Czasami trzeba się dostosować do rzeczywistości, a czasami trzeba dostosować rzeczywistość do siebie. Dotykam obcych sobie przestrzeni i spoglądam w przyszłość, wyobrażając sobie, że jestem częścią tego przestworu.
Jest to prawdopodobne i już myśli mi przychodzą – ile ja mogę dać z siebie. W moim życiu nie istnieją relacje jednostronne. I może ktoś mi powie, że to naiwność, ale ja temu zaprzeczę. Kładę na szali ciężki towar. To nie tylko mój czas, ale i serce. Mam serce do ludzi.
A więc co to się porobiło:
A porobiło się, ale nic się samo nie zrobi.
Terapia na razie została wstrzymana. Takie zawirowania w grafiku ostatnio powstały, że lepiej nie mówić – terapeutka nie miała mnie gdzie już wcisnąć po tych zmianach.
Ale trzymam się, myślę o tym, co mi mówiła ostatnio, cały czas gram na nutach tego co mi mówią ludzie, bo to ważne. Są poniekąd moim lustrem.
Przede wszystkim chcę zobaczyć siebie w oczach Boga, to mnie interesuje. Być może na razie pewne aspekty nie pokrywają się, być może nie wszystko w sobie odgadłam, ale jestem na właściwej drodze. Potrzeba jednak czasu.
Wiedzieć te rzeczy uważam za bezcenne. To dopełnia tożsamość.
Np. ostatnio odkryłam czego mi najbardziej brak w życiu. I to w moim obecnym czasie, jest nie do zaspokojenia. Tego nie ma. I nie będzie bez radykalnych zmian.
Tak się już porobiło, że chyba się niebawem pakuję.
W pracy raczej nie przedłużą mi umowy, czuję to w kościach i mam parę potwierdzeń z zewnątrz, lecz żeby nie przekazywać plotek, pozostanę przy własnych odczuciach.
Straciłam zupełnie zaufanie do szefa, odkąd posłużył się mną do wyciśnięcia informacji od współpracownicy. Rzekomo ja mu nakablowałam o jej planach. Zamierzam go o to zapytać kiedy będziemy się żegnać. Umowę mam do końca roku.
W ogóle dowiedziałam się takich pikantnych rzeczy o jego poczynaniach, że wszystko co sama widziałam i słyszałam, zaczęło się układać w zrozumiały kontekst. Łączę właśnie kropki.
Wszystko układa się pięknie. Zaskoczeni takim wyznaniem, po powyższym? Akurat miasto zacznie remont jedynej ulicy dojazdowej do pracy i nie będę już musiała szarpać się z tym tematem. Co by mnie czekało? Normalnie dojazd do pracy zajmuje mi niecały kwadrans, raz pojechałam na około, bo na tamtej ulicy był wypadek i byłam w pracy w ciągu godziny. To się kompletnie nie kalkuluje.
Poza tym ustaliliśmy z mężem, że powinnam przejść na 3/4 etatu, żeby rozbujać jeszcze bardziej mój biznesik na boku. Żeby zaczął przychodzić jakiś dochód z mojego hobby, trzeba się wziąć na poważnie, na razie jeszcze tylko się bawię. A zapaliło się światełko w tunelu, akurat na nowy rok.
Szykują się zmiany. Ja je wyczuwam z dużego dystansu. Zawsze kierowałam się czuciem, często w sprawach duchowych, jakbyście to powiedzieli inaczej – rozumiem pewne rzeczy intuicyjnie i spodziewam się pewnych rzeczy z wyprzedzeniem. Wiedza przenika mnie na wskroś, wiedza jaka wypływa z relacji z Duchem Świętym.
W Szwajcarii będąc, parę miesięcy wcześniej wiedziałam, że będziemy wracać do Polski, kiedy jeszcze nie było nawet cienia poszlaki. Teraz po prostu wiem, że czeka mnie wywrotka życia do góry nogami. A zmiana pracy to dopiero początek.
A się robiło, oj robiło...
Kurs fotografii nie wyszedł tak jak się tego spodziewałam, uczestnicy temu winni, ale i tak jestem zadowolona. Złapałam świetny kontakt z fotografem, lubię tego gościa i mam nadzieję, że pomysły, które mamy (czy raczej on ma), przerodzą się w fajne przedsięwzięcia. Nie czytam w myślach, ale ośmielę się powiedzieć, że chyba ten typ myśli jak ja. A przynajmniej czuje to miasto jak ja. Albo i lepiej.
Efekty zdjęciowe i przebieg spotkania tu ⏩Piotrkowska inaczej.
Co do zdjęcia, przez które Internet miał oszaleć, zrobił moim aparatem ciekawą fotę. Wrzuciłam ją i opisałam okoliczność w powyższym linku.
Zwrócił uwagę na kilka kwestii technicznych, muszę popróbować sama. A jak już popróbuję, przejdziemy dalej, bo na pewno narodzi mi się jeszcze mnóstwo pytań.
Bardzo poważnie do tego podchodzę. I cieszę się, że w końcu trafiłam na kogoś normalnego.
Jeszcze za mało się narobiłam.
Z innej puszki, kiedy siedziałam sobie ostatnio na widowni na pewnym spotkaniu autorskim, zadałam sobie pytanie, czy ewentualnie widzę się po drugiej stronie. Odpowiedź brzmi - na razie nie. Jeszcze za bardzo się przejmuję, stresuję, od niedawna w sumie robię kroki wychodzenia do ludzi. Mój introwertyzm czasami mnie pożera, mlaszcząc z zadowoleniem. Ale to kwestia czasu, jak ja pożrę jego.
Postęp już jest. Zaczęłam chodzić na spotkania autorskie książek o interesujących mnie tematach, na wernisaże fotografii, poszukiwać natchnienia – taki rodzaj samobiczowania kiedy patrzy się na cudze prace przynoszące sukces. 😂 Z tymże mnie to motywuje.
I przestałam się stresować. Teraz czułam się zupełnie swobodnie, nie jak dzik ostatnio, tylko normalnie. Elegancko się ubrałam, poszłam, doświadczyłam, wysłuchałam fenomenalnych historii.
I teraz chodzę sama. Jakoś stymuluje mnie to.
Poza tym lubię gadać o tym co lubię robić, więc poważnie mówiąc – tak, widzę się po drugiej stronie.
Czasami trzeba ściągnąć z tyłka spodnie z goretexu (polecam ten materiał na brudne eksploracje opuszczonych miejsc) i wrzucić na siebie jakąś kieckę. Czasami trzeba pokazać inną twarz, a nie lumpa-szlajacza. 😂😂
Robili na tych drutach i nic nie uciułali.
Zapowiadałam, że będę na "targach ciepłych sweterków i zimowych dodatków", poszłam, ale zawiodłam się. Ceny z kosmosu, chyba sukces zeszłego roku im uderzył do głów. Bawełniana, czarna bluza z suwakiem: 270 zł. Powariowali... Dlatego o swetry nawet nie zapytałam.
Ludzi było bardzo mało w porównaniu z poprzednim rokiem.
Nie zrobiłam żadnego materiału na FB, poczułam zdegustowanie.
Narobiliśmy tych kroków i jeszcze narobimy.
Zapowiadany debiutancki spacer urbexowy z dwójką znajomych, okazał się sukcesem. Jestem zadowolona z przebiegu zdarzeń, oba miejsca, które wybrałam, okazały się strzałem w dziesiątkę, przeszły grubo ich oczekiwania, nie spodziewali się, że będzie aż tak.
Krótko historię opowiedziałam, w datach się pomyliłam tylko raz i żeby nie przynudzać: kilka konkretów i sama eksploracja. Na pewno oprowadzając gdziekolwiek nieznajomych, przygotowałabym szerszy konspekt historyczny, ale musiało znaleźć się miejsce też na pogawędki prywatne.
Następnym razem będzie trudniej, już zapowiedziałam, że muszą się przygotować trochę lepiej, bo warunki nie będą takie proste. Chodzi o ciuchy, żeby sobie nie poniszczyli. Pójdziemy w takie miejsce, gdzie na pewno się ubrudzimy. Łódź oczami Rambo. ;) Albo Lary Croft.
Także tego, debiut na urbexie odhaczony, podobało mi się. Widzieć ekstazę w oczach oprowadzanego – bezcenne. 😁
Ale nie planuję o tym pisać oficjalnie na łódzkich profilach, bo takie wycieczki nie są legalne. Działamy na własną odpowiedzialność cywilną.
No i czekam na upływ czasu z delikatną niecierpliwością... Mam nadzieję, że moja wiara w ludzi, nie zrobi mi krzywdy. Bo serio pisałam na początku, że ja się w każdą relację angażuję.
Raz mi to wyszło bokiem, ale z "celebrytą" już skończyłam. Bardzo stracił w moich oczach przy bliższym poznaniu i wyszło szydło z wora, biznesmen z niego żaden. Lecz nie żałuję tej znajomości, bo bardzo wiele się od niego nauczyłam. Niech mu łódzkie drogi lekkimi będą. Amen.
na grafik czasem nie ma mocnych, ale terapia dzieje się nie tylko na sesjach, ale też, a nawet głównie pomiędzy nimi...
OdpowiedzUsuńno pewnie, że czuciem, nie wszystkie nagie małpy uległy defektowi ewolucyjnemu nafskótek którego kierują się samym myśleniem, więc jeszcze mam z kim pogadać, :D ...
p.jzns :)
Zawsze w jakichkolwiek relacjach angażowałam serce i duszę, dlatego tym bardziej bolało, gdy ktoś to wykorzystał...
OdpowiedzUsuńSkoro wyczuwasz zmiany w swoim życiu, tym lepiej jesteś przygotowana. Do wykonania pewnych kroków trzeba odwagi, ale tej Ci nie brakuje:-)
Powodzenia w nowym Roku!