środa, 12 kwietnia 2023

Czasu nie zatrzymasz, więc wędruj razem z nim.

Ostatnie tygodnie minęły mi fantastycznie. Lubię wartkie życie miast stać w miejscu, za to nie lubię dryfować – wolę wsiąść w łódkę i dać się ponieść nurtowi. To przynosi jakiś owoc w przeciwieństwie do marazmu w jaki wpadam, żyjąc czasami tylko między pracą a domem... i tak bywa – byle bywało jak najkrócej.
    Może to dynamika mojego ducha? Bicie serca zgodnie z jakimś nieokrzesanym rytmem? Nie jestem stacjonarna, więc dom, pies, ogródek i potomek nie wchodzą w grę. To zawsze ściąga na ziemię, odsuwa realizacje marzeń i pomniejszych planów, często wytrąca z rytmu, kosi bieżące sprawy dosyć spontanicznie. Po prostu żyje się inaczej. Nie potrafię żyć w chaosie, a rytm rodziny w takim klasycznym rozumieniu, niestety wytrąca z tego toru z ogromnym łoskotem. Ciszy też już wtedy nie ma. Bez pragnienia takiej zmiany, nie ma sensu o niej mówić.
    A tymczasem:

Pasję przekułam w miłą pracę

Zostałam już oficjalnie zaangażowana przez żonę pastora do bycia fotografem w naszej wspólnocie. Od lat chętnie pokazujemy się w mediach, nie działamy w ukryciu, bo zgodnie z Biblią wychylamy się na świecznik, by być widocznymi ogólnie w świecie. Cotygodniowe nabożeństwa, transmitujemy w Internecie, można zobaczyć jak wygląda coś innego niż pospolicie znana rzymska msza św. Jesteśmy na FB ⏩ CCZ.

Od niedawna można tam oglądać zdjęcia mojego autorstwa. Ze mną działa jeszcze parę innych osób, więc nie jest to mój obowiązek na każdy taki czas i na każde nabożeństwo czy inne wydarzenie.
    W najbliższym terminie będę fotografować wespół z jeszcze jedną osobą chrzty (23.04.2023; ⏩ szczegóły)

A tymczasem wrzucam oryginalne zdjęcia z uwielbienia, z nabożeństwa i z czasu wolnego po, który jest zwykłym czasem rozmów w naszej kawiarence:





Druga kwestia (ostatnio nawet dostałam za nią premię) to marketing w Internecie i jestem dumna, że mogę się w tym sprawdzać.
    Prowadzę samodzielnie stronę sklepu i tam już wszystkie tegoroczne zdjęcia i większość filmów są mojego autorstwa, wraz z tekstami. ⏩ Petity.


Częściej w plenerze

Nie wiem czy to był ostatni śnieg w tym sezonie, ale każdorazowo chwytałam aparat i czerpałam z tej aury do syta. Usiłując przesiąknąć zimą na zapas, być może uda się przetrwać lato tym razem bezboleśnie.
    Ostatnio słucham krótkich nagrań pewnego sportowca, który też kocha zimę, mróz i śnieg, a ostatnio spędza wolny czas w podróży między różnymi bardzo gorącymi krajami i opowiada jak to przetrwać pomimo predyspozycji ciała do znoszenia zimna i tym samym niestety z przywarą jaką jest tendencja do udarów cieplnych.
    Jemu się udaje, ale to facet, oni zgoła są trochę mocniejsi w różnych warunkach. Zobaczymy, zastosuję u siebie. Jak zadziała, to opowiem co zrobiłam i jeśli się uda, jadę spełnić moje marzenie o wygnaniu się na pustynię.

Grzywacz.





