środa, 7 sierpnia 2024

Pewna dziejów historia - piąty rozdział.

Gdy tak patrzę po ilości wpisów jakie oddzielają nowy rozdział od ostatniego, można pomyśleć, że minęło niewiele czasu, ale daty nie kłamią: minął ponad miesiąc.
    Nie udało się całkiem uniknąć działań robotników na balkonach, ale najważniejsze, że nie zagłuszyli mnie i udało się go dla Was przeczytać.


Czytam 6,40 minut



ROZDZIAŁ 5

Sylwester


Ostatni dzień roku zamierzali spędzić szampańsko na prywatnej imprezie w jednym z wielu domków jednorodzinnych na obrzeżach miasta. Przyszło sporo osób, muzyka w tle mieściła się w preferencjach Konrada, ogólnie był cały czas nad wyraz zadowolony.
    Edyta również bawiła się dobrze, było sporo jej znajomych, czuła się jak ryba w wodzie. Nagle w korytarzu zatrzymał ją Michał, jej wieloletni przyjaciel i gospodarz domu.

    – Słuchaj... – zawahał się. – Gdzie jest Konrad?
    – Prawie nie spuszczamy się z oczu. Chyba z Kaśką rozmawia.
    – No właśnie. Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Ludzie mnie pytają o co tu chodzi.

Edyta nie czekała na dalsze słowa. Wpadła do salonu jak poparzona i od razu zajrzała za meblościankę, która ukrywała sztucznie wygenerowany pokój. Byli tam oboje i rozmawiali jakby nigdy nic.

Nie wracała już więcej do tego tematu z Michałem, ale różne szepty docierały do niej do końca spotkania. Nie drążyła, wiedziała, że takie rzeczy same wypływają, bo kłamstwa są jak oczka tłuszczu w zupie. Widać je na tle i pozostawiają ślady.


*


Kilka dni później zadzwoniła do Edyty Magda. Była to przyjaciółka, która również przyszła na pamiętnego sylwestra. Powiedziała, że czuje się odpowiedzialna za tę sytuację, ponieważ zgarnęła sąsiadkę na tę imprezę i czuje, że coś się poplątało.

    – Chwaliła się, że dziś ma z nim randkę – powiedziała Magda bez owijania w bawełnę.
    – Mnie Konrad powiedział, że wiezie mamę do Galerii.
    – No i tam jest, tyle że nie z mamą.

Następnego dnia Edyta oznajmiła Konradowi przez telefon, że nie ma czasu przyjechać, bo chce spotkać się z przyjaciółką. Konrad wpadł w istny szał, zaczął jej wypominać, że zaczyna odczuwać od niej chłód i nie wie co się dzieje. Edyta jednak postawiła na swoim.
    Godzinę później była u Magdy w domu. Przegadały całą sprawę, Magda postanowiła być lojalna wobec Edyty, a nie sąsiadki, która chwaliła się aż do znudzenia, że odbije Konrada.

    – Najdziwniejsze, że mnie to nie boli... – stwierdziła spokojnie Edyta.
    – Chodź do komputera. – Uśmiechnęła się szeroko. – Skoro znalazłaś psychopatę przez internet, to wierzę, że normalnego też się da odszukać. I rozerwiesz się trochę.

*

Nie minął nawet dzień jak Konrad zadzwonił do Edyty z awanturą o profil randkowy. Okazało się, że jego kolega też ma tam konto i ją znalazł.

    – Ciebie nie można puścić nigdzie samej! – wrzeszczał.

Załamało ją to doszczętnie. Profil natychmiast skasowała i przeprosiła Konrada. Czuła się jakby popełniła jakąś straszną zbrodnię i ciężar winy przygniatał ją do ziemi.
    Za chwilę dostała wiadomość od Magdy: „Właśnie spotkali się w Galerii.”
"Jedno jest pewne" – pomyślała sobie w duchu. – "Mam bardziej szlachetne uczucia, że nawet w obliczu kłamstwa i zdrady, jestem wierna i uczciwa. Do końca."


*


Nastał wieczór. Konrad zadzwonił i jakby nigdy nic zaprosił ją na noc do siebie. Miała spuchnięte oczy od płaczu, chrypkę, bardzo paskudnie się czuła, ale wydusiła z siebie zgodę. Czuła, że teraz już musi o tym porozmawiać. Przebrała się i wyszła na autobus.
    Mieli gości, ale Konrad siedział sam w swoim pokoju. Edyta skoncentrowała się na tym co musi zrobić. Podjęła ostateczną decyzję i nie było już odwrotu.

