wtorek, 5 lipca 2022

Turkusowe jezioro, mały polski raj.

Wiele jest turkusowych jezior w Polsce, wiele jest po prostu czystych jezior w Polsce. Gdy spoglądam na skale czystości wód na naszej rodzimej ziemi, widzę znaczną poprawę od czasów kiedy przyszłam na świat. Jeziora kojarzyły mi się ze szlamem, trzeba było poszukiwać, żeby znaleźć przyjemną wodę. Obecnie problem dla mnie nie istnieje, bo trafiam nad naprawdę piękne naturalne zbiorniki i czyste kąpieliska.
Lubię spędzać czas nad wodą, lubię też lasy, ale i wysokie połacie górskie ponad linią drzew, gdzie szmaragdowe łezki jezior szczycą się nadzwyczajną czystością. Ale dziś pokażę Wam zbiorniki powstałe sztucznie.

Osadnik Gajówka

To zalane wyrobisko kopalni węgla brunatnego. Ten kolor powstał dzięki węglanowi wapnia.

Zasadowy skład wody nie sprzyja kąpielom (zakaz kąpieli), a tak powstałe dno jest grząskie, dosłownie zapada się pod ciężarem człowieka. Wg Wikipedii, miąższość składowanych popiołów wynosi około 40 metrów...

Niestety zakaz nie jest respektowany, zdarzyło się już kilka interwencji polegających na wyciąganiu zassanych ludzi dźwigiem przez straż pożarną.

Plener przepiękny do zdjęć (koniecznie w słońcu), ale radzę nie dać się skusić na ten lazur i nie zbliżać się do brzegów.









Najpiękniej wygląda z lotu ptaka:

Na miejscu zaprzyjaźniłam się z ważką. Od dziecka mam naturalną więź z tymi owadami, one siadają na mnie albo tuż obok i nie boją się. Mogę je dotykać, brać na ręce... Może Wam też się to przydarza? Może to żadna wyjątkowość? Opowiedzcie mi o tym.





Pomachała i odleciała.

Podjechaliśmy samochodem do jeziora Bogdałów...

...ale nie zatrzymywaliśmy się nad nim. Jeszcze nie teraz.



Najpierw las.

Bo bez lasu trudno wyobrazić sobie przygodę. A właściwie... bardzo prosto, bo skaliste góry też mogą być.
Tym razem jednak to przygoda proste z serca Polski, Wielkopolskie.

Celem było odległe cmentarzysko wielkich maszyn kopalnianych, które miało znajdować się daleko za kniejami. Jakimż zaskoczeniem było dla nas, gdy ujrzeliśmy zamiast dalszej części lasu, ogromny obszar pustynny....



Tymczasem:


Strefa kopalni

Zakazu wstępu nigdzie nie było, teren otwarty, GPS wskazywał szlaki. Cmentarzysko miało znajdować się za tą gigantyczną dziurą, której nie sposób przejść, bo spad był stromy i sypki, zresztą nikomu się nie spieszyło, postanowiliśmy pójść na około.



Po drodze ku mej uciesze napotkaliśmy jedną samotną koparkę. Jajcarska sesja zdjęciowa aż się prosiła.





Obszar, na którym powinniśmy już dostrzec wielkie maszyny, zajmowały wiatraki i to właśnie tam miało być cmentarzysko, zgodnie ze zdjęciami z Internetu. Niczego jednak nie widzieliśmy, co nas zniechęciło do dalszego okrążania, poza tym wyskoczyło coś jeszcze nadspodziewanego.
Gdy już ostatecznie zrezygnowaliśmy z pustynnych pejzaży, pojawiła się droga, magazyny, zaparkowane sprzęty ciężkie, jeszcze większe koparki, ale to wszystko było czynne i wydawało się, że trafiliśmy do zaplecza kopalni.

Przeszliśmy obiekt, bo tak wiódł szlak wg GPS, poza tym nie było żadnych zakazów wstępu. Na koniec brama z pilnującym panem ochroniarzem, to była ciekawa rozmowa...
Pan zarzekał się, że wszędzie są znaki zakazu wstępu, że wtargnęliśmy na zamknięty teren, bo pół życia tu pracuje i on wie. Kusiło mnie żeby zapytać, czy przez te pół życia opuścił choć raz rewir bramy wjazdowej.

Wejście na teren kopalni jest nieoznaczone, niechronione i niepilnowane. Jedynie od asfaltówki gdzie jest brama główna, stoi człowiek, a tak to każdy może wejść. Niech się zastanowią na tym.

