czwartek, 23 listopada 2023

Warmiński URBEX.

Nie mogliśmy sobie darować wypadu w jakieś ciekawe opuszczone miejsce. Tym razem na radar wzięliśmy XIX-wieczny dwór.
    Cały majątek o powierzchni 350 ha był własnością rodziny Skowrońskich. Po 1945 utworzono tu Rolniczą Spółdzielnię Produkcyjną. Po rozwiązaniu spółdzielni wszystko włączono do Rolniczego Rejonowego Zakładu Doświadczalnego, a gdy i to zlikwidowano w 1991, włości trafiły do rąk prywatnych.
    Dwór jak widać jest w bardzo złym stanie technicznym. Wątpliwe, by dało się jeszcze kiedykolwiek to odbudować, nie wiadomo też na co czeka i na co liczy obecny właściciel posiadłości.

Nie wiem czy mówić o budynku w czasie teraźniejszym czy już przeszłym. Obiekt parterowy, dach dwuspadowy z obustronnym, dwukondygnacjowym ryzalitem na osi. Okna i główne drzwi zamknięte półkoliście. Elewacje zdobione skromnym detalem.
    Istniał tu park z aleją grabową, oraz samotnym dębem rosnącym na sztucznie usypanym kopcu.
W okolicy kilka opuszczonych domów będących niegdyś mieszkaniami dla robotników.






















Dwór mieści się w bardzo atrakcyjnych terenach. Malownicza przestrzeń zrobiła na nas spore wrażenie.

16 komentarzy:

  1. To właśnie dobry przykład jak funkcjonuje gospodarka socjslistyczna. Chcielibyśmy oglądać zabytki w lepszym stanie. Mam nadzieję, że kiedyś nastaną dla niego lepsze czasy. Niektórzy ludzie dobrze sobie radzą z restauracją i zagospodarowaniem takich obiektów. Ja zawsze chciałam mieć taki dom z gankiem i kolumnami przed wejściem (taki wymarzony dworek).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie wiem po co niektórzy ludzie kupują takie posiadłości, skoro niczego przy tym nie zamierzają (raczej) robić. To popadło w taką ruinę, że można już tylko zburzyć i stawiać od nowa.

      Usuń
    2. Masz rację, wszystko zależy od tego w jakim stanie jest ten urbex. Czasem udaje się zrobić coś z niczego, a czasem trzeba zrównać z ziemią i zacząć od nowa.

      Usuń
  2. Prawdopodobnie, jak w wielu przypadkach właściciel czeka, aż dwór się zawali, by móc usunąć gruzy i pobudować nowe, bo teraz pewnie konserwator zabytków ma zbyt wielkie wymagania, a kasy mało...szkoda, bo giną te perełki bezpowrotnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pewnie trzaśnie tam jakieś SPA. A wielka szkoda, bo tereny wokół są naprawdę ciche i spokojnie, mocno oddalone o cywilizacji, że aż dziwi dobra droga dojazdowa tutaj.

      Usuń
  3. przyczyny z powodu których urbexy w ogóle są i trwają bywają rozmaite... na swojej posesji mamy urbex postpożarowy, lada dzień minie rocznica, niezabytkowy, zwykły budynek gospodarczy uratowało się z grubsza jakieś 80% i to nie jest ważne, czy mamy czas i kasę, żeby coś z tym robić... piłka należy do nadzoru budowlanego, który formalnie zamknął obiekt, zakazał doń wstępu z uwagi na zagrożenie i kazał czekać na komisję, która się wciąż nie zjawia, być może z uwagi na szczupłość kadr, a może z jeszcze jakiegoś tam tylko sobie znanego powodu... wzmianka o socjalizmie w komentarzach jest tu bardzo na miejscu: mamy przykład na to, jak państwo dba o bezpieczeństwo obywatela, który z założenia jest idiotą i jeszcze może sobie krzywdę zrobić swoją własnością na swoim własnym, prywatnym terenie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długi czas mieliśmy w Łodzi taki przypadek, że kamienica zaczęła się sypać i zamknęli ulicę, bo było tak niebezpiecznie. Wstrzymali nie tylko ruch samochodowy i pieszy, ale także tramwajowy. Gruzy leciały na tory.
      Kamienica tkwiła tam jak spróchniały ząb w szeregu innych, zdrowych budynków, a miasto nie mogło jej zburzyć, bo konserwator zabytków orzekł, że obiekt jest zbyt cenny. Do remontu już się nie nadawał. Ci od zabytków pilnowali tego próchna jak skarbu. Miasto wielokrotnie zakładało sprawę w sądzie, którą tamci wygrywali. Pomimo argumentu, że budynku nie da się uratować, co potwierdzało wielu specjalistów, oraz że przez niego ulica jest zamknięta. Sprawa była nagłaśniana medialnie.
      Dopiero po latach sąd poszedł po rozum do głowy i zezwolił na wyburzenie.