    – Konrad, ja wiem, że mnie zdradzasz.
    – Co?! – Zaczął się histerycznie śmiać.

Mimo jego reakcji, usta miała ułożone w łagodny uśmiech, który przykleił się do jej stoickiej twarzy.

    – Unieszczęśliwiasz mnie – powiedziała spokojnie.
    – To może się rozejdźmy! – wrzasnął niespodziewanie. – Będzie spokój.
    – Dobrze – odparła zwyczajnie.

Myślał, że dziewczyna pęknie jak zawsze, zacznie lamentować, przepraszać, a tymczasem ona po prostu zgodziła się zerwać...
    W tym momencie drzwi pokoju otworzyły się, rodzina wstała od stołu, to byli dziadek i babcia Konrada.

    – Odwieź dziadków do domu – poleciła mama.
    – To ja w takim razie spadam – powiedziała Edyta, wstając.
    – Nie, nie o to mi chodzi – zmitygowała się. – Pojedźcie razem i wróćcie tutaj.
    – Nie, naprawdę nie trzeba... – próbowała się jeszcze bronić i natychmiast stad uciekać.
    – Przecież dopiero przyszłaś.
    – Mama! – Konrad zerwał się z fotela. – Też mam jakieś zdanie. To jak, Edyta, jedziemy? – Podrzucę cię na przystanek bliżej domu. – jego własne zdanie nie różniące się wiele od zdania matki, było zbyt dużym naciskiem na dziewczynę.
    Edyta w tym momencie poczuła na sobie jego autorytet i mimowolnie zgodziła się, zastanawiając później w samochodzie, po co to zrobiła.

Droga do domu dziadków minęła nie wiadomo kiedy. Gdy zostali w samochodzie sami, Konrad wyjechał na ulicę i dosłownie opętał go jakiś szał. Zaczął krzyczeć, że ona nie może go zostawić, że zrobiłby dla niej wszystko i że kocha ją bardzo. Osiągnął dużą prędkość, kiedy dalej mówiąc płakał łzami jak grochy. Przyznał się do spotkań z tamtą dziewczyną, ale nie do zdrady.
    Edyta zripostowała, że gdyby nie chciał jej zdradzić, nigdy by się nie umówił z inną, zwłaszcza w tajemnicy. Czuła, że samochód dalej się rozpędza, że za każdym branym zbyt szeroko zakrętem, przyspiesza coraz mocniej.

Łzy zalewają Konradowi oczy, rozpacz zgniata mu serce. Przejeżdża skrzyżowanie na czerwonym.


*


    – Dlaczego mnie nie posłuchałaś?
    – Kto mówi?
    – Przecież przez tylu ludzi mówiłem do ciebie. A ty nie posłuchałaś ani jednego.
    – Boże...


KONIEC

Jest to typowy przykład oporu przed jawnymi ostrzeżeniami, których konsekwencji dziewczyna nie potrafiła samodzielnie dojrzeć, bo jej serce było wierne i zakochane do końca.
    Miłość jest najprawdopodobniej najsilniejszym uczuciem ever, ograbiającym człowieka z dumy i nierzadko (niestety) z mądrości. Choć "stety" i to całkiem sympatyczne jeżeli trafimy na właściwą osobę.

Ta historia była napisana w sposób prosty, przekazana w sposób infantylny, w doborze najgorszych sytuacji z trzech lat związku Edyty z Konradem. Mieli też piękne chwile za sobą, znacznie więcej pięknych chwil, kiedy Edyta czuła spokój i szczęście. Rzadko się zdarza, że przez lata bez przerwy człowiek bezustannie czuje przy drugim szczęście. To była prosta historia prawdziwych uczuć kobiety do mężczyzny.
    Dramat właściwie pisał się sam od samego początku. Kiedy pierwszy raz ją pocałował, a ona oddała mu całe swoje serce. Przyjął je i korzystał niby z lalki voodoo, stopniowo powoli wbijając kolejne szpileczki, ale nie zabijając miłości, którą żyła.
    I w równie prosty sposób ją zabił, kiedy zrozumiał jak wielką krzywdę jej wyrządził i że już tego nigdy nie zmieni.

