poniedziałek, 27 czerwca 2022

Kraina Wielkich Jezior Mazurskich – dzień powrotu - Grom, Stajnia Jutrzenka.

W tym sporcie wiek nie gra roli. Przekonałam się o tym gdy szukałam stajni w swoim mieście, aby zaangażować się w systematyczne hobby. W jednej z nich mimochodem obserwowałam kobietę szykującą swojego konia do jazdy. Zgrabna dżaga, dosłownie. Jakbym była facetem, może poszłabym nawet po numer telefonu. A potem się odwróciła i zobaczyłam bystre oczy na pomarszczonej twarzy, a spod toczka wystawały kędziorki siwych włosów. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie i pomyślałam wtedy – chcę być w formie do końca życia!

/archiwum

Gospodarstwo Agroturystyczne Jutrzenka – zgodnie z tym co sami o sobie piszą na stronie internetowej – jest w istocie zbudowane na fundamencie rodzinnej pasji i zamiłowania do koni jak i ludzi. W tym mazurskim azylu, który nazwałam kiedyś swoim własnym rajem, stawiają na skuteczną naukę jazy konnej w przyjemny sposób, co mogę osobiście podkreślić, bo nie dość że wyuczyli mnie tu fachowej jazdy, to jeszcze zaszczepili takiego bakcyla, że mimo różnych kolein życiowych i nieregularności w tej aktywności, ciągle wracam do jeździectwa.

/archiwum

Był czas, że ta regularność była w miarę zachowana. Wtedy wracałam tam do szlaków mazurskich jezior i lasów. Do ludzi, z którymi jakoś się związałam, mimo "sezonowych" kontaktów i do samego dalszego udoskonalania się w jeździectwie. Kwadratura koła i ćwiczenia na ujeżdżalni też są fajne, o ile ta zabawa naprawdę sprawia przyjemność obydwu stronom.

,,Najwspanialszą rzeczą w jeździe konnej jest moment, w którym zsiadasz i wiesz, że obydwoje dobrze się bawiliście”

/archiwum

Tym razem minęło naprawdę sporo czasu od ostatniej jazdy. Fakt – o tym się nie zapomina, to jak z jazdą na rowerze, ale wprawa mimo wszystko ma znaczenie. Nie nastawiałam się nawet na jazdę, nie miałam ze sobą stroju jeździeckiego. Myślałam tylko o kawie i pogaduchach.
Patrzyłam w niebo, widziałam krążące chmury deszczu i pomyślałam sobie: O.K., nie tym razem. Ale jeśli jednak... to niech zaświeci słońce!
Po pogaduchach... zaświeciło tak pięknie i promiennie, że potraktowałam to jako Boże zaproszenie.
I tak, gościnnie w siodle w eleganckich spodniach, ale czego się nie robi dla chwili zapomnienia, żeby sobie przypomnieć jak to jest, kiedy wkłada się nogę w strzemię, a reszta świata nagle przestaje istnieć.







Zmiany, zmiany, już nie ma z nimi rozrabiaki, konia o imieniu Tornado, który był mi solą w oku, przyznaję. Niby go nienawidziłam za parę rzeczy (ogólnie fikał w stadzie), i tak na nim czasem jeździłam. Tornado jest w dobrych rękach. Wspominam, nie tęsknię.

/archiwum. To ten srokacz. Ja tuż za nim na klaczy, której też już nie ma. Staruszka odeszła na tęczowe pastwisko.

Ostatnio znów przeglądałam kursy na instruktora jazdy konnej. Czekałoby mnie naprawdę wiele godzin, by wrócić do dawnej klasy, a nawet zajść jeszcze dalej, ale myślę, że byłoby warto. Byłoby, gdyby pracodawca nie inspirował raczej do tego, by zrzec się życia i wyznać, że firma jest moim panem...
Coś tu jest nie tak...

Ostatecznie zostają urlopy, zlizywanie kurzu z książki, którą miałam pisać, wąchanie terpentyny, zamiast malowanie obrazów i marzenia o końskiej kupie.
Wierzę, że przyjdzie czas, kiedy obetrę łzy i zrobię coś mądrego.
Mój raj, moja idylla tu na ziemi... A może trzeba dalej projektować "mazury-escape"? Życie jest krótkie. Wczoraj 20 lat, dziś 35, jutro 40... Kto wie co będzie dalej. Może ziści się największe marzenie i na własne oczy zobaczę jak Bóg schodzi na ziemię i ora to wszystko? Dziś we mnie gra nostalgia.

