czwartek, 30 listopada 2023

Jeszcze raz, jeszcze dłużej. Usiądź, zaparz sobie kawy i porozmawiajmy.

Mazurską przygodę mieliśmy zakończyć w Michałkach, ale zapragnęliśmy zostać dłużej i prawdę mówiąc, brakowało nam towarzystwa gospodarzy z Gromu. W ten sposób, nocując nad Kalwą, jeździłam do nich, by nie tylko pojeździć konno, ale też spędzić leniwie troszkę czasu, pogadać. Jednak było ciągle mało.
    Mieliśmy jeszcze kilka dni wolnego w zapasie, turnus w "Malwie" właśnie się skończył, więc wróciliśmy do Gromu. A żeby było zabawniej, ponieważ nadal mieliśmy ważne pozwolenia na wędkowanie na Kalwie, nocując w Gromie, jeździliśmy na ryby za Pasym.
    I tak się kręciliśmy cały tydzień w tę i na zad, ale było naprawdę świetnie. Oboje mamy wrażenie, że właśnie ten drugi pokręcony tydzień był najlepszy i najlepiej wtedy wypoczęliśmy.

Zmęczenie mięśniowe dawało się we znaki, więc z dnia na dzień jeździłam coraz gorzej. 🤦‍♀️ Ale uparłam się, że wykorzystam ten czas jak najlepiej, bardzo mnie nosiło jeśli idzie o jeździectwo i chciałam więcej niż mogło moje ciało.
    Tak się zdarza, ale nie żałuję, konie pode mną tego tygodnia wypoczęły 🤣 wcale się nie denerwowałam o brak płynności, byłam trochę spięta i było to widać, ale chwil mi nikt nie odbierze.
    Wszystkie przygody na końskim grzbiecie są dla mnie cenne.


Wieczory przy zachodzącym słońcu wychodzą na zdjęciach bardzo spektakularnie, ale wtedy masz lampę skierowaną prosto w oczy. Jak na przesłuchaniu.
    Miałam nadzieję, że koń widzi lepiej o de mnie i nie wyrżniemy w płot albo w kogoś...
    "Latałam" w tym wszystkim wiedziona uczuciem radości, nic nie przeszkadzało mi aż tak, bym miała przerwać jazdę, w ogóle nie było mi to w głowie. Nie wiem jak mógłby się czuć ktoś początkujący, mnie nie sprawiało to większych problemów, po prostu czasami miałam zamknięte oczy. Zdaję sobie też sprawę z tego, że mam trochę wrażliwsze oczy na światło niż inni. Dawno temu zauważyłam różnicę.


Czasami w ogóle nie porywałam się do galopu. Ból mięśniowy wiąże się ze sztywnością, brakiem elastyczności w stawach i trzeba to po prostu przeczekać i wypocząć. Nie szarpać się z tym i broń Boże nie zalegać w łóżku. Trzeba się ruszać, by lepiej się regenerować. Więcej w tych dniach spacerowaliśmy, a ja z jazd nie rezygnowałam, po prostu były mniej szalone.
    Po każdorazowym rozgrzaniu ciała, rozciągałam się. Pilnowałam podarzy dobrego żarcia. Pilnowałam też wystarczającej ilości snu.
    Było bardzo dobrze. Dlatego ostatnia jazda na tym urlopie była całkiem dobra.


Lubię rozmawiać. Kiedy spotykam się kimś i siadamy do rozmowy, jest ona zawsze bogata i wielowątkowa. Rzadko zatrzymujemy się przy jednym temacie, a jeżeli już jakiś nas na dobre wciągnie, to płyną słowa z doświadczenia bardzo głębokie i esencjonalne.
    Podobnie jest z listami, czy jeszcze je piszecie? W listach nigdy nie porusza się jednego tematu. Czasami to kilkanaście stronic dużych kartek, zapisanych linijka pod linijką, ciasno acz wyraźnie starannym pismem i potem siadasz do odpowiedzi i odpisujesz akapit po akapicie.
    Czy nie przypomina to Wam czegoś? Tak, dokładnie → prywatne blogi o codzienności są właśnie takimi listami. Tyle że znacznie szybciej się na nie odpowiada, bo klawiatura jest prędsza od pióra. I listy na blogach są znacznie krótsze.

