wtorek, 20 grudnia 2022

W czarującym blasku grudnia.

Grudzień mija mi przytulnie pod znakiem misiowych skarpet i zapachu goździków. Korzenne przyprawy trafiają do wina, kawy i herbat. Śnieg cieszy.
    Odkopywanie samochodu traktuję jak zabawę. Z własnego wyboru mieszkam w mieście, więc nie martwię się o wyjeżdżanie. Docieram do pracy punktualnie, kolejnym plusem mojej pracy jest to, że wyruszam gdy pługi już dawno zrobiły swoje. Plusem mieszkania w bloku jest brak zmartwienia o ogrzewanie. Mieszkanie świetnie utrzymuje ciepło, nie trzeba go dogrzewać. – Takie są konsekwencje wyborów, które wielu krytykowało, ponieważ wiązały się ich zdaniem z pogorszeniem sobie warunków, bo zrezygnowałam z czegoś prestiżowego - z domu na wsi pod lasem.
    Cieszę się tą zimą naprawdę i niech trwa w najlepsze. Parki są teraz takie piękne, nie mogę się napatrzeć. Zieleńce to teraz "bieleńce".
    Wiewiórkę za oknem dokarmiłam orzechem. Wlazła po drzewie aż na moje piętro. Grudzień jest w moim poczuciu rozkoszny.




Obejrzałam "Morbiusa". Spodziewałam się czegoś innego po tej produkcji. Momentami film był słaby, momentami nawet kiczowaty. Momentami dało się oglądać, ale te momenty były za prędkie i nierozwinięte. Film do obejrzenia na jeden raz.
    Spodziewałam się tego, co dostaję od filmów o mózgowcach – inteligencji tych bohaterów, elokwencji, pomysłowości oraz nietuzinkowej i zawiłej osobowości. Po fabule spodziewam się nie prostych i nie szybkich rozwiązań. Spodziewam się dobrej akcji jak po każdym filmie Marvela, zawsze z dobrym humorem. Tutaj fabuła poleciała prosto nawet nie po bandzie, a na łeb z wysokiego piętra na asfalt.
    Sceny romantyczne zwykle mnie nie interesują, ale ten zwrócił uwagę... był mdły jak kasza manna na wodzie bez cukru i owoców. Zero jakichkolwiek emocji, mogli sobie ten wątek darować.
Są to braki, których nie da się nadrobić przyjemną aparycją głównego bohatera, a Marvel przecież potrafi wykonać dobrą robotę. Do filmów Marvela przecież chce się wracać. Mamy oto wyjątek.
    W innym filmie, też doktor, ten który robi dużo świecących kółek, zaprezentował się o wiele lepiej w swoich przygodach. Mam na myśl Dr. Strange'a – moje minimum oczekiwań od marvelowskich produkcji o mózgowcach, geniuszach i doktorach.

Fabuła klasyczna do bólu. Schorowany nadinteligentny geniusz, Dr. Michael Morbius rozpaczliwie szuka leku na chorobę, swoją i swego przyjaciela z dzieciństwa. W międzyczasie w słabo rozrysowanej relacji, pojawia się piękna asystentka pana doktora, którą wystylizowano na ciemnoskórą Larę Croft, tyle że bez żadnych umiejętności.
    Staje się ona ogniwem łączącym jego i pojawiającego się później antagonisty, bo czyż najbardziej nie boli atak na kogoś bliskiego?
    Za szybki przeskok od schorowanego gościa do superbohatera, zdolnego ochronić ukochaną przed psychopatą z ponadnaturalnymi mocami. Właśnie tak to wygląda w tym filmie.
    Smaczki pozostawiam do własnego doświadczenia, niestety jest ich bardzo mało. Droga z(prawie)nad grobu do supermana, nader krótka i prosta.

Pracownicza wigilia zajęła pół zimowej nocy w przytulnym wnętrzu hotelowej restauracji. Kuchnia wyśmienita, niestety nie byłam w stanie tego przejeść... Pyszny obiad, miałam wielką chęć na przystawki, ale gdzie to pomieścić... nie udało mi się wepchnąć w siebie deseru. Same pyszności, ale żołądek mało rozciągliwy i przy alkoholu absolutnie nietolerancyjny na cukier.

Innego dnia po zakupach w budowlanym, odkryliśmy niewielką knajpkę gdzie podają niedrogie i naprawdę smaczne sushi. I to właśnie w tym budowlanym, mały lokal w wiatrołapie.
    Ciasno, chłodno, ale warto.


Jeszcze innym razem zjedliśmy obiad w typowej restauracji z sushi. Byliśmy tam już drugi raz, jesteśmy zadowoleni za każdym razem.
    Dodatkowo zamówiłam sobie gorący korzenny koktajl owocowy. Płatki kwiatów na wierzchu były jadalne i nawet dobre, z tym że nie lubię jeść płatków kiedy próbuję się napić (zasada ta sama co picie naparów i herbat z naturalnym suszem), więc zanim na poważnie wzięłam się za napój, musiałam wyłowić wszystko. Miałam do dyspozycji za jedyny sztuciec wyłącznie pałeczki, a nimi łowienie nie jest takie proste...
    Wyglądało pięknie, ale być może lepiej byłoby pytać klienta czy podawać z płatkami czy bez.

Niemniej – sam koktajl PYSZNY!

Aranżacja terrarium dla gryzonia trwa nadal. Powstał już basen toaletowy, wypełniłam go pyłem pochodzenia wulkanicznego.
    Basen stoi na nóżkach, więc powstała dodatkowa norka, z której też korzysta.



Rury z kartonu już zniknęły, zastąpił je drewniany tunel z otworami (przez które można obserwować co zwierzu porabia), wkopany pod ściółkę.
    Planowaliśmy biotop, wyszło trochę inaczej. Z perspektywy czasu i doświadczenia, nie wszystko da się wykonać w warunkach domowych. Półpustynia i step są prostymi w utworzeniu i utrzymaniu ekosystemami w zamknięciu, ale nie zawsze jego funkcje są kompatybilne z zachowaniem zwierzęcia, które w to wpuszczamy. Doświadczenie popchnęło nas w zmiany, dlatego zamiast podłoża charakteryzującego półpustynię, pojawiło się naturalne włókno kokosowe, które jest strzałem w dziesiątkę.
    Na pewno niejedno się jeszcze zmieni.

Poprzednie ustawienie "mebli".

Tych rur już nie ma.



Spacer po mieszkaniu.




Reasumując – dom i wyposażenie dla chomika syryjskiego, (minimalne wymiary


Wymiary:

długość: 120 cm

szerokość: 50 cm

wysokość: 50 cm

grubość ściółki przy drzwiczkach: 14 cm

grubość ściółki pod domkiem: 20 cm


Ściółka:

włókno kokosowe (na całości)

– podłoże kukurydziane (pod domkiem)


Aranżacja:

domek drewniany, samodzielnie wykonany

basen na nóżkach samodzielnie wykonany (drewno), wypełniony pyłem powulkanicznym firmy "Pucek" (dostępny w sklepie zoologicznym)

rura z brzozy zakupiona na wyprzedaży w zoologicznym

– "domek wychodek" własnoręcznie wykonany (drewno)

tunel pod ściółką (drewno), kwadratowy z czterech listew, własnoręcznie wykonany (otwory również)

kołowrotek zakupiony w zoologicznym, drewniany, bieżnia korkowa, firmy "EpicPet"

gałęzie (jabłonka), ułamane z własnego drzewka

– kolba kokosowa ze sklepu


Można podejrzeć:


Drugi domek też uległ zmianom. Pieniek okazał się zbyteczny gdyż zwierzak sam tworzy wiele norek. Zajrzałam niedawno pod spód włókna kokosowego, w którym odnalazłam dosłownie sieć autostrad.
    Pojawił się mostek z palików, po którym zwierzak chodzi, ale i czasem ucina drzemkę pod spodem. Most oddziela obszar działań od pustego miejsca na kołowrotek, który siłą rzeczy nie może być zakopany. Tutaj znajduje się też poidło, do którego dostęp umożliwia ów wydzielony teren. Jest to ważne, bo w takiej kapsule montaż jest ograniczony do konkretnych miejsc przeznaczenia na te elementy. Nie można tego zaaranżować inaczej, zwyczajne klatki są bardziej elastyczne.



Reasumując – dom i wyposażenie dla chomika dżungarskiego, (naprawdę mini-minimalne wymiary, ale mogłoby być większe) →


Wymiary:

długość: 50 cm

szerokość: 40 cm

wysokość: 25 cm

głębokość ściółki: 10 cm


Ściółka:

włókno kokosowe, które nie zasypuje się, jest mięciutkie, chomik kopie w nim tunele;

trociny niepylące pod żółtym pięterkiem, tam spędza dzień


Aranżacja:

– żółte pięterko z wejściem pod spód, poidło i kołowrotek były na wyposażeniu klatki a'la "kapsuły".

miska z pieńka brzozy, zakupiona w sklepie zoologicznym

mostek z palików (elastyczne połączenie drutem, można wyginać), zakupione w sklepie zoologicznym

kąpielisko to spodeczek od doniczki wypełniony pyłem pochodzenia wulkanicznego firmy "Pucek" (do kupienia w sklepie zoologicznym)


Można podejrzeć:

A tymczasem gdzieś tam kiedyś tam ja we mgle...

4 komentarze:

  1. Doniesienia z chomikowego życia bardzo ciekawe, przypomniały mi się nasze chomiczki i ich zabawy:-)
    U nas tez jest fajna suszarnia, czasami korzystamy, ale robią zestawy tylko na wynos.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem tylko co chomik na to. Ciągle jakieś remonty, przymusowe przeprowadzki... O_o

      Usuń
  2. na śnieg chwilowo patrzę jak na rezerwuar wody do spłukiwania wazonu, bo mamy chwilową awarię... a czyichś decyzji przeprowadzkowych nie oceniam... jedni z miasta do wsi, drudzy odwrotnie i poza stwierdzeniem tego faktu nie ma o czym gadać, można co najwyżej prowadzić obserwacje statystyczne do ewentualnych badań zjawiska...
    nie wiedziałem "Morbiusa", ale ten pan z fotki do złudzenia przypomina mi Janosika ze starego polskiego serialu...
    chyba najfajniejsze "wigilie" firmowe pamiętam z firmy, z którą równie najfajniej mi się kiedyś współpracowało, a jednocześnie ich poziom wystawności był informacją, jak idą interesu danego roku...
    za to zwierzaczkom faktycznie trafiła się fachowa opieka, nie każde ma takie lokum i mieszka w prostej ciasnej klatce...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awarie sprawiają, że człowiek staje się niezwykle twórczy. -_-
      Statystyka, czyli decyzje innych ludzi. Nie wpatruję się w to. Wpatruję się we własne życie.
      Urodziłam się i wychowałam w Łodzi, miałam kilkuletni epizod w małym miasteczku w Alpach, potem powrót do Polski, wylądowałam w domku na wsi z zamiarem budowania własnego domku na wsi, ale nie zaiskrzyło. Wróciłam do Łodzi – statystyka mojego życia mówi mi, że wszędzie dobrze, ale w dużym mieście najlepiej.
      Może faktycznie Janosik, tylko zarost ma gęstszy i mięśni więcej. Ale postura i włosy pasują. Cóż, jakby nie patrzył, bohaterowie kinowi bywają do siebie bardzo podobni. Statystycznie. :D
      Bo się utarło, że chomik nie potrzebuje nic więcej jak małej kolorowej klatki z piętrem albo kosmiczną rurą, co nie ma nic wspólnego ze środowiskiem naturalnym zwierzęcia. Ku uciesze dzieci - nie gryzonia. Może zamiast zwierzęcia, należałoby kupować dzieciom interaktywne maskotki.

      Usuń