W parku niedaleko mnie zaczynają się pojawiać zawilce. Jest jeszcze trochę za wcześnie na pełne widowisko, ale już za parę tygodni warto będzie pójść raz jeszcze i zobaczyć całą ściółkę gęsto porośniętą tym kwieciem.
    Podobno można z nich zrobić skuteczne lekarstwo na grypę, ale jest to zabawa dla zaawansowanych zielarzy, bo łatwo można z tego wytrącić truciznę. Na szczęście niegroźną, więc jak ktoś chce, można spróbować ryzykując sraczką.






Sójka.


Polowanie

Obiecałam nagrać dżungarskiego mordercę, więc zrobiłam to, ale niestety telefon odwrócił obraz i publikowanie tego zdaje się bez sensu. Ściągnęłam już dwa programy do obróbki filmów i w żadnym nie da się obrócić nagrania. W YT kiedyś się dało, ale zubożyli interfejs. Poddałam się i filmu jak nie było tak nie ma.
    Ale opowiedzieć mogę.

Wydaje mi się, że przesadziłam z wielkością świerszcza, bo choć Pikpok go złapała i zaczęła zjadać od odwłoka, ten wciąż się jej wyrywał i uciekał.
    Chomiki mają słaby wzrok, więc trudno mówić o konkretnej pogoni, kiedy ten wciska się we wszystkie możliwe szczeliny. Drapieżnik po prostu nie wie, w którym kierunku za nim wystartować, a że świerszcz skacze, chomik łatwo gubi trop. Musieliśmy więc trochę jej pomóc, podając karmówkę pęsetą.
    Poprzednio o ponad połowę mniejszego świerszcza, upolowała samodzielnie i dość szybko go zjadła. Tym się zapchała i pozostawiła częściowo zjedzonego. I żywego...
    Wrzuciliśmy go do Stefana, ten zjadł resztę.


Rozkręcam się

Fotka została zrobiona tuż przed treningiem, bo po treningu nie było już co zbierać... 😂

Weszłam w treningi interwałowe, czyli podnoszące wydolność całego organizmu. Ma mi to ponoć pomóc przetrwać lato, chodzi o ciśnienie tętnicze, lepszą pracę krążenia, wydolność płuc i takie tam (uchyliłam rąbek tajemnicy w sprawie tych przygotowań). Latem jednak, wracam na siłownię i do ćwiczeń statycznych.
    Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to może nie przerwę aktywności plenerowej. Zazwyczaj z przyczyn silniejszych ode mnie, musiałam rezygnować z większości aktywności poza domem, np. z biegania, bo niestety nie dawałam rady z gorąca, słońce wtedy też jest inne, a mnie biała czapka na głowę nie pomaga, słońce i tak mnie załatwia na cacy.

Naturalny filtr mineralny już mam, jeszcze specjalne elektrolity i aminokwasy i ponoć powinnam normalnie przeżyć lato bez chęci przesypiania wszystkich słonecznych dni w jakieś przyjemnej, chłodnej krypcie... (i drugi rąbek uchyliłam, został jeszcze trzeci).


Małe piękne wędrówki

Ostatnio wpadło w kalendarz trochę więcej wolnego, toteż wykorzystałam je w pełni na skromne wycieczki. Pierwszego dnia świątecznego (wg wierzeń rzymskich), rzuciłam się w plener sama. Dawno nie doświadczyłam takiego wytchnienia, powiadam Wam, było błogo.
    Całą wycieczkę już zdążyłam opowiedzieć na drugim blogu, ponieważ wędrówka mieściła się w woj. łódzkim, więc to idealny materiał, by właśnie tam o tym opowiadać, więc zapraszam ⏩ Grotniki – las, rzeka Linda i zalew grotnicki.



Z samochodu.

Została mi jeszcze do opowiedzenia wyprawa z drugiego dnia do rezerwatu na starorzecza Warty. Tam jest ornitologiczny raj. Pomijając zdjęcia, wycieczka była podszyta kawałkiem historii, bowiem szukaliśmy bunkrów w krzakach gdzie zgubiłam (po raz kolejny w życiu) dekielek od obiektywu.
    To już była mega asonoryzacja, przecząc wszelkim opiniom, że w towarzystwie nie da się tego osiągnąć. Da się, ewentualnie był to ciąg dalszy efektu zaistniałego na samotnej wyprawie poprzedniego dnia. 😂

A tymczasem → dzień mnie wzywa! I mnóstwo planów do zrealizowania.

