poniedziałek, 11 września 2023

Czas zwalnia.

Prawdziwy wypoczynek mierzy się kawą i wiatrem. Naleciałości starych dat przestają mieć znaczenie, zaczynasz patrzeć wyłącznie do przodu. Senność przestaje być znajomym terminem, każdego dnia rano czujesz się dobrze, budzisz się o swojej naturalnej godzinie, nawet jeśli Duch Św. budzi Cię o 5:30 każdego dnia i wyciąga Cię na randkę, Ty dalej czujesz się dobrze i nazywasz to swoją naturalną godziną (nawet jeśli myślałeś, że jest inna).
    Pakujesz plecak i Ty dobrze wiesz po co to robisz. Planujesz wyżyć z natury rzadko odwiedzając jakikolwiek sklep. Ukopiesz sobie dżdżownic, pójdziesz nad dowolną wodę i upolujesz sobie obiad i kolację. Śniadań i tak nie jadasz. Nazbierasz grzybów na sos, jagód na deser i nic Cię więcej nie obchodzi. Będziesz tak funkcjonował bez zegarka, a Twoje dni regulować będzie wschód i zachód słońca.

Ale zanim zrealizujesz ten plan, podlewasz wszystkie kwiaty i z zaciekawieniem przyglądasz się im, doskonale wiedząc, że gdy wrócisz, tutaj wszystko będzie już inaczej. Powierzasz klucze rodzicom, wiesz, że nie musisz się martwić, są odpowiedzialni.
    Kompost został rozdany po doniczkach. Nawilżacz powietrza napełniony aż pod korek. Zapas wody w dwóch baniakach stoi i czeka na wprawne ręce.
    Plany i marzenia są po to, by je realizować.


Tuż przed wyjazdem udajesz się na spotkanie z dawno niewidzianą przyjaciółką. W ogóle widzisz dużo więcej osób, wszyscy tam są. W jednym miejscu. Gotowi po swoich urlopach, naładowani. Ty jesteś cały czas naładowany, przecież dopiero co wróciłeś znad Bugaju. Te pojedyncze dni też potrafią porządnie nasycić.
    Bóg wymagał od Ciebie tylko jednej super ważnej rzeczy i nim Cię wypuścił w tę drogę, pozwalał na uczucie, że nie możesz jeszcze jechać... ale już na kolejnym randez vous okazało się dlaczego.
    Wszystko jasne. Ta informacja weszła idealnie jak nóż w masło, wszystko się nagle posklejało.
        Jesteś już gotowy i wiesz na co się szykować.

Jezioro Bugaj, Piotrków Trybunalski.

Teraz możesz umieścić bagaże w samochodzie i spokojnie udać się w podróż, niespiesznie, z wieloma nostalgicznymi przystankami, kontemplując każde miejsce na mapie, rozsmakowując się w podróży tak jak to kochasz najbardziej.
    I nie ma mowy o żadnych złych przeczuciach, wszystko delikatnie puszcza, a pozostaje miłość włożona w Ciebie, że aż odczuwalna.
    Sztylpy także odkurzone, szerokie łąki wkrótce staną przed Tobą obietnicą o wolności. Częste i długie rozmowy z wiatrem jak za czasów dziecięcych. Twój zapach Mazur, który kochasz od dziecka. Twój indywidualny idealny czas. To jest właśnie wypoczynek.

I nie szkodzi, że plany nie zupełnie wypaliły. Susza jest, że proch w lesie sypie się spod butów. Mało jest wilgotnej ściółki, raczej samo ściernisko. Jagód nie ma. Wędkarze narzekają od tygodnia na brak brań, więc odkładasz swoją wędkę, wolisz ten czas wypełnić czymś owocnym.
    Ale kiedy wchodzisz na ziemię, którą pamiętasz z dzieciństwa i tam pochylasz się nad zacienionym obszarem, znajdujesz różnych grzybów tyle, że jeszcze starczy Ci na zupę w grudniu.
    Oglądasz ten skansen, wewnątrz przeszywa Cię piorun żalu, nie możesz patrzeć jak to się wszystko sypie. I nagle ten jedyny widok, który przez całe życie rozmiękczał Twoje serce... Wyspa na wielkim jeziorze, powidok, który zabierzesz ze sobą do grobu.
    Ale tu jesteś tylko z nostalgiczną wizytą.

