niedziela, 3 grudnia 2023

Chrześcijańskie mity, czyli co się o nas mówi (część 2/5).

pierwsza część była tam ⏩1/5

W niniejszej części podejmuję się kontrowersyjnego tematu jakim są słynne na cały świat znaki, objawienia i cuda. Robiące wrażenie misterne pomysły wyłaniające się żywcem ze sfery duchowej, jeśli nie są zasymulowane przez człowieka, mogą być w istocie dziełem istot duchowych. Problem polega na tym, że ludzie najczęściej zbyt naiwnie do tego podchodzą, a to jest szalenie niebezpieczne.
    Kiedy wchodzisz w świat duchowy, musisz mieć pełną świadomość tego co robisz oraz skąd pochodzi ta moc.
    Istoty z tego z duchowego świata lubią robić sobie z ludzi jaja. I to jaja jak berety, że pod ich wpływem człowiek pogłębia swoją wiarę w zabobon, bo inaczej one czynią im pod górę. Lubią też zmajstrować coś na drzewie i nagle pół Polski odprawia modły do rośliny.

Kto zna Słowo Boże, a przede wszystkim Boga, ten powinien wiedzieć, że Bóg nie robi sobie takich jaj z ludzi.
    I o tym mam do Was słowo na dziś.

Zachęcam nie tylko do dyskusji w komentarzach, lecz jeśli jakiś wątek szczególnie Was zainteresuje, piszcie, a po cyklu sporządzę szerszy artykuł na dany temat.
    Dziś używam przekładu biblijnego UBG.

„ZNAKI I CUDA”, „MARYJNE OBJAWIENIA” itp.

/źródło zdjęcia

CUDA ŚWIĘTYCH LUDZI

Jan Chrzciciel nigdy nie dokonał żadnego cudu. A jednak z Bożej perspektywy był największym człowiekiem wiary, duchowo większym niż Henoch, Abraham czy Mojżesz.
    Jest on więc znakomitym przykładem, że w życiu z wiarą ważniejsze niż jakiekolwiek nadprzyrodzone wydarzenia (cuda, objawienia) jest posłuszne poleganie na Bożym Słowie.

To oczywiście nie neguje cudów w życiu chrześcijan – ale znając Słowo Boże, wiemy jakie jest odpowiednie źródło takich wydarzeń, oraz co i jak może wyglądać.

Znam jednakże takich chrześcijan, którzy do tego aby wierzyć, potrzebują co chwila wielkich rzeczy. To tak jakby Bóg musiał im się regularnie udowadniać, bo inaczej ich wiara stygnie.
    Istnieją także nader religijni ludzie, którzy obsesyjnie każdą anomalię biorą sobie za cud. Dziś wiara jest "podpalana" gdy posążki płaczą krwią, gdy na budynku widać cień postaci, gdy na szkle ktoś się ukazuje, gdy naturalne światło miga etc. I tego wciąż wypatrują.

„Tylko ludzie zdeprawowani i pozbawieni wiary szukają cudów i znaków z Niebios.”

    Ewangelia wg Łukasza 11:29

Ale co ten posążek tak naprawdę może dla nas zrobić?



/źródło zdjęcia

ODDAWANIE CZCI BOŻKOM (posągom i obrazom)

To zawsze było i jest niezmiennie duchowym cudzołóstwem. Niestety grzech ten można spotkać na porządku dziennym we wszystkich systemach religijnych, także tych, które same siebie zowią chrześcijańskimi.
    Wiarą bowiem nie można nazwać przekonań religijnych bazujących na ludzkim nauczaniu lub nadzwyczajnych objawieniach. Takie przekonania mogą co najwyżej pretendować do określeń „ślepa wiara”, „wiara naiwna”, „wiara emocjonalna”, „wiara religijno-obrzędowa”.
    Jezus w różny sposób powtarzał to wielokrotnie przestrzegając przed fałszywymi objawieniami i nauczycielami.

Poza tym koncentracja na ludziach, a nie na samym Bogu, zawsze uchybia Bożej chwale i Bożemu planowi.
    Jeden ze znanych ludzkich pomysłów to nadanie cech boskich Marii.

"Święty Epifaniusz z Salaminy pisał: Niektórzy myślą i mówią o Marii pogardliwie; inni jednak, skłaniając się ku przeciwnej stronie, wychwalają ją ponad to, co przystoi. (...) Pod pretekstem, iż jest to słuszne, diabeł skrycie wchodzi do umysłów ludzi i ubóstwia śmiertelną naturę; on kształtuje posągi, które mają ludzkie podobieństwo po to, aby ludzie mogli czcić zmarłych i wprowadzać obrazy dla uwielbienia, popełniając cudzołóstwo z umysłem przeciwko jednemu i jedynemu Bogu. Tak, z pewnością, ciało Marii było święte, lecz ona nie była Bogiem."

