czwartek, 8 lutego 2024

Z dziennika obserwatora.

To nic nowego, że obserwuję i wyciągam wnioski. Większość znajomych doskonale o tym wie. Może wydaję się być osobą na wszystkich obojętną, ale nie jest tak... Przy tym wyciągnąć ode mnie te wnioski z obserwacji... tu by już trzeba zdobyć moje zaufanie. Jeśli się przekonam o kimś, że to co powiem, nie wypłynie na zewnątrz, mogę powierzyć swoje obserwacje, które nie służą do rzucania na wiatr.
    Co innego kiedy piszę w Internecie, tu wieje jak cholera. Obserwacje, którymi chcę tutaj szastać, są - powiedzmy sobie szczerze - błahe i śmieszne. Pośmiejmy się więc razem.

P.S. Na filmikach głównie czytam.
Zaznaczam, że zgodnie ze słowami z pierwszego filmiku, nagrywałam te materiały dla dowcipu, a nie na poważnie – a mówię o tym, bo w sieci już wylano na mnie wiadro hejtu.
I mam jak zawsze nadzieję, że czytelnik da radę przeczytać cały wpis.


Wiatry

Zaczyna się globalne straszenie huraganami. Będzie prawdopodobnie nawalać żabami i Bóg wie czym jeszcze. Byle nie osami, bo ja się stąd zmywam na Hawaje do Honolulu – dlaczego tam? – trochę dlatego, że lubię blokowiska i trochę dlatego, że w polskich uszach śmiesznie brzmi nazwa miasta. Mam wesołe usposobienie i lubię śmieszne rzeczy.
    Przeżyłam pięć lat w Szwajcarii - kraju Helwetów, którzy w tyle mają wiatry... 🤣🤣 jak to brzmi. Nauczyłam się od nich, że pogoda zawsze jakaś musi być i nie ma się czym przejmować. Orkan wiejący ponad 200km/h? Nie ma problemu, bierzemy deskę i idziemy na fale na jeziorze Bodeńskim. Oni tak robią, serio! Tam się nikt nie boi pogody, tam nikt nikogo nią nie straszy. Zaraziłam się tym od nich.

Tymczasem podobno znowu "winter is coming", więc kupiłam kolejny baniak płynu do spryskiwaczy do -20.
    I żeby potem nie było, że zima ponownie zaskoczyła drogowców – JA MÓWIĘ, ŻE IDZIE, czytajcie bloga cioci Jael, to nigdy nie będziecie niczym zaskoczeni. 🫡 Tylko przed końcem świata Was nie ostrzegę, bo nie znam dnia ani godziny. No i wyprowadzam się nim to nastąpi.



Dziewczyny

To temat, który jak polski orkan rozrywa polskie żagle na strzępy. Stresem życia jest złamany paznokieć lub brak czasu na fryzjera. Toż to ja się wychowałam w strasznie pofajdanych czasach, bo nie rozumiem ich bólu, nie podzielam i w rezultacie to ja zostaję uznana za dziwaka.
    Moja gęba nie czuła makijażu od chyba dwudziestu lat... nie pamiętam dokładnie. A już dwudziestki doklejają sobie rzęsy, paznokcie, włosy, nie wiem co jeszcze, nie wnikam głębiej...
    
    – Paznokieć mi się oderwał.
    – A mnie nie, popatrz jakie mocne. Chcesz adres do ich Stwórcy.

A że ja wyglądam jak ich rówieśnica, to się wytnie, to przecież nie istotne. Kto by mnie tam o metrykę pytał. Jestem nieatrakcyjna, bo: nie mam paznokci, sylikonowych cycków ani ciuchów wartych uwagi.



Kiedy pasjonuję się swą pasją

Zaobserwowałam ciekawy ciąg wydarzeń. Kiedy zaczynam czymś zajmować się oficjalnie, niektórzy zaczynają uważać, że za bardzo się temu poświęcam, uważając ów przedmiot rozkminy za bezowocny.
    T
o z czego ja czerpię satysfakcję, im może faktycznie być nieprzydatne jak wiele innych rzeczy. Przede wszystkim mam priorytety – uważam, że poukładane są słusznie – ale nie chodzi nawet o to. Gdy o czymś oficjalnie zaanonsuję, włącza się alarm, bo każdy myśli, że dana rzecz nagle stała się centrum mojego życia, że zafiksowałam się najpewniej na jakieś durnocie, zapominając o priorytetach.
    Czasu by mi brakło na opisywanie w social mediach tego, co miałoby udowadniać, że w kręgu moich głównych zainteresowań znajdują się właściwe rzeczy.
    Uważam, że określanie człowieka po sm jest żenujące. To jak sugerowanie się bułką w celu określenia zawartości kanapki.

I to się właśnie dzieje, kiedy ulegasz presji oceny otoczenia. Ale ocena człowieka przestała być dla mnie ważna dawno temu. Inaczej znowu popaliłabym wszystkie mosty i wyniosła się z tego środowiska w cholerę, tam gdzie wiatry z tylca Helvetów grają pierwotną pieśń nieokiełznanej natury. Albo do Honolulu. 🤣
    Także tego – ja wszystko słyszę, widzę, o wszystkim wiem, tylko udaję, że jestem niezorientowana i że mi można tył obrabiać bez konsekwencji.

Kaktus mi zdechł

A to znakiem tego, iż klimat panuje należyty w naszym mieszkaniu. Pozbyłam się skutecznie suchego klimatu bloku i mogę prawdopodobnie zabrać się za coś trudniejszego w uprawie. Moja tropikalna dżungla teraz naprawdę bardzo ładnie rośnie.
    Raz z tymi trudniejszymi roślinami miałam falstart, praktycznie cały nowy pakiet mi padł, mam więc miejsce, by znów coś nowego nabyć. Muszę to dobrze przemyśleć.
    Na wiosnę czeka mnie trochę przesadzania. Zastanawiam się też, czy w szkło po paprociowcach, które były tym falstartem, nie wlać wody i nie spróbować się z roślinami świata podwodnego. Zaczyna mnie ten pomysł jarać... Ale bez rybki, bo to szklana tuba jest – w owalu źle się chowają.

Obserwacja roślin daje mi wiele edukacji. Buduję doświadczenie w botanice, obserwuję fachowe ogrody tropikalne w naszej łódzkiej palmiarni, uczę się też z różnych źródeł piśmiennych.


Moim zdaniem wojna wisi na włosku

I nie ma co więcej się rozpisywać. A mnie każą dzieci rodzić, bo przecież to ostatni dzwonek. W odpowiedzi wznoszę kielich wina i głoszę jako toast – waszych dzieci zdrowie!
    Ale poważnie mówiąc, sensem istnienia większości kobiet jest począć potomka. Oczami wyobraźni widzę siebie poczynającą dziecię w epickich warunkach spektakularnej nocy na łonie natury, gdzieś na trzech tysiącach m n.p.m. przy akompaniamencie godów świstaków, a za 8 miechów poród na rafie koralowej, bo przecież wszystko co robię, jest ekstremalne (nadal się z tego śmieję).
    Dalszy bieg historii dopisze wojna, jak z dzieckiem pod pachą uciekałam przed ostrzałem z CKMu w szaro-zielonym, damskim mundurku... czy Wy to widzicie?

Podobnych rojeń dawno nie miałam – takie teksty wychodzą mi z przymusu. A z przymusu to tylko praca dobrze wychodzi, ale za pracę płacą i dają wolne.
    Z tego co wiem, bezpieczne lata na pierwszą ciążę mam już za sobą, a szansa na zajście w ciążę 
po 35 roku życia wynosi ok. 12%, poza tym występuje zwiększone ryzyko wad degeneracyjnych w komórkach jajowych. To tak na marginesie. W ciążę można sobie zajść nawet po czterdziestce O ILE to jest kolejna ciąża, a nie pierwsza. Czy do kogoś to w ogóle dociera, czy widać tylko, że ciągle nie jestem mamą?
    Jaki wniosek z tej obserwacji? Że na świecie jest więcej egoizmu niż myślenia. A tak na marginesie, uważam, że na świecie jest zbyt wiele niechcianych dzieci. I jeśli mówić o moim instynkcie macierzyńskim, on się uaktywnia kiedy słucham o historiach adopcyjnych. Płaczę wtedy jak bóbr. Zatem ogłaszam, że nie jestem z zimnej stali, czy jakaś patoligczna itp. Po prostu mam inne pragnienia, które egoistycznie wygasza się wpędzaniem mnie w poczucie winy, kolejny już raz.