Mieszkasz pod dachem niezwykłych wspomnień, również z lat młodzieńczych, choć metryka tej reminiscencji jest krótsza, ale ślad jaki pozostał w Twojej retrospektywie, jest trwały i bardzo konkretny.
    Historia Twojego życia jest potrzebna, tak jak onegdaj starego proroka, którego całe spisane życie było zwiastunem; tak Twoje okazuje się światłem, trochę też jakby poradą i na pewno nadzieją. Historia Twojego życia nakreśla pewną drogę, której nikt inny w taki sam sposób nie przejdzie, ale pokazuje ze śmiałością, że człowiek z boską pomocą odbija się z dna i wskakuje tak wysoko, jak normalnie nie byłoby to możliwe. Są takie wątki, które siłą ludzką nie zaistniałyby, a były kluczem.

Długo się uczyłeś aby przyjąć do wiadomości (i naprawdę używać tego), że wiara jest tarczą, która odbija wszelkie negatywne wpływy od ludzi nimi nasączonych, a ucząc się tego, wypełniłeś łzami wiele wielkich balii... Dziś spotykając jątrzącą się wrogość, otrząsasz się jak pies z brudu i idziesz dalej.
    Byle pchła stalowej tarczy nie przegryzie.

Człowiek niesie ogień, którym nigdy się nie poparzy. Ale światło przyciąga, jak lampka ćmy, tyle że prędzej czy później one przy niej zdychają. Światło rozprasza cień. W mrokach nie da się ukryć światła. I dlatego przestałeś się już bać gdy mrok do Ciebie przychodzi.

9 komentarzy:

  1. To wspaniałe, że wiara tak Cię buduje... Dla mnie nie jest to jakaś nowość, bo przykładam ogromną wagę do wiary, duchowości, wrażliwości na dary i siłę wszechświata...
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie o tym wszystkim opowiadasz, z przyjemnością czytam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknych chwil i udanych połowów:-)
    Podobno śniadanie, to jednak najważniejszy posiłek dnia...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to mit. ;) Od lat nie jadam śniadań i generalnie więcej godzin w ciągu doby przeżywam bez jedzenia. Organizm ma czas na samodzielnym detoks, narządy lepiej pracują, trzustka nadąża, w jelitach nie ma złogów.

      Usuń
    2. potwierdzam... aby organizm zaczął spalać zbędny tłuszcz potrzeba około godziny wysiłku aerobowego, za to na czczo, bez śniadania ten proces skraca się o około połowę... ale mniejsza z tym, bo w końcu nie zawsze zaczynamy dzień od ganianki... większość życia stosowałem i stosuję system dwa posiłki dziennie: lekki lunch i porządniejszy dinner wieczorem, plus rano jakiś symboliczny kęs, aby żołądek sam się nie trawił... z pewnym wyjątkiem, bo miałem też taki okres mocno pakerski, gdy dałem sobie wmówić pięć posiłków dziennie, ale w sumie to nie był dobry pomysł... i w ogóle do wszelkich wysiłków (oraz podróży) startuję z pustym brzuchem, to naprawdę działa... a już kompletnym nonsensem jest randka zaczynająca się od jedzenia... chyba, że to jest randka jedzeniowa pure, ale to już osobna sprawa...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. Osobiście stawiam na treningi anaerobowe i właśnie na czczo. Do południa nie jem nic nie ma żadnych symbolicznych kęsów. Obecnie jem 3 posiłki popołudniu, bo wrzuciłam sobie dodatkowe kalorie w ramach progresowania na siłowni.
      Też kiedyś dałam sobie wmówić, że 5 posiłków to konieczność, ale źle na tym wyszłam zdrowotnie i samopoczucie też mi nawalało.
      Zdecydowanie bez śniadania mam lepszy start, mam więcej energii, nie zamulam od samego rana i lepiej śpię przy takim układzie posiłków.

      Usuń
  4. Piękny opis, oby faktycznie wypoczynek na Mazurach był udany. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się ten tekst /to taka szybka recenzja literacka/, aczkolwiek dżdżownic jakoś nigdy nie jadłem, ani na obiad, ani na kolację, ani w ogóle, chyba, że o czymś nie wiem, bo niby skąd można wiedzieć, co pakują do pasztetu drobiowego z tuńczyka z promocji w Motylku...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jadłam dżdżownic i nie zamierzam. Przynajmniej świadomie nie jadłam, zakładając, że mogą się ich śladowe ilości znaleźć w np. pasztetach.

      Usuń