poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Święta.

Chciałabym wyjaśnić swoją postawę wobec tych dni, kiedy większość ludzi chodzi do kościoła ze święconką, przychodzi rodzinnie świętować, zasiada do stołu, a ja zawsze opowiadam, że nie obchodzę, że nie przygotowuję się do świąt, nie mam święconki w domu, nie dzielę się jajkiem, nikomu nic nie życzę; masa pytań wtedy pojawia się odnośnie tego, bo moje social media są jakoby podstemplowane wiarą, a mimo to jakoś na bakier z tym wszystkim żyję.
    Z niektórymi znam się od lat, myślałam – wszystko jest jasne – ale zalewana życzeniami i pytaniami o święta, znów występuję z małą prelekcją.

Otóż, sprawa nie jest wcale tak skomplikowana, po prostu nie jestem katoliczką. Nie chodzę w tradycji i mogłabym w zasadzie na tym zakończyć swoją wypowiedź, lecz poświęcę Wam jeszcze chwilę z nadzieją, że i Wy mi ją poświęcicie, czytając dalej.

Dzisiejszy wpis czytam:



Przed nami drugie przyjście Jezusa ChrystusaChrześcijanie czekają na nie i głoszą powtórne przyjście w chwale przez cały rok. Mam na myśli chrześcijan, których szumnie nazywa się biblijnymi, a tak naprawdę po prostu chrześcijanami, bo nie widzę zastosowania tego słowa w denominacji powszechnie panującej w naszym kraju.

Abstrahując już od tego czy ktoś wierzy po rzymsku czy nie, należałoby postawić takie pytania: czy tradycja to coś co daje nam życie?


Tak mówi Pan: Nie wdrażajcie się w zwyczaje narodów

    – Księga Jeremiasza 10:2


nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżniać, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.

    – List do Rzymian 12:2


(...)Nie postępujcie wg ich obyczajów...

    – Księga Kapłańska 18:3


Nawet gdy sobie wpiszemy w Google co znaczą symbolicznie ozdoby wielkanocne, jajko, a nawet co znaczy choinka bożonarodzeniowa, to Google nam podpowie, że te symbole pochodzą od zwyczajów pogańskich, kultów pogańskich. Te ozdoby były mocno powiązane z okultyzmem i oddawaniem chwały pewnym bóstwom, które istniały w danych narodach.


David Hargis, autor książki „Spisek Konstantyna” napisał:

„Angielska nazwa Wielkanocy – „Easter”(…) jest znana jako królowa niebios. (…) Kościół [rzymski] zaadoptował więc wszystkie starożytne symbole Wielkanocy: kolorowanie jajek, święcenie żywności; niedzielne nabożeństwo o wschodzie słońca.”


Również Aleksander Hislop, autor książki „Kapłanami Gajów” zwraca uwagę na pogańskie (chaldejskie) korzenie tego święta:

„Easter to nic innego jak Astarte, jeden z tytułów Beltis, królowej nieba. Kult Bel’a, czyli Baal’a, czyli Moloch’a i Astarte czyli Ishtar."

Dalej pisze tak:

„...okres czterdziestu dni abstynencji Wielkiego Postu został bezpośrednio zapożyczony od czcicieli bogów babilońskich. Taki czterdziestodniowy Wielki Post „na wiosnę roku”, jest ciągle obchodzony przez Yezidis, pogańskich czcicieli Diabła w Kurdystanie, którzy przejęli go od swoich wcześniejszych mistrzów z Babilonu (…) Zwyczaje, które towarzyszą obchodom tego święta potwierdzają jego babiloński charakter.

Bułeczki Wielkiego Piątku i farbowane świąteczne jajka występowały w chaldejskich rytuałach. Takie same placki ofiarowywano królowej niebios, bogini Astarte, 1500 lat przed erą chrześcijańską."