32 komentarze:

  1. Cześć Ania!!! Absolutnie się z Tobą zgadzam w kwestii posiadania potomstwa. Tego trzeba chcieć, z całkowitą świadomością, że będziesz już rodzicem do końca swojego życia. Ludzie mają beznadziejny zwyczaj wtrącania się w życie innych. Nigdy tego nie zrozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sądziłam, że odezwiesz się w sprawie ostatniego akapitu, bo w tej materii Ty doskonale wiesz o czym mówisz.
      Nie raz spotkałaś się z moim zdziwieniem, że żyjesz pozytywnie, kiedy Twój mąż wyjeżdża na wspaniałe eskapady badawcze nawet na koniec świata, a Ty zostajesz w domu z dzieciakami. Wiesz, że ja bym oszalała gdybym była na Twoim miejscu.
      Nie wszystko jest dla wszystkich i nie jest prawdą, że każdy ma identyczne powołanie. Bo z powołania, człowiek jest w stanie poświęcić dosłownie wszystko.

      Usuń
  2. Chyba jednak leży Ci na wątrobie temat macierzyństwa , bo ciągle do niego wracasz. Naprawdę rozliczają Cię z niemania dzieci? to niczyj interes!
    Pełen makijaż noszą już dziewczynki z podstawówki, doklejone rzęsy i te sprawy, chyba naturalność już się przejadła...dziś widziałam w porannym programie licealistki, które wyglądały jak sztucznie namalowane...
    Najważniejsze, że jesteś konsekwentna we wszystkim, co robisz i czujesz się dobrze ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jestem rozliczana z tego, bardzo często jest poruszany ten temat przez różne osoby.
      Nie jestem na bieżącą ze szkołą i wieku szkolnego pewnie już nie odróżniam na ulicy. Ale młode dziewczyny postarzają się, tego nie da się nie zauważyć. Lgną do dorosłości jak muchy do lepu.
      Jestem nauczona dyscypliny w wielu dziedzinach życia.

      Usuń
  3. znane przysłowie z warszawskiej Pragi mówi (metaforycznie), że nikt mądry całej dupy nikomu nie pokazuje, więc wszystko zależy od naszych założeń, jak oceniamy kogoś, kto nam referuje swoje wnioski z obserwacji...
    jak wiem od miejscowych, moje nowe /? czy ponad dwóch latach są one jeszcze "nowe"?/ okolice słyną z silnych wiatrów w niektórych porach roku, sam już je zdążyłem poznać, ale w większości przypadków, jak zauważyłem, to więcej jest szumu niż treści... czasem za oknem tak duje, że nawet koty patrzą niepewnie, czy wyjść na pole, czy nie, ale gdy się faktycznie wyjdzie, to nic wielkiego się nie dzieje... po prostu obok jest taka dolinka porosła drzewami, która kanalizuje prądy powietrza i to stamtąd idzie taki horrorystyczny pogłos po okolicy... nic nie jest problemem, dopóki sami nie zrobimy z tego problemu...
    i to się też tyczy dziewczyn... nigdy nie ceniłem histeryczek, które robiły problem ze złamanego paznokcia lub rysy na tapecie... ale to nie znaczy, że nisko cenię takie, które lubią się malować, to by był daleko idący, wręcz wysoce nieprawdziwy wniosek...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wnioski bywają też przefiltrowane przez własne ich interpretacje.
      Dokładnie tak. Straszy się pogodą od kilku lat, wcześniej nikt tego nie robił, a ta pogoda w Polsce wcale nie stała się straszniejsza niż przed laty.
      Zależy jeszcze w jakich okolicznościach i jak umalować. Tutaj poruszyłam temat młodych dziewczyn, które wyglądają w tym wszystkim groteskowo. I wiadome, że jak rzęsa częściowo odpadnie, paznokieć się złamie, to zanim umówią wizytę u kosmetyczki, chodzą tak porozklejanie i to już wygląda mega śmiesznie.

      Usuń
  4. Podejrzewam, że gdybym mieszkała w Polsce, to non stop musiałabym tłumaczyć się i odpowiadać rodzinie na pytania "kiedy dziecko?". Irytuje mnie takie wciskanie nosa w nieswoje sprawy, bo na utrzymanie dziecka nikt z tych pytających nie będzie dawał pieniędzy, wszyscy za to chętnie braliby udział w jego wychowaniu, oczywiście tylko biernie - udzielając nieproszonych rad. Wielu ludzi zdaje się nie rozumieć, że dziecko to nie jest zabawka, ani nawet słodkie zwierzątko, które pomieszka z nami kilka lat. Co więcej, mam wrażenie że większymi egoistami są ci, którzy uważają, że trzeba mieć dzieci, bo WSZYSCY JE MAJĄ, niż ci, którzy świadomie nie decydują się na nie. Tyle jest ludzi, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, nie mają dachu nad głową, stałego zatrudnienia, dzieci za to pełno. Bo to przecież jakiś sposób na życie, prawda? Ciekawi mnie, czy tacy ludzie zastanawiają się czasem, jakie życie będą mieć te ich dzieci zrodzone w ubóstwie i patologii? Raczej wątpię.

    A u nas straszy się śniegiem, straszy się wichurami, ale moim zdaniem słusznie. Irlandia nie jest przyzwyczajona do opadów śniegu, tu panuje zupełnie inny klimat niż w Polsce, nie mamy białych zim, trudno więc oczekiwać, że mieszkańcy wyspy będą za pan brat z zaspami śniegu, lodem na drodze i ogromnym mrozem. Niemal za każdym razem, jak jest czerwony alert pogodowy, ktoś ginie. Być może dzięki takim przestrogom, zachętom do pozostania w domu i unikania zbytecznych podróży, choć kilka osób zachowa życie.

    Trochę boję się o to współczesne pokolenie dzieci i młodzieży. Wychowują je głównie social media, a doskonale wiemy, jakie panują w nich kanony piękna: filtry, wary jak pontony, botoks, rzęsy jak szczota od miotły, pazury jak u krogulca... I coraz więcej kobiet wygląda tak samo - jakby powstały z tej samej matrycy.

    Szkoda, że nie napisałaś więcej na temat ostatniego, bardzo ciekawego, punktu. Ciekawi mnie, dlaczego tak uważasz i kto według Ciebie będzie inicjatorem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkając za granicą, nikt nie pytał aż tak często. Czasami się zdarzało takie pytanie, ale nie czułam się dręczona... Ot ciekawi ludzie.
      Najbardziej bolesne w tym wszystkim jest usłyszeć, że jeśli nie zamierzamy mieć dzieci, to nasze małżeństwo nie ma sensu i lepiej się rozwieść. A po tym stwierdzeniu usłyszeć aprobatę wszystkich wokół...

      Irlandia nie ma doświadczenia z zimą. Polska to co innego. Pamiętam z dzieciństwa takie zimy, że ho ho. Teraz tego nie ma i wtedy się nie straszyło, a teraz się straszy lecz zimy takiej nie ma. Dlatego wydaje mi się to śmieszne.

      Słuszna uwaga.

      Chodzi Ci o wojnę?

      Usuń
    2. Tak, właśnie to miałam na myśli, bo straszy się nią jeszcze bardziej niż pogodą, od ataku Putina na Ukrainę, i zastanawiałam się, dlaczego dołączyłaś do klubu tych, co uważają, że jednak wisi na włosku.

      Usuń
    3. To są moje prywatne wnioski. Wiesz, że nawet telewizora w domu nie mam, więc nie mam pojęcia o czym straszą, co gadają, ani jak to robią. Pogodą to tak straszą, że wszyscy wokół gadają, więc się słyszy. I nawet SMSy ostrzegawcze przysyłają.
      Wojna moim prywatnym zdaniem, nieskażonym niczyją interpretacją tej sytuacji, jest prawdopodobna. Spadają czasem na teren Polski bombki prowokacyjne, czyli niewybuchy. Ktoś chce, żebyśmy się ruszyli zbrojnie i ktoś chce się władować nam na teren. Mężczyźni zdolni do służby otrzymali już rok temu wezwania do wojska w razie W, to są informacje od mieszkańców spod wschodniej granicy.
      Czy to są jedyne moje argumenty? Nie, ale czuję się zobligowana nie wyjawiać ich. Przepraszam, ale nie chce żeby ktoś mi nagle zablokował bloga. ;)

      Usuń
  5. Rzeczywiście, dzisiejsze dziewczyny skrzętnie ukrywają swoją urodę i młodośc pod warstwą makijażu. A do tego skórę oszpecają tatuażami. Taka moda, taki nakaz rówieśników...Tak czy siak to też kiedyś przeminie i miejmy nadzieję, że wróci normalnośc.
    A co do wojny...Tak, straszą nią bezustannie i coraz natrętniej. Wieloma rzeczami straszą, bo zastraszeni ludzie łatwo poddają sie manipulacji. Nie dajmy się temu. Żyjmy, nie dawajmy zabijać się za życia tą ich toporną propagandą, tą ich beznadzieją.Bo jesli im uwierzymy, to po co właściwie żyć...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatuaże akurat nie są złe. Zależy jaki procent ciała zakrywają, ale w tej chwili mówimy tu o guście.
      O tak, przeminie. ;)
      Nie dać się wystraszyć – to podstawa. Świat chce byśmy nasiąkali ich wiadomościami. Chce byśmy - jak piszesz - poddali się manipulacji.
      Od lat nie słucham i nie oglądam, nie interesuje się tym, co przynosi wyłącznie strach. To, że Polska może spodziewać się wojny, wydedukowałam sama. Mimo to, żyję normalnie, nie panikuję, bo wiem, że i ona kiedyś przeminie. Jak wszystko. I będzie normalnie.

      Usuń
  6. Szkoda, że nie wiedziałam o Twoim zamiarze wcześniej. Robiłam porządki w akwarium i wyrzuciłam kupę zdrowych roślin w kibel.
    Uzurpowanie sobie prawa do wtykania nosa w to, ile ktoś ma dzieci i czy w ogóle je ma lub zamierza mieć, jest żenujące i kompletnie nie na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, pracuję u źródła, coś sobie wygrzebię z akwariów. ;) Jakąś roślinkę do odratowania, bo sporo się wyrzuca takich, które nie wyglądają jak okaz na sprzedaż – jak to w sklepie – ale spokojnie jeszcze by mogła pożyć i się rozrosnąć w przyszłości.
      No cóż, nic dodać, nic ująć.

      Usuń
  7. Wojna była i będzie, dopóki ludzkość nie wejdzie na wyższy poziom rozwoju. Lecz wątpię, żeby do tego szybko doszło z całkiem prozaicznych przyczyn. A i politykom zależy przecież na tym, aby ludzi skłócić. Takimi przecież łatwiej manipulować, by osiągnąć własne cele. Z przyjemnością obejrzałabym za to Twoje roślinki. I też bym chciała do Honolulu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam na myśli zbrojną wojnę, podział kraju, takie tam.
      Zrobię kiedyś konkretny wpis o roślinkach, na razie tak tylko przejechałam kamerą.
      Masz do Honolulu zdecydowanie bliżej. ;)

      Usuń
    2. Mam, ale na Florydę, czy Karaiby bliżej. Przestworza to zdecydowanie nie jest mój żywioł. Wolę grzebać się w ziemi. :)

      Usuń
    3. W sumie podobnie w tych miejscach, chociaż Florydy bym nie polecała na zamieszkanie, bo bywa, że trochę za mocno wieje. ;)

      Usuń
    4. Mam dwie koleżanki, które się tam przeprowadziły i bardzo sobie chwalą. Trzeba lubieć ten klimat po prostu. Ale tak jak wcześniej pisałyśmy, cykliczność i zmienność też bywa ciekawa.

      Usuń
    5. Roślinki 😍😛✌️ No dobra pitu pitu, ale teraz będzie z grubej rury. Najgorsi (dla mnie) to są tacy, co albo straszą, albo bez pomyślunku przytakują. Jeśli masz miłość w sobie, to urodzisz. Ja urodziłam w wieku 40 lat i uciekałam od wszystkich, którzy zabierali mi nadzieję. Mówią, że nadzieja matka głupich, ale beznadzieja to śmierć. Mając nadzieje ludzie są zdolni do wielkich rzeczy, bez niej to szkoda moich słów...

      Usuń
    6. Brak pragnienia posiadania dzieci, nie świadczy o braku miłości w sobie. Zbyt wąsko postrzegasz człowiecze serce, to nie wyznacznik. 😉

      Usuń
    7. Chodziło mi o miłość do tego hipotetycznego dziecka.

      Usuń
  8. .Posiadanie dzieci jest warunkowane instynktem przetrwania gatunku za wszelką cenę i tyle. Moje córka (38 lat) zdecydowała się nie posiadać dzieci i nikt jej z tego na szczęście nie rozlicza. Jej życie i jej sprawa.
    Trudno jest ludziom pozbyć się oceniania innych. Oceniania trzeba się oduczać ciągle dzień po dniu, bo w sumie co nam do tego, jak i kto się maluje, ubiera, je i tak dalej...
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, gdyby nie to, ludzkość by po prostu wymarła. Dlatego ludzie pragną potomstwa, to leży w naturze człowieka. Aczkolwiek nie każdy to ma. Ale ja i Twoja córka jesteśmy w bezpiecznej mniejszości i nie zagraża nam zagłada.
      Trudno, owszem, wnioski jednak nasuwają się i idące za tym zdziwienie. Nie mieć w sobie krytyki i nie osądzać, to jest bardzo istotne. A reszta dzieje się sama, bo ludzie sami podejmują wybory. Mogą się czymś/kimś zainspirować, zastanowić na czyjeś słowa, ale ostatecznie żniwo życia będą zbierać samodzielnie.

