poniedziałek, 20 lutego 2023

Bo hobby ma wiele imion. Frajwędrujemy przez zwykłe dni – codzienność.

Od powstania potrzeb po zaplanowanie. Od planowania po realizację. Tak powinno być, bo plany są właśnie po to, aby je wcielać w życie. Jak to mówił Kapelusznik "frajwędrój Alicjo", więc porwało mnie w krzaczory pewnej pięknej okolicy pełnej moczar i ogólnego życia w aromatycznej wilgoci. O tej porze skutej w lód, ale równie ślicznej co bagnisko latem.
    O wizycie w Rezerwacie ornitologicznym na rozlewisku rzeki Warty (dużo zdjęć) opowiedziałam na drugim blogu, ponieważ ów obszar mieści się w Województwie Łódzkiem, a to dobra okazja do rozszerzenia działalności łódzkiej stronki. Serdecznie zapraszam ⏩ na południu od Jeziorska.

Punkt widokowy nienajgorszy, ale już wyczaiłam na mapie coś o wiele ciekawszego. Mianowicie po drugiej stronie rzeki jest szlak bunkrów i wieża widokowa, która mieści się bliżej krzaczorów, co swobodnie pozwoli obserwować dzikie ptactwo.
    Na chwilę obecną mogę polegać tylko na sile moich wadliwych oczu, nie posiadam lornetki, teleobiektywu już nie mam, ale właśnie dlatego postanowiłam przesunąć planowaną wycieczkę na inny termin, gdyż chcę w tygodniu za odłożone pieniążki nabyć drogą kupna nowy teleobiektyw. Mam nadzieję, że będę zadowolona i Wy tym samym też. Sigma była rewelacyjna, zobaczymy co tym razem trafi w moje ręce.

Od Kizomby do Semby.

Dwa style na dwa tempa, na kroki blisko siebie i na kroki "otwarte". Miksujemy, uczymy się dalej i wreszcie zaczęłam odczuwać, że robię jakiś postęp.
    Znalazłam w necie bardzo fajny mix obydwu stylów:

My na razie raz byliśmy nagrani, ale jeszcze nie jest to forma pokazowa. Najważniejsze, że jest progres i ta zabawa staje się coraz fajniejsza. Zapisałam się na dodatkowe zajęcia: "Ginga" – tak w portugalskim określa się radość i lekkość w tanecznych ruchach, płynność i dynamikę. Myślę, że będzie świetna zabawa.
    Uczymy się Kizomby i Semby, dowolnego miksowania obydwu stylów do każdej muzyki.

Ostatnio zauważyłam, że mój regres mięśniowy nie jest aż tak wielki jak mi się na początku wydawało. Ostatnio jak się trochę ociepliło, wrzuciłam na siebie legginsy i z radością odkryłam, że mój Rectus femoris (boczny), nadal tam pod skórą jest i ma się całkiem dobrze. Ogólnie mięsień prosty uda istnieje, ale dwugłowe, nad którymi pracowałam kilka lat, faktycznie wyparowały.
    Nie ma tragedii, do lata efekt żyrafich kolan usunę, o ile nic mi nie będzie wchodzić w paradę i będę mogła utrzymać regularność treningów.

Odkryłam nowy gatunek zwierzęcia, nie miałam pojęcia, że takie cudo istnieje, zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
    Myślałam, że szczur to szczur, są jego różne odmiany, wszystkie dość do siebie podobne, ale że jest coś takiego jak szczur akacjowy, nie miałam pojęcia. Pochodzi z Afryki Południowej i co ciekawsze, zamieszkuje korony drzew akacjowych (stąd nazwa).
    W przeciwieństwie do szczurów wędrownych, te są niewielkich rozmiarów, 13-15 cm długości ciała i 15-20 cm ogonka.
    Na wolności dożywają czterech lat, w niewoli 5-6 lat, a więc dużo dłużej niż "podstawowy" szczur i co ważniejsze dla wrażliwych – szczur akacjowy nie wydziela przykrego zapachu. Nie wydziela żadnego zapachu, wąchałam go... Sama słodycz!





