niedziela, 24 września 2023

Eliminacje w dietach.

Pismo Święte jest skarbnicą wiedzy o zdrowiu, zwłaszcza w zakresie diety. Izraelici dzięki niemu byli kiedyś najzdrowszym narodem na świecieJak więc wygląda dieta, którą zalecił nam Bóg?
    Jest to przede wszystkim zróżnicowany jadłospis bogaty we wszystkie grupy żywności, który odżywia i uzdrawia kompleksowo cały organizm. To taki styl odżywiania, który wprawia w ruch całą naszą maszynerię, tj. ciało. Poprawia całkowitą wydolność tej maszynerii: układ odpornościowy, hormonalny, serce, płuca, mózg, układ nerwowy, ukrwienie – wszystko co niezbędne do życia; i nie na jakiś czas, ale na zawsze

Ciąg dalszy wpisu ⏩ "O zdrowiu"


Człowiek jednak stara się być mądrzejszy od swojego Stwórcy i zaczyna kombinować.

Tyle powstało diet, tyle mądrych książek, tyle badań, by ostatecznie stwierdzić, że nie ma jednej najlepszej diety dla wszystkich ludzi i powstał bałagan.
    Błądząc między regałami w księgarni, natknęłam się na najrozmaitsze, szczegółowo opisane modele żywnościowe, mające przynieść zdrowie. Jest tego multum. Zatrzymaliście się kiedyś przy tym regale? Szok.
    Zawód dietetyka ma jakby na celu wybranie jednego modelu odżywiania jako tego najlepszego przy indywidualnym kierowaniu się stanem zdrowia 
i indywidualnym komponowaniu jadłospisu dla tej jednej konkretnej osoby. To ciężka praca i nie wolno popełnić błędu. A gdybym Ci powiedziała, że jednak istnieje dieta dobra dla wszystkich bez wyjątku? Sama dawniej w to nie wierzyłam.


Zacznijmy jednak od kilku przykładów najpopularniejszych diet eliminacyjnych, na łamach których wyjaśnię o co chodzi.

Żadna wegańska dieta nie powinna być na całe życie.
Aczkolwiek znamy wegan i wegetarian żyjących w zgodzie z naturą i zdrowych do końca życia, prawda? Weźmy to pod lupę. ↴
    Wbrew temu co się mówi, wegetarianizm i weganizm nie dostarczają organizmowi niezbędnych substancji odżywczych, które występują wyłącznie w mięsie i produktach odzwierzęcych. Siłą rzeczy, to co w mięsie, to nie to samo co w roślinie. I mitem jest, że można te substancje zastąpić.
    Już słyszę oburzenie i protesty... Ale za to zgodzisz się ze mną, że stały niedobór ważnych składników powoduje poważne konsekwencje dla zdrowia, które mogą się odpalić nawet dopiero w późnym wieku.

Mity odnośnie spożywania witaminy B12, która występuje wyłącznie w mięsie:
Bez tej witaminy droga do anemii, a nawet apatii czy zaburzeń neurologicznych jest prosta. Większość wegan ma wg badań zahamowany metabolizm witaminy B12. Ta konkretna witaminka jest niezbędna w procesie podziału komórek, czerpania energii i tworzenia czerwonych krwinek.
    Istnieje przekonanie o tym, że tę witaminę dostarczają tempeh, spirulina oraz drożdże piwne. Jest prawdą, że te produkty zawierają związki zwane analogami B12, ale nie są one zupełnie metabolizowane przez organizm człowieka. Co więcej, analogi nawet powstrzymują jej metabolizm.

Awitaminoza D i krzywica to następne możliwe problemy wegetarian i wegan:
Pełnowartościowa substancja odżywcza witaminy D występuje wyłącznie w tłuszczach zwierzęcych. Owszem D i słońce to prawda i to bardzo cenna właściwość naszego organizmu. Jednakże to nam nie wystarcza.
    Istnieją pewne rośliny zawierające wit. D, konkretnie D2, ale jej ilość jest mocno ograniczona. Zdaniem naukowców taka witamina nie nadaje się do leczenia schorzeń spowodowanych niedoborem D.

Podobnie rzecz ma się z witaminą A:
Wiadomo – marchewka. Organizm przetwarza 
beta-karoten na wit. A, wykorzystując sole kwasów żółciowych, których wydzielanie stymulowane jest przez tłuszcze. I tutaj mamy problem. Proces ten jest wydajny, kiedy spożywa się pełnotłuste produkty, np. tran z dorsza. Witamina A w czystej postaci (albo retinol) występuje jedynie w tłuszczach zwierzęcych i podrobach.

Niefermentowana soja:
Zawiera znaczne ilości kwasu fitynowego, który pozbawia organizm soli mineralnych. Powszechnie wiadomo, że wegetarianie często cierpią na niedobór minerałów. Winę za to ponosi dieta obfita w ziarna i rośliny strączkowe, a więc obfita w fityniany. Sama soja dodatkowo może hamować proces trawienia jakichkolwiek białek, co sugerują najnowsze badania.


Idąc dalej za różnymi dietetycznymi modami, mamy teraz szał na keto, czyli
dieta niskowęglowodanowa:
    W keto nie ma zdrowej równowagi kwasów tłuszczowych omega-6 i 3.
    Keto jest dobre na jakiś czas, aby wyjść z chorób lub otyłości. Rzeczywiście działa, ale najlepiej pod nadzorem lekarza.


Gdzieś chyba w ubiegłym stuleciu pojawił się mit o zabójczych tłuszczach:
Podobno powodują chorobę wieńcową. Tak naprawdę większość tłuszczy nasyconych jest dla nas dobra.
    Pewien kardiochirurg Michael DeBakey przeprowadził badania nad przypadkami pacjentów cierpiących na stwardnienie tętnic i nie znalazł żadnego związku między poziomem cholesterolu we krwi a zapadalnością na miażdżycę.
    Eksperci Medical Research Council zauważyli, że ludzie używający masła (podstawowy tłuszcz, o którym czytamy w Piśmie Świętym), rzadziej chorują na choroby serca niż ludzie spożywający margarynę.
    Z Biblii oraz badań antropologicznych, a także ze współczesnych osiągnięć naukowych wynika jasno, że tłuszcz odgrywa kluczową rolę w przemianach chemicznych w naszym ciele.

Za choroby serca należy winić nie tłuszcze zwierzęce czy cholesterol, ale nadmierne spożywanie tłuszczów utwardzonych i rafinowanych węglowodanów, oraz niedobór witamin, minerałów, a także tłuszczów o działaniu antyseptycznym.

Nie ma więc sensu eliminowanie wszelkich tłuszczy z diety, a należałoby zastosować te, które są dla nas zdrowsze.


Eliminacja samego nabiału:
Nie wiem czy niesie jakąś dietetyczną nazwę, ale na pewno dotyczy mnie personalnie, więc zgłębiłam ochotniej ten temat.
    Problem dotyczy konkretnie jakości tego nabiału.
    Zamiast wypasać krowy na łąkach, rolnicy skarmiają je wysokobiałkowymi paszami sojowymi. Gdy mieszkałam w Szwajcarii, gdzie 
krowy pasły się na halach wysoko w górach, spożywałam normalnie pełnotłusty nabiał. Masło miało smak i zapach masła jakie pamiętam z dzieciństwa. Obecnie znowu unikam nabiału, helvecka granica dawno już za mną.

Doceniam naturalne produkty mleczne, bo to prawdziwa skarbnica witamin, enzymów i tłuszczów. Współcześnie niestety nabiał dodatkowo podlega pasteryzacji co eliminuje wszystkie pożyteczne dla zdrowia składniki. Cenne aminokwasy ulegają w ten sposób przemianie, z powodu której organizm ma problemy z przyswajaniem zawartego w mleku białka, tłuszczu, witamin i soli mineralnych. Czyli jakby współczesne mleko anuluje samo siebie.
    Dodam jako ciekawostkę, że 
aby uzyskać gęstszą substancję do niskotłuszczowego mleka producenci dodają mleko w proszku. Następnie poddają ten produkt homogenizacji, a ten proces prowadzi do rozbicia tłuszczu na cząsteczki, które przenikają bezpośrednio do krwioobiegu, ponieważ jelita nie potrafią ich strawić.

18:6 Abraham pospieszył do namiotu, do Sary, i powiedział: Przygotuj szybko trzy miarki najlepszej mąki i zrób podpłomyki.
18:7 Abraham zaś poszedł do stada, wziął młode i wyborne cielę i dał je słudze, który szybko je przyrządził.
18:8 Wziął też masło, mleko i cielę, które przyrządził, i postawił przed nimi.

    – Księga Rodzaju

Jak więc dokonywać lepszego wyboru?
Masło zamiast margaryny. Produkty mleczne tylko pełnotłuste. Jeśli istnieje taka możliwość, kupować mleko prosto od krowy. Można zaprzyjaźnić się z mlekiem kozim, które jest lekkostrawne. Dobrym pomysłem jest mleko owcze. A sery najlepiej jeść z surowego mleka.


Aby zrozumieć zasady jadłospisu Stwórcy, należy obalić mity związane z najważniejszymi grupami żywności. Informacje te, są potwierdzone przez długoletnie badania naukowe, oraz przez tysiące lat historii.
    Problem polega na tym, że idąc do marketu, w którym zawsze kupujemy, nie znajdziemy towaru jaki przeznaczył dla nas Bóg. Produkty są skażone pestycydami, herbicydami i nawozami sztucznymi. W mięsie są antybiotyki oraz hormon wzrostu, więc nawet "cudowne" diety eliminacyjne nie zagwarantują nam zdrowia na zawsze.

Drugą bardzo ważną kwestią jest ilość pochłanianego jedzenia w ciągu doby. Nigdy wcześniej nie było mowy o jedzeniu pięciu czy tam sześciu małych posiłków. Nie tylko jakość jedzenia, ale i spożywana ilość oraz regularność mają znaczenie.
    Straciliśmy balans w tych posiłkach, obecnie największy procent na talerzu to węglowodany. błonnik znajdujący się w ziarnach.
    Jeśli stawiamy na szali naszego bilansu kalorycznego węglowodany z ziaren, np. otrąb, płatków śniadaniowych, pełnoziarnistego pieczywa pszennego oraz soi, które zawierają dużo fitynianów, idą za tym choroby jelitowe.
    Co za dużo to niezdrowo, ale moda na płatki śniadaniowe i produkty pełnoziarniste, trwa w najlepsze.


Jadłospis od Boga jest bardzo długi, w tym celu proponuję poczytać u źródła. 😉

Jęczmień. Krainę obiecaną Bóg opisał jako "ziemię pszenicy i jęczmienia" [Księga Powtórzonego Prawa 8:8]. Rzymskich gladiatorów nazywano "jęczmieniożercami", ponieważ jedli jęczmień przed zawodami. Jezus wykarmił lud chlebami jęczmiennymi. [Księga: Ewangelia Jana 6:9-13]
    Miód to również zalecany pokarm, lekarstwo na wiele dolegliwości. Biblia wskazuje silny wpływ masła i miodu na funkcjonowanie mózgu.
    Warzywa i owoce, np. taki owoc granatu to w Piśmie owoc królewski i jeden z najobfitszych źródeł przeciwutleniaczy o właściwościach przeciwnowotworowych.
    Mięso od zdrowo karmionych zwierząt to zasób cennych białek. Karnityna, o której kiedyś raz napisałam, dziś się ją suplementuje, bo w obecnie dostępnym mięsie prawie jej nie ma. Ta substancja rozpuszcza się w tłuszczu, dzięki niej te tłuszcze docierają do naszych komórek przekształcając się w energię.
    Kiszonki – o tym chyba nie muszę opowiadać.
    Jajka zawierają wszystkie substancje odżywcze oprócz tylko witaminy C.
    Podroby, które się demonizuje, bo ktoś kiedyś powiedział, że podwyższają cholesterol. Jednak podroby ze zdrowych zwierząt zawierają więcej substancji odżywczych niż inne części.