/archiwum

/też archiwum

Stajna Jutrzenka w miejscowości Grom to na pewno jest miejsce, do którego wracam bardzo często. Na pewno możesz liczyć, Czytelniku, że tam mnie niekiedy spotkasz. Na pewno, Czytelniku, możesz się spodziewać, że tam zobaczysz mnie szczęśliwą. W dresie, w butach w kupie, w całym swym potarganiu, ale szczęśliwą i uśmiechniętą.
I nie - nie robię reklamy, bo wtedy nie będzie tam dla mnie miejsca, bo najbardziej lubię spontanicznie. Chociaż z drugiej strony... fajnie by było Was zobaczyć.





Znacznie powiększyli ujeżdżalnię, jest więc gdzie poszaleć. Jeśli potrafisz – jedź na padok, nie wiem ile tam przestrzeni, ale wydaje się nieskończoność.
Jeśli nie potrafisz, to tam zrobią z Ciebie jeźdźca, jeśli tylko chcesz.




Bo marzenia są po to, żeby je spełniać. Wiem, że czytywałam właściwe książki, a w nich prawiono, że nie wolno się cofać w życiu swoim, że trzeba koniecznie na przód. I ja bardzo chcę! Koniecznie na przód! Być tą babcią, która spojrzała się na mnie pewnego dnia spod daszka swego toczka.
I chcę mieć czas na miłość. Zawsze chcę mieć czas na miłość, bo teraz go nie mam. Przestałam nawet o tym myśleć, a przecież tak wiele zmian w życiu... Bardzo ważnych zmian. Co to jest to, co mnie odciąga od podejmowania mądrych decyzji?

P.S. Bo serce jest tam, gdzie kochasz. Już dawno mi to ktoś powiedział. Mój dom jest w niebie. A ludzkie serce zakopane zostało na Mazurach, całkiem niedaleko tego padoku. Jestem rozdarta między niebo i ziemię, a coś chronicznie wpieprza mi się między wódkę, a zakąskę.

20 komentarzy:

  1. Może czas pomyśleć nad połączeniem pasji i pracy, skoro praca nie daje żyć?
    W Twoim wieku wszystko jest możliwe i wszystko przed Tobą :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiek raczej nie ma tu znaczenia, tylko koszta i czas na zaangazowanie się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mazury to jeden z moich bardziej ulubionych terenów w Polsce (jak napisałem w komentarzu wcześniejszym). :)

    Cieszę się, że zachęciłem Cię do książki z recenzji. :)

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam można wracać w nieskończoność i nigdy się człowiek nie nudzi. :)

      Usuń
    2. Zdecydowanie. Podobnie mam z górami. Mogę wracać i wracać, a zawsze jest coś do zobaczenia, do zrobienia.

      Nad morzem cierpię, bo w mojej ocenie nie ma specjalnie co robić. Atrakcje w stylu wyjazd do Kołobrzegu/Koszalina/Gdańska to średnia atrakcja dla mnie, Takie wycieczki jednodniowe mnie tylko męczą, a zwykle ogląda się jakieś oklepane miejsca. Woda to nie mój żywioł, więc morze odpada raczej i tak.

      Pewnie te nowsze klimatyzatory mniej hałasują. Nie mniej podawanie tylko w decybelach głośności mi niewiele mówi. Jakby było nagranie jakieś pracy urządzenia, wtedy by było wiadomo czy głośne.

      Pozdrawiam!
      https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

      Usuń
    3. Góry tak samo. Nawet gdy wracałam kolejny raz dokładnie na ten sam szlak. Znudzona drogą? A w życiu!

      Gdańsk lubię, więc akurat jednodniowy wypad i Trójmiasto (raz to zrobiłam), to dla mnie fantastyczny reset. Co do samego morza – moim ulubionym żywiołem jest woda, ale ta spokojna. Nad morzem się nudzę i jeśli zdarzył mi się urlop właśnie tam, to szukałam atrakcji gdzieś na lądzie i po prostu spędzałam ten czas turystycznie jak zawsze, a na plaży w ciągu całego urlopu byłam jeden raz i to nawet nie w bikini, ale żeby sobie połazić.