Tekst jest znacznie dłuższy, podaję namiary, gdyby ktoś chciał to zgłębić:
    Źródło: Panarion 79–3.2:4; 3.2:7.
To były lata 300-400 kiedy za praktyki heretyckie uważano szerzące się wtedy objawy kultu Marii w sekcie, która oddawała jej nadludzką cześć. W Arabii powstał kult Marii jako bogini, której kobiety składały w ofierze placuszki.
    Zwolennicy egipskiego lub trakijsko-scytyjskiego heterodoksalnego kultu maryjnego, uprawiający go na sposób pogański, w ofierze składając Matce Bożej kollyris – bułeczki.
    Według doktryny kolyrydian Maria była równa pod względem boskości Trójcy Świętej. Wiadomości o herezji pochodzą z 377 roku z dzieł pisarza Epifaniusza z Salaminy, według którego raz do roku wyznawczynie kultu – arabskie kobiety – podczas uroczystości oddawały Maryi cześć boską. Ciastko kollyre po złożeniu go w ofierze było wspólnie konsumowane.



Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że 
bóstwo jest podobne do złota albo srebra, albo do 
kamienia, wytworu sztuki i ludzkiego umysłu.
    Dzieje apostolskie 17:29

Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz 
jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się 
upamiętali
    Dzieje apostolskie 17:30



/źródło zdjęcia

OBJAWIENIA

34:13 Przeciwnie, zburzcie ich ołtarze, potłuczcie ich pomniki, i wytnijcie ich święte drzewa.
34:14 Gdyż nie będziesz się kłaniał innemu bogu. Albowiem Pan, którego imię jest "Zazdrosny", jest Bogiem zazdrosnym. 
    2 księga mojżeszowa
Wyjaśniam, że te św. gaje są to drzewa, na których coś się objawiło. Nazywano je Aszerami.

16:21 Nie będziesz sobie sadził świętego drzewa jakiegokolwiek rodzaju przy ołtarzu Pana, Boga twego, który sobie zbudujesz.
16:22 Nie postawisz też sobie pomnika, którego Pan, Bóg twój nienawidzi. 
     5 księga mojżeszowa

3:7 Synowie izraelscy czynili tedy zło w oczach Pana i zapomnieli o Panu, Bogu swoim, i służyli Baalom i Aszerom. 
    Księga sędziów
Baal znaczy Pan. Aszera jest jego matką albo żoną, zależy jaka akurat pojawiała się ideologia.



/źródło zdjęcia

POCHODZENIE KULTU

Zacznijmy od synonimów:

Astarte
Astarot
Isztar
Ister
Izis – kult Marduka – urodzenie się zająca z jajka itd.
Istar

Wizerunek Astarot z XIX wieku to kobieta ujeżdżająca bestię, zaś w Biblii mamy takim sam opis kobiety nazwany wielką nierządnicą.
    Astarot była też kojarzona z Afrodytą – Wenus – Gwiazdą Zaranna, Luciferem – Dianą– Artemidą
Jej kult zawsze wiąże się z czczeniem figurek, obrazków i innego rzemiosła.

7:17 Czy sam nie widzisz, co oni robią w miastach judzkich i na ulicach Jeruzalemu?
7:18 Dzieci zbierają drwa, a ojcowie rozniecają ogień; kobiety ugniatają ciasto, aby wypiekać placki dla królowej niebios, cudzym bogom wylewa się ofiary z płynów, aby mnie obrażać.
7:19 Czy mnie tym obrażają - mówi Pan - czy nie raczej samych siebie ku zawstydzeniu własnemu? 
    Księga Jeremiasza

Starotestamentowy problem dodania przez ludzi do kultu Jahwe, kultu Aszery. Brzmi znajomo?
A dlaczego tak się stało, dlaczego pomimo upominania, ludzie dalej ochoczo to robili?
    Ich odpowiedź została zapisana w Piśmie Św. ku przestrodze dla nas, abyśmy pilnowali swego serca i prawdy, która widnieje jak wół w Biblii.

44:15 I odpowiedzieli Jeremiaszowi wszyscy mężowie, którzy wiedzieli, że ich żony paliły kadzidła cudzym bogom, i wszystkie kobiety, które tam stały w wielkiej gromadzie, i cały lud zamieszkały w ziemi egipskiej w Patros, tymi słowami:
44:16 W sprawie, o której mówiłeś do nas w imieniu Pana, nie będziemy ciebie słuchali.
44:17 Raczej chętnie uczynimy wszystko, co ślubowaliśmy, i będziemy spalać kadzidło królowej niebios i wylewać dla niej ofiary z płynów, jak to czyniliśmy i my, i nasi ojcowie, nasi królowie i nasi książęta w miastach Judy i na ulicach Jeruzalemu, a mieliśmy chleba do syta, byliśmy szczęśliwi i nie zaznawaliśmy złego. 
    Księga Jeremiasza
19:34 Lecz gdy poznali, że jest Żydem, rozległ się z ust wszystkich jeden krzyk, który trwał około dwóch godzin: Wielka jest Artemida Efeska!
19:35 Gdy zaś pisarz miejski uspokoił tłum, rzekł: Mężowie efescy, któż z ludzi nie wie, że miasto Efez jest stróżem świątyni wielkiej Artemidy i posągu, który spadł z nieba? 
    Dzieje apostolskie
Jednakże podczas soboru w Efezie ustalono (w Krk) że Maryja jest matką Boga.
Maryja jest adaptacją aszery – królowa nieba czyli regina cela.


17:1 Grzech Judy jest zapisany rylcem żelaznym, ostrzem diamentowym wyryty na tablicy ich serca i na narożnikach ich ołtarzy.
17:2 Jak o swoich dzieciach, tak wspominają też o swoich ołtarzach i o swoich bałwanach wokoło drzew zielonych na wysokich wzgórzach,
17:3 Na górach w otwartym polu. Twoje bogactwo, wszystkie twoje skarby, twoje wzgórza ofiarne wydam na łup jako zapłatę za grzechy w obrębie wszystkich twoich granic. 
    Księga Jeremiasza

12:3 Zburzycie ich ołtarze, potłuczecie ich pomniki, popalicie ich święte drzewa, porąbiecie ich podobizny rzeźbione i zetrzecie ich imię z tego miejsca. 
    5 księga mojżeszowa
Góry na których budowano świątyńki, zwano wyżynami, łysymi górami i jasnymi górami.



/źródło zdjęcia

Reasumując:

Jeżeli ktoś ci mówi, że jest chrześcijaninem, a obrzędowo czci obrazki i posążki, uznaj, że masz do czynienia z osobą okłamaną, która uwierzyła komuś kto wydał się wiarygodny, kto na pożytek własny przekazał jej złe informacje o Panu, ponieważ prawdopodobnie Go nie poznał.

Jeżeli ktoś ci mówi, że jest chrześcijaninem i modli się do objawienia zarysowującego się na drzewie czy innym przedmiocie, możesz mieć pewność, że została zwiedziona przez coś, co okazało się silniejsze od niej. Nie dziwota, przecież istoty duchowe, jakie durne są, takie są, ale inteligencji i przebiegłości ująć im się nie da.

Jeżeli ktoś ci mówi, że jest chrześcijaninem i wierzy w zabobony, musisz być świadom, że świat duchowy ma szerokie pole rażenia i niestety ta osoba dostała porządny cios.
Zabobonami posługują się sprytne istoty, które bazują na ludzkim strachu i wiedzą za jakie struny pociągnąć. Nie neguj tego, co się dzieje w życiu takiej osoby, bo to najpewniej nie przypadek. Ale jeśli ta osoba nie odwróci się od tego i nie wyzna, że Jezus jest jej jedynym Panem, nigdy się nie uwolni z demonicznej mocy.

49 komentarzy:

  1. Religie mnie interesują tylko jako zjawisko, jako wierzenia, jako swego rodzaju folklor i to tylko w powiazaniu z określonym miejscem i jego historią. Tego typu rozważania jakie przedstawiłaś są mi całkowicie obce i szkoda mi na nie czasu:) Zamiast tego lepiej przeczytać "Kult" Orbitowskiego, świetna książka:) Twój post przeczytałam jednak w całości, żeby nie było:) I to dwa razy, dla lepszego zrozumienia. Sądzę też, że dyskutowanie o wierze jest...krępujące i nie na miejscu. Szanuję wierzących (w co tam kto chce), ale tę wiarę każdy powinien zostawić dla siebie, a dyskutować tylko w gronie współwyznawców. To sprawa osobista, choć niektórzy na siłę wprowadzili ją w życie publiczne i społeczne.
    Kult to nie religia, aczkolwiek może się z niej wywodzić i tak zazwyczaj jest. Jedno i drugie w nadmiarze jest szkodliwe:) Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, aby w dzisiejszych czasach desperacko ulec kultowi miejsca albo bóstwa i wierzyć w jakieś demony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam że się wtrącę i leciutko złośliwie odniosę się do ostatniego zdania, bowiem czytając je poczułam, że osoba Ciekawa Świata raczej by tak nie napisała, no chyba że ta ciekawość jest bardzo powierzchowna. Albo jest to osoba bardzo młoda i niedojrzała, wtedy OK. Dzieci są ciekawe świata tego wokół nich, w miarę dorastania horyzont się powiększa, aż w końcu zahacza o wszechświaty i sens życia. Popularne "sensem życia jest życie" niby coś tłumaczy, ale każdy rozumie to inaczej, jeśli nie sprecyzuje się tego, jak się powinno żyć, żeby na to życie zasługiwać. Żeby wspierać a nie niszczyć stworzenie. Żeby to wiedzieć, trzeba poznać wolę Stwórcy. Nauczał jej Jezus w swoich licznych przypowieściach. Kto tę wolę pełni, ma przyzwolenie na wieczne życie. To jest istotą chrześcijaństwa. Jak można NIE WIERZYĆ w demony, skoro sam Jezus je z ludzi wypędzał? Dla niektórych dyskutowanie o wierze jest krępujące i nie na miejscu, ale dla innych jest jak najbardziej na miejscu, bo można dokonać korekty swoich wierzeń. Bo dobrze by było, gdyby to, w co wierzymy było prawdą...