Czy to jest zaskakujące, że jadłospis Boga przeznaczony człowiekowi jest tak obfity? Niestety nie tak prosty do zrealizowania współcześnie.

Jak taki jadłospis wdrożyć w życie?
Odstawić cukry, słodycze, pieczywo, przerzucić się na ryż i kasze. Mięso owszem, lecz nie wieprzowe. Nabiał kwaszony. Posiłki nie więcej niż 3x dziennie, ja jadam przeważnie 2x dziennie.
Jakoś pożywienia to już indywidualna sprawa, budżetowo będzie w markecie, ale nie gwarantuję dożywotnich efektów leczniczych. Osobiście unikam tego co najgorzej wpływa na mnie, czyli współczesne pieczywa no i oczywiście cukier (można zastąpić cukrem brzozowym, choć i wokół niego zaczęły krążyć mroczne legendy).
Najważniejszy jest ZDROWY ROZSĄDEK i aby z niczym nie popadać w przesadę.


To nie wszystko o czym mam chęć napisać w tym temacie, bo jeszcze wiele więcej nauczyłam się i wciąż uczę.
    Kiedy zaczęłam pisać pierwszy artykuł z tej serii, otworzyłam na pierwszej stronie pewną książkę, którą poleciła mi znajoma. Okazuje się, że jest mi ona na potwierdzenie wszystkiego, czego nauczyłam się dotąd nie tylko z Biblii, ale też z nauki i od dietetyków oraz z własnego doświadczenia. Siłą rzeczy zaczęłam tę książkę coraz częściej cytować tutaj, bo ładnie i komplementarnie ogarnia całe tematy, które ja bym pewnie rozwlekła na milion wpisów. 😅
    Czytam ją dalej i nadal wszystko mi się w niej potwierdza. Wygląda na to, że do ostatniej strony będzie dobrą pigułką wiedzy dla tych, którym będzie jeszcze mało. Autor dodatkowo opowiada o przypadkach chorobowych, które zostały całkowicie wyleczone dietą Stwórcy. Sam jest takim przypadkiem, miał chorobę Leśniewskiego-Crohna.

"Dieta Stwórcy"
Dr. Jordan S. Rubin

16 komentarzy:

  1. można zapolemizować ze stwierdzeniem, że "istnieje jedna dieta dobra dla wszystkich bez wyjątków", ale to będzie spacer śliskim brzegiem mulistego kanału filozofowania, w którym już na wstępie bulgocze pytanie, o jakim stopniu ogólności zasad tej diety jest mowa?... czy twórcy Biblii mogli znać wszystkie możliwe środowiska, w których żył człowiek w tamtych czasach?... czy wiedzieli o zasobach tych środowisk, co było wtedy tam dostępne, co nie było?... po drodze pojawia się też kwestia, co się stało z ludami, które potem na skutek kontaktu z kulturą Białasów zaczęli żywić się ich produktami i przejmować ich nawyki żywieniowe?... mocna rafa, bo nie ma na to pytanie prostej, jednoznacznej odpowiedzi, wiadomo bowiem, że ich losy bywały rozmaite, i na plus, i na minus... tak więc ja takiej polemiki nie podejmę :)
    zbyłaś temat kiszonek i pewnie słusznie, bo wiele postów można by o tym napisać... miałem parę faz eksperymentowania z nimi, ale zawsze zatrzymywałem się na granicy między roślinami, a zwierzętami i grzybami... wiem, że można kisić tkanki zwierzęce i grzybowe, ale brakowało mi pewnej Intuicji, czy taka próba może być udana, czy też zbyt ryzykowna... o ile kiszonki roślinne rozpoznaję zapachem, czy coś poszło okay, czy nie tak, niestety przy zwierzakach i grzybach potrzebuję mentora, który mnie z tymi zapachami zapozna, pokaże, co jest be, co jest cacy, bez niego robi się to gra losowa z ostrą wpadką w razie przegranej, a nigdy takiej osoby nie spotkałem jakoś...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz wymienionych konkretnych rodzajów z nazw (np. mięsa), podane zostały także cechy szczególne dla zwierząt, które nie najlepiej służą organizmowi na dłuższą metę, więc są odradzane. Jadłospis nie zawęża się tylko do wymienienia gatunków, lecz opisuje sprawę znacznie szerzej i to będzie jasne na każdym równoleżniku. Tak samo jest z roślinami. I jak oczywiście – korzystasz po prostu z dostępności tego co masz gdziekolwiek mieszkasz.
      Co się stało z ludami, które na skutek kontaktu z "naszą" cywilizacją zaczęły żywić się naszymi produktami i przejmować nowoczesne nawyki żywieniowe? Przecież pisałam już o tym i to dość szeroko. :)
      Pozostanę przy polskiej kiszonej kapuście i ogórkach. :D

