niedziela, 30 kwietnia 2023

Górskie rekordy kwietnia (albo kwietniów).

Wiosna jest bardzo trudnym okresem na szlaku, niektórzy rezygnują wtedy z aktywności górskiej, inni wybierają szlaki dolinne. Mówi się, że wiosną umiera w górach najwięcej osób. Jeśli idziesz zdobywać szczyty, musisz liczyć się z tym, że schodzą lawiny, ale nie tylko śnieżne. Również błotne, bo osuwa się ziemia i nierzadko wraz z nią lecą drzewa. W partiach powyżej tej linii jest ryzyko osunięć płatów śnieżnych oraz spadających skał, będących wynikiem roztopów. Luzują się i puszczają.
    Był czas, że upieraliśmy się na chodzenie w wyższe partie gór, raz zaliczyłam naprawdę ryzykancki epizod (łącznie z godzeniem się ze śmiercią w głowie), za głupotę często płaci się najdroższą cenę.
    Po krótkim przeglądzie wszystkich alpejskich kwietniów, zauważyłam, że jeden rok wystarczył nam, abyśmy na wiosnę zeszli całkowicie w doliny.
    To jest jeden z powodów, dla których za wiosną nie przepadam.

Mam okazję także pokazać Wam dlaczego konkretnie:

Kwiecień 2018

Alp Obetweid, Szwajcaria, Obetweid, Gams, kanton St. Gallen
Temat rekordu: 1280 m n.p.m.

Wędrówka dość nietypowa, bo za cel założyłam sobie zbadać źródła wody, która spływała do doliny, (w której wtedy mieszkaliśmy).
    Pierwszą kwestią będzie poglądowa mapa, która wskazuje ile tam jest rzeczywiście cieków wodnych i ich źródeł. Te wody zamieniają się potem w małe, ale wartkie i całkiem głębokie rzeki, zasilające jeszcze większe rzeki w tej samej dolinie. Można więc powiedzieć, że dzięki temu masywowi górskiemu jakim jest Alpstein, nawodniona zostaje cała Dolina Renu. (Pomijając już sam Ren, którego koryto zostało wyregulowane, więc nie jest już rozlewiskiem jak za pierwotnych czasów.)
    Rofisbach to potok, który głównie mnie intrygował, jak i sama ściana Alpstain, naznaczona wytryskującymi wodami.
    Swoją samodzielną wędrówkę zaczęłam od miejscowości leżącej u samego podnóża. Czekało mnie sporo wspinaczki gdyż Alpstein jest górą niemalże pionową, więc włażenie na nią to nie przelewki, kondycja musi być. Ogólnie szlak prosty i nie wspinaczkowy, drogi wygodne i szerokie.

Mogę powiedzieć, że Alpstein znam jak własną kieszeń. Multum samotnych wędrówek przeżyłam po szlakach, po których wędrowałam już na pamięć. W to miejsce akurat wybrałam się pierwszy raz, ale celowo była to droga w słońcu, żeby nic mnie nie zaskoczyło (twarda, ubita ziemia na szlakach). Leśny klimat był duszny, ale przyjemny.


Te domki to punkt-cel.


Było kilka świstaków, wrzucam jednego.



Źródełko.






Odkryta dolina.



Mapa źródeł. /kliknij dla powiększenia

Ta sama mapa, tylko że już satelitarna. /kliknij dla powiększenia

Poglądówka. /kliknij dla powiększenia

Cały Alpstein. /kliknij dla powiększenia


Kroneberg, Szwajcaria, Gonten, kanton Appenzell
Temat rekordu: 1663 m n.p.m.

Cała góra oświetlona słońcem, piekącym jak w Polsce latem. Jednak buty musiały być za kostkę, a na butach stuptuty na śnieg. Kusiło jeszcze o krótkie spodenki...
    Miejsce do zdobycia proste, ale czapa śniegu, która fatalnie się rozmokła, bardzo utrudniała chodzenie.
    Po drodze kapliczka św. Jakuba.















Morgartenberg, Szwajcaria Rothenthurm, kanton Schwyz
Temat rekordu: 1239 m n.p.m.

