niedziela, 19 listopada 2023

Tłusty czas.

Dni płyną jak szalone, a zanim się obejrzę już będzie grudzień. Nie ma miejsca na nostalgię, która być może w wielu domach ściąga negatywne myśli przez nudę. My tymczasem przemierzyliśmy mnóstwo szlaków, tylko nie ma kiedy o tym opowiedzieć.
    Zostało mi jeszcze kilka treści związanych z naszym wrześniowym urlopem, coraz bliżej mety, lecz nawarstwia się bieżących zaległości. Może tak miało być, zauważyłam, że wielu czytelnikom jest to teraz potrzebne, że chcą oglądać zdjęcia z wakacji, że ludzie dzisiaj nie radzą sobie z brakiem słońca. Czy zawsze tak było? Czy spotykało się w dawniejszych epokach narzekanie na pogodę?
    Nie wiem, trudno mi w tym temacie polemizować, ale wyobrażam sobie, że nie. Dlaczego? Bo ludzie nie byli karmieni reklamami, w których wpaja się, że jeśli nie kupią suplementów, to będą marnie żyli. Z różnych powodów, zależy na co chcą wytworzyć sztucznie pobyt. Np. strasząc depresją w zimowe dni bez tabletek z witaminą D.
    Podobnie jest z tworzeniem mitów na temat danej grupy żywieniowej, po to żeby największe koncerny nie padły. Ale to nadal wybór konsumenta, czy zawierzy popularnym mediom, czy aktualnej nauce.

Bo np. taki NABIAŁ – "najlepsze źródło białka".
    80% białek mlecznych to kazeina, która bardzo często okazuje się najgorszym alergenem. Kazeina ma negatywny wpływ na jelita i nasila niektóre jednostki chorobowe jak np. Hashimoto.
    Gazy, wzdęcia biegunki, opuchnięcie ciała, cellulit czy problemy z cerą – temu również przyczynia się kazeina, a nie laktoza jak powszechnie się myśli. 
    Człowiek nie jest przystosowany do trawienia kazeiny w ilościach, jakie znajdują się w mleku krowim.  Zdecydowanie lepiej jest postawić na dobry kawałek mięsa, ryby, izolat białka serwatki (np. białko KWB) czy jajka.

Ale mimo to, mówi się, że "nabiał najlepiej reguluje pracę jelit".
    Bakterie obecne w produktach nabiałowych – one istnieją, to prawda – kefirek, nasze źródło probiotyków, ALE te bakterie są „przypadkowe”, ponieważ ciężko jest jednoznacznie określić, jakie bakterie namnożą się w procesie produkcji. Dodatkowo drobnoustroje obecne np. w kefirze, przechodząc przez układ pokarmowy, w praktyce giną, a ze spożytych miliardów bakterii „naturalnych” w jelitach pozostają zaledwie jednostki. A probiotyki są bardzo ważne.
    Jak więc wesprzeć nasze jelita? Polecam jeść kiszonki, także wypijać po nich wodę.

Podobno "bez nabiału będą się łamać kości".
    Nabiał zawiera dużo wapnia, który jest składnikiem budulcowym kości i nie będę się z tym kłócić, ale nie tylko wapń wpływa na ich kondycję.
    Jednakże zdrowe kości to przede wszystkim wysoki poziom witaminy D3 w organizmie oraz podaż witaminy K2.
    A wapń? Pełnowartościowa dieta bogata w białko, w którym znajdzie się miejsce na ryby, orzechy czy też warzywa, oraz spożywając odpowiednią ilość wody wysokozmineralizowanej, załatwi ten problem.

Uznawanie diety bez nabiału za niezdrową jest ogromnym błędem.
    Jedząc odpowiednie ilości białka i zdrowych tłuszczy, można z powodzeniem osiągnąć doskonałe wyniki badań.
    Sprawdź to sobie i odstaw nabiał na dwa tygodnie, założę się, że poczujesz różnicę.


W tym wyjątkowym czasie jakim jest jesień, którą w Polsce kocham (szwajcarska była zupełnie inna i też piękna, acz za tą polską zawsze tęskniłam), trafiło się kilka eventów, na które nie omieszkałam się wybrać. Jeden z nich dotyczył zimowych sweterków. Trafiłam nawet przypadkowo przed kamerę regionalnej telewizji, ale tylko jako "grzebacz", (właśnie grzebałam po wieszakach).
    Porządnie wykonany, ciężki ciepły sweter w świetnym kolorze, przykuł moją uwagę bez większego zastanawiania. Wybór dokonał się sam.
    Ci co mnie znają, wiedzą, że ze mną zakupy trwają chwilę, bo nienawidzę grzebać w ciuchach, ale ciuchy są konieczne, a te jesienno-zimowe lubię, więc poświęciłam swój czas i energię, która zdecydowanie szybciej kończy mi się w takich miejscach i nabyłam drogą kupna dziarski artykuł.
    Ściślej mówiąc, mąż mi kupił. A ja kupiłam golf mężowi, i... wyszłam na tym interesie gorzej. 🤣

Trafiliśmy też na festiwal roślin doniczkowych, uzupełniłam swe zbiory o paprociowce. Na wiosnę stworzę jedną paprociową wielką donicę.

⏩LINK DO RELACJI


😴
W pracy bez większych zmian, wciąż walczymy o swoje "być albo nie być". Kombinujemy jak koń pod górkę, ale ten koń jest coraz silniejszy i ma swój szczyt w polu widzenia.
    Chodzi o reklamę, ludzie teraz mało zwracają uwagę na to co się dzieje, niby handel przyciąga i zawsze będzie przyciągał ciężkie leniwe umysły do wyjścia z domów, ale trafiliśmy zdecydowanie w trudny rynek.
    Pierwszy punkt znajduje się tam, skąd przychodzą na zakupy posiadacze domów i większych gospodarstw. Biznes się kręci, każdy ma przynajmniej tego psa i kota, więc sklep trzyma się stabilnie. Drugi trochę się chwieje, (ten w którym obecnie pracuję), ma właśnie pod górkę i przechodzi obecnie najtrudniejsze chwile. Mieści się przy osiedlu bloków, co wiąże się z innym zapotrzebowaniem. Raczej małe francuskie pieski, sporo akwarystów, dzieciaki rządne chomików itp.

Z tego względu samozwańczo szkolę się na dział akwarystyczny, bo zwęszyłam zapotrzebowanie na pracownika na tamtym kawałku podłogi. Czuję się więc bardziej potrzebna niż dotychczas oraz powróciło wrażenie, że zarabiam słusznie a nie próżnie.
    Zwierząt nam przybywa i staramy się, żeby były fajne, nie bały się ludzi, ani nie były agresywne. Układam właśnie rasowe szczurki Dumbo. Gekony lamparcie wychowały się już same. Są świetne, nie mam wątpliwości, że komuś sprawią sporo radochy.

Moja zmienniczka w swoje urodziny przyjechała nas wykarmić słodkościami. Dziarska babka w wieku mówiącym o dojrzałości, świadczy całą sobą o tym, że nie czas jeszcze umierać. Dawno takiej świrniętej koleżanki w pracy nie miałam.
    Kolejny dowód na to, że bycie singlem wcale nie jest złe. Babeczka jest skontaktowana ze sobą, to jak mówi i opowiada, wskazuje że wie czego chce i czego nie, a wiele kobiet w jej wieku jest typem "zgadzam się na wszystko" bez poczucia własnej wartości.
    Ma wielki piękny ogród, wdziałam. I wszystko zadbane własnymi rączkami. Kobitka też zadbana. Panowie za nią szaleją.

I tak się właśnie widzę w późniejszych swoich latach. To kolejna pani, która udowadnia, że się da.



A my tymczasem podróżujemy w każde wspólne wolne. Odwiedziliśmy las bełdowski. Łowiliśmy bezowocnie ryby na Nerze. Był urokliwy zachód słońca. Byliśmy na rybach na Warcie, jest sporo sandaczy. A pewnego pięknego dnia tuż przed pracą wybrałam się odwiedzić stare miejsce, są to największe torfowiska w województwie łódzkim.
    O tym wszystkim na pewno będzie fotorelacja na łódzkim blogu, ale przyznaję, że ostatnio mam mało czasu na komputer. Aura jest teraz przepiękna, utworzyły się nad łódzkiem spektakularne mgły, które już dość długo się utrzymują. Mamy już pierwsze sypnięcie śniegiem. Prócz samych wypadów za miasto, praktycznie codziennie spaceruję z aparatem po parkach lub centrum. Jest mega!
    Jeśli się uda, wylądujemy na Jurze większą ekipą. Jeszcze jednak nic pewnego, czekam na decyzję. Jeśli to nie wypali, to i tak zapowiada się ekscytująco, bo zawsze mamy plan B. 😎

A po lewej mój plecak, z którym pojawiam się w większości miejsc. Nigdy nie miałam wygodniejszego plecaka, słowo daję!
    Zatem gdybyście zobaczyli jakąś laskę z tym na plecach, to będę ja. 😎


Doczekałam się domowej siłowni z prawdziwego zdarzenia. Dziś już nie tylko hantle i gumy oporowe, ale doszła profesjonalna ławeczka i sztanga. Cieszę się, bo wreszcie mój grafik pracy się ustabilizował i znalazłam czas na regularność sportową.
    Schodzę też pomału z suplementów, niektóre aminokwasy ze mną zostają, ale wiele z tego co pomagało mi przetrwać na sportowo letnie upały, dziś mi już niepotrzebne. Wsparcie organizmu jak najbardziej jest ważne, ale wyłącznie wtedy, kiedy ono tego potrzebuje. Nie ładuję w siebie rzeczy prewencyjnie, chyba że witaminę C, bo po tych wszystkich chorobach muszę wzmocnić odporność. Sezon na kiszone ogóry właśnie się zaczął! 💪

Ławeczka. A gryf błyszczy pod łóżkiem.

Dupka szczęśliwie sobie rośnie, ten ciężar pięknie dotyka sedna treningu, nabieram mocy.
    
Można nie mieć ślicznej twarzy (wszakże to z wiekiem przemija), można nie mieć modnych ubrań (z modą zawsze byłam na bakier), można nie mieć wielu rzeczy, ale dobrą kondycję i sprawne ciało mieć warto. I to można wypracować, samo się nie zrobi. Jest to rutynowa praca i cieszę się, że teraz oszczędzam swój czas i pieniądze, bo ten zestaw zwrócił mi się już kilka treningów temu.
    Za kartę Multisportu też się płaci, a obecnie z niej zrezygnowałam, bo na chodzenie do klubów fitness czy na basen, zwyczajnie brakuje mi czasu (chodzi głównie o dojazdy).

Mówiłam na początku o jelitach, dodam więc w tym adekwatnym akapicie, że aktywność fizyczna wpływa na skład mikrobioty jelitowej, która może przyczyniać się do zwiększenia lub ograniczenia sprawności.
    Wiadomo, że człowiek mający zdrowe jelita charakteryzuje się wysokim stopniem bogactwa (różnorodności) mikroorganizmów jelitowych, a to znaczy, że w jego jelitach namnażają się gównie gatunki prozdrowotne, nienaruszona jest bariera jelitowa, a w całym organizmie panuje harmonia (mająca odzwierciedlenie w dobrym stanie zdrowia).
    Niestety szereg czynników takich jak: zła dieta, bardzo nasilony lub nieobecny wysiłek fizyczny, leki, choroby, sen – mają duży wpływ na skład mikrobioty jelitowej.

Aktywność fizyczna jest kluczem do utrzymania zdrowych jelit, ponieważ ma dobrze znany prozdrowotny wpływ na nasz organizm.

Osoby aktywne fizycznie w porównaniu z osobami prowadzącymi siedzący tryb życia mają większą różnorodność mikroorganizmów jelitowych. Mają też zdecydowanie więcej rodzajów drobnoustrojów związanych z promowaniem zdrowia i świetnej odporności – np. takich jak Akkermansia, Veillonella i Prevotella.
    Osoby aktywne mają skład mikrobioty tak ukształtowany, że LEPIEJ wykorzystuje składniki odżywcze (z diety), co może tłumaczyć, dlaczego sportowcy mają lepsze zdolności do regeneracji, poprawy odporności niż niećwiczący „cywile”.
Treningi i regularne ćwiczenia prowadzą do zwiększenia w kale zawartości korzystnych dla zdrowia krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych (SCFA).

Do czego służy SCFA?
    Jest wykorzystywana jako źródło energii przez nabłonek jelitowy, ale część poprawia integralność bariery jelitowej, zmniejszając ryzyko lokalnego i ogólnoustrojowego zapalenia. Część wchłania się do krwi, gdzie reguluje parametry wydolności fizycznej i parametry zdrowia psychicznegostąd sportowcy na ogół mają lepszy nastrój.

↑ ↬ Czytałam ostatnio wypracowanie Prof. dr hab. Ewy Stachowskiej


Reasumując:

“Ciała nasze – to nasze ogrody,
w których wola nasza jest ogrodnikiem.”

    – W. Shakespeare


Czas popyla dalej, a ja wrzucam kolejne płótno na sztalugę i lecę z wiatrem natchnienia.
    Nie ma nic gorszego jak żyć z myślą "byle do piątku", a w niedzielę denerwować się przed poniedziałkiem.

Jesień, to dla wielu czas jakiejś ABSOLUTNIE BEZSENSOWNEJ wegetacji. I ludzie wtedy na pocieszenie jedzą byle co, siedzą na dupie, zamiast wyjść częściej na spacer chociażby dla poprawy samopoczucia i na odporność.
    Narzekają, że inni mają łatwiej, chociaż tak naprawdę nie mają pojęcia z czym musi mierzyć się ktoś, komu "zazdroszczą".
    Czekają na ciepło, którego doświadczą za rok w wakacje, by później z nich wrócić i kolejny raz poczuć CHŁÓD ROZCZAROWANIA WŁASNYM "TU I TERAZ".

Weź przestań! Masz wpływ na to jak się czujesz (czy choćby jak wyglądasz). Masz wpływ na to gdzie pracujesz i jakimi ludźmi się otaczasz. Nigdzie nie jesteś więźniem. 

Skończyłabym w ciężkiej depresji siedząc na dupie i nic nie robiąc, nie mając perspektyw. ALE MIAŁAM WYBÓR. Każdy ma taki sam ponieważ:
    Mamy (jeszcze) taką możliwość, jesteśmy wolni. Decydujemy o sobie, o tym co robić danego dnia, kiedy położyć się spać i co zjeść na posiłek. Czy to mało?
    Człowiek w tym wygodnictwie nauczył się, że wciąż może oczekiwać, a mało z siebie dawać.

Człowiek jest wygodnicki, rozleniwia się w mig, nie szuka odpowiedzi (może nie ma żadnych pytań), hoduje sam siebie w bańce mydlanej szukając rozrywek w miękkich kapciach.
    Wszystko co robi, musi się opłacać, przelicza czas na pieniądze.
Nie o to chodzi żeby przeżyć, ale żeby żyć. To jak czekać na pociąg i narzekać, że ciągle przyjeżdża nie ten, bo taki się nie podoba, ten za drogi, a w następnym przeciąg. A gdzie cel? Gdzie perspektywa?


Obejrzałam "Misja Stone" i nie dlatego, że lubię filmy akcji, ale dla Gadot. Ładną buzię ma ta dziewczyna i lubię na nią patrzeć. Z tego filmu dowiedziałam się, że ma patykowate nogi i bardzo niezgrabnie się porusza. Na filmach o "Wonderwoman" tego nie zauważyłam, może specjalnie tak robili żeby nie było widać? Ewentualnie ubrania podkreślają jej mankamenty, a brak ubrań po prostu nie zwraca na nie oczu. Ale nie zauważyłam nigdzie indziej, by niezgrabnie chodziła.
    Film oceniam dobrze, taki Bond w żeńskim wydaniu, czasoumilacz na wolny wieczór do obejrzenia na jeden raz.

A hitem jest to, że miałam czas i ochotę film obejrzeć, bo ostatnio zauważyłam, że zmalał mi entuzjazm względem kina. Nawet do ulubionych filmów (których ciągi dalsze już dawno nagrano) wcale mnie nie ciągnie.
    Wolę porobić coś innego...

Wpis jest tłusty, ciekawa jestem ile wątków zostanie poruszonych w komentarzach. Bo właśnie tych tłustych zwyczajnie po prostu nikomu nie chce się czytać. Przeważnie jest tak, że jedna osoba zahacza o jeden wątek, a następnie wszyscy sugerując się jej komentarzem, piszą wyłącznie o tym jednym.

30 komentarzy:

  1. Dziękuję za tyle dobrych wskazówek!
    Ech, szkoda, że dawniej nie było tej wiedzy, a było zdecydowanie mniej przetworzonej żywności. Oczywiście teraz też można znaleźć dobrą żywność, tyle ,że czasem trzeba się porządnie nagimastykować , żeby ją dostać.
    Ja też nie lubię grzebać w ciuchach, dziesięć razy się zastanawiam czy właśnie tego chcę , czy ta rzecz jest mi potrzebna. Jednak czasem, gdy nie mam żadnych wątpliwości, że to jest to czego szukam- nie zastanawiam się długo.
    Świetnie wyglądasz i to jest spójne z tym, o czym piszesz.
    Masz rację, co do wolności w przypadku pracy. Zawsze byłam ciekawa, czy zawód, który wykonywałam i wybrałam, jest tym, co jest bez- względnie dla mnie, czy nie utknęłam w zawodzie, który mi narzuciła rodzina. Ale nie. Miałam kilkanaście lat pracy w różnych zawodach i choć było świetnie, tęskniłam do swojego zawodu. Masz szczęście, że na swojej drodze zawodowej spotykasz świetnych ludzi. Ja przez jakiś czas miałam takich, którzy rzucali mi kłody pod nogi, i to potężne kłody. Jednak wyznaję zasadę, że wszystko w życiu jest po coś i służy osobistemu i duchowemu rozwojowi.
    Pozdrawiam serdecznie. Dobrej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedza jest po to, żeby ją podawać dalej. ;)
      Dawniej z uwagi na to co piszesz, ta wiedza nie była aż tak potrzebna. Dziewczyny piły śmietanę, jadły prawdziwe jajka i chleb, rosły zdrowo, rozwijały się prawidłowo i dojrzewały o właściwym czasie. Dziś w żywności jest tyle antybiotyków i hormonów, że dojrzałość fizyczna przychodzi znacznie wcześniej. Np. nie pamiętam żeby w podstawówce dziewczyny miały tak rozwinięte biusty.
      Dodatkowe hormony wstrzykiwanie gdzie się da, robią swoje, dziś są już nawet w wodzie mineralnej.
      O zdrową żywność trzeba się nie tylko nagimnastykować, ale też sporo za nią zapłacić.

      To nie, nie, ja się staram zastanawiać szybko. Widzę coś co mi się podoba, przymierzam i biorę. Jak niedobre, to może jeszcze z raz czy dwa przymierzę, jak nadal niedobre, to wychodzę i próbuję kiedy indziej.

      Zdecydowanie utknęłam w zawodzie, który wybrała mi rodzina. Nie planowałam, że będę pracować w handlu, chciałam być fotografem albo dziennikarzem, a najlepiej reporterem-fotografikiem. A na boku jeszcze pisarką książek. Zresztą do tej pory kocham publikować teksty, blog jest częścią tej mojej podskórnej potrzeby. Mogłabym pisać artykuły, felietony nawet.
      Supermarket to była moja pierwsza praca, którą w sumie załatwili mi rodzice, bo kuzynka pracowała w jednym z pierwszych molochów w naszym mieście. To miała być praca tylko na chwilę, a potem los potoczył się jak się potoczył i zostałam na etacie na 6 lat. Potem próbowałam zmienić branżę, ale bezskutecznie, bo nie miałam innego doświadczenia i nie chcieli dać mi nigdzie szansy.
      Jedyne co mi się udało, to zejść wreszcie ze spożywki, bo to jest masakra i klient jest bardzo trudny.

      Też miałam w swoich pracach takich czas, że byłam nielubiana, wciąż o mnie tworzono paskudne plotki, miałam zawsze najgorsze grafiki i wszystko co złe to ja. Właściwie dopiero od chyba 3 lat nie narzekam na problemy interpersonalne.
      A lata mam już przepracowane i dotychczas do pracy chodziło się jak za karę.
      I właściwie jak sobie przypomnę, chyba właśnie 3 lata temu rzuciłam ten temat moim psiapsiółkom z Kościoła i zaczęły się o to modlić. Chyba właśnie zauważyłam cud. ;]

      Usuń
    2. Czasem wydaje nam się, że to co wybrała dla nas rodzina, nie do końca odpowiada naszej osobowości. A jednak trzeba zarabiać na życie, co nie przeszkadza rozwijać pasje i talenty, aby realizować własny potencjał.
      Ja pracując przez całe życie z dziećmi, z ludźmi musiałam mieć coś, co po pracy by mnie uspokajało. Dlatego wszelakie robótki ręczne, książki, sztuka itp. Choć w przypadku tych dwóch ostatnich - nie tworzę. Cabre nazwał to w jednej książce - Cieniem Eunucha ( w tym wypadku dziennikarstwo, przetwarzanie informacji).
      Z kolei Rigoberto od Llosy( Dyskretny bohater) powiedział do syna, że zawsze był koneserem sztuki i marzył, żeby się w tym kierunku rozwijać, ale brakło mu odwagi, żeby spróbować, więc zdecydował, że lepiej mu będzie pracować jako prawnik. Po godzinach stworzył sobie enklawę( muzyka poważna, sztuka, w tym erotyczne szkice, podróże i zwiedzanie najlepszych galerii i muzeów Europy)
      Moja córka w ogóle nie podjęła pracy zgodnej z wykształceniem. Ale miała fart i trafiła do sklepu sportowego do fajnego właściciela, który gdy zamykał sklep polecił ją swojej dobrej znajomej. Ta miała małą, ale prężnie działającą firmę. W sumie było 3 pracowników, a praca dawała sporo satysfakcji na każdym poziomie. Niestety, na wiosnę tego roku musiała się zamknąć. Od kilku miesięcy jest w korporacji, 8 godzin przed komputerem. Ale teraz finansowa bryndza i już myśli o zmianie.

      Usuń
    3. Rodzina miała wówczas pewien cel, jeśli chodzi o zakotwiczenie mnie gdzieś zarobkowo. Ale to już stare dzieje, nie ma po co do tego wracać.
      Pracując z klientami, przez całe życie uczyłam się, jak bardzo człowiek może być chamski oraz jak na skali lat to chamstwo rośnie. Niestety w spożywce ludzie są bardzo roszczeniowi i mają pracownika sklepu za przegrywa życiowego.
      Dlatego musiałam to gdzieś odreagowywać. W sztuce odnajdywałam ukojenie i spełnienie pasji. W pisarstwie, w fotografii, później w malarstwie. Ale przede wszystkim byłam tą pracą tak przeładowana, że bardzo się alienowałam i nie miałam ochoty na spotkania z przyjaciółmi. Przede wszystkim potrzebowałam ciszy.
      Nadal moje pasje to jest mój czas wolny, a czuję, że odnalazłabym się w tym gdyby to był mój czas zarobkowy. Praca byłaby moją ciszą i odpocznieniem jednocześnie.
      Jeżeli idzie o ten sklep, w którym teraz jestem, najlepiej odnajduję się w reklamie i social mediach. Jestem w swoim żywiole kiedy nagrywam materiały z różnych wydarzeń bądź piszę artykuły o tym czym handlujemy.
      Można się tułać po świecie za idealną pracą, ale prawda jest taka, że idealnie może być tylko w tym, co kochasz i czujesz, że jesteś w swoim powołaniu. Jeśli pracujesz u kogoś, to zawsze będziesz pomocnikiem w spełnianiu cudzych marzeń.

      Usuń
  2. Bez nabiału nie wyobrażam sobie śniadania, choć samego mleka nie pijam, mdli mnie.
    Nie sugeruję się reklamami wymysłami z tabloidów, eksperymentuje na żywym organizmie i co szkodzi, wykluczam.
    Gdyby nie migreny i drażliwe jelito, byłabym okazem zdrowia, ale podobno nie można mieć wszystkiego...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drażliwe jelito wyleczyłam dietą, jeszcze około dwudziestki byłam na lekach. Ale niczego nie narzucam, jeśli Ci to służy, to po prostu życzę smacznego. 😉 A nawiasem mówiąc, wszystko jest dla ludzi i nie ukrywam, że lubię np. jeść lody, a to też nabiał.

      Usuń
  3. Nienawidzę reklam, ale doskonale sobie z nimi radzę. otrafię ich nie widzieć i nie słyszeć. Nie robią na mnie kompletnie żadnego wrażenia poza złością na kretynizm.
    No i gekony lamparcie - jakie to piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle nie zwracam na nie uwagi, telewizora nie oglądam, a komputer mam tak poblokowany, że rzadko kiedy jakaś reklama się przedostanie.

      Usuń
  4. Ile wątków? Reklama - pisałam co o tym myślę. Nabiał - rzadko, głownie biały ser, bo jemu w roli syrniczków i sernika nie mogę się oprzeć, czasem mozarella i feta. Mleka nie lubię, nie trawię (tak, ser jest z mleka). Jestem vege, ale wyniki mam dobre, jem dużo warzyw, brokułów, takich tam.
    Nie mogłabym pracować w takim sklepie - zapach. Na zapachy, jak na głosy, jestem strasznie wyczulona. Więcej nie napiszę, ale wszelkie zoo i cyrki i takie tam - posłałabym w kosmos.
    Łażę dużo, teraz nie, bo mam zapalenie oskrzeli i L4.
    Fotki z wakacji i lata zawsze mile widziane i nie jest to kwestia reklam - nie lubię zimna i koniec, kropka.
    Ćwiczę jogę, takie rozciąganie i czasem chodzę na basen, ale trochę się brzydzę. Tak, jestem stuknięta i dobrze mi z tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Codzienność jest wielowątkowa. Życie - ot co.

      Białego sera unikam jak ognia, okrutnie cera mi się po nim psuje. I niestety muszę unikać przez to serników, a to moje ulubione ciasto. Ale jak mam wybrać między chwilową radością podniebienia, a tygodniowymi bolesnymi pryszczami, no to odpowiedź jest chyba jasna. ;)
      Ale masło jak najbardziej, tłuszcze są dla mnie O.K.

      Też jestem wrażliwa na zapachy. Jak tylko coś się zaczyna psuć w lodówce, ja już o tym wiem, mimo że nikt nic nie zauważa.
      Tak samo w pracy, jak coś jest nie tak, wyczuję. Np. wodę w akwariach, czuję, że trzeba wymienić, zanim zacznie być widać. Śmierdzi mi.
      Gryzonie, które tam mamy, u mnie na zmianie musi być dokładnie posprzątane, ja nie zostawię nic co mi śmierdzi, bo bym chyba zwariowała.
      Za to pieruńską rozkosz sprawia mi wąchanie niektórych suchych karm. 🤣

      Coś Ci powiem. Zastanawiałam się, dlaczego w okresie kiedy regularnie zaczynam chodzić na basen, więcej choruję. Przecież powinno mnie to raczej zahartować.
      W latach kiedy nie chodziłam na basen w ogóle nie łapałam infekcji.
      Przeczytałam niedawno w pewnej książce o zdrowiu, że basen negatywnie wpływa na odporność, ponieważ tam przed wejściem musimy się dokładnie dezynfekować, potem kąpiemy się we wspólnych wirusach i w gruncie rzeczy absorbujemy je. Na basenach dezynfekcja opuszcza nasze bariery ochronne. Nigdy nie byłam za chemiczną dezynfekcją, ale przecież tam trzeba się umyć tym płynem aż po czubek głowy, inaczej nie wejdziesz na pływalnię.

      Usuń
    2. Wiesz, naprawdę masz rację co do basenu... Chodziłam, tzn, jeździłam, bo nie chciałam się po drodze przeziębić, na takie fajne wodne ćwiczenia. I non stop byłam chora...
      A jeszcze co do Gal Gadot, to też lubię i jej urodę i aktorstwo. Zaczęłam pisać o twórcy Wonder Woman, ale nie wiem, kiedy opublikuję ten post. Dobrego!

      Usuń
    3. No i dlatego też między innymi zrezygnowałam z Multisportu, bo skoro już siłowni nie potrzebuję, a z basenu postanowiłam zrezygnować, to po cóż mi karta. Przydawała się jak mięliśmy z mężem niedzielny kurs tańca, ale zrezygnowali z niedziele. W Łodzi jest mnóstwo szkół tańca i żadna nie ma zajęć w niedziele z tego, czego chcemy się uczyć, większość szkół w ogóle w niedziele jest nieczynna.
      A pływanie tylko w sezonie w naturalnych wodach. Na pewno wyjdzie mi to na zdrowie.
      Piszesz artykuł dla mnie. ;) Bardzo lubię tę postać od dziecka.

      Usuń
  5. Dieta, temat rzeka. Nieprzekonanych jednak nie przekonasz, a przekonani [czytaj: oświeceni] dobrze o tym wiedzą :)]
    Gdy czasem patrzę, co ludzie kupują, chwytam się za głowę [ bo nie o cenę tutaj chodzi] tylko zadziwia mnie ich brak świadomości. Gdy raz o tym napisałam na blogu [tylko jeden raz ] strasznie kogoś rozzłościłam i dostałam komentarze o zabarwieniu hejtującym, że co mnie obchodzi, co ktoś kupuje. Nie, mnie to nie obchodzi, to jest dla mnie swoisty sondaż społeczny na temat świadomości nt. zdrowia i zdrowej żywności, lub jej braku. Jeszcze raz podkreślam, nie kupują tanio, bo to jest żywność droga! Zatem, wszystko zależy od nas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja wcale nie próbuję nikogo przekonać. Opowiadam o cym co wiem i co stosuję na sobie.
      U mnie działa to, u innego będzie działać tamto.
      Kiedyś jeszcze na starym blogu napisałam bardzo szczegółowy artykuł o szkodliwości mleka. Oj wielu hejterów się wtedy odpaliło. ;)

      Usuń
  6. Widzę, że jesteś świetnie przygotowana do zimy. Lubię podpatrywać takich pozytywnych ludzi. To mnie bardzo motywuje. Pozdrawiam 💚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są podstawy, a reszta to nasze myślenie. ;)

      Usuń
  7. zbyt tłuste wpisy trochę mnie rozwalają indukując syndrom osiołka, tego z przysłowia, co to zaproszono go do szwedzkiego żłoba i zamiast się zabrać do owsa, siana, czy też czegoś tam innego zaczyna w nim dłubać dla funu...
    no, i się dodłubał, cytuję:
    "Treningi i regularne ćwiczenia prowadzą do zwiększenia w kale zawartości korzystnych dla zdrowia krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych (SCFA)"...
    w sumie ma to sens, bo funkcjonujemy na Ziemi w pewnym obiegu zamkniętym, choć może nie do końca szczelnym... ale zabrzmiało zabawnie...
    p.jzn s:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest po prostu życie. Mam zawsze dużo do opowiedzenia, wiele się dzieje, a gdybym miała rozbijać tematy na osobne wpisy, żeby osiołkowi było łatwiej, to o jednym tygodniu mogłabym pisać przez miesiąc. Dla mnie to bez sensu, codzienność nader często prosi się o uwagę. To jak spotkać się z kumplem na kawie i odpowiedzieć na pytanie "co u ciebie słychać". Obie osoby wtedy mówią dosyć dużo i tłusto.
      A Ty znów złapałeś temat kupy. 🤣🤣🤣

      Usuń
    2. czułem, że się czepniesz tej kupy, ale czy to ja pierwszy zacząłem ją analizować biyochemicznie? :)

      Usuń
  8. Moja córka jest wielbicielką Wonderwoman, A do mnie z tym tematem nie ma co podchodzić, bo kompletnie nie znam człowieka:) z podjętych wątków zainteresowało mnie mleko. Nie ma życia bez mleka! Tak jak nie ma życia bez chleba:) może nie być bułek, może nie być masła, ale chleb i mleko mają być. Jem całe życie i jakoś mi nie zaszkodziły. Wędrówki uskuteczniam, podobnie jak ty jestem wielbicielką włóczęgostwa turystycznego, zapraszam na mój drugi blog, możesz zobaczyć, gdzie byłam od maja do listopada;)
    Jako znawczynię tematu zapytałabym cię jakie karmy polecasz dla kotów i dla psów, ale obawiam się że poleciłabyś mi z górnej półki a moje zwierzaki są dziwne bo pies jest bardzo wybredny, ale , koty to najlepiej lubią karmę z Biedronki te najtańszą i po niej mają najlepszą sierść i nie rzygają, jak po tej markowej.Wiem, to w połowie jakaś trucizna Ale powiedz to moim kotom:) żeby nie wyjść na wredną madkę kotów to dodam że jedzą również lepsze gatunki. Jedzą mokrą i suchą ponieważ koci znawcy nie mogą się pogodzić która lepsza to dodaje im obie;) A co ty sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wonderwoman to postać fikcyjna, a Gal Gadot to człowiek zaiste. I też aktorki nie znam, lecz nie o osobie ani charakterze tu mówię, a o tym, jak wygląda i jak się porusza. Do tego potrzebne są oczy, nie trzeba się z Gal umawiać na kawę. ;)
      Nie pisałam, że mleko śmiertelnie szkodzi i każdy ma odstawić. Pisałam o tym co się dzieje w organizmie i że może u niektórych pojawić się coś widocznego, ale dzieje się coś, o czym człowiek nie ma pojęcia, że to od tego. Sprawa jest bardzo indywidualna. I jak widać, istnieje życie bez mleka i to całkiem zdrowe. ;)
      Z karmami jest jak z jedzeniem dla człowieka. Idziesz do sklepu i kupujesz to najtańsze, ale nie pytasz co masz w składzie. W tanich karmach jest znikomy procent mięsa, dodawane są wypełniacze, jest dużo zbóż, a tego koty jak i psy jeść nie powinny. Ko ty moich klientów bardzo często są wybredne i ciężko trafić w gust. I najczęściej nie chcą jeść tych karm z górnej półki. Wtedy polecam "killera" na kubki smakowe kotów, Joserę o smaku kaczki z ziemniakiem. Ta karma jest u nas na najniższej półce pośród karm suchych, ale jest składowo lepsza od marketowych.
      A jaka jest moim zdaniem najzdrowsza? Mam dwóch faworytów, Raw Paleo i Natura Diet.
      Rozmawiałam w minionym miesiącu z weterynarzem na temat karm dla kotów. Powiedział mi, że kotom powinno się dawać wyłącznie mokrą karmę, bo bardzo często na starość siadają im nerki i z tego względu sucha karma im nie służy, ale nie znaczy też, że szkodzi – po prostu lepiej dawać więcej mokrego bądź mieszać, by nerki całe życie były stale na pełnych obrotach.
      To tyle z mojej wiedzy. ;)

      Usuń
    2. Wiem że wonderwoman to kobieta fikcyjna;) i tylko tyle;) z podpowiedzi karmowych skorzystam, dziękuję

      Usuń
  9. Temat jedzenia i diety - polecam książkę M. Pollana - In Defence of Food ( W obronie jedzenia), jeśli trudno dostępna, to moje uwagi na ten temat - tutaj ==> https://ewamaria.blog/2017/12/14/pochwala-jedzenia-reblog/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwagi zupełnie nie dotyczą tego o czym mówię. Ty poruszasz wątki propagandowe, a ja czystorozsądkowe. ;)

      Usuń
    2. Przepraszam, bardzo mi przykro żeśmy się nie zrozumieli.

      Usuń
  10. Co do wątków to faktycznie tu zaszalałaś :D
    Wyważone odżywianie to obecnie dla mnie dość trudny temat. Nauka i praktyki pochłaniają mnie po całości.
    Zdaję sobie sprawę ze znaczenia mikrobioty jelitowej, i chciałabym jeść kiszonki, ale nie wiem które kupić a na robienie nie mam siły i czasu.
    W ogóle gotowanie w nieswojej kuchni to trudne wyzwanie. Robię tam więc program minimum.
    Własnej siłowni ci zazdroszczę, nie dałam rady sobie jej urządzić nawet w domu, ale teraz naprawdę powinnam mieć.
    Może sobie wpiszę na listę celów na kolejny rok :).
    Filmu nie widziałam, więc się nie wypowiem.
    Uściski i fajnie, że Ci się udaje tresować zwierzaki :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się. Jestem bywalcem wielu blogów pamiętnikarskich, piszą znacznie dłużej i obszernie i również wielowątkowo. Tam naprawdę trzeba mieć czas. Zawsze staram się zamknąć wszystko w pigułce.
      Ale pomyśl, jak idziesz z kimś na kawę, to zawsze poruszacie tylko jeden temat?

      Po prostu kiszonki. Nie ma się nad czym zastanawiać. Czy to będą ogórki do obiadu czy kapusta do hamburgera... serio, wczoraj jadłam w restauracji, był zaskakująco pyszny. Istnieje też możliwość zakupu probiotyków w postaci tabletek lub płynnej. Na odporność szczególnie polecany jest też maślan sodu.

      Ty masz dwa domy. O_o Ale możesz zainwestować w przenośną i lekką siłownię. Pasy oporowe. Można na nich ćwiczyć tak samo jak na maszynach, te samy grupy mięśniowe.

      Usuń
    2. No fatk, przy kawie porusza się mnóstwo wątków i zdecydowanie nie poprzestaje na jednym :).
      Ja też się czasem lubię rozpisać. Natomiast w ostatnich czasach liczę się z tym, że ludzie mogą mieć podobną sytuację do mojej - czyli generalny brak czasu na dłuższe zatrzymanie się na jednym autorze, wpisie, poście. I staram się skracać moje teksty. Ale to moje podejście. Robię to, bo mnie czasem przy moim obciążeniu przeraża zbyt długi tekst i nie jestem w stanie się skupić, żeby ogarnąć wszystko i jeszcze odpowiedzieć jakoś z sensem. :)

      Ja wiem, że po prostu. I wiem, że można kupić probiotyki. Czasem kupowałam. Mamy czasem wiedzę ale jej nie stosujemy z różnych powodów. Ja jestem akurat na takim etapie :).

      Tak, kiedyś mi nawet mój trener polecał inwestycję w te pasy, miałam już nawet prawie kupione te pasy.... Jakoś się rozeszło po kościach. W tej chwili planuję też przeprowadzkę do Bremy - w ciągu najbliższego roku. Tak więc moje plany w zakresie montażu czegokolwiek w dotychczasowym mieszkaniu są w zawieszeniu.
      Mam do ułożenia duże tematy, jak nowy zawód, nowa praca i nowe mieszkanie. Przyjdzie czas i na siłownię, czy to poza domem czy w nim :).

      Usuń
    3. Mogłabym pisać jednotorowe notki/fotki zawierające nie więcej niż dwa trzy akapity, ale do cholery, nie piszę do debili... Czasami zaczyna mnie wkurzać, że tak naprawdę ja może mam ze dwóch czytelników tylko. Reszta to "folołersi".

      Super, tylko pamiętaj, że tego czasu upłynie szalenie dużo zanim te wszystkie sprawy sobie poukładasz, zanim zastaniesz spokój, wytchnienie i czas na ćwiczenia, a ile jeszcze w międzyczasie Ci wypadnie innych rzeczy...
      I to jest czas, który minie Ci bezpowrotnie, a ciało ludzkie ma tendencje do rozleniwienia i bardzo trudno jest się potem ogarnąć.
      Już w moim wieku mam z tym kłopot jeśli mam jakieś 2 tygodnie przerwy albo miesiąc, czy nawet dłużej. Okrutnie ciężko mi wrócić do treningów, bo moje ciało nie jest już zdolne robić tego, co przed przerwą. I to trwa zanim wrócę na swój tor, a gdzie jakieś progres?
      I uznałam, że zwyczajnie nie mam czasu na to, żeby robić sobie takie długie przerwy. Bo czas mi leci.

      Usuń