niedziela, 5 listopada 2023

Trzeba mieć w życiu flow.

Można powiedzieć, że teraz odkąd nowy sklep ruszył, to pracą człowiek żyje. Nawet raz kierowniczce powiedziałam, że nie przychodzę tu z przymusu, a mowa była o tym, że pracuje człowiek dlatego, bo musi rachunki płacić. Otóż nie myślę o rachunkach, a o tym jak satysfakcjonująco prowadzić się w życiu.
    Lecz nie chodzi o prestiż, bo prestiżowe zawody wymagają innego flow. Już samo flow oznacza absolutne zaangażowanie w daną czynność. Może to być praca, może być hobby, cokolwiek. Mieć flow to być w stanie uskrzydlenia oraz głębokiej satysfakcji z tego co się robi.
    Nie byłabym we flow gdybym pracowała w informatyce czy gdzieś w biurze, ale jakże by to chlubnie brzmiało, prawda?

Co tam w zoologicznym piszczy?

Nie mam pojęcia czy to widać, że przychodzę do tej pracy zaangażowana, że przykładam serce do PR, że w dniach wolnych wyszukuję informacji, by wiedzieć więcej i z tej wiedzy korzystam w pracy, że z własnej woli nagarniam sobie dodatkowe obowiązki?? Nie wiem czy to widać, bo w cenie są pracownicy, którzy są bardziej systemowi niżeli praktyczni.
    Ludźmi systemu są te osoby, które przykładając się do pracy myślą o tym aby dostać za nią jak najlepsze wynagrodzenie. Obserwują szefów i automatycznie przyklejają się do ich oczekiwań, otaczając ich estymą. Są perfekcjonistami w tych sferach, w których ja się nie widzę, np. komputer, zamówienia, ekonomia i ergonomia sklepu.
    A tymczasem ja wolę posprzątać u zwierząt, często ich doglądać w ciągu dnia, sprawdzać czy wszystko zjadły, popatrzeć w jakiej są kondycji, przetrzeć akwaria i terraria, dołożyć towar na półki, spróbować oswoić chomika żeby siary nie było przy kliencie, pogadać z klientami o dupie Maryni. To też jest ważne, ale są pracownicy u nas, którzy robią te wszystkie rzeczy. Ja się jakby ograniczam do tego co lubię, dlatego mimo flow, nie jestem tu najcenniejszym pracownikiem.
    W tym sklepie mamy dużo egzotyki, a będziemy mieć jej jeszcze więcej. Pojawiają się dziwne gatunki rybek. Jaszczurki w coraz ciekawszych odmianach.


Skoro już mowa o flow w pracy...

Na pewno byłabym mega szczęśliwa gdybym mogła się utrzymać ze swojego artyzmu. Jednak na razie nadal nie jestem w stanie wykręcić sobie pełnej wypłaty, jeśli to się stanie, zarejestruję się jako firma, a póki co, pracuję jako pomocnik dla kogoś.
    Sprzedałam mój ulubiony obraz, ale tylko i wyłącznie dlatego, że zechciała go osoba, którą cenię, szanuję i bardzo lubię.
    Z pisarstwa trochę gorzej jest się utrzymać, z fantastyką nie trafiłam, ale będę startować z albumami turystycznymi. Na razie jestem w trakcie tworzenia jednego o Polsce, jeśli to pójdzie, będę kombinować z Alpami. Raczej więc ruszy fotografia, pisarstwo będzie tutaj dodatkiem.

Ostatnie zdjęcie mojej perełki przed sprzedażą.

Kulturowo.

Ostatnio na wykładach trafił nam się rewelacyjny temat, taki iście psychologiczny rys osobowości człowieka, wzoru charakteru – tytuł jest "Człowiek z charakterem". Wspaniały wstęp do tematu usłyszeliśmy tydzień temu, zaczęło się z nawiązaniem do historii ludzi, którzy wybudowali chiński mur i do tych, którzy go zdobyli i w jaki sposób.
    Ciężko teraz streścić i odnieść do tego konkluzję, trudno mi więc o tym opowiedzieć. Czułam, że to nie był zmarnowany czas.

Te dwa filmy jest to – najprościej mówiąc – kazanie. 😆 Tak wyglądają nauczania w Kościele biblijnie wierzących.


Trochę głębiej zastanowiłam się nad poniższym cytatem. Są tacy ludzie. Ludzie, których chce się unikać. Tak do bólu światowi i chełpliwi, że znieść się nie da. Ostatnio mam wrażenie, że są automatycznie usuwani z mojego życia, że co jakiś czas przeczesuje je grzebień z bardzo wąskimi przerwami.
    Dziś rano pomyślałam sobie o tych wszystkich ludziach, którzy popychali mnie w niewłaściwym kierunku, inspirowali do czegoś, co nie było dla mnie dobre. Nie ma już ich. Po prostu zniknęli.



Dzisiaj targi.

Wybieram się na dwa. Targi sweterków i bibelotów zimowych, (będę pierwszy raz), oraz na festiwal roślin doniczkowych (ten jak co roku). Jeszcze nie wiem co jest wystawione i co zostało po sobocie (nie mogłam iść, bo byłam w pracy).
    Planuję zagęścić czymś moją paproć, to ma być kompozycja z dwóch gatunków. I chciałabym wstawić na regał coś kwitnącego. Szef ostatnio dostał od znajomej takiego kwiata na sklep, myślę, że pasowałby do warunków jakie panują na regale.

Cyklamen.

Relacje na bieżąco na pewno będę umieszczać na łódzkim FB.


Jesień jest przepiękna w tym roku.

Codziennie wstając, pierwsze co robię, to wyglądam przez okno. I z tą porą roku też mam flow. Szaleństwo z aparatem, wycieczki, spacery, jest tak pięknie, że aż niemożliwie.
    Ludzie wokół na pogodę narzekają, szemrają coś pod nosami, psioczą cały czas, a ja chodzę z uśmiechem od ucha do ucha, no cóż... ja zawsze byłam tym indywiduum.

To są zdjęcia robione u mnie pod blokiem, wykonane telefonem:




Pierwszego byliśmy nad Wartą. Myślałam, że będą pustki, a jednak chłopy pouciekały od cmentarnych obowiązków i oba brzegi były prawie zapełnione.
    Tego nie lubię, bo niewielu jest ludzi, którzy potrafią znieść ciszę i niestety przynoszą w takie miejsca głośną muzykę.

Inspirująca była już sama droga nad rzekę. Popchnęło mnie nawet do napisania czegoś nastrojowego w tym nagraniu, dodałam też spokojną muzykę:


I sama rzeka, oczywiście był to owocny wypad, ale nie trafił się żaden wymiar do zjedzenia, wszystkie nasze łupy trafiły z powrotem do wody.
    Dzień jednak nie był stracony, bo w plenerze człowiek zupełnie inaczej odpoczywa. Był to nasz jedyny wspólny dzień wolny w tym tygodniu (nie licząc niedzieli). Ostatnio brakuje nam podróży, u męża też dużo pracy, tyle że on w swojej nie czuje w ogóle flow. Warunki ma tam bardzo dobre i dlatego się jej trzyma.



Kawa się kończy...

...pora na niedzielne (zawsze wcześniejsze) śniadanie i pora ruszać na miasto! Dużo mamy planów, a dobrze by było znaleźć jeszcze czas na spokojny wieczorny relaks przed kolejnym tygodniem pracy.
    A wiecie, że lubię poniedziałki?

Selfik w windzie sprzed tygodnia.
W kościele mamy taką ponurą ze światłem jak w prosektorium w horrorze. 😅

Ciekawa jestem kogo dziś spotkam. Niedziele bywają bardzo zaskakujące.

32 komentarze:

  1. Tak, jesień w tym roku piękna. Ja w końcu doczekałam listopada i swojego flow, co obfitowało nie tylko w wyjątkowe samopoczucie, ale również w zdjęcia, na które ostatnio nie miałam czasu. I tego było mi trzeba, mam nadzieję, że wystarczy, aby dotrwać do świąt. Pozdrawiam Mrs. Gorzka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym tylko z tematu wakacyjnego wyjść przynajmniej do świąt. 🤣 Bieżących relacji mi nie brakuje. 😅

      Usuń
  2. A ja, zamiast chodzić i podziwiać feerię barw, siedzę jak ten kołek. Z tym, że - strach się przyznać - doceniam coraz bardziej tę porę roku. Zwłaszcza, jak jestem w lesie, gdzie jest piękne źródło i strumyk.
    Kwiaty cudne, bardzo lubię cyklameny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami wystarczy wyrwać się dosłownie na godzinę, a już w głowie robi się przestrzeń na nowe. Trzeba te myśli wystawić na wiatr od czasu do czasu.
      Ode mnie z domu daleko do lasu, tam płynie mała rzeczka. Do okolicznych parków bliżej, liczne stawy, zagajniki. Drzewa i wody mają na mnie dobry wpływ.
      Nie było na tych targach cyklamenów, ale za to kilka innych roślinek nabyłam. Jeden to klasyka, a dwa pozostałe to zupełne nowości i dopiero będę się ich uczyć. Na razie wiem, że warunki będą im odpowiadać. Są rodzaju paprociowców.

      Usuń
    2. Wystarczy, ale jak mam zajęcia od 9 do 19 z tylko 15 -sto minutowymi przerwami, to raczej łatwo nie jest.
      Ja mam w mieście las i całkiem blisko rzekę Bóbrb, chociaż bobry są własnie w stawach w tym lesie, do którego łażę z psinką. Nawet raz jednego nagrałam, jak pływał.
      Cyklameny potrafią kwitnąć co chwilę, zwłaszcza, jak mają dogodne warunki, nie lubię gorąca i nie wolno ich przelać.
      My mamy z córką taki nawyk, że kupujemy najmarniejsze rośliny i jak nam się uda je uratować, to jest wielka radość. :)

      Usuń
    3. Aha, rozumiem. Miałam nie tak dawno podobny tryb pracy codziennie z tylko wolnymi weekendami. Chciałam nadrabiać w weekendy, ale okazało się, że liczba robót domowych mnie przerastała czasowo, a i też po prostu chciałam posiedzieć w domu i odtajać, więc teraz dopiero nadrabiam wędrówki leśne. Wczoraj przed pracą na pół godzinki wyskoczyłam do lasu. Ogromnie wiele mi to dało.
      Też bardzo często odratowuję rośliny, kiedyś nawet kupowałam te przeznaczone do wyrzucenia. Mam je do tej pory. :)

      Usuń
  3. Możemy udawać, ze rachunki lekceważymy, ale same się nie zapłacą ;-)
    jesień jest pogodowo łaskawa, my w sobotę byliśmy w Kórniku, a dziś w Toruniu, towarzyszyły nam same pyszności:-)
    Jedź na fali, nie przejmuj się niefajnymi ludźmi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie udaję, tylko płacę. ;) Chciałam przez tamte słowa powiedzieć, że się nie zamartwiam tym.
      Wczoraj deszczowo było w Łodzi, ale nie przeszkodziło to nam w spędzeniu fajnego dnia poza domem. Wszystkie plany zrealizowane. :)
      Jak pisałam, nie przejmuję się nimi, bo sami znikają. 😅

      Usuń
  4. niby pracuje się dla kasy, ale bywają zajęcia, które człowiek robi chętnie nawet za darmo, tylko skąd wtedy brać na te fuckin' rachunki, które jednak płacić trzeba, mimo wszystko jednak robić dla samej kasy to jest dla mnie strasznie słabe... rozumiem ludzi, dla których kasa jest priorytetem, ale kompletnie ich nie czuję, to jest zupełnie nie mój flow...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się w życiu natyrałam w firmach, które szczerze nienawidziłam, które mnie zajeżdżały fizycznie i psychiczne i to za dobre pieniądze. Powiedziałam temu pass. Nawet gdybym miała tu pracować na 3/4 etatu za mniejsze pieniądze, zdecydowanie wolę od pełnego etatu w gównianym klimacie.
      I nie rozumiem również ludzi, którzy uczynili sobie z pieniędzy boga. Że potrafią wszystko położyć przed jego ołtarzem, nawet własne zdrowie czy rodzinę. Ja nie muszę jeździć Mercedesem (choć fajnie by było), ale to nie są priorytety w moim życiu.
      Ja chcę żyć życiem, a nie żyć, żeby pracować od świtu do zmierzchu. Prestiż mnie naprawdę nie obchodzi. Pracowałam kiedyś z ludźmi sukcesu, z celebrytami, z ludźmi znanymi z TV. Nie chcę mieć ich priorytetów, bo widzę dokąd to prowadzi. Wydaje mi się, że oni więcej mnie zazdrościli niż ja im czegokolwiek.

      Usuń
    2. Miałem kiedyś szefa, który miał maksymę - znajdź sobie taką pracę, którą chętnie byś wykonywał nawet za darmo.
      Miałem kilka takich prac, jedna z nich właśnie pod kierownictwem wspomnianego szefa.
      Muszę dodać, że płacił mi powyżej moich oczekiwań.

      Usuń
    3. Takich ludzi się ceni.
      Raz pracowałam w jednej z wcześniejszych firm z osobą, która nie musiała pracować, ale przychodziła, bo lubiła. Zupełnie inna, pozytywna osoba, która robiła wszystko z wielką pieczołowitością. I o to właśnie chodzi, żeby nie wejść w kierat, tylko w dobre zajęcie. A różnica jest ogromna, nie tylko w wydajności, ale w życiu tej osoby.

      Usuń
  5. Praca, do której idę z radością... to moje marzenie. Puki co, staram się mieć flow w domowych pieleszach. Jednak od rozpoczęcia roku szkolnego przybyło mi tyle obowiązków, że nawet to przestaje mnie już cieszyć. Czwarta klasa mojej autystyczki plus szkoła muzyczna młodszej. Czas skurczył się dramatycznie i ten codzienny pęd strasznie zaczyna mnie męczyć. Brakuje mi takich leniwych niedziel na mieście 🥰. Ech... piękną masz jesień za oknem 🧡!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę się powtarzać, ale odpowiedź mam tylko jedną. Nie dla mnie jest styl rodziny.

      Usuń
  6. Cudowna mamy jesień, to prawda! Pazdziernik to mój ulubiony miesiąc, choć zwykle zaczyna się od gorączki i zarazków. Mimo wszystko widok kolorowych liści i tego niezwykłego, miękkiego światła wynagradza wszystko. Zwłaszcza poranki są cudowne. Pomysł na albumy jest doskonały! Mam nadzieję, że zrealizujesz go na 300% i będzie to Twoje kolejne flow :) praca zawodowa to potężny kawał życia. Swoją lubie. Nie jest prestiżowa ani wyjątkowo pasjonująca, bo ciężko o takie rzeczy kiedy jest się urzędnikiem. Ale jest stabilnie, czasami trochę nudno, jest bezpiecznie i mam tu komfort niewyrażalny w pieniądzach jakim jest możliwośc wyjścia w sytuacji awaryjnej typu choroba dziecka albo atak migreny. Nikt mi głowy nie urwie, jeśli potrzebuje wziąć nagle wolne albo właśnie zniknąć w trakcie dniówki na godzine, żeby odskoczyć do dentysty. Wiadomo, że wszystko jest odpowiednio rozliczone w czasie pracy, ale sama postawa dyrekcji, która umożliwia takie manewry bez fochow i utrudniania jest dla mnie wielkim atutem. A po godzinach działam sobie w swoim małym rękodzielniczym świecie i to mi daje radość i satysfakcję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasność nawet w pochmurny dzień, co widać najlepiej przez obiektyw. :)
      Listopad też nie jest zły, choć już na drzewach mniej liści. Każdy miesiąc ma swój urok, czasami jednak nastawienie człowieka, nie pozwala mu tego wszystkiego widzieć.
      Jeśli album pójdzie, to idę w fotografię zdecydowanie. Książki pewne nadal będę pisać, bo to bardzo lubię i myślę sobie po cichu, że może przez albumy wyrobi się moje nazwisko i wydawanie powieści zacznie mieć wreszcie sens.
      To co piszesz o elastyczności w pracy to powinna być norma w każdej firmie, a niestety nie jest. Wiele się już namęczyłam, nie mogąc wziąć dnia wolnego np. w chorobie czy ogólnie gorszym stanie, bo w handlu po prostu jak nie ma cię kto zastąpić, to nie możesz nie przyjść i tyle, choćbyś nawet wymiotowała od samego rana. Oczywiście zależy też od postawy pracownika, jak ktoś się ceni, to nie da sobą manewrować. Ale jak widzisz, to była ustawiczna walka.
      W obecnej pracy jest inaczej, bo szefostwo jest skłonne się dogadać i nie ma problemu, nawet na takie szybkie wyjścia w czasie pracy itd.

      Usuń
  7. Jestem chyba szczęściarą, bo przez większość życia byłam i jestem w fazie flow :) Ale osobiście się do tego przyczyniam, bo bardzo kreatywnie żyję i pracuję od zawsze...
    Nie dotyczy to jednak finansów, chociaż tragedii nie ma :)
    Jeśli chodzi zaś o sztukę/rękodzieło, to mizernie to w naszym kraju wygląda, niestety. Też tego próbuję, ale przyznać muszę, że nie angażuję się tu zbyt mocno [ bez reklamy, bez zaangażowania na 100], a to jest nieodzowne.
    Powodzenia Ci życzę w realizacji planów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam kiedyś kilka lat bezustanną fazę flow, pamiętam tamte czasy. Absolutnie nic nie było w stanie mnie zniszczyć, dosłownie fizycznie odczuwałam szczęście. Dziś nie odczuwam tego stale.
      Finansów to nie dotyczyło zdecydowanie, bo równolegle byłam w bagnie nie z własnej winy i pracowałam za 200 zł na pełnym etacie, resztę musiałam oddawać. A mimo to, do tej pory wspominam tamten okres jako najlepsze lata mojego życia. I bez kasy totalnie, bo tamte dwie stówki szły na rachunki za telefon i internet. 🤣

      W naszym kraju mało kupuje się obrazów, ale wrażliwi ludzie kochający sztukę, jeszcze nie wymarli. Popatrz na rynek sztuki nowoczesnej i ekspresjonizmu. Ktoś chlapnie farbą na pół płótna i ta plama sprzedaje się za miliony.
      Wygooglaj sobie obraz Barnetta Newmana „Onement VI”. Został sprzedany za 43,84 miliony dolarów.

      Usuń
  8. Tak, trzeba mieć w życiu coś czemu chcemy i możemy oddać sie zupełnie, czerpac z tego radość i poczucie spełnienia. Bo ten "flow" to chyba jest innymi słowy smak życia, jego sens, spoiwo codzienności. Praca, któa jest pasją. Albo pasja, która jest radoscią i przeniesieniem w jakis wyższy wymiar. Np. fotografowanie. Prawda, ze ono samo w sobie uskrzydla, pozwala widzieć i czuć wiecej?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej mieć więcej niż jedno flow.
      Bardziej spoiwo, bo te wszystkie rzeczy, które tu wymieniłam, że dają mi flow, zdecydowanie nie są sensem mojego życia, to już wyższa ranga.

      Tak, fotografia uczy spostrzegawczości i przy tym dostrzegania piękna tam gdzie inni go nie widzą, bo za szeroko patrzą.

      Usuń
    2. Masz rację. Tak, sens życia jest czymś znacznie wiecej, niz jego smakiem. Tym niemniej życie bez smaku byłoby tylko powtarzalną, nudną egzystencją, chomika kręcącego sie w swojej karuzeli. Dlatego rzeczywiscie dobrze jest móc czuć ten smak, wiele smaków. Tworzyć je, mieszać, być ciekawym życia, ludzi, kolejnego dnia. I patrzeć uwaznie na świat, bo tam mozna rózne niezwykłe widoki wypatrzeć. Czasem nie trzeba nigdzie daleko jechać. Bo całkiem blisko kryją sie cuda. Np. ostatnio fascynują mnie misterne żyłki na przebarwiajacych sie liściach, żyłki, które uwydatniają się wspaniale, gdy słonce je prześwietli w charakterystyczny sposób.

      Usuń
    3. Mam dokładnie to samo podejście co Ty. :)
      Cuda są pod naszymi stopami. Ostatnio przecież – drzewa na osiedlu. Sztuka w naturze. :)

      Usuń
    4. Carpe diem, droga Aniu! Chwytajmy nasze dni, nasze chwile, póki są, póki możemy rozumieć, widzieć, czuć, doznawać, póki nasze ciała i umysły nie odmawiają nam posłuszeństwa. Bo przecież wszystko przemija tak szybko.Bo nie wiadomo, co będzie jutro. A teraz jest teraz. ten moment, gdy słonce maluje korony drzew na złoto...

      Usuń
  9. Również z roku na rok doceniam jesień i jej walory coraz bardziej. Ten film z kolorowymi tunelami z drzew i muzyką klasyczną jest piękny. Cieszę się, że praca Cię satysfakcjonuje. Jeśli chodzi o dodatkowe zajęcia, to malowanie jak najbardziej, a do tego albumy i przewodniki mogą być strzałem w dziesiątkę. Masz talent do opowiadania o ciekawych zakątkach. Kazania muszę przesłuchać na spokojnie. Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś wyćwiczyłam się porządnie w pisaniu przewodnika, nadając bloga ze Szwajcarii. Oj mnóstwo było tych wycieczek i wszystkie opowiadałam oraz pokazywałam na zdjęciach. Miejsca, które są nieoczywiste, których nie ma w przewodnikach, bo przeważnie są trudniej dostępne.
      Dlatego jak Polska pójdzie, to chcę spróbować odtworzyć tamte wspomnienia i jeszcze raz poukładać zdjęcia obok jakiegoś sensownego tekstu. I w druk.
      Kazania to tylko małe urywki po kilka sekund. Tak, by zaznaczyć jak to mniej więcej wygląda. One są tak to puszczane na żywo na FB na stronie Kościoła. Nagrania też tam wiszą, więc można sobie odtworzyć. Z cyklu "Człowiek z charakterem" były już dwa wykłady/kazania, w minioną niedzielę mówił nasz pastor.
      https://www.facebook.com/cczwyciestwo
      Najpierw jest uwielbienie, potem zbiórka kasy na prąd i papier toaletowy 🤣🤣, następnie kazanie. Jakby co. 😉

      Usuń
  10. Flow nie brzmi dobrze. W ogóle nie brzmi. Nie wiadomo nawet, co oznacza i dlaczego nie można tego wyrazić po polsku.
    A ciszę kocham nade wszystko. Marzę o wyprowadce do jakiejś dziczy, gdzie najbliżsi sąsiedzi byliby oddaleni co najmniej o kilometr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podałam definicję flow żeby każdy nawet nie-obco-języczy, miał czarno na białym o czym piszę.
      Skoro nie przeczytałaś tekstu, to nie ma o czym mówić. ;]
      Mieszkałam już w kompletnej dziczy gdzie nawet autobus nie dojeżdżał. Nie dzięki, wybieram miasto, nie chcę być niewolnikiem.

      Usuń
    2. Owszem, przeczytałam od początku do końca. Nie zrozumiałaś mojej intencji. Chodzi o to, że Ty wyjaśniłaś, ale bez wyjaśnienia guzik wiadomo. Nie tylko na blogu, ale bardziej w realnym życiu.

      Usuń
    3. Zgadza się, jak ktoś nie włada językami czy chociaż potocznymi sloganami, musi dopytywać. I ja często dopytuję, bo sama nie raz usłyszę nowe określenie i nie po polsku.
      Często jest tak, że na dane słówko nie ma jednego dokładnego określenia, żeby przetłumaczyć i nie używać angielszczyzny. Np. flow – ja nie umiem podać sensu tego zwrotu bez długiej definicji. Nie mogłam tu użyć słowa "szczęście", bo nie o to w ogóle chodzi. Ktoś inny spróbował zamienić "flow" na "sens życia", ale to absolutnie nie o to chodziło.
      Dosłownym tłumaczeniem byłoby "przepływ", ale wtedy zdanie z tym słówkiem traci sens.
      Z tego samego powodu czasami używam w swoim tekstach słówek z łaciny.

      Usuń
  11. Gdybym nie miała flow w mojej pracy, to wiedziałabym, że to nie dla mnie, a miałam w poprzedniej i mam w obecnym zawodzie :)).
    Miło czytać, że się skupiasz na zwierzakach, ich potrzebach, żeby miały czysto sucho i były nakarmione i zadbane. Dla mnie to najważniejsze, mam w świadomości, że one zależą od takich osób, jak ty, które się do tego przykładają z serca i chęci. :)
    Też łapię od razu aparat czy to w komórce czy mojego canona, kiedy widzę taką piękną jesień. Trochę gorzej kiedy pada, wtedy pozostają zdjęcia odbić w kałużach.
    Dziś mam nadzieję, że poczuję się na tyle dobrze, że wyskoczę chociaż na krótki spacer w plenerze.
    Miłego wtorku :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Do tej pory nie miałam flow, to była praca, do której chodzić trzeba i tyle. Przez tyle lat, prawie całe moje życie byłam tylko robotnikiem z przymusu. Nie wiedziałam co to jest praca, którą się lubi.

    Tak, tylko żeby moje zmienniczki też miały takie podejście do tych zwierzaków...

    OdpowiedzUsuń