      Usuń
    2. Należałoby słuchać głosu swego rozsądku i intuicji. A coraz wiecej osób nie potrafi wsłuchać sie w siebie i nie chce. Bo to słuchanie i bycie sobie wiernym jest bardzo trudne a momentami niemozliwe. Taki jest wokół szum medialny. Takie kłębowisko zwalczajacych sie wzajemnie teorii. A w supermarketach i w sklepach jedzenie pełne podejrzanych dodatków. I wszędzie plastik. Nawet w wodzie.

      Usuń
    3. #OlgaJawor stąd jest prosta droga do zaburzeń odżywiania. Ludzie już gubią się w tym wszystkim.

      Usuń
  2. Może nie dieta dla wszystkich, bo nie kazdy jest w 100% zdrowy, ale na pewno trzeba słuchach swojego organizmu i eliminować to, co nam indywidualnie szkodzi. Niebezpieczne moga być mody i tendencje. Dietetyka to cała nauka dziś i temat rzeka.
    Na pewno trzeba unikać dodatków sztucznych w pożywieniu i warto czytać etykiety lub wiele potraw i półproduktów robić samemu.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak już wyjaśniałam, dieta może być jedna i tak uważam, że jest jedna – jako model odżywiania człowieka – i wtedy nikt by nie znał żadnych chorób wywoływanych drogą pokarmową. Tymczasem dietetycy muszą ciężko pracować na to, żeby najpierw tych ludzi wyciągać z dolegliwości i jakby uczyć ich na nowo, właściwego odżywiania. Pod warunkiem jeszcze, by istniałaby łatwo dostępna, normalna żywność.
      Książka, którą tu polecam, dowodzi na kilku mocnych przykładach, że tą jedną jedyną dietą dla każdego człowieka, można także wyciągać ludzi z bardzo poważnych chorób. Ale jakość jedzenia jest tu najważniejsza.

      Usuń
  3. Ten sposób żywienia zaciekawił mnie na tyle, że chyba poszukam książek na ten temat. Zasady wydają się dość łatwe. Najtrudniej będzie chyba zrezygnować z produktów niezdrowych, które nam smakują oraz zdobyć produkty najwyższej jakości. Argumenty, że ta dieta nie jest dla każdego jakoś mnie nie przekonują. Jej zasady są zdrowe i może być stosowana przez wierzących i niedowiarków. Wystarczy dostosować dietę biblijną do swoich potrzeb - zindywidualizować je. Przykładowo: chorzy na celakię powinni unikać zbóż z glutenem, osoby z alergią na białko wyeliminować laktozę, itd. A jakie Ty masz doświadczenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje doświadczenie podpowiada mi, że nie o eliminacje chodzi, a o jakość żywności od samego początku swej drogi na stół człowieka.

      Pisałam, że wyeliminowałam nabiał, nie trawię go. Kłopoty gastryczne, problemy z utrzymaniem wagi, zawsze tyłam od regularnie jadanego nabiału. (Laktozę toleruję).
      Długie lata unikałam też mięsa, aż w końcu nawet zostałam weganką na rok czasu i świetnie się na tej diecie czułam. Zaczęło się od tego, że często po zjedzeniu mięsa bolał mnie brzuch.

      Tak więc odbyła się w moim jadłospisie eliminacja wszystkich tych rzeczy, które mi szkodziły.

      Pozmieniało się jak wyemigrowałam na kilka lat do Szwajcarii.
      Tam ekologia produkcji od początku do końca jest wzorowa. Nie ma czegoś takiego, że produkt eko jest nim tylko dlatego, że został prawidłowo wytworzony i nie dodano niczego sztucznego do paczki, ale DLATEGO także, że zwierzęta są wypasane na halach z trawą, a nie w zamknięciu z dostępem do paszy antybiotykowej.

      I ja tam zaczęłam jeść normalnie nabiał, który notabene smakował jak ten z dzieciństwa, a nawet zaczęłam normalnie spożywać mięso. Rodzina wie, że nie lubię rosołu z kury, a w Szwajcarii on miał taki smak, że zajadałam się aż uszy się trzęsły. U nich drób ma nawet inny kolor.

      Dlatego bardzo ciężko było mi się odnaleźć po powrocie do Polski. Nabiału znowu nie jem, ale chciałabym, niestety po podjętej próbie, wróciły problemy gastryczne, szkoda gadać. Z mięsem jestem ostrożna, jem rzadko. Ale wiem i rozumiem, że to nie jest rozwiązanie, bo tak naprawdę nic w naszych marketach nie jest do końca zdrowe znając fakty o uprawach, o roli, o jałowej glebie etc. i śmiało można wyeliminować wszystko, ale żyć powietrzem (notabene też skażonym) nie da się.
      Dlatego żeby nie oszaleć, trochę zdrowego rozsądku. Żyjemy z mężem normalnie, na super ekologiczne sklepy nas nie stać, korzystamy z powszechnie dostępnych zasobów i to nie da żelaznego zdrowia – ja wiem i jestem w pełni świadoma, że nie jestem na diecie Stwórcy i że choć mam ogromną wiedzę na ten i pokrewne tematy (oraz chęci), nie jestem w stanie być w 100% na tym co uważam za słuszne.
      Trzymam się podstawowych zasad, unikam cukru, staram się unikać pieczywa, ale nie zawsze się da. Stosuję półposty, by trzustka lepiej pracowała, naturalna detoksyzacja jest bardzo ważna.

      Usuń
  4. W odżywianiu kieruję się zdrowym rozsądkiem i... podpowiedziami mojego organizmu. Jeśli coś mi nie służy, to tego unikam. Za stara już jestem, na drakońskie diety 🙃. Pilnuję michy... ale pozwalam sobie również na małe słodkie przyjemności (zwłaszcza jak sama coś upiekę 😋).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja sylwetka jest doskonałym przykładem, że zdrowy rozsądek działam perfekcyjnie. ;)

      Usuń
  5. Nie mieszałbym w to Boga.
    Lista przepisów w Księdze Powtórzonego Prawa - tego nie pisał Bóg tylko hebrajscy kapłani.
    Wspominasz dietę rzymskich gladiatorów - czy im ktoś czytał Stary Testament?
    A co z ludami, które zamieszkiwały dalekie strony świata?
    Mieszkańcy wysp Pacyfiku mają do wyboru tylko bogactwo owoców morza i może 6 produktów ziemi i przez setki lat żyli silni i zdrowi.
    "Dieta" mieszkańców Grenlandii to ponad 40% tłuszcz, żadnych jarzyn ani owoców.
    Australijscy Aborygeni - nomadzi - jedli to co im się pod rękę nawinęło, nie znali pojęcia Bóg.
    Charakterystyczny jest ich komentarz gdy misjonarze czytali im Biblię - wąż kusił Ewę jabłkiem - co za bezsensowna historia, przecież każdy zjadłby węża a jabłko wyrzucił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podając za przykład gladiatorów albo stare plemiona (ze starszych wpisów), nigdzie nie napisałam, że oni wszyscy czytali Pismo Święte. To są porównania. Pisałam również, że istotna jest dostępność w zakresie którego komponujesz swój talerz. Inaczej jedzą Polacy, a inaczej Eskimosi i do tego również nawiązywałam.
      Nie zamknęłam się wyłącznie na Izraelu, ale wyszłam poza kontekst opisywanych w Biblii obszarów. Proszę o uważniejsze czytanie.

      Usuń
  6. Nie mieszam do diety (czyli mojego sposobu odżywiania) boga, ale też od lat jadam zdrowo, kasze i warzywa są stałym elementem programu. Chociaż ostatni rok i nadchodzący są czasem, kiedy muszę nieco uprościć jadłospis. Ale nie rezygnuję z sałatek, warzyw, owoców i innych dobrych rzeczy.
    Muszę też przyznać, że w ostatnim roku pozwalam sobie częściej na takie pyszności jak lody i ciasta.
    Chyba mam trochę do nadrobienia. A do ćwiczeń też chcę wrócić, ale powoli, żebym sobie znów nie zrobiła krzywdy (miesiącami bolał mnie bark / ćwiczenia z obciążeniem na nieprzygotowane ciało).
    Powodzenia w Twoim odżywianiu i dalszej nauce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że z tymi treningami to denerwująca sprawa. Miałam jakiś czas temu roczną przerwę, przyczyny pominę. I postanowiłam wrócić do trenowania, na koniec roku zaplanowałam progres, zwiększenie ciężaru. Mamy koniec roku, a ja nadal jestem w fazie powrotu do treningów. Może jeden miesiąc udało mi się przetrenować regularnie w ciągu całego roku, a tak to ciągle coś. Masakra.
      Liczę na to, że teraz się uda, planuję zbudować w domu siłownię z prawdziwego zdarzenia i zaoszczędzić sporo kasy.

      Usuń
    2. No niestety rzadko jest tak, że mamy w planach tylko treningi i tylko zdrowe gotowanie. Zawsze jest praca, często też partner i związek, co też wymaga energii i zaangażowania. U mnie jeszcze teraz nauka. Plus dojazdy. Plus planowanie dalszych kroków. I też bardzo mi trudno wrócić do treningów. Mam teraz jedyną w swoim rodzaju okazję nadrobienia w nauce tego, czego nie dałam rady nauczyć się podczas kursu. Każda wolna chwila jest cenna. Dlatego korzystam chociaż z opcji dojazdów rowerem, każdy spacer doceniam jak złoto, żeby chociaż normalny ruch mieć. Ty masz wędrówki i może zaczniesz też dojeżdżać rowerem. To też są formy ruchu. Nie można zawsze być aż tak restrykcyjnym wobec siebie. Robimy co możemy :)))

      Usuń
    3. Jeszcze jak się wychodziło na siłownię, to można powiedzieć, że ograniczają nas tylko godziny otwarć, ale np. jak jest możliwość ćwiczenia w domu, to przeszkodą znowu jest partner (gumy i hantle mam w sypialni). Teraz pracuję od pm. do pt. od 9 do 19 albo dłużej. Sytuacja patowa.
      Wędrówki zostają przeniesione na soboty. Rower na razie odpada, bo nie mam czasu zrobić mu serwisu, a nie chce go sobie zniszczyć, bo zostawiłam go w złym stanie. Poza tym codziennie pada, a ja jestem po chorobie. Tak, właśnie dziś idę pierwszy dzień do pracy.
      Restrykcyjnym być nie można, ale jestem zwolenniczką treningów anaareobowych.

      Usuń