52 komentarze:

  1. nie do końca rozumiem sytuację, gdy on ją zaprasza na noc do siebie, a tu nagle goście :)
    ale to drobiazg...
    natomiast nie jest drobiazgiem to, że przez kilka odcinków mamy budowany negatywny obraz Konrada, zaś w tym nagle wyłazi, że Edyta ma pewną paranoję...
    do tekstu wrócę jutro, tak na drugie porządniejsze przeczytanie i jakąś tam puentę, bo...
    bo...
    a w ogóle to jesteś super dupa high class, bo dzielnie literacko stawiłaś piersi duzersom psującym Ci samopoczucie :* :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. okay, już dziś się jutro zrobiło... zbyt wiele nie dodam... z tekstu wychodzi na to, że te zdrady Edyta sobie tylko uroiła... po czym użyła tego jako pretekstu, aby wymiksować się ze związku, w którym się coraz gorzej czuła i coraz bardziej zaczęła to zauważać...
      jak to spuentować?... no cóż, rachunek strat i zysków, oraz kryteria "udanego związku" należą tylko do nich, to są bardzo subiektywne kwestie...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. To jest ten problem, kiedy facet mieszka z mamą i ona zaprosiła sobie rodziców na kolację. ;)

      Nie jest powiedziane, że sobie uroiła. Ona po prostu nie miała dowodu na zdradę. Nigdy nie sprawdziła tego, nie przyłapała ich.
      Konrad ukrywał, że się kontaktuje z Kaśką, nie mówił prawdy. Kiedy szedł z nią na spotkanie, ściemniał, że zawozi mamę.
      W rzeczywistości po zerwaniu, oni byli ze sobą jakiś czas i Konrad lubił się z nią pokazywać, bo wyglądała jak dupa-marzenie.

      Usuń
    3. podwójny supeł, bo pojawia się pytanie, dlaczego Konrad ściemniał przed Edytą, że kontaktuje się z Kaśką, mimo że być może /tego z tekstu nie wiemy/ były to jedynie kumplowskie kontakty?... we wcześniejszych odcinkach jest wzmianka o tym, że Edyta miała wbity do głowy pewien schemat związku i niewykluczone, że w tym schemacie mieścił się motyw "trzeba być zazdrosną"... to nie jest żart... nieraz się spotykałem z wypowiedziami /głównie kobiet/, że zazdrość to integralna część miłości, LOL...

      Usuń
    4. Właśnie dlatego ukrywał. ;]
      Mniejsza z tym.
      Ona już raczej była na tym etapie, że wyleczyła się z tej opętańczej miłości, inaczej polazłaby w każde miejsce za Konradem, jak tylko dostawała cynk, że się widzą. Chyba... Tak sądzę...
      Nie, zazdrość to trucizna. Nie mówię o jakieś tam delikatnej iskierce, kiedy widać wyraźnie, że nasza druga połowa się podoba. Ale na pewno wiesz o co mi chodzi.

      Usuń
    5. na temat zazdrości (w związku) jako takiej chyba nie ma między nami różnicy zdań... co prawda zdarza się czasem, że jedna ze stron próbuje testować poczucie humoru drugiej strony prowokując ją do zazdrości, ale nie uważam tego za bezpieczną zabawę...

      Usuń
  2. Ja rozumiem miłość itd. ale wobec takiego traktowania przez faceta, już dawno powinny opaść te różowe okulary...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słuchałam pierwszych rozdziałów( muszę to nadrobić) a słuchając piątego najpierw pomyślałam, że Konrad gra na dwa fronty. Potem, że może to spotkanie z drugą dziewczyną wiąże się z jakąś niespodzianką dla Edyty, dlatego spotkali się w galerii handlowej...Ale zakończenie nie pozostawia złudzeń, że to ta pierwsza opcja
    Ciekawe zakończenie - bardzo mnie się podoba, jak również refleksje w podsumowaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W gruncie rzeczy refleksje grają ważną rolę wyjaśniającą wygląd i oprawę całej historii.
      Istotne jest to, że ogromnie wiele istnieje takich toksycznych związków, gdzie jedna strona jest na zabój zakochana, szczera i prawdziwa, a znajdzie się taki palant, który wszystko zniszczy i wykorzysta zakochaną osobę do cna – może taka opowieść zadziałać jak sól na ranę i otrzeźwić. Mam taką nadzieję, jeśli ktoś kiedyś przeczyta ją bądź wysłucha, a właśnie jest w takim związku.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Definitywnie pokazujące, jak relacje z takim pajacem mogą się zakończyć. Zazwyczaj w życiu kończą się jakimś samobójstwem, tu postawiłam na mniej dramaturgii jednak.

