poprzednia część była tam ⏩3/5
Pieniądze i wiara to chyba najbardziej nieszczęśliwa korelacja słów jaka mogła powstać – budząca największe spory, a wynikająca na czysto z braku poznania Słowa Bożego.
O pieniądzach w chrześcijaństwie biblijnym pisałam, był to prosty artykuł pt. Finanse,⏪ do którego lektury zapraszam wszystkich zaciekawionych.
Dziś poruszam trochę inny wątek, mianowicie ile pieniędzy może mieć chrześcijanin, żeby mieścił się w dopuszczalnych granicach.
Wspomnę też o popularnych naukach Jezusa, który – jak powszechnie się uważa – nakazywał by oddać wszystko, by nie zarabiać, by pielgrzymować.
Zapraszam:
CZY CHRZEŚCIJANIN MUSI BYĆ UBOGI?
Słynne:
„Sprzedaj wszystko co masz...”
Ewangelia wg Łukasza 18:22
To nie jest ogólna zasada, ale diagnoza serca konkretnego człowieka. Zwłaszcza że rozmowa była prowadzona w kontekście nauczania o postawie serca. Otóż serce tego ambitnego człowieka było bardzo przywiązane do majątku. Bogactwo zajęło w jego sercu miejsce należne Bogu. Wspomniany w tekście wpływowy człowiek potrzebował swoistego „chirurgicznego cięcia” uwalniającego go od chciwości. Niestety koncepcja tego człowieka o pełnieniu dobrych uczynków (być może w zakresie działań charytatywnych) oraz religijne zaangażowanie, nie są tym czego oczekuje Bóg.
Bogactwo i ziemski dobrobyt mają przedziwną moc wiązania i obciążania ludzkich serc.
/źródło zdjęcia |
SŁYNNI WIERZĄCY BOGACZE W BIBLII
Podaję to jako ciekawostkę. Mojżesz, Abraham, Hiob, Dawid, Salomon... mogę jeszcze wymieniać, ale zostawmy te imiona.
Są to ludzie, którzy mieli wszystko. Na dzisiejsze czasy byli miliarderami (zwłaszcza Salomon), mieli wszystko, co sobie wymarzyli. Materialnie ustawieni, zamożni, celebryci starożytności.
Bóg ich nigdy nie skreślił, nawet jeżeli grzeszyli, a zdarzało się. Kochał ich bezwarunkowo i żadnemu z nich nie kazał się niczego wyrzec. To kompletnie nie było tematem ich wspólnej drogi: Ojca i syna. Pieniądze, choć mieli ich bardzo dużo, nie zajmowały ich serc. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi.
Reasumując:
W chrześcijaństwie nie chodzi o pieniądze, oto czy je masz, czy nie, czy miałeś i się hojnie pozbyłeś, czy może masz nadal. Chodzi o postawę serca i to czy pieniądze, zarobki, praca – rządzą twoim życiem. Bo wedle życia wiarą, wedle tego czego naucza Zbawiciel, my mamy być ponad to wszystko, co króluje we świecie.
Nasze bogactwo znajduje się w niebie i to jest prawda, bo to co tu będziemy mieć – zostawimy w chwili śmierci.
Może zarabiamy dla potomnych, ale pamiętajmy, że oni też to potrafią i jeśli ich porządnie wychowamy to zarobią na siebie i swoje rodziny własnymi rękoma. Nie upośledzajmy dzieci własnym dążeniem do ich szczęścia. Nasze życie też się liczy, nie żyjmy więc dla pokoleń jedynie w finansowy, materialny sposób.
Praca może nie jest stratą czasu, ale stratą czasu na pewno jest tylko pracować i żyć tylko dla pracy. A życie upływa między palcami, by na sam koniec dowieść ci, że żyłeś w dostatku materialnym, ale niedostatku duchowym. Jest więc gdzieś wewnątrz ta dziura, która toczy człowieka niby rak, ale na ból są przecież odpowiednie środki. Człowiek zapracowuje się, a jego duma osłania go przed bólem rakowym. Bólem, który uderzy w obezwładniający sposób, kiedy pracy zabraknie i okaże się, że poza nią niczego więcej nie było.
Pracuj, bo napisane jest, że kto nie pracuje, niech nie je chleba. Pracuj, bo chrześcijanin nie może być pasożytem. Miej. To nie grzech. Ale w sercu miej Boga. To wszystko.
znowu proszę mnie skoryguj, jeśli Twoim zdaniem plotę bzdury, bo jest to tylko jakaś tam moja (dyletancka?) interpretacja:
OdpowiedzUsuńotóż wydaje mi się, że w tych naukach nie chodzi wcale o to, żeby nie zarabiać pieniędzy, ani nie pozbywać się ich na lewo i prawo, jeśli już wejdziemy w ich posiadanie, ale o to, aby nie przywiązywać się do nich, nie traktować ich jako naczelny priorytet i nie tworzyć sobie problemu, jeśli jednak je stracimy, czyli po prostu utrzymywać należyty do nich dystans... i druga kwestia, natury moralnej, to jak je zarabiamy, jak je zdobywamy i jak ich używamy, co z nimi potem robimy, gdy nimi dysponujemy...
p.jzns :)
Zgadza się, dokładnie tak jest.
UsuńA kwestia pozyskiwania pieniędzy – uczciwie zarabiamy, uczciwie je wykorzystujemy i można powiedzieć, że jest to kwestia moralna.
Kolejna sprawa – jeżeli ktoś czuje, że chce dawać charytatywnie, to jest jego prywatna sprawa, nie nagłaśniamy takich sytuacji, nie reklamujemy siebie dobroczynnością, nie chwalimy się darowiznami. Bóg uczy, że jeżeli chcesz pomagać, to to rób, ale nie wykorzystuj tego do zdobywania chwały dla samego siebie. Proste.
czyli mentalne podejście do kwestii "pieniądze (zasoby materialne)" jest w tym wszystkim jasne... ale zupełnie przy okazji wyszła nam kwestia moralności dotyczącej ich pozyskiwania i wydawania/użytkowania...
Usuń/jak zwykle koryguj mnie pliz bez cienia litości :D , gdy coś powiem nie tak o naukach Jezusa, bo zakładam, że na pewno znasz je lepiej/...
między innymi sprawa jest taka, że Jezus (mityczny, czy historyczny - to jest bez znaczenia) funkcjonował w pewnym obszarze Palestyny okupowanej przez państwo rzymskie... w tej społeczności obowiązywała (przynajmniej teoretycznie) moralność mojżeszowa /tzw. Dekalog/, między innymi "siódme - nie kradnij", taką popularną wersję znamy obecnie, a interpretowaną na miliony sposobów...
i teraz pojawia się znana z przekazów ewangelicznych scenka, gdy kapłani judaistyczni pytają Jezusa o ocenę moralną płacenia podatków... jak wiemy z przekazów, to Jezus (moim zdaniem) dość sprytnie się wykręcił od konkretnej odpowiedzi okazując pozory bycia legalistą w tamtejszej sytuacji...
natomiast mnie ciekawi Twoja opinia na ten temat, przy okazji niejako po drodze wygadam się /nie wiem, czy prawidłowo robię/, że nie jestem legalistą, oraz uważam, że państwo /takie, czy inne/ zawsze okrada kraj, którym zarządza... tak w uproszczeniu to sprawa sprowadza się do pytania, na ile chrześcijaństwo "a la Jael" zawiera w sobie legalizm, czy dopuszcza też jakąś formę samoobrony, gdy państwo okrada obywateli kraju, którym zarządza...
Bez litości odpowiadam ;) – to nie jest istotne dla samego chrześcijaństwa. Okupacja nigdy nie jest dobrą rzeczą, ale jest poza granicami istotnych spraw dla ducha.
UsuńJezus nie uczył buntu, nie przyszedł by wywabić od wroga politycznego, chociaż tego właśnie oczekiwał lud i wielu się rozczarowało.
Mnie zastanowiło, że Rzym wprowadził na te ziemie swoją walutę. Jezus wziął do ręki monetę. Był na niej wizerunek cesarza. Powiedział "to co cesarskie, oddajcie cesarzowi". Ciekawe co by było gdyby lud oddał wszystkie rzymskie momenty.
mam takie dygresyjne, nieco odbiegające od tematu spostrzeżenie co do samej okupacji, albo autorytarnych, czy totalitarnych rządów, że choć nie są to zbyt fajne sytuacje dla ludzi na danym terenie, to paradoksalnie mają one pozytywny wpływ na rozwój sztuki, gdyż istniejąca zwykle wtedy cenzura (polityczna lub obyczajowa) wymusza pewną pomysłowość w temacie formy przekazu, gdyż wielu rzeczy nie można powiedzieć wprost i trzeba się uciekać do metafor i aluzji...
Usuńoczywiście wyłączam z tego skrajności typu Korea Północna albo islam w wersji hardkorowej, w której ludność jest mentalnie stłamszona na maksa i żadna niezależna sztuka już raczej nie funkcjonuje wewnątrz takiego kraju, albo funkcjonuje w takim podziemiu, że na przykład my niewiele mamy danych na ten temat..
Bardzo trafna uwaga, choćby literatura polska zyskała wiele takich dzieł.
UsuńOgólnie zauważyłam, że człowiek pod wpływem ucisku jest zmyślniejszy. Nawet tak ogólnie, nie tylko w naszym twórstwie. Jak się posłucha dziadków, to wcale nie tak koszmarny ten czas mieli. Odważę się powiedzieć, że w ich życiu było więcej życia niż teraz pośród dzisiejszych pokoleń. Na fali wolności wpłynęliśmy w totalne rozleniwienie, hedonizm masowy. Wszystko jest uproszczone, mniej integralne z rdzeniem człowieczeństwa, a nawet... puste.
Otóż to, nie same pieniądze czy ich mnogość stanowią o człowieku, ale sposób ich wykorzystania i styl życia.
OdpowiedzUsuńDuchowni katoliccy nie są niestety dobrym przykładem, zwłaszcza że nawołują do pokory i skromności, a sami postępują wręcz przeciwnie.
Pieniądze są środkiem do lepszego życia, nie ma nic za darmo, ale i pomagać trzeba umieć.
Nie trzeba być wierzącym, by wiedzieć, że życie tylko pracą i gromadzenie dóbr dla poczucia bogactwa nie prowadza do niczego dobrego.
Bo sami nie wiedzą co mówią. Głoszą o skromności wyrywając cytaty z kontekstu, przekłamując nauczania. Może gdyby tego nie robili, nie mieliby tak trudno z jawnym bogactwem, ludzie uznali by to po prostu za normalne. Kto wie.
UsuńOwszem, nie trzeba być do tego wierzącym, ale to są nauki zwracające uwagę na pewne aspekty i dające do myślenia. Czym się martwisz, co jest priorytetem, gdzie leży waga ciężkości jak ulżyć sobie w myśleniu.
Dla mnie praca jest wartością samą w sobie i powinna być odpowiednio doceniana. Jeśli człowiek jest zdrowy, to nie widzę powodu, żeby nie pracował. Jeśli mimo to, staje się ciężarem dla swego otoczenia, bo mu się na przykład nie chce, to jest to dla mnie cwaniactwo i pasożytnictwo. Nie widzę potrzeby pomagania takiemu człowiekowi. Oczywiście osób na emeryturze i rencie to niedotyczy, ale system socjalny powinien być jednak udoskonalany i nikogo nie krzywdzić.
OdpowiedzUsuńW gruncie rzeczy masz racje, ale ja troszkę o czymś innym napisałam... 😶
UsuńNapisałam trochę może poza tematem, dlatego, że generalnie zgadzam się z tym co Ty napisałaś w swoim wpisie. Bogacenie się nie jest czymś złym. Mając pieniądze możemy wydać je na dobry cel.
UsuńNa przykład też, tak.
UsuńJa jak zwykle trochę nie na temat...
OdpowiedzUsuńNapisałaś ".. Łazarz. Powiem wprost – powodem tego, że został zbawiony, była jego pokora wobec Boga i przyjęcie zbawienia "
Na ile ja wiem, to Łazarz umarł i został wskrzeszony, ale czy zbawiony? Kiedy?
Swoją drogą, czy on umarł jeszcze raz? Jeśli tak to po co został wskrzeszony??? To tylko naraziło jego siostrę na dwukrotne koszta pogrzebu.
A może nadal żyje, może nawet w Palestynie skąd pochodził.
Natomiast zamożność - w religiach protestanckich a zdecydowanie w kalwiniźmie, jest to uważane za znak predestynacji do zbawienie. Rezultat - znacznie wyższy standard życia w krajach protestanckich w porównaniu do katolickich, w których religia podkreśla rolę bożego miłosierdzia.
To była zapowiedź zmartwychwstania, Łazarz był znakiem mocy Jezusa, wtedy bardzo wielu się nawróciło. Zresztą Jezus do życia pobudził nie tylko jego, czytamy np. o młodej dziewczynie.
UsuńSkoro Łazarz przyjaźnił się z Jezusem, to ja nie mam wątpliwości, że został zbawiony.
Z tego co wiem, znaleziono jego grób.
Znak predestynacji do zbawienia? Ciekawe.