Naukowcy już od dawna badają ten przypadek, potwierdzając wysnute teorie mocnymi dowodami. Dziś współcześni psychiatrzy wiedzą, że koprofagia wynika z atypowych dewiacji na tle seksualnym. Grupa lekarzy, badając ten niezwykle specyficzny odłam choroby, określaja go jako koprofilia.
Tytułowe mamuty były najciekawszymi w świecie pacjentami, poddanymi badaniom na temat zjadania kału. Jednakże u nich przyczyna koprofagii jest zupełnie inna. Znajdujące się wewnątrz ich kału owocniki z askosporami grzybów Podospora conica, potwierdzają, że były tzw. koprofagami.
Ale dlaczego tak się działo, dlaczego mamuty zjadały swój kał?
Otóż wynikało to z pewnych niedoborów. Drobnoustroje żyjące na odchodach pozostawiają wysokie stężenie witamin K, B12 i B7. Wynika z tego, że kał stanowił swego rodzaju pigułkę witaminową.
Dziś młode słonie zjadają odchody swoich matek. Pobierają tym sposobem cenne bakterie flory jelitowej, niezwykle potrzebne do trawienia w przyszłości roślin. Koprofagia okazuje się bardzo ważnym sposobem na przyswojenie całego wachlarza składników odżywczych.
Koprofagia występuje także u innych zwierząt, np. u hipopotamów, młodych psów i świń. Innym terminem, który koreluje z koprofagią jest cekotrofia. Jest widoczna u królików, kawii domowych, chomików i bobrów. One wydalają dwa typy kału i jeden z nich jest zjadany. Posiada on większe ilości wody, białek oraz bakterii.
Choć to zupełnie naturalny obraz, wielu właścicieli zwierząt to deprymuje, dlatego szukają sposobu, aby zapobiegać owemu przykremu widokowi, podając swoim pupilom suplementy diety.
I nie nauczyłabym się tego, gdyby nie moja praca, która jest fascynująca. Zawdzięczam jej wciąż rosnącą wiedzę w temacie zoologii.
💫
W pracy buduję nie tylko swoją wiedzę w temacie zoologii, ale i w zakresie weterynarii. Choć nadal będę każdego zachęcać do udawania się z problemami do prawdziwej kliniki, a nie do sklepu i tak samo będę przestrzegała przed konsekwencjami leczenia na własną rękę; to jednocześnie staram się skutecznie pomóc, aby zwierzę jednak nie cierpiało przez głupotę i upartość człowieka.
Trafiają do mnie różne przypadki i akurat koprofagia nie jest niczym zagrażającym, więc dzielnie stawiam czoła takim problemom. Niemniej nie mamy w apteczce leków. Mamy środki pierwszej pomocy, oraz artykuły pielęgnacyjne, czy prewencyjne i to wszystko. Czasami jednak mam wrażenie, że klienci myślą, iż ekspedienci w sklepach zoologicznych są po wydziale wyższej uczelni.
Nasz zakres wiedzy opiera się na zakresie wiedzy o produkcie, którym handlujemy. A cała reszta to doświadczenie z naszymi zwierzętami, bądź to, czego sami się dowiemy czytając w różnych źródłach.
Wciąż będzie mnie dziwić, że klient nie potrafi na własną rękę zrobić tego samego. Poszukać informacji albo zapytać specjalisty.
Nie raz już konsultowałam się jakiś temat z lekarzem weterynarii. Wiem też, że niektórzy lekarze źle radzą, bo są np. sponsorowani i muszą wypchnąć swój towar. Kliniki już dawno zamieniły się w sklepy z karmą dla zwierząt, niekoniecznie zawsze dobrą...
Wiele razy trafiła mi się dyskusja z klientem na temat świetnej karmy, która – wiem, że – w składzie ma duży procent zbóż i innych zapychaczy, także alergenów. Ale polecił ją weterynarz i cóż, nie mogę kwestionować zdania doktora. Najwyraźniej zwierzak ma często do niego wracać...
Tu możecie podpatrzeć niektóre zwierzaki ode mnie z pracy:
W pracy spełniam swoje marzenia, które kiełkowały gdzieś tam od dziecka. Skąd w ogóle bierze się chęć posiadania zwierzęcia? Czy to tylko fanaberia?
Każdy kontakt i opieka nad zwierzęciem, mają korzystny wpływ na redukcję stresu. Zabawa lub nawet sama obserwacja zwierząt, powoduje że zapominamy o przykrościach związanych z codziennością. Naukowcy udowodnili, że kontakt z fauną to jeden z najlepszych leków na samotność. To oczywiste, że ludzie wracający do domu, którzy mogą zobaczyć cieszącego się na ich widok zwierzaka, są szczęśliwsi.
Posiadanie zwierząt może wzbogacić życie towarzyskie poprzez kontakty z innymi miłośnikami zwierzaków. W ten sposób często poznajemy sąsiadów lub nawiązujemy ciekawe relacje na forach internetowych gdy szukamy informacji o danym gatunku. Zwierzak potrafi jak nikt skrócić dystans między obcymi ludźmi np. w podróży, na spacerze, w sklepie zoologicznym lub w poczekalni gabinetu weterynaryjnego.
A co z łuskowatymi? Nie wyrażają uciechy na nasz widok, np. ryby. Nie wydają dźwięków na nasz widok, np. gady. Ale trzeba przyznać, że ich obserwacja jest wyjątkowo uspokajająca i pasjonująca.
Dobrze jest widzieć zdrowe (zarówno fizycznie jak i psychicznie) zwierzaki pod mądrą opieką ludzką, a przede wszystkim bezpieczne, co potwierdza fakt, że w naszych domach żyją dłużej niż w naturze.
Karmienie kolcobrzuchów (ryby słodkowodne):
Kontakt ze zwierzętami zawsze był dla mnie ważny i to nie tylko z tymi udomowionymi. Nie wiem czy wynika to z czegoś pierwotnego w istocie stworzenia, czy bardziej z nadanej człowiekowi możliwości panowania nad stworzeniem. Dobrze jeśli człowiek ma czyste serce, tylko wtedy można mu powierzyć drugie życie. Gorzej jeśli człowiek ma chęć jedynie poeksperymentować...
W dzikiej przyrodzie kontakt ze zwierzęciem jest jak cenna nagroda za wytrwałość na długim szlaku. Idąc w dzicz, budujesz nie tylko swą wytrzymałość, ale i cierpliwość. Uczysz się żyć w ciszy. A kiedy już spotykasz dzikie zwierzę, nie możesz oderwać od niego oczu. Wiele razy widziałam, że zwierzę też nie mogło oderwać oczu ode mnie. To były najciekawsze spotkania. Wspaniałe było w tym wszystko to, że nie uciekały, tylko odchodziły spokojnie.
Agama brodata:
Wspomniałam o zaspokojeniu marzeń. Otóż z powodów rozsądkowych pewnych gatunków w domu mieć nie chcę, a zawsze marzyłam o tym, by rozwijać się w terrarystyce. W pracy mam taką możliwość. Opiekując się gadami, doglądając i oswajając je, mam stuprocentową satysfakcję.
Czasami tylko krew mnie zalewa, kiedy klienci kupują takie czy inne zwierzęta dzieciom. Nie zawsze poziom hodowcy jest adekwatny do potrzebnego poziomu trudności w hodowli danego gatunku. Później te zwierzęta same zdychają albo zostają zabite w nieszczęśliwych kontaktach z najmłodszymi. Przykra sprawa, niestety dość częsta.
Każde zwierzę jakie miałam w domu, stanowiło dla mnie wyzwanie. Każdemu z nich starałam się o jak największą powierzchnię do życia i jak najbliższą naturze. Budowałam tzw. biotop.
Aktualnie mam w domu dwa terraria suche/stepowe + drewniana aranżacja, żeby zwierzaki miały dużo kryjówek.
Mam kilka nowatorskich planów na przyszłość za kilka lat z innymi rodzajami. Na pewno chcę podpiąć jedno terrarium pod całą dżunglę, która żyje przecież dookoła szkła, czyli stworzyć warunki wilgotne.
Kameleon jemeński:
💫
A teraz z innej beczki. U mnie w pracy lubimy świętować i to jest bardzo miły zwyczaj. Mamy ustaloną składkę i każdy kto obchodzi urodziny, dostaje w swoim dniu drobny prezencik.
Często z imprez urodzinowych przynosimy na poczęstunek tort. Zdarza się że święta kumulują i wtedy mamy wielkie obżarstwo...
...tego samego dnia. |
Jest czas na pracę, jest czas na wygłupy. Ogólnie atmosfera u nas jest wręcz karygodna, dużo się śmiejemy, żartów jest bez liku, a klienci są zadowoleni z obsługi i to jest właśnie świetne!
Często sprawdzam możliwości, żeby ktoś nie poczuł się niezręcznie, ale jak tylko wyczuję, że trafił swój na swego, to żarty sypią się jak z wiadra.
A tu mamy sesję zdjęciową
na cele reklamowe dla saloniku wędkarskiego:
Zdjęcia nigdy nie zostały wykorzystane do celów marketingowych, lekko przesadziliśmy... Ale skoro już jesteśmy przy tym temacie, to ta różowa bluzka jest również częścią reklamy.
Specjalny materiał termoaktywny zamówiłam sobie, bo jest taniej niż w sklepie trekkingowym. Teraz nie reklamuję, mówię serio, że całe życie przepłacałam.
Salonik planuje kącik dla kobiet, stąd różyk. W ofercie dla panów pojawiła się ciemna zieleń. Czekam na różowe kołowrotki i wędki spinningowe. Czuję, że w tym sezonie wędkarskim będzie zabawnie.
A teraz będzie reklama. Zapraszam do mnie → PetiTy, Aleksandrów Łódzki, Konstantynowska 19. 😉 Tak szurniętych sprzedawców jeszcze nie widzieliście, zaręczam. 😁
Zwierzęta to nie zabawki, szkoda, że ludzie nadal często tak je traktują. :(
OdpowiedzUsuńLeczenie też powinno oddać się w ręce specjalistów, a tu niektórzy próbują oszczędzać. Skoro ich nie stać, nie powinni kupować trudnych albo chorowitych i wymagających zwierząt.
Cudny ten kameleon i ten jaszczur na Tobie :)
Do twojego sklepu mam trochę daleko, więc pewnie raczej nie wpadnę :))), ale miło czytać, że taka dobra u Was atmosfera.
Faktycznie możesz rozwijać swoje pasje pracując tam.
I do tego jeść serniczki i torty! Perfekt!
Powodzenia :)
I niestety nic nie potrafię na to poradzić. Rozmowa nie skutkuje, delikatne sugestie nie są niesłyszane.
UsuńTeż jestem tego zdania.
Kameleon ma trudny charakter, ale agamka jest kochana. :)
Jak wymyślą teleportację, zapraszam. :D
Na szczęście nie codziennie są te serniczki. 🤣
Dzięki. :)
A jak już plotkujemy o mamutach i ich perwersjach, podobno kontakt z odchodami matki przydaje się nawet niemowlakom ludzkim podczas porodu, bo zapewnia im zasilenie w odpowiednią odpornościową mikrobiotą jelitową :D
UsuńTo ciekawe co mówisz. Bo z tego co słyszałam, matki tuż przed porodem poddaje się lewatywie, żeby właśnie tego kontaktu nie było. Czy znaczy to, że lekarze pozbywają nas zupełnie naturalnej i jak się okazuje, potrzebnej rzeczy. 😶
UsuńZ jakiegoś programu medycznego pamiętam, że także ludziom wszczepia się bakterie kałowe, może to niezupełnie zjadanie kału, ale podobna zasada.
OdpowiedzUsuńSympatycznie i słodko macie w tej robocie:-)
O tym nie słyszałam, pewnie też jakiś związek z mikroflorą jelit.
UsuńTak, całe życie na zawodowym rozdrożu i wreszcie znalazłam takie miejsce. :)
Moje kochane łuskowate są tresowane i to same się wytresowały! Takie zdolne bestie, chociaż głosu nie mają! :-)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś pielęgnice z Malawi. Jedna z nich, taka niebieska z żółtymi płetwami, nauczyła się, że aby zdobyć pokarm jako pierwsza, musi wystawić całą głowę ponad wodę. Dawałam jej jeść prosto do pyszczka. :)
UsuńAle cudownie!
Usuńtytuł żartobliwy, bo skoro było to naturalne, fizjologiczne zachowanie mamutów, to już nie żadna perwersja...
OdpowiedzUsuń...
w okresie komunijnym /to chyba jakoś w maju?/ miałbym dylemat pracując w takim sklepie jeśli chodzi o sprzedaż zwierzaków...
p.jzns :)
Zgadza się, tytuł chwytliwy, ale perwersja dotyczy wyłącznie ludzi. ;)
UsuńW okresie świątecznym działo się dokładnie to samo, co będzie za chwile, kiedy zaczną się komunie.
Kiedy Ty piszesz z sympatią i empatią o tych wszystkich istotach w sklepie, to cała idea kupna i sprzedażyjednej istoty żywej drugiej istocie żywej wydaje mi się coraz bardziej nie na miejscu i moralnie nie w porządku.
OdpowiedzUsuńŹrebaki też wcinają odchody swoich krewnych - by wyhodować sobie właściwą florę bakteryjną.
Ale dlaczego robią to psy? Nie rozumiem. Ale pewnie mają swoje przyczyny.
Za daleko do Łodzi, szkoda.
Szczeniaki robią to z powodu niedoboru witamin z grupy B.
UsuńNie no, Pani, wpis aż się prosi o ostrzeżenie przed konsumpcją czegokolwiek w trakcie lektury ;) Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że dosłownie na chwilę przed wizytą u Ciebie skończyłam mojego "scone'a", którego miałam do kawy :)
OdpowiedzUsuńDobitny przykład koprofagii miałam wczoraj, kiedy szczeniak moich znajomych wypróżnił się w domu na dywanie, a potem przystąpił do zabawy nową "zabawką" i jej konsumpcji. Na szczęście zauważyłyśmy w porę, co wymodził.
Muszę przyznać, że bardzo podobają mi się dzisiejsze zdjęcia - pomysłowe i oryginalne, nie takie nudne jak te moje do książkowych wpisów.
Puchate stworzenia mają większe wzięcie, ja też takie wole, przyznaję jednak, że często z wielkim zainteresowaniem przyglądam się poczynaniom pewnego Łotysza, mieszkającego w Irlandii, i jego celebrytki-iguany. Robią furorę w sieci, a ich relacja udowadnia, że nawet gady potrafią być uczuciowe, towarzyskie i "słodkie".
https://www.youtube.com/shorts/YJQBqVZEUeI
Chyba jeszcze nigdy - w trakcie lektury Twoich wpisów - nie kiwałam tak ochoczo głową jak dzisiaj. Wszystko to prawda - zwierzęta wspaniale relaksują człowieka, weterynarze najczęściej polecają Royal Canin, a ich placówki wyglądają jak sklep z karmą, psy są dobrym sposobem na podryw. Wystarczy, że singiel kupi sobie słodkiego psiaka, a jego atrakcyjność od razu wzrośnie w oczach kobiet, będzie też znacznie częściej zagadywany ;) Generalnie to chyba można powiedzieć, że zwierzęta łączą ludzi.
Przepraszam, że nie dopisałam ostrzeżenia... 🤦♀️
UsuńPieskowi brakuje witamin z grupy B. Niech mu kupią żwacz wołowy, to załatwi sprawę. Tam jest aż 70% tych witamin.
O uczuciowości i przywiązaniu gada, przekonałam się, kiedy miałam żółwia stepowego.
A obecnie zauważam niezwykły kontakt z człowiekiem u agamy. Gdyby rachunki za prąd tak nie skoczyły, to by był mój następny zwierzak.
W domyśle był właśnie Royal. ;) To samo chodowle psów rasowych, też jadą na Royalu, bo są z tej firmy dofinansowane i karmę mają za darmo. Muszą reklamować i polecać, że najlepiej będzie jeśli piesek do końca życia będzie prowadzony na Royalu. Ciągle to słyszę. I ciągle są to psy-alergicy. Bardzo ciężko jest wyjaśnić właścicielowi, że to jednak nie był dobry pomysł. Ci co się zgodzą zaryzykować zmianę karmy, wychodzą z problemów, pies przestaje się drapać, nie ma rozwolnienia itd. Są pod naszym okiem i widzę, że jest postęp.
Zdecydowanie zwierzęta łączą. :)
Nic się nie stało :) Niebezpieczeństwo zostało w porę zażegnane ;)
UsuńNo właśnie obawiam się, że nic z tym nie zrobią, bo to taka typowa farmerska rodzina (głównie ojca mam na myśli) - na razie pies jest wpuszczany do domu, bo jest mały, a oni mają dzieci, które chętnie się z nim bawią, nocuje jednak w garażu, a za niedługo w ogóle będzie miał zakaz wstępu do domu, bo ma zastąpić ich innego psa pasterskiego, który już powoli zbliża się do emerytury. Oni nigdy specjalnie nie dbali o pożywienie dla psa - na okrągło ta sama sucha karma, resztki ze stołu i brak urozmaicenia w postaci mokrej karmy.
W ogóle mnie to nie dziwi, co nie oznacza, że to popieram. Typowe, pieniądz rządzi światem. To samo dzieje się w świecie medycyny. Do placówki mojej mamy już dobre 25 lat temu przyjeżdżał reprezentant handlowy i oferował bonusy (np. wycieczki zagraniczne) za wciskanie pacjentom konkretnych leków zamiast na przykład tańszych - i często lepszych - odpowiedników. Smutne.
Z przekory nie kupuję Royal Canin. Korzystam ze strony zooplus, tam zamawiam jadło dla kotów, staram się wybierać karmy o najlepszej jakości, ale koty niestety są rozpieszczone i wybredne. Tych karm, które mają najlepszy mięsny skład i nie zawierają zbóż (Purizon, Applaws) przeważnie nie chcą ruszać (te z zawartością 20-40% już chętniej jedzą (Iams, Purina One, Perfect Fit). U nich też można zaobserwować tę samą korelację co u człowieka: mając do wyboru fast-food i liścia sałaty, wybiorą koci fast-food. Na szczęście mimo to są okazami zdrowia i mają piękną, lśniącą sierść.
Sama sucha karma to jeszcze nie jest źle, jeżeli jest dobrej jakości. Gadałam z weterynarzem na ten temat, powiedział, że dobra sucha odżywia organizm wystarczająco. I generalnie nie powinno się psu zmieniać karmy, a jeżeli istnieje taka konieczność, to bardzo powoli.
UsuńAle te resztki ze stołu... no nie, to nie jest dobry pomysł.
To się dzieje i nic na to nie poradzimy. Tylko szkoda np., że idąc po lek, który działa, nagle lekarz przepisuje Ci coś innego, twierdząc, że jest lepsze, a ostatecznie rozwala Ci to organizm. I uparcie nadal nie chce przepisać starych leków.
Raz mi się to zdarzyło.
Wszystkie koty są wybredne. Ciągle moi klienci skarżą się, że koty nie chcą jeść dobrych karm, bo wolą jakieś gówno z marketu. Słowo daję.
Dlatego dla kotów musimy mieć w sprzedaży jedną gorszą firmę, bo nic innego jeść nie chcą (przegłodzić kota nie ma sensu). Ale i tak nie jest to marketówka. Okazało się, że koty pokochały Joserę.
Oj tak, dokarmiam też te koty przychodzące, bezdomne i wyobraź sobie, że i one potrafią kręcić noskiem na dobrą karmę, a supermarketowe żarcie pożerać jak największy rarytas.
UsuńNie do końca jestem przekonana do ciągłego karmienia zwierząt tą samą karmą. Bo ze zwierzakami jak z ludźmi - kto z nas chciałby dzień w dzień jest dokładnie to samo? I to jeszcze na wszystkie posiłki? Widzę po swoich kotach, że nawet ich ulubiona karma z czasem im się nudzi i domagają się odmiany.
No właśnie nie jest jak z ludźmi. Pieski nie czują smaku, tylko węch. Koty to inna bajka.
UsuńBardzo ciekawy post, tylko dobrze, że jeszcze nic nie jadłam (początek). Świetnie, że zdobywasz wiedzę związaną z pracą, którą wykonujesz. Atmosfera w pracy też jest bardzo ważna. Jedno ups: mam fazę na ciemną zieleń. :D Zwierzaki zawsze ze mną były. I są. Na Insta obserwuję kolesia z kameleonem, widać, że się lubią.
OdpowiedzUsuńChyba jednak powinnam zamieścić to ostrzeżenie, by przed czytaniem nic nie jeść... -_-
UsuńTo jest odzież pod odzież, właściwie bardziej powinna być traktowana jak bielizna, więc tak naprawdę nie będzie widać koloru.
Pierwszy kameleon jakiego mieliśmy w sklepie, był sympatycznym kumplem. Poszedł do dobrego domu. Ten, którego mamy aktualnie, to kawał diabła. Biada temu, kto go będzie pakował nowemu właścicielowi...
Takie diabły to wyzwanie, a jak pakował? W jakieś specjalne nosidełko? Bo słabo to sobie wyobrażam.
UsuńSą transportery dla gadów.
UsuńKarmy są również oszukiwane. Mój pies miał uczulenie na kurczaki, więc w składzie pożywienia nie mógł mieć nic z kurczaka. Cierpiał, gdyż firmy dosypywały mączkę albo nie informowały o tym, co na jedno wychodzi. W końcu trafiłam na jedną, niemiecką firmę i kłopoty się skończyły.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Uczulenie na kurczaka jest bardzo częste, a to jest wynik jakości mięsa. Często jest tak, że zmieniając źródło, uczulenie znika. Mamy w sprzedaży hiszpańską karmę, gdzie kurczaki hodują sami na wybiegu i nie podają żadnych antybiotyków. Naturalna forma chowu. I co się okazuje - pieski z uczuleniami przestały mieć uczulenie, mimo że w tej karmie też jest kurczak.
UsuńAle oczywiście nie namawiam do eksperymentów.
Przy alergiach najczęściej polecam mono-białkowe karmy.
Tego początku to nie chciałam czytać, ale przeczytałam, jedząc chrupki. Już myślałam, że cały post będzie o słoniowych kupach, ale nie było tak źle xD. Prace masz wspaniałą <3 Wszystko, co piszesz o zwierzątkach domowych to prawda. Dużo korzyści, ale też i odpowiedzialność. Nie wyobrażam sobie życia bez mojego kocurka.
OdpowiedzUsuńHmm jak zawieje mnie na te łódzkie tereny to może zajrzę :D
To tylko malowniczy wstęp. XD
UsuńKażdy zwierzak w domu to miły kontakt i to kontakt z naturą, jakby nie było. We własnym domu.
Zapraszam, możesz nawet z kotem wejść. XD Klienci bardzo często przyjeżdżają do nas ze swoimi pupilami, nie tylko z psami. Raz kiedyś przyszedł pan z sową na ramieniu. ^_^
Jeśli chodzi o zjawisko koprofagii i cekotrofii, to wiedziałam o nim, ale nie znałam określenia. Hodowałam kiedyś kawie, to zauważyłam. 😄 Swoją drogą to bardzo sympatyczne zwierzątka. Chomiki, kotki, pieski też miałam. Rybki słodkowodne posiadałam kilkanaście lat. Przy rybkach było trochę roboty przy podmianie wody. Kameleona miała z kolei moja koleżanka i mówiła, że ciężki jest w utrzymaniu. A może jej się taki trafił? Nie wiem.🤷♀️Widać, że kochasz zwierzęta. 💕
OdpowiedzUsuńO rybkach coś wiem, pół ściany zasłaniają akwaria u nas w sklepie, zajmuję się nimi.
UsuńKameleon teoretycznie na co dzień jest prosty. Ale wszystko się zaczyna w jego godowych okresach. Np. samica musi mieć gdzie złożyć jaja, jeśli nie ma, umiera. Samo złożenie jaj, bardzo wyczerpuje gada i też może umrzeć. Z samcami jest nieco prościej. Ale z tego co widzę, samce są charakterne.
A to ciekawe. Jakie warunki powinny mieć samiczki do rozrodu? I dlaczego samce są charakterne? 😀
UsuńW terrarium musi się znaleźć głęboki dołek. Tam samica złoży jaja. A dlaczego samce są charakterne? To już nie do mnie pytanie, nie jestem behawiorystą.
Usuń