      Nagranie też by mi niewiele mówiło... Raczej kupując u kogoś kto ma klimatyzatory (czyli sklep by to musiał być), poprosiłabym o włączanie kolejno.

      Usuń
  4. Gdyby nie konie nie byłoby naszej cywilizacji. Kiedyś na fb poznałem Beatę dżokejkę, ale nie była chętna do rozmowy. Akurat szykowała się do ślubu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznałeś, ale nie była chętna do rozmowy, czyli raczej nie poznałeś, tylko trochę pogadaliście. ;)

      Usuń
  5. Ech, koń to piekne i szlachetne zwierzę, ale nigdy bym mu TEGO nie zrobiła... To znaczy nie obciążyłabym go moim słodkim ciężarem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konie to też bardzo silne zwierzęta i uwierz mi, że ciężar człowieka nie robi na nim wrażenia. Tak samo wiele osób myśli, że jeździectwo wymaga tężyzny fizycznej, ale to bujda. Nie przemożesz konia siłą, po prostu człowiek jest na to za mały. Wyłącznie współpraca wchodzi w grę.

      Usuń
  6. Witaj Aniu.
    Mazury....Oj chciało by się znowu tam pojechać.
    Konie zawsze lubiłem. Mam to z bieszczadzkich czasów.
    Moj koń, mój koń, nie mieści mi się....
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty też jesteś rozdarty między północ a południe Polski. ;)

      Usuń
  7. I zaś wpadłam w spam. Wydostań mnie! Hilfe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Ty jedna. Blogger szaleje, często ludzi mi w spam wrzuca, a prawdziwy spam zostawia.

      Usuń
  8. Po pierwsze - zazdroszczę możliwości obcowania z tymi przepięknymi wierzchowcami! :) Stęskniłam się już za zapachem koni i za ich welwetowymi chrapami :) W zeszłym roku miałam to szczęście, że niedaleko mojego miejsca pracy pasł się koń na pastwisku, więc nie omieszkałam go odwiedzać ze smakowitymi darami natury. Zawsze znalazła się dla niego jakaś marchewka albo jabłko. W tym roku niestety na pastwisku zamiast konia jest budowa domu.

    Rozczulił mnie widok grubaska na pastwisku pijącego wodę z "kałuży" :)

    Czasami zastanawiam się, które zwierzę nazwałabym najpiękniejszym, ale chyba nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jedno wiem na pewno - konie byłyby w czołówce. Mają niesłychanie dużo gracji w sobie i piękne sylwetki.

    Po drugie - jakie to prawdziwe: " Wczoraj 20 lat, dziś 35, jutro 40". Im starsza się robię, tym bardziej mam wrażenie, że czas PRZYSPIESZA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co Cię powstrzymuję nawet przed jednorazowym epizodem w stajni?

      To kucyk Belmondo. ^_^

      Podobno na emeryturze czas ma się zatrzymać.

      Usuń
  9. ostatni raz w siodle siedziałam.... kiedy byłam w liceum, więc jakieś dwadzieścia kilka lat temu. teraz pewnie obiłabym sobie pośladki ;) zwłaszcza, ze wtedy to nie było jakieś intensywne hasanie. ot, dwa obozy jeździeckie i tyle.
    fajnie, ze udało Ci się pośmigać :)
    ps. czytałam poprzednie posty o Mazurach. byłam w tamtym roku. o Mamerki też zahaczyłam. połaziłam po bunkrach. wlazłam też tam na tą stalową mega wysoką wieżę, a właściwie wyprowadzono mnie tam za rękę, bo w połowie drogi dopadł mnie mój lęk przestrzenno wysokościowy, no ale żeby nie było, byłam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze coś, choć powrót do dawnej formy jeździeckiej, wymagałby teraz mocniejszego zaangażowania, ale myślę, że da się to zrobić jeżeli tylko czas pozwoli.
      Od młodości boję się wchodzić na drabiny, dlatego Cię rozumiem. Ale tu były schody, więc dla mnie personalnie wieża nie zrobiła przerażającego wrażenia. Gdyby zaś ustawili drabiny, no to pewnie bym wcale nie weszła. ;P

      Usuń
  10. Cudowna fotorelacja! :) Marzy mi się taki wypad!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stajnia jest czynna cały rok. Możesz umówić się telefonicznie z noclegiem lub bez na samą jazdę. Nie ma problemu. ;)

      Usuń