      Usuń
    2. Dodam że demony to wytwory złego chcenia ludzi i świat jest ich pełen...

      Usuń
    3. Dla mnie to nie jest krępujące. Przeciwnie. Jakoby tym żyję i chętnie dzielę się tym co mam wsercu. :)
      Nie zgadzam się jednak z tezą, że wiara jest tabu i ewentualnie do poruszania wśród wierzących. I chcę tę kwestię poruszyć w jednej z planowanych części, bo to bardzo ważne. Ona jest już napisana i mam nadzieję, że wtedy też do mnie zajrzysz.

      Zastanawia mnie co znaczy, że demony są wytworem złego chciejstwa.

      Usuń
    4. Nie chciejstwa, ale chcenia. Najprościej można to wyjaśnić w ten sposób: Człowiek przyjmuje z góry Bożą siłę tak samo jak całe stworzenie, ale ponieważ tylko on jest istotą duchową, działa jak soczewka i wysyła ją dalej przetworzoną poprzez swoje cechy. Jeśli cechy te nie mają nic wspólnego ze szlachetnością, przybierają określone demoniczne formy. Są demony zawiści, próżności, okrucieństwa, chciwości i wszelkich uzależnień. Atakują ludzi, którzy mają słabą ochronę. Są ludzie, którzy takie formy widzą i rozróżniają, większość ludzi podświadomie wyczuwa.

      Usuń
    5. Skąd czerpiesz wiedzę o tym?

      Usuń
  2. co prawda na potrzeby common często utożsamiam takie pojęcia, jak "wiara/wierzenia", "religia", "wyznanie" lub "kult", bo sytuacja większej precyzji nie wymaga, każda iluzja to zawsze jakaś tam iluzja, zdaję jednak sobie sprawę z tego, że każde z nich oznacza coś innego, przynajmniej trochę lub więcej, zależnie od tego, na jaki poziom tematyczny dyskusji się zjedzie...
    bo z jednej strony iluzje są jak koty lub kobiety, zawsze takie same, ale gdy się uważniej przyjrzeć, okazują się coraz bardziej różne od siebie...
    najzabawniejsze jednak w tym wszystkim są iluzje, które zachęcają do wiary w ich realność nie będąc jednocześnie w stanie same tego udowodnić, zawsze w końcu dochodzą do ściany z napisem "bo napisane jest, że ktoś powiedział, że..." lub coś w tym guście...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłamstwo nie zawsze jest iluzją. Czasami jest wyrafinowaną rzeczywistością.

      Usuń
    2. samo kłamstwo to prostu intencjonalnie fałszywa informacja, choć może powodować czyjeś iluzje, a czy może być skutkiem iluzji?... ciekawe pytanie, z gatunku filozoficzno - retorycznych :)...
      a wracając do słów, to pozostał jeszcze "zabobon"... raczej nie używam, chyba że w żartach... zawiera ono pejoratyw, a przecież nie będę oceniał cudzych iluzji, ani tym bardziej osoby jej ulegającej nie znając całości sytuacji... ocenić mogę co najwyżej jej estetykę... za to zauważyłem, że nieraz tak nazywają wyznawcy jakiegoś wierzenia inne wierzenie...

      Usuń
    3. Dla mnie zabobon to jest śmieszne zachowanie wobec przedmiotów, których konkretne stosowanie może przynieść tzw. pecha. Np. położenie torebki na podłodze albo przejście pod drabiną.

      Usuń
  3. Choć traktuję to wszytko bardziej jako ciekawostkę, w wierze jestem zbyt agnostyczna, to post bardzo ciekawy. W fajny sposób też ujęty, humorystycznie doprawiony. Zastanawia mnie ten kult Marii. Wydaje mi się, że do teraz i kościołach czasem nadmiernie ją ubóstwiają. Objawienia, modlitwy różańcowe, w których traktuje się ją nie jako pośrednika, lecz wręcz odbiorcę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się właśnie porobiło, słusznie zauważyłaś.

      Usuń
    2. naukowo to się nazywa "henoteizacja monoteizmu" :D...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. "henoteizacja"? Co to za słowo?

      Usuń
    4. już tłumaczę i objaśniam:
      monoteizm = jest jedna bozia i nie ma innych...
      politeizm = jest ileś tam bóź/boziów i nie wiadomo za bardzo, kto jest kierownikiem zamieszania...
      henoteizm = jest kierownik bajzla, ale ma też tam jakichś swoich podkomendnych, którzy w pewnych kwestiach mają pewne pola do manewru... w tym kierunku poszedł rzymski katolicyzm... zabawne jest w tym wszystkim, że tych podkomendnych "świętych" tworzą ludzie otwartym tekstem, a szef-bozia ma guzik do gadania, LOL...

      Usuń
    5. p.s. gdy Siddhartha /znany jako Buddha/ postanowił ogłosić światu pewne swoje spostrzeżenia (wnioski? odkrycia?) psychologiczne pewnie spodziewał się, że rozkręci się z tego jakaś filozofia i tak się stało, po wiekach powstało wiele wersji buddyzmu, ale ponoć bardzo się zastrzegał, aby nie robić z tego religii... tu jednak ludzie go nie posłuchali i oprócz buddyzmu - filozofii powstał buddyzm - religia, też w różnych wersjach, w niektórych nawet zdeifikowano /uczyniono bogiem/ tegoż Buddhę... coś siedzi zagadkowego w umysłach wielu osobnikach gatunku ludzkiego, że potrzebują czegoś do wierzenia, a ich pomysłowość w tej kwestii bywa nieraz zadziwiająca...

      Usuń
    6. Budda był najlepszym przykładem człowieka poszukującego Bożej woli i głębszego sensu życia i w swoim rozwoju tak oddalił się od upadającej ludzkości, że wydawał się niektórym nadczłowiekiem. Wyższe umysły poszukują prawdy bo już nie zadawala ich "marność tego świata". Chcą wiedzieć, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Mam nadzieję, że po śmierci swojego ciała spotkał ducha Chrystusa, ba za ziemskiego życia nie miał takiej sposobności.

      Usuń
    7. co prawda nie gadam z AA (anonimowymi anonimami), ale czasem zdarzają mi się wyjątki, wię;
      nic nie wiadomo o relacjach Buddhy z jakimkolwiek bogiem, na pytanie o ich istnienie po prostu milczał, a raz tylko mocno przyciśnięty przez rozmówcę odparł mniej więcej tak: jeśli jakiś bóg istnieje, to jest zbyt niepojęty dla człowieka, a jeśli nie istnieje, to tym bardziej nie ma sensu zawracać sobie głowy pytaniem o to istnienie...
      Buddha nie szukał ani żadnego boga, ani sensu życia, tylko skupił się na kwestii cierpienia i doszedł do punktu, że od cierpienia uciec się nie da, ale można uniknąć tego cierpienia, które człowiek sam sobie funduje na własne życzenie i wyjaśnił też jakim sposobem sobie funduje... przy okazji doszedł jeszcze do paru innych rzeczy, ale całą resztę dośpiewano już po jego śmierci...

      Usuń
    8. Tak naprawdę z całą pewnością nie możemy wiedzieć co w rzeczywistości powiedział, myślał i czuł Budda. A jeśli powiedział, że Bóg jest dla człowieka niepojęty, to miał na swoje czasy całkowitą rację. Bo dopiero Jezus przychodzący z góry przybliżył ludziom wiedzę o Bogu i to do pewnego stopnia.

      Usuń
    9. Powołuję się na słowa Jezusa "Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak przeze mnie" ( czyli "przez to, co ja głoszę"). Pomimo to sądzę, że Budda osiągnął dosyć wysoki stopień rozwoju swojego ducha, bo wsłuchiwał się w głos swojego ducha. Szkoda, że aby ten głos usłyszeć, trzeba czasem oddalić się od tego świata i jego uciech...

      Usuń
    10. widzę, że nie dotarło, a mój wyjątek od zasady był ważny tylko na jedną wypowiedź :)

      Usuń
    11. Mi też nie zależy zbytnio na rozmowie, więc nie ma sprawy:)

      Usuń
    12. Odniosę się do tematu # PKanalia; Krk wymyśla sobie świętych podług jakichś tam kryteriów, które sam sobie stworzył. Taką ciekawostką będzie, że świętym wg Biblii jest po prostu każdy wierzący, każdy chrześcijanin. Żadnej rangi w tym nie ma.

      p.s. #AA Duch Chrystusa jest na ziemi, a Jezus jest fizycznie u Ojca.