Zauważyłam dwie rzeczy:
  1. już nie pisuje się listów, to niepopularna forma komunikacji, teraz są komunikatory w telefonach;
  2. nikt nie czyta w całości blogowych postów, bo ludzie gubią się w wątkach;
Najwyraźniej jestem starej daty, bo nadal umiem czytać i pisać listy, wirtualne tym bardziej, bo są prostszą odmianą. Ale ludzie się gubią, komentują bez składu, łapią się wątków pobocznych, bo tak prościej.


Ważki opalają się na książkach.

Dużo rozmów, ale jednak ciągle za mało. Jakby nie dotarłszy jeszcze do sedna, rozsmakowywaliśmy się w esencji treści.
    Z naszymi przyjaciółmi z Mazur nierzadko przegadywało się całe późne wieczory. I zawsze było o czym rozmawiać. Zawsze o czym innym. Zawsze dużo i wcale nie płytko. Tak jakby oni także byli głodni słów.
    Tak wielu ludzi przewija się przez ich gospodarstwo, zdaję sobie sprawę, że są bardzo różni intelektualnie. Elektroniczne rozrywki, pęd życia, praca... Często będąc pośród ludzi, nie ma z kim rozmawiać.


Ostatnia jazda. Na mojej ulubionej Juracie, nie wiem dlaczego tak jest, ale na jej grzbiecie czuję się najlepiej. Najlepiej mi się wysiaduje kłus, najłatwiej mi zagalopować. Oczywiście przez problemy, które we wstępie opisałam, trochę średnio mi szło, ale i tak w sumie z jazdy byłam bardzo zadowolona. Bo mogłam to zrobić. Bo mogłam znów dogonić wiatr...


Na wielkiej polanie moje myśli rozpływały się w wieczornych mgłach. Stanowiły symbol słów, które ulotnie unoszą się delikatną wibracją ponad światem i czynią zmiany. Słowa mogą czynić zmiany, np. wielkie znaczenie ma to, jak sam o sobie mówisz.
    Słowo może skruszyć mur. Może także skruszyć serce, złamać człowieka, pocieszyć i uszczęśliwić.

Spacerując we mgle, nasiąkasz nią. Nie da się inaczej. Im szybciej idziesz lub może biegniesz, tym bardziej wydaje ci się, że unikniesz znaczenia, ale to nie prawda. Na koniec i tak będziesz przemoczony, jak nie mgłą, to rosą.
    Kto ma uszy, niechaj słucha.


To, pośród jakich ludzi się obracasz i jakie słowa wypływają z ich ust, ma wielkie znaczenie. To wpływa na Ciebie. I wszystko jedno jak wielką obojętność będziesz grał, nasiąkasz tą energią, która z nich wypływa.
    Aż w końcu stajesz się jak oni. Dlatego tak ważne jest to, jakimi ludźmi się otaczasz i czego słuchasz.


Możesz się oceniać jak chcesz. Możesz to sobie wytatuować, naszyć naszywkę na plecaku, a i tak jeśli słuchasz gówna, będziesz kompostownikiem. Jeżeli słuchasz słów ze złota, będziesz pucharem na złoto. Sam wybierasz.
    Uśmiech nie zawsze oznacza radość i szczęście. Czasami jest tylko odnowioną elewacją zrujnowanej kamienicy. W mieszkaniach nie ma wody, a ustęp jest na zewnątrz, ale na fasadzie są piękne płaskorzeźby, elegancja Francja.
    Kto ma oczy, niechaj widzi.


Nie potrafisz dłużej skupić się na dłuższym czytaniu, męczy Cię już sam widok dużej ilości tekstu, gubisz się w wątkach...
    Jesteś przeładowany informacjami. Dla mnie jest to pokazanie fasady ogłupienia przez świat. 

Coś z tym zrobisz albo nie. Albo dalej będziesz ładował się shit'em i udawał świątynię dumania wysadzaną diamentami, ale z obornikiem w salonie i oskarżał innych, że za długo i za wiele piszą.

Zaczął mnie męczyć efekt współczesnego chaosu.


Dzisiaj już nie można usiąść w cichej kawiarni, bo "musi coś brzęczeć". A jak nie bębni muzyka, to trzeba włączyć swoją. Nie pogadasz, bo trzeba się przekrzykiwać przez rejwach. Ważkich tematów nie poruszysz, bo nie ma jak się skupić.
    Jedziesz do lasu posłuchać ciszy, ale obok ktoś właśnie puszcza muzykę, bo nie może znieść tej ciszy. Po co więc tu przyjechał?


Bycie długi czas z przyrodą, mieszkanie w idylli, w swojej rajskiej enklawie ma pewne wady... Wracasz do codzienności i widzisz bezwartościowe życie jakie toczy się wokół.

Warto dobrze uczepić się siodła i gnać zgodnie z kierunkiem wiatru. Coraz szybciej, dosięgając wreszcie wrażliwych strun. Grając melodię, którą wszyscy nienawidzą → prawdę, która w oczy kole.

A poniższy filmik jest o tym, że fizycznie też warto dobrze trzymać się siodła. ;)


A teraz idę do Was, czytać Wasze blogi od deski do deski, bo Was szanuję. Wasz czas poświęcony na tekst, Wasze myśli i skupienie. Do zobaczenia.

I na koniec relacji z Mazurskiego raju, ostatni film jaki nagrałam nad Kalwą. Pisane sercem:

27 komentarzy:

  1. to, że ludzie komentują posty blogowe dość wybiórczo, pomijając co poniektóre wątki, motywy, tematy, niekoniecznie musi świadczyć o niechlujnym, nieuważnym czytaniu po łebkach, innych powodów może być sporo... niemniej jednak tak nieraz bywa, a najzabawniejsze są momenty, gdy czytając jakiś komentarz człowiek wybałusza oczy ze zdziwienia: "co on(a) w ogóle komentuje?", bo robi to wrażenie, jakby komentarz dotyczył zupełnie innego posta... w każdym razie zjawisko jak najbardziej ma miejsce, najwyraźniej je widać przy postach literackich, gdzie czytający skupiają się na jakimś epizodycznym, niezbyt istotnym detalu, czy efekcie specjalnym i gubią całą resztę...
    pisanie listów ma swój skansen jeszcze np. w kryminałach, a zwłaszcza aresztach śledczych /nie mylić z zakładem karnym/, gdzie osadzeni mają tylko taką możliwość (legalnej) komunikacji ze światem na zewnątrz...
    znam się tylko na wzroku kota, może trochę jeszcze na wzroku psa, ale jak widzi koń pojęcia nie mam, jednak zaciekawiło mnie to, więc zaraz spróbuję to nadrobić...
    czytałem gdzieś kiedyś, że ważka jest najskuteczniejszym drapieżnikiem, ma największy procent udanych "strzałów", bliski stu, inne, zwłaszcza te większe mają o wiele gorsze wyniki, często grubo poniżej 50 procent...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czepiałabym się skupiania na jednym detalu, to właśnie bywa ciekawe, ze lektura tego samego tekstu powoduje u każdego inne skojarzenia, a przy baaaardzo długich tekstach często trudno skomentować kazdy akapit...

      Usuń
    2. to nie czepianie się, to tylko stwierdzenie faktu, w końcu jest dużo ludzi, których w filmach kręcą tylko "momenty", katastrofy albo strzelaniny, po prostu taki gust :)

      Usuń
    3. To nie rzecz gustu, sama tak mam, że gdy ktoś porusza wiele wątków w jednym wpisie, to musiałabym w komentarzu napisać elaborat, by odnieść się do każdego...
      jotka

      Usuń
    4. Jeszcze żeby to faktycznie były ciężkie teksty literackie... Ale piszę tego bloga na lekko zupełnie.
      W książkach też ludzie gubią wątki. Wiele razy spotkałam się z opinią, że jakaś książka jest zagmatwana i chyba sam autor się w niej pogubił, potem ja tą książkę czytam i okazuje się, że jest to bardzo fajna powieść.
      I co się okazuje, ludzie czytają powieści jednotorowe, czyli jest jeden punkt widzenia i czytelnik jest skupiony praktycznie wokół jednej osoby. Reszta tworzy tło. I to są świetne książki. A jak już pojawia się więcej epizodów, wątków, stron spojrzenia na jedno, to już książka przestaje być zrozumiała.
      Dla mnie pisanie listów nie jest niczym archaicznym. Doniedawna miałam paru korespondentów, ale oni już nie mają na to czasu, rodziny etc.

      Nigdy nie miałam problemu z odniesieniem się do każdego wątku. Czytam zawsze całe blogi i komentuję bieżąco, oczywiście na te tematy, na które potrafię się wypowiedzieć. Mogę więc sądzić po komentarzach tutaj, że poruszam zbyt trudne tematy.

      Usuń
    5. wrażenie, że piszę "za trudne" też czasem miewam, ale nie wiem do końca, czy tak jest w istocie, czy tylko sobie pochlebiam :) a poza tym nieraz jest to moim zamysłem, aby nie było zbyt "łatwe" /przy tekstach literackich/ w odbiorze, to taka moja metoda selekcji interesujących ludzi do ewentualnej późniejszej rozmowy na forum...

      Usuń
    6. Przynajmniej Ty masz tego wszystkiego świadomość.

      Usuń
  2. To prawda, że jesteśmy epatowaniu hałasem i chaosem, ubolewam nad tym, że wszędzie są głośniki i głośna muzyka, przecież to nie puby muzyczne, a kazdy lubi inny rodzaj muzyki.
    Z powodu świetnych relacji z gospodarzami wracaliśmy właśnie do Zawoi, do ulubionego pensjonatu.
    Gdy mam mało czasu, długie posty, rozbudowane teksty zostawiam na później, gdy głowa wypoczęta, czas nie goni, nikt nie przeszkadza, z szacunku dla autora, bo nie chce pisać czegokolwiek.
    To zbliżenie z ważką - mistrzostwo świata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze jedno doskonałe miejsce, gdzie mam dobrą relację od lat z gospodarzami, bo kobieta prowadzi bloga i na nim rozpoczęła się nasza znajomość. Widziałam na jej zdjęciach jak powstaje pensjonat, całą budowę relacjonowała. I po latach przyjechałam do niej z rodziną. Było cudownie. Z tym że gdybym miała przyjechać ponownie, nie wiem co tam robić...
      To jest enklawa spokoju i ciszy, jednak od urlopu oczekuję czegoś więcej.
      Może kiedyś mi się odmieni i tam wrócę.

      Gdy mam mało czasu, w ogóle nie siadam do blogów.

      Prawdopodobnie ważki mnie lubią. Niektóre pozwalają mi się wziąć na rękę.

      Usuń
    2. no, właśnie, kwestia czasu... choć chęć => czas, to jedno z drugim jakoś jest sprzężone i bywa odwrotnie: czas => chęć, więc nieraz odnosimy się jedynie do interesujących nas wątków z powodu deficytów tegoż czasu...

      Usuń
    3. Znam ten problem, niekiedy mam wielką ochotę zasiąść przy lekturze albo poczytać blogi, ale nie mam czasu, więc wybieram, że tego nie robię, bo mnie wciągnie czytanie i mogę się spóźnić. :D

      Usuń
  3. Och, niektóre zdania jakbyś żywcem wyrwała ze mnie... Tak, wciąż jeszcze piszę listy tradycyjne. I są tacy, którzy na nie odpisują.
    Czytanie to mój żywioł, wiadomka...
    I najważniejsze w życiu: cisza.
    Cisza, którą kocham, której pragnę i której mam taki ciągły niedosyt. Cierpię przy przebodźcowaniu, np. w galeriach handlowych, gdzie jest szum rozmów, wrzask dzieci, z każdego głośnika inna muzyka... Narasta wtedy we mnie coś niebezpiecznego i zaczynam czuć, że zaraz zacznę krzyczeć, a potem wybuchnę albo kogoś zabiję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doniedawna miałam korespondentów, ale się wykruszyli, pozakładali rodziny i nie mają czasu. Obecnie nie piszę listów.

      Czytanie to i mój żywioł. Od dziecka.

      Także kocham ciszę. Cieszę się, że w obecnym miejscu pracy szef nie włącza muzyki ani radia, bo to było najczęściej powodem mojej nerwicy w pracy.

      Za to zauważyłam, że jak wchodzi wielu klientów na raz, nie przeszkadza mi ten chaos, ogarniam. Ale jak wchodzi choćby jedna rodzina z dziećmi, to ja mam chęć wszystkich wystrzelać. Tego nie ogarniam.

      Usuń
    2. Bo bachoriada jest nie do zniesienia i chęć wyprucia serii z karabinu dopada i mnie.

      Usuń
    3. A nie byłoby tak, gdyby rodzice wychowywali dzieci, a nie odwrotnie. ;] To co widuję w sklepie czy na ulicach, przechodzi normalne pojęcie.

      Usuń
  4. Hippika jest metodą leczenia, więc nic dziwnego, że tak dobrze czujesz się na koniu. Żałuję, że w czasach mojego dzieciństwa, nie było zwyczaju leczenia ludzi z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym przy wykorzystaniu koni. Może wtedy byłabym znacznie spokojniejszym człowiekiem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg moich prywatnych obserwacji, nie chodzi o konie, a o kontakt z jakimkolwiek zwierzęciem.

      Usuń
  5. Zgadzam się z Frau Be. Ja także mam niedosyt ciszy. I dla mnie jest ona ważna. Współczesny świat jest zbyt głośny. I niestety duży w nim chaos. Od lat nadal dostaję tradycyjne listy, pocztówki.... Nie mam ich już gdzie przechowywać. Musze poszukać nowego miejsca:)))
    Życzę pozytywnego nastawienia pomimo zimy za oknem. A właściwie zwłaszcza teraz. Zima trochę wycisza nasz świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cisza jest jedyną rzeczą piękniejszą od dobrej muzyki. :)
      Pocztówki często wysyłam. Na razie tylko tyle mi zostało z korespondencyjnych ruchów. Ale kartek nie zbieram.
      Nie mam problemów z pozytywnym nastawieniem, ponieważ jesień i zima to moje ulubione pory roku. :)
      Zima jest cicha, bo ludzie wolą wraz ze swoim chaosem siedzieć w domu. Teraz zwłaszcza lubię chodzić po miejskich parkach, bo żywej duszy nie ma w przeciwieństwie do tego, co się dzieje latem.

      Usuń
  6. Co do jazdy konnej - widać, że ci sprawia wielką radość i że robisz to świadomie.
    Odpoczynek i przerzucenie się na spacery, kiedy nie jest możliwa intensywna forma ruchu - tego się uczę przez ostatnie miesiące.

    Nigdy nie byłam dobra w pisaniu listów, a już odręcznych nie piszę od lat. Ręka nieprzyzwyczajona. I mnie bardziej podobają się listy napisane na komputerze, gdzie mogę zmienić czcionkę.
    Poza tym nie mam znajomych, którzy lubią taką formę komunikacji. Mam za to przyjaciół od długich rozmów chociaż przez telefon czy Skype.
    Nie mam za złe, że ktoś skomentuje u mnie tylko część wątków i staram się szanować czas Czytelnika, bo wiem, jak mnie samej jest czasem ciężko skupić się na przeczytaniu dłuższego tekstu. Są czasem tygodnie, kiedy nie umiem przeczytać więcej, niż do 10 stron książki dziennie. Taki czas, że uwaga w pełni jest skupiona na czymś innym. Potem chętnie przychodzę, kiedy mam czas i nadrabiam.
    Bo czasem nie da się inaczej.
    A jeśli ktoś czyta po łebkach i komentuje nie do końca na temat ... no cóż. Widocznie tego dnia nie miał aż tyle czasu albo nie mógł się skupić. Z wiekiem coraz bardziej uczę się cierpliwości i wyrozumiałości. Bo od siebie muszę zacząć, jeśli oczekuję tego od innych.

    Przywiązuję dużą wagę do ludzi, którymi się otaczam i tego, co konsumuję jako treści, bo jestem tego zdania, co ty. Z tym, że czasem każdy ma prawo pooglądać po prostu śmieszne filmiki, kiedy potrzebuje się rozładować czy pośmiać. I chyba jestem ostatnią osobą, która by go z tego powodu nisko oceniała. Mnie wtedy ciągnie do stand-upów i żartów, chociaż staram się nie schodzić poniżej pewnego poziomu.
    Ostatni filmik z mazurskiej idylli pokazuje to, co i dla mnie stanowi kwintesencję spokoju. To jest szczęście.

    Pozdrowienia z zaśnieżonego Bremerhaven

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy rodzice umożliwili mi pierwszy raz kontakt z koniem, ledwo sięgałam strzemion. Pani oprowadzająca kółeczko na koniu, powiedziała im, że jak na mój wiek, rewelacyjnie trzymam się w siodle i się nie boję. Sprawdziła to różnymi ćwiczeniami. Na zwykłej oprowadzance dla dzieci, zrobiła mi lekcję w ramach tego kółeczka. Ba, zrobiła za fri kilka kółeczek więcej.
      Tak się w sumie zaczęło.

      Kiedy pisałam listy, to wyłącznie odręczne. Kiedyś nawet piórem ze stalówką. Ostatnie jednak już długopisem.
      Już nie mam korespondentów. Wykruszyli się. Rodzina, dzieci itd. Nie mają czasu.

      Kiedy przychodzi u mnie taki czas, że nie umiem skupić się na czytaniu, robię od tego przerwę, która trwa tyle i trzeba. Póki nie zachce mi się uczciwie przysiąść do lektury. Nie bloguję też wtedy. Wiem, że nic na siłę.
      To jest czas, kiedy muszę się skupić na prawdziwym odpoczynku.

      Absolutnie nie mam nic przeciwko śmiesznym filmikom, czy po prostu zabawkom, które nas relaksują i dają rozluźnienie. :) Ja np. gram w tedy w jakieś gry na komputerze.

      Pozdrowienia z zaśnieżonej Łodzi.

      Usuń
  7. Pewnie Cię tym zaskoczę, ale nadal piszę tradycyjne listy (no i oczywiście kartki), a co więcej czerpię z tego ogrom radości, bo to taki niesłychanie miły rytuał dla mnie: wybieranie papeterii (a mam jej trochę, oj mam), długopisu, znaczków (przeważnie mam ich sporo na zapas), a na koniec jakichś naklejek (namiastka pieczętowania korespondencji lakiem).
    Zawsze uwielbiałam to robić. Przez całą szkołę podstawową wymieniałam się listami z kuzynkami, koleżankami, a także z zupełnie obcymi osobami zapoznanymi z jakiegoś kącika z magazynu dla młodzieży :) SMS-y i rozmowy na czacie są tak "bezpłciowe" i nijakie. Listy.. Listy są wyjątkowe i osobiste.

    A co do nieczytania całych tekstów, to jesteś inteligentna i doskonale wiesz, dlaczego ludzie to robią. Nie mówię, że zawsze, ale w wielu przypadkach wiąże się to z pójściem po linii najmniejszego oporu. Skomentuję byle co, byleby autor widział, że byłam i przeczytałam. W ramach podziękowania dostanę komentarz u siebie na blogu. Tacy ludzie nie czytają z przyjemności i sympatii do Ciebie, tylko z obowiązku i interesowności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś w mniejszości. I jesteś z tego pokolenia, które umie trzymać pióro w ręce. Pisywałam kiedyś listy z Rose, ale ona przestała pisać w ogóle. Blog też.

      Korespondentów także brałam z magazynów i był jeszcze kącik w telegazecie, nie pamiętam której telewizji. Tam ogłaszały się osoby, które chcą pisać, po krótce czym się interesują i podawały swój adres.
      Wielu korespondentów miałam z blogosfery.

      Zawsze lubiłam ozdabiać listy. Często sama tworzyłam papeterię odręcznie. Coś rysowałam, kolorowałam. Kaligrafowałam pierwszą literę jak w książce ze średniowiecza.
      Później gdzieś to się upłynniło. Stało się uproszczone, potem drukowane, bo mało czasu... aż w końcu zniknęło.

      Tacy ludzie chcą po prostu żebym weszła do nich i nabiłam im statystyki.
      To pierwsza grupa.
      Drugiej nie zależy na statystykach, niektórzy nawet bloga nie ujawniają. Ale zwyczajnie nie chce się im czytać, obejrzą same zdjęcia, cos napiszą i wystarczy, było miło. Od niechcenia.

      Usuń
    2. Piór (tak gwoli ścisłości) to ja w sumie prawie nigdy nie używałam ;) No niby umiem trzymać, ale przyznam się, że jak dłużej coś piszę, to... ręka daje o sobie znać! Wstyd, no ale taki znak naszych czasów - teraz więcej się pisze na klawiaturze niż w zeszycie (do ładnych i fikuśnych brulionów też mam słabość).

