niedziela, 10 lipca 2022

Tęsknię za luzem...

...za niepatrzeniem na zegarek, za brakiem pośpiechu. Za niezależnością w planowaniu, bo ramy grafiku często wpędzają we frustrację. Dzięki Bogu te ramy już nie wiszą tak ciężko jak plecak z kamieniami, zaczęłam mieścić się w tym krótkim czasie z priorytetami. Ale co z pozostałymi rzeczami?
    Czasami brakuje mi ochoty do wędrowania. Idę gdzieś nie wiadomo po co, niby wyrzucić śmieci, a potem wracam naokoło bloku, bo z jednej strony chciałoby się połazić, a z drugiej, odpoczywać w domu, bo nogi bolą po tygodniu pracy bez przerwy (o specyfice zawodu opowiem później). Czasami marzę o tym, by po prostu wstać rano wyspaną bez budzika. Tymczasem nawet idąc do pracy na wieczór, pobudka w telefonie jest nastawiona. Musi być, bo dzieje się życie.
Dziś nie narzekam. Dziś mówię o pewnym procesie, bo czas to już nie problem – czasowi przyglądam się ciekawie.
Życie składa się z kilku prostych spraw. Jest wśród nich wyjście na zakupy spożywcze, ugotowanie obiadu, zrobienie posiłków do pracy. W tych sprawach mieści się posprzątanie mieszkania, pranie, prasowanie, dbanie o domowy ogródek.
    To są priorytety zwykłe i każdy je doskonale zna. Ale w życiu jest więcej. I ono (życie) może być pełniejsze.


GŁÓWNE PRIORYTETY

Od nich zaczynam dzień, to przeczytanie choć rozdziału Słowa Bożego, bo rozsmakować się w nim nie mam kiedy, zegarek nie kłamie – czas faktycznie biegnie na łeb na szyję. Esencjonalne modlitwy stały się krótsze, ale wiem, że i tak ważne są wszystkie myśli, którymi zwracamy się prosto do Ojca. To może być nawet cały dzień gadania, zwierzania się, opowiadania, bycie na bieżąco; ot różne kwestie z życia wzięte.
I wiecie co jest najlepsze? Kilka lat temu ktoś mi prorokował o tym, że będę musiała nauczyć się takiej modlitwy, bo przyjdzie czas, w którym nie będę mogła po prostu usiąść z Bogiem, tak jak do tego wówczas byłam przyzwyczajona. Życie ze slow-life zmieniło się na hard-fast-life.

Do głównych priorytetów zaliczam także pójście do pracy. Tej sprawy też nie olewam. Tam mam kamikaze-hard-fast-life. Sprawdzę sobie kiedyś ile kroków dziennie w firmie wykonuję... Prędkościomierz też by się przydał.

To są priorytety zaliczane do ważnych, bez których można żyć, ale właściwie po co? Kontakt z Niebem jest bardzo pożyteczny. Tam jest energia, siła witalna, optymizm, wszystko czego potrzeba w zapracowane dni, aby nie oszaleć. Relacja z Bogiem działa w obie strony, dla człowieka też jest przyjemna.
Jeśli to jest w priorytetach, wszystko inne lepiej smakuje, a to na co czasu brak, nie wpędza w załamanie nerwowe. Uwierzcie mi na słowo. Albo nie wierzcie, sami sprawdźcie!


WĘDROWANIE PRIORYTETEM?

Dla mnie tak, ale nie wędruję tyle co kiedyś. Wędrowało się po górach w każdy weekend, jak się miało te góry chwilę od domu. Pieśni na językach płynęły często ze stoków. Dziś za to mam niedaleko kawałek lasu. Piękne tereny, lekko dzikie, pachnące naturą, dom wielu śpiewających ptaków.
    To czas na aktywny odpoczynek, ale nie zawsze mam na niego ochotę. Czasami chcę po prostu siedzieć w ciszy. Jaka specyfika pracy – takie potrzeby po pracy. Wyobraźcie sobie 6 dni po 8 godzin ciągłego robienia przysiadów, a pomiędzy sprinty, do tego chaos i przeładowanie ludźmi. Tak mniej więcej to wygląda. Wczoraj (dnia szóstego), już nie mogłam wstać z podłogi. Tyle czasu bez odpoczynku to zakwasy murowane na kolejny tydzień. One tak szybko nie zejdą. Przez to nawalam w treningach. Inaczej wyglądają tygodnie, kiedy mam jakieś wolne w środku, wtedy po prostu problem nie istnieje. Regeneracja fizyczna jest arcy-ważna.


CZAS NA RELAKS NIE JEST JEDNOZNACZNY Z CZASEM NA SEN

To bierny relaks dla ciała, ale z aktywnością dla mózgu. Wtedy czytam, piszę, albo gram na komputerze (zależy też w co się gra, może kiedyś o tym opowiem dla przyjemności ;)) Relaksuję umysł, ciało odpoczywa. Płynie kreatywność. Mało na to czasu, raczej rzadko to robię. Staram się wyegzekwować codziennie godzinę na czytanie lub pisanie przy porannej kawie, ale przeważnie "chcę" to za mało. Staram się, jeśli główne priorytety mi na to pozwalają. Bywają takie tygodnie, że po prostu bardzo mi tego brakuje.
Denerwuje mnie pisanie na czas. Denerwuje mnie, kiedy przychodzi natchnienie, zaczynam jedno zdanie, ale muszę już wychodzić i wszystko idzie w zapomnienie. Weny nie da się odtworzyć później, ona nie ma przycisku on i off.


MOJE ZAŁOŻENIA

czyli systematyczne czynności w dążeniu do jakiegoś celu.
Do tego zalicza się sport. Aktywność fizyczna to nie tylko moja składka emerytalna na przyszłość, aby być zdrowym i zaradnym. To także radocha, pożytek z posiadanej siły i kondycji, zdrowie i cały pakiet endorfin. Znajduję na to czas 3 albo 4x w tygodniu. Resetuję w ten sposób stres, ułatwiam sobie zasypianie o dziwnych godzinach (np. 19), przy czym nie mam kompleksów. ← Pomyślałam o tym, bo zwróciły moją uwagę coraz częstsze ostatnio rozmowy kobiet. 90% z nich, nie jest zadowolona ze swojego wyglądu, a przecież kobiecość to także samoakceptacja i pewność siebie – bez tego lęgną się jak grzyby po deszczu anoreksja itp. Wynik jest porażający. Cieszę się, że nie mam tego problemu.

Czasami tylko frustruje mnie, że po przysiadach i sprintach w pracy, nie mam siły na ćwiczenia. Oszczędzam się, albo w ogóle pomijam nogi. A to mnie nie cieszy wcale, bo jednak rzeźba przychodzi ze specjalnych, technicznie ciężkich ćwiczeń, a na nie kardio w pracy, oj nie...


RZECZY NADPROGRAMOWE

Na to czasu zawsze brakuje, to są takie sprawunki, których nie robi się codziennie. Np.: pojechanie do marketu budowlanego, pójście do Rossmanna, wena twórcza, zacerowanie mężowi spodni, przepisanie notatek do pracy, zrobienie na komputerze szkolenia do pracy, przyszycie naszywki do torby, przesadzenie rośliny... mogę jeszcze wymieniać.
I dalej nie ma korekty książki, nie maluję obrazów, nic nie robię z poezją, bo to leży w grupie rzeczy nadprogramowych, bo nie mam gdzie tego wepchnąć. Chodzi o to, że wciskanie nie przynosi rezultatu. I co z tego, że zrezygnowałam któregoś dnia z treningu, poszłam po sztalugę, jeśli weny nie było, a malowanie na siłę nie dalej ładnego efektu. Malowanie wychodzi raczej z serca, a nie z dobrze ustawionych priorytetów. Po prostu artysta ma czasami chęć coś namalować i wtedy SIĘ DZIEJE. Niestety ta ochota jest zmęczona i leży brzuchem do góry. Wena do książek też, ale ta jest szczególna i bardzo specyficzna. Pisanie książki to dosłownie współżycie z bohaterami. Cała głowa się temu poświęca, nie na godzinę czy dwie, ale na tyle dni i nocy, ile potrzeba do jej napisania. A nie mogę być rozkojarzona w robocie.


LUDZIE TEŻ SĄ W PRIORYTETACH

Ale nie wyżej niż reset. Brakuje mi spotkań. Serio, wolę położyć się wcześniej niż do kogoś wejść. Gości nie miewam z obawy przed (zaraz będziecie się śmiać) ich zasiedzeniem się ← tak mają ludzie, którzy wstają o 4.
Kiedy pracuję popołudniami i nocami, zwyczajnie nie ma mowy o spotkaniach.

Powinnam teraz skupić się na organizacji ślubu, ale wszystko na głowie pana młodego męża, bo ja w tym miesiącu ze względu na grafik pracy, jestem niedostępna.


WYBORY

Czasami trzeba coś zmienić. Czasami wola i parcie na coś są silniejsze od np. wykonania treningu, więc rezygnuję z niego na poczet czegoś innego. Czasami nie pójdę na spacer, bo przyciska mnie inna potrzeba chwili. A czasami po prostu padam spać, bo ciało się dopomina. To nie jest tak, że chodzę jak w zegarku, choć po części tak może być. Jako żywa osoba, a nie android – człowiek, który działa na jedzenie, wodę i sen, a nie na samoodnawialny energon, po prostu rezygnuję z czegoś, żeby osiągnąć coś.
Fakt, czasami po prostu chcę mi się do domu i myślę na głos marana tha, ale jestem tu póki co i myślę, że mam się nawet świetnie. Lecz trzeba być ostrożnym, bo pędząc tak szybko, nawet jeśli po prawidłowym torze i z lekkością wchodząc w zakręty, mogę wyrżnąć w coś na przejeździe. Ale tak się nie dzieje, bo słucham tego głosu, który mówi - stój, bo zwrotnica się nie przestawiła. Zatrzymaj się, bo przejazd jest otwarty. Bez tej współpracy widzę śmierć.

Układanie priorytetów jest ważne, ale ważniejsze jest by nie zgubić w tym samego siebie i kontaktować się ze swoimi uczuciami. Nie jestem nadal pełna, a może zbyt zmęczona aby to dostrzec. Być może przyjdzie jeszcze z czegoś zrezygnować, by upchać całą resztę trochę wyżej w hierarchii. A może dojdzie coś nowego i oszaleję? Byle ze szczęścia.

Do domu!

10 komentarzy:

  1. Całe życie tak miałam i dlatego teraz liczę na to, że na emeryturze będzie czas na wszystko bez patrzenia na zegarek, bo żadnych musów nie przewiduję. Priorytety cały czas są ważne, by nawet czasu wolnego nie zmarnować, a przede wszystkim słuchać organizmu.
    Czasami warto za czymś zatęsknić, bo wtedy smakuje lepiej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje mi powiedzieć – byle do emerytury. ;)
      Zgadza się, dobre rozłożenie zajęć w czasie wolnym jest istotne, bo inaczej można np. przeleżeć życie do góry brzuchem. ;) A szkoda.
      Czasami ta tęsknota jest niepotrzebna. Pragnę by było normalnie.

      Usuń
  2. Szukałam harmonii w życiu bardzo długo. Znalazłam ją całkiem niedawno. Może kiedyś podzielę się tym z czytelnikami mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Życie, Kochana! Tak jest, gdy się pracuje. Do tego dom i wszystko, o czym piszesz, a czasem jeszcze więcej...Ale dasz radę! Wszyscy dajemy! Co najwyżej jedno, zamiast drugiego, jeśli jest taka potrzeba...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze (na swoje szczęście) nie miałem większych kłopotów z czasem i jego zbyt szybkim (subiektywnie) upływaniem. Ale w przyszłości to kto wie jak będzie.

    Masz szczęście z nieznajomością tego serwisu i jego reklamy. Bo u mnie powoduje poważne zdenerwowanie za każdym razem jak słyszę gdzieś.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego nie słucham radia. Nie dość, że w kółko lecą te same reklamy, które wciskają gdzie się da, to muzyka też składa się z kawałków, które ciągle powtarzają. I spikerzy powtarzają w kółko te same dowcipy. Miałam kiedyś radio w pracy i jakiej bym stacji nie słuchała, schemat się powtarzał. Denerwowało mnie to.

      Usuń
  5. Oj ten brak czasu, każdy wokół narzeka!
    Ja czas niby mam (póki nie pracuję), ale nie zawsze jest siła fizyczna do robienia czegokolwiek. Wtedy zalamka!
    Wszystkiego dobrego Aniu z serca życzę😊💚🍀🌼

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narzekania wokół mnóstwo, ludzie rezygnują z marzeń, a potem żałośnie biadolą. Nie chcę stać w takich szeregach.

      Usuń