Każdego dnia rano kiedy patrzę z łóżka w okno, czuję się jakbym zamieszkiwała lasy deszczowe. Plus jest taki, że w Polsce nie ma pajokinkongów, z którymi zdarzają się wypadki, głównie przez ludzką nieuwagę. Abstrahując od aury, czy wiecie, że kiedyś chciałam mieć ptasznika? Trafiłam jednak na chłopa, który nie jest miłośnikiem aż takiej egzotyki. Ale wracając już do tematu, na jeden dzień Łódź została opanowana przez mgłę i faktycznie można było mieć wrażenie mieszkania w innym miejscu na kuli ziemskiej. Zza zroszonych drzew nie było widać drugiego bloku.
Kocham taką pogodę. Przyroda ma tak wtedy nasycone kolory, że oczy można na niej wypatrzeć. Zdjęć w ogóle nie trzeba poprawiać, bo światło jest bardzo spokojne, zbalansowane z cieniami i robienie zdjęć w takiej aurze jest naprawdę bardzo proste. Niewiele trzeba, aby otrzymać nieziemskie efekty. Niestety tego dnia musiałam jechać do pracy, więc zrobiłam tylko dwa zdjęcia, jedno właśnie z okna – niby z domku na drzewie w lesie deszczowym; drugie zrobiłam z chodnika, idąc do samochodu. Dla porównania pokazuję Wam ten sam kadr z okna już drugiego dnia kiedy mgła opadła, żebyście zobaczyli, że mój rzeczywisty obraz na świat nie jest ładny. Zimą nie ma liści, wiec widzę tylko blok.
Widok z okna nie jest bez znaczenia. Mieszkałam w wielu różnych miejscach i dwa razy zdarzyło mi się właśnie nie mieć widoku. Bo blok to nie jest widok. Tak jest na starych, rzędowo poukładanych osiedlach. Lubię mieć ładny widok. Najbardziej podobał mi się ten z 9 piętra. Gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami, miałam widok jak z wieży. W niedalekiej odległości był park. Drugi widok jaki mi się podobał, to ten bezpośredni na park. Oj tak, da się ładnie mieszkać w mieście.
Moje regularne przebywanie między 6 a 7 rano w parku miejskim, który wygląda jak las, zagęszcza moje ulubione uczucie bycia we właściwym miejscu. Chociaż mogło być lepiej. Dawniej mieszkałam blisko prawdziwego lasu, gdzie miałam pół godziny spacerem. Całe Łódzkie Łagiewniki stały otworem. Dziwne, że jak z ciekawości wpisałam ten tag "Łódzkie Łagiewniki" w grafikę Googla, wcale nie pokazały się zdjęcia lasu, tylko same budynki sakralne. Trochę to słabe. Na szczęście jest w Internecie właściwa fotorelacja, moja. 😎 ⏩Łódzkie Łagiewniki.
Nawiązując do tematu przyrody, a znacznie odchodząc od miasta, zarezerwowałam już kwaterę na Mazurach. Zapowiada się przecudowny wrzesień. Z uwagi na problemy z noclegami, bo weekendy są wszędzie porezerwowane, a my chcieliśmy pełne 2 tygodnie, zrobiliśmy taki myk, że pierwszy tydzień nocujemy u mojej znajomej w agroturystyce ze stadniną koni, a drugi tydzień będziemy kawałek dalej nad samym jeziorem. Tam nigdy nie byłam, w Kalwie nigdy nie wędkowałam. Znam zbiornik tylko od Strony Pasymia, a ono ma kształt podkowy. Będziemy na jej drugim ramieniu. To będzie dopiero kozacki widok z okna.
Mój pobliski park. |
Założyłam własne orientarium, tyle że botaniczne. Szklany kielich kupiłam dawno temu u Brockiego. To taki sklep w Szwajcarii, do którego kochałam chodzić. Sprzedają tam przedmioty używane codziennego użytku i często są to przedmioty kolekcjonerskie (raz znalazłam u nich porządnie wykonany miecz obosieczny, ale cena mnie przerosła). Asortyment jest bardzo zróżnicowany, a sklep naprawdę duży. Przestronne pokoje zachęcają do przeglądania i pozostawania w nich w nieskończoność...
Brocki.ch oferuje chyba wszystko, od indywidualnej mody, przyborów kuchennych, urządzeń elektronicznych po artykuły dekoracyjne, meble lub książki. Mamy trochę rzeczy stamtąd, niektóre są naprawdę unikatowe, np. drewniana szkatuła w kształcie starej księgi.
Zdmuchnęłam kurz z tego kielicha, by wsypać tam żwir ozdobny (akwarystyczny jest tańszy, tylko trzeba dobrze wysuszyć, żeby nie pleśniał na spodzie naczynia, w którym notabene, ma być utrzymywana wilgoć, ale w sposób kontrolowany). Wkopałam tam dwie fitonie, które gdy podrosną, wsadzę we wspólną donicę.
Fitonia naturalnie rośnie w tropikalnych lasach deszczowych (dziś wszystko w temacie 😎), zatem stanowisko zacienione. Nie toleruje słońca. Wysoką wilgotność zagwarantuje jej u mnie regularne zraszanie oraz bliskie towarzystwo nawilżacza powietrza. Można ją hodować w łazience jak ktoś ma w niej okno.
Mam dwie odmiany, Red Angel i Diamond.
Ostatnie dwa zdjęcia to arabica i kroton. Mają się dobrze i rosną coraz większe.
Jakbym miała dom, to by pewnie tak wyglądał. 😆
/źródło |
Zastanawiam się znowu czy by nie wejść balkonem w ekosystem leśny. Gdyby trochę tu zarosnąć, może udałoby się zmniejszyć ilość dymu papierosowego jaki trafia do naszego mieszkania od sąsiadów.
W Szwajcarii miałam jedną donicę z kawałkiem lasu, który po prostu wykopałam saperką. Mech, paproć, przypadkiem dwa zioła, które po rozpoznaniu ścięłam, ususzyłam i sproszkowałam na herbatkę. W tym zestawie trafił się nawet jeden pająk, którego dokarmiałam. Donica została na zimę na tarasie (pająka wyniosłam do lasu), a na wiosnę wszystko pięknie się odrodziło i było jeszcze większe, a zioła jeszcze mocniej kwitły.
Chodzi mi po głowie, by postarać się o coś większego i dodać bluszcz, który by mi się po barierkach rozszedł. I więcej ziół. To wygodne dla leniwego zielarza, któremu nigdy nie chce się szukać i zbierać. 😆🤣
A teraz klimaty australijskie. Nasz szef lubi nam dawać pracę, czasami jednak przesadza i nabywa do sklepu nimfę. Jest to ptak bardzo głośny, towarzyski jak diabli, skrzekliwy i zrzędliwy. Zrzędzi jak mu się nudzi. Potrafi wejść na takie decybele, że świdruje uszy i mózg zamienia w miazgę. Dlatego staramy się każdą papugę tego rodzaju jak najszybciej wypchnąć do nowego domu.
Ostatnio popełniłam rekord, sprzedałam nimfę po jednym dniu. To była ekskluzywna odmiana Nimfa Whiteface Lutino Cockatiel. Cała biała. Po polsku będzie po prostu Białogłowa Lutino.
O jakże ona była irytująca... 🤦♀️
Boję się co następne szef kupi. Ostatnio coś polubił te nimfy...
Mieliśmy ósmą rocznicę ślubu. Zwykle nie jestem taka rocznicowa, niczego nie obchodzę, ale postanowiliśmy sobie zrobić porządną randkę z atrakcjami. Gdzie jak nie w manufakturze? Tam mamy wszystko w jednym miejscu, pełna relacja tam ⏩Co można robić wieczorem w Łodzi?
Jako małżeństwo nie jesteśmy idealni. Złączyliśmy się mając swoje marzenia o drugiej połowie, ale oczekiwania wobec drugiej osoby zawsze psują relację, bo życie to nie książka. Dlatego zdarzyła nam się roczna separacja, czas na naprawę, zaoranie i rozpoczęcie od nowa.
Łącząc się z drugą osobą bez oczekiwań, łączymy się dojrzale. Ale nadal nie jesteśmy idealną parą. Czy są takie? Po spotkaniach na grupce małżeńskiej, na którą uczęszczaliśmy regularnie minionej zimy, twierdzę, że nie. Na tyle na ile każdy był w stanie się otworzyć, zauważam, że najczęściej idealne małżeństwa są wynikiem gry aktorskiej, a prawda jest zostawiana w domu. Tam poruszaliśmy naprawdę ważkie tematy. Często konfrontowaliśmy się z nimi, bywało różnie. Z początku każdy przynosił na stół swój indywidualny cukierkowy materiał, przez który przezierały jakieś niespełnione pragnienia, a dopiero później w ramach wzajemnego zaufania grupie, wylewał się Hades problemów.
Uważam, że nie ma idealnego związku, ale istnieją te dojrzałe, które zawsze już będą trzymać się razem i nic ich nie zniszczy.
Wyczułam na łączach oczekiwanie na moją wypowiedź w sprawie trzeciego sezonu netflixowego Wiedźmina. Co mam Wam powiedzieć? Że z kultowej postaci zrobiono geja i mi się to nie podoba? Że płowowłosa Słowianka z długim warkoczem została krótko-czarno-włosą Azjatką i to wyklucza pewien symboliczny moment z jej dalszej historii? Że spodziewam się, że Regis będzie obrzydliwym i otyłym Gender? ......... no coment...
Pozostanę neutralna jak Geralt i spróbuję nie zabierać w tym temacie głosu. Jemu średnio ta neutralność wychodzi, mnie jak widzicie też.
Reddit.com |
Maul, mój ulubiony specu od cosplay'ów. |
A jechaliście kiedyś kartonową windą?
Widoki z okna są ważne, niestety na osiedlach rzadko bywają ciekawe i nie można dokonać wyboru.
OdpowiedzUsuńDostałam małą dieffenbachię w szkle, dodałam kilka kamyków, na razie ma się dobrze.
Małżeństw idealnych chyba nie ma, nad związkiem trzeba w jakiś sposób pracować, tak uważam.
Cudownego randkowania:-)
Czasami można dokonać wyboru – wybierając mieszkanie. Ale to nie oznacza, że zawsze będzie pięknie. Deweloperka miewa patologiczne pomysły i już w ciągu roku, piękny niegdyś widok z okna zasłania Ci kolejny blok albo supermarket.
UsuńDieffenbachia też tropikalna. Powinna czuć się dobrze.
mnie się najbardziej podobają czarne wdowy, ale próba ich oswojenia na swobodne zwierzątko domowe to chyba nie jest najlepszy pomysł...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Wolę te włochate. ^_^
Usuńmowa oczywiście o pająkach...
Usuńjakieś oczekiwania zawsze są, bo inaczej ludzie łączyliby się w pary całkiem randomowo... natomiast faktycznie, wiele związków bywa grą pozorów, nawet w domu... z czego to się bierze?... ano nieraz z tego, że ci ludzie nie wkręcają się w związek, aby być z tą drugą osobą, lecz aby być w związku... i wtedy rzeczywiście jest to dość randomowa decyzja, bo łączą się z pierwszą z brzegu napotkaną osobą... a potem się okazuje, że "nie ta, nie ten" i brak pomysłu, aby coś z tym zrobić, albo brak odwagi, aby się z tego wyplątać... to się wtedy nazywa "martwy związek", w którym obie strony tylko udają, że to jest związek...
Moje oczekiwania są takie, by nie łączyć się w parę bez uczuć i nie tworzyć martwego dziwoląga szumnie zwanym związkiem.
UsuńJestem zniechęcony do trzeciego sezonu wiedzmina.
OdpowiedzUsuńPtasznika? O jezu nigdy bym takiego czegoś w domu nie chciał.
Ale tak jak Ty bardzo szanuje pająki. Ojciec tego mnie nauczył. Lubię ratować im czasem życie albo innym owadom.
Pająki nie są owadami...
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńNiestety, choć mam szacunek do całej fauny i flory, to nienawidzę pająków. Nie przeszkadza mi ich żywot, byle by z daleka ode mnie. Wszystko przez to, że kiedyś pająk domowy skoczył mi na głowę. I JA TO WIDZIAŁAM. Wielkie, puchate pająki mogę oglądać wyłącznie na zdjęciach :D Co do mglistej pogody... u mnie jest bardzo podobnie. Ubolewam trochę, bo ja lubię słoneczko a w tym roku mamy wyjątkowo chłodny sierpień. Może za to jesień będzie kolorowa, ciepła i przyjemna :) Trzymajmy kciuki ^^
Pozdrawiam cieplutko ♡
Wielkiego puchatego pająka miałam na ręku i zakochałam się bez odwrotu. ^_^
UsuńWszystko jest dobre, ale w umiarze. Słońce niestety czasami przesadza, męcząc swoją obecnością. ;)
Rzeczywiście na zdjęciu z mgłą uwierzyłabym, że to domek na drzewie! Mgła jest niesamowita. Totalnie nie mogę się doczekać na więcej jesiennej aury. Co do orientarium, trochę zazdroszczę. Obawiam się, że moje zostało by zniszczone pierwszego dnia. Koteczka jest wielką fanką wszelkich roślin, więc jeśli coś kupuję to muszę uważać, czy nie jest toksyczne dla kotów :p Sklep w Szwajcarii kusi tą nieskończonością. Tak bardzo brakuje mi czasu na swobodne zbieranie myśli, "włóczenie się" kiedy i ile chcę. Teraz mierzę swój czas zupełnie inaczej i jest to dla mnie o wiele większe wyzwanie niż myślałam. Planowałam zaraz pisać coś na swoim blogu, ale właśnie mój syn obudził się z (za)krótkiej drzemki i tyle z mojego czasu wolnego :D Gratuluję 8 wspólnych lat! Czytałam Waszą historię, jeszcze na Twoim poprzednim blogu. Niesamowita sprawa, jak Pan Bóg może zadziałać w temacie. My z mężem za niecały miesiąc obchodzimy 7 rocznicę ślubu. Nigdy nie świętowaliśmy tego jakoś szczególnie, o ile w ogóle. Manufaktura brzmi fajnie, mamy bliziutko jedną Galerię, więc może zgapię pomysł :) Zgadzam się, ciężko o małżeństwo idealne, ale myślę, że możemy dążyć do tego stanu. Gdzieś tam na pewno są pary od których możemy się uczyć :) Myślę, że taka grupa dla małżeństw to ważna i potrzebna sprawa!
OdpowiedzUsuńTeż już myślami odpływam w jesienne aury. Planuję spacery, leśne wojaże, złote szlaki. A potem mgliste szlaki i znajdywanie kolorów pośród szarości. Bardzo to lubię. :)
UsuńMiałam kiedyś kota. To właśnie wtedy rozpoczęłam pierwsze kroki w kierunku budowania orientarium, ale niestety pierwszą egzotyczną roślinę, kot zrównał mi z ziemią. Po prostu odgryzł zieloną całość. Więcej kota mieć nie chcę, ;) ale to nie jedyny powód; zaś inne stworzonka z miłą chęcią. :)
Wybrałam zupełnie inną drogę, mam czas, dużo łażę po lasach, wyodrębniam z życia szczególiki, o których chętnie piszę. I nie wiem czy to nieboże przekonanie, czy coś zupełnie innego, ale nie czuję powołania do macierzyństwa, do rodzinnego stylu życia.
Nie pamiętam już co na tamtym blogu się działo dokładnie, ale na pewno była tam umieszczona historia naszego nawrócenia i chrztu. Na tym blogu piszę głębiej z serca o naszych duchowych perypetiach, była już historia uwolnienia, historia rozejścia się i zejścia... burzliwe to nasze życie było.
W naszym mieście jest też Galeria Łódzka, ale w ogóle tam nie chodzę, to tylko punkt z ogromną ilością sklepów, trochę gastronomii i nic poza tym. O, jak sobie pomyślę, sporo jest takich miejsc w Łodzi, ale w manufakturze najlepiej się bawię, jest więcej bardzo rozmaitej rozrywki.
Wiesz co, tak sobie myślę, że idealnym wzorem małżeństwa, na które trzeba patrzeć i się nim wzorować, to my i Chrystus. Nie ma lepszej miłości, nie da się tego porównać z niczym ludzkim i ziemskim i nie dorównamy Jego miłości tu na zepsutej ziemi.