sobota, 14 grudnia 2024

Czas płynie, ale wieczność poczeka.

Antałek firmowy powoli zaczyna się przelewać. Większego zbioru bzdur nie usłyszałam od żadnego szefa do tej pory. Zaczyna mnie to już zwyczajnie bawić, że aż podzielę się z Wami tą pożal się Boże historią z życia wyrwaną, brzmiącą jakby kontekst słabego sitcomu.
    Żadnej z tych rozmów nie wzięłam na poważnie, ale jeśli szef zaczyna patrzeć na mnie jak na debila, domyślam się, że współpracę już mogę uznać za zakończoną. Szczęściem (chyba nawet naprawdę), gardło mi ostatnio szwankowało, więc odpoczęłam dłużej od tej żenady w cieple domu. Nie jestem złośliwym pracownikiem, spojrzałam na grafik tego tygodnia, dziewczyny nie dostały przeze mnie po tyłkach za brak mojej osoby. Był komplet, mogłam odpocząć i wyzdrowieć.

Otóż byłam na dywaniku. Posłuchajcie:

W pracy szef mi powiedział, że nie podoba mu się, że nie jestem skupiona w 100% na jego firmie. Że pozostałe dziewczyny bardziej się angażują, że ja mam wszystko w dupie, ciągle niczego nie wiem, ciągle niczego nie pamiętam.
    A to, że ja mam hobby na boku, on szanuje, ale nie rozumie, bo to nie jego klimat, jednak chciałby abym bardziej żyła sklepem, a nie tym chodzeniem po mieście. Tak to mniej więcej brzmiało, słów nie cytuję, ale przytyk odebrałam.

Podobno były na mnie skargi od klientów. To mnie zaciekawiło nader. I co się okazało, skargi złożyli dobrzy znajomi szefa, czego on wcale nie ukrywał. Czyli świetnie, to ma być rzetelna uwaga, koledzy szefa złożyli na mnie skargę, jestem be.
    Miałam na uwadze przez cały miesiąc to jak obsługuję ludzi w sklepie, jak podchodzę te ich problemów, jak sobie radzę w różnych sytuacjach, czy podnoszę sprzedaż, czy faktycznie ją obniżam. Dopilnowałam każdego szczegółu, do każdego uśmiechnięta, chętna do pomocy, każdemu patrzyłam w oczy. Proponowałam dodatkowy towar, bez kozery powiem, wiele mi się udało wcisnąć.
    Po miesiącu znów poszłam na dywanik. Zaczęłam rozmowę tymi słowy:
    – Jestem przekonana, pewna w 100%, że nie otrzymałeś na mnie żadnej skargi w tym miesiącu.
    – Nie było – odparł. – Ale nie jesteś sobą, przychodzisz do pracy smutna, w ogóle się nie uśmiechasz, gdzie jest ta dawna Ania, która się u mnie zatrudniła?

Nożesz kur... właśnie piekło zamarzło, chcę Wam powiedzieć, że nie będziecie cierpieć w jeziorze ognia. ZAMARZNIECIE NA ŚMIERĆ. Ale zachowałam kamienną twarz jak wyrafinowany pokerzysta i powiem Wam, że nie wybuchłam, ani nie pokłóciłam się z nim.
    Wypomniał mi kilka dowcipnych sytuacji, w których żartowałam, a on wziął na poważnie i uznał, że jestem debilem. Że jestem złośliwa. Wszyscy wokół się śmieją, a on nie zauważył, że żartuję?
    Opowiedział mi kilka sytuacji, których nie potrafił potem spuentować, do tej pory nie wiem po co mi to mówił. To jest nieumiejętne szukanie dziury w całym.
    I ustawiczny zarzut, że nie jestem w tej firmie na 100%.

Nie, z całym szacunkiem, ale jeśli znalazłabym pracę jako fotograf, albo przynajmniej na jakimś stanowisku bardziej scentralizowanym na mieście, mogę się angażować w 100%, bo to mnie interesuje i tym właśnie żyję i do tego mam serce.

Cudza firma, w której jestem tylko pomocnikiem w dążeniu do zrealizowania marzeń szefa, mnie nie interesuje. Przynajmniej nie w tej dziedzinie, nie w tej branży.
    Nie przychodzi mi nic więcej do głowy, aby zostać szczęśliwym pracoholikiem dla sklepu. I tak się tułam w życiu swoim, bo pewnikiem pójdę znowu do kolejnego sklepu przebimbać jakiś czas.

