Motyw drogi jest jednym z moich ulubionych wątków tej twórczości i jest to dla mnie personalnie treściwa strawa duchowa. Droga jest nieodzownym elementem mojej istności tu na ziemi, niewyczerpalne źródło inspiracji i zaskakującego kadru.
Prócz tego, droga to podróż – konieczny komponent, niemalże moja codzienność. W podróży oddycham pełną piersią. Dużo łatwiej jest skupić swoje myśli i serce na tu i teraz jak i na perspektywie przyszłości, niżeli w zgiełku obowiązków. Dalekie horyzonty, podobnie jak na kadrach, wyglądają cudownie u schyłku dnia. W tym kontekście zdjęcia zachodzącego słońca nad drogą, mają dla mnie drugie dno i przesłanie.
To jest również motyw charakteryzujący Mazury – serpentyny dróg i rozległe bezludne przestrzenie po obu stronach drogi lub okazałe lasy. Także stare chaty i urokliwe miasteczka.
Droga to dla mnie odpoczynek. Niezależnie od tego czy robię 400 czy ponad 1000 km, dobrze się czuję w podróży, nie dojeżdżam na miejsce umęczona. Droga to przygoda. Cenię sobie krajobrazowe trasy, więc jeżeli kilometraż nie jest duży, unikam autostrad.
Na wczasach nigdzie się nie spieszę. Nie gnam do kolejnej miejscowości, by tylko odhaczyć ją na liście miejsc do zobaczenia i nie gnam zaraz do pięciu następnych. Ignoruję czas, nie patrzę na zegarek, delektuję się każdym kilometrem, upamiętniam wiele z nich, dlatego lubię być pasażerem. A jako kierowca, mogę powiedzieć, że jeździ się tu inaczej niż w centralnej Polsce.
Trzeba wyrobić pewną wprawę do tego aby dynamicznie przemierzać kolejne zakręty. Trzeba wyćwiczyć sobie czucie tych dróg, aby wiedzieć gdzie nie trzeba przyhamowywać. A potem jazda tymi serpentynami staje się bardzo przyjemna.
Mazurskie drogi nie nudzą mnie. Niezależnie od tego czy siedzę za kółkiem czy obok.
A czy dostrzegacie na zdjęciach objawiającą się z wolna jesień? Wypatrywałam jej i nie przegapiłam tego momentu kiedy pokazała swoją pierwszą kreację.
Jak zwykle zauroczyła mnie i zainspirowała do tego, by jej poszukiwać. Widziałam ją w pozłacanym subtelnie listowiu niektórych drzew. Widziałam w ciemniejszym, miedzianym poblasku słońca o zachodzie. Czułam ją w zimniejszych wieczorach.
Zdecydowaliśmy się pojechać na te wczasy drugim samochodem. Choć nasza nisko zawieszona rakieta idealnie kleiłaby się do tych asfaltów, to jednak planowaliśmy tam na miejscu drogi bez asfaltowe i nasz Pershing najpewniej mocno by ograniczył niektóre wypady. Tam gdzie zaczyna się choćby znikomy off road, już rakieta trze brzuchem.
Samochodu off road'owego to my nie mamy, ale auto jest zdecydowanie wyżej zawieszone i o wiele pewniej się nim jeździ po krzywiznach terenu jak i głębokich koleinach, także w lasach itp. Jest zdecydowanie krótszy co daje lepsze pole manewru w różnych dziwnych zakamarkach świata.
Dzięki temu wyborowi mogliśmy poznać atrakcyjne krajobrazowo skróty, nie baliśmy się wjeżdżać na drogi leśne, mogliśmy poszukać atrakcji z cyklu "Urbex", oraz dojechać ze sprzętem wędkarskim do każdego brzegu.
Zauważyłam, że ten model często stawał się wyborem lokalnych mieszkańców, co zapewne świadczy i docenianiu jego praktyczności w tych terenach. Żartowaliśmy też, że na parkingu pod Biedronką ilość tych aut zawsze się zgadza, jedno wyjeżdża ⇆ przynajmniej jedno wjeżdża.
Można więc powiedzieć, że na przestrzeni wszystkich moich lat w tym regionie byłam już wszędzie. Najgłębsze lasy i jary przemierzyłam na piechotę i konno.
A te dzikie i bezludne obszary, jak były tak są – parkietem tańca wiatru, który czasami porywał mnie w swe piruety.
Droga ma wiele obliczy. Tam gdzie najbardziej telepie, albo gdzie są najgłębsze doły, nie robię żadnych zdjęć, musiałabym wysiąść z samochodu, a dobrze się jechało. W końcu na Mazurach jest się po to, aby było dobrze i trochę leniwie.
Pół żartem, pół serio, ale w nogach też kilometry mieliśmy. Wymieszaliśmy się z kolorami mazurskiej przestrzeni by tworzyć spójną mozaikę. Jedno z naturą. Jedno z sercem jej Stwórcy.
Nie mogłam zdecydować, który z powyższych dwóch kadrów jest ładniejszy. Właściwie co stoi na przeszkodzie, by ładować dwa podobne? Parę razy więcej tak mi się zdarzyło i na pewno zdarzy.
Nieuniknione są trudności w podejmowaniu decyzji o urodzie i wyjątkowości danego obiektu.
Ratując myśl przed upadkiem, wbijałam wzrok w piękno pierwszej klasy. Tej konfrontacji żadna zła myśl nie przetrzyma. Mazury to najbezpieczniejsze miejsce dla umysłu, który może tylko zachwycać się i kochać. Nic więcej.
"Pokrewne dusze zawsze potrafią znaleźć do siebie drogę." Cecelia Ahern, Na końcu tęczy. Droga jest metaforą życia i metaforą przemiany. Bo w podróż wybieramy się z wielu przyczyn; jest to podróż na zewnątrz z obietnicą i chęcią poznania świata oraz do wewnątrz; wrażeń i przemyśleń, które ze sobą niesie. Świat jest piękny i... różnorodny. Jest pełen kontrastów I harmonii natury. Pozdrawiam i życzę udanego weekendu
OdpowiedzUsuńZaiste, droga może znaczyć wiele, także jej marszruta jest bardzo istotna. Droga może być w dół i w górę, może ze sobą nieść pieśń lub żałobę. Radość bądź tęsknotę.
UsuńDziękuję i również pozdrawiam, życząc przyjemnych nadchodzących dni.
Dziękuję za wizytę na moich stronkach. Jakie ścieżki przyprowadziły Cię do mnie?
OdpowiedzUsuńMiałam tylko zerknąć na Twoje strony, ale chyba zostanę na dłużej i postaram się zaglądać tutaj częściej. Zauroczyłaś mnie zdjęciami tych dróg. Niestety teraz nie mogę wyruszyć w taką drogę.
Będzie mi miło, jak również kiedyś zajrzysz do mnie.
Nie mogę zaoferować Ci herbatki i czegoś słodkiego, ale zawsze znajdziesz ciepłe słowo.
Szczerze mówiąc, na chwilę obecną nie pamiętam z czyjego bloga na Ciebie kliknęłam, ale zawsze jest tak, że kogoś podpatrzę w komentarzach, zaciekawi mnie i zaglądam.
UsuńJeśli tylko zechcesz zostać moim gościem, będzie mi bardzo miło.
Słowo też może być pożywne i smaczne.
Szczególnie te polne i leśne drogi są atrakcyjnie, oczywiście gdy mamy dobre auto.
OdpowiedzUsuńU nas tez droga i podróżowanie są ważnymi elementami życia i relaksu.
Nagromadziłam sporo zdjęć różnych dróg, pewnie kiedyś pokażę zbiorowo.
jotka
To fajny motyw, inaczej się zbiera takie widokówki, większość powstała w trakcie jazdy przez szybę. To są tylko momenty.
UsuńZawsze najbardziej podobają mi sie na zdjęciach drogi gruntowe a w dodatku takie, gdzie w kadrze nie widać za bardzo oznak cywilizacji, czyli anten, słupów elektrycznego napięcia i znaków drogowych. Takie ponadczasowe. Ale coraz trudniej znaleźć takie zupełnie "czyste" miejsca. Posród Twoich fotografii jest kilka takich, wiec na nich z przyjemnościa zawieszam oko. Ale spodobały mi sie też zdjecia asfaltówki o zachodzie słonca. To piękne lsnienie drogi. Nierzeczywiste, wabiące, jak z obrazu...
OdpowiedzUsuńO takie czyste kadry bez anten i znaków, jest trochę trudniej. Większość tych zdjęć, zrobiłam w samochodzie przez szybę w czasie jazdy. To były sekundy. I ja lubię te sekundy. Jedyna niepowtarzalna chwila na kadr, który mignął mi i zniknął.
UsuńSą też takie zdjęcia, którymi się delektowałam w zatrzymaniu i mogłam się postarać o czysty kadr. Mnie np. denerwują kable wysokiego napięcia, często jeśli się da, wycinam je na komputerze.
Znaki drogowe są częścią tej infrastruktury i dość się komponują. Ale oczywiście co za dużo to niezdrowo, ;) jak było tych znaków naćkane, wolałam poczekać aż przejedziemy.
Ta asfaltówka z zachodzącym słońcem to ostatnie zdjęcia. Wyjeżdżaliśmy wtedy.
jako dzieciak dużo rysowałem i większość tych obrazków powstawała według schematu: pozioma krecha horyzontu, a potem jakaś droga, szosa, torowisko, etc, w postaci rzutu 3D na kartkę 2D, perspektywa linearna to się mądrze nazywa... i po takim wstępie już się na tej kartce coś zaczynało dziać, a potem to już tak samo się rysowało, spontanicznie... proste: jest droga - jest odjazd...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Jako dziecko chyba najczęściej rysowałam samochody, domki i drzewa. Taki standard pejzażowy, wszystko oczywiście kwadratowe.
UsuńBardzo klimatyczne kadry, piękna opowieść.
OdpowiedzUsuńLubię motyw drogi, pasuje mi do wędrowca. Mazury akurat słabo znam, ale bardzo zachęcająco pokazujesz ich serpentyny.
Na niektórych zdjęciach majaczą wieże kościołów, tudzież innych budynków. Bardzo lubię ten moment, gdy po dłuższej podróży bezdrożami czeka nagroda w postaci małej miejscowości. A jesień niewątpliwie bierze już przyrodę we władanie, co widać po koronach drzew na Twoich zdjęciach.
Dziękuję za instrukcję techniczną na moim blogu. Będę ćwiczyć!
Pozdrawiam. Miłego, słonecznego weekendu.
Jestem wędrowcem, który odnajduje się na wszystkich drogach i jak każdy włóczykij, mam swoje ulubione. To właśnie one.
UsuńO miejscowościach, do których wpadliśmy na trochę, by się poszwendać i wypić kawę, też będę opowiadać, ale bez turystycznych szczegółów. Znam je po prostu, lubię i fotografuję za każdym razem, bo są naprawdę bardzo ładne i urokliwe. To jednak nie jest taka adrenalina jak w nowo poznawanym miejscu. To coś innego. To uczucie bycia na właściwym miejscu.
A zatem będę czekała na tą opowieść.
UsuńOstatnio słyszę często płynącą z radia piosenkę Wodeckiego- " Lubię, lubię wracać tam gdzie byłem już..." Jest taka ciepła, nostalgiczna i uniwersalna.
Zdjęcia drogi zawsze coś w sobie mają - bo dokądś zawsze prowadzą.
OdpowiedzUsuńMotyw drogi, zdjęcia doskonałe, ale trafiłaś w mój czuły punkt - droga - ona często bardziej się liczy niż meta/cel.
OdpowiedzUsuńJeszcze kilkanaście lat temu startowałem w przełajowych wyścigach narciarskich pod takim właśnie mottem.
Wyścig na 25 km, co roku ktoś się zgubił i nawet ustalono nagrodę dla najlepiej zgubionego, pewnego razu to ja ją zdobyłem (i było warto).
Droga może być najlepszą przygodą w życiu.
UsuńPiękna panorama tak wielu dróg.
OdpowiedzUsuńNa wczasach ja też nigdzie się nie spieszę, wolę na piechotę dostrzec wszystkie piękne czy ciekawe miejsca, a nawet ich poszukać.
Ale lubię jazdę za kierownicą, lubię nadawać tempo podróży i łagodnie jechać po takich jak te serpentynach.
Może to kwestia zbyt wielu wyjazdów, w tym wielu służbowych, ale ja już się męczę podróżami, większość z nich odbywałam samodzielnie za kierownicą, co pewnie też jest powodem, że chwilami też już wolę być pasażerką.
Uściski!
Kiedy podróżowaliśmy po 1200 km do domu za granicę, mieliśmy oboje podobne nastawienie. Ja jako pasażer, też się męczyłam, bo dopadała mnie okropna senność. Mimo to, lubiłam tę drogę. Jakoś tak w podróży czuję się zawsze O.K.
UsuńPotem znaleźliśmy sposób na to jak nie być znużonym. Zaczęliśmy słuchać w trasie audiobooków. Za każdym razem docieraliśmy na miejsce jakbyśmy spędzili ze 3 godziny w samochodzie, a nie 12.
Teraz po latach mieszkania w Polsce, kiedy najdłuższa trasa samochodem trwa 5h, nie robi to na nas wrażenia. Książek na razie nie słuchamy, o dziwo więcej rozmawiamy.
Na Mazurach byłam i kierowcą i pasażerką. W obu rolach czułam się dobrze, ale tylko jako pasażer mogę strzelać takie fotki. ;)
A ja ostatnio zaczęłam słuchać podkastów, bo akurat nikt nie chciał ze mną gadać przez telefon w trakcie jazdy :D (czyli nikt nie miał czasu). Audiobooka słuchałam raz na tak długiej trasie i trochę dałam radę, ale mnie to jednak jako kierowcę rozprasza.
UsuńJak widać podejście do jazdy się zmienia wraz z doświadczeniami i rozwojem :)
Mój mąż jak prowadził, był skupiony i na książce i na drodze. Lepiej zapamiętał wszystkie lektury niż ja. O_O
Usuń