Skoro już o słodyczach mowa, Stefan ostatnio odkrył jaki jest piękny i wpatrywał się w lustro przez kilka minut. Mam nadzieję, że mu woda sodowa do głowy nie uderzy.


Był sobie tłusty czwartek, a że dni żadnych nie obchodzę, ale pączki bardzo lubię, akurat byłam umówiona z koleżanką na mieście – więc wybrałyśmy się na słodką przekąskę do lokalu, w którym byłam pierwszy raz.
    Ale powiem Wam, a propos tego tłustego czwartku, że ludzie poszaleli. Kolejka do pączkarni na Piotrkowskiej miała spokojnie na oko pół kilometra... Mam świadomość, że tam są naprawdę grzechu warte wyroby smażone na miejscu, ale bez przesady... To była godzina stania jak nie lepiej. Skręciłam w boczną ulicę, tam spotkałam koleżankę i normalnie jak cywilizowane człowieki usiadłyśmy przy stoliku, a pączuszek przyniesiono mi na tacy i jeszcze piwko zimne do tego. Można na spokojnie? Pewnie, że można.
    Lokal wybrałyśmy loftowo-industrialny, wiem, że nie wszystkim ten styl odpowiada, ale zawsze wybieram knajpy pod siebie, zaś koleżanka uznała, że mają rewelacyjny sufit i też jej się spodobało. Ona lubi drewniane motywy. Było jedno i drugie, dla mnie żeliwo i cegła.
    Zjadłam tego dnia 1 pączek. Po co więcej?


Restauracja "nóż" podpisała się na pączku.

Wczoraj Pikpok Kowalski znowu popełnił samobójstwo. Nie wiem o czym ten chomik myśli i dlaczego najpierw robi, a potem myśli i co się dzieje w jego główce kiedy postanawia sprawdzić czy aby nie jest lotopałanką...
    Mąż otworzył klatkę, ja w tym czasie siedziałam przy stole i jadłam kolację. Odłożył wieko na kanapę, dokładnie w tym momencie widzę jak chomik wyskakuje na 30 cm w górę jak popcorn i leci na podłogę. Trzepnął o panele zdrowo i wydarł się z bólu niemiłosiernie, generalnie znowu obserwowaliśmy agonię, tym razem bolesną, bo w spazmach. Już odruchowo chyba z ust męża wydobyła się modlitwa, a kilka sekund później chomik stanął na łapach jakby nigdy nic się nie stało.
    Byliśmy świadkami kolejnego cudu, sądzę, że Bóg to już się za głowę łapie... Istnieje coś takiego jak miniaturowy spadochron? Może w sieci Lego coś znajdę... Kolacji już nie dojadłam, za dużo emocji.
    Stefan jest mądrzejszy, miewa też hard core'owe pomysły, ale nie aż tak...



Botaniczna strona domu ma się świetnie, rośliny czują wiosnę każdą komórką, ich zieleń jakby rozjaśniała, planuję na za niedługo przesadzanie.
    Pstryknęłam kilka z najciekawszych gatunków, niedługo też będę wybudzać ze snu kaktusy. Ciekawe jak szybko odbiją i czy któryś zakwitnie. Brakuje mi tarasu zimowego jaki mieliśmy w Szwajcarii. Jest przez to o wiele trudniej z zimowaniem. Nie mogę ich wystawić na najlepszą temperaturę, (wtedy wiosna w kwiatach byłaby murowana). Na tym naszym balkoniku szerokości dwóch stópek obok siebie, zimowanie jest bardzo trudne, bo deszcz zalewałby doniczki. Dlatego nie wiem czy moja fioletowa piękność – rozwar wielokwiatowy – po prostu tam nie zgniła. (Niby ją osłoniłam, ale niewiele to dało.) Zobaczymy za niedługi już czas.

Epipremnum i Dzbanecznik.

Aglaonema

Bananowiec.

Kroton i Kawa.

Begonia koralowa.


Aloe vera.

Regał na całą ścianę powoli rośnie. Mamy już szafkę pod terrarium paliki sięgają już sufitu, doszły dwie półki, będzie gdzie ustawiać kwiaty i realizować się w tym hobby. Planuję poszerzyć zbiór owadożernych.
    Tymczasem mamy na razie gołe drewno. Trzeba jeszcze zaimpregnować (ochrona przed nawilżaczem jest konieczna), no i zabrać się za budowę całej reszty konstrukcji.

Szafka z terrarium Stefana, reszta na razie celowo niewidoczna, bo bajzel i narzędzia leżą.
U Stefana planujemy remont, wymianę ściółki i ogólne przemeblowanie.

14 komentarzy:

  1. No... dzieje się u Ciebie, jak zawsze z resztą, dużo i pozytywnie.
    P.S. Klimat knajpy z pączusiami bardzo w moim guście 🤩!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. za jeden z plusów przeniesienia się na wiochę uważam właśnie więcej bycia z Naturą i obserwacji zwierzów, a takie stanowisko, jakie pokazałaś to faktycznie jak kopalnia złota...
    czyli rozumiem, że szczurek jest jak kot, który też nie pachnie niczym, a jak mawiała moja Mama(RIP) "pachnie czystością"... co prawda dobrze utrzymany i zadbany kot w podeszłym wieku może zacząć zajeżdżać siuśkami, ale to znaczy, że nerki wysiadają, organ, który zwykle u kotów psuje się jako pierwszy... ale to już osobna sprawa, tak jest ten świat ułożony, tak już bozia Bastet swoje dzieci skonstruowała...
    chomik również wykazał się kocią sprawnością, bo bezpiecznie zrolował na glebę... takim naturalnym i realnym spadochronem dysponuje jego kuzynka polatucha, pamiętam jak jeszcze jako dzieciak czytywałem fascynujące opowieści o tym rodzaju stworów...
    za to dobre piwo smakuje niezależnie od stropu pod którym go pijemy, byle się nam tylko nie zawalił na głowy...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkałam jakiś czas na wsi, nawiałam zpowrotem do miasta. Wolę epizodyczne odwiedzanie takich miejsc. A bywam w nich bardzo dużo i dostatecznie.
      Ten szczurek rzeczywisćie pachnie czystością. Trocinkami, których tak mocno nie zanieczyszcza. Jest to naprawdę bardzo higieniczny zwierzak.
      U mojego kota też nerki wysiadły, ale i tak dożył sędziwego wieku osiemnastu lat.
      Tak, historie o chomikach są nieziemskie, kilka już ich poznałam, kilka też widziałam na oczy, tak w pracy jak i w domu.. Najwięcej aktów (teoretycznie) samobójczych ma Stefan, ale on za każdym razem na świadomce wykonuje skoki albo ześlizgi i idzie dalej. To jak te koty, które przeżywają upadki z 10 piętra. W przypadku Pikpoka, a to już drugie zdarzenie, mówimy o złamanej łapce na przykład. Nie, nie mam rentgena w oczach, niektóre rzeczy po prostu widać.
      Mówią, że jak się odpowiednio dużo wypije, to nawet strop nie zabije. ;)

      Usuń
    2. nasza rekordzistka dożyła dziewiętnastu, ale wszystko się zgadza... przyczyną naturalnej śmierci kota /powyżej minimum 15 - 16 lat/ są właśnie zepsute nerki, a jeśli kot umiera wcześniej, to znaczy że trafiło mu się inne choróbsko lub wypadek... ten schemat dokładnie zaistniał wśród naszych kotów, a było i jest ich sporo...
      nieprzypadkowo ten chomik mi się skojarzył z polatuchą, bo choć nie widziałem tego na zwolnionych zdjęciach, to on też ma tak ciało, skórę na bokach zbudowaną, że może generować opór powietrza... a ewentualna złamana łapka to po prostu wypadek przy pracy, to się czasem zdarza... zresztą kot też nie zawsze wychodzi całkiem bez szwanku z takiego lądowania z wysokości, mity trochę go idealizują...