Parę tygodni później ja go wzięłam na dywanik. Powiedziałam, że chcę wiedzieć na czym stoję, by nie zostać ostatniego dnia miesiąca z ręką w nocniku.
    Musi to przegadać z żoną.
    Powiedziałam, że jak coś, chcę 3/4 etatu, bo coraz lepiej mi idzie na moim fotograficznym etacie i chcę sobie na nim dorabiać do etatu. Czekam teraz na decyzję.


To nie jedyna gorsza rzecz, jaka mi się ostatnio przydarzyła.
Za zerwane relacje, które były dla mnie ważne, ponoszę bardzo duże koszty. Za marzenia również wiele płacę. Ale obiecałam sobie coś. Nie poddam się.

    Co do relacji, odżyję, nie zapomnę nigdy, ale odżyję. Wszystko ma swoją cenę. Dużo serca wkładam w to wszystko, a tak mało biorę. I nie przeszkadza mi to, mimo iż nawet śni mi się po nocach, jak wiele mam do zaoferowania innym.
    Przyjdzie czas, a sama się zdziwię jak wiele zyskałam i wiele jeszcze mogę. Jak samą siebie potrafię zaskoczyć.

Mimo wszystko serce mam spokojne. Czekam, ale niebezproduktywnie. Otworzyłam na FP okienko zapraszające do współpracy fotograficznej. Zobaczymy co się będzie działo.
    W przyszłym tygodniu kupuję kolejny obiektyw, powiększam liczbę terenów swojej działalności, poszerzam dziedziny.
    Wiem, że będzie dobrze.


Pewnego razu, ktoś na kim mi bardzo zależało, powiedział mi coś bardzo chamskiego. Poleciały mi łzy. Pytałam Boga dlaczego to się musiało stać, po co w ogóle to wszystko? Dał mi serce do tej osoby nie bez powodu, nie wierzę w przypadki. Po tych pytaniach poczułam głęboki ból. Rozpłakałam się na dobre...
    Wtedy Duch Święty odpowiedział mi, że ten człowiek jest wart miłości, a ta miłość jest warta łez. – To mi dosłownie rozwaliło system. Zapytał mnie po chwili: "Czy jesteś w stanie mu te słowa przebaczyć?" Ja powiedziałam, że tak, że mu przebaczam te słowa, że mu przebaczam to, że tak mocno mnie zranił.
    I nagle wszystko odpuściło. Cały ból spadł ze mnie, oderwał się, jakby z trzewi odpadło mi kilka kilogramów obcego ciężaru. Fizycznie odczuwalny moment.
    Od tamtej pory nie dzieje się nic złego, od tego człowieka nie spotkało mnie ani więcej złego, ba! rozmawia ze mną jakby nigdy nic, jakby się zrestartował.

To nie magia. To "ruchy sejsmiczne" w świecie duchowym. Po prostu ogłosiłam, że żadne chamstwo od niego, nie jest w stanie zmienić mojego nastawienia do niego. Ja wciąż mam do niego serce. I nic a nic mnie to nie boli. Lekki dystans powstał, ale patrzę na niego jak na dzieciaka, który czasem miewa swoje fochy. Od tamtej pory o wiele lepiej mi się z nim koegzystuje.
    To było potrzebne. Gdybym jechała na czułych emocjach jak do tej pory, wylądowałabym przez niego w wariatkowie. A tak - wiem - że ta dość specyficzna relacja nie złamie mnie.


Czas ucieka, ale wieczność będzie trwać.

20 komentarzy:

  1. "Rozmawia ze mną jakby nigdy nic" .... yyyy, powiedziałabym, że to norma, jeśli ktoś kto nas zranił ma konkretnie w dupie, że tak zrobił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że starły się dwie osobowości - wrażliwca nadwydajnego mentalnie i artysty-egoisty. Aczkolwiek sporo dla mnie zrobił i nadal robi, prawdopodobne, że on myśli o ludziach bardziej formalnie w zakresie uczynkowym, a nie ma pojęcia jakie tworzy uczucia w innych ludziach.