      Ha, wygląda na to, że miałyśmy tę samą korespondentkę :) Czy przestała, to nie mam pewności, bo blog nie został zlikwidowany i nadal istnieje. Mogła po prostu odebrać nam zaproszenia. Nie tak łatwo rezygnuje się z blogowania.

      TAK! Teraz mi przypomniałaś - faktycznie była telegazeta! Całkowicie wyleciało mi to z głowy.

      Ja aż takich zdolności artystycznych nie mam, więc dla dobra adresata nic nie rysowałam ;) A właśnie, nieraz się nad tym zastanawiałam. Zawsze podkreślasz, że nie jesteś sentymentalna, nie gromadzisz rzeczy, etc. Czyli co? Po przeczytaniu tych listów wyrzucałaś je do kosza?

      Wiesz, rozumiem, dlaczego tak piszesz, ale i tak wydaje mi się, że Twoi komentujący są na wysokim poziomie. Najgorsze są komentarze zawierające parę słów: "super fotki" albo coś w tym stylu. A to, że ludzie nie odnoszą się do każdego wątku, który poruszasz - no cóż, byłoby ciężko. Komentarz musiałby być super długi, poza tym nie każdy czuje się odpowiednio doinformowany, aby wypowiadać się na dany temat. Kiedy opisujesz podróże - OK, łatwiej coś skomentować, ale kiedy poruszasz bardziej skomplikowane/wrażliwe tematy, jak na przykład wiara, żywienie - to robi się trudniej.
      Z własnego doświadczenia mogę napisać, że nie komentuję wszystkich wpisów u wszystkich odwiedzanych przeze mnie blogerów, ani też wszystkich wątków. Czasem staram się, robię sobie mentalną notatkę w trakcie czytania, a potem kończę post i nie pamiętam, co chciałam napisać ;) Skupiam się raczej na wybranych kwestiach, tak jak Jotka i PKanalia pisali.

      Nie rozumiem za to drugiego, wyszczególnionego przez Ciebie, typu komentujących - blog to nie jest lektura obowiązkowa. Jeśli ktoś nie chce czytać, a tym bardziej komentować, i nie zależy mu na utrzymywaniu relacji z autorem, to niech tego nie robi. Prościej i łatwiej.

      Usuń
    3. Zanim zrezygnowała, napisała, że bloga na pewno nie skasuje, ale nie będzie już pisać dla ludzi z zewnątrz, jeśli w ogóle.

      Tak, listy wyrzucałam do kosza. Lądowały tam po jakimś czasie, nie od razu. Musiałam się jeszcze upewnić, że odpowiedź na niego, dotarła na miejsce, bo czasami się zdarzało, że Poczta Polska gdzieś je gubiła.
      Jeżeli ktoś robił tak samo z tym co ja pisałam, nie miałam z tym absolutnie problemu, mimo że wkładałam w to dużo czasu i serce. Liczy się to, że jako taki dotarł do rąk, ktoś nad nim posiedział, a najbardziej liczą się słowa i to co one siały w człowieku.

      Byłoby ciężko odnieść się do każdego wątku? Właśnie w tym nie widzę żadnej trudności. Zawsze na blogach, które są pisane w jeszcze "gorszej" formie niż mój, np. raz w miesiącu i zawierają mnóstwo tekstu, że w całości czyta się to prawie 15 minut, ja nie widzę problemu. Rozkoszuję się tym jak najlepszą książką. I zawsze odpisuję na każdy temat, oczywiście jeśli umiem coś napisać, jeśli nie, to się nie wymądrzam, niemniej komentarz jest u nich i tak dość długi.

      Nie ma trudnych tematów. Nie wiem po co ludzie robią sobie tabu z pewnych rzeczy.

      Nie komentuję tych wpisów, które mnie kompletnie nie interesują. Tam, w ogóle nie zabieram głosu i nie czytam. Ale jak już siadam do stricte pamiętnikarskiego wpisu, to co innego.

      Na zasadzie odpisywania na list, kiedy go czytasz, obok masz czystą kartkę i piszesz na każdy temat bieżąco. Przynajmniej ja tak zawsze robiłam.
      Kiedy czytam czyiś blog, na ekranie mam otwarty notatnik. Tak zapisuję wszystkie myśli. Bieżąco czytając.

      Usuń
    4. Ja do dzisiaj przechowuję nawet te listy z czasów młodzieńczych, dla mnie to przyjemny kawał mojej historii, no, ale ja to ja - jestem zdecydowanie bardziej sentymentalna od Ciebie.

      Oj tak, i ja miałam różne przygody z pocztą. Chyba nawet jeden z ostatnich listów Rose został dostarczony przez listonosza pod zupełnie inny adres, na szczęście uczynny i uczciwy nieznajomy mi go zwrócił. Były też takie widokówki, który szły z zagranicy do Polski przez kilka miesięcy! Dawno temu ktoś regularnie otwierał moje listy wysyłane do Polski i wyjmował z nich pieniądze, które były prezentem urodzinowym dla solenizanta... Książkę można napisać na ten temat.

      Bo mierzysz innych swoją miarką i dlatego nie widzisz w tym żadnej trudności, a przecież ludzie zupełnie się od siebie różnią i nie każdy podchodzi do blogowania czy komentowania tak "nabożnie" jak Ty. Ja również nie mam problemu z czytaniem dłuższych tekstów, nawet je lubię, jeśli są dobrze napisane i ciekawe, ale jednak żyjemy w takich czasach, w których ludzie "nie mają czasu" (idealna wymówka) na czytanie, dlatego też triumfy święcą media społecznościowe jak IG, gdzie królują obrazki, a tekstu jest niewiele. Zapytaj osób, które w ogóle nie czytają książek - usłyszysz "bo nie mam na to czasu". Ale czas na robienie głupot jest :)

      No właśnie - kluczowe zdanie: "(...) oczywiście jeśli umiem coś napisać, jeśli nie, to się nie wymądrzam (...)" Dokładnie to miałam na myśli, że trudno byłoby skomentować wszystko. Nie mam potrzeby udzielania się w każdej dyskusji, nie jestem tym typem człowieka, który nie wie, ale i tak się wypowie, wychodzę raczej z założenia, że jak się na czymś nie znam, to po prostu nie zabieram głosu, żeby nie wyjść na głupca.

      Są trudne tematy. Tematy bolesne, których się unika, bo nie chce się budzić Krakena... Tematy, na których człowiek się nie zna, bo mimo wszystko nikt nie jest omnibusem... Tematy, których lepiej nie poruszać, bo zawsze kończy się to źle - ludzie się spinają i kłócą, potem pozostaje niesmak...

      W idealnym świecie tak to wygląda i żaden wątek nie zostaje potraktowany po macoszemu. W praktyce: mało kto tak robi. Widzę to po korespondencji mailowej, po komentarzach, po starych poczciwych listach.

      Ciekawa dyskusja - dzięki za przedstawienie swojego punktu widzenia :)

      Usuń
    5. Jestem sentymentalna do miejsc, do rzeczy nie. Wiem, że nie wracałabym do tamtych listów, a mieć żeby tylko mieć... Ale to tylko moje doświadczenie i myślenie.
      Widziałam u kumpla jak pięknie przechowuje listy od korespondentów. W drewnianej szkatule. Bardzo mi się to spodobało.

      Paczki to kolejny temat, bardzo często docierały do adresata wyglądając jakby słoń po nich przeszedł.

      Fakt, że wiele spraw widzi się przez swój pryzmat, to zdaje się, naturalne. Czy "nabożnie", być może...

      Daleko szukać nie muszę, na książki nie mają czasu wszyscy u mnie w pracy. Jestem jedyna. W dodatku abstrakcyjna, bo książkę napisałam. Ale - fakt faktem - na bezrobociu.

      I z tych powodów moje odpowiedzi nie zawsze mają długość bez mała posta 🤣 ale zdarzało się. Często u Rose. Fajnie jest spotkać w blogosferze osobę, z którą ma się wiele wspólnych tematów.

      No i lepiej już milczeć, niż spraszać do siebie tych, co się kłócą.

      Mój punkt widzenia jest dość elastyczny. Niby "nabożnie", ale pozostawiam złoty obszar.
      Głównym wydźwiękiem w tym temacie były poczynania typu "zostawiam ślad, zajrzyj do mnie". Albo wypowiadanie się nie na temat, np o obrazkach, bez czytania. Cisnę jednak w tą ludzką inteligencję, że pisać i czytać dziś w kraju umiemy. ;)

      Usuń