To już w ogóle lajcik, droga od początku asfaltowa, dopiero później zamienia się w szlak górski, a tam istny potok, bo szlak zamienił się w rynsztok matki natury. Spłynął wodą, bo gdy ziemia puszcza śniegi się topią, a wodzie najłatwiej jest wybrać nieco wgłębione w ziemię szlaki turystyczne.
    Toteż klimat zmienił się o 180 stopni, śniegowce zamieniły się w kalosze. Na całe szczęście buty w góry mają sporą wytrzymałość nawet na brodzenie w wodzie. Dlatego we wiosnę nie zakładam trekkingowych połówek. Już pomijam śnieg, ten akurat był fajny do chodzenia; sle to jak mi się nogi w tym wszystkim grzały, pamiętam do dzisiaj, chociaż może cały strój na to nie wskazuje, bo był chłodny wiatr, lecz zimowe buty to była mordęga.

















Pizalun, Szwajcaria, Landquart, kanton Gryzonia
Temat rekordu: 1478,3 m n.p.m.

Było gorąco. Po drodze taka paćka, że żałowałam, że nie wzięłam stuptutów, z drugiej jednak strony, w butach miałam mokro z dwóch powodów...
    Za to na samym szczycie widoki znakomite, przejrzystość powietrza na dziesięć gwiazdek.

















Sturnaboden, Szwajcaria, Butz Valzeina, kanton Gryzonia
Temat rekordu: 1358 m n.p.m., oraz to, że przeżyliśmy

Było kiepsko. Było naprawdę kiepsko. Powalone drzewa, wiele w taki sposób leżało, że nie było jak ominąć. Gigantyczne korzenie powyrywane z ziemi, dookoła pełno błota, w które nikt nie chciał wdepnąć, ani zaklinować się potem pod drzewem bądź między nimi.
    Trudno oddać to na zdjęciach, pamiętam gdy publikowałam te trasy bardziej bieżąco i opowiadałam co się tam działo, ludzie wytykali mi, że przecież widać, że to wszystko łatwo ominąć. Otóż nie było łatwo. Grząskość terenu i wysokości skarp są niebezpieczne, nie na każde drzewo dawało się wleźć, łatwo było zjechać na dół i się zabić.
    Powiem szczerze, że to była wędrówka decydująca – decydująca o tym, by zrezygnować z wysokich szlaków na wiosnę. Kategorycznie.
    Niniejsza góra jest masywem klifowym, stąd zdjęcia 90 stopni w dół.



























Jakby ktoś pytał – tu stoi ten zamek. Nie mam o nim informacji, posiadłość prywatna, ktoś tam sobie mieszka.

Kwiecień 2019

Grosser Aubrig, Szwajcaria, Innerthal, kanton Schwyz
Temat rekordu: 1695 m n.p.m.

Zdecydowaliśmy się na górę rok później. Szliśmy po rozpieprzonym szlaku, który wyglądał jak gruzowisko. Uroki po-ciekowe. Było już po lawinie roztopów, ale bałagan nadal istniał.
    Zaparkowaliśmy przy jeziorze Waggitaler. Po zachłyśnięciu się jego urodą, udusiliśmy się pięknem Schrähbach Wasserfälle, czyli wodospadem. Potem dalej wzdłuż Srachbach czyli potoku.




Rozpieprzona droga:



Tu, jak widzicie, wybrałam się w połówkach, stąd ostrożność...



Tutaj trafił mnie szlag, alko szlak, dosłownie. Ani tego obejść, ani tym iść.





Na szczycie:













Gdzieś tam niżej:





W pozostałych latach wiosną łaziliśmy już tylko po dolinach.
    I żeby mi to było ostatni raz... Góry średnie najwcześniej w maju, wysokie w czerwcu.

20 komentarzy:

  1. Dawno do Ciebie nie zaglądałam. Na górskich wspinaczkach się nie znam, więc tekstu nie skomentuję, ale Twoje zdjęcia ze Szwajcarii są świetne, bardzo lubiłam je oglądać i dzisiaj z ogromną przyjemnością podziwiałam góry i doliny, te różnorodne krajobrazy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po błocie wędruje się kiepsko. Ślisko i trzeba patrzeć pod nogi zamiast podziwiać otoczenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. co ja mam tu do komentowania, mogę tylko wyrazić uznanie dla widoków, tedy wyrażam, ale rzecz jasna świstak rulez...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świstaków tam jak mrówek. Gdybym fotografowała każdego napotkanego świstaka, to byś ten wpis pół dnia oglądał. 😂

      Usuń
    2. niop... gdybyś tak jeszcze walnęła filmik, to bym Cię pocałował tam, gdzie lubisz, pomijając rejony zastrzeżone... no, ale to w sumie ja jestem zakręcony na punkcie zwierzaków (innych, niż człowiek), nie Ty, a poza tym skąd mogłaś wiedzieć?... tak? LOL

      Usuń
    3. Chyba zamiast nagrywać, wolałam do nich gadać. 🤣 To samo kozice. Czasami byłam bardzo blisko nich, te jednak mnie ignorowały, świstaki chociaż słuchają co się mówi. 🤣

      Usuń
    4. supah!... też próbuję gadać ze zwierzorami, czasem słuchają /bo słyszą na pewno/ i tak sobie czasem wtedy projektuję ich myśli: "co ten głupi małpiszon do mnie rozmawia, filmów o Darze (Władcy Zwierząt) się naoglądał, niech sobie spada i nie zawraca tyłka"... aczkolwiek, czasem się zdarza pewna pozytywna wymiana, może nie tyle słów, co pozytywnych wibracji (taką mam iluzję) i wtedy jest jeszcze bardziej supah :)

      Usuń
    5. Czasami zwierzak się zainteresuje, postoi, główką pokręci, wtedy można fajne zdjęcie zrobić.
      Albo jak ptaszysko wielkie leci, gadasz do niego tam do góry, to jasne, że Cię słyszy, bo głos niesie i on na Ciebie spogląda i masz też fajną fotkę jak Ci w obiektyw z lotu patrzy.

      Usuń
  4. Piękne podsumowanie podróży oraz wędrówek kochana:)
    Oglądam, napawam się widokami, jak zawsze mi u Ciebie dobrze:)
    Serdeczności zostawiam, życząc zdrówka i pogody ducha:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo treść podróży już mniej przyjemna. 🤣 Lepiej patrzeć.

      Usuń
  5. To musiały być ekscytujące kwietnie. Szlak w Szwajcarii, choć "rozpieprzony" i wymagający to przepiękny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdjęcia i widoki z lotu ptaka zawsze mnie zachwycają, może dlatego, ze w mieście trudno o przestrzeń i horyzont.
    Pogoda na szlaku jest ważna, nie wiem czego bardziej nie lubię, upału czy ulewy i śliskich szlaków. Chyba jednak z tym pierwszym lepiej sobie radze , także psychicznie...zwłaszcza gdy część szlaku prowadzi przez tereny zalesione.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W górach na wysokościach powyżej linii drzew gdzie grunt zamienia się w tundrę albo step, może być też skalistą pustynią, a słońce pali z błękitnego nieba – uwierz mi, wolałabyś deszcz. XD
      Czasami jak przypływała nam mała zabłąkana chmurka z deszczem, to przynosiło ulgę przebijającą skalę przyjemności. Takie jest lato, jesteś wystawiona jak na otwartej patelni.
      A w lesie w tym samym czasie lepiej nie przebywać. Zżarłyby Cię insekty. Kilka razy popełniłam taki błąd i poszłam latem na spacer do lasu. Za każdym razem uciekałam biegiem.
      Mówimy oczywiście o alpejskiej przyrodzie, polskich gór nie znam.
      Z tych wszystkich przyczyn w lato uciekaliśmy na przełęcze powyżej 2 tys. m n.p.m. albo na lodowce.

      Usuń
    2. Podziwiam przygody i krajobrazy. Zawsze na siebie uważajcie podczas takich wypraw. Góry są równie piękne, co niebezpieczne...

      Usuń
    3. Góry zabijają. Mam 4 lata intensywnego doświadczenia w górach, które m.in. nauczyły mnie, że kiedy należy odpuścić, to należy odpuścić i już. To właśnie charyzma zabija najczęściej.

      Usuń
  7. Widoki wspaniałe, przeżycia na pewno niezwykłe, ale na pewno warto poczekać i mieć więcej życia na wyprawy. Dobrze, że zdecydowałaś się na ostrożność w następnych latach, ale mimo to podziwiam to co zobaczyłaś i gdzie zawędrowałaś w trudnych warunkach :)

    OdpowiedzUsuń