Mówi o tym prorok Jeremiasz:

Synowie zbierają drwa, ojcowie rozpalają ogień, a żony ich ugniatają ciasto, aby czynić placki dla królowej niebios

    – Księga Jeremiasza 7:18


Biblia ostrzega, że „odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza” (1 Kor 5:6). Mnie nie dziwi to wszystko u ludzi żyjących tradycyjnie, bo to tradycja z dziada pradziada i nie każdy przejmuje się pochodzeniem tradycji i zwyczajów, a nawet jeśli, to większości to się nawet podoba i jest O.K., przecież niczego tu nikomu nie zabraniam, opowiadam o swoim życiu. Mówię wyłącznie sama za siebie.

BAZA WIRUSÓW ZOSTAŁA ZAKTUALIZOWANA.

Jest dla mnie ważne, że Bóg powiedział wyraźnie i JEDNOZNACZNIE: nie bierzcie sobie do chwały mego imienia, do dziękczynienia dla mnie czegoś, co widzieliście we świecie, ponieważ ja jestem Bogiem świętym, oddzielonym i innym niż te wszystkie zwyczaje by wskazywały, a które pojawiają się w życiu tych ludzi, którzy nie doświadczyli mocy świętości i oddzielenia się od świata i od NIEWŁAŚCIWYCH rzeczy.
    I to jest dla mnie jasne i tego chcę się trzymać.


Doszczętnie zniszczycie wszystkie miejsca na wysokich górach, na pagórkach i pod każdym zielonym drzewem, gdzie służyły swoim bogom narody, którymi zawładniecie.

    – Księga Powtórzonego Prawa 12:2


Tutaj zostały wymienione różne formy kultów, ale nie kultu Jahwe. Dzisiaj są inne czasy, więc nie będziemy palić bałwochwalczych Kościołów.
    Ale co ważniejsze – Bóg sobie nie życzy, żeby coś co upamiętnia pewne kulty, znalazło swoje miejsce, kiedy my chcemy oddać Jemu chwałę.

Przemyślałam sobie jeszcze jedną rzecz:

W starożytności Bóg zobowiązał Izraelitów, by każdą rzecz, która mogłaby się kojarzyć i mogłaby przypominać kult czegoś innego; wyciąć, zniszczyć, spalić itp.
    To co przyprowadza nas do Boga, to na pewno nie te rzeczy, które kojarzymy ze zwyczajami tego świata, a tym bardziej nie, jeśli kojarzymy je z kultem, który ktoś kiedyś przeprowadzał.
    Bóg pragnie aby oddzielony i święty człowiek oddał chwałę świętemu, żywemu Bogu.

Chwała dla Boga płynie w oddzieleniu od tradycji, nie odwrotnie. W oddzieleniu się dla Bożej łaski i Bożego pokoju.


I wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez niego Bogu Ojcu.

    – List do Kolosan 3:17

Myślę, że Boże oczekiwanie, które Bóg kieruje do serca człowieka, który w Niego wierzy, jest bardzo klarowne.

Kiedyś zastanowiłam się i doszłam do wniosku, że nie chcę robić czegoś bezwiednie, bo wszyscy wokół robią. Zastanowiłam się nad pytaniami - co ma to przynieść? Jaki jest cel? Wielkanocne śniadanie, kolorowe jajka, świąteczne ozdoby. Albo w grudniu dekorowanie drzewka, jemioła w mieszkaniu etc. Czemu ma to służyć? Nie wprowadzam do domu tych symboli, nie wprowadzamy z mężem między siebie obrządku ani tradycji, bo:

odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza

    – I List do Koryntian 5:6

I nie – nie czuję żebym coś straciła nie świętując Wielkanocy czy Bożego Narodzenia. W żadnym razie nie czuję pustki w te dni, nie czuję się nieszczęśliwa czy wręcz zagubiona. Ja ogólnie jestem szczęśliwym człowiekiem, wpatrzonym w Chrystusa, który nie zostawia mnie z pustym uczuciem do siebie, ale ekspresyjnie odwzajemnia, jednak to inny temat i pozostawię swoje intymności w milczeniu.