      Usuń
  2. Cieszę się, że rozwijasz swoją pasję. Trudno mi ocenić jakie są szanse na fotograficzny biznes teraz, ale przecież innym wychodzi. Wydaje mi się, że zdjęcia ślubne, indywidualne i rodzinne, w studiu, czy w plenerze oraz kartki świąteczne są bardzo popularne. I ten, kto je robi, kiedyś też musiał postawić coś na jedną kartę, albo zrezygnować z części etatu. Trzeba próbować i dążyć do swoich marzeń. Bo jak nie teraz, to kiedy?
    Co do relacji, to warto wybaczać i nie trzymać urazy. Nie licz jednak na to, że ktoś z twego powodu się zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, innym wychodzi, poznałam ludzi, którzy z tego żyją i to całkiem nieźle. Zdjęcia ślubne, indywidualne i rodzinne, w studiu, czy w plenerze oraz kartki świąteczne, nie wchodzą w zakres moich prac.
      Z mojego powodu ten człowiek się nie zmieni. Nie mamy aż takich więzi. ;] Ogólnie wcale nie chcę żeby coś go zmieniało. Niech robi to co robi, bo robi to świetnie. A charakter? Skoro żona go akceptuje i kocha, to nie ma o czym dywagować. ;)

      Usuń
    2. A jakie zdjęcia Cię interesują? Lepiej poznać kogoś od podszewki przed ślubem, bo można pracować nad swoim postępowaniem i zachowaniem, ale charakter i temperament to cechy indywidualne i raczej z tym kimś zostaną.
      Trzymam kciuki za Twoje fotografie, jakby co, na przyszłość.

      Usuń
    3. Zdjęcia miejskie (w tym wnętrzarskie), miasto bez cukru, czyli w brudnym stylu, reportaże, wydarzenia, koncerty, zdjęcia do reklam, dzika przyroda i urbex hobbistycznie. Może w przyszłości sesje np. z Łodzią w tle w zabytkowych wnętrzach, mam chętną jedną modelkę, żeby spróbowała się w tym, ale muszę jeszcze trochę na tę sesję poczekać.
      Przypuszczam, że żona poznała go od podszewki, to związek z długim stażem. ;)

      Usuń
  3. Biznes fotograficzny wiele osób traktuje jako dodatkowe zajęcie, bo trudno z tego wyżyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, zwłaszcza jeśli nie jest się fotografem okolicznościowym typu śluby/chrzty.

      Usuń
  4. zdarzało mi się kiedyś przerabiać zarzuty "nie angażowania się w 100% w firmę" (a w konsekwencji odejście/wylanie, jak zwał, tak zwał) i doszedłem do czegoś takiego, że sam zarzut, to sformułowanie kompletnie nic nie znaczy, tylko świadczy o tym, że szefuńcio "coś do ciebie ma", tylko sam do końca nie wie, o co mu chodzi, a może nie chce wiedzieć... to "coś" nie musi być niczym merytorycznym, związanym z samą robotą, przeważnie zresztą nie jest, tylko to jest na zupełnie innym poziomie, czasem nawet bardzo osobistym, ale niekoniecznie... szkoda, że tam nie pracuję z Tobą na jednej szychcie, bo chyba szybko bym doszedł, co jest grane, niestety z samej Twojej relacji, choćby najdokładniejszej to ja mogę sobie postrzelać w ciemno... ale już pisałaś, że szykujesz się do ewakuacji i
    przeważnie to jest najlepszy ruch ze strony tak traktowanej osoby, bo w sumie nawet rozkminka motywacji takiego szefuńcia niewiele wniesie... nie ma już pytania "czy?", tylko jest pytanie "jak?"...
    ...
    różnie reagujemy na przykrości, których doznajemy od osób, do których mamy pozytywne nastawienie i staramy się dobrze traktować, tu nie ma żadnych zasad, co należy robić w takich sytuacjach... tu faktycznie najlepiej posłuchać Ducha Świętego /czyli "po mojemu" Intuicji, ale to już jest kwestia słów, jak to sobie nazwiemy/ i po prostu tak działać, jak podpowie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Motywacje to ja podejrzewałam już dawno, bo nie idzie z tym sklepem jak powinno i szuka okna budżetowego. Za pracownika płacisz duży ZUS. Lepiej zmniejszyć liczbę zatrudnionych.
      Plus frustracja nieprzynoszącym zysków biznesem.

      Intuicja to nadal ja. Mimo wszystko. Duch Św. to inna osoba. Mimo wszystko. W kreacji rzeczywistości, różnie patrzymy na te podpowiedzi. Gdybym podeszła do tego intuicyjnie, to chyba dawno bym już zerwała znajomość... asekuracyjnie, bym więcej nie doznała krzywd. A jednak inna droga wyszła lepiej. Inna droga – tj. bez własnego ego. Bez patrzenia na siebie.

