując: zwiedzanie zajęłoby około 6 godzin.
To kawał terenu, ciekawe wystawy i ciekawa zabudowa z czerwonej cegły.






W oddali widać amfiteatr, gdzie odbywają się koncerty i inne wydarzenia kulturowe.

Canon, taki trochę większy od mojego...


Mnóstwo udanych kadrów z inscenizacji jakie tu cyklicznie mają miejsce.
















Szeroki plac, na którym odbywają się inscenizacje historyczne, zloty motocyklowe i szereg innych wydarzeń kulturowych.





Galeria mundurów i innych akcesoriów. Były m.in. te należące do SS (z czachami).

Szczegółowe, prześliczne makiety. Swoimi kolorami i "miękkością" przypominały mi grę "The Settlers". Pamiętacie może?



PRZERWA

Zgłodniałam potężnie... i wtedy nos zaczął mnie prowadzić gdzieś gdzie najładniej pachniało. Przywiodło mnie do uroczej, przeszklonej restauracji "Papryka", w której zajęłam stolik z widokiem na most obrotowy. Miałam okazję obserwować otwieranie.
Zamówiliśmy po zapiekance. Obydwa dania były przepyszne i bardzo syte. Nikt stąd nie wyjdzie głodny!


WIEŻA CIŚNIEŃ (162 m n.p.m.)

Jak dla mnie – fenomen! Powstała w 1900 roku, cała z czerwonej cegły, ma styl neogotycki.

Kiedyś na szczycie z cyklinowanej blachy mieścił się zbiornik wodny będący urządzeniem wyrównawczym, to ok. 200 m³ wody. Stąd pochodziła bieżąca woda dla mieszkańców Giżycka. Kiedy już nie była potrzebna, sprzedano ją, a nowy właściciel nadał jej nowe oblicze.
Dodał u szczytu nowoczesny taras widokowy, a na półpiętrach otworzył niewielkie muzeum. Perełką jest kawiarnia na samej górze.
Na parterze można kupić pamiątki.

wieża-giżycko






Wesoła sesja na tle chmur.







Żywe makiety są najlepsze. ;)







Po drodze do hotelu zamierzaliśmy zaliczyć jeszcze jeden punkt na mapie, też kawał historii. Kwatera SS, główny schron.

Jedna z ulic w Giżycku, ładna zabudowa i niestraszący blok.


KWATERA HIMMLERA "HOCHWALD" przy Pozezdrzu

Niegdyś otoczona pasem min, pomiędzy zasiekami z drutu kolczastego. Schron Himmlera posiadał dodatkowo dwie wartownie, garaż podziemny i drewniane baraki. Obiekt był chroniony przez batalion policji.

Ściany i stropy żelbetowe o grubości 2 m., zewnętrznie obrys wynosił 13,7 × 10,7 m. Dodatkowy, nadbudowany płaszcz zewnętrzny żelbetu, okrywający pierwotny schron typu "B", zagłębiono w grunt na głębokość ok. 9 m.
Mimo to, zniszczyć można. Wszystkie bunkry na tym terenie wysadzono 24 stycznia 1945 roku, a uczynili to Niemcy, zaś później rozminowali już polscy saperzy.

Zwiedzanie:

Trzeba zwiedzać z głową, bo choć kusi aby się  poprzeciskać, należałoby się najpierw zastanowić, czy warto ryzykować. Bunkier, choć wytrzymały, nadal jest tylko starą ruiną.
Dookoła możemy znaleźć pozostałości fundamentów innych bunkrów.
Trzeba bardzo uważać na wystające części spoiw, np. grube druty, które maskuje roślinność.





Mnóstwo oderwanych w wybuchu kawałów bunkra, leży wszędzie dookoła.




Nastał ostatni wieczór na Mazurach, czas na odpoczynek.


UROCZY WIECZÓR

Nad jeziorem, nad lustrzaną jego taflą mijają wszystkie bolączki powszedniego życia. Dlatego tak lubię wypoczywać nad jeziorami. Ten spokój wody udziela mi się, wpływa do serca z temperamentem rtęci wypełniając każdą szczelinę – spokojem, ukojeniem i radością.





A następnego dnia wyjeżdżaliśmy już do domu. Ale to nie był koniec przygód.

9 komentarzy:

  1. I znowu ciekawe miejsca pokazałaś, zapisuje w kajecie na przyszłość.
    Teraz wieże ciśnień przeżywają chyba renesans, u nas tez miała być restaurowana, ale projekt unijny wygrał jakiś zameczek.
    Zdjęcia jeziorne cudowne, jak z baśni, a zapiekanka mega apetyczna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedźcie tam w końcu. Często pisałam o Mazurach, pamiętam jeszcze z poprzedniego bloga, że podobały się Wam obojgu te miejsca. :)

      Usuń
  2. Jeziorom, mostom na korbę, jednostkom pływającym, wiezy ciśnień i DOBREMU żarciuszku mówię trzy razy TAK; bunkrom, twierdzom i militariom stanowcze NIE, NIE, NIE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem. :D A wiesz, że tym mostem samemu można pokręcić? Jeżeli trafi się na dobry humor operatora, można podejść w trakcie otwierania czy zamykania i pokręcić za niego. Widziałam to za drugim razem, ale byłam po niewłaściwej stronie mostu. Tzn. na tamten czas po właściwej, bo byłam po tej stronie, po której była moja zapiekanka. :D

      Usuń
  3. Ciekawe kadry, ciekawe miejsca. Warmia i Mazury to najmniej znane nam rejony. Kiedyś zaczniemy je poznawać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwiedzam je od dziecka i jak dotąd ciągle coś nowego poznaję. Zatem gorąco polecam. :)

      Usuń
  4. Lidl jest wszędzie. ;)
    Loda bym sobie zjadł tak gorąco.
    Te akcesoria w gablocie pewnie i nie promują ideologii, ale coś czuję, że erotyzm pewnie tak ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń