wtorek, 22 listopada 2022

Listopadowe przytulisko.

Wieczory otulające ciepłem ulubionego swetra, zapach korzennych smaków roznoszących się po mieszkaniu, świece i skromne lampki. Domowe przytulisko rozpoczęło swój ognisty spektakl już na początku listopada – jednego z moich najulubieńszych miesięcy. Ten wspaniały klimat nie ustanie co najmniej do końca lutego. Cieszę się na to.
    Jest czas, nic mnie nie goni, już dawno spadła z firmamentu tamta ciemna gwiazda. Ten miły czas każdego dnia, klimat długich wieczorów, gorące wino od czasu do czasu. Teraz mam wrażenie, że wszystko jest takie piękne. Aromat jesiennej i zimowej nocy przynosi fantastyczny owoc.

Za nami kolejne spotkanie małżeństw.

Biorę z tego wiele, wracam do domu z przemyśleniami, z którymi chodzę przez następne jeszcze dni. Nie myślałam, że to będzie aż tak esencjonalne.
    Ponadto znów mistrzowsko ozdobiony stół. Pyszny poczęstunek misternie zapakowany w pudełeczko dla dwojga. Nie sposób nie pragnąć więcej spotkań.





Swój kącik biurowy "odpaliłam" jak zapałkę.

Świeci się żywo, cieszy oczy. Lubię tak pracować, nie lubię ostrego światła, żyrandola i mocnych kinkietów. Lubię subtelne, ciepłe oświetlenie, lubię też ogień.
    Latem to wszystko się kurzyło, bo po co "odpalać", skoro większość dnia jest widno? Dopiero teraz jest czas na to wszystko.




Stefan dał się układać.

Nie broi, nie niszczy, nie obgryza kabli czy mebli, a z potrzebami wraca do terrarium. Poświęcając czas na wychowanie, każdego kontaktowego zwierzaka przystosuje się do swoich wymagań. Dziś już puszczamy go po mieszkaniu. Czasem Stefan pracuje z mężem przy laptopie. Jest pojętnym gryzoniem, instalka Windowsa już nie stanowi dla niego problemu.
    Ma zupełnie inne usposobienie niż szczurki. Inaczej reaguje na pewne rzeczy, do niektórych spraw jest zdolniejszy, do innych lepiej go nie przyzwyczajać. Trochę kamikaze... w odróżnieniu od ostrożnego charakteru szczura, chomiki są po prostu szalone...
    Suszymy orzechy włoskie, są rozrzucone na dywanie. Myślał, że da radę się do niego dostać. Złapał jednego i pobiegł z nim do domku – niesamowicie zabawna akcja. Pracował nad skorupą całą dobę, dopiero następnego dnia zajrzałam do jego skrytki, jednak nie dał rady otworzyć orzecha. Rozłupałam mu, obiekt westchnień okazał się gotowy na spałaszowanie.







Rozmyślam nad wyprawą w długi weekend.

W listopadzie trafiły nam się dwa długie weekendy. To świetny czas na wędrowanie po lasach. Pod koniec grudnia kiedy ludzi omami kolęda, pewnie czmychniemy gdzieś w naturę.
    Próbuję sobie przypomnieć co ja robiłam w grudniu rok temu i nie potrafię. Zaglądam na zapasowy dysk gdzie kolekcjonuję zdjęcia. Pewnie tam wkleiłam sobie wskazówkę. Już wiem, grzane wino i metrowiec w śniegu. Może uda się to powtórzyć, albo nawet zrobić coś lepszego.


Dawna baza szatana już nie istnieje.

Nieplanowo przejechaliśmy samochodem ulicą, na której kiedyś pracowałam. Z lekkim drżeniem serca sunąc wzdłuż chodnika, czekałam aż zobaczę znajomy szyld. Nie zobaczyłam. Sklep został zlikwidowany, zostały tylko ramki po wymienialnych plakatach i charakterystyczny kolor muru.
    Wiążę z tym miejscem ponure wspomnienia. Mniej więcej rok temu ówczesny szef zaproponował mi przeniesienie do drugiej jego filii za większe pieniądze – to o tym miejscu teraz właśnie mówię – wytrzymałam 2 miesiące. 1 dzień wolnego co drugi tydzień. Ciężka praca fizycznie, ciężki klient i nienadająca się do tej roli kierowniczka sklepu. Nie bójmy się użyć konkretnych słów – niedojrzała młodziutka kierowniczka, która postradała wszystkie rozumy oraz patologiczny klient, głównie alkoholicy. Byliśmy okradani codziennie. Nie było tygodnia, by nie wzywano policji. Również ja miałam parę nieprzyjemnych incydentów, raz nawet było bardzo niebezpiecznie. Prawie zniszczyli mi samochód stojący "niby bezpiecznie" od podwórka, a nie od ulicy. Sklep w najciemniejszym zaułku to gehenna. Bywały dni, że płakałam przed wyjściem do pracy, tak bardzo miałam dosyć.
    Ulżyło mi kiedy zobaczyłam, że go zamknięto. Żadna sprzedawczyni już się tam nie męczy. Najciemniejszy zaułek ościennego miasteczka opustoszał. Zwolnienie się stamtąd to była najmądrzejsza decyzja w życiu, choć pierwszy raz jako sprzedawca w sklepie, widziałam trójkę na koncie. Żadne pieniądze nie są warte tego co ja tam przeszłam.

18 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie to wszystko wygląda. Chomiczek uroczy. Mieszkanko klimatyczne, Wy w nim szczęśliwi. To dobry kurs... Pomyślności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W listopadzie przynajmniej można się przytulić, bo w lecie to nawet kołdra w łóżku staje się wrogiem.

      Usuń
  2. Dobra energia bije z dzisiejszego postu i ciepło. Skoro złe dni są tylko wspomnieniem, niechaj tak zostanie jak najdłużej.
    Zwierzak w domu to nieskończone źródło radości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamto wspomnienie to był ogólnie zimny i ponury rok.

      Usuń
  3. podoba mi się estetyka oprawy tych spotkań małżeńskich, wystrój stołu, etc, ktoś naprawdę fajnie musiał zadbać o to...
    i podoba mi się szkatułka a la księga, kojarzy się z jakąś fajną magią, czarowstwem, bardzo klimatyczne...
    za to przypomniałaś mi, że muszę orzechy dosuszyć, mam kominek do dyspozycji i tak kombinuję, jak to sobie skonfigurować przestrzennie... w grudniu mamy Wielkie Łupanie połączone z Wielkim Oglądaniem Filmów, a orzechy, znaczy ich środki pójdą na mączkę do ciasteczek na święto Yule...
    chyba rozumiem sytuację z tym sklepikiem, to naprawdę trzeba mieć ciężką rękę do pewnego typu klientów i mocne nerwy w różnych niezbyt ciekawych sytuacjach, ale gazem raz mi się zdarzyło oberwać, na szczęście rabusie słabo to zorganizowali, na chybcika i skończyło się jakoś w miarę ulgowo...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza organizatorka naprawdę ma serce do takich rzeczy. Wszystko przygotowuje sama.
      Szkatuła przydaje się do schowania kilku rzeczy, ale na pewno nie żadnych rekwizytów czarodziejskich. ;) Mnie kojarzy się z rycerstwem z uwagi na gościa w zbroi na okładce. Tak jakby w niej miały być ukryte zwoje z różnymi zapiskami z tamtego okresu.
      Miałyśmy do dyspozycji gaz pod kasą, ale powiedzmy sobie szczerze, w takich warunkach to na niewiele się zda. Gaz musiałybyśmy mieć cały czas przy sobie. Powinien tam być na stałe postawiony ochroniarz albo zatrudnieni za ladę panowie zamiast pań. Mieliśmy czasami na zastępstwo jednego kasjera, był w te dni spokój.
      Później pracowałam w monopolowym i przyznam, że czułam się tam o wiele bezpieczniej i nigdy nie miałam żadnych niebezpiecznych sytuacji.

      Usuń
    2. nigdy nie wiadomo, co może się okazać czarowskim rekwizytem, to tylko w filmach fantasy używa się gadżetów, które wręcz z daleka krzyczą: "jestem magiczny!" :)
      ...
      po napadzie szefuńcio zaproponował mi klamkę na plastikowe kulki, ale praktyczny sens miałoby to tylko wtedy, gdyby paradować z nią non-stop przy tyłku, do tego z palcem na spuście, bo gdy leży "w zasięgu" (teoretycznie), to jest tylko bezużytecznym gratem...
      tak swoją drogą, to widziałem jak w ten sposób pracował ochroniarz przy wejściu do pewnego banku: broń miał w kaburze, ale dłoń cały czas trzymał na niej, tylko że to było jego jedyne zajęcie, obsługę klientów ogarniał już ktoś inny...

      Usuń
    3. Wiem dokładnie o czym mówisz, bo byłam kiedyś praktykującą wiedźmą – dziedzictwo po prababce. Mało chlubny temat.
      Dokładnie tak samo było z gazem, stawał się bezużyteczny w momencie napadu.
      Bo albo jesteś sprzedawcą, albo szarpiesz się ze złodziejami. Kierowniczka w dodatku oczekiwała tego, że będziemy zatrzymywać złodziei. Ciekawe, biorąc pod uwagę, że często byli grupą.

      Usuń
  4. Witaj, znalazłam Twój blog przypadkowo i z wielką przyjemnością częściej do Ciebie zajrzę. Najważniejsze wyciągać wnioski i to co złe zostawić za sobą . Tego Ci serdecznie życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co złe, także jest lekcją, tylko inną. A najważniejszym jest, by mieć oczy wpatrzone w swój cel życia. Wtedy żadna przeszłość nie ściąga w dół. Pozdrawiam, cieszę się, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  5. Pięknie to wszystko wygląda. Emanuje uczuciem...mam oczywiście na myśli Stefana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Stefan emanuje dużym uczuciem... obżarstwa. XD Trzeba go z tym kontrolować.

      Usuń
  6. Oryginalna "myszka" do komputera, nie ma co ;) Rozbawiło mnie zdjęcie w rolce :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesień i zimę lubię też za to, jaki nastrój świeczkowo-lampkowy można wyczarować w domu :)
    Czekamy na mrozy i na nasze wielokilometrowe wycieczki po lesie i po polach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też na to czekam, niestety mróz pojawił się lekki i na krótko. Zapowiadają całkiem mocne mrozy, więc na pewno się nasycimy spacerami. :)

      Usuń
  8. Nie miałam nigdy chomika, a ten Wasz wydaje się niesamowity :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oswojony gryzoń, to niesamowity gryzoń. Często takie zwierzaki pozostawia się samopas samym sobie, albo powierza dzieciom, a potem są kłopoty, chomik gryzie albo nie daje włożyć rąk do klatki. Jeśli zwierzak czuje się bezpiecznie i ufa człowiekowi, zawsze życie z nim będzie niesamowite na swój sposób. :)

      Usuń