czwartek, 29 lutego 2024

Ubrania mają być praktyczne.

Ubrania są dla niektórych pasją. Układają modę własną, bądź promują to, co jest aktualnie na topie. Zakładają blogi, pozują w nietuzinkowych zestawieniach, bawią się tym i najczęściej wychodzi to świetnie. Lepiej się to ogląda niż chłodne fotografie większości żurnali.
    I ja cieszę się, że to robią, bo pokazują naturalnych siebie. Nie ma w tym wystudiowanych min, imitowanej urody i syntetycznego uśmiechu. Normalny człowiek z krwi i kości zajmuje się wizażem, prezencją i to jest O.K. Człowiek otrzymał zmysł artystyczny, swoisty gust, by się nim odróżniać i to jest super.

Nie dla każdego jednak jest to ważne, potrzebne i przejmujące czas.
    Dla mnie liczy się funkcjonalność ubrań, a przede wszystkim pogodo-odporność. Ubranie ma ubierać, a nie odwrotnie, ma też chronić ciało. Dlatego u mnie na co dzień nie ma nic takiego, co by można było nazwać seksownym. Żadnych dekoltów, ani głębokich wcięć przy krótkich szortach na lato. Nie interesuje mnie podkreślanie kobiecych walorów, za to interesuje mnie wygoda. Nie uznaję czegoś takiego jak ubiór uszyty, by dobrze wyglądać. Już bardziej interesuje mnie, by dobrze wyglądać nago, ale to już temat łóżkowy raczej. Interesuje mnie ubranie, w którym dobrze się czuję, a nie takie, które ma mnie jedynie zdobić.
    I dzisiaj słówko o zawartości mojej szafy. Technicznie, precyzyjnie i rzeczowo. Zaczynamy od góry.


NA GŁOWĘ

Są to tzw. kominy, które można stosować także na szyję. mam kilka wariantów, cieniutkie na lato i polarowe na zimę. O tych drugich nie muszę opowiadać, jak działa polar, każdy dobrze wie. Ciekawszym wariantem jest materiał, z którego zrobiono te letnie kominy.
    Najpierw słówko o tym jakie są w dotyku: przede wszystkim leciutkie. Prawie nic nie ważący materiał na głowie rozciąga się do wystarczającego rozmiaru, nic nie uciska, świetnie trzyma włosy, nie zsuwa się.
    Materiał jaki został tutaj użyty, posiada właściwości odprowadzające pot. To znaczy, że w tym nie zapocisz się, nie będzie ci leciał strumień potu po twarzy, a włosy nie przetłuszczą się od noszenia takiej opaski, nawet jeśli zakryjesz nią sobie całą głowę w pewien słoneczny, gorący dzień.

Z lewej brązowy to komin-półpolar.

Latem polecam także kapelusz turystyczny. Świetna sprawa gdy świeci ostre słońce. Rondo okrywa zarówno twarz jak i ramiona oraz kark. Do tego prawie nic nie waży.


Maż ma taki sam.



NA SZYJĘ

Wspomniane wyżej kominy można również stosować na szyję, a tymczasem ja tu pokażę taki specjalny pół polarowy komin, który sprawdził mi się w przeróżnych warunkach. Zawierzcie mi, że skoro coś działa w ekstremalnych warunkach, to działa również w zwykłych.
    Komin jest wykonany z dzianiny termoaktywnej, który optymalnie grzeje kiedy jesteśmy w ruchu. Polar utrzymuje ciepłą temperaturę naszego ciała. Nie znam się dokładnie na technologii tego typu materiałów, ale z praktyki mogę powiedzieć, że Kiedy jest zimno i stoję, jest mi ciepło w szyję, a kiedy wykonuję katorżniczy wysiłek (np. wspinam się po górach), nie zapacam się jakoś skrajnie. Jest mi cały czas dobrze i nie mam ochoty go ściągnąć z gorąca. Nie jest też tego typu materiałem, który można po takiej akcji wyciskać, nie zbiera wody.

Komin pół-polar.