Po drodze spotkaliśmy rowerzystę, który zatrzymał się na łyk wody (my akurat również mieliśmy krótką przerwę). Pojawił się jakby w odpowiedzi na nasze pytania... Znał doskonale te tereny i opowiedział co tu kiedyś było warto zwiedzić. Potwierdził, że cmentarzyska maszyn kopalnianych już nie ma, a Osadnik Gajówkę mają osuszyć.
Można znaleźć w Internecie, że jednym z powodów jest głupota ludzka. Druga sprawa to zalesienie. Przeważnie po zalaniu kopalni przechodzi się do osuszenia i zalesienia i to nie pierwszy raki proces, a natura z łatwością sobie radzi z takimi ziemiami. Do dziś widnieją na mapach puste białe place po kopalniach, ale w rzeczywistości stoją tam już całkiem gęste lasy.

Czerwony – tam miała być kopalnia;
Pomarańczowy – tego lasu nie ma.


Lasem do kąpieliska Bogdałów.

Kiedy dotarliśmy już do brzegu, należało znaleźć sobie przyjemne dojście, bo szeroka plaża była zajęta przez imprezowiczów. Głośna vixa to nie jest to, czego potrzebuję do szczęścia. Poszliśmy więc dzikim i zarośniętym brzegiem w nadziei, że znajdziemy tam ustronną zatoczkę, a widzieliśmy po tej stronie jednego wędkarza z wielkim parasolem plażowym, więc sądziliśmy, że było to możliwe. Jednak jak się później okazało, była to  j e d y n a  zatoczka gdzie można było wejść do wody. Ale przejście było ciekawe, lubię przeciskać się przez knieje.









Osadnik Bogdałów

Zbiornik również sztucznie powstały. Dno w porównaniu z turkusowym jeziorem, jest bezpieczne, ale trzeba być ostrożnym i wyczulonym na rozpadliny i uskoki gruntu. Dopiero po kilku latach od utworzenia tego zbiornika, warunki glebowe jak i wody, zaczęły sprzyjać życiu roślinnemu.
Głębokość do 12 metrów.
Zbiornik należy obecnie do Nadleśnictwa Turek. Jest zarybiony, przyciąga wędkarzy, a także miłośników odpoczynku nad wodą.
Nie widziałam żadnych zakazów pływania.

Prócz piaszczystego dojścia do brzegu od dwóch stron dojazdowych (na jednym i na drugim końcu), są możliwe dojścia do wody tylko wzdłuż jednego brzegu, gdzie ciągnie się normalny szlak pieszy, nie ten, który wyżej pokazałam.



Tutaj w ustronnym miejscu zrealizowałam swoje stare marzenie z dawnych lat o tym, że to ja oświadczam się mężczyźnie, a nie odwrotnie. Odwrotnie już było. Ale mężczyźnie nie daje się pierścionka z brylantem.
Łączy mnie z nim zabawna treść, której nie sposób opowiedzieć ot tak. Właściwie poznaliśmy się snując zabawną historię, w której rolę główną odgrywała zabójcza koparka... Sami rozumiecie, że to dość osobliwa kwestia. Poznawszy się, poszliśmy na całonocny spacer i z chęcią Wam o tym opowiem, ale jeszcze będę miała ku temu lepszą okazję.

Ponieważ lubię duże maszyny i w plik naszych dziwactw wchodzi też walec drogowy, stał się on już niemal naszym symbolem rozpoznawczym, także w języku, wymowie, anegdotkach itd.
Dlatego właśnie dostał zaręczynowy model walca.
Dla lepszego zrozumienia, zachęcam do wysłuchania i obejrzenia klipu o zacnym tytule "Walec", który umieszczam na koniec.


Po licznych perturbacjach jakie szarpały nami w życiu, czas na odnowienie przysięgi małżeńskiej, chociaż pastor uważa, że to ślub, bo braliśmy tylko cywilny. Wtedy jeszcze o kościelnym nie myśleliśmy, bo niby w jakim? Z katolickiego powychodziliśmy już dawno.
Po latach kiedy już zadomowiliśmy się w pewnej wspólnocie ewangelicznie wierzących, nastała świetna okazja, by przypieczętować związek. A śluby w takich Kościołach są bardzo fajne. :)

No to podkręcajcie głośniki!

24 komentarze:

  1. Interesujące miejsce. Chociaż takie wielkie, puste i lekko pustynne przestrzenie jakoś mnie przerażają. @_@

    Ja to lubię Miami w deszczu. Tak jak teraz mam. :)

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię przestrzenie, ale... naturalne są lepsze z wiadomych względów. Świetnie się czuję na pustyniach wysokogórskich, gdzie skaliste połacie kontrastują z błękitem nieba, albo ogromne przestrzenie śniegu zimą, to też robi bajeczne wrażenie.
      Teren po kopalni jest specyficzny, jest to ziemia dosłownie przetyrana przez ciężkie maszyny. Ale co robią aby takie wielkie dziury nie straszyły? Pozostawiają naturze albo właśnie zalewają, by powoli utworzył się ekosystem. Niemniej szkoda drzew, bo przecież kiedyś był tu ogromny las.

