czwartek, 14 grudnia 2023

Grudniowe demony.

Grudzień jak zawsze mija na podkręconych obrotach. Praca w handlu nigdy nie rozpieszcza, na zakończenie roku jest zawsze więcej do zrobienia. Trzeba szybciej, nie wolno się rozkojarzyć, wszyscy nerwowi, nikt nie ma czasu, pojedyncze spięcia, prędkie scenariusze.
    Ludzie sami sobie to fundują. W pracy praca, a w domu dalej praca. Nie ma kiedy odpocząć, trzeba sprzątać, robić zakupy, planować. Potem gotować i dalej kupować. Ludzie sami sobie zamienili grudzień w brudny etap roku.
    Wszystkie niedziele zrobiły się handlowe, pracujemy na głupotę innych, bo nie potrafią się ogarnąć w tygodniu.

Muszę się pogodzić z tym, że do świąt widuję męża zamykając za nim drzwi o 5:30 rano i wieczorem na chwilę, jeśli jeszcze nie zasnę. Bo sklepy muszą być otwarte non stop, bo klienci już nie dają rady, ale sprzedawca musi dawać radę, być miły, zawsze wypoczęty i uśmiechnięty. Nawet jeśli już dostał wampirzych kłów z nerwów, musi je trzymać za uśmiechniętymi ustami, najlepiej mocno zaciśniętymi.
    Żeby nie oszaleć w tym całym brudzie, który dzięki Bogu mnie nie dotyczy, ponieważ zwolnił mnie z obowiązku tradycjonalizmu; każdym czasem wolnym rozkoszuję się nie myśląc zbyt intensywnie o pracy. Ale myśląc. Bo praca lubi się przypominać, kiedy w telefonie na naszej firmowej grupce wciąż są rozwiązywane kolejne problemy, czasem konflikty. Dlatego oficjalnie nie lubię grudniów.

Chciałoby się czasem wypuścić Krakena na sklep...

Ale czasami w pracy może być fajnie, np. kiedy organizowana jest integracja z okazji otwarcia nowej hali, oficjalne przecięcie wstęgi i ogólna zabawa razem z obcymi ludźmi, bo to nie moja firma, a męża, ale było mi bardzo miło mogąc w niej uczestniczyć.
    Pokazał mi swoje stanowisko pracy, omówił działania maszyn, wykonał pokazowo jeden z produktów, które tutaj powstają.

Zimowa sukienka w renifery,
kreacja do Tobaco.
Firma zajmuje się produkcją części hydraulicznych do dużych maszyn, głównie rolniczych. Rury, węże, giętarki, zakuwarki, to jest świat mojego męża.
    Wielka hala w jakiej teraz pracuje, to ogromna przestrzeń również magazynowa, zresztą widać to dosyć dobrze na poniższym nagraniu. Zrobiłam kilka minut filmu, w którym pokazuję jak się bawiliśmy, jakie były atrakcje i ogólnie co się działo. Wielki skrót, ale emocje oddaje.

Impreza trwała ogółem dwa dni. Pierwszego dnia byliśmy zaproszeni do restauracji w hotelu Tobaco w Łodzi. Tam każdy szykownie ubrany, zaszczycił się klasycznym polskim obiadem domowym. Bar był otwarty dla wszystkich.
    Firma belgijska, słyszało się w eterze różne języki, głównie jednak angielski. Poznałam "wszystkich świętych" firmy, poznałam też pasjonata malarstwa.
    Pokazał mi swoją galerię, pięknie maluje. Prostota jednak ma większe wzięcie nisz szczegóły. Facet udowodnił mi, że w prosty sposób i w bardzo krótkim czasie można namalować portret albo gołą babę. Aktualnie zajmuje się aktami.

Oboje z mężem odcięliśmy się wtedy od rzeczywistości. Było zabawnie, pozytywnie, obyło się bez wypadków, tylko na zespół muzyczny każdy narzekał, bo chciało się ludziom tańczyć. I tańczyli w przerwach, kiedy zespół nie grał, a muzyka w tle nadawała się do tańca idealnie.


Zima rozpieściła mnie na dobre, szaleństwa rowerowe i długie piesze spacery to było coś, co utrzymywało mnie przy życiu. Ogólnie w tym całym grudniowym szale nie widzę nic dobrego, za to natura jest teraz piękna.
    Chociaż śnieg już stopniał, cieszę się, że zdążyłam zrobić kilka zdjęć z wypadu na Brus. Nastały deszcze, mżawki i mgły, ale nie potrafię ostatnio zebrać się z łóżka o bardziej dogodnej porze, żeby jeszcze zdążyć dodać do albumu kilka dobrych zdjęć. Zwłaszcza, że wciąż utrzymują się romantyczne mgły.
Dorwałam mój ulubiony krój spodni.

Nie wiem skąd konkretnie biorą się te kłopoty. Gdy chodziłam do pracy na 10, mój biorytm się wyregulował i było w porządku. Po wyjściu męża do pracy (5:30), dalej zasypiałam jak dziecko, bo miałam przed sobą jeszcze parę godzin. Ogólnie wystarcza mi 7 godzin snu. Najzdrowiej czuję się kładąc o północy, a wstając bez budzika o 7. Niestety znów przesunęli moje godziny robocze, zaczynam o 8 i znów się popsuło.
    Kiedy mąż wychodzi do pracy, od tej pory zasnąć ni w ząb nie umiem. Leżę tylko i się męczę przysypiając na parę minut i tak w kółko. W pracy jestem zaspana, zamulam cały dzień, oczy podkrążone. 5:30 to zdecydowanie nie jest moja godzina, ale nie umiem nic na to poradzić, że się budzę, kiedy on wychodzi, a świadomość, że mój budzik niedługo zadzwoni, nie pozwala mi zasnąć ponownie.
    Próbowałam innej metody, wstawałam o 5:30, nie kładłam się ponownie, ale nie pomagało mi to, oczy bolały tak samo.
    Dni wolne odsypiam, co powoduje, że bezsensownie przesypiam 10h marnując moje ulubione, cenne poranki. Nie wiem jak to ogarnąć, męczy mnie to okropnie...

Oczywiście higiena snu zachowana na medal. Kładę się odpowiednio wcześniej (znów musiałam zrezygnować z wieczorowego życia towarzyskiego, z czym mi zupełnie nie w smak). Na parę godzin przed snem wyłączam wszystkie sprzęty, wyciszam się, lubię coś wtedy poczytać. Zjadam na kolację więcej węglowodanów. Biorę ciepłą kąpiel.
    I Bóg wie dlaczego nadal jest źle i nie chce mi powiedzieć czemu. Albo raczej ja muszę sobie uszy przemyć... Dodam tylko, że nie jestem meteopatą, a negatywnie reaguję wyłącznie na pogodę upalną.
    A może to już ZKZ po prostu. 🤪

Żeby zachować emocjonalną równowagę w tym wszystkim, próbuję znajdować czas na serial, bo istnieje taki na świecie, który akurat rajcuje mnie i to mocno. Lubicie seriale historyczne?
    Kostiumowy o czasach starożytnych, świetnie odegrane role, doskonale pokazuje jak wyglądało wtedy życie codzienne. Ale zaznaczam, że to nie jest obyczajówka. Wyszedł niedawno trzeci sezon i znów w to wpadłam. Planują już czwarty.
    Często zdarza mi się przy tym serialu wzruszać, czasami płakać jak bóbr. Mocne wątki, dosadne dialogi, potrafią wywiercić coś w sercu i bynajmniej nie jest to dziura. To są te czułe punkty, które summa summarum, są tak naprawdę przyjemnie dotykane. Konfrontują, czasami rozkoszują, rozkochują... Takie produkcje coś znaczą, mają sens. Czuję, że przy oglądaniu tego, nie tracę czasu.
    Serial jest oparty stricte na Biblii. Powiem Wam uczciwie, że obejrzałam mnóstwo filmów o Jezusie, ale żaden nie robił na mnie wrażenia. Serio. Polecam "The Chosen" ⏩link do polskiej strony.







Co roku biorę udział w głosowaniu na co Łódź ma wydać pieniądze podatników (i dotacyjne z Unii). Lista jest okropnie długa, nie każdemu się chce wertować te wszystkie punkty, zaznaczyć można kilka. Stopniowo i z uważnością przez listę przebrnęłam znajdując to, co mnie interesowało.
    Między innymi głosowałam na rewitalizację ulicy, na której parkujemy samochody. Błoto i doły utrudniają życie. Faktów estetycznych nie muszę tłumaczyć, dodam jedynie, że parkując tutaj, nie ma sensu myć samochodu, on i tak czysty jest tylko przez około godzinę. Jeśli sam się nie ochlapie w błocie, to inne auta go ochlapią.
    Co tu się dzieje w dni suche? Poziom zakurzenia sięga chyba drugiego piętra. Latem też nie warto myć samochodu. Nawet szklany dach mam ledwie przejrzysty jak przez pergamin.
    Do tego jazda na pierwszym biegu, żeby nie urwało zawieszenia.


I zdarzył się cud, wygraliśmy większością głosów, widać nie tylko mnie to przeszkadzało. Będzie remont ulicy! Wszystko pięknie, tylko ja nie mam bladego pojęcia, gdzie na ten czas parkować...
    Sprawa jest trochę bardziej złożona, bo żeby się dostać autem na drugą stronę bloku, trzeba objechać całe osiedle najbardziej zakorkowanymi arteriami dzielnicy... Godzina czasu dojazdu do pracy to będzie minimum... (normalnie jadę kwadrans). Ale nic to, zrobić trzeba, byle uwinęli się z tym szybko... 🤨

Chomiki nadal żyją. I nadal stwierdzam, że nie powinnam mieć bardziej absorbującego gatunku. Myślami wracałam do szczurków, mamy akurat w pracy rasowe Dumbo i obecnie je oswoiłam, jednego uczę spokojnej jazdy człowiekiem (noszę go po sklepie na ramieniu). Tylko że im trzeba poświęcać więcej czasu, a my z mężem go nie mamy. Rozsądek każe zostać mi przy tych małych indywidualistach, a serce rwie się do tego, co zasiało w nim iskierkę wiele lat temu.
    Ale to jest drobiazg, a decyzja jaka będzie podjęcia, to nie wcześniej niż za rok. Wszystko zależy od tego czy zaczniemy więcej podróżować. Jeśli tak, w obu terraiach zakładam paludarium, (w tym małym na 100% będzie), a to też bardzo ciekawa sprawa. Kupiłabym sobie wtedy zamgławiacz.

Gdzieś po drodze wykoleiłam się czasowo i zaniedbałam trochę dżunglę. Nie wiem do końca czy to z mojej winy, czy coś  może jednak było nie tak z tymi paprociowcami, bo obie nowe rośliny mi padły...
    Niedawno nabyłam sobie w budowlanym malutką paprotkę. Jak zrobi się większa, złączę ją z tą domową, bo należałoby ją już zagęścić, ale obecnie różnica wielkości jest zbyt ogromna, więc projekt musi jeszcze poczekać.
    Planowałam ogromną donicę ze wszystkimi paprociowcami, ale pomysł legł w gruzach. A to maleństwo od paru tygodni ma się dobrze, zaś uraz jaki zasiały mi te dwie martwe rośliny, może zostać mi na zawsze, co będzie rzutowało na moją obecność na rokrocznym Festiwalu Roślin, bo to stamtąd je miałam. To pierwszy raz jak coś od nich mi zdechło...


Ostatnie listopadowe migawki trafiły właśnie na łódzki blog, teraz w kolejce czekają grudniowe. Czasu coraz mniej, a zima nadal trwa. 

Gęstość życia zależy od nas samych. Jakość życia nie równa się gęstości. Czasami warto je rozrzedzić, bo tak samo jak krew, która gęstniejąc, doprowadza ciało do udaru, tak samo życie może nas wykoleić i nakazać restart.
    Zluzujcie i nie demonizujcie sobie (oraz innym) grudnia.