35 komentarzy:

  1. mnie ostatnio zasonoryzowało pod prysznicem, i choć co prawda byłem tam sam, to kwestia ewentualnego towarzystwa nie miałaby na to żadnego wpływu, natomiast stan (prawie, ca 90%) pełnej deprywacji bodźców akustycznych przez ponad dwa tygodnie był trippy, choć niektóre osoby z otoczenia mogą mieć inne zdanie...
    teraz trochę zachwytu na fotkami, szczególnie jaszczura i chyba nie jestem w jego kwestii odosobniony, bo u mnie to tylko takie malutkie zwinki biegają... koty próbują na nie polować, na szczęście chaszcze im to mocno utrudniają... ale dość gadania, czas na zachwyt...
    już...
    trudno to przekazać tak tekstowo, ale naprawdę chwilę ten zachwyt trwał... za to sójek, których w Wawie było mnóstwo, to ja tu u siebie teraz w ogóle nie widuję...
    a właśnie, skoro o drobiu mowa, to pamiętam, że faktycznie miało być rozwinięcie tematu ornitoraju, więc po prostu spokojnie czekam...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaszczur jest agamą brodatą. Czasami spaceruje ze mną po sklepie udając broszkę. Bardzo pięknie pozuje do zdjęć i jest towarzyski.

      Usuń
    2. P.S. Jego zdjęcia wrzuciłam jeszcze tu: https://ambasadaducha.blogspot.com/2022/10/duzo-sie-zmienio-mam-czas-pracuje-na.html
      i tu: https://ambasadaducha.blogspot.com/2022/10/pazdziernik-pieknie-przemija.html

      Usuń
    3. patrząc po rozmiarach to raczej brocha, niż broszka i faktycznie, broda jest... tego drugiego posta pamiętam, zapoznałem się obwąchując wstępnie Twojego bloga, czy jakoś tak...

      Usuń
    4. I ta brocha jeszcze urośnie. XD

      Usuń
    5. no właśnie.... ciekawość świata podsunęła mi dwa pytania:
      ile waży ten smok? /ten konkretny/...
      ile kosztuje ten smok? /tak z grubsza/...

      Usuń
    6. Wagi nie pamiętam, a koszt chyba coś koło trzystu złotych. Młode osobniki na zamówienie są na pewno tańsze.

      Usuń
    7. swetra nie obciągnął, a już na przykład mały kot mógłby drobną demolkę wykonać, więc pewnie wiele nie waży :)

      Usuń
    8. Ogólnie dorosłe agamy ważą do ok. 500 gramów.

      Usuń
  2. Piękna zima i jeszcze piękniejsza wiosna na Twoich zdjęciach 😍!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii powiększania rodziny... absolutnie się z Tobą zgadzam!!! Jeśli tego nie pragniesz całym sercem, nie ma sensu wywracać swojego życia do góry nogami. Kocham moje dzieci i bardzo ich chciałam, jednak moje życie już nigdy nie będzie tak... beztroskie, jak przed ich przyjściem na świat. Wydawałoby się, że z czasem będzie coraz łatwiej, jednak tak nie jest. Małe dzieci -małe problemy, duże dzieci - duże problemy!!! U mnie dochodzi jeszcze autyzm Zosi, związane z tym ograniczenia w jej funkcjonowaniu i... coraz silniej ujawniająca się nietolerancja rówieśników. Jestem tym wszystkim zmęczona. Widzisz więc, że nawet jak się bardzo chce, to życie potrafi nam to marzenie zpaskudzić. Ale nic to, jedziemy dalej 😉.