      Usuń
  2. Ta ważka normalnie pozowała do sesji fotograficznej!
    Pamiętam, jak pisałaś kiedyś o turkusowym jeziorku, pięknie tam!
    W zasadzie to ja tez się chyba oświadczyłam, nieoficjalnie rzecz jasna, ale pomysł z walcem w skrzynce cudny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wrażenie, że była całkowicie świadoma sytuacji, skoro nawet pomachała na pożegnanie. ;D
      Ale to inne jezioro. Tamto było obok Sulejowa.

      Usuń
  3. ta wielka pustynna przestrzeń trochę tak złowieszczo wygląda. zwłaszcza z tą samotną koparką. sesję z porzuconą maszyną w pełni jednak rozumiem, bo pewnie gdybym ja na takie coś trafiła, to też podobnie bym uczyniła, bo lubię się powygłupiać ;))
    odludnie zatoczki, do których trzeba się przedzierać przez chaszcze mają swój niewątpliwy urok.
    no a zaręczynowy walec, to już w ogóle wymiata :))
    super, że zrealizowałaś swoje stare marzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta pustynia przywodziła mi na myśl "Mad Maxa". Zwłaszcza z tą koparką.
      A z walcem jaka by była sesja, to już kosmos!

      Usuń
  4. Przepiękne zdjecia wody, ale ważka mnie po prostu zachwyciła do imentu. Cudo! Te żyłki na jej skrzydełkach. Coś niesamowitego. Chyba rzeczywiscie masz u tych owadów szczególne względy!:-)
    Gratulacje w sprawie podjęcia decyzji o odnowieniu przysięgi małżeńskiej i tak ciekawego sposobu na owe oświadczyny. Myśle, że duzo puzzli poukładało sie w Twoim zyciu, że jesteś teraz po protu szczęśliwa. To piękne i wzruszające. Serdeczne usciski Ci zasyłam i zyczenai wszystkiego naj, naj lepszego. Oraz wielu okazji do robienia tak cudownych zdjeć (a myślę, że na jakość i temat zdjec także ma wielki wpływ samopoczucie psychiczne fotogratujacego!):-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię duże owady, widać na nich żyłki, widać jak ciało oddycha... Tak samo lubię brać na ręce i obserwować te duże zielone koniki polne. To chyba pasikoniki.
      Wciąż rozkminiam co to jest szczęście. Kiedyś był taki czas, że odczuwałam je fizycznie. Co jest teraz, nie wiem, nie odczuwam go, ale jednocześnie jestem pewna, że jestem na dobrej drodze. Coś widocznie jeszcze jest do zrobienia.
      Owszem, klimat zdjęć na pewno widać po stanie psychicznym. Tak samo z obrazami czy wierszami.
      Dziękuję i serdeczności przesyłam.

      Usuń
  5. Pięknie sfotografowane, wszystko. A na koniec mnie zszokowałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyciąganie człowieka z jeziora dźwigiem musiało być niesamowite. Szkoda, że telewizji tego nie pokazywali. A ten krajobraz z parku maszyn niemalże księżycowy. Pomyśleć, co człowiek jest wstanie zrobić przyrodzie. Aż strach na to patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może pokazywali, tego nie wiem.
      A księżycowy krajobraz niesie żal. Tyle lasu poszło pod piłę...

      Usuń
  7. Z takim zakończeniem to pozostaje życzyć szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do dupy z taką wodą, do której nie można wleźć i się kąpać.
    Wasia genialna (to takie spieszczenie od "ważka"), mój nr 2 zaraz po trzmielach.
    No i ten niebieski kwiatek - śliczność nad ślicznościami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak, choć praktyka zrozumiała. Gorzej jakby opuszczono kopalnie i zostawili trującą ziemię. A tak, przywracają ekosystem.
      Śliczności. :)
      Kwiatuszek też. Cała przyroda. :)

      Usuń
  9. Piękne plenery, choć jeziorko nr 1 nieco mnie przeraża... z dziećmi bym tam nie poszła, bo zaraz by wlazły w ten muł!!!
    Historia lubi zataczać kręgi (moja była podobna)... Cieszę się Twoim szczęściem 😊!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dziećmi lepie tam nie iść, brzegi są niepewne. Ale przyznasz, że plener zdjęciowy doskonały. ;) Już widzę Twoją sesję i Ciebie w turkusowej sukni do kostek... ^_^
      :)

      Usuń
  10. Pamietam, gdy bylam mala, Ciotak wmowila mi, ze wazki gryza. Lata sie balam slicznego, zywego "helikoptera" (ma podobny ksztalt, prawda?), teraz uwielbiam je obserwowac i robic im zdjecia.
    Przyjedz kiedys, pokaze Ci rownie piekne jeziora... i ruiny fabryki A. Nobela - jest blisko "cmentarza wariatow", gdzie, wg. powiesci, jest pochowany i G. Princip (zebys nie musiala szukac w pamieci - zastrzelil Ferdynanda i od tego zaczela sie I Swiatowa).
    Mamy tu przyjaciol, ktorzy przed laty wzieli slub, ktorego udzielil im brat pana mlodego. Slub symboliczny, wg. prawa nie byl wazny, ale dla nich byl - byli malzenstwem w oczach swoich i znajomych. Przed miesiacem wzieli slub oficjalny, ona zmienila nazwisko itd., ale i tak licza swoje malzenstwo od tego pierwszego, nieoficjalnego.
    My z Diablem, slub tylko w urzedzie, ale facet, co nas "ozenil" mowil duzo o Bogu (wiedzial, ze jestem wierzaca Polka), mowil pieknie (sam niewierzacy, ale co z tego?), ja czulam, ze tam byl Bog. W kosciele zaproponowali mi sluby nie do zaakceptowania (min. slub w utajeniu, ze Diabel nawet by nie wiedzial!), od tego czasu nie przekroczylam bram kosciola.
    Nie wierze, ze kazde malzenstwo bylo poblogoslawione wiecznoscia, czasem Bog da nam kogos "na dzis", by potem poslac kogos nowego, wierze, ze to Jego plan. Dlatego nigdy nie bede przysiegac "az do smierci", bo nie znam Jego Planu.
    Pierwsze malzenstwo Diabla "owocowalo" wspanialymi dziecmi, drugie jest jakims rodzajem "nagrody za trudy". Wierz mi, znam jego ex, znalam tesciowa (zmarla niedawno, straszna megera!). Ja swoje malzenstwo biore jako spelnienie marzen - Bog wysluchal moje modlitwy. Troszke inaczej, niz to sobie wyobrazalam, ale - nie marudze, mimo diablowych chorob i innych problemow, jestem szczesliwa. Depresja? Mala cena. Moje zycie jest tak szalone, ze miliony moga mi zazdroscic.
    Przy okazji - u mnie nowa notka. Przepraszam za "godzinowy wyklad". Buziaki Kochana Zono...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od małego mówię na nie "helikoptery". Chociaż nie wiem czy nie bardziej przypominają dwupłatowce...
      Chciałabym bardzo, kochana, chciałabym mieć 3 urlopy w roku. O_O Bo już tęsknię i zależy mi nie tylko na tym, co chcesz mi pokazać w swoim ukochanym kraju, ale też na tym, by siąść sobie wieczorem i patrząc sobie w oczy, opowiadać życie.
      Ten się liczy, który uhonorował ich serca. I bardzo pięknie.
      Bo ślub cywilny też jest ważny, głupstwo myśleć, że Bóg tego nie widział. Przysięga została złożona przy świadkach i to wszystko jest jak najbardziej ważne w oczach Boga.
      Ślub utajniony? Co za pierdoły? Też wymyślają...
      Mam inne zdanie na ten temat, wierzę, że małżeństwo jest święte i pobłogosławione, ale my nie zawsze dokonujemy wyborów zgodnych z Bożym planem - i tu jest pies pogrzebany.
      Znam historie kiedy sam Bóg zalecał kobiecie ewakuację z domu. Małżonek może zniszczyć człowieka, a Bóg nie jest sadystą i nie będzie kazał trzymać się psychopaty, dlatego uważam, że to temat do rozpatrywania każdej historii osobno.
      Ależ Żono, ja bardzo lubię takie wykłady. ;)

      Usuń
  11. Nie muszę pluskać się w wodzie, żeby nad nią wypoczywać, więc.... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...więc masz tak samo jak ja. :) Plener był znakomity i ta lekka bryza znad jeziora... To całkiem duży zbiornik, myślę, że można by tam naprawdę dobrze spędzić czas.

      Usuń
    2. Oesu! Będąc nad wodą i nie mogąc do niej wejsć, płakałabym rzewnymi łzami!

      Usuń
    3. Czasami kobieta nie może wejść do wody, ale wszyscy znajomi się pławią. To jest dopiero żal. XD

      Usuń