poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Dzieje absurdalnie niemożliwe – a jednak.

W pracy ludzie lubią plotki i sensacje. Ludzie lubią jak coś się dzieje, bo rzadkością jest, że są bardziej zajęci własnym życiem niżeli cudzym i rzadkością także jest, że nie żyją pracą. Oczywiście nie przeczę, że sensacja, która w ostatnich dniach miała miejsce, nie zafascynowała też i mnie, bo to sytuacja bardzo wyjątkowa. Jako obserwator wielu zdarzeń i powiernik wielu tajemnic, ta jedna była tak spektakularna, że nie potrafiłam się zamknąć. Ale nie było sensu milczeć. Główni bohaterowie wcale nie starali się kryć, więc po co to robić?
    Historia rozdmuchała się bardzo szybko aż pewnego dnia kiedy miały się wydarzyć najbardziej kultowe sceny, zjechali się do pracy wszyscy. Wszyscy. Serio mówię. Zaciekawieni? Zapraszam do opowieści. Do dziejów absurdalnie niemożliwych – a jednak.



Otóż – na scenie pojawił się amant. Postaram się na początek powiedzieć o nim coś dobrego: aparycja męska. We współczesnym świecie warto to zaznaczyć, bo coraz więcej po ulicach chodzi niemot, od których ja jestem dużo bardziej męska.
    Co więcej, ogarnięty życiowo, robotny, ustawiony materialnie. Ma swoje pięć minut w tym świecie. Ma też pasję, którą podzielam i rozumiem. Jest to człowiek o pogodnym usposobieniu i do tego jest wygadany. Można pożartować nawet z niego i to na ostro, ma do siebie dystans, nie obraża się. I dalej nie wiem co napisać w tym akapicie... Chyba nie ma już nic więcej dobrego.
   Przejdźmy więc do konkretów. Opowiem Wam tę historię od początku i w szczegółach:



Pojawił się w naszym sklepie przedstawiciel handlowy, nie po raz pierwszy zresztą, ale tym razem musiał zaczekać na naszego szefa, a oczekując, nawiązał relację ze mną i koleżanką. I szybko bym o tym w sumie zapomniała, bo z wieloma osobami nakręcam zabawne dialogi, ale to spotkanie ma konsekwencje, które zaczęły się ciągnąć i z czasem irytować jak guma do żucia pod butem.
    W trzewiach koleżanki pojawił się wylęg świerszczy. Motylami tego nie nazwę, są ciche, a te grają jak najęte.
    Wszystko byłoby w inaczej, bo generalnie takie historie mnie nie interesują, ale tym razem delikatnie wdepnęłam. A jak wiecie, nie da się wdepnąć delikatnie, bo tak naprawdę but jest po prostu ubrudzony i trzeba dokładnie wyczyścić zanim wniesiemy do domu smród. No i ja – wyobraźcie sobie – próbuję to hovno zmyć już drugi tydzień.

Kiedy tenże przedstawiciel przyjechał któregoś dnia, miał więcej czasu i jął się panoszyć. Koleżanka niestety większą część pracy spędziła z nim - gadając, a ja - pracując za dwie.
    Zwykle działam z przymrużeniem oka, wiecie, nie wtrącam się, to nie moje sprawy, mnie to kompletnie nie interesuje i na całe szczęście nie dotyczy. Ale w pracy należałoby pracować, prawda?
    Nie przemilczałam tej sprawy. Mistrzem dyskrecji nie jestem, wyłożyłam szefowi kawę na ławę. On też się nie będzie wtrącał, niech robią co chcą. Pół żartem pół serio.
    Wróciłam więc do samotnej pracy, wszak był to dzień dość luźny, było mało klientów, przymknęłam na to oko tak jak szef.
    Ale już kolejnego dnia kiedy amant znów przyjechał, jak tylko w progu stanął, powiedziałam do koleżanki głośno: nawet nie myśl sobie, że się stąd oddalisz nawet na chwilę... Zawiało grozą. Nie żartowałam, a był to piątek, mnóstwo klientów i kilka dostaw. Nie wiedziałam w co najpierw ręce włożyć... szczerze mówiąc, amant pasował tu jak pięść pod oko.

Wałęsał się cały czas koło niej, próbował mnie sprowokować, raz na prostacką gadkę, ale mój wzrok mówił więcej niż tysiąc słów. Wycofał się równie szybko jak za mną polazł.
    Myślałam, że będę miała po tym dniu wrogów, że koleżanka mnie znienawidzi, ale porozumiałyśmy się. Nawiasem mówiąc widziałam jak jej łapy latają, buzowała się cała jak zepsuta zupa na słońcu.



Szkoda mi jej. Tak - jej - tej dziewczyny, młodszej ode mnie o lata świetlne. On zaś starszy ode mnie o lata świetlne. Erotoman gawędziarz, w kółko oglądał na telefonie rolki z kuso ubranymi nastolatkami. Kilkakrotnie powtarzał, że nie zamierza mieć nigdy żona i kocha wolność.
    Mam niejasne przeczucie, że wszystko co mówił, celuje tak naprawdę we mnie. Ale – ja sobie z nim poradzę, a ona sobie z nim nie poradzi. Ona już w tej chwili jest zagubiona. Gdy dowiedziała się, że następnego dnia amant przyjeżdża, jak nigdy umalowała się i ubrała w same obcisłości.
    Co się więc dziwić, że dupek żołędny zakręcił się wokół niej i nie chce odpuścić, jak widzi wyraźnie, że ma dziewczynę na widelcu? Stał przy niej kilka godzin i czekał aż wybije 16. Wtedy głośno orzekłam fajrant i tak zakończył się dzień pracy.


Mówię o tym wszystkim otwarcie, bo i tak wszyscy wszystko widzą i wiedzą, a że jestem u źródełka, dementuję niektóre nieprawidłowości. To pierwszy raz jak biorę udział w czymś takim, jak mówiłam, wdepnęłam trochę.
    A koleżanka wcale nie ma z tym problemu, często pyta szefa, czy rozmawiał z nim i czy coś mówił na jej temat. Skoro ona nie kryje się wcale, to po co ja mam się patyczkować? Swoje zdanie wyraziłam, poznał je każdy. To chyba nawet już nie są plotki. Ta historia stanie się legendą.



Dlaczego uważam, że być może, prawdopodobnie, bodajże, chyba jak się zdaje, amant celuje we mnie? Ewentualnie w nas obie, bo prawdopodobne jest również, że w jego życiu liczy się ilość.
    Powiedział jej, że woli brunetki. Ze mnie akurat szatynka, ale z koleżanki żadna brunetka. Pokazywał jej na zdjęciach jakie mu się podobają dziewczyny. Wszystkie szczupłe i naprawdę ładne, koleżanka jest niepodobna do żadnej z nich...
    Gdy szła na górę, powiedział jej, że musi więcej chodzić po schodach, to będzie miała ładniejszy tyłek... Tak naprawdę on ją non stop cisnął... jak burak jaki... a jej się to podobało...
    Często wchodzę do szatni przy zgaszonym świetle, po prostu biorę co potrzebuję i wychodzę. Wlazł za mną... Mój wzrok z nutką dekadencji był dostatecznie wymowny.
    W alejkach stał na środku, blokował mi często drogę, że niby jakoś się przecisnę... Tu po raz kolejny zdało egzamin moje spojrzenie, które działa lepiej niż 
Androcur (lek hamujący popęd u mężczyzn).
    A potem kiedy zobaczył, że ten rower u płota to mój, uznał, że musi wyciągnąć swój z garażu.
No i za każdym razem przynosi ciasto, koleżanka nie je, ogranicza kalorie, a ja wtedy za pierwszym razem powiedziałam, że chętnie się poczęstuję, bo nie odchudzam się, bo nie mam z czego. No i chciał ze mną dzielić butelkę Coca-Coli, a jej nie zaproponował.



Mam się dobrze. Z buractwem radzę sobie świetnie, dalej żal mi koleżanki, bo to wszystko nie wróży niczego dobrego, a jemu cisnę jak mogę, bo smak wredoty z mojej strony jest mi jak balsam na duszy i znacznie rozwesela ten padół.
    Mam nadzieję, że czytało się dobrze. O mnie się nie martwcie, będę dalej żyć godnie i wesoło. Oby tylko koleżance te świerszcze nie wyjadły trzewi, tymczasem niech żyje wolność słowa i niezawisłość opinii.

34 komentarze:

  1. mnie zaciekawiło w tym wszystkim jedno: czy od chwili pojawienia się pierwszy raz tego handlowca do chwili obecnej doszło do jakiejś transakcji pomiędzy firmą reprezentowaną przez Twojego szefa i firmą reprezentowaną przez owego gościa, czy został ubity jakiś interes, jakiś deal w ramach spodziewanego skutku tych wizyt?...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jego towary od dawna są w naszym sklepie.