      Usuń
  9. Na temat polityki zaprzysięgłam sobie milczenie i słowa dotrzymuję. Na każdy inny życiowy temat uważam: "Wolnoć Tomku w swoim domku"- rób co chcesz, byle byś nikogo nie krzywdził/a! Bo wtedy nie ma ode mnie litości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca uważam, by każdy inny temat był swawolą, pod warunkiem, że nie robi nikomu krzywdy. Krzywda może mieć różne oblicza, nie tylko dręczy i zadaje ból (fizyczny bądź psychiczny), czasami uwiera w inny sposób.
      Czasami człowiek robi sobie krzywdę, bo nie wie, że da się inaczej. Czasami wystarczy pokazać, że można inaczej.
      Śmiem twierdzić, że pozostawienie ludzi ze swoimi problemami, kiedy są otwarci na inne i chcą się wyrwać, jest egoizmem na zasadzie głaskania po głowie i "żyj sobie w swoim gnoju i gnij, póki nie krzywdzisz innych".
      Takie myśli mnie naszły, ostatnio bardzo często słyszę tę frazę wobec ludzi żyjących w strasznym bagnie życiowym.

      Usuń
  10. Chętnie bym coś więcej o tej koszulce termicznej usłyszała, ale niestety jakość dźwięku na nagraniach jest niezbyt głośna.
    Świat twoich roślin jest natomiast imponujący!
    Rozumiem niechęć do posiadania dzieci, gdybym teraz była w odpowiednim wieku też bym się bardziej zastanawiała.
    Bardzo bym chciała wierzyć, że ludzie nie dopuszczą do kolejnej wojny, ale niestety tego też się bardzo obawiam.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w tym sęk, że o koszulce niczego nie mówię. Na nagraniu pokazuję ją, ale dalej czytam po prostu początek wpisu na blog.

      Usuń
    2. Aha, ok. Ja sobie dokupiłam taki mikrofonik do komórki albo do aparatu, żeby była lepsza jakość dźwięku, jeszcze za mało testowałam, żeby polecić, ale może to by poprawiło jakoś dźwięku.
      P.S. udało się przesłać te zdjęcia? Znalazłaś jakiś serwis do wysyłania dużych plików, bo u mnie trochę się działo i dopiero teraz piszę, że polecam WeTransfer, sama korzystałam i było OK.

      Usuń
    3. A propos koszulki, myślę o wpisie na temat takich ubrań, bo one się przydają jednak nie tylko w ekstremalny teren, może ktoś na takich poradach skorzysta.
      Sprawa mikrofonu jest otwarta. Nie mogę prowadzić typowych vlogów, bo po prostu mnie nie słychać. Nie mogę się pokazać, czytając, choć wielu ludzi mówi, że nie lubi słuchać kogoś, oglądając jego biurko czy ścianę. Nie mam do tego sprzętu.
      p.s. Najpierw spróbowałam skompresować Rarem, ale to nic nie dało, kompresja była minimalna. Jeśli chodzi o WeTransfer, już mi go ktoś wcześniej polecił, obecnie czekam na reakcję wydawcy.

      Usuń
    4. Wpis o tych ciuchach by się przydał! Ja sama chętnie przeczytam, bo masz w tym doświadczenie :).
      W sumie komórką na statywie można się doskonale nagrać, albo prostą cyfrówką z funkcją video też, tylko ten mikrofon jednak lepszy by poprawił jakoś nagrania, mało kto chce się wsłuchiwać na siłę... To wyczerpujące, a na vlogi wpadamy jednak dla odprężenia.
      Powodzenia zatem z Wydawcą

      Usuń
    5. Myślę, kombinuję, znajomi, którzy mają doświadczenie z nagrywaniem siebie, podpowiadają mi, że zwykły mikrofon podłączony do komputera i kamera osobno, są o wiele lepsze. Zwłaszcza, że głównie gdy to robię, coś czytam z monitora, więc opcja typowa.
      Pomogłoby mi też w nagrywaniu coverów, odseparowałabym oryginał, który mi zawsze leci w tle. Więcej ustawień na komputerze, więcej opcji.

      Usuń