NA KORPUS

Zacznę od tego, że odzież termoaktywna to nie jest typowe ubranie. Jest to takie ubranie, które pozwala zachować optymalną temperaturę ciała w zmiennych warunkach atmosferycznych, CZYLI: zarówno w zimno, jak i w gorąco. Jest szybkoschnąca i nie kumuluje wilgoci lecz odprowadza ją na zewnątrz.
    Będąc odzianymi w takie materiały, mamy suche ciało nawet podczas ostrej aktywności fizycznej. Reasumując: ubranie dopasowuje swoje działanie do warunków zewnętrznych – chroni przed zmarznięciem, zaś w gorące dni chroni przed przegrzaniem.

ZIMĄ

W warunkach nie-ekstremalnych po prostu skutecznie zatrzymuje ciepło, nie marzniemy nawet na przystanku autobusowym.
    W warunkach ekstremalnych taka odzież przydaje się zwłaszcza kiedy musimy się zatrzymać i postać trochę dłużej. Np. jest zima, srogi mróz, do tego wieje. Przy intensywnej jeździe na rowerze, kiedy pora już na przerwę, schodzimy z machiny i siadamy zapoceni na ławeczce, żeby zjeść kanapkę. Scenariusz mrożący krew w żyłach, prawda? A jeśli powiem, że zapoceni jesteśmy przez krótką chwilę, dalej nie marzniemy, nie przewiewa nas, nic nie ziębi i dalej jest nam ciepło i komfortowo? Jak dla mnie luksus.
    Ale na co Ci to potrzebne, skoro ani nie chodzisz po górach, ani nie jeździsz rowerem? Przychodzi mi na myśl droga do sklepu w chłodny dzień. Idę pieszo żwawym krokiem. Rozgrzana wchodzę do ciepłego marketu, tam pot zaczyna się lać z każdej części mnie. Potem co się dzieje? Pot gdzieś znika. Zapinam kurtkę, wychodzę z pełnymi siatami zakupów. Nie jestem przepocona, drałuję do domu. Całą drogę jest mi ciepło i komfortowo. Jak było wcześniej jak nosiłam zwykłe ubrania? Cały czas przepocona, wychodziłam ze sklepu cała mokra, a potem skądś brał się katar.

Luźna bluzka z cienkiej wełny z merynosa. Takie samo działanie i zastosowanie.

                                                  




LATEM

Z tejże dzianiny funkcjonalne bezrękawniki. Bezkonkurencyjne jeśli chodzi o znoszenie wysokich temperatur, a wiecie, że moja wytrzymałość na upały jest niska.
    Dotychczas myślałam, że 100% bawełna jest najlepszym co można wdziać, ale po spróbowaniu tych materiałów, absolutne nie polecam żadnej bawełny, w której człowiek się gotuje, a taką koszulkę potem można wyżymać.





NA NOGI

Z tego co mam i używam wyłącznie w deszczowe dni, to bardzo ciepłe spodnie przypominające dżins, które są wodoodporne i zniszczenioodporne. To są profesjonalne spodnie na motocykl. Zostały mi z dawnych czasów w rozmiarze o kilka za dużym na mnie, ale nie oddam ich, mogą mnie w nich do trumny położyć, są zajebiste.
    Druga rzecz jest mniej komfortowa, bo to nieprzepuszczalne, chyba ceratowe, sama nie wiem, badziewne spodnie na rower w zestawie z też ceratową kurtką. Ale nie raz uratowały mi zdrowie, kiedy  rozpadało jak pod wodospadem, a ja miałam przed sobą bardzo długą trasę do przebycia. Raz na rowerze mi posłużyły, a raz w górach na szlaku. Dlatego w niepewne dni zawsze mam je w plecaku przy takich okazjach. Nie zajmują prawie wcale miejsca, da się je złożyć zupełnie na płasko.

Trzecia rzecz to legginsynajwygodniejsze ubranie na nogi na świecie! Są jak druga skóra, wcale nie uciskają, nie ściągają się, umożliwiają pełną swobodę ruchów, co jest ważne zwłaszcza przy jeździe na rowerze tudzież wspinaczce, gdzie trzeba wysoko podnosić nogi. Chodzę w legginsach także w pracy, a jest to praca również fizyczna, jak to w sklepie.
    Nie ma jak dotąd lepszej jakości odzienia na nogi, jestem zwolenniczką legginsów z materiałów termoaktywnych i nie zamienię ich na żadne inne spodnie.
    
Mogłabym chodzić tylko w tym. Ostatnio niewygoda chodzenia w dżinsach, doprowadziła mnie do szewskiej pasji, więc nie wiem czy tych wszystkich niby modnych badziewiów nie oddam w drugie ręce.



NA STOPY

Mega ważna rzecz, bo przez byle jakie buty można się naprawdę załatwić. Zawsze oszczędzałam na butach i zawsze miałam pełno problemów i trwogę wychodzenia z domu w deszczowy dzień.
    Wodoszczelne buty to podstawa pogodo-odporności. Nie muszą to być wcale buty trekkingowe, akurat ja takie najczęściej noszę, bo mi są potrzebne. Istnieją zimowe kozaki porządnej roboty ze skóry, które niejedno wytrzymają, kwestia naszej dbałości o nie, by posłużyły jak najdłużej. Z tego typu butów mam glany i jestem bardzo zadowolona, to już moje chyba trzecie glany w życiu...

Trekkingowych butów mam dwa rodzaje, jedne na zimę i wczesną wiosnę, drugie na resztę roku.
    Pierwsze są to buty za kostkę, idealnie spasowują się ze stuptutami w góry, kiedy łazimy po śniegu. Przód jest ochronny, twardy, cały but jest wodoodporny ponad kostkę, można w nich brodzić po wodzie. Z odpowiednią skarpetą (polecam z wełny z merynosów) dają radę nawet w najsroższy mróz. Używam ich również na co dzień, ale z uwagi na usztywnienie w kostce, które z kolei przydaje się w górach kiedy używamy rakiet śnieżnych; nie sznuruję ich do końca.

Buty trekkingowe za kostkę w połączeniu z wodoszczelnymi stuptutami.

Drugie to połówki. W tego typu butach przeszłam większość swoich szlaków górskich. Jestem zwolenniczką butów przed kostkę, ponieważ dają swobodę ruchów, elastyczność i bezpieczeństwo.
    Mitem jest jakoby w górach był niezbędny but za kostkę. Takowy kiedyś uczynił mi kontuzję, która wlokła się za mną ponad rok czasu. Prawda jest taka, że staw skokowy wymaga swobody, zwłaszcza w takich cięższych warunkach. Usztywniamy kostkę tylko kiedy dzieje się coś atypowego, np. kiedy zakładamy narty albo rakiety śnieżne. Oraz gdy jest dużo śniegu i dopinamy stuptuty, ale to już pisałam.


Każde z tych butów są przede wszystkim stabilne, dobrze chronią przed twardym podłożem. Dodatkowo bieżnik jest antypoślizgowy.


SKARPETY

Wspomniałam wyżej o wełnie z merynosów. Taka skarpetka również świetnie odprowadza pot, nie "gryzie" jak owcza wełna.
    Latem chłodzą, zimą grzeją. Dla kochających estetykę - w ogóle się nie gniotą.


BEZPOŚREDNIO NA CIAŁO

Po całym tym wykładzie o materiałach, mogę sobie darować kolejne wywody. Podpowiem tylko, że bielizna z dziadziny termoaktywnej to jest najlepsze co mogłam odkryć i tego nie zamienię nigdy na żadne inne, choćby i wysokiej półki firmy bieliźniane, które poza wyglądem i wygórowaną ceną, nie mają niczego więcej do zaoferowania.
    Wygoda i komfort przewyższają wszystko inne co do tej pory stosowałam.

/adres

/adres

/adres


NA WIERZCH

Kurtki to ciekawy temat. Na zimę na cieplejsze dni mam delikatną i bardzo lekka kurtkę, która świetnie sprawdzała mi się w górach. W ciężkim rozruchu nie przegrzewałam się w niej, a w mrozy wystarczyła dobra bluza pod spód. Niestety nie nadaje się na deszcz i śnieg.


Druga kurtka to już weteran trudnych warunków. Całkowicie wodoodporna, wytrzymała mi deszcze, śniegi, mrozy i wichury. Nie dopuści żadnego draństwa do ciała. Na zimę ma dodatkową podpinkę, której latem z łatwością można się pozbyć. Podpinkę można stosować osobno jako wiosenną kurtkę.
    Kurtka zarówno z podpinką jak i bez, nie powoduje uczucia ubrania się w folię. Jest normalna w dotyku, nie zapacamy się pod nią, jest bardzo komfortowa. Kaptur głęboki, taki jak lubię. Jestem z niej bardzo zadowolona.

Bluza to świeże odkrycie. Nie pamiętam z czego jest, ale choć cieniutka i leciutka, grzeje jak nic dotychczas. Wysoki golf i szczelny kaptur, w którym może nie wygląda się poważnie (jak giermek 🤣) czego nie będę prezentowała, ale uwierzcie mi, że przez całą zimę ani razu nie założyłam komina czy szalika. Do tej bluzy czapka też jest niepotrzebna. Po prostu kaptur na głowę, zapinamy ekspres do samego końca, na to kurtka i gotowe. Szłam, czy stałam, zawsze było w tym ciepło.



GDZIE KUPUJĘ

Można powiedzieć, że wszędzie gdzie tylko coś takiego produkują. Najczęściej bywam w Decathlonie. Zaglądam też do innych sklepów sportowych, a także to sklepów stricte trekkingowych (z jednego z nich mam powyższą bluzę). Poluję na promocje, ostatnie sztuki oraz wyprzedaże.
    Coraz częściej ściągam coś z Internetu, na pewno wśród koszulek na lato poznaliście ZO-HAN, ostatnio bardzo reklamowana marka. Jest tego multum i jest w czym wybierać, dlatego nie ma sensu nic konkretnie polecać, po prostu samemu sobie wyszukać.

39 komentarzy:

  1. Jesteś usportowiona i bardzo aktywna, więc takie ubrania musza być wygodne i dobrej jakości.
    Ja nie cierpię nakryć głowy, ale gdy są upały, to zakładam z rozsądku.
    Teraz wiele sklepów różnych marek ma swoich kolekcjach odzież sportową, treningową i w dobrym wzornictwie, tylko czasami ceny przerażają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystam z tych rzeczy na codzień, bo są dużo bardziej konfortowe od zwykłych ciuchów. Stąd właściwie ten artykuł, bo zdaję sobie sprawę, że nie każdy z moich czytelników uprawia jakiś sport. Te ubrania poprawiły jakość zwykłego, codziennego życia, dlatego je polecam.
      To już chyba nie kwestia lubię czy nie lubię nosić nakrycia głowy. Jak mam być szczera, przy długich włosach to nie wkurza, a ciepło daje. A jak miałam krótkie, to po zdjęciu czapki nadawałam się tylko do domu i to najlepiej jeszcze zgasić w nim światło.
      Tak, to są materiały specjalne, dlatego ceny powalają i stąd moje uwagi o patrzeniu na wyprzedaże. A marka, która mi się marzy, nawet na wyprzedaży 50% jest dla mnie nieosiągalna finansowo. Dlatego korzystam z niskiej półki, czasem ze średniej, ale też jestem bardzo zadowolona.

      Usuń
  2. Hej Kochana, bardzo Ci dziękuję za ten szczegółowy wpis, naprawdę się postarałaś pokazać wszystko, co ważne.
    Najważniejszy dla mnie jest ten efekt: (odzież)... "jest szybkoschnąca i nie kumuluje wilgoci lecz odprowadza ją na zewnątrz. Będąc odzianymi w takie materiały, mamy suche ciało nawet podczas ostrej aktywności fizycznej." Bo właśnie o to mi chodzi, że często czy to podczas intensywnego spaceru czy jazdy na rowerze człowiek się poci, a potem marznie i można się przeziębić.
    Później jeszcze przeczytam do końca, na razie doszłam do ubrań na korpus :)
    Ale już wiem, co będę chciała lada moment dokupić!
    Jeszcze raz dzięki :))))
    P.S. Zdecydowanie ubieranie jest po to, żeby było wygodnie, a ciało najlepiej kiedy dobrze wygląda nago :))))!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie pisałam o ciuchach na rower, mam w szafie do przetestowania kurtkę kolarską (z wydłużonym tyłem zakrywającym nerki) i spodenki z gąbką. Ale to już powiedzmy sobie szczerze – specjalizacja niekonieczna na co dzień.
      Termo-biustonosz, koszulka, polarek i do przodu. Tak można przelatać cała zimę i nie ma mowy o katarze.
      Nawiasem mówiąc, kiedyś w zwykłym biustonoszu hasałam po górach, nic nie dawało to, że zmieniłam mokrą koszulkę na suchą, skoro cały czas klatka piersiowa dźwigała mokry biustonosz.

      Usuń
    2. No właśnie, doszłam do wniosku, że chyba czas dokupić nowe termo-biustonosze sportowe, bote tradycyjne się pocą i zachowują wilgoć. Spodenki z gąbką na rower też mam, czasem na początku sezonu albo na dłuższe trasy je noszę.
      Od dłuższego czasu już kupuję kurtki z wydłużonym tyłem, więc to standard.
      Chyba najgorszy okres osłabienia mam po ostatniej zimie za sobą, teraz dbam o siebie i widzę efekty.
      Znów zdrowiej i częściej samodzielnie gotuję, wpomagam się też suplementami i słucham ciała, a ono mi mówi, gdzie co mu potrzeba :)
      Uściski, zastanawiam się, czy przed wizytą w Decathlonie nie zapytam Cię jeszcze o firmy, które warto kupować jako termociuchy, bo mają pewnie podobne marki, co w PL. Jak sądzisz?

      Usuń
    3. p.s. nie wiem, dlaczego mi skomentowało jako anonim :)

      Usuń
    4. Czyli spodenki i kurtkę przetestowałaś i rozumiem, że wygodnie. Chwilowo nie mam czasu na żadne wypady nigdzie, więc zanim pierwszy raz założę kurtkę na rower, trochę minie.
      Ha, ha, ja mam odwrotnie, w ogóle ciała nie słucham, ono ma słuchać mnie. XD
      Nie zwracam uwagi na firmy, raczej na opis dzianiny, jakieś ogólne parametry. Metki od razu odcinam z kołnierzyka. Mogę jedynie powiedzieć jakie buty mnie nigdy nie zawiodły, że trekkingówki połówki od lat to Salomony, bo przerobiłam różne i inne nie były tak trwałe. A rzeczy z merynosa, to po prostu rzeczy z merynosa, chyba nie da się tego zepsuć, więc i firma nie gra większej roli.
      p.s. Nie szkodzi. :) Ważne, że wiem, że to Ty. :)

      Usuń
  3. jeśli chodzi o moje własne ubieranie się, to od dawna praktyczność jest moim priorytetem, wliczając w to także praktyczność pozyskiwania samych ciuchów...
    sprawa się nieco komplikuje przy ubiorach co poniektórych pań, zwłaszcza jednej, nierozdzielny mix estetyczności z seksownością zaczyna mieć tu więcej do powiedzenia, jednak praktyczność nadal jest liderem, mimo, że moje pojmowanie jej jest dość złożone, raczej nieopisywalne jednym zdaniem...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, w tym drugim przypadku to zwykle panie mają/miały ostatnie słowo, a moja rola sprowadza się co najwyżej jedynie do doradztwa, konsultacji, aczkolwiek czasem się zdarza/ła rola projektodawcza lub wręcz kierownicza i zawsze wychodzi dobrze, znaczy: praktycznie :)

      Usuń
    2. Faceci mają inaczej, wy się konkretnie ubieracie, panie mają pod górkę, bo moda nie sprzyja ubieraniu się...
      Wyjaśnię – w zwykłym butiku nawet swetra nie kupię, w którym bym nie zmarzła. Ostatnio przymierzałam kilka, wszystkie mają na celu odsłaniać pępek. To samo spodnie na zimę, dżinsów szukałam, wszystkie rozmiary mają nogawki kończące się przed kostką, niektóre warianty nawet w połowie łydki, bo modna jest teraz goła kostka.
      Kurtki sięgają tylko do pasa.
      Wnioskuję z tego, że kobieta ma się nie ubierać. Ma tylko zarzucić na siebie kilka strzępów.
      I kobiety w to wchodzą, ubierają się seksownie, pokazują ciało, ale czy im jest zimą ciepło - w to wątpię.

      Usuń
    3. pytanie jeszcze, czy "sexy" ciuch ma na tym polegać, żeby jak najwięcej odsłonić?... wiem, że wielu ludzi tak to pojmuje, ale według mnie to wcale tak nie jest... inna sprawa, że do sprawy się wtrąca coś takiego jak indywidualny gust i komplikuje temat...
      a co do panienek odzianych w ciuchy odsłaniających pępek, gdy na polu/dworzu jest po prostu zimno, to Ci się zwierzę:
      w pierwszej nanosekundzie mnie to kręci, ale zaraz potem pojawia się pytanie: czy ja taką głupią dupę na pewno chcę nagrodzić udzielając jej seksu?... czy ona na pewno na to zasługuje?... innymi słowy: iskra pożądania rozbłyska, ale na bardzo krótko...
      ale z moich obserwacji wynika, że moda na "mrożony brzuch" raczej jest już passe...

      Usuń
    4. To bardzo dobre pytanie. Zrobiłam kiedyś z kumpelą takie forum, wypytałyśmy różnych mężczyzn o zdanie w tej sprawie, okazuje się, że odkryte ciało to nie sztuka, by uwieźć. Sztuką jest by zakryć i tak wyeksponować co nieco, by pobudziło wyobraźnię. Czy się z tym zgadzasz?
      Rzadziej pojawia się "mrożony brzuch" niż kiedyś, ale pojawia. I bardzo często sklepy to wymuszają. Najbardziej w modzie jest obecnie chodzić zimą z gołymi kostkami do trampek, albo nosić cieniutkie, półprzezroczyste legginsy. I nie ma że mróz.
      Ja mam na te okazje leggi na polarku. 😊

      Usuń
    5. niop, to chyba tak jakoś jest... specjalnie tak wiele nad tym nie myślę, bo dupcia to dupcia...
      ALE...
      gdy moja Lady łazi po obiekcie, to jakoś wolę, gdy łazi w majtkach, niż bez majtek... dziwne, bo tam pod majtkami ma bardzo fajnie :)
      ale to nie koniec... jeszcze z Wawy pamiętam takie jakieś indomalezyjskie dupeczki odziane w te swoje ciuszki do kostek... szczerze?... jakoś mocniej mi staje na ich widok, niż na "dupa i cycki wierzchu"...

      Usuń
    6. Wczoraj widziałam rowerzystkę 50+. Miała przezroczyste legginsy bez majtek. 🤨

      Usuń
    7. tiaaa... przez taką rowerzystkę mało kiedyś nie wjechałem rowerem pod auto wyjeżdzające z bramy... za to przypomniała mi się pewna, no, nieważne, która tak seksownie wciągała dżinsy na pupę, że wszystkie profesjonalne striptisy mogą iść do domu...
      reasumując pokrótce: gołość i seksowność to bardzo niekoniecznie to samo...

      Usuń
    8. p.s. "stojące suty"! LOL... tego bez tiszerta, niekoniecznie mokrego nie da się zrobić...

      Usuń
    9. "wciągała dżinsy na pupę" czyli striptisy faktycznie mogą iść do domu, bo one robią odwrotnie. 🤣

      Usuń
    10. nawet wtedy wpadłem kiedyś na pomysł, że taka striptiserka w knajpie może tak samo powabnie wciągać majty, jak je zakładać, przecież dla tych gości przy stolikach to jest centralnie wszystko jedno, co ona tam robi na scenie, w którym kierunku tą swoją pupą rusza, LOL...

      Usuń
    11. */errata: "wciągać, jak je ściągać" miało być...

      Usuń
  4. No, u mnie takie buciory nie maja racji bytu :-)))
    Kilka dni temu, mając serdecznie dość zimowych ciemności i aktualnej burej pogody, zapragnęłam światła i kolorów. Kupiłam sobie fuksjowo różowe spodnie, drugie zjadliwie zielone i bluzkę w kolorze zieleni oczojebnej. Od razu mi się nastrój polepszył :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Które biuciory, bo o różnych pisałam? Skórzane kozaki, ciężkie glany, czy lekkie trekkingówki?
      Fajne kolory, jesteś teraz widoczna na drodze. 😆

      Usuń
    2. Te wszystkie na zdjęciach. Nie rozróżniam, co do czego, wybacz.
      Boleję niezmiernie nad faktem, że nie mogę znaleźć fajnych ciuchów pomarańczowych i żółtych. No ale może w końcu znajdę.

      Usuń
    3. Grunt to wygoda i wodoodporność. :)
      A w lumpeksach patrzyłaś?

      Usuń
    4. Nie patrzyłam, ja tam nie umiem kupować. Nie mam cierpliwości do grzebania i nic tam nie widzę, poza zlewającą sie masą.

      Usuń
    5. Nie o takich lumpeksach mówię. Teraz sporo jest takich gdzie wszystko na wieszaczkach elegancko wisi i sektorami jest poukładane. Bluzki z bluzkami, spodnie ze spodniami, swetry ze swetrami, mało tego, często jest kolorami poukładane. Szybciej coś znaleźć w takim niż w butiku gdzie często wszystko naćkane.

      Usuń
    6. exactly... teraz w wielu lumpeksach faktycznie wszystko jest ładnie posegregowane, mijają czasy, gdy w dniu dostawy świeżego towaru wszystko jest rzucane na kupę, a kobitki (przeważnie) ze śmiercią w oczach wyrywają sobie różne znaleziska z tej kupy...

      Usuń
    7. Ja też o takich mówię, teraz wszystkie są "na wieszaczkach". Ale to i tak mi nic nie mówi. Żeby znaleźć coś dla siebie, trzeba przewalić cały szmateks. Przeważnie nic nie znajduję i tylko czas zmarnowany. W sklepie zaś widzę łach, pytam o rozmiar i jest albo nie ma. Cena odpowiada mi albo nie. Jasno, przejrzyście, szybko i bez straty czasu.

      Usuń
  5. Masz piękną sylwetkę, więc cokolwiek na siebie założysz, dobrze w tym wyglądasz. Wiem, że nie po to się ubierasz, aby się innym podobać, tak tylko na marginesie dodam, że ze wszystkich przedstawionych tu zestawów najbardziej spodobałaś mi się w tej czerni ze selfie stickiem ;) Kobieta-komandos i kobieta-ninja :D

    Jakoś tak nigdy nie rozumiałam tej pogoni za modą. Wiem, co modne, bo zaglądam na kilka modowych blogów (lubię sobie popatrzeć na ładnych ludzi, taka niegroźna ze mnie podglądaczka), nigdy jednak nie wpływa to na moje zakupy. Ubieram się w to, co mi pasuje i w czym czuję się wygodnie i dobrze. Nie wbijam się w obcisłe rurki, jeśli jest taka moda, nie zakładam kusych topów i przykrótkich spodni po młodszej siostrze, bo tak powiedziała jakaś tam blogerka. Mam kolory i fasony, które lubię, inne raczej omijam szerokim łukiem.
    Niedawno jedna z czytelniczek pytała blogerkę "fashionistkę" o to, jakie kolory będą modne latem, bo ma imprezę rodzinną i nie wie, jakiej barwy sukienkę kupić... No ludzie... Jaką ofiarą mody trzeba być? Ciekawa jestem, czy gdyby dostała odpowiedź "neonowa żółć" albo "więzienny pomarańczowy", to właśnie w coś takiego by się wystroiła, mimo że wyglądałaby jak schorowany kanarek...

    Zawsze unikałam nakryć głowy tego typu, wydawało mi się, że pozostawiają po sobie niekorzystny ślad na włosach i sprzyjają ich przetłuszczaniu, mocno zdziwiłaś mnie więc tymi stwierdzeniami, że tak nie jest.

    W Irlandii mamy łagodniejsze zimy, więc prawie zawsze chodzę tu bez grubych kurtek, czap, szalików, rękawiczek i niesamowicie rzadko choruję. Wolę naturalnie hartować organizm, niż ochoczo ustawiać się w kolejkach po tysięczną już szczepionkę...

