czwartek, 24 sierpnia 2023

Biała. Interesująca i nieznana.

Potocznie jest nazywana Białą Prudnicką, a kiedyś z dawien dawna zwano ją jeszcze Białym Solcem. Znajduje się w województwie opolskim, w powiecie prudnickim, 7 km od granicy z Czechami. Jest to historyczny obszar Górnego Śląska, na ziemi prudnickiej (częściowo w Nizinie Śląskiej). Przez miejscowość płynie rzeka Biała.
    W średniowieczu te ziemie należały do plemienia Opolan (Słowian Zachodnich). Wiadomo, że w XII wieku nad rzeką stał zamek książąt opolskich.

To był nasz kolejnych przystanek zaraz po pożegnaniu się z włościami Tiele-Wincklerów. Nasza baza wypadowa mieściła się w domu bardzo sympatycznego małżeństwa, ale... mam pewne ale. Niemniej, zapraszam najpierw na spacer po Białej.

Ryneczek na środku, a na nim fontanna. Obok fontanny rozstawione parasolki. Zacznę opowieść od końca – po zwiedzaniu usiedliśmy w ogródku na piwo.
    Klasyczne kolorowe kamieniczki okalały (w kwadraturze koła) cały teren niewielkiej starówki. Na przeciwko pizzeria, już wiedzieliśmy gdzie zjemy kolację.
    Takie wyjazdy mają to do siebie, że wiele siedzi się na szacownej. Mogłoby się wydawać, że my ciągle w ruchu i nie ma czasu na wypoczynek, ale to nie do końca prawda. Dużo siedzieliśmy na szacownej i po prostu rozmawialiśmy, oglądaliśmy zdjęcia z telefonów, planowaliśmy kolejny postój, to było praktyczne siedzenie na szacownej.


Czerwony budynek po lewej to urząd miejski.


Opowiem co wiem o Wieży Bramy Prudnickiej. Jest to pozostałość po średniowiecznych murach miejskich. Nie jest duża. W stylu gotyckim o skromnej wysokości 23 m, podstawa 7,9 × 8,1 m, a grubość ścian 2,1 m.
    Stoi tu od XV wieku. Była wieżą obserwacyjną, aresztu oraz zbrojowni. W XVIII wieku zawaliły się zewnętrzne, drewniane schody, którymi można się było dostać na piętro. Opuszczono więc bezużyteczny obiekt, a szkoda, wystarczyło zrobić nowe schody.
    W XX wieku spłonęła cała wewnętrzna drewniana konstrukcja wieży, którą odbudowano dopiero w naszych czasach. Od dwóch lat jest dostępna dla turystów, ale trzeba wcześniej umówić wizytę w gminie. Wszystko niestety było zamknięte na cztery spusty. Szkoda.

Piękna kamieniczka obok.



Taka dygresja w życiorysie obiektu – w XVIII wieku w Białej stanął sąd powiatowy. Wtedy szacowna wieża posłużyła za miejsce przesłuchań oraz wymierzania kar. Obiekt zaczęto nazywać "Wieżą Kijów". Chodzi o sękate kije, którymi bito więźniów. Na ostatnim piętrze przykuwano więźniów do ścian w ciasnych wnękach.
    Dopiero potem wieża spłonęła uderzona przez piorun.

A poniżej mamy dawny kościół ewangelicki w stylu gotyckim, który dziś już nie pełni swojej funkcji.

Hen daleko wieża ciśnień. Tam zwiedzanie również trzeba było umówić, generalnie jeśli chodzi o pełny charakter turystyki w Białej, nie ma sensu wybierać się tutaj bez uprzedniego wykonania paru telefonów i uzgodnienia dnia swojej wizyty. Dla mnie to trochę bez sensu, osobiście preferuję turystykę na spontanie, zwłaszcza że cała nasza obecność na Śląsku była dość spontaniczna...
    Spacer za to był owocny, mają w Białej bardzo ładną zabudowę, ogólnie miasteczko jest zadbane i bardzo czyste.











Czemu by nie zajrzeć...

Zadbana klatka schodowa.





Biblioteka.

Katolicki kościółek oczywiście czynny, nawet można było wejść. Architektura bardzo ładna, niestety była msza, więc nie mogłam się dostatecznie pokręcić. Parafia powołania tej pani z kosmosu. Zabytek niegdyś drewniany, po pożarze odmurowany.
    Gotycki orientowany, pod prezbiterium krypta grobowa. Freski z XVI wieku w kaplicy Nepomucena.
        Sklepienie kolebkowo-krzyżowe, nawa główna dwuprzęsłowa w stylu gotyckim.
Ołtarz rokokowy już mniej mnie kręci.





Mury obronne to także fajny materiał turystyczny. Nikt nie umie dokładnie określić od kiedy tutaj stoją, rozrzut lat jest ogromny. Styl tutaj nie jest oczywisty i jednolity. Część powstała w gotyckim jednowózkowym, a część w wedyjskim dwuwózkowym. Przy bramie prudnickiej mają 1,4 m szerokości, później stają się coraz węższe.
    Mury są zachowane w ruinie, otaczają miasto z przerwami. Pozostało 8 baszt.
        Obok murów ze zdjęcia, powstała niedawno ładna aleja ogrodowa, toteż jeszcze nic się po niej nie pnie, bo widzę potencjał na gęsty bluszcz.



Absolutna perełka i pierwsza rzecz, która wymiotła mnie z pokoju gościnnego jak tylko ogarnęłam, że takie cudeńko tu mają – kirkut. 0,546 ha na stoku wzgórza, ok. 3 tys. grobów.
    Cmentarz powstał w XVII wieku. Do dnia dzisiejszego zachowało się ok. 921 stel nagrobnych, słupy (fragment ogrodzenia), fundamenty domu przedpogrzebowego, fundamenty domu grabarza (XIX wiek) oraz brama cmentarna z XVII–XVIII wieku. Zainteresowanych szerszą treścią, zapraszam tu ⏩ cmentarz.
    Oszalałam z aparatem, skończyłam cała pogryziona przez komary, ale warto było.



































Nasza baza wypadowa nie okazała się warta swych pieniędzy, bo krzyknęli sobie dość sporo, a tak naprawdę byliśmy zdani na mnóstwo usterek.
    Z toalety lało się na podłogę. Muszla była nieszczelna z tyłu, rurę zapchano szmatą, ale to nie pomogło. Po skorzystaniu mieliśmy kałużę wody na podłodze.
    Kabina prysznicowa nieszczelna, trzeba było bardzo uważać podczas kąpieli.

Nie poinformowano nas o tych usterkach, pan domu jednak nie przemilczał, że pilot od telewizora nie działa, jakby to było najważniejsze. Gdyby interesowała nas telewizja, faktycznie byłby to problem. Ale że wodę w spłuczce zakręcił i dlaczego, już ani słowa nie powiedział. Po skorzystaniu i odkręceniu, nawet nie spodziewaliśmy się, że to grozi potopem. Ot myśleliśmy, że po prostu gdy nie ma gości, zakręca się wodę i tyle. Nikt na pierwszy rzut oka za zauważył szmaty wbitej w rurę.






Sam pokój schludny, okolica cichutka, łóżka wygodne – wyspaliśmy się bardzo dobrze. Ale i tak uważam, że miejsce nie jest warte swojej ceny, trochę za dużo komplikacji z tym wszystkim...
    Za to lampka nocna obłędna!

Zostały nam jeszcze dwa czerwcowe przystanki. Muszę się pospieszyć, bo zaraz urlop...(sic!)

9 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia i opowieść, o miejscu dotąd mi nieznanym.
    Serdeczności moc przesyłam droga Aniu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. gdzie to jest?... guglamy... aha... nawet niedaleko, godzinka jazdy autem...
    coś mi to miasteczko przypomina, a mianowicie inne miasteczko, aczkolwiek większe, gdzie niedawno byłem na zakupach, a jako że telefon mi się rozkraczył i oddałem do serwisu, to jeszcze miałem godzinkę ekstra na połażenie i pooglądanie...i szczerze mówiąc, to nie zakochałem się w nim, więc w tym też... za to nazwa Zilz... jakże to uroczo brzmi...
    no tak, na kwaterze zaplecze sanitarno-higieniczne /w skrócie kibel i łazienka/ to podstawa... dla mnie osobiście może być nawet prymitywnie, w campingowym stylu, ale mimo to musi jakoś działać... a tu wdepnięcie na niezłą minę... za to moja Lady z wrzaskiem by stamtąd uciekła... czuję się ostrzeżony: pie.. pindolę, nie jadę tam, LOL...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tylko godzinne zwiedzanie, chyba że udałoby się wejść do wież, to nieco dłużej. Od kolejny przystanek noclegowy między atrakcjami.

      Usuń
    2. sobie żartujemy, bo być może dwa domy dalej była lepsza miejscówka do nocowania, ale to tak nieraz jest, że głupi, nieistotny prysznic, czy wazon może zepsuć wrażenie całokształtu...

      Usuń
  3. Byłam niedawno w Prudniku, czyli całkiem niedaleko. masz rację, bardzo warto było poszaleć z aparatem. Uwielbiam kirkuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała reszta nie była aż tak porywająca, dosłownie niecała godzina powolnego spacerowania.

      Usuń
  4. Nie byłam nawet w pobliżu. Detale uchwyciłaś ciekawe, a cmentarze żydowskie maja niepowtarzalny klimat.
    Na noclegach można się naciąć, niestety, a czasami nie ma jak sprawdzić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało zwiedzania, ale przez cmentarz, na pewno nie żałuję. Lubię takie perełki.
      Na opiniach w internecie też nie ma co polegać, jeśli idzie o noclegi, bo bardzo często te złe są kasowane.

      Usuń