      Usuń
    2. Byłam sprawdzić jak tam białe dywany. Już prawie gotowe, jakoś w przyszłym tygodniu skoczę tam na zdjęcia.
      Przede wszystkim, jeżeli się tego pragnie, to jedziemy razem serce obok serca. Jeśli się nie pragnie, to rodzimy sobie piąte koło u wozu. Mam tego świadomość, to nie jest próba na parę lat, że jak stwierdzimy error, to można się wycofać. To jest doświadczenie na całe życie.

      Usuń
  3. Ciekawi mnie to przygotowanie do gorąca, bo sama nie lubię skaranych temperatur i gdy na Krecie upał wzrósł do 44 stopni, to źle to znosiłam.
    Faktycznie wiele się u Was dzieje, a fascynację wieloma sprawami słychać między wierszami.
    Chciałoby się powiedzieć - chwilo trwaj!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Jotka...
      trening interwałowy to faktycznie niezła, logicznie uzasadniona koncepcja na znoszenie upałów i w sumie bardzo prosta technicznie, tylko ma jedną bazową wadę: trzeba to robić i co gorsza jedna sesja nie wystarczy... najsamwprzód nie można się zrażać zbyt mądrą nazwą, bo cała sprawa jest prosta jak uprawianie miłości... są różne konkretne patenty, jak chcesz, to Ci opowiem, ale Jaelka zapewne zrobi to lepiej... wystarczy zapytać...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. No właśnie, trzeba to robić, a ja leniwa jestem...kiedyś ćwiczyłam, teraz wystarczy mi rower i spacery.
      jotka

      Usuń
    3. Na krecie miałam 35 stopni w cieniu, ale to był maj. Zaskoczyło mnie, że bardzo dobrze to zniosłam i czułam się normalnie, ale być może dlatego, że to inny, wyspiarski klimat.

      Wszystko opowiem jak stestuję na sobie. Może przyjść taki upalny lipiec, w którym stwierdzę – no dobra - żyję i świetnie się czuję, to jest doskonały patent i teraz wszystko opowiem.
      I na to liczę.
      Wstępnie powiem, że interwały można trenować na różne sposoby, na rowerze także.
      U mnie są to dosyć intensywne treningi, całość trwa około godziny z elementami tabaty i crossfitu. A dzień zaczynam od zwykłego joggingu, z którym wiosennie i naturalnie powoli wjeżdżam w wyższe temperatury.

      Usuń
    4. spox i luz, tak się trenuje, jak ciało pozwala, a im starsze, tym na mniej pozwala, a to z kolei ma pewien wpływ na stopień rozleniwienia, taka jest prawidłowość Natury, którą raczej trudno przeskoczyć, moje czasy ostrego, a nieraz zbyt ostrego ćwiczenia też już dołączają do sznura korali wspomnień :)

      Usuń
    5. Nie do końca. Jeżeli nie przerywasz swojej aktywności i nie pozwalasz ciału na rozleniwienie, możesz trenować tak samo do późnych lat emerytalnych. Pod warunkiem, że żadna choroba Ci tego nie uniemożliwi. Widziałam na siłowni staruszkę taką 70+, nie patrzyłam ile wyciska, ale sztanga nie była pusta. ;) Zdecydowanie częściej widzę starszych panów. Tak samo na arenie ćwiczeń akrobatycznych, babci można było pozazdrościć. I codziennie mijam staruszkę 70+ na joggingu, też biega. Kiedyś w stajni jeździłam ze starszą babuleńką, pięknie i z gracją jeździła.
      Także widzisz, kwestia nastawienia i wewnętrznej motywacji.

      Usuń
    6. żeby nie tworzyć sporu z niczego, jałowego przerzucania piłeczki, to puenta centralna jest prosta: upływu czasu w postaci regresu pewnych parametrów cech motorycznych zahamować się nie da, ale jeśli usiądzie się na dupie i nic z tym nie robi, to się ten regres przyspieszy...

