środa, 20 lipca 2022

Ja i moda... pożal się Boże.... ALE CZASAMI TRZEBA! Czyli Anna na zakupach odzieżowych.

Trzeba kiedy szykuje się wydarzenie, w którym chce się zrobić coś spektakularnego. Co mam na myśli? Dawno dawno temu, gdy mieszkałam za kilkoma alpejskimi górami, za wieloma lasami i łąkami, doszło do tego, że rasowa wieloletnia singielka, zgodziła się na włożenie sobie na palec obrączki. Wygrzebała się więc z tych gór i przyjechała do miasta rodzinnego, celem uszykowania spektakularnego acz kameralnego wydarzenia, czyli w małym gronie, ale miało być niebanalnie.

Miała swoje wyobrażenie na temat ślubu, a brała jedynie cywilny, gdyż w Krk już dawno nie była, podobnie jak jej przyszły mąż. Wyobraziła sobie skromną liczbę ludzi, sami najbliżsi. Wyobraziła sobie też, że założy ładną koktajlową sukienkę, niezbyt wyzywającą, włoży kapelusz i trampki. Wyobraziła sobie, że po ślubie zabierze wszystkich do góralskiej knajpy na skromny poczęstunek.

Wszystko gotowe, więc pojechała z powrotem w te góry, śpiąc spokojnie jakby nigdy nic.

Nie wyszło, bo gdy ponownie wróciła z tych gór do miasta rodzinnego, to wszystko było wywrócone do góry nogami... ocenzurowano, no i włożyła czarne szpilki w sam raz na tradycyjną salę balową, a ludzi cała wieś... reszta niech pozostanie milczeniem.

Dlatego teraz, kiedy postanowiła o ślubie kościelnym w swoim zgromadzeniu ewangelicznie tj. biblijnie wierzących, zdecydowała się urzeczywistnić dokładnie wszystko, co sobie zaplanowała, a pomysły miała nowe. Ponieważ mieszka już na stałe w rodzinnym mieście i nie musiała kontrolować wszystkiego światłowodem z samiusieńkich Alp, (co jej notabene zdecydowanie nie wyszło). Dziś trzyma swą łapę na całym planie, a dojrzewającego procesu realizacji dogląda skwapliwie jej pan-młody-mąż, bo sama nie może, gdyż siedzi w szarym bunkrze swej firmy całymi popołudniami. Przynajmniej klimatyzacja tam działa.

I mamy dres code!

A co to jest dres code? To zbiór zasad, dotyczących odpowiedniego dopasowania ubioru do okazji, a przy okazji jest to jeden z elementów savoir-vivre.
A u nas będzie to... LATO!

Chcemy aby skwarnego lipca każdy mógł czuć się swobodnie i lekko, a przede wszystkich nie chcemy widzieć ciemnych garniturów i ciasnych krawatów. To samo panie, żadnych "muszę", tylko i wyłącznie "chcę", czyli zamieniamy lakierki i szpilki na wygodne sandałki.

Motywem przewodnim jest ubiór letni, wakacyjny, czyli mile widziane kolory i przewiewne materiały. Nie przewidujemy zakazów i nakazów, liczy się pomysłowość gości.

Po uroczystości nie przewidujemy gorących rosołów i tłustych drugich dań. Bazujemy na lekkich przystawkach, deserach i sałatkach. Będzie tort, a do picia lemoniada, sok i może wino oraz szampan.


Nie bawimy się w przesądy typu "pan młody nie może zobaczyć panny młodej przed ceremonią", tak samo nasze kreacje to żadna tajemnica. Kreacje kupowaliśmy sobie razem, ja jemu, on mnie. I przejechał się na tym mocno, bo damskie fatałaszki są 150% droższe... Nie wiem dlaczego, choć mniej materiału na nie idzie... jakiś podatek od pokazywania ciała?

Z panem-młodym-mężem poszło o wiele szybciej. Koszulę wypatrzyłam mu na rynku, spodnie i buty dostaliśmy w jednym sklepie.

Od razu dodam, że nie znoszę zakupów, a jak przeciągają się w nieskończoność, zaczynam przemieniać się w Critters'a... Tego największego – i wyturlowuję się dewastując sklep.
Po kilku godzinach poszukiwań, zanim całkiem obrosłam sierścią, udało się znaleźć sukienkę, w której nie wyglądałam jak Maryna reklamująca olej z pierwszego tłoczenia. Kompletnie nie mam pojęcia kto promuje taką modę, oraz dlaczego gdy dany fason jest modny, nigdzie nie można kupić niczego innego. To "nigdzie", zamieniło się na "tylko w jednym sklepie" i to ostatnia sztuka z przeterminowanej (już chyba niemodnej) serii.

Buty to druga seria nieszczęść. Po wizytach w kilku obuwniczych, dopasowałam wygodne buty pasujące do dres codu (i do sukienki, rzecz jasna), ale tradycyjnie (i jak wszędzie), nie było mojego rozmiaru. W tym momencie dostałam czerwonych oczu i powoli potężniałam do formy kuli. Rzekłszy że idę do ślubowania na bosaka, nagle znalazły się inne buty w dobrym rozmiarze, które, jak to mawiam, "mogą być".

A oto, co tam jeszcze widziałam:

Nie nosiłabym, ale cena sugeruje, że to pewnikiem jest największy krzyk mody. Nic dodać, nic ująć.

P.S. do zaproszonych gości – wszyscy, którzy dotąd nie byli pewni jak się ubrać i czy dres code to nie żart, niniejszy wpis powstał w celu zapewnienia o powadze tej inicjatywy.


Po zakupach, aby ukryć Critters'a w sobie, pochłonęłam pysznego burgera w restauracji Pasibus, gdzie chwalą się produktami w 100% dobrymi jakościowo, które od podstaw robią sami. W smaku przepyszne.

Czy już wspominałam, że nienawidzę zakupów? Chyba, że w sklepie sportowym, to co innego. Tam mogę wybierać bez lęku, że się przeobrażę w potwora.
W ten oto sposób, nabyłam drogą kupna buciki na łódkę (bądź niepewne dno), a panu-młodemu-mężowi nabyłam tym samym sposobem buciki trekkingowe (naszej ulubionej firmy). Kilka miesięcy temu on kupował mnie. Tak już mamy.



Innego dnia, skoro już kwitnę w klimatach światowych, bujaliśmy się po manufakturze miłym wieczorem. Najpierw kino, potem kolacja.

Nowa część Minionków zasłużyła na owacje, podoba mi się ten rodzaj humoru. Zaś ostatnim przystankiem był Bobby Burger. Alternatywa tanich bułek z niezbyt zdrową zawartością, bo tutaj choć zapłacimy więcej, jakość jest tego warta. Są nawet wersje wege i keto.

A tak się nam skończył ten dzień:


Kiedy jest czas, gotuje jedno albo drugie. Ogólnie oboje nie mamy problemu z wzięciem fartucha. Tu chodzi bardziej o to kto ma czas. Mój pan-młody-mąż ma lepszą pracę, która szanuje jego czas wolny, dlatego gotuje częściej, a robi to naprawdę dobrze.

To akurat ja upichciłam. Głównymi składnikami są ryż papryka, jarmuż i feta.

A pewnego dnia, gdy mężczyzna obiecał swej kobiecie, że zabierze ją w plener nad wodę gdzie pomoczą sobie stopy i zrobią mały piknik... wystawił ją na balkon z miską wody. Dobrze, że chociaż piwo podał.
    Męski punkt widzenia...

19 komentarzy:

  1. To nie żart, to najlepszy sposób na upały i zmęczone stopy, może być piwko, może być dobre winko:-)
    Romantyzm ma różne oblicza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piwo zdecydowanie. Działa izotonicznie i dobrze wpływa na krew, kiedy np. czujesz, że nadchodzi udar cieplny, to cień i ten trunek mogą uratować sytuację. Ewentualnie aspiryna.

      Usuń
  2. I pan młody dał się sfotografować; :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest w Tobie taka szczerość, bezpośredniość, która wzrusza...
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie zakupy ubrań/butów to ostateczność. Mogę kupować z uśmiechem na ustach jedynie książki/płyty z muzyką/czasem coś z elektroniki/jedzenie. Inne zakupy to okropność, a ubraniowe to okropność do sześcianu.

    Na razie jestem jeszcze lichy, poza tym mam pozytywny wynik, więc nie ma opcji bycia osłuchanym/zbadanym. Ale pewnie się wybiorę skontrolować sytuację.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to same odczucie. Radość sprawiają mi wyłącznie sklepy sportowe, księgarnie i sklepy budowlane - dział ogrodniczy.
      Nie ma opcji bycia osłuchanym, świetnie. Żebyś z przewlekłym zapaleniem nie skończył, jak niektórzy moi znajomi, których symptomy zignorowano, bo covid.

      Usuń
  5. "choć mniej materiału na nie idzie". Nie powiedziałabym. Na mnie potrzeba kilometr szmaty :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapłaciłybyśmy za taką samą sukienkę w tym samym sklepie tyle samo. I gdzie tu sprawiedliwość? :)

      Usuń
  6. Uuuu...dzieje się! Fajne podejście- innowacyjne nieco, ale coraz częstsze chyba... Duzo radość z przygotowań!
    A ja to szmaciarą jestem....
    I moja Mamcia twierdzi, że zakupoholiczką.. Ale to nieprawda...
    Bye!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle innowacyjne, co zdrowe. Tak myślę. Wiele w tym spiny nie ma, nie stresowałam się ani wtedy, ani teraz. Na ślub cywilny kupowałam sukienkę w przeddzień. ;)

      Usuń
  7. Też nie przepadam za robieniem zakupów - zwłaszcza ubraniowych. I właściwie od wielu lat już ich nie robie (poza paroma incydentami w szmateksach), bo wystarcza mi to, co mam (a i tego za dużo, bo jestem manelarą i nic nie wyrzucam, bo może sie przydać!:-)))
    Bardzo podoba mi sie pomysł na luźny, wygodny strój dla Was i gosci. Tak powinno być zawsze i wszędzie. Człowiek bez sensu daje sie niewolic jakimiś modami, opinią społeczną, przyzwyczajeniami. Mało kto potrafi sie z tego wyrwać i zrobić coś po swojemu.Tym bardziej wiec podziwiam Wasze podejscie.
    Pozdrawiam Cie serdecznie Aniu i wszystkiego dobrego życze!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo bez sensu jest, by faceci w taki upał zakładali długie spodnie, marynary i krawaty, a na jesienno-zimowe okazje, by kobiety zakładały sukienki i cienkie rajstopki. Zawsze podziwiam ludzi, którzy tak trzymają się konwenansów i jednocześnie gorąco współczuję.
      Dziękujemy oboje. :)

      Usuń
  8. Witaj Aniu.
    Ja tam za zakupami nie przepadam, bo to domena mojej żiny, ale coś dobrego zjeść, to czemu nie.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałeś powiedzieć, że "też za zakupami nie przepadasz"? ;)

      Usuń
  9. No i super! To ma być przede wszystkim Wasz dzień! :)
    Zakupów modowych też nie lubię, dlatego robię je bardzo rzadko...
    Buty na łódkę / kajak / niepewne dno kupiłam dobrych kilka lat temu w decathlonie. Wyglądają okropnie, ale nie oddam ich nikomu! :)

    OdpowiedzUsuń