      Usuń
    3. Wszystko się zgadza, niemniej złamanie u chomika to albo amputacja (chomiki same sobie potrafią łapę odgryźć, ale najczęściej wtedy wdaje się martwica i gryzoń i tak umiera), albo po po prostu umiera powoli. Generalnie chomika w gips nie wsadzisz, więc u weterynarzy takie przypadki się usypia.
      Fajne są też lotopałanki. Człowiek skradł im metodę na szybowanie z samolotu.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy mix stworzyłaś. Ja to w ogóle tęsknię do długich spacerów, ale kończę pobyt u wnuka niebawem i mam nadzieje, że do moich ulubionych tras powrócę. Za pączkami nie przepadam, wolę placek drożdżowy.
    Podoba mi się begonia koralowa, mam ochotę na kilka nowych roślin.
    Udanych treningów:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak układam sobie życie, abym już nie mawiała, że czegoś nie mogę. :)
      Udało się powędrować jeszcze więcej. Za mną przygód bez liku i będą nowe opowieści tutaj. :)

      Usuń
  4. Ja mam wrażenie, że mam zanik mięśni bicepsu i tricepsu. Ale póki co nic nie chce z tym zrobić. Mieśnie nóg mnie bolą? Tak męczą mnie czasem przed spaniem, ale chyba powinno być okay bo robię spacery regularnie.

    Szczur? =) Miałem szczury i określam to jako bardzo złe doświadczenia. Ale z grubsza jest to moja wina, bo nie udało misię ich oswoić. I żyły w klatce jak dzikie się zachowywały. To nie to samo co koty i psy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trenuję już ok 10 lat, kiedyś chciałam startować w zawodach sylwetkowych, ale zrezygnowałam, ponieważ konkurencja jest zbyt nasiąknięta tym, czego w światowej kulturze nie lubię. Może kiedyś o tym opowiem, bo to dłuższa historia.

      Miałam szczura, tego zwykłego i oswoiłam go w 100%. Nauczyłam go sztuczek i ogólnej komunikacji ze mną i to było fenomenalne. Nigdy mnie nie ugryzł. Jeździł ze mną na wczasy, generalnie żyliśmy w bliskiej komitywie. Klatka była tylko do nocowania i przesiadywania w niej kiedy mnie nie było w domu. I rzecz jasna, do załatwiania potrzeb (wracał sam do klatki). Tak to łaził po mieszkaniu. Nigdy niczego nie zniszczył, nie pogryzł. Reagował na imię, przychodził zawsze na zawołanie. To było pierwsze stworzenie, z którym nawiązałam taką nić porozumienia, że bardzo trudno było mi przeżyć jego śmierć. Potem miałam jeszcze inne szczury, ale jakoś nie umiałam się do nich przywiązać, chyba ze strachu przed rozłąką. I w końcu zrezygnowałam z trzymania tych zwierząt. Za duże emocje.

      Usuń
    2. Zazdroszcze Ci szczura. =) Spełniłaś marzenie, którego ja już pewnie nie spełnie, bo drugi raz nie chcę wyrządzić krzywdy zwierzęciu żadnemu. A moja opieka nie była czymś dobrym. Niby miał co jesc i gdzie spac ale co to za życie. Tyle dobrze że miałem 2 szczurki więc jakoś sobie razem radziły.

      Usuń
    3. Tobie lepiej by się sprawdził zwierzak samotnik. ;)

      Usuń
  5. Najważniejsze w życiu są pasje. Jeśli dziecko ma swoje pasje, wiadomo, że wyrośnie na wspaniałego człowieka, jeśli dorosły ma hobbi, to z z takim człowiekiem łatwiej żyć, łatwiej się dogadać, można ciekawiej spędzać czas, gdyż jest to człowiek otwarty na świat i innych ludzi.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń