niedziela, 18 lutego 2024

Kolejne zmiany, rozjechane plany i inne rewolucje.

Słowem wstępu zamierzyłam powiedzieć, że czas zwolnił i na wszystko go mam, ale spojrzałam w kalendarz i uznałam, że jednak zdrowo popiernicza.
    Idą kolejne zmiany w trybie życia, dlatego teraz rozkoszuję się wolnym czasem. Zmienia mi się system pracy, będę wyrabiać więcej godzin miesięcznie. Mam nadzieję w związku z tym, nie postradać zmysłów.
    I co istotne, piszę do Was z Łodzi, a miałam być na górskim szlaku. Niestety pewien mikroorganizm pasożytujący, wywołał chorobę w ciele mojego małżonka i ciągnie on zwolnienie już drugi tydzień. W związku z powyżej opisanymi zmianami w systemie mojej pracy, będzie teraz dużo trudniej skołować jakieś wolne na wyjazd. Urlopy mamy już rozplanowane, a góry miały wpadać nam raz w miesiącu weekendowo - taki był sobie ambitny plan, teraz nie ma żadnego, bo weekendów mieć będę jak na lekarstwo i będą maksymalnie dwu-, a nie jak wcześniej trzydniowe, ale raczej skończy się samą niedzielą.
    W zamian zdobyłam inną górę. W tym przypadku topografia nie ma znaczenia. W nazwie jest Góra i to musi na razie wystarczyć. ⏩fotorelacja z przygody


Mąż ma tak jak ja, na zwolnieniu nudzi się i dusi. Robi więc najczęściej rzeczy, które lubi aby nie oszaleć. Np. roluje sobie ryż na rybie:


Nie tak dawno dostałam od dobrej znajomej ładny kubeczek. Notabene, ciekawe czym się kierują ludzie, którzy mówią, że bardzo mnie lubią i chętnie poznają wszystkie moje cechy charakteru i dalej mnie bardzo lubią, a czym się kierują ci ludzie, którzy traktują mnie jak piąte koło u wozu, nie liczą się z moim zdaniem i ogólnie mają mnie za coś... niekompatybilnego z ich życiem, do tego stopnia, że potrafią publicznie zaakcentować niechęć do mnie? No ciekawe.
    Tak, nie jestem zupą, nie każdy musi mnie lubić. Ale – powtórzę – to ciekawe. Tyle skrajności...


Wiecie, że od dawna nabiału nie tykam, o dziwo (wedle stereotypów) nie połamały mi się kości. Nie mam niedoborów, bo wapń jest w innych rzeczach.
    Oprócz kawy mocca, lubię zwykłą zabielaną lecz używam w tym celu napojów roślinnych. Z tym że smak każdego z nich ma wpływ na czarny napój. Neutralny wydaje mi się sojowy i ryżowy. Owsiany jest słodszy, a najsmaczniejszy (wg moich kubków smakowych) jest napój z orzechów laskowych. Każdą kawę doprawiam przyprawami korzennymi. Nie wszyscy lubią, O.K. Czasami dodaję czekoladę, czasami wanilię, a czasami kokos. Rzadko piję samą kawę.
    Poniżej prezentuję nowość, po raz pierwszy kupiłam napój z zielonego groszku. Posłuchajcie:


O tym, że chomik to zwierzak wcale nie nudny, mogę Wam poświadczyć. Ostatnio zauważam, że ludzie dzielą właścicieli zwierząt na pewne typy. Mężczyzn interesują tylko gady i ryby, a gryzonie są dla kobit i dzieci.
    Niech tak będzie, jestem wszak kobitą. Nic to, że na moich barkach spoczywa los trzydziestu dwóch akwariów w firmie, mężczyzna mnie szkolił w męskim fachu, ale w domu mam chomiki i to zwariowane. Szaleństwa Stefana:


Najukochańszy mój chomik to Pikpok. Nie planowałam zabierać go do domu. Po prostu wszedł mi na rękę i od tamtej pory stał się moim ulubionym zwierzakiem w pracy. A gdy poczułam zazdrość kiedy klienci zastanawiali się nad jego kupnem, po prostu spakowałam gryzonia i zabrałam do siebie. Miłość – siła wyższa. I nigdy już więcej nie poczułam tego do żadnych innych zwierząt w firmie.
    Pikpok do tej pory garnie się na rękę i potrafi się ze mną skomunikować. Nie dość, że przychodzi na zawołanie, to sam potrafi pokazać, że chce już wrócić do terrarium.
    To małe nocne stworzonko nie wymaga może zbyt wiele opieki, ale jeśli przywiąże się do człowieka, staje się ciekawym kompanem.




Poproszono mnie o dwa wpisy tematyczne. Ze szczerymi chęciami podeszłam do pierwszego o funkcjonalnych ciuchach, które czynią mnie pogodoodporną. Niestety taki teraz mam problem, że w mieszkaniu mam za ciemno i żadne zdjęcia nie wychodzą dobrze. Nie widać detali, wzorów, struktury dzianiny, ani też gdy sama pozuję w danych rzeczach, kompletnie nic nie przedstawiam na tych zdjęciach. Można je nazwać artystycznymi, ale na pewno nie nadają się do technicznego artykułu.
    Mąż wymyślił, że jak wyzdrowieje, pewnego jasnego dnia wybierzemy się w plener i zrobimy dobrą sesję zdjęciową. Przy okazji będę miała materiał reklamowy dla mojej firmy, bo trochę ostatnio nabrałam z naszego Saloniku Wędkarskiego.


Drugim wpisem jest zaplanowana aktualizacja mojej dżungli. W sobotę sprawdziłam jakich potrzebuję doniczek. Niektóre rozmiary miałam w domu, dwie donice muszę dokupić, potrzebuję też więcej ziemi.
    Krótko mówiąc – przygotowania w toku. Jak wszystko ogarnę, będzie obszerny wpis botaniczny.

Jeśli chcecie się pośmiać, obejrzyjcie poniższy filmik do końca:


W między czasie wpadło mi też ⏩41,5 km na jednośladzie.


A skoro ostatnio w kilometrażu pojawiła się z przodu piątka i czułam, że mogę jechać dalej, można pomyśleć o tym, by skoczyć gdzieś na cały dzień. Zaopatrzyłam się nawet w specjalnie gacie z gąbką, w których wygląda się co najmniej idiotycznie, ale wygoda jazdy to bardzo ważna sprawa, zwłaszcza u nas, kobit. Mamy mniej komfortową budowę krocza na rower od panów. 😉

Znów wpadło wiele wątków, bo moje życie jest jak dobra książka - nie jednotorowe - wiele różnych przygód, zdarzeń i innych smaczków codzienności.
    Nie żyję od pierwszego do pierwszego, ani też nie żyję "byle do". Póki jeszcze można, póki jeszcze się da, korzystam z wolności.
    I w sumie samego tekstu jest jak na jedną kartkę książki. To naprawdę tak dużo?

37 komentarzy:

  1. Kochani!
    Życzę Wam zdrówka i mnóstwo podróżniczych przygód na szlakach!
    Serdeczności przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju, jak ja kocham ubrania w czerni! W prezentowanej stylówce wyglądasz bosssko!
    A tak w ogóle to słodkie zwierzaczki hodujecie :)
    No i jednak więcej czasu na wypady plenerowe Ci życzę, wszak to Twój "tlen"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerń zawsze była moim ulubionym kolorem garderobianym, każdy czarny ciuch można w mig przerobić na coś eleganckiego w razie potrzeby. Może dlatego nigdy nie miałam problemu z tym w co się ubrać, bo sporo mam takich neutralnych rzeczy.
      Chyba wszyscy wiedzą, że dom bez zwierzaka jest nudny. :D
      Dzięki, niech się stanie. :)

      Usuń
  3. Tyle podjęłaś w jednym poście tematów, że nie wiem, od którego zacząć. Mleko do kawy mam zawsze roślinne: migdałowe, owsiane, sojowe, kokosowe, jakie uda mi się kupić. Owsiane nie zawsze jest słodkawe, zależy od filmy, lubię to z Inki, a tego z orzechów laskowych nie piłam, może nie zwróciłam w sklepie uwagi.
    Chomik śliczny, nawet nie wiedziałam, że chomiczki jedzą pomidory.
    Czekam na post o roślinach, bo z dnia na dzień zeszło mi anthurium i nie pomogło doświetlanie, banan, nic. Przekwitło i padło. :(((
    Gdybym miała gacie z gąbką chyba częściej i chętniej jeździłabym na rowerze.
    Dobrego nowego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie książek wielowątkowych odeszło do lamusa, więc często słyszę, że przesadziłam z ilością tematów. Cóż, ja nadal czytam książki wielowątkowe.
      Szczerze mówiąc, nie wiem czy w sklepach znajdziesz laskowe. Byłam do niego przyzwyczajona w Szwajcarii, a w Polsce tylko raz takie widziałam. Migdałowe mi nie smakuje, ale na szczęście wiele innych opcji pasuje mi do kawy.
      Chomiczki jedzą w zasadzie wszystko. Z palety warzyw zabronione im są sałaty, por, cebula i czosnek.
      Postaram się o krótkie streszczenie potrzeb tych roślin i jak to wygląda w praktyce. Anturium nie mam.
      Gacie z gąbką kupiłam w sobotę w wyprzedaży ostatnich sztuk z tamtego sezonu. Są to krótkie spodenki na lato, wiec jeszcze nie testowałam ich.
      Dzięki i wzajem. 💚

      Usuń
  4. Po pierwsze - góra to zawsze góra, czyli zło w czystej postaci. Nazwa nieistotna :-)
    Po drugie - zawijanie ryby w ryż to straszne barbarzyństwo smakowe.
    Po trzecie - miałam dynastię chomików i nigdy nie było z nimi nudno! To cudowne zwierzaczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to w naleśnik se zawiń, LOL...
      czekaj Ciotka, to miał być żart, ale wychodzi mi nagle, że niekoniecznie...

      Usuń
    2. Nawet płaska. :D
      Mnie pasuje. Wiadomo, kwestia gustu.
      Dynastia, super. :D
      /łososia w naleśniku jadłam, rewelacja, polecam!

      Usuń
    3. To ten łosoś razemn z naleśnikiem chyba dla PKanalii, bo ja to nie...

      Usuń
    4. okay Frau, to se owiń tego łososia w kartofla... byle nie w chomika... reszta chomików specjalnie się o to nie pogniewa, ale jakoś nie keke by było, oko by mogło zaboleć...
      tylko nie mów, że nie jadasz łososi... wszyscy jedzą łososie, więc Ciotka też... a jak ludzkość wyżre wszystkie łososie, to... to się zobaczy, co dalej, LOL...

      Usuń
    5. Do tego czasu powstaną jakieś zmodyfikowane ryby łososio-podobne.

      Usuń
    6. coś jak moje sushi z tatara? :)
      tak w ogóle, to hodowlane łososie mają białe mięso, bo normalnie, to jadają takie robalki jakieś, a w hodokarmie tego nie ma, więc się to mięso farbuje i już jest łosoś łososiopodobny,,,

      Usuń
    7. No, czyli już to jest. Wszystko jest do zastąpienia. 🤨

      Usuń
  5. napój z zielonego groszku brzmi ciekawie, rozumiem, że to nie jest ta zalewa z puszki z zielonym groszkiem, która mi się spontanicznie skojarzyła, a której wylewanie uważam za zbrodnię, zaś jutro jadę do miasta, więc wygenerował mi się stan bycia zachęconym do poszukania takiego napoju w okolicznych sklepach...
    odjazd na robienie sushi trwał u mnie kiedyś dobry miesiąc, od strony technicznej to było tylko zwykłe maki, natomiast po jakimś czasie zaczęły się eksperymenty ze składnikami i gdy zrolowałem kaszę gryczaną na tatarze owijając to sałatą zacząłem mieć wątpliwości, czy to jeszcze jest sushi, dobre było, ale na tym mój odjazd się wtedy jakoś zakończył, jak to się mądrze mówi: formuła mi się wyczerpała...
    Tłusty Czwartek przeniosłem na piątek, bo każde święto może być ruchome, a w piątek zjadłem tylko jednego pączka, bo mi się więcej nei chciało...
    wybrałem wątki o jedzeniu, bo akurat to piszę przy jedzeniu, według starej zasady enochiańskiego zenu "jak jesz, to jedz, jak piszesz, to pisz, a jak jesz i piszesz, to jedz i pisz", a chomików i rowerów nie jadam, powiedzmy, że takie tabu gastronomiczne mam, LOL...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie jest zalewa z puszki, jak zresztą widać w nagraniu, pokazałam oryginalny kartonik. 🤦‍♀️
      To była spolszczona wersja sushi. :D
      We czwartki nie chadzam do cukierni, bo są kolejki na kilka godzin stania. Serio, nie żartuję.
      Zrobiłam sobie tłusty czwartek w środę.
      Nie wiesz co tracisz, tyle wartościowych metali i gumy... 😆

      Usuń
  6. Cóż, ja musiałam zmienić nie tylko plany, lecz całe życie, a i tak nie wygram. Siła wyższa. Nie wyjdę, nie dojdę, nie zajdę. Miastenia.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego zawsze powtarzam, kłopoty w życiu dorosłego człowieka to zaledwie przeszkody, które on musi się dopiero nauczyć pokonywać.
      Twoja sytuacja jest przykra, to jak wyrok.

      Usuń
  7. Trzeba brać życie jak leci, czasem zmieniać plany, wybierać co innego.
    Chomik przeuroczy, miałam kiedyś trzy różne i też towarzyszyły mi wszędzie, oprócz Roborowskiego, bo ten nie dał się oswoić do końca.
    Taki sushiman w domu to skarb!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma innego wyjścia. :)
      Roborowskie nie lubią kontaktu z człowiekiem. Może istniał kiedyś na ziemi indywidualny egzemplarz, ale pospolicie jest wiadomo, że ten gatunek nienawidzi nawet dotykania. Patrz, karm, nie rusz.
      Ta, i oszczędności. :D Taki wielki set w restauracji kilka stów by kosztował.

      Usuń
  8. Jak trzeba pracować, to trzeba. Myślę, że Ty nigdy się nie nudzisz, gdziekolwiek jesteś.
    Mężowi zdrowia życzę.
    A propos gór, to moje dziewczyny i Psiczka- Pchliczka przyjeżdżają do nas, gdy zięć z kolegami jadą na survival do lasu. Teraz byli w Izerach i wracali wcześniej niż planowali, bo śniegu tam napadało z metr. To takie dziwne, że człowiek ulega złudzeniu, że jak u nas w centrum od dawna nie było śniegu, to tam pewnie też nie...
    Muszę spróbować kawy z dodatkami, o jakich piszesz... Parzę sobie astrę w kawiarce, a potem dodaję zwykłego mleka z kartonu.
    Co do lubienia, lub nielubienia to bardzo podobało mi się kiedyś takie zdanie, że drażnimy demony innych , dlatego nas nie lubią. A jeśli lubią to znaczy, że nasza energia im pasuje.
    Stefan i jego wariacje- super! Ach, śliczny masz ten rowerek. I świetnie Ci w tej czerni.
    A propos lubię sobie posłuchać Joyce Meyer i ona też cała była ostatnio w czerni, i miała duże turkusowe korale. Bardzo mi się to podobało. Niesamowity, świetnie dobrany detal. Co z tego, mnie wszystkie ozdoby przeszkadzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi absolutnie o nudę, a o to, by nie wpaść w rutynę praca-dom-praca-dom. Żyłam w ten sposób kiedyś (w sumie nie tak dawno) i do niczego dobrego mnie to nie doprowadziło. Zobaczymy jak będzie, na razie nastawiam się pozytywnie (o ile nie wprowadzą handlowych niedziel). Z tym że jak mówiłam - z dalszymi wypadami może być problem, a za górami bardzo tęsknię. Jednodniowe wędrówki w okolicy to nie kłopot, ale dzięki nim przeżyję. 😆
      Zazdroszczę takiej wyprawy. Od dawna nie liznęłam porządnej przygody. Właściwie od czasów Szwajcarii. Kupa lat...
      A wiesz, że w tym może być sporo prawdy? Nie żebym twierdziła, że w demonach jest prawda (przekomicznie to brzmi), ale pewne energie korelują, a inne nie. Niestety więcej w moim środowisku tej ciemnej materii światowości.
      Nienawidzę ozdób. Toleruję wyłącznie to kółko z różą wiatrów, ale też nie zawsze zakładam, zależy gdzie idę i co będę robić, bo jednak przeważnie mi przeszkadza.

      Usuń
  9. Filmików na zajęciach niestety nie podejrzę :), dopiero później, więc skomentuję to, co napisane.
    Bardzo się cieszę i czekam na ten wpis o odzieży termicznej! Akurat na wiosnę warto będzie kupić coś, więc mogę poczekać. :)
    Śliczny ten Twój chomiś, miałyśmy jednego w życiu.
    Mnie ostatnio złożyło przeziębienie na ponad tydzień, więc chwilowo nie mogłam pojeździć na rowerze. Poza tym było sporo deszczu, ale powoli zamiast deszczu nieustannie przychodzi pogoda w ktratkę, czyli co dwa dni jest pogodniej, a przynajmniej nie leje ciurkiem :).
    Zdrowia dla Twojego męża, uściski dla Ciebie! I życzę takich gór, na które będziesz chciała i mogła wchodzić! :)
    Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam w sobotę kupować resztki po starym sezonie, zanim wejdą nowe rzeczy na lato. I tak stałam się posiadaczką krótkich spodenek kolarskich. Ta czarna bluzka, którą mam na zdjęciu, też jest z wyprzedaży. A latem będę kupować resztki kolekcji zimowej. 🤣 Polecam tę metodę kupowania, ceny bardzo wtedy idą w dół. A każdy materiał termo, przyda się w garderobie. Odprowadza pot, szybko wysycha, to jest to o czym Ci opowiadałam.
      U nas na 4 dni deszczu, przypada jeden słoneczny i ciepły. Cóż, nigdy nie lubiłam wiosny. 😆
      Dziękujemy! 💚

      Usuń
    2. Też lubię kupować na wyprzedażach, może zajrzę w ten weekend do Decathlonu :)
      Zdecydowanie potrzebuję teraz takiej bielizny, bo mam zamiar sporo popierniczać na tym moim rowerze!!!

      Usuń
  10. Aaaa zapomniałam napisać, że też mi się zdarzają ludzie, którzy nie mogą w ogóle na mnie patrzeć, ani nie mają do mnie żadnych ciepłych uczuć, wręcz są wrogo nastawieni, a z drugiej strony tacy, którzy od pierwszego wejrzenia chcą być w moim towarzystwie i tak już ponad 30 lat niektórzy :))).
    To chyba kwestia kompatybilności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to od razu czuć. Nienawiść od pierwszego wejrzenia, tak samo sympatia. Zobaczysz człowieka i wiesz, że będzie Twoim oddanym wrogiem na całe życie. Najgorzej jest z nimi w miejscu pracy.

      Usuń
    2. To fakt, od razu się pewne typy wyczuwa :)
      No i faktycznie najgorzej, jak ma się ich z konieczności blisko siebie, jak to w pracy.
      Chyba że jest się szefem, to można zwolnić albo nie przyjąć :D

      Usuń
    3. Zazwyczaj takie relacje zachodzą w pracy. W normalnym życiu przecież nie kolegujesz się z niekompatybilnymi osobami, więc w środowisku codziennym nie ma problemu. To samo w rodzinie, też nie masz wyjścia jeśli ktoś z bliskich Cię nienawidzi bez konkretnego powodu. I niech mi ktoś powie jeszcze raz, żeby toksycznych ludzi unikać. 😅🤣

      Usuń
    4. Kompletnie unikać można w życiu prywatnym, w rodzinie można tylko znacznie ograniczyć kontakty i wymieniane informacje.
      Na pewno wobec takich ludzi trzeba zawsze bardzo wyraźnie stawiać granice. Czy im się to podoba czy nie.
      A że będą miały z tym problem to jasne, ale to już jest ich problem.
      My mamy prawo do traktowania nas z szacunkiem, tylko tyle a dla niektórych aż tyle.
      Powodzenia :)

      Usuń
  11. Muszę powiedzieć, że wszelkie myszy, szczurki, chomiki, koszatniczki (miałem swoje parę lat temu) od zawsze mi się podobały. :)

    Kawę piję z mlekiem, chociaż czasem wybieram czarną. Co ciekawe od jakiegoś miesiąca nie słodzę kawy w ogóle, smakuje mi bardziej w takiej formie.

    Ja wiem. Na razie jakichś sukcesów nie widzę na horyzoncie. Jak pojawi się szansa to pewnie zacznę działać.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gryzonie są sympatyczne. ;)
      Za słodzik mam cukier brzozowy. Neutralny dla organizmu, nie truje, nie tyje się od niego.
      Szanse są od tego, by je łapać. 👍

      Usuń
  12. Chyba blogspot robi nam psikusy, bo też mi się wydawało, że widziałam już pod tym wpisem mój komentarz. No a teraz go nie ma. Chomiczek uroczy. Świnki morskie też bardzo lubię, ale im większe zwierzę, tym więcej z nim zachodu. Mam taką jedną koleżankę, co buduje im wielopoziome wille. 😜 😀 Czekam na wpis botaniczny. Sama muszę ogarnąć swoje roślinki. Na razie zaplanowałam mycie zielonych pędów i liści roztworem z olejem neem, a zabieram się do tego od tygodnia. Uwielbiam kawę zawsze dodaje spienione mleko. Wydaje mi się, że powinnam je zastąpić czymś innym. Może skorzystam z Twojej propozycji? No i zdecydowanie więcej się trzeba ruszać. :) Tobie i mężowi zdrowia życzę, bo jak jest zdrowie, to można wszystko. Pozdrawiam 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można by pomyśleć, że blogspot przenosi niektóre komentarze do spamu, ale tam pusto.
      Świnki to już większy problem jak dla nas, bo nie można przy nich wyjechać nigdzie, trzeba im załatwiać codzienną opieką, a to już przeszkoda.
      Pozdrawiamy. 🙂

      Usuń
  13. Muszę wreszcie kupić sobie rower 😁!!!
    Pozdrawiam serdecznie 😊!!!

    OdpowiedzUsuń