      Usuń
  5. Zakończenie było do przywidzenia. Nawet jak próbowałam dać młodym szanę, to wyprowadzałaś mnie z błędu. Słyszałam, że na internetowych portalach randkowych ludzie umawiają się teraz na seks. Ciężko jest znaleźć kogoś na stałe. Na szczęście nie szukam. Serdecznie pozdrawiam 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *szansę .
      Nie wiem czemu te literówki zawsze sprawdzam. Ale telefon niestety zmienia.
      Dobrego tygodnia pozdrawiam 🤗

      Usuń
    2. Zakończenie musiało być katastrofalne, takie historie rzadko kończą się dobrze.
      Jeżeli ktoś szuka kogoś na seks, ma zdecydowanie łatwiej, bo znajomość do niczego nie zobowiązuje, nie ma zranień, jest bezpiecznie. Nawet można udać kogoś zupełnie innego, zabawić się w inną tożsamość, opowiedzieć zmyśloną historię życia. Na pęczki jest takich spotkań. I na pęczki jest ludzi uzależnionych od takiego aktorskiego trybu życia.
      Na szczęście ja też nie szukam, postawiłam na bliższą relację z jedną osobą. Mimo że to czasami godzi w uczucia, mimo że droga do wspólnego szczęścia bywa długa i bolesna (oczywiście zależy jak u kogo, u mnie akurat nie było sielsko). To nadal uważam, że warto oddać się jednemu człowiekowi i otworzyć serce. Przed partnerem na jedną noc nie otworzysz serca, bo nawet nie warto i nie ma takiej potrzeby. I osoby wdające się w takie relacje, dziś mówią, że są szczęśliwe i nie mają potrzeby angażowania się, ale wydaje mi się, że przychodzi zawsze taki moment, kiedy szlak trafia tą samowystarczalność i przybywa samotność. Brak bliskiej duszy. Bliższej niż przyjaciel.

      Usuń
  6. poznałem sporo pań przez internet, wyszło z tego parę udanych romansów, parę też słabych, do tego dwa udane związki, drugi trwa do tej pory i końca nie widać, bo wszystko jest okay... ale nigdy przez portale randkowe, nigdy nie miałem konta na nich, poza jednym razem tak na próbę, raczej dla żartu, ale ktoś mnie na tym portalu zaczął naciągać na kasę, więc konto szybko zlikwidowałem... a że ludzie na tych portalach umawiają się na seks to chyba standard, to jest zdrowe, że ewentualne decyzje o wkręceniu się w ewentualny związek następują dopiero po seksie, kwestię techniki tego seksu już pomińmy... oczywiście zdarza się ludziom zakochać jeszcze przed tym seksem, ale myślenie o związku zanim do tego seksu doszło to objaw przestawionych priorytetów, gdzie "bycie w związku" staje się ważniejsze, niż bycie z daną konkretną osobą... poza tym są ludzie, którzy chcą tylko szybkiego romansu na raz i wszystko jest okay, choć moim zdaniem takie nastawienie też jest pewnym błędem, bo może nam umknąć fajna dłuższa przygoda, fajny romans ze związkiem włącznie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co mi do tego? Niech się umawiają. I niech im będzie, skoro im tak dobrze.
      Chodziło mi natomiast o to, że Edyta wcale nie była taka święta, jak się początkowo wydawało.