Tak jak podczas prania, białe absorbują ciemne, dlatego się je oddziela, tak i w życiu jeżeli jednako w nim światła i cieni, to w końcu światła będzie coraz mniej. A ten proces zaczyna się właśnie od akceptowania cieni.
    Nie chcę by była w moim życiu szarość, tak jak nie chcę by była w moim życiu letniość, która coraz częściej w świecie czy nawet w Kościele, nie niesie ze sobą specjalnie negatywnych konotacji.

Patrząc na oś czasu można łatwo zauważyć, że pewne rzeczy niegdyś nie do pomyślenia, dziś się akceptuje, a nawet im się hołubi.

I tak wygląda mój punkt widzenia. Absolutnie mój i niczego nikomu nie narzucam – żeby była jasność w stu procentach. I tyle. Luzik.

Wiatr prawdy unosi się w powietrzu.

37 komentarzy:

  1. dla mnie wszystko jest jasne już po pierwszym akapicie bez dalszego rozwijania... a rozgadując się nadprogramowo dodam, że "święta" definiuję jako dzień (okres), który dla kogoś jest JAKOŚ ważniejszy od innych, trochę mniej ważnych, choć w sumie, to każdy jest ważny, ale wiemy z grubsza, o co chodzi, w końcu to tylko nasz umysł wyróżnia go od pozostałych, inna instancja do tego uprawniona nie istnieje :) natomiast w sensie religijnym/wyznaniowym/wiarowym prywatnie dla mnie nie ma czegoś takiego...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam, to jest mój punkt widzenia, czasami mam wrażenie, że ludzie sobie wciskają te wszystkie święta, bo tak wypada. Niechże wszyscy wreszcie będą w tym woni, bo naprawdę dużo spiny jest wokół tych dni.
      A tym czasem cieszmy się pogodą. ;)

      Usuń
  2. To wszystko jest też poza mną, odkąd potwierdziłam zerwanie z kościołem aktem apostazji (jak go zwał, tak go zwał). Problemy, o jakich piszesz, od jajka po choinkę, biorą się z tym, że durny lud "wiernych" słucha bredzenia klechów, zamiast czytać Biblię. Moim zdaniem powinno wystarczyć sola scriptura, bez żadnych wydziwiań, tradycji i wynalazków, w które kościół obrastał przez wieki. Powiem Ci w tajemnicy, że nawet Ci zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze jedno, co przyszło mi do głowy w kwestii samych świąt. Z definicji w święta powinno się odpoczywać od codzienności. Jak ma się do tego zarzynanie generalnymi porządkami, przyrządzanie mnóstwa potraw i skakanie wkoło gości, a wszystko w pocie czoła? Cieszę się, że mnie to omija. Śpię, czytam, robię co chcę i na co brakuje mi czasu w zapracowanej codzienności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że kiedy jeszcze spędzaliśmy święta rodzinnie, gospodarze byli ostro zalatani. Przed świętami porządki, szał zakupów, w same święta z tymi potrawami... a potem posprzątaj po gościach.
      To były najbardziej męczące okresy. Jak było się gościem - też. Strojenie się, czyli przebieranie się za kogoś kim się nie jest, ale to pominę, bo wiele kobiet dobrze się w tym czuje. Spotkania są dobre, ale zawsze mnie dziwiło, że święta były jedynym czasem spotkań, a tak to standard, mijanie się na ulicy, przysłowiowe "cześć, to zadzwonię, zobaczymy się", a potem głucha nicość, byle do świąt. Zaczęłam to nazywać "spotkaniami z obowiązku".
      Jednak jak przychodzą te dni, najbardziej się cieszę, że mogę glebnąć na szacownej, mieć w łapie kubeł kawy i robić to na co nie mam czasu w tygodniu - czyli tak jak Ty.