    PS
    "Dziadzina" mnie rozbawiła :)) Fajny chochlik Ci się przedostał do tekstu ;) (rozdział: "bezpośrednio na ciało") A właśnie, czy Ty też masz problemy z aktualizacją tekstów? Przykładowo, chcesz poprawić błąd w tekście, wchodzisz w edycję, klikasz "opublikuj" i otrzymujesz cuda na kiju np. zmienioną czcionkę i jej wielkość. Jak mnie to wkurza! Najczęściej poddaję się i zostawiam byka w tekście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninja nie jestem, ale chętnie zostanę etatową Larą Croft. 😆

      Też lubię patrzeć na ładnych ludzi. Zarówno kobiety jak i mężczyzn. Zawieszam oko dla przyjemności odczuwania dobrej estetyki.
      Ze spodniami to taki mam problem, że teraz wszystkie robią za krótkie za ciasne i te cholerne rurki... ale nie ma wyboru. Jak musiałam ostatnie dżinsy wyrzucić, bo tak się poprzecierały, poszłam do sklepu, a tam - nie ma innego wyboru. Pochodziłam w nowych trochę czując się jak olbrzym w za małych ciuchach, ale chyba je oddam komuś, bo męczę się. Nie dość, że mi się to w ogóle nie podoba, to jeszcze źle się w tych chodzi. Siadanie w nich też ma konsekwencje.

      Schorowany kanarek... 🤣🤣🤣
      Też tego nie rozumiem.

      Ślad na włosach zostawią z pewnością, jeśli założysz na mokre.
      To kwestia materiału z tym przetłuszczaniem się.

      Też się nie szczepię, nie potrzebuję, jestem zdrowa.

      P.S. Też mi się podoba, chyba zostawię. ;D
      Nie, nie zdarzyło mi się jeszcze coś takiego... Może wtedy na oporność ustawień tekstu, warto pogrzebać w html.

      Usuń
  6. Super poradniczek. Ja uważam, że należy się ubierać zależnie od okoliczności. Inaczej na spacer z mamą, inaczej z psem czy na trening. Tu musi być wygodnie i praktycznie. Co innego gdy idę na babskie spotkanie, wystrzałową imprezę, do opery czy na wernisaż. Tam lubię lekko się wyróżnić. Ogólnie lubię ciuchy, jestem "szmaciarą", kiedyś nie, ale teraz najczęściej kupuję w lumpeksach. Miłego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mowa o codziennym ubiorze. Na wernisaż czy do opery tak bym nie poszła. ;)

      Usuń
  7. Z ciuchami u mnie, to wiesz jak jest Ania. Wszystkiego mam po kokardy 😅... ale w teren mam podobnie jak Ty. Sportowe wygodne ciuchy (zazwyczaj 😉).
    P.S. Z miłości do dżinsów jednak nie wyrosnę 🤩

    Pozdrawiam serdecznie
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem. ;) Ale zauważyłaś, że lubię oglądać Twoje zestawienia. 🙂
      P.S. Ja też nie, ale te fasony, które obecnie są w sklepach, nie nadają się do chodzenia.

      Pozdrowionka ❤️

      Usuń
  8. Kocham kolory. Mam takie kominki ale w neonkach, raz noszę na szyi, czasem na włosach.
    Masz piękne, umięśnione, wysportowane ciało. Dobrze wyglądasz w swoich ubraniach.
    Co do butków - ostatnio kupiłam tęczowe czółenka i od razu się uśmiechnęłam na myśl, ze niebawem będę w nich chodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o neonowych, bo lepiej widać z daleka. Kiedy przemieszczam się na rowerze, preferuje świecenie jak choinka bożonarodzeniowa.
      Ale sporo mam tych odblasków i kamizelkę na wieczory, więc uznałam, że na głowę czy szyję już nie trzeba. Niemniej, są ładne... ;)

      Usuń
  9. Świetne ubrania i świetnie w nich wyglądasz. Muszę pomyśleć o kilku takich, jak choćby takie wymieniane przez Ciebie kominy. Mój mąż od dawna je kupuje, a ja nie mam ani jednego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygodna sprawa i nie odwijają się jak szale.

      Usuń
  10. Ubrania powinny być przystosowane do stylu życia. Nie wyobrażam sobie Ciebie w innych. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Latem są trochę inne, ale generalnie i tak stawiam na wygodę.

      Usuń