Kiedyś już siedział w więzieniu. Siedział słusznie za swoje winy. Minął jakiś czas, przeszedł trudną drogę, od człowieka na dnie do człowieka, który dojrzał nadzieję i uchwycił jej się mocno. Nawrócił się na biblijne chrześcijaństwo. Zamarzył, by założyć rodzinę – z tych słów najlepiej go zapamiętałam, były szczere, jakoś to się wyczuwa, on naprawdę się zmienił. Został odmieniony. Pewnego dnia zniknął.
Historia zatoczyła koło. Miejsce, którego miał więcej nie oglądać, przywitało go szeroko otwartymi drzwiami. Jak to się stało? Jego dawny kumpel, z którym dokonywał aktów przestępczych, złapany, zeznał udział naszego kolei. Skłamał. Ale sądowi wystarczyło tylko tamto jedno słowo. Dochodzenie? Jakie dochodzenie? Na domiar nikogo nie zdziwiło, że w czasie popełnianego przestępstwa, nasz kolega właśnie odsiadywał wyrok. Nikogo nie zdziwiło, że jego obecność w miejscu kolejnego przestępstwa, była fizycznie niemożliwa.
Apelacja. Oczywiście, że apelacja. Wyrok to 7 lat. Przesiedział już 2. Sąd nadal nie ogarnął tego tematu. Ale nie może się przyznać do błędu. Za coś takiego musiałby wypłacić horrendalne odszkodowanie. Sądowi nie wolo przyznać się do błędu. Niewinny człowiek musi siedzieć. Tak jest taniej. W więzieniu karmi się marnie. Nasz kolega ma w tej chwili tak zszargane zdrowie, że regularne badania nie pokazują w ogóle korzystnych rokowań. Nie na tym, co tam dostają. Nie na tej ilości, którą tam dostają. Stawka dzienna to 5,70 zł na jedzenie.
Sklepik? Jest. Do każdej ceny dodane jest chyba ze 200%. Praca w więzieniu? Jest i on pracuje. Ale nie dostaje za to pieniędzy. Zarobkowo w więzieniu mogą pracować wyłącznie alimenciarze. Możemy przesyłać mu pieniądze. Ale więzienie zabiera 50% od każdej sumy jaką mu przelewamy, więc nie można za dużo, bo to się po prostu nie opłaca na aktualne życie. Ta reszta to tzw. "żelazne pieniądze". On to otrzyma przy wyjściu na start. Ale co teraz?
Resocjalizacja? Jaka resocjalizacja? Traktowanie wszystkich jednakowo, między współwięźniami hierarchie, jeden okrada drugiego, zaufanie nie istnieje. To jest obóz przetrwania.
Jeżeli kolejne badania wykażą, że facet jest już tak schorowany, że nie jest zdolny do pracy, wywiozą go z aresztu do normalnego więzienia, gdzieś poza naszym miastem.
Odwiedziliśmy go. W poczekalni pełno kobiet z dziećmi. Wszystkie znerwicowane, nawet dzieciaki, to było widać gołym okiem. Młode matki poubierane jakby szły na dyskotekę, trochę to było dziwne. Dawno nie naoglądałam się tylko pośladków i cycków.
/źródło zdjęcia |
Na sali widzeń harmider jak jasna cholera i te przeklęte lapy jarzeniowe... Okna zamalowane bez dostępu naturalnego światła. Widzenie trwa około godziny czasu, mnie już po dziesięciu minutach zaczęła boleć głowa, bolały mnie też oczy. Skupienie przychodziło mi z trudnością.
Dla takiego empaty i obserwatora jak ja, to trudne warunki, bo dookoła emocje lały się kaskadami. Szło ześwirować, przy każdym stoliku coś się działo, moja uwaga w pewnym momencie podzieliła się na kilka części. Bardzo ciężko było mi słuchać, zaczęłam więc trochę więcej mówić, ale głowa już mnie tak bolała, że myślałam, że zaraz wyjdę...
Jakie mam odczucia po spotkaniu? Jeszcze przed wejściem miałam wrażenie, że ten wielki obiekt opanowuje duch śmierci. To słowo wyświetlało mi się w głowie jak wróg na radarze statku podwodnego.
Żal człowieka, który marnuje swój czas, siedzi w niewoli bez sensu, traci najlepsze lata swojego życia. Przede wszystkim traci zdrowie. Ale jak sam powiedział, umacnia się w tej nadziei, którą obecnie żyje i po prostu będzie trwał.
Był całkiem pozytywny w odbiorze. Spodziewałam się złamanego człowieka pełnego smutku albo gniewu. Tego nie dało się wyczuć, bo dominowało coś zupełnie innego. Silne przekonanie o perspektywie, w którą uwierzył.
/źródło zdjęcia |
Nasz system penitencjarny to absolutna patologia.
OdpowiedzUsuńNie ma go w ogóle. Swego czasu czytywałam książki o więziennictwie i oglądałam dokumenty. Istnieją na świecie więzienia, w których resocjalizacja istnieje, ale tych systemów nie ma w Polsce i długo nie będzie zanim ktoś się nie ogarnie.
Usuńznalem historię chłopaka, który wyłapał 15 lat za współudział w "głowie" (zabójstwie), mimo że zwłok nigdy nie znaleziono, jest taka hipoteza, że niedoszły denat mieszka za granicą i ma się dobrze żyjąc z dutków, które jego żona dostała w ramach ubezpieczenia na życie, czyli sąd złamał zasadę "nie ma ofiary - nie ma zbrodni"... ale przypadek, który opisujesz to już jest jakaś istna groteska, gdy siedzi gość, który ma tytanowe alibi gwarantowane, poświadczone przez państwo... co ja gadam "groteska", po prostu regularny bandytyzm w majestacie prawa, który się w głowie nie potrafi zmieścić...
OdpowiedzUsuńrecydywa?... rozumiem, czyli siedzi z tego samego /ew. podobnego/ artykułu, co poprzednio i dlatego go nie puścili po wyroku I-szej instancji na tzw. "uprawomocnienie"... inna sprawa, że to też zależy od samego artykułu...
natomiast faktem jest, że sądy tak "sądzą", żeby zminimalizować możliwość ubiegania się o odszkodowanie i pewna część skazanych faktycznie ma wyroki całkiem niewinnie... niekoniecznie siedzą, bo czasem mają zawiasy, czy się łapią na warunkowe w międzyczasie, ale tak, czy owak "karany" w papierach przez 10 lat jest i w życiu przeszkadza...
sklepiki, czy kantyny w kryminałach prowadzi zwykle ktoś z rodziny lub jakiś pociotek dyrektora pudła, bo większość personelu w takich miejscach jest ze sobą powiązana na nepotycznych zasadach, po prostu nieoficjalne firmy rodzinne to są...
festiwal pup i cycków to normalne zjawisko na widzeniach w męskich AŚ i ZK, ale gdy się pojmie, co to jest deprywacja kontaktu z kobietami, to przestaje to być dziwne... i to bynajmniej wcale niekoniecznie chodzi o seks jako taki, takie postawienie sprawy byłoby mocno prymitywne...
o żadnej resocjalizacji w AŚ nie ma mowy, o takie zajęcia mogą się ubiegać jedynie skazani w ZK, po prawomocnym wyroku, a TA /tymczasowo aresztowani/ mogą liczyć jedynie na jakieś chwilowe rozrywki nagrodowe typu jednorazowe pójście na ping-ponga...
tak w ogóle, to jest paradoksalna sprawa: TA, któremu jeszcze do końca nie udowodniono winy, który nie ma prawomocnego wyroku, ma gorzej, niż skazany po takim wyroku, osadzony już "na karnym"...
p.jzns :)
Przykład tego, że aby oskarżyć człowieka, wcale nie są potrzebne dowody.
UsuńI tutaj w przypadku naszego kolegi, sąd też nie potrzebował dowodów.
Tak, to jest właśnie tego typu sytuacja, siedzi z tego samego powodu, bez prawomocnego wyroku, bo cały czas są odwołania wysyłane.
Większość wyroków to osoby oskarżone albo o alimenty albo o inne długi, sprawy, które powinni odpracowywać na zewnątrz, a nie zajmować miejsce w więzieniu. Takie jest moje zdanie, bo np. taki alimenciarz, po co pozbawiać go wolności jak on ma zarabiać, a nie siedzieć i powiększać swój dług (w przypadku, kiedy nie ma pracy w więzieniu, jego wyrok się zapętla i siedzi w nieskończoność). To nie jest tego typu wina, by człowieka odseparowywać. Zamknijmy złodzieja czy mordercę, gwałciciela czy innego niebezpiecznego typa, ale najwięcej to są przypadki naprawdę nieadekwatne. Przynajmniej tyle się słyszy.
Co do naszego kolegi, to były jakieś oszustwa finansowe, za co spokojnie może dostać areszt domowy albo odróbki. Nikogo nie zabił.
To o czym mówisz, to są widzenia indywidualne. Można się postarać o widzenie sam na sam w zamkniętym pokoju. Ale przychodzą te kobity z dziećmi i to jakieś takie niesmaczne mi się wydaje, a chłopom raczej nie pomorze, napatrzą się i jeszcze bardziej nakręcą. :P
widzenia indywidualne, intymne, tzw. "mokre widzenia" (w slangu) to zupełnie osobna sprawa... można się zresztą o nie tylko starać mając status "skazanego", a nie TA... tak więc o tym na pewno nie mówiłem...
Usuńna poziomie prostego myślenia faktycznie cały ten cyrk wydaje się być bez sensu, bo niby po co nakręcać chłopa, który i tak ma z tym problem?... ale to tak nie działa... facet chce kontaktu z kobietą i chce tą kobietę zobaczyć jak najfajniejszą, a ona z kolei chce tego samego... i jeszcze jedna sprawa: wiele z tych par jest w związkach i odsiadka mocno to wszystko komplikuje... gdy kobieta się wylaszczy na widzenie, to daje info: "spoko, dalej chce być z tobą", bo on jest przeważnie w paranoi, czy ona chce... czasami jest to ewidentne kłamstwo, a to już zostawmy, bo to jest kompletnie inny trip :)
Moja głowa widocznie funkcjonuje inaczej niż męska, bo nie rozumiem, że kobieta pokazuje w ten sposób, że chce z nim być. 😉 Albo po prostu nie identyfikuję się z tym sposobem myślenia. Gdyby mój mąż był w więzieniu, nie chciałby żebym chodziła ubrana wyzywająco. Osobiście uważam – ale to tylko moja własna myśl – że bycie seksi a bycie wyzywającym, to dwie różne kwestie. Można być seksi, ale nie trzeba do tego pokazywać np. pośladków. wielu facetów się ze mną zgadza, że wcale nie trzeba świecić ciałem, a nadal być ponętną, bo co za dużo tego świecenia to jednak coraz niższy level.
Usuńc'mon, zdawało mi się nieopatrznie, że żartujemy z tych "dupek i cycków na wierzchu", że nie bierzemy tego tak dosłownie, jak tabloidy jadące pruderyjnym, islamskim torem postrzegania sprawy, ale jak widać wykonałem drobny fault :)
Usuńfaktem jest jednak, że zdarzają się takie sytuacje, gdy koleś na widzeniu mówi do odwiedzającej go laski: "'pokaż mi szybko cycki", tak, żeby gad nie widział... gad oczywiście widzi, ale zna realia i nie reaguje, ma wyjebane...
p.s. ale zostawmy słówka, co jest "wyzywające", a co nie... prawda jest taka, że w kryminałach /AŚ i ZK/ istnieje pewien ogólny pierdolec seksualny, to chyba jest zrozumiałe i być może tak ma być... i nie ryzykuj please kategorycznymi stwierdzeniami, "co by" Twój zacny Małżonek zrobił, gdyby się znalazł w pudle /nawet tak lajtowym, jak polskie obecnie/, to jest nadal zbyt skrajna sytuacja, aby przewidzieć swoje, a tym bardziej czyjeś zachowania...
UsuńŻarty czy nie, generalnie nikt tutaj nie siada do komentowania w barwach bojowych. ;)
UsuńA skąd wiesz o takich akcjach jak "pokaż cycki"? ^_^
no, przecież nie z TVP Info się o tej, czy innej akcji dowiedziałem, LOL...
Usuńtak dla uściślenia: kasę na "żelazną" odcina się do pewnej sumy /zależnej od wewnętrznych ustaleń placówki/, a gdy uzbiera się ona na koncie, osadzony dostaje już całość... tam są jeszcze jakieś zajęcia komornicze po drodze, ale tego akurat nie wiem, nie znam tych przepisów... ale cały numer polega na tym, że kryminał obraca tymi pieniędzmi i nie płaci żadnych procentów od tego...
Usuńza to jeśli ktoś nie ma żadnej pomocy, to dostaje przy zwolnieniu jakąś symboliczną sumę na przysłowiowy "bilet do domu"...
p.s. przypomniało mi się: kiedyś pomagałem komuś w pudle i gość kategorycznie nie chciał kasy na wypiskę ze względu właśnie na komornika, który na niej kładł łapę... tedy więc montowałem mu "rakiety" (paczki), a na widzeniach kupowałem mu dużo papierosów, których co prawda sam nie palił, ale służyły mu jako waluta... na szczęście była taka opcja, bo są też kryminały, gdzie nie wolno nic przynosić z widzeń, odwiedzający może jedynie kupić danej osobie jakiś poczęstunek w sklepiku do skonsumowania na miejscu...
UsuńChore to. Patologia to mało powiedziane.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy tak jest tylko w naszym kraju, czy ogólnie na świecie.
UsuńWięzienia znam tylko z filmów, a to zawsze okropny obraz...
OdpowiedzUsuńjotka
Nic fajnego, ani pomocnego w życiu.
UsuńA czy rodzina próbowała zrobić dookoła hałas? Pójść do kogoś, kto głośniej krzyczy? Do gazety, do telewizji, nawet do jakiegoś lokalnego portalu. Czasami tylko w ten sposób można coś ruszyć. Samemu ciężko, ale bywają ludzie, którzy robią dym i w końcu trzeba się sprawą zainteresować
UsuńWłaśnie nie ma nikogo takiego. Z naszej strony, chcieliśmy mu zasponsorować bardzo dobrego adwokata, ale on nie chciał, wstydzi się ciągle brać. Jest w takim położeniu, że nie może przecież inaczej, ale zmusić do takiej współpracy się nie da.
Usuńw pierwszym komentarzu wspomniałem o chłopaku, który wyłapał długi wyrok całkiem bezpodstawnie... nadałem tą sprawę potem znajomemu dziennikarzowi z poczytnej gazety, ale kosztowało mnie to sporo, żeby w ogóle chciał się tym zająć... niestety dziennikarz pechowo zmarł niedługo później, a innych pismaków w ogóle ta sprawa nie zainteresowała...
Usuńp.jzns :)
O kurde...zszokowałaś mnie tym postem. To brzmi, jak książka, to naprawdę brzmi, jak książka. Zastanawiam się, czy to część opowieści, czy coś, co przeżyłaś, czy zwyczajnie jakieś fakty. Napisane mega wybitnie, wciągająco. Smutna historia, niesprawiedliwa...ale, gdzie my mamy sprawiedliwość... czasami, aż płakać się chce, gdzie jej nie ma, a powinna być... Co to za warunki, pięćdziesiąt procent zabierają, pracują tam, nie zarabiają... Niewinny siedzi, bo tak taniej, bo, co będziemy się przyznawać do błędu...masakra!!!!
OdpowiedzUsuńMega post, a Ty piszesz genialnie, pisz, pisz, pisz. <3
Niestety to jest prawda.
UsuńUcieszyłam się, gdy podesłałaś linka, myślałam, że to będzie jedna z tych historii ku pokrzepieniu serc, a tu takie rozczarowanie. Systemem, niesprawiedliwością, człowiekiem, który znów zawiódł, i nie chce przyznać się do błędu, bo przecież jest "nieomylny". Przypomniało mi to jakże dobrze znaną i szokującą historię Tomasza Komendy. Oby to nie był był drugi Tomek.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że od tego czasu nic się nie zmieniło?
(bardzo dobry tekst, przyjemnie się go czytało, choć historia absolutnie taka nie jest)
Nic się nie zmieniło, niewinny człowiek nadal siedzi w więzieniu, żadnej sprawy z odwołania nie było. I podejrzewam, że nie będzie.
Usuń