      Usuń
    2. najzdrowsze są święta czysto spontaniczne, które się robi samemu lub grupowo z czystego kaprysu, na zasadzie "bawmy się dziś fajniej, niż na co dzień", najmniej wtedy grozi wpadnięcie w kanał jakiej rutyny spędzania świąt, która w końcu zaczyna coraz bardziej męczyć, pominę już kwestię, jak wielu ludzi obecnie w ogóle nie umie się nie tyle dobrze bawić, co w ogóle się bawić :)

      Usuń
    3. W świętach akurat nie chodzi o zabawę, lecz wiem, że ludzie w domach mają "różne" praktyki, toteż jeśli o zabawę samą chodzi, to coś w tym faktycznie jest co mówisz.

      Usuń
    4. a o co chodzi w świętach jako takich, chodzi o Twoją definicję świąt, bez przywiązywania się do jakichś konkretnych, co rozumiesz przez samo słowo, bo tego nie napisałaś, a to mnie akurat zaciekawiło :)

      Usuń
    5. Miałam na myśli katolickie święta, świętowanie wg tradycji tej religii.

      Usuń
    6. aha... to akurat mnie nie interesuje, o co chodzi i o co ma chodzić w katolickich świętach, aczkolwiek mam takie niejasne wrażenie, że masz rację, ale tylko niejasne, bo mam bardzo mizerną empatię do katolicyzmu, właściwie to wcale tego nie czuję :)

      Usuń
    7. p.s. żeby wyjaśnić: jedyne, co odczuwam do katolicyzmu, to niechęć do organizacji, związku wyznaniowego, który utworzył, za całokształt zresztą, ale jest to niechęć natury politycznej, więc wykracza poza omawiany temat...

      Usuń
  4. "Śpię, czytam, robię co chcę i na co brakuje mi czasu w zapracowanej codzienności."(Frau Be) i "najbardziej się cieszę, że mogę glebnąć na szacownej, mieć w łapie kubeł kawy i robić to na co nie mam czasu w tygodniu - czyli tak jak Ty."(Jael), ciekawe kiedy robiłybyście to, gdyby "durny lud wiernych" nie postanowił, że dwa razy do roku będą święta inne od tych państwowych i dni inne od tych powszednich. Wielkanoc i Boże Narodzenie obchodzili moi dziadkowie i rodzice. Obchodzę i ja i w tym kontynuuję tradycję, bo lubię widok lampek na choince i uwielbiam jeść jaja(w Wielkanoc inne od codziennych, bo kolorowe). Pozdrawiam poświątecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za "durny" powinnam skasować Twój komentarz. Z całym szacunkiem, ale to jest obrażanie.
      Rozumiem, że jesteś tradycjonalistką, która nie wierzy.
      Rzeczy, na które w tygodniu nie ma czasu, robi się w każdy wolny dzień, który następuje nie tylko w święta, ale np. w urlop. Czy naprawdę musiałam to wyjaśniać?

      Usuń
    2. @I.Z...
      tak to zabrzmiało, jakby tylko ideologia katolicka miała monopol na kreowanie świąt /czytaj: dni uznawanych oficjalnie za świąteczne/ innych, niż wprost państwowe, a jest to prostu nieprawda, bo w wielu krajach i kulturach istnieje wiele innych rozmaitych świąt, także tych, które lud uznał za święta, a państwo po prostu się na to zgodziło, tak jak zresztą się stało kiedyś w przypadku Easter i Xmas w Polsce... być może, gdyby historia tego kraju potoczyła się inaczej, to w oficjalnym kalendarzu istniałaby np. Kupała, a gdyby jeszcze inaczej, to np. Id Al-Adha...

      Usuń
    3. Jeżeli chodzi o mnie, robię te rzeczy jeszcze w ferie, wakacje i święta państwowe.

      Usuń
  5. Każdy myślący człowiek ma podobne refleksje, jak i zresztą na temat wiary katolickiej w ogóle.
    Sami duchowni piętnują pewne zachowania z jednej strony, z drugiej im przyklaskują.
    Brak tu konsekwencji itd.
    Już choćby wielkie obżarstwo po długotrwałym poście jest nieracjonalne...nie mówiąc o wyrzucaniu ton jedzenia na śmietnik, co obserwuje już po pierwszym dniu świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do wielu rzeczy można by się przyczepić. Mówiąc za siebie, rzec mogę, że szukałam prawdy, a Biblia przyniosła mi pewne refleksje...
      Stąd to wszystko. Cieszę się, że trafiłam w dobre miejsce, do Kościoła, który wetuje irytującym cechom. Tak w wielkim skrócie.

      Usuń
  6. Ja wiem, że każdy ma prawo żyć, jak chce. Takiego też wyboru każdemu na święta życzę. Sama, choć przestrzegam tradycji [świadoma, ze są pogańskie], daję sobie sporo wolności i w tejże kwestii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz kraj jest ukierunkowany, ale nie jednolity. Kiedyś ludzie walczyli o tradycję, dziś wielu się wyłamuję. Nie jestem wcale jedyna, abstrahując od "biblijnych", coraz więcej ateistów wyłamuje się z obchodzenia świąt.

      Usuń
  7. A już myślałam, że to z Ciebie jest święta. 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest. Terminologia biblijna mówi jasno. ;)

      Usuń
    2. Imponuje mi Twoja pewność siebie, ale gdzie cytaty? 😀

      Usuń
    3. Naprawdę chcesz, żebym Cię obrzucała cytatami? ;)
      Chodzi o to, że każdy wierzący jest nazywany świętym. Nic większego w tym nie ma, tak jak Krk ma beatyfikacje i specjalne chwały dla tzw. świętych, tak od czasów starożytnych to po prostu człowiek Boga.

      Usuń
  8. To mi trochę się kojarzy z tłumaczeniem dzieciom w piaskownicy dlaczego już nie robię babek z piasku:). Niestety, nigdy na naszej planecie nie będzie można doprowadzić do jednakowej dojrzałości duchowej wszystkich ludzi i zanosi się na to, że i ludzkie poglądy i upodobania będą się różniły. Ja mam jeszcze inaczej od jakiegoś czasu z tym najważniejszym katolickim świętem, bo na podstawie Biblii ani nie uznaję że okrutna śmierć Jezusa na krzyżu była konieczna dla zbawienia ludzi, ani że Jezus zmartwychwstał w ciele fizycznym. Ani w to, że Jezus wziął na siebie moje grzechy. To, że ta śmierć była przewidywana, to świadczyło tylko o tym, jak niewygodny był dla świata głosiciel Bożego Słowa, Słowo wcielone. Gdyby ta śmierć była zapłatą, to Jezus nie modliłby się za swoich oprawców tuż przed śmiercią " Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią". A w kościołach wierzących "biblijnie" ta wersja o zapłacie jest przyjęta, co według mnie jest bardziej niebezpieczne niż ubranie choinki czy ozdobienie jajka. Bo o ile te symbole nie powinny być istotą żadnych świąt, ale mogą służyć nawet dobremu, o tyle fałszywy pogląd wstrzymuje człowieka przed poznaniem Boga i czasami taki człowiek popada w duchową pychę że jest już święty i zbawiony. Słucham czasami na YT pastora Cyrikasa i myślę, czy nie lepiej, gdyby powiedział że pragnie być i święty i zbawiony i że wydaje się mu że jest na takiej drodze. Według mojej logiki święci i zbawieni to już są w raju, a tu każdy może jeszcze zbłądzić. Co do zmartwychwstania Jezusa to zaciemnia się fakt, że po śmierci ukazywał się jednak w ciele pozagrobowym, bo ciało fizyczne było nieodwracalnie zniszczone. Co do powtórnego przyjścia to w Biblii napisane jest też: "odchodzę i już mnie nie ujrzycie". Te słowa są przez ludzi ignorowane a przecież też są w Biblii zapisane... Może tak być, że w Biblii jest mowa o dwóch różnych zwiastowaniach dwóch różnych posłańców Bożych (Anioł zwiastował Jezusa, Izajasz zwiastował Immanuela) i że Syn Boży i Syn Człowieczy to jednak dwie różne osoby, choć obie prowadzą do Boga...Jak widać są ważniejsze kwestie dotyczące wiary niż jajko. Z jednej strony podziwiam wierzących biblijnie za odwagę odrzucenia wielu fałszywych kościelnych dogmatów, a z drugiej nie mogę się nadziwić, że nie przyjmują i nie dopuszczają do siebie niczego poza Biblią. Sami apostołowie pisali, że ich wiedza jest tylko częściowa. A więc nie jest zapisana w Biblii. Żeby bliżej poznać Boga potrzebna jest cała Prawda zapowiedziana przez Jezusa, ale ona nigdy nie będzie zapisana w Biblii! Napisałam ten komentarz z nadzieją ze skłoni kogoś do dalszych głębszych rozważań, o ile oczywiście jest zainteresowany słowami Chrystusa. Bożena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę z serca bo wydaje mi się że ludzie nie powinni być czcicielami Biblii tylko czcicielami Boga. Owszem, w tej księdze są zapisane niektóre słowa samego Jezusa, które to słowa, o ile nie są zniekształcone błędnym tłumaczeniem można uznać za Słowo Boże. Ale z jakiej racji listy apostolskie czytane w kościołach są uznawane za Słowo Boże? To tak, jakby encykliki papieskie też były Słowem Bożym bo napisał je rzekomy natchniony Duchem Świętym "sługa Boży"... Nie przeczę, że i apostołowie i papieże pisali w dobrej wierze, ale w tej dobrej wierze wielu dokonało zbrodni na prawdziwym Bożym Słowie.

      Usuń
    2. Ale na podstawie Biblii śmierć Jezusa na krzyżu była wyjaśniana przez proroków, musiała się zdarzyć dla zbawienia ludzi. Tak samo na podstawie Biblii wiemy, że Jezus zmartwychwstał w ciele fizycznym, to jest napisane dosłownie, tu nie ma metafor ani przypowieści. O grzechach też jest napisane.
      Modlitwa za oprawców nie tłumaczy tego. Jezus umarł za grzechy, ale to trzeba też świadomie przyjąć. Inaczej okazywałoby się, że wszyscy są zbawienia ot tak, nawet niewierzący.
      Świętymi wg Biblii są nowonarodzeni, tu nie ma skomplikowanej definicji. Oczywiście to nie zwalnia człowieka z popełniania błędów, nadal mamy wolną wolę i potykamy się.
      A cóż dla Boga stało na przeszkodzie, by nie uzdrowić kompletnie zniszczonego ciała?
      Ludzie, do których mówił, że już Go nie ujrzą, nie ujrzeli za swojego życia. Można dopatrywać się różnych rzeczy, ale dla mnie to było jasne. Niemniej jednak powtórnie przyjdzie jest wielokrotnie opisane i to w dość prosty sposób bez zawiłości.
      Ja widzę, że Syn Boży i Syn Człowieczy to ta sama osoba.
      Poza Biblią jest Duch Święty. Praktykowanie wiary wiąże się ze słuchaniem Go, budowaniem relacji z żywym Bogiem. O tej relacji napisałam nawet osobny post. Abstrachując od samej Biblii, to właśnie jest najważniejsze.
      Nie jesteśmy czcicielami Biblii. ;D Korzystamy z niej.
      O autentyczności pism wypowiadałam się setki razy, to temat na długi wpis.

      Usuń
    3. To pierwsze zdanie jest bardzo ważne, ale nie zgadzam się z rozłożeniem akcentów. Wszyscy tak mówią i gdyby tak rzeczywiście było, to Judasza należałoby widzieć jako wykonawcę Bożej woli i ogłosić świętym, jak również tych, którzy wyrok piłata wykonali.
      Może podam na przykładzie o co mi chodzi. Ostatnio zginął wolontariusz z Podkarpacia jadący z misją humanitarną w strefę Gazy. Gdyby jakiś jasnowidzący skupił się wcześniej na jego losach to mógłby to przewidzieć, co nie oznacza że ten człowiek jechał tam z misją przelania swojej krwi. I swoją krwią nie nakarmi potrzebujących tam pomocy ludzi. W trakcie tej misji humanitarnej poniósł śmierć. Może nawet liczył się z tym, że ryzykuje życie. Załóżmy, że w transporcie był bochenek chleba dla umierającego z głodu człowieka i że ten bochenek chleba jakimś cudem ocalał z bombardowania. Ktoś go odnalazł i po spożyciu nabrał sił. Jest wdzięczny za poniesioną ofiarę. Z jego punktu widzenia ta ofiara była konieczna dla jego przeżycia, bo gdy szaleją wokół pociski innej drogi otrzymania chleba nie było. Ale to nie ci, którzy ten transport humanitarny organizowali chcieli by chłopak zginął i że wysyłali go z takim zamiarem. To nie było konieczne dla nakarmienia umierającego z głodu człowieka by ten, który dostarcza żywność ginął.
      Jezus miał misję duchową, przyniósł ludziom chleb życia, czyli Prawdę z Nieba, Słowo Ojca i tylko to Słowo ratuje ludzkiego ducha od duchowej śmierci. Ale nie powinniśmy czynić sobie obrazu Boga jako ojca, który swojego syna wysyła na okrutną śmierć i mieć świadomość że ta śmierć jeszcze bardziej piętnuje ludzkość bo pokazuje jak Boża prawda była i jest dla ludzi niewygodna.
      Dla mnie fakt, że coś jest w Biblii napisane nie jest wystarczającym argumentem. Po pierwsze to ludzie decydowali które teksty wejdą w skład Biblii, po drugie już zmiana przecinka powoduje zmianę znaczenia, po trzecie niestety sam Jezus nie zapisał swoich słów. W dzisiejszych czasach każdy wywiad poddaje się autoryzacji, bo już z drugiej ręki można zniekształcić czyjąś wypowiedź. Wierzący kościołów biblijnych sądzą że mają już Ducha Świętego, ale gdyby tak było to nie podtrzymywaliby wiary w Biblię tylko w Chrystusa. Biblia może być pomocna ale nie powinna być wyrocznią, bo na temat jej interpretacji również toczą się krwawe wojny. Święty jest tylko Bóg, a człowiek uświęca się na tyle, na ile jego wnętrze jest podobne do obrazu prawdziwego Boga.

      Usuń
    4. Pan Cyrikas też w swoich "acerankach" mówi że Bóg zbawia kogo chce. Bóg nie może łamać praw które sam ustanowił z tego powodu że jest doskonały. Pod krzyżem też mówili " jeżeli jesteś synem Bożym, to zejdź z krzyża". Problem w tym, że ciało Jezusa podlegało wszystkim tym prawom, co ciało zwykłego człowieka. Jezus wielokrotnie podkreślał że nie przyszedł tych praw łamać, tylko je wypełnić. Nie mógł więc robić nic nadnaturalnego jak na przykład zamienić kamieni w chleb choć był ku temu kuszony ani rzucić się w przepaść bez uszczerbku dla ciała. Ciało Jezusa też podlegało rozkładowi jak każde inne ludzkie ciało. Przecież przyjął je z ciała człowieka - z Maryi. Ale to, co w to ciało się wcieliło czyli Chrystus nie mogło umrzeć więc nadal żyje. Życie Chrystusa na Ziemi obrosło jak widać w wiele legend...

      Usuń
    5. To, że Jezus przyszedł w zwykłym ludzkim ciele takie jak nasze, nie jest problemem. Ja Ci w tym nie pomogę. Zrozumieć znaczenie krzyża, nie jest łatwe. Po prostu mamy inne zdania na ten temat, masz inną ścieżkę i ani ja w Twoich butach nie pójdę, ani Ty w moich.
      Ciągle mnie dziwi, że nie widzisz tego co Ci piszę. Powiedziałam, że nie czcimy Biblii, a Ty dalej piszesz o tym, że wierzymy w Biblię. To jest tylko narzędzie.
      Ja Cię nie chcę do niczego przekonywać. To Duch Św. przekonuje.

      Usuń
  9. Szanuję Twoje poglądy. Sama podpisuję się pod słowami Kasi (Frau Be), apostatką jestem od prawie 15 lat. A dzięki katolickiemu wychowaniu jestem teraz na etapie takim, że żadne zbory, kościoły czy inne cerkwie mnie nie interesują.
    Mam nadzieję, że nikogo nie obraziłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wypisałam się z Krk, nie wiem czy wiesz. ;) Może nie byłam w stricte katolickim wychowaniu, ale od najmłodszych lat nie znałam innego. Religia w szkole, msze w kościele, święta, itd. Można powiedzieć, że wyszłam z kościoła z nie małym urazem, ale tak naprawdę jestem wdzięczna, że to się stało.
      Jestem świadoma wielu rzeczy i cieszę się też, że poznałam ludzi z Kościoła, który niejako stał się moim domem. To nie jest to samo.
      ;)

      Usuń
  10. No to dotarłam i przeczytałam wszystko.
    Teraz już z całą pewnością wyjaśniłaś mi na tyle swoje podejście do obrządków katolickich, że już zapamiętam :).
    Nie należę już do kk, oficjalnie od 2018 roku. Nie czuję też potrzeby brania udziału w obrzędach, chyba że dla tradycji, w tym głównie dla osoby z rodziny, której na tym zależy.
    Większość ludzi jednak nie wybiera analizowania wszystkich tradycji, tylko w to idzie bez większej refleksji.
    Czasem też miewam takie pytania: co, gdzie i dlaczego?
    Tyle że jakoś tak się stało, że żyję od dłuższego czasu w dużym biegu i brak mi czasu na takie refleksje. A szkoda. Staram się to zmienić, ale takie zmiany będą wymagały czasu.
    Cieszę się, że spotykamy się i piszemy na tych samych forach, mając w sumie bardzo różne poglądy i sposób życia. I taka wspólnota jest chyba najcenniejsza, wymaga jednak dojrzałości i chęci podejścia do czyjegoś stylu czy sposobu życia bez uprzedzeń i ocen.

    Pozdrowienia!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypisałam się z Krk bez większych emocji, po prostu. Wiedziałam, że nawet jeśli tego nie zrobię, jestem tylko numerem w ich rejestrze. Obrzędowość czy to świąteczna, czy liturgiczna jest religią innego pochodzenia, niemniej nasz kraj i wiele innych to zaabsorbował. Cały świat praktycznie. Ale masz rację, większość wchodzi w to bez większej refleksji. Coraz więcej osób doskonale wie, jakie są korzenie świąt i co to wszystko oznacza, do czego było wykorzystywane kiedyś i mam wrażenie, że to jeszcze mocniej zachęca do praktykowania świąt, bo to jest wtedy bardziej egzotyczne, poza tym miłe i przyjemne dla nas.
      Dojrzałości niektórym ludziom brakuje, to widać jak się blokują w rozmowie, kiedy ich racja jest "najracniejsza", a Ty możesz pisać/mówić jak grochem o ścianę. Uważam, że to strata czasu na takie dialogi, a te osoby wcale nie chcą poznawać, uczyć się, ani nawet dzielić. Nie chłoną, są zamknięte.

      Usuń
  11. Podobnie jak Ty uważam, że nie wolno nikomu narzucać ani wiary, ani poglądów. Każdy człowiek jest inny, więc uszanujmy tę inność. Może nawet wierzyć w ten makaron, nic mi do tego, podobnie jak obchodzenie lub nie jakichkolwiek świąt.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń