wtorek, 1 sierpnia 2023

W huku maszyn, w wirze pyłu. Guido.

Lubimy spędzać czas w aktywny i nietypowy sposób, dlatego najgłębiej położona trasa turystyczna w górnictwie węglowym w Polsce, była punktem obowiązkowym na naszej czerwcowej trasie. Bardzo dobrze się czuję pod ziemią, takie zwiedzanie nie jest nigdy rodzajem przymusowej turystyki. Mogę powiedzieć, że mam trochę jaskiniowe ciągoty. 😆
    Kopalnię Guido zwiedziłam raz wiele lat temu i podobało mi się również teraz za drugim razem. Było trochę nowinek, dodatkowych atrakcji, więc wcale nie mogę powiedzieć, że wszystkiego się spodziewałam.
    Dostaliśmy obowiązkowe kaski, nie było już fartuchów ochronnych. Takich płaszczy do kolan z długim rękawem. Mąż otrzymał funkcję zamykającego, dlatego szliśmy jako ostatni, dodatkowo wręczono mu górniczą lampkę. Mogłam dzięki temu więcej sfotografować, raz że za sobą nie miałam ludzi, dwa, że głębsze ciemności rozświetlał mi żarówką.



Zjechaliśmy górniczą szolą na 320 m poniżej p. m. by cofnąć się w czasie do początku XX wieku. Tak zaczęła się przygoda i podziemny spacer w świetle lamp.

Kopalnię założył Guido Henckel von Donnersmarck, baron i hrabia cesarstwa, potem pruski książę, tytularny pan Tarnowskich Gór, magnat przemysłowy, wolny pan stanowy Bytomia. Urodził się we Wrocławiu.
    Wycieczka z przewodnikiem to przede wszystkim poznawanie rozwoju techniki górniczej oraz historia zwiedzanego miejsca. Informacje ciekawie nam przedstawiono, przyjemnie było tego posłuchać.








To co jednakowo podobało mi się w przeszłości jak i teraz, to wprawiane w ruch maszyny. Praca kombajnów górniczych zawsze wiąże się z potężnym hałasem, jednak one obecnie działają nie dotykając ścian, więc hałas nie był zatrważający.
    Lubię potężne urządzenia, oglądać je, stać blisko, patrzeć jak pracują. Od dziecka lubię wszystko co jest monumentalne.

Fajną sprawą jest możliwość przejechania elektryczną kolejką podwieszaną. To była dla mnie nowość i podobno to jedyna tego typu kolejka górnicza na świecie udostępniona dla turystów.


I tu się zaczęła najciekawsza maszyneria. Kombajny chodnikowe i ścianowe. Te kolosy wprawione w ruch, robiły i nadal robią spore wrażenie, oczywiście na żywo. 😉



Czas zwiedzania trwa około 2,5 godziny. Nikt nie czuł się ani zmęczony ani znudzony. Trafiła nam się dosyć dobra wycieczka, wiecie... czasami można trafić źle, a nawet bardzo źle. Plusem zwiedzania jest to, że najmłodsze dzieciaki muszą mieć ukończone 6 lat. Ten wiek można opanować, zresztą podejrzewam, że kłopotliwe i krnąbrne rodziny, zostałyby po prostu wyprowadzone na górę.
    Nie chcę przez to powiedzieć, że trasa jest szczególnie niebezpieczna, ale na pewno jest szczególna i wymaga oleju w głowie. W tej grupie wszyscy się pilnowali, nie było żadnych wrzasków, ani żadnej Karyny z mały Brajanem.





Żeby sprawdzić czy czasem nie przekłujemy się do wód podziemnych, robiło się takie odwierty.


Tama wodna.

Kolejna ciekawa maszyna (oczywiście ciekawa dla osób, które lubią takie klimaty). Bezsprzecznie jednak, część pokazowa robi zawsze najlepsze wrażenie.


Zaraz po skończeniu prezentacji pracy tej maszyny, przechodziliśmy przez nią. Nie ma lepszej okazji, by przyjrzeć się wszystkiemu z bliska.

Wycieczkę skończyliśmy dobrowolnie zostając pod ziemią na kolejną godzinę czy dwie... nie pamiętam dokładnie, było dobrze. 😎
    Najgłębiej położony Pub pod ziemią mieści się właśnie w Guido.







Toaleta. A co!

Zwiedziliśmy "Szynk", ale i inne miejsca, które są tutaj na wyciągnięcie ręki. Czasami odbywają się tu różne imprezy, występy muzyczne itp. Jest scena, spora widownia i dobra przestrzeń na to, aby fajnie spędzić tutaj kilka godzin.
    Nie wiem co mój mąż na to, ale chciałabym wrócić do Guido jeszcze dwa razy, bo w ofercie są jeszcze dwa intrygujące mnie sposoby zwiedzania...

7 komentarzy:

  1. fajnie Ci w tym kasku, centralnie właśnie w czerwonym, nie wiem, jak w kopalni, ale na budowie ten kolor jest właśnie dla gości lub praktykantów...
    w kopalni węgla nigdy nie byłem, ale pamiętam, jak kiedyś odwiedziliśmy jakieś wujostwo jednej z moich Byłych, wujo pracował w kopalni i dojeżdżał kilka kilometrów, byłem nieco zdziwiony, gdy powiedział, że jego konkretne miejsce pracy jest mniej więcej "pod nami", czyli pod ich domem i jak zjedzie na dół, to podjeżdża tam kolejką, jakby z powrotem...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tutaj kolory dzieliły grupy. I dzieciaki dostawały zawsze żółte.
      Całkiem zabawna perspektywa, tak blisko a tak daleko. ^_^

      Usuń
    2. matematycznie to się nazywa "metryka kolejowa", polega to na tym, że wszystkie odległości nie są mierzone bezpośrednio, tylko prowadzimy zawsze miarkę przez jeden konkretny, wyróżniony punkt... ile jest kilometrów ze Zgierza do Pabianic, jeśli tym punktem jest na przykład Warszawa albo... Władywostok? :)

      Usuń
  2. Ale super, moje klimaty, tez bym chciała, może jedynie bez hałasu maszyn, ale z drugiej strony sam real górniczy!
    Byliśmy w Wieliczce i podobało nam się bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieliśmy wybór – jechać do Wieliczki, czy mieć w cenie Wieliczki aż dwie kopalnie zabrzańskie. ;) Trochę poszaleli.

      Usuń
  3. Jeszcze nigdy nie byłam w żadnej kopalni, więc tym bardziej dziękuję Ci za oprowadzenie. Nie dałam rady wysłuchać maszyn na filmikach, poza tym kot mnie zmroził wzrokiem, kiedy włączyłam :))) Ale zdjęcia bardzo wymowne.
    Też mnie pociąga taka technika, ale ostatnimi czasy zwiedzamy raczej miejsca w zieleni lub ciekawą historyczną architekturę. :)
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedna kopalnia niedługo trafi na blog, a potem będzie kulturowo i bardzo historycznie. :) Naprawdę zaznaliśmy w ten urlop wszystkiego, od surowej natury, przez niesamowite przygody pod ziemią, aż po zjawiskową architekturę. Ileż to można z kilku dni wycisnąć. :D

      Usuń