      Usuń
    2. obserwując sytuację od początku, tak, jak została opisana, to mamy zakochaną panienkę i faceta, który ją traktuje w sposób, który komentującym czytelnikom niezbyt się podoba, a do tego jeszcze nie jest zdrowy psychicznie, bo zazdrość to choroba, odmiana paranoi... zaślepiona panienka powoli zaczyna przeglądać na oczy, zaczyna się dość niefajnie czuć, trochę ją w tym nakręcają różne sygnały od otoczenia z psiapsią Magdą włącznie... ale przy okazji tych swoich wewnętrznych wahań sama zaczyna wpadać w paranoję, że Konrad ją zdradza, co jak wynika z tekstu wcale nie ma pokrycia w faktach... jednak Edyta nie przyjmuje tego do wiadomości, bo te rzekome, urojone zdrady okazują się być wygodnym narzędziem, aby pomóc jej podjąć decyzję o rozstaniu, której wcześniej podjąć nie umiała... za to samo zakończenie mogło być zupełnie inne: na skrzyżowaniu nic się tragicznego nie stało, zaś auto zatrzymuje się za tym skrzyżowaniu w jakimś dogodnym miejscu, kłótnia trwa dalej w najlepsze, w końcu Edyta wysiada efektownie trzaskając drzwiami... tylko, że takie zakończenie otwiera furtkę do spekulacji, czy to na pewno koniec?... czasem takie sytuacje miewają ciąg dalszy, zabawa w "te rozstania i powroty" /jak z piosenki Kory/ nie jest niczym rzadkim... więc na swój sposób jest wygodniej napisać tragiczne zakończenie, które zamyka temat w sposób ostateczny, a do tego satysfakcjonuje czytelników lubiących efekty specjalne...

      Usuń
    3. Myślę, że to urocze, w jaki sposób stajesz w obronie Edyty.👍

      Usuń
    4. widzę, że jest straszna rozbieżność między nami jeśli chodzi o rozumienie słowa, pojęcia "bronić (kogoś)", ja w każdym razie nie widzę w żadnej swojej wypowiedzi nawet cienia znamion, jakoby miał rzekomo "bronić'" Edyty, ani kogokolwiek innego z bohaterów opowieści...
      nawet stwierdzenie, że Edyta jest tu przedstawiana jako ofiara (potrójna zresztą) nie ma nic wspólnego z żadnym jej bronieniem...
      potrójna, gdyż jest ofiarą traktowania przez Konrada, ofiarą własnych przekonań, że właśnie tak powinien wyglądać związek, a także ofiarą manipulacji przez znajomych, którzy jej wmawiają zdrady Konrada, których jak jasno wynika z tekstu wcale nie było...

      Usuń
    5. Też poznawałam facetów przez internet. I przyjaciółki też tak poznawałam.
      Internet to ludzie, skoro ja z niego korzystam, a nie jestem psychopatą, to dlaczego nie miałabym tam poznać kogoś, kto również nim nie jest?
      Do tej pory spotykam się z ludźmi z internety, lubię przerzucać znajomości blogowe na real.
      A w kwestii związków, no to cóż, żaden do tej pory nie przetrwał, ale przecież nie dlatego, że poznaliśmy się w necie. ;)

      Miałam konto na nieistniejącym już o2. Było za darmo i ładnie można się było rozpisać o sobie, były sensowne rubryki.

      Na dalszy temat powyżej się rozpisałam i MaB.

      @MaB, w jakim sensie nie była święta?

      A propos rozumowania - tekst nie wyjaśnia jasno, że zdrad nie było. Konrad powiedział, że tylko się z nią widywał, ale jak tu wierzyć w cokolwiek, jeżeli ukrywał relacje z Kaśką i kłamał kiedy jechał się z nią spotkać? ;)

      Mam ochotę napisać "zakończenie prawdziwe" :)) Zobaczylibyście wtedy co tak naprawdę się stało w tym wątku i jak to dalej się potoczyło w ich życiach. Prawda znacznie klaruje obraz.

      Usuń
    6. Myślę, że oboje byli niedojrzali emocjonalnie, dlatego związek nie przetrwał. Może gdyby poznali się później mogłoby być inaczej? Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od głównych bohaterów i pracy nad sobą lub dopasowania. Jak zwał tak zwał.
      Zakończenie pewnie było takie, że każdy poszedł w swoją stronę i związał się z innym partnerem/partnerką. Napisz, może być ciekawie.
      PS' No umawianie się z innymi będąc w związku nie jest w porządku. Tak mi się wydaje.
      Pozdrawiam 🤗

      Usuń
    7. Można poznać się będąc niedojrzałym i dojrzewać razem. Znam takie związki, wczesne małżeństwa, miłości ze studiów itd.
      p.s. zdecydowanie nie jest.