      Usuń
    13. Z tą świętością to jest trochę bałaganu w rozumieniu tego pojęcia. Każdy człowiek ma zadatek do stania się w swoim rozwoju odblaskiem obrazu Bożego a tym zadatkiem jest iskra ducha. Słowo "święty" można zastąpić słowem "doskonały", a wiemy że doskonały jest jedynie Bóg. Zapewne są jednostki którym udało się tak rozwinąć swojego ducha i cieszą się teraz życiem w raju, ale ziemscy ludzie mogą być najwyżej dążącymi do tego stanu, Przy założeniu że chrześcijanin to ten, który żyje ściśle według prawdziwych nauk Jezusa, nauk nie zniekształconych różnymi dodatkami, to OK. Ale czystą naukę Jezusa trudno znaleźć nawet w Bibliach, i to nie chodzi nawet o przekłady, tylko o to, jak ją zapamiętali ludzie zanim zaczęto pisać poszczególne ewangelie. Pomimo natchnienia każdy z ewangelistów dodał coś osobistego. To więcej szczęścia miał już łotr na krzyżu, bo znał Jezusa osobiście, a nie poprzez pisemne przekazy. Ale trzeba się doskonalić czy też mówiąc językiem biblijnym "uświęcać".

      Usuń
    14. Nie mówię o stanie, tylko o określeniu.
      Prawdziwa wiara to poznawanie Boga osobiście. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi.

      Usuń
  4. Oj, wielu katolików byłoby oburzonych niektórymi stwierdzeniami, ale to ich problem.
    Dla mnie najbardziej nurtujące jest sedno wiary, czyli dlaczego jedni wierzą, inni nie.
    Jedni są gorliwymi wyznawcami i potrzebują wspólnoty, inni czasami pomodlą się w samotności.
    Po drugie modlitwa, do czego ma służyć. Gdzieś czytałam, ze w modlitwach o nic nie prosimy, jedynie dziękujemy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Modlitwa to próba nawiązania kontaktu z Bogiem, a dźwignią do tego jest uczucie. Im głębsze, czystsze uczucie, tym lepszy zasięg.

      Usuń
    2. To są właśnie uczucia religijne. ;)
      Jedni mają oczy otwarte, inni nie chcą widzieć. Takie jest moje zdanie.
      Modlitwa szumnie jest rozumiana. Powiedziałabym, że chodzi o relację. Nie zawsze wiara prowadzi do kontaktu, czasami kontakt prowadzi do wiary. Bóg zawsze daje się znaleźć, o ile człowiek naprawdę tego chce.

      Usuń
    3. Nie muszą być religijne, jeśli człowiek stara się być blisko Boga poza różnymi systemami wierzeń zwanymi religiami. Wbrew wszystkiemu Jezus w swoim nauczaniu wskazywał bezpośrednią drogę do Ojca, a religie, nawet te "chrześcijańskie", założyli ludzie. Jak człowiek ma żywą wiarę, nie musi być religijny, a wręcz odwrotnie. Jeśli przyniósł jakąś religię, to religię miłości. Ale nie sądzę żeby w istniejących obecnie religiach kryło się więcej zła niż w negowaniu istnienia Stwórcy zwanego ateizmem. Dlatego trudno mi się zgodzić z tym, że bez wiary można szukać i poznawać Boga. Jeśli czegoś poszukuję, muszę mieć chociaż nikłą wiarę w to, że to istnieje. Ale sama wiara nie daje człowiekowi zbawienia, bo Lucyfer też jest "wierzący". Wiara musi się stać przekonaniem, wiedzą popartą życiowym doświadczeniem.

      Usuń
    4. By chcieć być blisko bogów, trzeba w nich wierzyć, nie da się powiedzieć - Bóg jest i modlić się...
      Jeśli wiara i życie w zgodzie z nią nie dają zbawienia, to co w takim razie? jaki to ma sens?
      To w ogóle chyba temat na szerszą dyskusję, niż w komentarzach.

      Usuń
    5. #j Czasami zdarzały się takie sytuacje, że ktoś kompletnie niewierzący w jakimś tam momencie ostentacyjnie zawołał do Boga, a On zrobił to, czego gość w tej chwili potrzebował. I człowiek uwierzył, że Bóg jest, ale na tym koniec, nie nawrócił się. Historie są różne.
      Jak to wiara i życie w zgodzie z nią nie dają zbawienia? Nie, to nie ma sensu absolutnie i nigdzie tak nie napisałam.


      #a Tak, o tym właśnie często piszę, że chrześcijaństwo jakiego nauczył Jezus, nie jest religijną praktyką wiary.
      "Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę". A demony też wiedzą o Nim i drżą.
      Wiara, a wiedza. Nikt z nas Go nie widział, a Lucyfer owszem. I to zmienia punkt widzenia. Poza tym mowa jest o zbawieniu ludzi, anioły to inna kategoria.

      Usuń
    6. zawołanie o "o boże!" (czy "o jezu!" lub "bismillah!") w ustach osoby kompletnie wierzącej to tylko pozostałość po kulturowym sosie, w którym się wychowywał, albo chociaż otarł o niego... to jest mocno wdrukowane, mnie też się to zdarza, mimo uwolnienia umysłu z wszelkich teocentryzmów już we wczesnomałolackim wieku... uważam, że nie trzeba z tym walczyć na chama, wystarczy tylko brak przywiązania, dystans do sprawy, bo taka walka generuje kolejne przywiązanie...

      Usuń
    7. Skróciłam wypowiedź, to było trochę więcej słów niż samo "o Boże".

      Usuń
    8. kiedyś w jakimś kabarecie widziałem/słyszałem, jak skoczek narciarski /taka symulowana scenka teatralna/ krzyczał podczas skoku, tuż po wybiciu z progu "Jezusicku!"... myślałem, że to tylko taki żart... ale potem zdarzyło mi się oglądać trening prawdziwych skoczków na prawdziwej skoczni... imaginuj sobie Waćpani, że oni wszyscy tak krzyczeli, a gdy już taki skoczek był w powietrzu, to trener z boku wrzeszczał "nogi prężyć!"... i tak za każdym razem :D

      Usuń
  5. Odpowiadając anonimowi; może jak anonim dyskutuje publicznie o swojej wierze to mu to coś daje. Ale co daje to niewierzącemu adwersarzowi? Nic. Do dyskusji trzeba dwojga, co najmniej, więc nadal twierdzę, że o wierze lepiej dyskutować we własnym gronie, a dla mnie jest krępujące i nie na miejscu, gdy w towarzystwie ktoś podnosi tematy wiary i próbuje nawracać, bo mam ochotę powiedzieć: przestań gadać głupoty. Mam jednak w sobie tyle kultury, żeby tego nie zrobić, ale słuchać monologu też nie lubię. I dopowiem jeszcze, że wręcz odwrotnie: to dziecko może wierzyć w to, co mu się poda na tacy, a człowiek dorosły dojrzewa, ma swoje przemyślenia, wiedzę i potrafi wyciągać wnioski. Już dawno przestałam wierzyć w bajki. A o wierzeniach religijnych, z ciekawości, poczytam sobie w literaturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, chyba wiem o czym piszesz. Ktoś Cię kiedyś musiał mocno wkurzyć. ;) Cóż, moim celem nie jest przeciąganie ludzi na swoją stronę. Opowiadam o tym, co jest częścią mojego życia, lubię ten temat, nie szukam zwad, nie uważam, żebym powinna się z wiarą kryć, jest absolutnie przeciwnie. Nie wstydzę się tego i nie jest to dla mnie tabu.

      Usuń
    2. nie czuję się "nawracany" przez Jaelę, co więcej, z przyjemnością czytam o różnych wersjach alternatywnych do dominującej w Polsce, mimo że sam jestem nienawracalny, mentalnie wspieram te alternatywy, można by umownie rzec, że z "politycznych" przyczyn...
      choć pewne kwestie natury światopoglądowej uważam za bardzo prywatne, to z drugiej strony każdy sam wyznacza granice swojej prywatności i nie istnieje żadna zasada narzucająca, jak te granice mają przebiegać... jeśli np. ktoś chce zdjąć galoty i pokazać światu, co ma pod nimi, to nie widzę sensu tworzenia z tego problemu, w końca nie ma obowiązku oglądania tego...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. Je też nie czuję się nawracana przez Jael, odpowiedź była do AA:)

      Usuń
  6. Rozróżniam te terminy, ale moje potrzeby i poglądy znasz i chyba czujesz, wielokrotnie pisałam o tym w komentarzach...
    Pozdrawiam zimowo...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiara w bożki.
    Przypomniał mi się Abraham.
    Ciekawa jest islamska charakterystyka tej postaci, według niej Bóg go nie wzywał ani niczego nie obiecywał, to był człowiek, który niebicie wierzył, że jest tylko jeden Bóg.
    Jego ojciec był rzeźbiarzem, który specjalizował się w rzeźbieniu bożków a Abram dostarczał je do zamawiających. Przy tej okazji robił sobie niezłe żarty - proponował - zanurz tę figurę w wodzie, ciekawe czy będzie puszczać bąbelki, itp.
    Więcej tutaj ==> https://en.wikipedia.org/wiki/Abraham_in_Islam
    Ciekawe, że powyższy wpis ma 43 wersje językowe, ale polskiej brak.
    Jeszcze dwie uwagi: wiara
    - Jezus powiedział, że jest łaską daną przez Boga. Dlaczego nie jest dostępna dla wszystkich?
    - modlitwy, adoracja obrazów i pomników - czytałem książkę o uzdrawianiu metodą Silva. według niej osoba wprowadzona w trans ma wpływ na swój system immunologiczny a jedną z najlepszych metod wpadnięcia w trans jest bezmyślne potarzanie - rożaniec to doskonałe narzędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Islamskie i jakiekolwiek inne wersje, to zawsze ciekawe historie.
      Łaska jest dostępna dla wszystkich. Człowiek ma wolną wolę, sam wybiera. Może to nazwać mrzonką i mieć to gdzieś.
      Nie praktykuję żadnej adoracji obrazów, jeśli ściślej o to pytasz. ;)

      Usuń
    2. Nie wydaje mi się żeby autentyczna wiara była kwestią wolnej woli. Mogę zdecydować, że będę praktykować to czy tamto, ale uwierzyć - to według mnie dużo bardziej skomplikowana sprawa, podobnie jak pozostałe dwie cnoty - nadzieja i miłość.
      Adoracja obrazów - czytając Twoje wpisy wiem, że nie adorujesz i nie to mi chodziło.

      Usuń
    3. Wiara ma różne początki. Ile ludzi ludzi, tyle historii. Nie słyszałam za to nigdy, by ktoś był łapany w dyby przez Boga.
      Metody Silva też nie stosuję.

      Usuń
  8. Moje przemyślenia i odczucia po przeczytaniu komentarzy: Jezus był łaską zesłaną przez Boga bo przyniósł ludziom wiedzę o Bogu i Jego woli. Ludzie tę łaskę w większości odrzucili, a ci, którzy ją przyjęli mieli trudne ziemskie życie spowodowane prześladowaniami ze strony ludzi odwróconych od Boga. Formą prześladowania taką bardziej wyrafinowaną są w dzisiejszych czasach drwiny niby "pełne kultury". Jeśli ktoś jest z siebie zadowolony, bo "ma na tyle kultury", żeby unikać rozmów na najistotniejsze dla ludzkiego bytu zagadnienia, to wiem, jakiego wyboru dokonał i rzeczywiście nie mam z nim o czym rozmawiać, bo nasze drogi zmierzają w przeciwległych kierunkach. Ale Boże Narodzenie kiedyś faktycznie się dokonało i wszyscy w grudniu chcąc nie chcąc o tym słyszą. Żeby zagłuszyć w sobie to paskudne uczucie które mówi im że chyba jednak to wszystko powinno wyglądać inaczej, że człowiek powinien odpowiedzieć na Boże wołanie, że powinien obserwować znaki czasów, rzucą się albo w wir zakupów i prezentów, albo wyruszą w kolejną wycieczkę którą pochwalą się znajomym i nieznajomym w internecie. A później zaczną ozdabiać mieszkanie w celu wytworzenia świątecznej atmosfery. Mało kto doceni łaskę pojawienia się na ziemi części Boga samego, Bożego Syna. Może przez chwilę niektórzy się wzruszą śpiewając kolędy, ale za parę dni wrócą na swoje dawne tory. Ludzie kalkulują, czy opłaca im się iść po drodze wskazanej przez Chrystusa. Może niektórzy łaskawie by uwierzyli w istnienie Boga, gdyby On zechciał ich wysłuchać, gdyby chciał służyć ich egoizmowi, ale ponieważ to człowiek ma słuchać swojego Boga, który jest Panem (dla swojego dobra), to dla wielu ludzi jest nie do przyjęcia. Więc przyjmują znany wszystkim mechanizm obronny zwany zaprzeczaniem, mówiąc że Boga nie ma. Ci, którzy mają prawdziwą wiarę musieli włożyć w to wiele wysiłku, z wielu rzeczy zrezygnować, musieli wsłuchiwać się w siebie bez obłudy. I wcale to nie znaczy że są zbawieni, a tylko że wybrali właściwy kierunek, drogę prowadzącą do zbawienia. Pokuszenie zawsze może przyjść i o tym trzeba pamiętać. Judasz rozpoznał Jezusa i znał Jego nauki, ale jego demony były silniejsze. Na nawrócenie się ludzie mieli dwa tysiące lat czasu, dzisiaj jest czas zbierania zasiewu. Wszystkich , którzy w jakikolwiek sposób pragną szczerze zbliżać się do Boga serdecznie pozdrawiam i życzę wytrwałości. Niech radość z faktu Bożego Narodzenia trwa w sercu w każdym momencie życia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za komentarz pod postem "Dla Syna". życzę pięknego, nie tylko z racji zimowej aury, grudnia.

    OdpowiedzUsuń