      Usuń
  4. Czasu nie zatrzymasz, więc wędruj razem z nim - cudna sentencja! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stagnacja w domku z rodzinką też nie byłaby dla mnie dobrą opcją. Nawet teraz, choć ciągle gdzieś się wybieram, czuję, że za bardzo tkwię w miejscu i chciałabym coś zmienić.
    Gratuluję! Możliwość realizowania swojej pasji w pracy to wspaniała rzecz. A Twoje zdjęcia są cudowne, nic tylko pokazywać je światu!
    Ja to znowu stanowczo zimy mam dość i chcę już lato. Co prawda tez mam małą tendencję do udarów, bez kapelusza wyjść na słońce nie mogę. Jednak najbardziej nienawidzę marznąć, a marznę ciągle ;p. Trzymam kciuki, żeby lato było dla Ciebie bardziej znośne.
    Resztki zimy i zwiastuny wiosny również przepiękne w Twoim obiektywie.
    Powodzenia w treningu, u mnie więcej ruchu na świeżym powietrzu pojawi się właśnie przy ładnej pogodzie. A już mi narobiłaś smaka na wycieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzeba zmian wystrzeliwuje czasami ze środka nas jak gejzer.
      Jestem odporna na marznięcie. Lubię mróz, śnieg, wiatr, wszystko co się z tym wiąże. Nie marznę w ogóle, bo się o to staram. :) A przestać odczuwać gorąca, najczęściej się nie da. Nie oszukujmy się, nie zawsze wtedy jesteśmy na wakacjach i mamy możliwość wskoczenia do chłodniejszej wody.
      Staram się odzależnić od wpływu pogody na moją aktywność poza domem. Właśnie latem ona malała.

      Usuń
  6. Powiem Ci, że jeśli chodzi ogólnikowo o życie i to co się robi, ja potrzebuję robić cały czas coś nowego. Nawet jeśli to jest pewna rutyna, to każdy dzień ma inny zapach i smak. Wtedy takie coś ma sens. A popełnianie w kółko jednego problemu to patologia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy co. Chcesz chodzić do pracy, będziesz popełniał rutynową patologię każdego dnia.

      Usuń
  7. Kochana!
    Nie było mnie u Ciebie chwilkę, a tu tyle zmian.
    Cieszę się, że jesteś spełniona i szczęśliwa:)
    Pozdrawiam najserdeczniej:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tym jaszczurem super fotka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam serdecznie ♡
    Piękne zdjęcia - te zimowe, wspomnienia. Choć bardzo lubię tę inspirującą porę roku, to już mnie zmęczyła i o wiele cieplej patrzę na fotografie kwiatów i zieleni :) co prawda u mnie jeszcze szaro i buro, ale kto wie, może lada dzień będzie już tak jak pragnę by było :) I zdjęcie z jaszczurem- mega! Każde zwierze ma serce i każde ma uczucia, bez względu na to jak grubą ma skórę jedno jest pewne- na pewno kocha :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima mnie chyba nigdy nie zmęczy w przeciwieństwie do słońca, które potrafi mocno dać w kość.
      W zwierzętach jest cała gama uczuć, tylko różnie je okazują, z różną ekspresją.

      Usuń
  10. Masz przepiękna broszkę :-) aż się prosi, żeby ją przytulić :-)
    No i sójka nieustająco mnie zachwyca swoją elegancją. To piękny ptak, choć brzydki ma głos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Broszka lubi się wkleić w człowieka, lubi być głaskana, a najbardziej noszona na spacerki. :)
      Te sójki w lesie wyjątkowo ciche były.

      Usuń
  11. Piękny ten ostatni śnieg, zapewne dlatego, że ostatni tej wiosny. Niech już te zawilce pokażą na co je stać.

    OdpowiedzUsuń