      Usuń
    2. ja nie zawsze jestem pewien, czy moja Intuicja, to tak koniecznie ja... bo czym jest Intuicja?... to pewien przekaz od naszej podświadomości, której nigdy nie kontrolujemy do końca, nawet jak się bardzo uprzemy... ale czy wtedy mogę powiedzieć, że ta jej część poza kontrolą, która przeważnie stanowi jakąś większość, to na pewno jest "ja"?... tu się pojawia psycho-filozoficzne pytanie, co to jest "ja"?... i żadnej dobrej, w sensie: rozstrzygającej odpowiedzi...
      luz... nie traktuj tych dywagacji na poważnie, bo ja ich nigdy nie uprawiam na poważnie, LOL...

      Usuń
    3. Czyli sugerujesz, że Twoja intuicja to inna osoba?

      Usuń
    4. aż tak daleko nie, to by chyba była jakaś forma schizofrenii :)
      ale skoro mamy się w to bawić, to można by ją uznać za rodzaj biologicznej AI, zintegrowanej ale jednocześnie mającej pewną autonomię, z pewnością jednak nie osobę...
      za to faktycznie niektórzy ludzie personifikują swoją podświadomość (intuicja to taki jej output nieraz z nią utożsamiany), czasem żartem, czasem serio i różnie ją nazywają, ale już nie będę tych nazw wymieniał :P

      Usuń
  5. Nie podoba mi się to "jak gdyby nigdy nic". To tak, jakby on uważał, że nic się nie stało, czyli Ciebie lekceważył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może faktycznie nic się nie stało (jego zdaniem)?... czasem się zdarza niechcący pieprznąć jakiś tekst z dupy, kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy i potem żyć w kompletnej nieświadomości tegoż... może zabrakło informacji zwrotnej: "gościu, to nie było fajne, zabolało", czy czegoś w tym guście?... tego akurat (na razie) nie wiemy, w tekście nic na ten temat nie ma...

      Usuń
    2. Tak, on jest takim typem człowieka, ale nie wychodzę za niego i niech sobie żyje jak żyje. ;)
      On jest mocno odklejony, więc Kanalia najpewniej ma rację. Poza tym moja reakcja w tamtej sytuacji – o tym nie napisałam – zaczęłam się śmiać. Wyśmiałam go za to. Dałam w ten sposób do zrozumienia, że mam to w dupie. A wylałam emocje później w samotności.

      Usuń
    3. Jesteś artystyczną duszą, a te są przewrażliwione i często rzeczy odbierają mocniej niż tzw. "normalni". Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Masz absolutną rację, Iwonko.

      Usuń
  6. Twoja sytuacja w pracy, to niestety klasyka gatunku; o podobnych sytuacjach slyszę bardzo często. P)rzykre, że takie rzeczy ciągle się dzieją i przykre, jak niektórzy traktują swoich pracowników.
    Niech twój szef przegada z żoną, co musi i oby to wyszlo na twoją korzyść.
    Co do zerwanych relacji, cóż, chyba Cię w jakimś stopniu rozumiem. Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą, ważne, żebyś Ty brnęla do przodu. Cieszę się, że się nie poddajesz.
    I mam nadzieję, że jednak uda Ci się podnieść kwalifikacje i że będziesz z siebie cholernie dumna - bo masz przeogromny talent.
    Przebaczenie ma przeogromną moc. Natomiast o czlowieku, który wobec Ciebie wykazywal się chamstwem, niestety nic nie mogę powiedzieć, bo zwyczajnie go nie znam (ani jego punktu widzenia). Chamstwa, w każdym razie nie toleruję. Jednocześnie, usiluję zrozumieć twoje stanowisko wobec tego "szalonego artysty". Mam tylko nadzieję, że nie dostarczy Ci on zbędnej traumy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda decyzja będzie na moją korzyść. Jeśli mnie zwolnią, uwolnimy się od siebie. Jeśli mnie zostawią, mam stabilizację.
      Buduję swoją społeczność. Czasami jest tak, że chciałoby się aby ktoś konkretny w niej był, a potem to nie wychodzi. Ale nie każdy człowiek jest dla mnie. Niektóre rozstania po prostu bardziej przecierpię.
      Jednakże tutaj nie całkiem się rozstaliśmy, po prostu bliższego kumplostwa z tego nie będzie, a szkoda. Ot znajomy. I to tyle o szalonym artyście.
      Dziękuję za ciepłe słowa.

      Usuń