      Usuń
    2. aha... czyli w tej kwestii mamy jasność, czemu ten koleś zalągł się w sklepie, czuje się jak u siebie... na przykład włazi sobie do szatni, czy do innych pomieszczeń "staff only"... no cóż, tak się będzie panoszył, jak mu na to pozwolicie: Ty i szefuńcio, tyle w temacie...
      natomiast co do głównego wątku to nie do końca pojmuję, skąd to przeświadczenie, które udzieliło się także komentującym Paniom, że dziewczyna pakuje się w jakiś kanał... ale mimo mej znakomitej skądinąd Intuicji, to babskiej nie dorośnie ona nawet do... powiedzmy, że do ud, LOL...

      Usuń
    3. Normalnie by nie właził, bo nie ma takiej potrzeby. W szatni jest też kuchnia, kiedy szef robi kawę swoim gościom, często w tej kuchni są wszyscy i sobie gadają, więc też nie ma czegoś takiego, że mu nigdzie włazić nie wolno. Ale włażenie za mną przy zgaszonym świetle nie tłumaczy niczego.
      Bo facet chce ją tylko wyruchać, a dziewczyna zapałała być może uczuciem. Jeśli mu na to pozwoli, zostanie sama ze złamanym sercem, bo on ją po prostu porzuci. Poza tym ona ma narzeczonego. Jeśli wszystko wyjdzie na jaw, to będzie miała podwójnie złamane serce.

      Usuń
    4. o istnieniu narzeczonego /czy jak to tam zwać/ dowiedziałem się dopiero z Twoich odpowiedzi na komentarze... to faktycznie można uznać za pewną komplikację, ale rzuca też nowe światło na sprawę, bo budzi spekulacje, czy w tym jej związku(?) nie ma przypadkiem jakichś deficytów i w to w kwestii tego "(tylko?) wyruchania" właśnie, że dziewczyna ogląda się za innym, który akurat się pojawił w zasięgu... tak więc tym "tylko" w ogóle się nie przejmuję, bo całe mnóstwo wielkich miłości zaczyna się właśnie od tegoż wspomnianego wyruchania... wielu facetów tak działa, że "tylko" zaliczają, ale nagle za którymś razem okazuje się, że kolejny obiekt to jest "to, o co chodzi"... tak więc nie podzielam Twojej prognozy, że on ją porzuci...
      ale nie będę się spierał, Ty znasz sprawę sto razy lepiej, jesteś blisko, ja tylko sobie fantazjuję opierając się jedynie na Twojej opowieści :)

      Usuń
    5. Postanowiłam nie wplatać tej sensacji w tekst, bo opinie stałyby się jednomyślne, a chciałam popatrzeć co wyniknie w dyskusjach.
      Też sobie fantazjuję, myśląc, że można by o tym napisać poczytny romans, a nawet Harlequin. Myślę, że temat mógłby zdominować wszystkie kioski ruchu, wszak tam Harlequiny sprzedają się najlepiej.

      Usuń
    6. co prawda nie wiem, jak jest w kiosku w moim pobliskim miasteczku, bo zaglądam tam tylko na okoliczność odbioru paczek, gdy coś kupuję przez net, za to w bibliotece faktycznie romanse są na wielu półkach, jak twierdzi pani od tej biblioteki, najlepiej idą kryminały i romanse właśnie, ale to małe miki w porównaniu z miejscową księgarnią, w której te romanse to chyba jakieś 4/5, 80% oferty...
      opinie już są prawie jednomyślne i skupiają się na krytyce starań owego dobiegacza, czy też raczej techniki tych starań, a jako jedyny (na razie) facet w tym gronie postanowiłem w ogóle nie poświęcać temu uwagi, bo już sama idea "starania się" o kobietę jest dla mnie lekko chora... już jako licealista odkryłem, że im bardziej się staram, tym mniej z tego wynika, więc przestałem się starać i nagle się zrobiło gęsto od tych kobiet, paradoksalnie...

      Usuń
    7. To może jednak warto o tym napisać, będę bogata. O__O Bosz... nie lubię romansów, serio, są jak ciepłe kluchy... ale może umiem to napisać, kto wie. Kiedyś pisałam erotyki do szuflady. Taki romans ze szczegółami, książeczka dla dorosłych może się okazać hitem. ;D
      Właśnie o to mi chodziło. Bo jakbym od razu napisała, że ona ma chłopaka, to krytyka skupiłaby się na niej. Znam ten mechanizm.
      Tak właściwie to facet jakoś specjalnie wcale nie musiał starać się, bo ona mu praktycznie w ramiona wchodziła. Zastanawiam się jak to będzie po dłuższym czasie, bo minął już tydzień od spotkania i miną kolejne. A ona chyba już stygnie. ;) I gdyby właśnie on nakręcał temat i się postarał, to najprawdopodobniej dostałby czego chce. Wystarczyłoby jakby raz po nią przyjechał. Tak mi się wydaje.

      Usuń
  2. Oj faktycznie mnie też żal tej dziewczyny, bo się wkopie i będzie płakać, to pewne.
    W dodatku jakoś nie widzę tu potencjału na wytłumaczenie jej, że takimi pajacami to w ogóle nie powinna sobie głowy zawracać. A on najwyraźniej szuka ofiary i wygrywa w sensie, że ją nastawia na zazdrość o ciebie, a ciebie jeszcze próbuje urabiać, bo czuje, że tu nie poszłoby mu tak łatwo.
    Mam jednak nadzieję, że się dziewczę ogarnie w czas, zanim nie wdepnie na dobre.
    No i w takie dramy, jeśli nas dotyczą, jednak zawsze się wkopujemy chociaż raz w życiu :), choćby jako towarzystwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie są na etapie korespondowania ze sobą na messie. ;)
      Tak, towarzysko uczestniczę, ale muszę uważać, by jakieś nowe plotki nie powstały, tym razem o mnie. Bo wiesz, nadmierne zainteresowanie nie sprzyja. ;)

      Usuń
    2. No tak, kiedy się w czymś uczestniczy nawet trochę obok, to można sobie łapy usmarować. Uważasz, to dobrze!
      A może trzeba jej zadać pytanie, czego szuka i czy ten facet na pewno jej to da? Skoro wszem i wobec mówi, że sam nie szuka relacji. Czy ona chce być przekąską?

      Usuń
    3. Tak, ona by chciała zostać przekąską. Ale boi się, że to się wyda. Tak, ma chłopaka i wydaje mi się, że tworzą udany związek. Teraz jednak zastanowiłabym się, czy na pewno w tym wszystkim jest miłość.

      Usuń
    4. Najgorsze, że jej się przez tę słabość i chęć dowartościowania może rozpaść dość dobry związek, bo miłość nie zawsze krzyczy, czasem jest cicha i spokojna, a ten dziad zaliczy i pójdzie do kolejnej hurtowni czy sklepu potwierdzać swoją męską wartość.
      Błeeeeee

      Usuń
    5. czy ten jej związek jest dobry, czy też udany, to może być do dyskusji... być może jest tak, że pojawienie się trzeciej, atrakcyjnej (dla niej, niekoniecznie dla innych) osoby w zasięgu może pomóc ujawnić pewne braki tego związku... czasem te usterki można naprawić, ale jeśli związek się rozpadnie to znaczy że nie dało się tego zrobić, czyli w sumie dobrze się stało...
      wielu ludzi żyje w przeświadczeniu, że jeśli jest związek, to znaczy, że jest dobrze i jeśli okazuje się, ze z tym związkiem jest coś nie tak, to imperatywem jest, aby ten związek koniecznie ratować, żeby istniał dalej... otóż niekoniecznie tak jest, czasem taki związek warto naprawiać, ale czasem lepiej pozwolić mu się rozpaść...
      a to, czy w danym przypadku ten trzeci ją zaliczy i zostawi, czy też /ku zdumieniu otoczenia/ nie zostawi jest w tym momencie nieistotne, w obu przypadkach dziewczynie na dobre wyjdzie, bo nie będzie się już męczyć w pozornie tylko udanym związku... może się wtedy pojawi ktoś czwarty i to będzie "just it!"?... jak to się popularnie mówi: "tego kwiatu jak pół światu"... są jeszcze inne scenariusze, np. ten trzeci ją zaliczy i zostawi, po czym obie strony tego pierwszego związku spróbują ponownie i nagle im się to uda?... takie sytuacje też się zdarzają...
      p.jzns :)

      Usuń
    6. Masz rację, IW. Dlatego uważam, że dziewczyna wpadła w kanał, bo zaangażowała się emocjonalnie.

      Jestem zdania, że nie ma związków doskonałych. W każdym jest jakiś mankament, ale to nie oznacza, że mamy od razu jakiś dramat. Każdy ma jakąś denerwującą przywarę i taka osoba trzecia może akurat tego nie mieć, więc tym bardziej jest pociągająca.
      Ludzie sobie podobają nie tylko fizycznie, ale też przez imponowanie sobie. On na pewno ma parę ciekawych rzeczy, których nie ma jej narzeczony i domyślam się co to jest. I na opak, nie ma tego, co ją w jej narzeczonym wnerwia. Dlatego tak kusi...
      Jeśli związek jest toksyczny, to nie ma co ratować. Ale jeśli jest zdrowy, a wkurzają tylko jakieś detale, osobiście uważam, że warto ratować. Przede wszystkim warto o tym rozmawiać, mówić sobie co nas denerwuje. To bardzo pomaga.
      Nie lubię gdybać, generalnie na razie nie ma o czym mówić, amant tymczasowo zniknął.

      Usuń
  3. Skoro koleżanka taka młoda, to pewnie na darmo twoje ostrzeżenia, które może wziąć za zazdrość o jej powodzenie, cóż - każdy uczy się na swoich błędach, a nie na cudzych...
    Obrzydliwy typ facetów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest po prostu łatwa ofiara. Powiem wprost, dziewczyny puszyste polecą na każdy komplement, to dodaje poczucia wartości własnej.
      Ale jeśli konsument też nie jest pierwszej klasy, to tak naprawdę oboje szukają darmowej akceptacji. I znajdują być może nawet zachłanniej biorąc i dając niż by się mogło zdawać.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Wami obiema w całej rozciągłości. Niektórzy wiele dadzą za akceptację. O wiele za dużo

      Usuń
    3. Czy mi się wydaje, czy my mamy podobne avatary? Tak samo ręce ułożone.

      Usuń
  4. Czytało sie dobrze, ale ten typek, przynajmniej z Twojego opisu, to jakiś obleśny i cyniczny lowelas. Szkoda, że ta Twoja koleżanka tego nie widzi i pewno nie zobaczy, póki się sama nie sparzy. Niektóre dziewczyny wszystko biorą za dobrą monetę, nie chcą widzieć bagna ani czuć smrodu. Nie wiem, to jakieś głębokie kompleksy niższosci a do tego samotność, pragnienie zmiany swego życia za wszelka cenę...Nie rokuje to wszystko dobrze, tyle, że Ty możesz prowadzic ciekawe obserwacje psychologiczne....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie samotność nie wchodzi w grę, ona jest w udanym związku... Ale jest puszysta, więc pewnie to wydarzenie podnosi jej morale.
      Tak, psychologiczny wątek mnie interesuje, nie ukrywam.

      Usuń
  5. Amant zapowiadał się interesująco, takie wrażenie miałam po przeczytaniu jego opisu, ale im bardziej zagłębiałam się w las, tym bardziej mnie od niego odrzucało (choć rozumiem, dlaczego takie zachowanie może się podobać kobietom). Olga powyżej bardzo dobrze go podsumowała. Obcesowy typ, którego nie lubię, mający DNA buraka, a nie homo sapiens sapiens. Ciekawa jestem, jak długo jeszcze będzie jej sapał do ucha ;)
    A skoro koleżanka znacznie młodsza od nas, to trudno od niej wymagać dojrzałości w kwestii uczuć. Może jeszcze się nauczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na mnie też zrobił pozytywne wrażenie na początku. W rozmowie zabawny, jak pisałam, sam z siebie pożartować potrafi, wprowadza taką fajną atmosferę i ogólnie nie odrzuca na samym początku. A to że łysiejący i nieidealnej figury, to już kwestia wieku i w zasadzie nie mój interes.
      Dopiero jak zobaczyłam co namiętnie przegląda w telefonie, zapalił mi się red alert. I to że powtórzył parę razy, że żony nie szuka, czyli typowy pies na baby. Mnie w mężczyznach pociągają także priorytety życiowe no i oczywiście mózg i o tym już porządnie sobie porozmawiałyśmy u Ciebie. Jeśli priorytetem mają być pieniądze i ruchańsko, to już nawet najwyższy stopień rozmów przestaje przekonywać do siebie.
      Wydaje mi się, że koleżanka powoli się budzi... Ale jeszcze to trochę potrwa. On przyjedzie do nas dopiero po majówce jakoś.
      Nie spodziewam się, by wydarzyło się jeszcze coś tak spektakularnego, abym poświeciła temu człowiekowi kolejny cały wpis, ale na pewno napomknę przy okazji.

      Usuń
    2. Nie no, jak Ty to sobie wyobrażasz, koleżanko? Zaangażowałaś nas emocjonalnie w tę polską "telenowelę", więc musisz przedstawić nam jej zakończenie - ja tu z wypiekami na twarzy i z paczką popcornu niecierpliwie oczekuję na ciąg dalszy, mam nadzieję, że będzie pikantny! ;P

      Znam takich czarusiów. Na pierwszy rzut oka faktycznie fajni, ale im dłużej przebywasz w ich towarzystwie, tym bardziej zaczynają drażnić swoim zachowaniem. Mnie tam wygląd nie przeszkadza, łysiejący o nieidealnej figurze też może być szalenie pociągający (nie lubię klasycznych pięknisiów typu Ronaldo, Enrique Iglesias, znam za to kilku łysoli, którzy BARDZO mi się podobają), na duży plus na pewno jego dystans do siebie (nie ma nic gorszego nic facet z fochami - pan obrażalski), ale to jego zachowanie, pokazywanie zdjęć pociągających go kobiet, komentowanie figury/dawanie nieproszonych rad odnośnie do tyłka, opowiadanie o swoim typie... no NIE. Typowy player. Nie zdziwiłabym się nawet, gdyby prywatnie miał żonę i dziecko, ale sprzedawał głodne kawałki o byciu singlem bez zobowiązań (tak w domyśle: jak masz ochotę, mała, to super, zabawimy się!) Gość zachowuje się wybitnie nieprofesjonalnie, jak młokos na dyskotece, i chyba po prostu zapomina, gdzie jest. A może on tylko robi to, czego się od niego oczekuje? Może zauważył, że takie zachowanie podoba się kobietom, i teraz wszędzie je praktykuje, bo po prostu ułatwia mu życie zawodowe? Kobiety lubią być adorowane, a wiele z nas nie ma w domu takiej uwagi, jakiej potrzebujemy. Zatem taki erotoman gawędziarz spada im z nieba.

      Skoro nie masz się z czego odchudzać, czy to oznacza, że rozprawiłaś się już z "ulanym" brzuchem, o którym wspominałaś? Wróciła znajoma rzeczywistość i powrócił normalny wygląd? :)

      Zapomniałam wspomnieć, że ładne profilowe masz :) To całkowicie nowe, czy powrót do starego? Nie mogę sobie przypomnieć, bo już kilkukrotnie zmieniałaś swój awatar. Mam jednak wrażenie, że już kiedyś miałaś podobne, albo właśnie to samo co teraz.

      Usuń
    3. Jak napiszę Harlequin o tym romansie, to na pewno będzie pikantny i w szczegółach. ;D ;D ;D
      Jeżeli wydarzy się coś porywającego, nie omieszkam wspomnieć tutaj. Gość pojawi się u nas dopiero jakoś po majówce i nie mogę mieć pewności, że akurat na mojej zmianie.

      O tym właśnie pomyślałam, że oboje mają darmową atencję od siebie. Ona jest cała w skowronkach przy nim, to widać, wielka zmiana kiedy się pojawia. Albo kiedy coś do niej napisze - uśmiech od ucha do ucha.

      Tak, minął już wszak miesiąc. ;)

      Tak, to stary awatar, zdjęcie cyknęłam sobie w Szwajcarii. Tam mnie tak słońce co roku zjarało.

      Usuń
  6. Czyta się świetnie, ale w realu przedstawiony ciąg wydarzeń ani nie jest zabawny, ani za bardzo nie ma przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszłości tu się nikt już nie dopatruje, ogólnie nie tylko ja mam do niego awersję. Jak trochę ten szum przycichł, pogadałam z szefową i pora mi innymi osobami, którym cisnęło się na usta to i owo. Wysłuchałam parę dziwnych sytuacji świadczących źle o tym człowieku. Nie tylko ja miałam swoją z nim "przygodę". ;)

      Usuń
    2. Bardzo ładny nowy avatar, ale to głównie dlatego, że śliczna z Ciebie dziewczyna. Jestem pewna, że koleżanka sama podejmie odpowiednie decyzje. Podejrzewam, że sama musi się przekonać na własnej skórze. Wszystko się ułoży.

      Usuń
    3. Dziękuję. :)
      Amant zniknął na dłuższy czas, nie stara się jakoś specjalnie, myśląc może, że już nie będzie musiał. Wydaje mi się, że wszystko rozejdzie się po kościach.

      Usuń
  7. Nie cierpię takich kolesi i żal mi tej dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas pokaże co się wydarzy. W maju znów przyjedzie.

      Usuń