26 komentarzy:

  1. wzmianka o kapeli, przy której się świetnie tańczyło, ale tylko w przerwach, gdy właśnie akurat nie grali zaiste mnie ubawiła, LOL...
    no, i wspaniała fotka, ta nad chomikiem, przy otwartych drzwiach auta, niby zwykłe błocko, a oczy artysty widzą mapę plastyczną...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leciała w przerwach muzyka z głośnika. A oni smęcili strasznie, ludzie przyszli się pobawić, a oni grali jak w kawiarence, do siedzenia i gadania.
      Zaiste mapa plastyczna, a nawet papa. ;]

      Usuń
  2. Pośpiech, stres i kortyzol - tego trzeba nam unikać na co dzień, tym się żywią wszelkie choróbska. Jeśli nie zmienimy warunków naszego życia, większość raczej nie jest w stanie, to chyba tylko odpowiednie planowanie może pomóc, zwłaszcza przed świętami. Niektórzy szukają prezentów już od października, albo jeszcze wcześniej. Inni przygotowują i zamrażają niektóre potrawy. Jeszcze inni angażują do pomocy domowników, itd..
    Nie mam problemu ze spaniem, ale 7-8 godzin musi być, bo inaczej jestem zmęczona. Natomiast jak śpię za długo, właściwie to mi się to nie zdarza, to boli mnie głowa. Fajnie, że zagłosowaliście za remontem ulicy. Przemęczycie się chwilę i będzie lepiej. Cała społeczność na tym skorzysta. Życzę Ci moja miła spokoju i czasu, a wszystko na pewno się poukłada. Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam kłopotów ze stresem, ani donikąd się nie spieszę. Ale wyczuwam napięcie pośród wszystkich ludzi wokół. Grudzień mnie męczy, bo wszyscy dookoła są zmęczeni i źle reagują. Niedobrze pracuje się i niedobrze rozmawia z zestresowanymi i przepracowanymi ludźmi żyjącymi w ciągłym stresie i pośpiechu. Mam nadzieję, że po świętach wszystkim przejdzie.

      Też nie lubię spać zbyt długo. Mam rozregulowany sen. Było długi czas dobrze, ale znów wróciło. Czas pokaże czy miałam rację, a mam pewien pomysł. Jak zadziała, pewnie o tym opowiem. ;)

      Gdy zaczną remont, będę jeszcze wcześniej wstawać do pracy. Jakiś czas. ;)

      Usuń
    2. Słyszałam, że ten serial "The Chosen" jest bardzo dobry. Czytałam wcześniej opinie i ludzie są zachwyceni. Ja ostatnio widziałam film na Netflix - tytuł po polsku: "Zostaw świat za sobą". Nie jest jakiś fenomenalny, ale daje do myślenia. W czasach starożytnych było wiele zagrożeń, ale obecnie jak zabraknie prądu, czy sygnału z satelity, to na prawdę wszystko stoi.

      Usuń
    3. Bo wiele rzeczy taki prąd podtrzymuje. Doświadczyłam tego kiedy mieszkałam w domu na wsi. Wyłączyli prąd, stanęła pompa i grzanie. Nie było ciepłej wody, nie było ciepła w kaloryferach. Owszem, można jeden pokój ogrzać kominkiem. Telefonu nie podładujesz, dobrze, że kuchnia była na gaz.
      Świat, cywilizacja itd., są też mocno zespolone. Zabraknie jednego i z całą resztą jest lipa.

      Usuń
  3. Dwa dni imprezy, to pewnie firma bogata...
    Ze snem czasami bywa tak, ze wszelkie przepisy się stosuje, a i tak kiepsko sie na tym wychodzi, nie na darmo istnieją ośrodki leczenia czy badania snu.
    Krótki dzień grudniowy zaburza mi wszystko, bo nie lubię wychodzić wieczorami gdy zimno i mokro, byle do stycznia, dnia zacznie przybywać.
    Sukienka fajna, na wiele okazji:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Belgijska firma. Polska platforma jest ich trzecią placówką.
      Myślę, że problemy ze snem nie wynikają z higieny snu i życia ogólnie. Na zdrowie też nie narzekam. Ale mam pewien pomysł. Jeśli zadziała, opowiem. :) Grunt to poznać bliżej przyczynę.
      Mi noc nie przeszkadza. Przywykłam jeszcze w Szwajcarii do szlajania się późną porą. Tam miałam czas, dziś jak wracam po 10 bądź 12 godzinach pracy, nie chce mi się, bo jestem już głodna. ;P Mniej więc łażę. A to że mokro, akurat lubię. Fantastycznie się wtedy oddycha. Dotleniane przed snem też jest bardzo ważne.
      Sukienka na wiele ZIMOWYCH okazji, zdecydowanie. :) Mała czarna w renifery. :D

      Usuń
    2. Czasami wieczorem wychodzimy, a i tak ze snem różnie bywa...zasnąć to nie problem, dotrwać do rana i obudzić się w pełni sił, to już problem.
      jotka

      Usuń
    3. Noc prześpię, tylko że tak jakby mój organizm nie wiedział, o której mnie obudzić, żeby dobrze się czuć. To jest coś takiego.

      Usuń
  4. Życie... i trudy, i przyjemności... Tak to się zwykle splata...
    No i faktycznie- grudzień, przy całym swoim pięknie, daje kość czasami. Zbyt dużo "trzeba"
    Wtedy też i o wypoczynek trudniej...
    Ja też mam cięższy czas, zdeharmonizowana się czuję. I nie bardzo umiem to poskładać.
    A było tak cudnie... Chodzę na jogę i to mi daje oddech, ale to mało.
    Śliczna sukienka i spodnie. O, dobrać właściwy krój jeansów do swojej sylwetki wcale nie jest łatwo [wbrew pozorom]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, ale ja nie mogę wypocząć przez to, że inni mają tyle zadań, stresów etc. Ja "zapitalam" dla nich, mimo że sama nie biorę udziału w tym karnawale.
      Dzisiaj znowu obudziłam się o świcie, ale nie musiałam, bo mam jeden dzień wolny. Zasnęłam ponownie, pomyślałam, że o 7 sobie wstanę. Mąż mnie obudził o 10... Zmarnowane przedpołudnie.
      Niedziela pracująca, 12h albo ile dam radę, opór do późna w nocy, szef deklarował się do 1. Mamy w poniedziałek otwarcie saloniku wędkarskiego, musi być wszystko na tip top.
      Z krojem jeansów u mnie jest taki problem, że teraz nie produkują długich nogawek, wszystkie kończą mi się za kostką, a tego nie lubię. Rozmiar dotyczy tylko pasa. I przymierzam w sklepie pasujące na mnie w pasie spodnie, a w trakcie noszenia okazuje się, że się zsuwają non stop. Paska do nich nie założę, bo wszystkie spodnie teraz mają wysoki stan. Zaciśnij sobie pasek w talii i spróbuj usiąść.
      Te wreszcie i pasują i mniej spadają. Najmniej ze wszystkich jeansów. Niestety są krótkie. Noszę grube skarpety na spodnie. ;]

      Usuń
  5. Witaj powrotem jesieni
    Dobrze zatem, że zatrzymałaś zimę na zdjęciach, bo nie wiadomo kiedy taka piękna do nas wróci.
    Pośpiech, brak czasu na porozmawianie z najbliższymi... Tak to problem naszych czasów. Czasem nie umiem sobie z nimi poradzić, zwłaszcza, że dookoła wszyscy biegną do przodu, byle szybciej, dalej, wyżej... A ja pytam po co?
    Podoba mi się ten akapit pod ostatnim zdjęciem. Pięknie napisane
    Życzę zdrowia, szczęśliwej każdej chwili w nadchodzącym tygodniu wspólnie z mężem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie powrót zimy się nie zapowiada.
      Mój problem polega na tym, że wpadłam w tryby cudzych problemów. Ja się spieszę dla innych, żeby oni mogli się ogarnąć. Całe dnie od świtu do zmierzchu poświęcam dla innych. Nasiąkam ich stresem i ich "brakoczasowością". Byle do stycznia, wszystkim przejdzie, a mnie ulży.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Trafiłaś w całości do spamu. 🤨 Ale spokojnie, sprawdzając komentarze, zawsze zaglądam w ten ciemny kąt. ;)

      Usuń
  7. Tak, nie ma co demonizować grudnia, no chyba, że ktos to lubi. Ja kiedys bardzo lubiłam grudzień. Teraz znacznie mniej. Szkoda, bo lubiłam to "lubienie". Ale człowiek sie zmienia, rzeczywistosc sie zmienia. Nic nie stoi w miejscu.
    U mnie jest jeszcze troche starego śniegu i troche nowego. Tylko słonka brakuje.No i błota robi sie pełno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że wrażenie demonizowania grudnia mają wszyscy pracownicy handlu.
      Ja i mój samochód z błotem za pan brat. 😑

      Usuń
  8. Na kłopoty z rytmem dnia nie mam recepty. Może jednak do jakiegoś specjalisty? Neurologa? No nie wiem. Ale piszesz, że jest to dla Ciebie bardzo meczące, takie rozregulowanie.Współczuję.
    Z przyjemnością obejrzałam filmiki z parku i zdjęcia gryzońka:):)Taki czyściutki, milutki:).
    Tak, grudzień w naszej kulturze to jakieś szaleństwo. Mamy sklep i też wzmożony ruch, ale w niedzielę nie pracujemy. Pilnujemy sobie sami wolnych dni od handlu.
    W domu mam spokój. Nie robimy żadnych Świąt, nic, never. Normalne dni do wypoczynku. Zakupów tyle, ile potrzeba, bez szaleństwa ozdóbek, żarcia, prezentów. I to jest cudne.
    Zdjęcia na Twoim drugim blogu wymiatają. A rzeki, obie... chciałabym tam być o każdej porze roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa budziki dzwonią o różnych porach. Jak mąż startował na późniejszą godzinę, albo miał wolne, spałam do swojego budzika i było O.K. Ale w dniu wolnym dzieje się coś jeszcze dziwniejszego. Odsypiam... 10h jakbym nie wiem ile nie spała wcześniej.
      Spośród gryzoni, jeżeli bym miała polecić najczystszego i bezwonnego pupila (to tyczy również klatki), zdecydowanie chomik.
      Mojego szefa wcześniej nie interesowały niedziele handlowe. Teraz tak się się porobiło... To jest kilka niedziel w jednym miesiącu, widzę po utargach, że mu się opłaca. Wyraziłam na to zgodę, bo w zasadzie nie zależy mi aż tak na wolnym weekendzie, wolę mieć wolne w tygodniu.
      O Boże, spotkałam bratnie dusze. O___O My też nic robimy i zazwyczaj jedziemy sobie na jakąś wycieczkę. ^_^ Wszyscy wokół robią święta albo idą na święta do kogoś i nikt nie potrafi zrozumieć, że my naprawdę nie czujemy żebyśmy coś tracili. Tak już od lat.
      A z jakiego regionu Ty jesteś?

      Usuń
  9. Podziwiam zdolność ogarniania zwierzaków, jeszcze tresura. Mnie wystarcza już moja Mozart.
    Grudzień jest tym razem dla mnie bardzo trudnym miesiącem i to nie ze względu na prezenty, bo te udało się w większości kupić wcześniej.
    A te, które jeszcze są niewiadome (z mamą i córką mamy zwyczaj, że pytamy, co potrzebujemy, żeby nie wydawać na niepotrzebne bzdury i czasem czekamy dłużej, jak nic nie przychodzi do głowy w tej sprawie).
    No a tego Krakena to ja za żadne skarby nie chciałabym znaleźć nigdzie na swojej drodze!!!

    Fajnie, że znalazłaś sobie odskocznię (serial), która jest nie tylko ciekawa i wciągająca, ale i edukacyjna.
    Mnie obecnie bardziej leżą pojedyncze filmy, czasem odkrywam na Netflix czy Prime jakieś mało znane perełki.
    Do kwiatów nie mam ręki, więc się nie będę wypowiadać. Chyba powinnam po prostu mieszkać koło lasu lub parku, bo bardzo lubię podziwiać i fotografować naturę :).
    Spodnie leżą cudnie!
    Też mam problemy z dostateczną ilością snu, tyle że u mnie to problemy z zasypianiem, bo budzę się w miarę regularnie.
    No i gratuluję wygranego konkursu na rewitalizację ulicy, bo taka ulica to żadna przyjemność.
    Życzę, żeby remont przebiegł w miarę bezproblemowo i szybko :)
    I żebyś mogła zacząć myć samochód.
    Uściski!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dzieciństwie miałam sporo różnych zwierzaków, może dlatego daję sobie radę.
      Nie zawracam sobie głowy prezentami, bo do nikogo na święta nie idę. Śmieję się, że przez 5 lat na emigracji, zaliczyłam nadmiar wigilii (czasami 3 w jedne święta) plus obiady świąteczne, więc teraz już nie muszę.
      A poważnie, rodzina to akceptuje, my z mężem nie czujemy żebyśmy coś tracili, on kupuje prezenty tylko dla swoich chrześnic, ale wrzucamy je pod choinkę już wcześniej.
      Kraken łagodny. Trzeba by mu zrobić krzywdę albo specjalnie przestraszyć, żeby ugryzł.

      Wolę wypad do kina niż serial w domu. Dawno już nie byłam, bo nie grali nic ciekawego. Ale ten serial to inna sytuacja, ten przeżywam. Często pada jakiś tekst albo coś się dzieje, jakby to było kierowane do mnie. I to mnie porusza bardzo. Wiele przemyśleń mam po tych seansach.

      Może masz niedobór melatoniny? Jej poziom odpowiada za szybkość zasypiania.

      Dziękuję! 😊

      Usuń
    2. Co do niedoborów snu: myślę, że przyczyn jest kilka, a najważniejsza z nich to dość duży stres, pod wpływem którego jestem już dłuższy czas. Jednak tak poważne zmiany życiowe, jakich od co namniej dwóch lat doświadczam kosztują bardzo dużo energii.
      I czasem nie mogę zasnąć od przemyśleń, co jeszcze, co dalej, którą drogą iść, jak sobie poradzić z tym czy z tamtym.
      Albo coś poczytam, albo się rzucę na jakieś nowinki, typu filmowanie :)))

      Usuń
    3. Gonitwa myśli nie pozwala nigdy zasnąć. Wtedy najdoskonalsza higiena snu nic nie pomoże.

      Usuń
  10. Nie wiem, czy powinnam się wypowiadać, bo będę pisać ten komentarz z pozycji "białej, uprzywilejowanej kobiety", która prowadzi łatwy i przyjemny żywot. Stąd też moje uwielbienie do grudnia, przedświątecznego okresu i Bożego Narodzenia. Odkąd pamiętam, zawsze z ekscytacją czekałam na ten czas i to wcale nie z powodu prezentów, bo w moim rodzinnym domu św. Mikołaj przychodził do dzieci tylko szóstego grudnia, później nie było już prezentów pod choinkę. Zresztą, do dziś wolę wymyślać, pakować upominki i je wręczać, niż samej dostawać. Sprawia mi to wiele frajdy, dlatego nigdy nie biegam po sklepach z obłędem w oczach, bo za dwa dni święta, a ja nie mam prezentu. Czasami gromadzę je już... w styczniu po świątecznych wyprzedażach. Potem sukcesywnie dokupuję w ciągu roku. Przed samymi świętami zaś nabywam jakieś słodycze dla dzieci, bo to przeważnie ma krótszy termin spożycia.

    Zdecydowanie zgadzam się, że ludzie sami sobie zgotowali ten los i tę nerwówkę, jakże przecież niepotrzebną. Ale wiesz co? To takie typowo polskie. Sama też pamiętam z dzieciństwa te świąteczne porządki - pranie firanek, zasłon, mycie okien, dywanów... Dziś nie bardzo rozumiem, po co to wszystko było. Tu, na Zachodzie, nie ma tego. A już na pewno nie w takim stopniu jak w kraju nad Wisłą. Nie ma też takiego ciśnienia, by wszystkie potrawy były domowe, a nade wszystko nie ma tradycji dwunastu dań, której u mnie w polskim domu i tak się nie przestrzegało. Owszem, było dużo jadła, bardzo dobrego, różnorodnego, ale nie zawsze te 12 dań.
    A świąteczne porządki to dla mnie w zasadzie normalne, cotygodniowe sprzątanie domu. Odkurzenie, zmycie podłóg, posprzątanie łazienek, zmiana pościeli. Jeśli sprząta się na bieżąco, to nie ma aż tak dużo roboty. Zdecydowanie więcej jest w kuchni,bo tu jednak w czasie pieczenia i gotowania produkuje się sporo brudnych naczyń.
    Nigdy w święta nie daję się zwariować i pewnie dlatego tak uwielbiam ten okres. Nie mogę się nim nacieszyć. Codziennie siadam w swoim fotelu w salonie, przykrywam się moim ulubionych kocem, patrzę na te piękne dekoracje, choinkę, na przytulność, jaką wniosły do domu i czuję, że jestem w 100% szczęśliwa. Żal mi jedynie, że nie mogę zobaczyć się z bliskimi, i że nie ma śniegu. Wiem, że w Polsce mieliście go już całkiem sporo, ale w Irlandii jeszcze nie zagościł.

    Naprawdę współczuję Ci tych dni spędzonych w otoczeniu nerwowych klientów i współpracowników. Taka napięta atmosfera niesamowicie szybko się rozprzestrzenia i udziela. Osobiście nie znoszę jej i unikam takich ludzi jak ognia. Potrafią zepsuć nawet najlepszy dzień.

    Z seriali kostiumowych i "historycznych" skończyłam wczoraj oglądać nasz polski "1670" na Netfliksie, ale nie jestem pewna, czy to coś dla Ciebie. W ogóle nie lubię nikomu niczego polecać, bo jednak każdy jest inny.

    Również nie jestem typem, który uwielbia spędzać w łóżku całe dnie. Wolę spać krócej niż dłużej, bo wtedy najczęściej budzę się z bólem głowy, czego szczerze nie znoszę. Wygląda na to, że w Twoim przypadku problemem jest mąż ;P Nie da się tego jakoś tak zorganizować, żebyś się niepotrzebnie nie budziła, kiedy on wychodzi do pracy? Rozumiem, że przemykanie na palcach, stopery do uszu, i osobne sypialnie nie wchodzą w grę? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grudzień zdemonizowali mi klienci i państwo. Raz że nawet w weekend nie mam wolnego, bo pozabierali nam wolne od handlu niedziele (planują w ogóle nam je pozabierać), dwa, że klienci łażą po tym sklepie z obłędem w oczach, pytają o wszystko, zajmują niekiedy bardzo dużo czasu, a i tak nic nie biorą.
      Albo planują u nas bardzo niemądre zakupy, a potem będą chcieli zwrotu, bo jednak rodzina dzieciaka jest przeciwna. Tak jest co roku.
      Grudzień jakby rozciąga się aż do stycznia, w lutym jest spokój przenajświętszy. Kocham luty w handlu.

      Mam wrażenie, że ludzie sprzątają mieszkania 2 razy w roku. A przez ten cały czas tylko chyba kurze odkurzają, bo nie wiem...
      Nie wpadam w żaden szał porządków, ja mam porządek. 😑 Nie żyję w brudzie przez pół roku. Okna też myje się troszkę częściej. ;]
      A sprzątanie całego mieszkania mam tak jak Ty, raz w tygodniu i to jest godzinka do dwóch, zależy jak kuchnia zawalona. I to jest norma.

      W Szwajcarii też nie było 12 dań, w ogóle nie było ciśnienia na tradycje, ludzie spotykali się czasami rodzinnie, a czasami w gronie przyjaciół i jedli to, co najbardziej lubili, przeważnie jakieś sery na gorąco. ;) I nikt nie robił z tego żadnego kultu.

      My pewnie jak co roku gdzieś wyskoczymy się poszwendać. To najlepszy czas kiedy dosłownie nigdzie nikogo nie ma w lasach itd.
      Wszystko zależy od pogody, co zaplanujemy. Pomysłów jest multum.

      Wczoraj oglądałam trailer "1670". Film ciekawy dla oka, bo XVII wiek jest interesujący, choć wolę czasy obosiecznego miecza. I też nie jestem pewna, czy ten film jest dla mnie. Chodzi o treść, temat. Jak skończę The Chosen to zobaczę, czy jeszcze w coś się będę wciągać, czy dam sobie spokój z serialami na razie. Czekam na "Wednesday". :D

      Stopery nie wchodzą w grę, ponieważ nie umiem spać w stoperach, denerwują mnie. A miałam takie mięciutkie, których się nie czuje. W dzień to co innego jednak...
      Chodzi o to, że mąż właśnie śpi w sypialni, bo od jakiegoś czasu okropnie chrapie i ja w ogóle nie mogłam spać, albo poddawałam się i sama lądowałam w salonie na podłodze. Ale i tak słyszałam przez 2 drzwi jego budzik. Od dwóch nocy nie słyszę go, nie wiem dlaczego, ale zaczęłam naturalnie budzić się o 6. To już coś, mamy maleńki postęp. (regularność dwudniowa jak na razie).

      Usuń