      Usuń
    8. "może gdyby poznali się później"...
      moim zdaniem, gdyby poznali się później nie doszłoby do żadnego związku... chyba raczej, choć oczywiście jest to tylko spekulacja, taka zabawa myślowa :)

      Usuń
    9. p.s. zwróćmy jeszcze uwagę na bazową stronę miłości w ich związku... narratorka jest dość stronnicza i ocenia, że to było nie za bardzo.. okay.... jednak Edyta, jako mało doświadczona żyje w iluzji, że to tak właśnie ma być... za to Konrad strzela sobie w plecy, ale większość facetów tak robi, bo wolą lalki, a nie partnerki, więc tak naprawdę on nie wie, że strzela sobie w plecy...

      Usuń
    10. Konrad wychowywał sobie kukłę. Tak to widzę. Ale spotkał ciekawszy okaz i zaczął badać, czy może mieć drugą. Udawał macho, być może wg niego mieć kochanki jest cool. Nie wiem co kombinował, to spekulacje.

      Usuń
    11. "ukrywał relacje z Kaśką i kłamał kiedy jechał się z nią spotkać"...
      no tak, fakt kłamania może świadczyć przeciwko niemu, ale dowiedzieliśmy się też, że Edyta również byłą zazdrosna, więc mogło być tak, że Konrad z Kaśką miał koleżeńskie relacje, bez żadnych motywów erotycznych, a ukrywał te spotkania, bo chciał unikać ewentualnej draki ze strony Edyty... ale to też jest tylko spekulacja :)

      Usuń
    12. p.s. tylko żeby teraz nie było dla odmiany, że "brooonię" Konrada, bo to nieprawda, robię tylko przegląd różnych możliwych wariantów...

      Usuń
    13. Ale nie chorobliwie zazdrosna, bo popatrz, żadnych scen mu nie robiła, awantur nie było. A jeżeli ma się aż takie wątpliwości, że należy ukrywać spotkania, to coś jest nie halo w związku. Tyle że Edyta nie przejawiała takich zachowań.
      p.s. z kolei ja bronię Edyty, bo znam całą historię. ;)

      Usuń
    14. to, że nie był to związek partnerski, to chyba ustaliliśmy sporo wcześniej przy poprzednich odcinkach, więc rozmowa o jakiejś otwartej i jasnej komunikacji między nimi chyba nie ma za bardzo sens :) wyobraźmy sobie, że Edyta tylko nieśmiało zadaje pytanie o jakąś Kaśkę, czy inną znajomą Konrada i od razu mamy jego wściekłą reakcję, to co dopiero by było, gdyby zaczęła robić jakieś sceny?... na koniec wreszcie Edyta wybuchła, tak jak umiała to zrobić, a że awantura wybuchła w niewłaściwym miejscu i momencie?... no cóż...
      odruchowo bronimy strony, którą uważamy za w taki, czy inny sposób pokrzywdzoną, sam mam kłopot z obiektywnym, neutralnym spojrzeniem na tą całą historię, tak z czysto psychologicznego punktu widzenia...

      Usuń
    15. Dobrze myśli, rozmowa o Kaśce po prostu nie miała sensu. Awanturę zrobiłby on jej, choć w gruncie rzeczy nie o same kłótnie chodzi, ale zamydliłby jej oczy i dalej działał na dwa fronty, a ona jeszcze by go broniła.
      Przyznaję, mam awersję do typów narcystycznych.

      Usuń
    16. Zazdrość - jeden z grzechów głównych. I jak świat światem wszędzie, zawsze obecny... Czasem myślę, że przez zazdrość wszystkie ludzkie nieszczęścia.

      Usuń
    17. Do zazdrości często przykleja się zawiść, chciwość i nienawiść.

      Usuń
  7. Wpis opublikowany w środę, dziś już czwartkowy wieczór, a ja dowiaduję się o nim dopiero teraz? ;) Muszę przyznać, że zaangażowałam się emocjonalnie w losy Edyty i Konrada, absolutnie nie byłam gotowa na koniec opowieści!

    Jak tylko wspomniałaś o tym, że chciał, aby Edyta z nim pojechałam, to od razu włączyła mi się alarmująca kontrolka - "o nie, nie, tylko z nim nie wsiadaj do samochodu!". Cieszę się, że Edyta wyszło z niego cało.

    Nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Konrad to już tylko wspomnienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że opowieść pisze się dalej w tych komentarzach. Fascynuje mnie to. :)

      Wyszła z niego cało?

      Usuń
    2. No tak, wyszła z niego cało, bo - na szczęście - nie rozbili się na żadnym drzewie, ani też Konrad jej nie uśmiercił (a w kryminalistyce pełno takich przypadków).

      Usuń
    3. Oni oboje zginęli....... O_O

      Usuń
    4. Ale jak to zginęli, kiedy... żyją? Przejechanie na czerwonym świetle jeszcze nie musi oznaczać śmierci, nadmierna prędkość również nie ;) Nadal odmawiam przyjęcia do wiadomości takiego zakończenia tej historii! ;) To ja się tutaj zaangażowałam emocjonalnie w tę historię, przeżywałam jak stonka opryski, a tu takie rozczarowujące zakończenie...

      Teraz to czuję się zakręcona jak słoik na zimę. Tyle pytań, i tak mało odpowiedzi... ;) Pomożesz? :)
      Do tej pory byłam święcie przekonana, że to opowieść na faktach, ku przestrodze, z życia wzięta, i to nie byle czyjego tylko Twojego własnego (Konrad bardzo wpasował mi się w rys chłopaka, o którym kiedyś wspominałaś na nieistniejącym już blogu). Tylko nie bardzo rozumiem: jeśli to faktycznie prawdziwi bohaterowie i autentyczna historia, to po co ta licentia poetica? Dla dodania dramaturgii? W moich oczach (osoby, która oczekiwała prawdziwej historii) takie zakończenie troszkę pozostawia niesmak. Gdyby to była fikcja literacka, czytana przeze mnie książka, to pewnie miałabym inne odczucia.
      Czekałam bowiem z niecierpliwością na ciąg dalszy sytuacji i na przemyślenia Edyty w fazie końcowej. A to trochę wygląda tak, jakbyś się znudziła opisywaniem dziejów Edyty i Konrada - gdyby był to film, to pomyślałabym, że zabrakło Ci środków finansowych ;) - i postanowiła ich uśmiercić w trybie natychmiastowym :)
      Eeee, nie lubię takiego mieszania: albo prawdziwa historia od A do Z, albo fikcja literacka, ale nie jedno z drugim.
      Pogrążona w żałobie,
      Taita

      Usuń
    5. A dalej? Krótki dialog. Chyba nasza Edytka spotkała się Bogiem...

      Ze względu na tak ciekawe komentarze, zaplanowałam sobie opisanie zakończenia, ale w wersji prawdziwej, łącznie z tym jak Konrad i Edyta dzisiaj się miewają i jak potoczyło się ich dalsze życie.

      Tak, to jest opowieść na faktach, wyjątkiem jest zakończenie, zabiłam ich dla anturażu. ;]

      Mój mąż ma to samo zdanie co Ty. Jak na faktach, to do końca. I stwierdzam, że jak na opowiadanie internetowe, to i tak nie rozwlekłam za bardzo, a tego typu klimaty powinny być dość dynamiczne i jakbym miała to wrzucić w jakiś zbiór opowiadań, można się pokusić o jeszcze parę rozdziałów i zakończyć inaczej.
      To dość elastyczny twór, najważniejsze, żeby przebieg dziejów był zgodny z prawdą w 100%. Wszystko co przeczytałaś do tej pory, miało miejsce naprawdę.
      Tożsamość bohaterów muszę zostawić dla siebie. Opowiadać detale w zrównoważony sposób, to co innego jak opisywać ze szczegółami.

      Usuń
    6. Jest dialog z Bogiem, ale jako że wspominałaś tu nieraz, że komunikujesz się z Bogiem i on do Ciebie przemawia na różne sposoby, wzięłam go więc za jedną z takich komunikacji. Dlatego właśnie byłam rozczarowana takim zakończeniem, bo spodziewałam się jeszcze przynajmniej jednego, może dwóch odcinków, mniej więcej tego samego tempa akcji i szczegółowości. Czyli mówiąc krótko: ciągu dalszego po tym, co nastąpiło w samochodzie. Np. Konrada wydzwaniającego do niej (no dobra, puszczającego jej sygnały, albo wysyłającego gołębia pocztowego, wszyscy wiemy, że był sknerą), przychodzącego pod dom (ale nie przyjeżdżającego, bo... wiadomo... paliwo samo się nie kupi, helloł!), no i prawdziwego zakończenia. Plus refleksje Edyty na temat tego, co ją spotkało. Może jakieś wyciągnięte lekcje, etc.

      Często też posługujesz się na blogu metaforą, więc tę końcową "gadkę" o zabijaniu miłości potraktowałam jako przenośnię. No, ale widzisz, jest takie mądre powiedzonko: "co głuchy nie usłyszy, to sobie dopowie". A ja nie dość, że głupia z natury, to jeszcze od paru dni przygłuchawa na prawe ucho, to i nie dziwne, że się w tym wszystkim nie połapałam ;P

      Wielką radość mi przynosisz tymi wieściami o nadchodzącym odcinku PRAWDZIWEGO ZAKOŃCZENIA :))
      Ach, no i napiszę po raz kolejny. Jak dla mnie to te odcinki mogłyby być znacznie dłuższe. Kto zechce, to przeczyta, kto nie, to nie :) A ja nie boję się czytania. Wczoraj skończyłam czterystustronicową książkę, dziś zabieram się za taką, co ma 500 :) Niech żyje słowo pisane!

      PS
      Uszanowanko dla męża :)) Wie, co dobre, już go lubię ;)

      Usuń
    7. W całej opowieści nie było ani razu bezpośredniej rozmowy Edyty z Bogiem i nagle BACH!? Nie.... XD
      Tak, rozdział odkrywający prawdę - będzie. :) I nie pomyliłaś się co do jego zawartości. 😅

      Głupoty jest po trosze w każdym z nas. ;)
      Też jestem przygłucha na prawe. 😆

      AMEN!

      Usuń
  8. Zapomniałam dodać, że sama nie wiem, czy to właśnie miłość jest najsilniejszym z uczuć. Mam dylemat, bo miłość ma poważną konkurentkę w postaci nienawiści. Mędrcy powiadają, że od miłości do nienawiści tylko jeden krok. I chyba rację mają, bo ileż to mieliśmy już przykładów ogromnej "miłości aż po grób", gorącego przyrzekania sobie uczciwości, wierności i miłości, romantycznych gestów i czułości, tylko po to, by za parę lat spektakularnie drzeć ze sobą koty?

    Przyznam Ci się, że czasami wychodzi ze mnie moja cyniczna natura, kiedy patrzę na zakochaną parę na ślubnym kobiercu. Myślę sobie wtedy: "ciekawe, jak długo ze sobą wytrzymają?". Nie żebym im wróżyła źle. Po prostu z obserwacji widzę, że dziś modna jest wymiana partnera na lepszy/nowszy model.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nienawiść to inna grupa emocji, toksyczna zwłaszcza dla nienawidzącego. W takiej formie może także być aż po grób.

      Z obserwacji widzę, że te wymiany ludzi uzależniają. Bardzo dużo kobiet poznałam, co po rozwodzie ciągle nie mogą się ustabilizować. Emocjonalnie również. Niby szczęśliwe i wyzwolone kobiety, ale jak do środka zajrzysz... Przepaść.
      Drugi facet, trzeci facet... i kolejny i ciągle takie historie, że książkę by można napisać.
      Oczywiście zdarzają się "drugie małżeństwa", szczęśliwe itd., nie odmawiam szansy nikomu na lepszą miłość, jednak zauważam znacznie częściej syndrom wpadania w szukanie "tego idealnego" i ciągle rozwiązki.

      Usuń
    2. to trochę tak, jak z kobietami odchodzącymi, czy wręcz uciekającymi od przemocowych facetów, które potem wiążą się z równie przemocowymi, czasem nawet jeszcze gorszymi...

      Usuń
    3. Coś w tym jest...
      Dlatego pozostanę staroświecka i powiem, że lepiej naprawiać stare. Jeśli oczywiście przemocy nie ma i jest zdrowo na podstawowych szczeblach.

      Usuń
  9. Dobrze, że zdążyłam. Pogrążam się w czytaniu, słuchać nie umiem i nie lubię ☺

    OdpowiedzUsuń
  10. Z grubsza wiem. Z całym szacunkiem, ale mam wrażenie, że to jest telenowela. Jeśli mamy mówić o miłości to mówmy, ale dla mnie to płytkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja tego nie wymyśliła, to się działo naprawdę. ;]

      Usuń