      Usuń
    2. przyznam, że Twoja opowieść zrobiła na mnie wrażenie, bo w niej mamy na dodatek kwestię bezpieczeństwa publicznego i dzięki bogom wszelakim żaden trup nie zdążył paść w międzyczasie...
      my zapewne sobie nieco poczekamy w kolejce, bo zapomniałem dodać, że dwie posesje dalej stoi inny urbex tuż przy wiejskiej ulicy, mijam go wciąż w drodze do miasta od dwóch lat, od chwili zjechania tutaj, a po stopniu korozji tablicy ostrzegawczej widać, że to jakby sporo więcej niż dwa lata... być może to my powinniśmy kopnąć tą piłkę pierwsi, upomnieć się o tą komisję, tak trochę wbrew narzucony regułom gry, ale szczerze mówiąc nam też się za bardzo nie spieszy ze względu na braki zasobów i zapewne takie nadzory budowlane świetnie o tym wiedzą, że ludzie rzadko są gotowi na jakieś szybkie ruchy, więc im się też nie spieszy...

      Usuń
  4. Witaj kapryśnym listopadem
    Przykro patrzeć na takie niszczejące budynki. Niestety coraz wiecej ist dookoła. A przecież kiedyś zachwycały,,,
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znalazłam żadnych zdjęć z czasów jego świetności, jestem ciekawa co tutaj się działo za życia Skowrońskich. O nich samych można poczytać, ale mało jest informacji włościańskich.
      Pałacyki i dworki to drogie przedsięwzięcie. Dlatego wiele jest kupowanych i nieodnawianych, bo po oględzinach specjalistów okazuje się, że potrzebny wkład finansowy przewyższa zamiary. A potem żeby się tego pozbyć, sprzedać dalej, jest szalenie trudno.

      Usuń
  5. Świetne miejsce żeby się tam samotnie przespać. Ciekawe czy straszy >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gruzowisko nie zachęca do spania, chyba że z grubym materacem.

      Usuń
  6. Ogólnie nawet fascynują mnie takie miejsca, ale boję się, że zapadnie się dach jak wejdę albo podłoga. Bardzo ciekawe ujęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wchodzi się jak widać, że się wszystko sypie. ;) Oglądać można z progu.

      Usuń
  7. Urbex jako kategoria rzeczy do zwiedzania interesuje mnie jako tako, aczkolwiek nie mam w tym takiej frajdy, jak niektórzy.
    W każdym razie nie wchodzę do miejsc, które są groźne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nie pcham, jeżeli widzę, że strop zawalony i podłoga zarwana. Tutaj zdjęcia robiłam z progu.
      Dużo bardziej od opuszczonych ruin tego typu, interesują mnie domy czy inne budynki, w których zostawiono wyposażenie i ma się wrażenie pobytu mieszkańca, jeśli to akurat fabryka. Jakieś stare meble, rzeczy codziennego użytkowania, poznajesz wtedy zwyczaje tych co tu byli. Zdjęcia są ciekawsze.

      Usuń